Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 14 z 16 Previous  1 ... 8 ... 13, 14, 15, 16  Next

Go down

Pisanie 07.04.19 23:05  •  Wzgórza - Page 14 Empty Re: Wzgórza
 Nie napotkała oporu. Osoba, która miała czelność przypatrywać się jej z ukrycia, bez protestu wyjawiła swoją tożsamość, przez co serce zabiło mocniej w piersi krzewicielki. A gdy jej ucho został utulony przez znajomą barwę głosu, zadrżała, wmawiając sobie, że powodem tego jest mocniejszy podmuch wiatru, a nie opatulający ją niczym ciasny kokon lęk przed zbliżającym się wężem. Rzecz jasna nie zademonstrowała go. Zachowała typowy dla siebie spokój, a nawet zbliżyła się ku niej wyzywająco, niemniej zdrowy rozsądek nie wyparował. Zatrzymała się w ponad metrowej odległości. Nie była ćmą. Nie ciągnęło ją w kierunku światła. Pająki preferowały mrok. I spokój, ale wiedział, że wraz z pojawieniem się tej kobiety, takowy został jej odebrany i nie potrwa ani chwili dłużej. Musiała też odłożyć swoje polowanie na późniejszy termin. Wszak jej ponowne pojawienie się w życiu Nécrose musiało znaczyć coś więcej  niżeli wspominki zmierzłych czasów; nie fatygowałaby się w to ustronne miejsce z takiej trywialnej pokusy. Nie zjawiła się tutaj też z powodu zbiegu okoliczności. Choć pajęczyca do pewnego stopnia wierzyła w przeznaczenie (w końcu dzięki niemu odnalazła tego, który był dla niej kimś więcej niż ulotną chwilą zapomnienia), nie oddawała się w ramiona szczęścia. Ponadto Francuska żyła w błędnym przekonaniu, że stojąca przed nią przedstawicielka tej samej płci już dawno była martwa i przez okres pewnego czasu preferowała takie rozwiązanie, ale teraz wydało się jej wręcz absurdalne, pozbawionego sensu.
Czego tutaj szukasz, Nay?
 Próbowała spojrzeć jej prosto w twarz i wyczytać odpowiedzi ze znajomego spojrzenia, ale nie powiodła jej się ta sztuka. Nayaden stała pod słońcem; głowa była otoczona przez oślepiającą aureolę utworzoną przez zdradzieckie promienie. Z tej odległości prezentowała się niczym anioł. Istota zesłana wprost z niebios.
 Usta Louise ponownie wygięły się w uśmiechu, lecz tym bardziej subtelnym niż dotychczas.  Z tym charakterem nie mogła prezentować tego gatunku, i jak dobrze, że faktycznie nim nie była! Wbrew pozorom wierna nie życzyła jej śmierci; nie chciała także odebrać jej tchu własnymi rękoma, ale nie zawaha, jeśli zostanie do tego przymuszona.
 — Co tu robisz? Śledzisz mnie?
  Nie ugięła się pod jej groźbą, ale przynajmniej przestała celować grotem w okolice lewej piersi. Zniżyła go na wysokość bioder. Zaufanie, które wytworzyło się między nimi w zmierzłych czasach, utraciło na wcześniejszej intensywności. Było mgliste, a Nécrose nie miała zamiaru niczego brać za pewniak. Wiedziała bowiem, czym była ostrożność i jak powinna postępować, gdy stanie oko w oko z zagrożeniem, więc wcześniejsza bliskość z tą kobietą nie miała już żadnego znaczenia. Zerwały ze sobą kontakt, ale czas nie stanął przez to w miejscu. Nowe czasy, nowe zasady.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.04.19 19:58  •  Wzgórza - Page 14 Empty Re: Wzgórza
Przeznaczenie nie było jej obce i sama wierzyła w to, że los chciał, aby drogi, którymi na co dzień beztrosko sobie chadzały, na nowo stały się tymi wspólnymi. Na swój sposób wydawało się to absurdalne, niemożliwe wręcz, ale gdy tylko pomyśli sobie o tym jak wspaniały duet razem tworzyły, uśmiech samoistnie wytwarzał się na jej bladych polikach. Była materialistką, ale to była jedna z niewielu osób, które w jej życiu dały coś więcej niż tylko puste, pozbawione sensu słowa. Nie była tez głupia, a przede wszystkim nigdy nie dawała sobie w kaszkę dmuchać — rzec można, że lepszego kompana do wspólnych przygód nie mogła sobie zażyczyć. Po prostu podobało się jej to, kiedy starała się utrzymywać pozory dobrego smaku, nawet kiedy coś Necrose nie wychodziło.
I nie oczekiwała po niej ciepłego przywitania, aczkolwiek uśmiech, którym ją obdarowała wywołał na kobiecie pozytywne wrażenie. Jednakże nie potrafiła do końca zrozumieć delikatnych wyrzutów, które były kierowane w jej stronę. Zrobiła coś niewłaściwego? Powinna napisać do niej list, że zamierzała ją odszukać, nieważne w jakim celu? Nie chciała po sobie poznać narastające irytacji, więc uśmiechnęła się przemiło, doskonale maskując swoje prawdziwie odczucia. Strach przed tym, że mogłoby pójść coś nie tak strasznie ją drażnił.
A nawet jeśli? — spojrzała się na nią uważnie, ciągle nie ściągając pełnego sympatii uśmiechu, którym gościła tych wobec których miała konkretne plany — Nie miej mi tego za złe, najdroższa. Musiałam Cię odszukać. Od dawna myślałam, że nie żyjesz, aż tu któregoś dnia dostaję na Ciebie zlecenie. Dasz wiarę? — zaśmiała się, zupełnie jakby opowiedziała przewspaniały dowcip, co nie znaczy, że nie brała tego wszystkiego poważnie. Nigdy nie wychodziło jej dobre okazywanie emocji, dlatego nie potrafiła wyrazić podziwu, który tak naprawdę czuła. Podobnie jak kobieta, była w ciągłym przekonaniu o tym, że już jej nie ma na tym świecie. I nawet kiedy dostali to zlecenie, ciągle wmawiała sobie, że jest to jakaś chora pomyła i z pewnością nie chodziło właśnie o nią. Los jednak chciał, aby wszelakie poszlaki doprowadziły do całkiem żyjącej Necrose, która wprost wybornie radziła sobie w przeżywaniu kolejnego dnia.  
Początkowo nie chciałam w to wierzyć, ale teraz na własne oczy widzę, że to nie była pomyłka — dodała jeszcze, lekko unosząc kąciki ust w pustym uśmiechu. Zdawała sobie sprawę z tego, że była rozbrajająco szczera i mało delikatna w tym, co mówiła. Ale nie powinno to zrazić kobietę do siebie. Znając ją tyle lat, wiedziała, że Nayaden nie podeszłaby tak nieprofesjonalnie do zadania, gdyby rzeczywiście chciała coś jej zrobić. Mogła więc śmiało wnioskować, że rzeczywiście zależało jej na tym, aby przekonać się na własnej skórze, że dawna siostra wciąż żyje.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.04.19 20:17  •  Wzgórza - Page 14 Empty Re: Wzgórza
 Nie chciała dostarczać Nayaden rozczarowań, ani wyrządzać jej cielesnej krzywdy; czuła do niej sentyment. Jakby była rzeczą, drogocenną pamiątką rodzinną przekazywaną z pokolenia na pokolenie, choć w rzeczywistości pełniła całkiem odmienną funkcje w życiu nieprzywiązującą się do przedmiotów Nécrose – była odciskiem przeszłości. Kimś, kto mniej więcej poznał Louise, co czyniło z niej godnego przeciwnika, którego nie należało lekceważyć, bowiem była niczym zwierzę, w które się przeobrażała: niebezpieczna i podstępna. Umiała zaszkodzić, choć krzewicielka kojarzyła ją w dłużej mierze z czasami, kiedy to nie posiadała nazbyt wielu zmartwień, a nawet jeśli takie pojawiały się na jej drodze, eliminowała je przy użyciu narzędzi, które zgromadziła przy pomocy kobiety, a owe narzędzia też posiadały uczucia, destrukcyjne i toksyczne.
 — Też myślałam, że twoje ciało gnije na jakimś pustkowie konsumowane przez robale — wyznała, wykorzystując swoją przewagę w charakterze bariery językowej rozmówczyni. Była bliska zwiotczenia wypowiedzi jednym z kilku zakazanych według jej prywatnego pojamowania słów – tęskniłam, ale nawet gdyby struny głosowe przetworzyły go na ludzką mowę, to obawiała się, że nie przejdzie jej one przez gardło. Wszak nie zwykła demonstrować nikomu tego typu uczuć; traktowała je na równi ze słabością. — Wiedząc, jakimi kierujesz się pobudkami, niestety nie mogę odłożyć łuku, mon trésor, ale ten środek ostrożność nie jest dla ciebie niczym nowym, nieprawdaż?
 Uśmiech na ustach pajęczycy zwiększył swoją obojętność i przybrał wymiar drobnej prowokacji. Najchętniej podeszłaby do swojej młodszej koleżanki i powitałaby ją w iście francuskim stylu, który skądinąd idealnie współgrał z jej bezpośrednim charakterem, niemniej zdrowy rozsądek nigdy ją nie opuścił; był wytrwalszym towarzyszem od wyrzutów sumienia, zatem – mimo pokusy – nie dostarczyła sobie przyjemności niewinnego kontaktu fizycznego. Stała nadal w tym samym miejscu. Ciemne oczy uważnie doglądy ekspresji odciskającej się na twarzy znajomej, która nie uległa zniekształceniu po ich rozstaniu, co oznaczało, że Nayaden nadal radziła sobie doskonale w świecie niewybrednym od przemocy i ucisku. Powinny uczcić to lampką wina, ale niestety Louise nie miała dostępu do takich luksusów.
 — Powiesz mi, czego zażyczył sobie twój zleceniodawca? — zapytała, nie kryjąc ironii, która pobrzmiewała w jej glosie. Nigdy nie przypuszczała, że Nayaden upadnie tak nisko, skończy jako najemnik, usługujący - jak się domyślała - mężczyzną szukającyn zemsty. Pod pewnym względem było to jako pochlebstwo; rozbudziła w kimś palące uczucie, ale wiedziała, że od tej pory musi zważać na każdy swój krok jeszcze bardziej niż dotychczas.
 Laila zwęszyła obcego, ale nie była negatywnie nastawiona do przedstawicielek płci pięknej, więc przypatrywała się całej sytuacji z dystansu, oczekując rozkazu swojej właścicielki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.04.19 16:42  •  Wzgórza - Page 14 Empty Re: Wzgórza
Może i chciała okazać trochę ciepła byłej kompance, kiedy tylko po raz pierwszy od bardzo dawna mogła ją zobaczyć. Chociażby przez wgląd na dawną przeszłość. Nie wspominała jej źle — dobrze razem współpracowały i uważała, że kobieta, która na dzień dzisiejszy celowała do niej z łuku, myślała bardzo podobnie. Czuła przez to piekący ból w piersi, którego nie mogła tak po prostu złamać. Zważywszy na okoliczność, w której spotkały się obie damy — głównie z winy Nayaden — nie mogła sobie na to pozwolić. Necrose także trzymała gardę, nie dając upust pozytywnym emocjom. Nie ma to jak wzajemna hipokryzja — dlatego uważała, że pasowały do siebie wprost wybornie i nawet te kilkaset lat później dalej są wstanie znaleźć wobec siebie cechy, które spowodowały ich długotrwałą znajomość.
Chyba aż za mocno tkwiłyśmy w przekonaniu, że każda z nas zginęła, co nas zgubiło. Miło mi jednak widzieć, że radzisz sobie znakomicie w życiu codziennym — a wnioskowała to przynajmniej z tego, że widziała ją w jednym kawałku, co w zupełności jej starczyło. Chociaż wieść o tym, że mogła należeć do sekty, byłoby dla niej w pewnym stopniu krzywdzące.
Cenię sobie Twoją ostrożność ponad wszystko, ale Louise. Zważywszy na dawną przeszłość, nie zamierzam robić Ci żadnej krzywdy. No przynajmniej nie dziś — zażartowała, chociaż nie miała tej pewności, czy dawna towarzyszka zrozumie jej znakomity, czarny humor. Wiele osób nie chciał go rozumieć.
Nie chciała jej przekonywać do niczego. Lubiła, kiedy ktoś ufał Nay z własnej woli. W szczególności, jeśli chodziło o jedną z nielicznych bliższych osób, które na chwilę obecną śmiało mogła wyliczyć na placach jednej ręki i to nie na wszystkich. Potrafiła być cierpliwa, zatem też była wstanie dać jej więcej czasu na to, aby zrozumiała, że Amaya rzeczywiście przychodziła do niej czysto pokojowo. Pewnie dlatego jej prowokacja nie powiodła się powodzeniem — jedynie nieznaczny uśmieszek sugerował, że zrozumiała aluzję, którą kierowała do niej kobieta, a głęboko w myślach skwitowała to jako "dobry żart". Natomiast na wieści o tym, czego oczekiwał od niej rzekomy zleceniodawca, uśmiechnęła się tylko szerzej, niezwykle spokojnie sięgając do sakiewki, którą miała przywiązaną przy pasie — między innymi charakterystyczny odgłos pieniędzy zdradził położenie Nayaden w krzakach — a przy niej była przywiązana kartka z zadaniem, z którym miała uporać się najemniczka. Rzuciła to w jej stronę, bez konkretnego wyrazu twarzy. Był stricte obojętny, zupełnie jakby zawartość woreczka oraz to, co miała zrobić straciło na wartości. Nie żeby od samego początku wartość tego zlecenia była z góry przesądzona przez wężowatą. Nayaden w tym zadaniu miała tylko jeden cel, który udało się osiągnąć. Reszta nieszczególnie ją interesowała.
Trzymaj. W ramach przeprosin. Zrób z tym, co uważasz za słuszne — rzuciła, zbyt zdecydowanie i zbyt prowokacyjnie, bo bynajmniej nie chodziło jej tylko i wyłącznie o sakiewkę z pieniędzmi. Nie chciała też być ku temu zupełnie obojętnym. W tej chwili Necrose opcji miała wiele dzięki słowom byłej koleżanki. Zaś Nayaden podjęła już swoją, która była cholernie uzależniająca od decyzji francuski. Tęskniła za nią; za jej charakterem, zapachem, francuskim akcentem i obecnością. Z pewnością tak samo mocno co Louise, o ile nie mocniej. Miała teraz wyrzuty, że nic nie postanowiła z tym zrobić. Wyrzuty, o których nie chciała głośno mówić, ani tym bardziej przyznawać się do nich. Nie była z tych, którzy otwarcie mówili o swoich uczuciach. Raczej starała się je skrywać, nie dając im uciec.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.04.19 18:11  •  Wzgórza - Page 14 Empty Re: Wzgórza
Przynajmniej nie dziś był niczym cios wymierzony prosto w policzek. Poczuła się tak, jakby ktoś wylał na niej kubeł z zimną wodą. Zadrżała, ale nie zrezygnowała z uśmiechu, który w dalszym ciągu gościł na jej ustach. Uśmiechu - maski pozorów, utkanych z sieć kłamstw i niedomówień. Była pająkiem. Stworzeniem nieufnym, pożerającym partnerów po stosunku.
 Gdy sakiewka z dodatkiem kawałka papieru wylądowała tuż przy niej, z charakterystycznym brzdękiem sugerującym, co się w niej znajdowało, zerknęła w dół, by się jej przyjrzeć. Nadal nie wiedziała, czy może jej zaufać, ale ostatecznie przystanęła na ten kompromis. Schowała łuk oraz strzałę, nie spuszczając Nayaden z pola widzenia, a po chwili pochyliła się, by uchwycić w palce rzuconą ku niej rzecz. Trawa była wilgotna od rosy.
 Przyjrzała się kartce, mrużąc oczy. Treść na niej zamieszczona sprawiła że wszystko w środku, łącznię z krwią w naczyniach krwionośnych, zagotowało się w pajęczycy. Wyrzuciła kartę na ziemię, po czym potraktowała ją podeszwą buta, jakby to ona była wszystkiemu winna. Chciała jeszcze na nią napluć; nabrała silny w usta, ale ostatecznie przełknęła ją razem z goryczą, która nadeszła wraz z przeczytaniem treści zlecania.
 — Fils de pute — rzadko przeklinała, a gdy juz to robiła, wkładała w to tyle pasji i zaangażowania, ile potrafiła. Tym razem było inaczej; jad, którym się posłużyła był ciężki i nie pasował do jej łagodnego tonu głosu, którego używała w stosunku do większości istnień. Teraz biła do niej najprawdziwsza w swojej definicji wrogość, która niejednego wprawiliby w osłupienie albo przynajmniej w zawstydzenie. — Co nie podobałoo mu się w mojej twarzy, że chce ją oszpecić? — zapytała, ale nie oczekiwała odpowiedzi; sama ją sobie udzieliła gorzkim, odrobinę histerycznym śmiechem. Nie potrafiła tego zrozumieć, gdyż - o ile lubiła uważała wszelkie szpecące znamiona na obliczach mężczyzn w postaci blizn lub innych defektów za atrakcyjne - u kobiet nie były one wskazane; po tym względem była dość szowinistyczna. Hipokryzja, tak to się fachowo nazywało.
 Znowu skonsultowała swoje spojrzenie z miejscem, gdzie stała kobieta. Musiała się uspokoić; żyłka na skroni pulsowała niebezpiecznie  i drżały jej palce, w których trzymała ciężką sakiewkę. Tyle była warta jej twarz? Prychnęła w myślach, podjudzona, ale po chwili spokorniała.  W tym celu zaczerpnęła kilka głębszych wdechów i wydechów, ale nadal nie spuszczała oczu z Nayaden; śledziła uważnie zarys jej sylwetki. Wkrótce podjęła decyzje. Odrzuciła jej woreczek z pieniędzmi. Nie chciała zaciągać u niej kredytu zaufania. To luksu na, który nie mogła sobie pozwolić.
 — Przez wzgląd na dawne czasy uczyń mi przyjemność, Nayaden, i rozpraw się z nim w moim imieniu. — Na usta krzewicielki powrócił subtelny zarys uśmiechu, który pozbawił ją mrocznej aury. Złość sukcesywnie ustępowała; przekształcała się w nieprzyjemne wspomnienie. Musiała nad nią zapanować. Tylko krok dzielili ją od nieprzyjemnego napadu szalu, który był nieprzyjemny w skutkach nie tylko dla osób z jej najbliższego otoczenia, ale równie dla niej samej; miał destrukcyjny wpływ na jej ciało. Sprawiał, że się rozlatywała, wszak dlatego zazdrościła swojej rozmówczyni spokoju, który od niej emanował.  — Gdy dostarczysz mi jego głowę, dostaniesz to czego skrycie pragniesz — rzekła; ta obietnica nie nastarczyła jej dużo wysiłku, bowiem obie mogły zaoferować sobie tylko jedno: swoją bliskość, dotyk, cieplo bijące od drugiego ciała i związane z tym wspomnienia. Świadomość, że pragnęła tego młodsza kobieta, roznieciła w pajęczycy żar. Nie zjawiła się tutaj po to, bo ktoś ją kupił. Pojawiła się tutaj, dlatego, że w jej sercu została rozpalona nadzieje. Nadzieja, że odzyska to, co niegdyś utraciła. Żałowała, że nie pojęła tego wcześniej, gdy do jej uszu doleciała znajoma barwa głosu. Uniknęłyby wówczas nie porozumień. Ale przecież powiedziała: Przynajmniej nie dziś.
 NIE DZIŚ.
 Czyli równie dobrze mogłaby to zrobić jutro, za tydzień, miesiąc, czy nawet rok.
 Dzisiaj była bezpieczna. Nie musiała, ale chciała w to wierzyć, bo wiara była tym, co jej pozostało.


Ostatnio zmieniony przez Nécrose dnia 17.04.19 21:08, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.04.19 18:39  •  Wzgórza - Page 14 Empty Re: Wzgórza
Czyżby przeczucia, które wykreowała sobie kobieta tuż przed spotkaniem się z nią, nie były aż tak bardzo nierealne jak myślała? Z zainteresowaniem patrzyła na zachowanie kobiety, wciąż nie mogąc wyjść z podziwu — którego oczywiście nie pokazywała — że dała się tak łatwo zmanipulować. Oczywiście, nie widziały się dobry kawał czasu i w sumie równie dobrze Nay mogła podchodzić do tego zbyt lekkomyślnie albo miała w tym wszystkim jakiś plan, który był tylko jej znany. Ale zważając na przeszłość, nie potrafiła przestać Necrose darzyć niezapomnianym zaufaniem. Była jedyną osobą, której była wstanie powierzyć praktycznie wszystko. I na tamten moment wiedziała to aż za dobrze.
Dlatego zlecenie, które widniało na tablicy nie interesowało ją na tyle, na ile mogło. Przynajmniej nie w taki sposób jak myśleli o tym innym. I między innymi przez to nie potrafiła wymierzyć w nią ciosu. Cudzego, ale wyrządzoną jej rękami. Względem kobiety, Krzewicielka po prostu na to nie zasługiwała. Cokolwiek by nie zrobiła, zawsze będzie darzyć ją niezapomnianym szacunkiem, o którym głośno nigdy mówić nie będzie. Poza tym — sama osobiście nie należała do osób dobrych, Była tak samo zepsuta jak cała reszta. Więc czemu miałaby wykonywać głupie zlecenie, tylko i wyłącznie dlatego, ponieważ czyjaś duma na tym ucierpiała? Jeśli tak bardzo pragnie zemsty, to niechaj osobiście weźmie się za nią, a nie wyręczać się cudzymi rękami.
Nie dziwiła ją ta frustracja, choć miło się na nią patrzyło. Uważała, że wtedy wyglądała wyjątkowo słodko na kogoś, kto się złościł. I nie ukrywała tego, że lubiła patrzeć, kiedy Necrose wyprowadzała siebie z równowagi. Mimo to nie miała jej tego za złe. Osobiście również była zła, kiedy przyszło jej to przeczytać. Początkowo nie chciała w to wszystko wierzyć. Że żyła, że ktoś chciał ją skrzywdzić. Dopiero później narodziła się frustracja, którą chciała wyładować na zleceniodawcy, by ostatecznie wpaść na pomysł odnalezienie ją właśnie tą drogą. I wynagrodzenia.
Obserwowała ją uważnie. Widziała każdy możliwy etap jej złości; począwszy od wyrzucenia i skończywszy na samym uspokojeniu. Uśmiechała się do niej delikatnie, kiedy na nowo ich spojrzenia na tą wyjątkową chwilę spotkały się. Czekała, milcząc. Nie mówiła absolutnie nic, bo odpowiedź była tylko jedna: zabić skurwiela. Więc gdy nadeszły słowa, których wewnętrznie nie mogła się już doczekać, uśmiechnęła się niebezpiecznie, zupełnie jakby właśnie oto jej chodziło. Że to właśnie był ten wspaniały plan, który sobie obmyśliła; w końcu kochała zemsty. Również marzyła, aby zemścić się na tym — jak go pięknie Necrose nazwała — sukinkocie, a w jej imieniu zrobi to z błogą przyjemnością.
Moja Najdroższa — dwa razy nie musisz powtarzać. Zrobię to dla Ciebie chociażby i zaraz. Za naszą wspólną przeszłość i nową teraźniejszość — uspokoiła ją głosem niezwykle aksamitnym, podając w jej kierunku rękę w ramach uścisku. Chciała w ten sposób uzupełnić swoją, jak i również jej obietnicę. A także pomóc jej w uspokojeniu nerwów, które przez ten krótki czas w sobie zebrała. Wiedziała, że miała tendencję do popadania w szał, dlatego chciała uniknąć czegoś tak drastycznego, tylko i wyłącznie za sprawą jakiegoś nędznego desperata.
Była spokojna. Wiedziała, że wszystko z czasem jakoś się ułoży, dlatego nie lękała się, że pójdzie coś nie tak. Jednak do tego potrzebny był odpowiedni czas. Czas, którego we dwie miałby od groma. Już nigdy więcej żadna z nich nie zazna smaku porażki i poniżenia. W końcu to był bardzo nieprzyjemny smak. Nie pozwoli, aby w tym przypadku Necrose go doświadczyła. Nie z jej ręki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.04.19 21:59  •  Wzgórza - Page 14 Empty Re: Wzgórza
 Wyczekiwała reakcji, nawet nie mrugnąwszy. Mimika jej twarzy również zastygła w grymasie, choć do oczu nie dotarł uśmiech widniejący na czerwonych ustach. Analizowała w głowie wszelkie możliwe opcje i odpowiedzi, ale doszła do jednego wniosku – człekopodobne istoty były nieobliczalne, a Nayaden nie stanowiła żadnego wyjątku potwierdzającego regułę; wpisywała się w te realia, wszak pajęczyca sama wyszkoliła ją w pewnym aspektach. Wpoiła jej obycie i zachowanie, ale uczeń dorównał mistrzowi. Znajdowały się mniej więcej na podobnym poziomie atrakcyjności i przebiegłości.
 Nie uczyniła kroku w tył, gdy Nayaden wreszcie ukazała się jej w całej okazałości, wychodząc z wcześniejszej kryjówki. Była taka, jaką ją zapamiętała. Nie zestarzała się nawet o dzień. Musiało jej się dobrze powodzić, ale niczego innego się po niej nie spodziewała.
 — Je ne peux pas te dire à quel point je suis contente de te l'entendre dire — rzekła w końcu po krótkiej chwili ciszy, gdy padło wyznanie młodszej kobiety. Przez nadmiar odczuwalnej radości zapomniała o tym, że Nayaden nie znała jej ojczystego języka, zatem obiecała samej sobie, że jej to zrekompensuje z nawiązką.
 Odwzajemniła jej gest; zaplątała w jej palce swoją dłoń, a nawet posunęła się o krok dalej. Pochyliła się nad znajomą twarzą, po czym na ułamek sekundy uchwyciła w usta dolną wargę kobiety. Nie można było nazwać tego gestu pocałunkiem, a muśnięcie umniejszyłoby jego wartość. Było czymś na pograniczu. Pełniło rolę najszczerszego wyznania, na jakie było stać krzewicielkę, a także powitania, na które wcześniej nie mogła się zdobyć.
 — Plątałaś kiedyś wianki? — zapytał nagle, takim tonem jakby od kilkunastu minut prowadziły konwersacje traktującą o pogodzie lub innych, przyziemnych aspektach przy filiżance ciepłej herbaty. Jakby wcześniejsza rozmowa w ogóle nie miała miejsca; jakby Nayaden wcale nie dostała zlecenia, w którym zleceniodawca życzył sobie, by najemnik brutalną siłą oszpecił twarzy pajęczycy.
 Necrose znowu uklękła przy wcześniej zauważonych kwiatach, tym samym obracając się do kobiety plecami. Ryzykowane zagranie? Być może, ale chciała zbadać grunt; przekonać się, ile wart jest uścisk dłoni sprzed chwili.  
 — Chcę go zrobić swojej podopiecznej, a te lis blancs są takie piękne i bardzo do niej pasują — rzekła, urywając jeden z kwiatków i źdźbło trawy, by utrwalić konstrukcje charakterystycznego nakrycia głowy. Jedyną wadą lilii była ich trwałość; szybko więdły, więc przez to towarzyszyły jej pewne obawy, czy dowiezie je na czas, ale jednak to jej zniechęciło. Mierzyła się z wieloma poważniejszymi przeciwnościami losu; na ich tle to praktycznie nic nieznacząca błahostka. — Wiesz co symbolizują? — Zerknęła kontrolnie na swoją towarzyszkę. W kąciku ust ukształtował się uśmiech.  Nie mogła podważyć jej pokojowych zamiarów; nadal tkwiła w tym samym miejscu, nie ruszyła się choćby o milimetr, a przecież dała jej sposobność do ataku. Znała jej możliwości nazbyt dobrze. Wystarczyła sekund nieuwagi, by poczuć zimny sztylet na rozgrzanej przez słońce skórze. Powoli zaczęła wierzyć w jej nieszkodliwość i w to, że tęsknota za minionymi latami wzięła nad nią górę. Najwidoczniej pajęcza sieć, którą oplotła wokół kobiety nadal była trwała, choć w tym przypadku przeobraziła się w domniemaną czerwoną nić przeznaczenia. Krzewicielka nie była pewna, czy jest gotowa na odnowienie tej emocjonalnej znajomości, ale nie miała też nic do stracenia. Życie przestało być ryzykiem, zbyt często stawiała je na szali. — Czystość, niewinność i nieskończone piękno — kontynuowała, nie oczekując odpowiedzi dawnej kompanki. Symbolika kwiatów nie była jej obca, gdyż jej matka zajmowała się florystyką. Prowadziła kwiaciarnie, w której pajęczyca pracowała na pół etatu podczas wakacji od trzynastego roku życia. Przez to przyswoiła sobie ułamek wiedzy w zakresie botaniki.
 Zgodniej z wcześniejszą zapowiedzią, poczęła pleść wianek. Dawno tego nie czyniła, ale dzięki zwinnym palcom nakrycie zaczęło nabierać odpowiednich kształtów. Stawało się tym, czym chciała, aby było. Atrakcyjną dekoracją.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.04.19 21:50  •  Wzgórza - Page 14 Empty Re: Wzgórza
Wiele zawdzięcza Necrose. To, w jaki sposób ją wychowała, a przede wszystkim pokazała, jak być prawdziwą kobietą. Nayaden z początku miała z tym poważny problem; momentami zachowywała się zbyt chłopięco, by móc zdobyć serca mężczyzn, który miała zamiar bezlitośnie wykorzystać. Najdroższa koleżanka nauczyła ją tego. W jaki sposób obchodzić się z mężczyznami, co robić, kiedy ktoś stawał się bezużyteczny. Poniekąd to jej zawdzięcza to, kim na chwilę obecną się stała. Ponieważ nie miała zamiaru zmieniać drogi, którą wspólnie sobie wydeptały. Chciała brnąć w to dalej, by nauka Krzewicielki nie poszła na marne. Przyszłościowo chciała jej pokazać, że wysiłek, który w to wszystko włożyła był słuszny. Cieszyła się, że ta przyszłość w końcu nadeszła. Bolało ją jednak, że musiała ona nadejść w tak niedorzecznych okolicznościach.
W końcu nadszedł ten moment, w którym dziewczyna mogła pokazać się swojej koleżance. Co jak co, ale Amaya również do ufnych osób nie należała. Z początku nie chciała robić nic gwałtownego, kiedy łuk został wyciągnięty w jej stronę. Z kolei później, kiedy został schowany, chciała dać ten czas, w którym Necrose przyswoi każdą możliwą informację, którą otrzymała od kobiety i będzie myśleć już bardziej racjonalnie. Ten moment nie trwał długo, dlatego też czując jej obecność przy sobie, skryte serce zabiło o wiele szybciej niż dotychczas. Było to przyjemne uczucie. Czując ten smak wraz ze smakiem ust swojej Najdroższej, nie mogła powstrzymać się od okazania szerokiego i przede wszystkim niezwykle urokliwego uśmiechu, którym bardzo łatwo mogła skraść nawet i te najbardziej lodowate serce. Zadowolenie wręcz tańczyło jej w tęczówkach, a ciche i przede wszystkim bardzo urocze westchnienie sugerowało tylko, że w zasadzie nie mogła już doczekać się tej chwili. W końcu mogła odpocząć.
I wcale, a wcale nie przeszkadzało jej to, że cały ich nastrój zmienił się o dobre 180 stopni. W zasadzie to lubiła najbardziej — nieważne jak bardzo będzie przesrane, one i tak później będą wstanie o tym zapomnieć i zająć się czymś niezwykle relaksującym. To był właśnie urok Necrose, który niesamowicie na nią działał. Dlatego wizja robienia wianków niezmiernie ją cieszyła. Nie pamiętała, kiedy ostatnio miała styczność z jakimkolwiek kwiatem; w końcu mieli zimę, więc ciężko było o podobny rarytas, nawet jeśli powodziło się jej całkiem w porządku.
Bezszelestnie podeszła do kobiety, kucając tuż przy niej, wciąż obdarowując ją aksamitnym uśmiechem. Ani na chwilę nie pomyślała o tym, aby ze swojej pochwy przy biodrze zręcznie wyciągnąć sztylet, którym mogła pokiereszować przepiękną buźkę koleżanki. Dla niej ta twarz nie miała wartości. Była bezcenna, w pozytywnym słowie tego znaczeniu. Po prostu nie potrafiła ją wycenić. A złoto wzięła tylko i wyłącznie przez wzgląd na organizację. W końcu znała Necrose — wiedziała, że tych pieniędzy i tak nie będzie chciała przyjąć. Jednak póki co miała na czym skupić swoją uwagę. Wróciła więc spojrzeniem na jej delikatne dłonie, o które z pewnością lepiej dbała niż Nayaden.  
Nieszczególnie. Ostatnio jakieś kilkaset lat temu i ewentualnie jak byłam małym szkrabem — oznajmiła z cichym śmiechem, z początku podziwiając samo piękno kwiatów, by później rzeczywiście jednego zerwać, może dwa, aby najpierw poczuć ich wspaniały zapach. Dopiero później wzięła kilka więcej, żeby śladami kobiety zacząć pleść wianek. Często zerkała jej na dłonie, bo dryg najemniczki, który posiadała do takich rzeczy nie był zbyt dobry.
Skoro tak mówisz, to z pewnością będą pasować do jej urokliwej osobowości — przytaknęła, a wnioskowała to po kwiatach, które kobieta dla niej wybrała. I może nie znała się na nich zbyt dobrze, to potrafiła docenić piękno natury, a te kwiaty emanowały aurą delikatności i niezwykłego uroku osobistego. Były po prostu niesamowite, niewinne wręcz. Z pewnością osoba, dla której Necrose chciała przygotować wianek, oddawała charakter tego kwiatu.
Nie mam zielonego pojęcia — parsknęła cichym śmiechem, w net oddając swoją pozytywną stronę charakteru, którą posiadała od samego początku istnienia na tej ziemi. Nie ukrywała się z nim. Wtedy, kiedy mogła sobie na to pozwolić, lubiła być wesoła i pełna energii. Czerpiąc z życia pełnymi garściami i podziwiając piękno natury, zachwycając się z każdej możliwej pierdoły, którą napotka. Zarażając uśmiechem pełen sympatii, dobrym humorem i śmiechem. Czasem żałowała, że tak niewiele okazji miała do tego, aby być w pełni sobą.
Czystość i niewinność... Niesamowite. Twoja podopieczna musi być niezwykle delikatnym stworzeniem. Dobrze opiekuj się nią. Niech tutejszy świat nie pochłonie kogoś o tak cudownym charakterze. W końcu tak niewiele osób zostało o tak złotej osobowości... — westchnęła cicho, poniekąd wracając do czasów, gdzie sama była pełna nadziei i ciągle pozytywnie nastawiona do życia. Teraz, kiedy los trochę dał jej po tyłku, nie potrafiła patrzeć na świat tymi samymi oczami co kiedyś. Zawsze w ustach pozostanie smak goryczy, którego nie będzie potrafiła się pozbyć — Możesz mi coś więcej na ich temat opowiedzieć. Na temat kwiatów — bardzo chętnie posłucham o nich. Lubię jak to robisz — mruknęła, aż za bardzo zapatrzywszy się na sylwetkę kobiety. Była tak blisko, że aż do tej pory nie była wstanie uwierzyć, że to prawda. Po prostu miała ją na wyciągnięcie ręki — Jestem ciekawa tego, jaki kwiatek do mnie pasuje. Jest taki? — zapytała się, z jawną ciekawością w oczach, wracając również do dekoracji, w której chciała jej pomóc. Nigdy nie zastanawiała się nad tym, jaki kwiat charakteryzował jej osobowość. Nigdy również nie miała swojego ulubionego kwiatu, który sprawiłby uśmiech na jej twarzy, gdyby ktoś chciał zrobić jej nagłą niespodziankę.
Zagryzła wargę.
Kątem oka widziała, że jej wianek nie był wstanie być tak samo piękny jak wianek towarzyszki. Mimo to nie poddawała się i dalej starała się pomóc kobiecie, wplątując kwiatka w kwiatek na przemian z trawą, która unosiła się przecudownym zapachem. Zmarszczyła delikatnie nos, kiedy po raz kolejny coś jej nie wyszło, ale niewinny grymas na twarzy szybko przeobraził się w pozytywny uśmiech. Wiedziała w końcu, że prędzej czy później zacznie jej wychodzić tak jakby tego chciała. W końcu to nie musi być takie trudne.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.04.19 0:54  •  Wzgórza - Page 14 Empty Re: Wzgórza
 Niegdyś rozmowa z Nayaden była o wiele prostsza. Wiedziała o niej praktycznie wszystko, zatem była w stanie przywidzieć jej kolejny menewr. Ten dar został stratowany przez upływ czasu. Zmieniło się wszystko, nawet jej smak. Był dojrzalszy, naznaczony doświadczeniem. Chciała sięgnąć do jej włosów, by poczochrać je jak za dawnych lat, ale obawiała się, że przez to może stracić palce, więc zrezygnowała z tej pokusy. Wróciła do wcześniejszego zajęcia.
 — Niewykluczone. — Zamyśliła się na chwilę, choć dłonie nadal pracowały, powtarzały wcześniej wykonywany mechanizm, zapamiętaną sekwencje ruchów, jak dobrze naoliwiona, pracująca na najwyższych obrotach maszyna. Jej właścicielka, choć kontrolowała poczynania swoich dłoni, przeszukiwała także w umyśle nazwy kwiatu, który najbardziej charakteryzował młodszą koleżankę, ale żaden konkretny egzemplarz nie przyszedł jej do głowy. Kapitulacja oznaczała rozczarowania, ale nie dała tego po sobie poznać. Uśmiech na ustach posłużył jako dowód. — Szczerze? Nie wiem — wyznała po chwili. — Wiesz co to znaczy, prawda?
 Zbliżyła się ku swojej rozmówczyni, znowu ograniczając jej przestrzeń osobistą, lecz nie był to zaplanowany zamach. Jej myśli uciekały - jedna po drugiej. Pozwoliła sobie na lekkomyślność. Ciało reagowała za nią. Odgarnęła ze znanej jej twarzy nieposłuszne kosmyki i zaczesała je za ucho. Jej oddech otulił ucho Nayaden, gdy nieznacznie się pochyliła.
 — Jesteś jedyna w swoim rodzaju — wyszeptała cichutko, jakby jej słowa była zaledwie lekkim, wiosennym wiatrem, który ocierał się nieśmiało o odsłonięte skrawki skóry. Tym razem również nie wzięła odpowiedzialności za swoje słowa. Odsunęła się po chwili i zajęła się nadal niedokończonym wiankiem
 Przyjrzała mu się krytycznie. Nie zasługiwał na słowa uznania. Jego doskonałość była wątpliwa, wręcz trefna, więc Necrose musiał podjąć odpowiednie kroki, by uczynić go piękniejszym. Zerknęła na swoją lewą rękę i w końcu podjęła wcześniej odwlekaną decyzje. Zdjęła rękawiczkę, by zwiększyć efektywność pswoj. Nayaden mogła pokazać co kryło się pod materiałem, choć zwykle towarzyszył jej przy tym opór. Okaleczona skóra nie prezentowała się dobrze; była pokryta szkaradnymi bliznami, które miały pozostać na swoim miejscu na zawsze, a przynajmniej do momentu aż pajęczyca nie umrze - wtedy ulegnie procesowi rozkładu i pozostaną po niej same kości, ale nie wybiegała myślami tak daleko w przyszłość.
 River. Nieoszlifowany diament, a przynajmniej tak lubiła o niej myśleć, lecz nie miała pewności, czy dziewczyna sprosta jej oczekiwaniom.
 — Moja podpieczona jest zaledwie pisklęciem, które dopiero co wyjrzało z gniazda — rzekła; na wargach ukształtował się zarys subtelnego uśmiechu, gdy przed oczyma ukazała jej się znajoma twarz. Owieczka. — Była kiedyś bajka o brzydkim kaczątku. Pewnie jej nie pamiętasz. Jesteś za młoda, ale kaczątko nazwane brzydkim, wkrótce przeobraziło się w łabędzia, przez co stał się o stokroć piękniejsze od szydzących z niego kaczek. — Zaplątała kolejny kwiat w swoją kompozycję, zanim wyjawiła swojej rozmówczyni puentę przytoczonej bajki. — Życzyłabym sobie, żeby moja podopieczna przeobraziła się właśnie w kogoś takiego, choć obecnie jest zaledwie pąkiem kwiatu, który nie dojrzał, by zademonstrować światu swoje piękno.
 Kwiaty. Wszędzie kwiaty. Lubiła kwiaty, choć, będąc nastolatką, nie rozumiała, dlaczego musi pracować w kwiaciarni matki, kiedy inni rówieśnicy korzystali pełną piersią z wakacji. Oczywiście przebywała tam z własnej nieprzymuszonej woli, ale tak czy owak wówczas żałowała utraconego czasu, a teraz - paradoksalnie - chciałby wrócić w te miejsce, ułożyć bukiet do wazonu i wystawić go na wystawę.
 Zerknęła kątem oka na swoją towarzyszkę. Skupienie na jej twarzy sprawiło, że poczuła ukucie w klatce piersiowej. Znała tą minę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.05.19 18:49  •  Wzgórza - Page 14 Empty Re: Wzgórza
Nayaden czuła się trochę swobodniej przy kobiecie, choć tak samo jak ona, nie miała odwagi zrobić coś wbrew jej woli. Niegdyś nie miałaby z tym aż takiego problemu, jednak teraz... Zbyt dużo czasu minęło, by normalnie powrócić do tego, co między nimi było. Obie z pewnością wiedziały, że jeżeli chcą odbudować łączącą je więź, będą musiały poświęcić na to trochę swojego czasu. Amaya była skłonna do takiego poświęcenia. Jednakże nie miała tej pewności co do kobiety, która choć sprawiała wrażenie chętnej, to w każdym momencie ta chęć może zostać przełamana przez oszustwo, którym tak bardzo lubiła się posługiwać.
Ale to ona powinna mniej ufać Tobie.
To Ty mogłaś zniszczyć jej śliczną buzię.
Tą lśniącą, zadbaną.
Po prostu przepiękną...

Z zamyślenia wyrwała ją nagła bliskość kobiety, przez którą Nayaden na ułamek sekundy zamarła. Nie do końca spodziewała się takiego gestu z jej strony, ale było w tym coś słodkiego. Spojrzała na nią kątem oka, rozluźniając każdy możliwy napięty mięsień, dając się jej wykazać tym jakże czułym gestem. W zamian prychnęła pod nosem cichym, ale ładnym śmiechem, rozpromieniając tym samym ciekawskie spojrzenie, które gdzieś tam podskakiwało w oczach. Chęć dowiedzenia się o tym, który kwiat mógłby do niej pasować, narastała tym bardziej, kiedy koleżanka poinformowała ją o tym, że możliwe, iż takiego kwiatka może nie być. Albo jak to ładnie nazwała jest jedyna w swoim rodzaju. W głębi serca wiedziała o tym. Nie uważała siebie za kogoś zwykłego, nie była przeciętnym Kowalskim. Nie mogła więc zaprzeczyć jej słowom, nawet tego nie chciała. Czasami jej pewność siebie potrafiła wytrącić kogoś z równowagi, ale możliwe, że Necrose tak łatwo nie da się jej. Chociażby dlatego, że tym razem kobieta nie chciała odwzajemnić jej czynu. Dla Nay było to zbyt dużo. Za dużo emocji na raz, z którymi mogła sobie nie poradzić, a osobiście wolała tego uniknąć jak ognia.  
Dziękuję, Kochana. Wiem to dobrze. Obie jesteśmy wyjątkowe i każda na swój sposób. Więc uważam, że na nas dwie czekają i te wyjątkowe kwiaty, które odzwierciedlają nasze dusze — dodała, a pod koniec zniżyła nieco ton głosu do aksamitnego szeptu, który zaakcentowała ładnym uśmiechem na twarzy — Chociaż znając Ciebie, to już pewnie odnalazłaś ten kwiat — rzuciła jeszcze, wierząc w to bardzo mocno. Ktoś o tak potężnej wiedzy na ich temat nie mógł nie wiedzieć, który kwiatek najbardziej odzwierciedla jej osobowość.
Pośród uśmiechów, którymi częstowała swoją towarzyszkę, dało się zauważyć chwilową ekspresję na twarzy, która była spowodowana delikatnym zdziwieniem, widząc oparzenie na dłoni znajomej. Najmniej z tego wszystkiego spodziewała się, że kiedykolwiek ujrzy takie oparzenie na ciele Necrose. Wiedziała jak bardzo szanowała swoje ciało i jak bardzo brzydziła się jakichkolwiek ran na płci pięknej. Obawiała się w sumie, że jeśli kiedykolwiek Trzewicielka zobaczy jej plecy, będzie patrzeć na nią z obrzydzeniem. Jawna niechęcią, którą będzie ją niszczyła. Tymczasem ona sama nosiła na sobie piętno przeszłości. Piętno, które z pewnością bolało ją tak samo co Nayaden przekleństwo. Nic jednak na ten temat nie powiedziała. Słowem nawet nie skomlała, bo miała świadomość tego, że to będzie drażliwy temat jak na ich pierwsze spotkanie.
Ah tak. To z pewnością wyrośnie na przepięknego łabędzia. Jeżeli Ty w to wierzysz, to ja także — uśmiechnęła się do niej szeroko, jednak ten uśmiech szybko został zdjęty — Chciałabym ją kiedyś poznać — dodała szybko, aby w ten sposób zamaskować chwilowe niezadowolenie, które wpłynęło na lico kobiety. Ciężko powiedzieć, czy to było spowodowane tym, że wianek najemniczki wyglądał tragicznie i łatwo było można zauważyć, że absolutnie nie miała ręki do rzeczy pięknych czy raczej przez tą bliznę, którą ujrzała na dłoni kobiety. I może to było dawno, ale martwiła się tym, że ktoś wyrządził jej tak okrutną krzywdę. Że ktoś naprawdę CHCIAŁ ją skrzywdzić. A najgorsze w tym wszystkim było to, że naprawdę udało mu się osiągnąć ten cel.
Nie mogła dłużej wytrzymać. Ścisnęła nieudany wianek w dłoni, cisnąc go z impetem przed siebie, a w jej krwawych tęczówkach tańczyła przeokropna złość, wymieszana z bólem i niezrozumieniem. Uniosła ostre spojrzenie na towarzyszkę, spoglądając jej w ten śliczny odcień oczu. Wzięła głęboki wdech, szybciutko biorąc się za wyjaśnianie tymczasowego niezadowolenia kobiety.
Przepraszam Cię bardzo, ale kto Ci to kurwa zrobił? — syknęła nagle, mocno łapiąc ją za nadgarstek, aby z równie mocną siłą szarpnąć ją za lewą dłoń i unieść bardziej ku górze, by kobieta wyraźnie widziała, o co Nayaden dokładniej chodzi. Była zła. Nie... Złość to za mało powiedziane — była wściekła z myślą, że ktoś koleżance zrobił takie okropieństwo. A jej przy niej nie było. I nie mogła obronić ją przed tym złem. Coraz bardziej zaczynała żałować tego, że odłączyły się od siebie. Tak bardzo żałowała tego, że nie mogła przy tym być.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.05.19 0:26  •  Wzgórza - Page 14 Empty Re: Wzgórza
 W akompaniamencie cichego cii w swojej lichej konstrukcji podobnego w brzmieniu do szelestu liści spowodowanego przez wiatr, przyłożyła palec do ust, na których ukształtował się uśmiech dosięgający również oczu. Już dawno wybaczyła swojemu oprawcy, a raczej odpłaciła mu się pięknym za nadobne, gdyż miała niewysłowioną przyjemność wymierzyć mu sprawiedliwość własnymi rękoma. Zatem, choć pojmowała wzburzenie swojej dawnej towarzyszki, nie podzielała go. Ponadto krzyki i przekleństwa, którymi została uraczona, podrażniły wrażliwy narząd słuchu podarowany w genach podczas mutacji. Czując, jak nań palce zaciskają się na nadgarstku uszkodzonej dłoni, wyszperała się z jej uścisku. Nie przepadała za dotykiem w uszkodzonych regionach i przewidywała tylko dwa wyjątki od tej reguły; Nayaden się do nich nie zaliczała. Pomimo iż jej intencje wydawały się nieskalane niczym łzy niewinnych, nadal nie obdarzyła ją całkowitym zaufaniem. Zakryła ramię rękawem.
 — Ten, kto to zrobił, już dawno za to zapłacił — zapewniła, spoglądając swojej rozmówczyni prosto w poły zatroskane, w poły rozłoszczone spojrzenie, które sprawiały, że do ciała pajęczycy przeniknęło przyjemne ciepło. Troska była rzadko spotykanym zjawiskiem, więc Necrose zapomniała co to za uczucie. Jednocześnie wiedziała, że nie mogła pozwolić dziewczynie na przekroczeniu pewnych granicy. Przede wszystkim nie lubiła wracać myślami wstecz, do tamtych chwili. Chociaż rozprawiła się z tym demonem wyposażonym w skrzydła, który na ułamek sekundy odebrał jej chęci do życia, nie rozstała się z towarzyszącą jej na każdym krokiem nienawiścią. Moment, w którym strąciła mu głowę z karku, wyryła się w pamięci, jak szkaradne blizny na ręce. Czasami, gdy budziła się w środku nocy uchwycona w paraliż senny, słyszała brzęczący w uszach krzyk jedynego świadka tego zdarzenia. Dźwięk ten był przeszywający, sprawiał, że za pośrednictwem dreszczy chłód przenikał przez skórę. Pamiętał też przerażenie na obliczu właściciela tego dźwięku. Mały anioł. Nie mógł mieć więcej niż siedem lat. Schował się pod łóżkiem, gdy odchodziła, ale wpierw wykorzystała jego niewinność, dzięki czemu osiągnęła swój cel. Wychodząc, zapewniła go, że kiedyś z pewnością spotkają się ponownie, ale wtedy jedno z nich podzieli los skrzydlatego, którego głowę ukazała Akeli podczas swojej pierwszej wizyty na Górze Shi. Nie pamiętała już jego twarzy, ale pamiętała wrzask, który nadszedł po tym, jak z tętnicy mężczyzny trysnęła krew. Wrzask, który pobudzał do życia jej wewnętrzne, zgromadzone na przestrzeni wielu lat lęki. Wrzask, który przypominał o zawartej obietnicy, bo, odchodząc, widziała te spojrzenie. Jego oczy przypominały jej oczy - były przepełnione rządzą zemsty. Wrzask, z którego czerpała niezaprzeczalną siłą, dzięki której była w stanie opuścić łóżko po ciężkiej, nieprzespanej nocy i nadal snuć marzenia o zbawieniu. — Moja droga, wiesz przecież, że zwykle spłacam swoje długi z nawiązką i tutaj nie uczyniłam żadnego wyjątku, zatem nie zaprzątaj sobie tym głowy. Pamiętaj, co mi obiecałaś.
 Sięgnęła dłonią do jej włosów i zaczepiła żylaste palce w jej kosmyki. Przeczesała jej zgrabnym ruchem nadgarstka, a uśmiech tkwiący na jej ustach nabrał innego odcieniu. Ktoś, kiedyś rzekł, że mogłaby nim odganiać deszczowe chmury z firmamentu, ale nie wierzyła pochlebstwom. Wierzyła natomiast, że posiadła wystarczającą motywacje, by stawić czoło wszystkim przeciwność losu, upadać i znowu się podnosić. Po prostu żyć.
 Spojrzała na trzymany w dłoni wianek. Nie był dziełem sztuki, ale nadawał się do nakrycia głowy pisklęcia.
 — Laila – Wymówiła wyraźnie imię swojego wierzchowca, po czym powstała z miejsca. Halla zareagował niemal od razu. Przełykając trawę, podszedł ku swojej właścicielce. Jej srebrna sierść błyszczała refleksami w słońcu. — „Czarna melancholia” nie jest ci obca, nieprawdaż? — Pajęczyca skonfrontowała dłoń z masywnym łbem swojego wierzchowca, jednocześnie zerkając na swoją rozmówczynię. Stworzenie schyliło się nieco, uniemożliwiając kobiecie usadowienie się na swoim grzbiecie, na którym spoczywało prowizoryczne siodło. — Nie wiem, ile zwykle zajmuje ci dotrzymanie danego słowa, ale trzy dni powinny wystarczać. Będę tam na ciebie czekać.
 Jedna jedyna szansa, by najemnicza udowodniła jej swoją lojalność.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Wzgórza - Page 14 Empty Re: Wzgórza
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 14 z 16 Previous  1 ... 8 ... 13, 14, 15, 16  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach