Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Podduszanie nie było przyjemnie, nie śmiał jednak narzekać. Doskonale rozumiał, jak dzieciak jest przerażony. Jego spięte ciało, nerwowe zaciskanie rąk na szyi bruneta. Niedelikatne postępowanie wynikające z nieświadomych odruchów, pobudzanych strachem. Anioł przyjmował na siebie wszystko, cierpliwie czekając, aż młodzieniec zaaklimatyzuje się do nowej sytuacji.
Zerknął kątem oka na odrodzonego, ale nie dostrzegł nic więcej poza kawałkiem jego policzka i rozwianymi włosami. Ułożył go sobie lepiej na biodrze - zgoła delikatnie - zanim ostrożnie palcami zaczął przeczesywać ciemne kosmyki. Wierzył, że przemęczony chłopiec oddał umysł w objęcia Morfeusza. Należy się mu odpoczynek. Zatem anioł nie spodziewał się nagłego podrapania po karku. Dziwny dreszcz przeszedł mu wzdłuż kręgosłupa, jakby to nie byle dzieciak go dotykał, ale potwór, który wcześniej sprowadził ciemność na Babel. Jahleel nie zdawał sobie sprawy, że te dwie postacie są tożsame. Przesunął dłoń z głowy na plecy odrodzonego, słuchając cichych słów.
- Bardzo mi miło cię poznać, Hitoashi. - To nie brzmiało jak anielskie imię. Musi to być jeden ze świeżych aniołów. Ludzka dusza umieszczona w nadludzkim ciele. Miejscami iście wybuchowa mieszanka. Gdzie jego nauczyciel? Czemu pozwala się odrodzonemu szwędać bez opieki po Babelu? Cóż za jawne niedopatrzenie.
- Nazywam się Jahleel. - Przedstawił się sam, zanim wypuścił cicho powietrze z ust. Przyszedł. Jak uroczo, szkoda, że mało precyzyjnie.
- Chcesz mi opowiedzieć co robiłeś, zanim tu przyszedłeś? - Zagadnął, zamierzając kontynuować swoje małe śledztwo. Bez żadnej presji, w formie luźnej rozmowy z młodzieńcem. Nie dane jednak było jej dokończyć. Gdy tylko wyszli z półmroku podziemi w jasność korytarza, zaatakowały obu liczne głosy. Męskie, żeńskie, przeplatające się ze sobą i przytłaczające. Odchrząknął, subtelnie dając znać, by zapadła cisza. Nie zamierza ich przekrzykiwać. Odczekał, aż uspokoją się na tyle, by mógł przemówić.
- Na dole jest już bezpiecznie. Cokolwiek wywołało ową dziwną anomalię, musiało opuścić jeśli nie tę część katedry to budynek całkowicie. - Spojrzał w stronę członka zastępu, który uprzednio odciął korytarz swą barierą. - Prosiłbym cię o sprawdzenie podziemi. Jeśli przeciwnik wciąż się tam znajduje, może być osłabiony po używaniu swych mocy. Weź ze sobą jeszcze dwóch żołnierzy i nie opuśćcie żadnego pomieszczenia. Musimy mieć pewność, że zagrożenie odeszło. - Zwrócił się następnie do kobiety, wyciągającej dłonie po Hitoashiego. - Nie trzeba. Zaopiekuję się tym młodzieńcem. Przygotuj nam proszę ciepłej strawy. Nic ciężkiego. Ciebie zaś - skierował swoje spojrzenie na inną z anielic - prosiłbym, abyś przyniosła świeże szaty i wykaz nauczycieli odrodzonych aniołów. Proszę dostarczyć to do pomieszczeń sypialnianych. - Wbicie paznokci w kark, drżące ciało i spazmatyczny oddech były dostatecznymi powodami, aby Jahleel podjął decyzję w ułamku sekundy. Dzieciak jest zbyt przerażony, by oddawać go teraz obcemu. Zyskał nić porozumienia ze zwierzchnością, odrobinę zaufania, na której budował teraz całe swoje poczucie bezpieczeństwa w otoczeniu nieznanego. W tej dziwnej sytuacji, w którą został wrzucony przez niekompetencję obecnego nauczyciela. Okrucieństwem byłoby w zaistniałych okolicznościach oddawać go komuś zupełnie obcemu.
- To wszystko. Proszę się rozejść i wracać do swoich obowiązków. Nie ma już powodu do strachu. - Uśmiechnął się jeszcze lekko do zebranych przed nim aniołów, aby dodać im otuchy. Odczekał, czy nie ma dodatkowych pytań, zanim odszedł w stronę bocznego skrzydła. Na powrót okrążyła ich cisza przerywana tylko, kiedy mijane anioły i anielice witały się ze zwierzchnością. Na koniec skrzypnęły otwierane drzwi, a anioły otoczył przyjemny, łagodny zapach lawendy.
Pomieszczenie sypialniane nie było duże. Pod oknem stał stolik z bukietem kwiatów, pod ścianą skromne łóżko. Szafeczka, krzesło, kubek i dzbanek z wodą dopełniały całości. Naczynia ustawiono ładnie na tacce, zaś szyby przysłonięto ciemnymi zasłonami, aby światło nie przeszkadzało odpoczywającemu posłańcowi.
Mężczyzna wolno kucnął, sadzając Hitoashiego na krawędzi łóżka.
- Jak przyniosą odzienie, przebiorę cię, dobrze? Chcesz się jeszcze napić? - Może i był już czysty, ale niewątpliwie szata młodzieńca została porwana i poniszczona. Jahleel odda ją potem do naprawy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Hitoashi nie chciał mówić nic więcej. Wiedział, że prędzej czy później ktoś się po niego zgłosi. Wolałby jednak aby ta chwila została odłożona w czasie jak najdalej się dało. Wszak dla niego to niemalże jak wyrok. Przyjdą, podyskutują i znów zabiorą. Albo co gorsza, posadzą gdzieś i zostawią aby nie przeszkadzał. Nie w tym stanie. Nie chciał być zostawiony nigdzie i z nikim obcym w tym momencie. Nie kiedy nareszcie pozwolił się komuś uspokoić. Kolejna zmiana będzie cięższa od poprzedniej, zaś koszmar rozpocznie się na nowo.
Jahleel. Spróbował zapamiętać to imię. Obawiał się, że tak nadwyrężony umysł nie będzie chciał współpracować i po chwili nie będzie miał pojęcia kogo wołać o pomoc. Tym bardziej, jeśli anioł postanowi wrócić do swoich codziennych obowiązków. Stało się jednak coś nieoczekiwanego. Jahleel nie został ani usunięty na bok, ani też odesłany do swoich zajęć. To on wydawał innym polecenia. Anioły zastępu, służki. Wszyscy go słuchali, witali, pozdrawiali. Nie było trudno przy tylu powtórzeniach zapamiętać jego imię. Hito znał to uczucie. Zamajaczyło mu na ułamek sekundy ściskając odrobinę w dołku. Najwyższy kapłan schodząc ze świątyni, krocząc pośród ubogiego tłumu również jest tak traktowany. Niczym celebryta na wybiegu. Piękna szata, nienaganny wygląd, specyficzny zapach. Spróbował przywołać do siebie więcej szczegółów. Niestety ciężko było sobie wyobrazić coś więcej, kiedy z zewnątrz otrzymuje się tak całkowicie sprzeczne informacje. Kolidowały z jego wspomnieniami, burząc ich pierwotny, boski obraz. Jahleel nie wyróżniał się dlań niczym szczególnym. Zresztą ciężko aby czymkolwiek go fascynował poza świeżym zapachem w sytuacji gdy jest się niewidomym kaleką. Nie pomagało również odzienie anioła. Dziwna szata, równo przylegająca do jego ciała, miękki i gruby, acz gładki materiał... Gdzie są rękawy od kimona? Gdzie zdobienia? Plecionki i sznurki? A włosy? Może ma chociaż czapkę? W momencie, kiedy głosy ucichły na tyle, aby chłopak mógł się nieco bardziej uspokoić, ośmielił się na ten jeden gest - sprawdzenie czubka głowy anioła. Nie byłoby problemu gdyby był w stanie nań po prostu spojrzeć. Głowa, a raczej fryzura mówiła niemal wszystko na temat statusu i doświadczenia drugiej osoby. Przynajmniej tak było w jego świątyni... powinien się cieszyć, że od wpajanej mu przez lata wiedzy nie wyłysiał tak jak inni? Na pewno tak. Nie lubił czapek. Spadałyby mu z głowy przy każdym wejściu na drzewo. Wracając jednak... jak wiele pardonów wykonał do tej pory? Czy inni będą źli widząc go w towarzystwie jakiegoś ważnego anioła? Rozluźniając się odrobinę, przestał tak boleśnie wbijać mu paznokcie w kark i w pełni napięcia, oczekiwaniu na wynik dotykowej analizy, przesunął dłoń z jego potylicy na sam czubek.
- ... - Włosy były krótkie, gęste i zdrowe. Ani śladu typowego dla kapłanów ze świątyni kucyka, łysego zakola, czy nawet głupiej korony. Cofnął rękę porażony wynikiem. To jest najzwyklejszy anioł. Może skryba? To by tłumaczyło tak oszczędną szatę. Długie rękawy zapewne przeszkadzają przy przepisywaniu ksiąg i zwojów.
Ostatnie ciężkie myśli w głowie Hitoashiego zostały rozproszone poprzez szczęk otwieranych drzwi. Wychodzą na zewnątrz? Zapach lawendy uderzył w jego nozdrza, ale nie potrafił określić gdzie dokładnie się znajdują. Przynajmniej póki Jahleel nie usadził go na miękkim materacu. Zatem to kolejny pokój. Pomieszczenia sypialniane? Chyba nie zarejestrował tej części rozmowy, w której omawiano kierunek w jakim zmierzają. Niewiele wiedział o Babelu. Prawdę mówiąc nigdy tutaj nie przychodził. Niestabilne jednostki takie jak on, były w pewien sposób izolowane od miejsc takich jak to. Przynajmniej przez pewien czas, do chwili opanowania swoich umiejętności. Niby za wcześnie dla chłopaka na jakiekolwiek większe integracje, a jednak nie potrafił usiedzieć sam se sobą dłuższy moment, o medytacjach nie wspominając. Znalazłszy się blisko góry uciekł w kierunku, w którym miał nadzieję nikt nie będzie go szukać - na Babel.
- Nie - Wyrwało mu się z ust, kiedy zwierzchność odsunęła się od niego bardziej aniżeli była do tej pory. Oashi nie chciał się puścić jego szyi, zaciskając palce na odstającym kołnierzyku niczym kocie, które nie chce się odczepić od karmiącej matki. Ta pusta przestrzeń jaka powstała na krótko miedzy ich ciałami strasznie mu doskwierała. Zrobiło się zimno. Pokręcił gwałtownie głową, uderzając anioła włosami w twarz. Mimo, że nie mówił zbyt wiele to rozumiał całkiem sporo. Język Jahleela różnił się nieco od tego, którego on sam używał na co dzień. Na szczęście nie stosował w jego kierunku zbyt skomplikowanych zwrotów. Zatem żaden cień niejasności nie padał na sens odbieranych przez chłopaka wypowiedzi. Uniósł powoli głowę, przestając na krótki moment dramatyzować. A więc to nie była szata? Tylko piżama? Nie chciał nosić nic tak sztywnego jak ten anioł. Kimono było dla niego ważne. Pokręcił znowu głową, jeszcze mocniej niż uprzednio... tylko czy miał jakiekolwiek prawo do grymaszenia? Nie miał. Pokręcił wiec niechętnie w drugą stronę, czując jak błędnik wraz z bólem głowy, gwałtownie przerysowały wnętrze jego czaszki. Zachwiał się nieco zataczając w tył. Nie zemdlał. Ale było to wystarczająco nieprzyjemne aby wywołać delikatne mdłości i grymas cierpienia na jego bladej twarzy. Zakrył usta dłonią, pochylając się i koniec końców puszczając Jahleela. Ma zwierzchność szczęście, że Hitoashi dawno niczego nie jadł. Poza obsmarkaniem mu marynarki, zapewne zaliczyłby również zwymiotowanie na jego buty.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie spodziewał się dotknięcia czubka głowy. Co prawda brunet ucieszył się, kiedy Hito przestał wbijać mu paznokcie w kark (zaczynało to bowiem sprawiać spory ból), ale przeczesanie włosów nie było oczekiwanym ciągiem dalszym. Nie wiedział, co powinien odpowiedzieć na ten gest, zatem tylko sam pogładził młodzieńca po potylicy. W pewien sposób uspokajająco. Starał się przynajmniej, by ten gest nie był zbyt nerwowy i nie zdradzał jego zmieszania.
Nie to jednak stanowiło największy problem. Gorzej, że odrodzony przylgnął do Jahleela jakby od tego zależało jego życie. Nie dało się go pozbyć i serce się krajało przy każdej agresywniejszej próbie odsunięcia chłopaka. Anioł nie miał sumienia go odpychać, zatem usiadł obok, przytulając lekko Hitoashiego.
Widząc to gwałtowne kręcenie głową, uniósł rękę, obejmując młodzieńca pewniej. Kładąc dłoń na jego policzku i szczęce, przytrzymując, coby się nie nadwyrężał.
- Shhh... Spokojnie.
Hitoashi zdawał się być niesamowicie zestresowany. Spięty, reagujący albo bardzo słabo na to, co się z nim robiło, albo wręcz przesadnie ekspresyjnie. Czy to objawy traumy? Brunet niezbyt potrafił powiedzieć. Miał nadzieję, że nie. Rany psychiczne znacznie ciężej wyleczyć. Te niewidoczne skazy na umyśle, które potem prześladują człowieka do końca życia. Wolałby ich oszczędzić temu przerażonemu dziecku.
Na szczęście dla odrodzonego, anielice przyszły niedługo. Chociaż, może to pogorszyło? Dodatkowe towarzystwo nie było mile widziane. Przyciszone głosy, stukot bucików, nowe zapachy, przepływ powietrza. Anioł wciąż tulił do siebie odrodzonego, rozmawiając z przybyłymi kobietami. Wymienił z nimi krótkie, dość konkretne polecenia i informacje. Pary zdań oraz wskazówek, przewijających się między krokami. "Oto potrawka - postaw ją na stole", "tu jest świeża szata - daj mi ją na łóżko", "zaparzyłam jeszcze ziół - dziękuję, przydadzą się". Po tym drzwi cicho skrzypnęły, zaś Jahleel nieprzerwanie gładził odrodzonego opuszkami palców po policzku. Dopiero, gdy wszystko się uspokoiło i otoczył ich kokon ciszy oraz spokoju, brunet delikatnie odsunął dłoń.
- Nie bój się. Przebiorę cię i nakarmię, a potem napijesz się ziół. Pomogą ci zasnąć. Są bardzo dobre, posłodzone miodem - mówił łagodnie i miękko, czekając na ewentualne protesty. Ale jak Hito sam przed sobą przyznał, nie ma wyboru. Wkrótce ciepłe dłonie zsunęły z niego podarte ubranie, zastępując je prostą szatą z jasnego oraz miękkiego materiału. Nic strojnego, ot, wygodna piżama. Hito mógł poczuć, jak chwilę po tym sprawne palce rozplątują wstążkę z jego kucyka. Szczotka z miękkiego włosia zaczęła przeczesywać ciemne kosmyki, rozplątując łagodnie wszelkie kołtunki. Na koniec odrodzony został wzięty na kolana. Posadzony początkowo bokiem, by mógł oprzeć się o pierś Jahleela i cały czas czuć jego obecność. Jeśli zechce odwrócić się przodem albo tyłek, anioł mu tego nie zabroni.
Dzieciak był teraz czysty, przebrany i uczesany. Niemalże wzorowy anioł, gdyby nie zaciągnięte mgłą oczy oraz problem z zapanowaniem nad sobą.
- I jak? Od razu lepiej, prawda? - Zagadnął wesoło, przytulając odrodzonego. - Zjemy teraz? Lubisz ryby? Mamy ryż, warzywka oraz kawałek ryby. Nie musisz jeść mięsa, jeśli nie chcesz - pogładził go znów po głowie, czekając na reakcję. Jeśli woli weganizm, Jahleel poda mu same warzywa. Ale więcej by nabrał sił, jakby jednak skusił się na rybę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Ciężko było zachować spokój kiedy tyle osób zaczynało się kręcić wokół nich. Mimo uspokajających gestów, pochylił się mocno w przód i ukrył swoją twarz w rękawach, unikając urojonych spojrzeń służących. Nie mógł ich zobaczyć ale pewien był, że zwracają uwagę właśnie na niego. W końcu to on był powodem, przez który dołożono im pracy. Czy ten krótkowłosy anioł sam nie potrzebował wyjść? Hitoashiemu zrobiło się niedobrze. Długo siedział nieruchomo nasłuchując kolejnych słów i kroków. Chciał zajmować swoją osobą możliwie jak najmniej miejsca. Stać się na tyle kompaktowy, by sam anioł uznał, że może go zabrać ze sobą wszędzie. Jak długopis, albo raczej breloczek przyczepiony na stałe do swojego właściciela. Nieco przygarbiony. Ze spuszczoną głową. Kompletnie odcięty od tego co się działo wokół. Niczym kurczak w skorupce. Niestety jedynie w jego własnej głowie.
Starszy anioł doskonale odczytywał panikę jaka rosła w nim wraz z nowymi dźwiękami. Cierpliwie czekał i wydawał z siebie na tyle krótkie i rzeczowe komendy, aby te chwilowe wizyty nie przeciągały się nadto. Dopiero w momencie gdy wszystko już było przyniesione, zaś cisza wypełniła pokój, ponownie zwrócił się do Hito.
Chłopak nie wiedział dlaczego, jednak na dźwięk słów skierowanych w jego stronę, uszy i policzki go zapiekły. Z jakiegoś powodu poczuł się strasznie zawstydzony. Nie wiedział co ma robić i czy w ogóle powinien coś robić. Szata do spania była dość prosta, jednak on nie chcąc stać kompletnie bezczynnie niezdarnie wyciągał dłonie, jedynie wszystko komplikując. To nie było kimono, ani hakama. Bez wizualizacji nie był w stanie zorientować się w tym, jak dokładnie powinno ono leżeć na jego ciele. Gdyby nie Jahleel, prędzej czy później skończyłoby się na owinięciu koszuli wokół szyi, i przełożeniu jednej ręki przez dziurę na głowę, z rękawami zawiązanymi w kokardkę. Bądź też totalnie na odwrót, traktując te koszulę – o zgrozo – niczym fundoshi. Aż nadto przyzwyczaił się do „szlafroczków” by nie być w stanie przywołać w myślach innego kroju ubrań?
- Ah? - Uniósł głowę w górę, czując jak kokardka ucieka z jego włosów, rozrzucając niesforne kłaczki wokół twarzy. Z początku się tego obawiał. Nigdy nie trzymał zbyt dużego porządku na swojej głowie, jednak czesanie okazało się całkiem przyjemne, w przeciwieństwie do kąpieli, czy ubierania. Może byłby w stanie je nawet polubić. Nie trwało przesadnie długo oraz nie wyrywało mu włosów jak po użyciu mydła i drewnianego grzebienia. Może to dzięki magicznym zdolnościom Jahleela nie posklejały się tak mocno?
Poprowadzony do porządku, do jakiego prawdopodobnie samemu ciężko byłoby mu dojść, najwyraźniej cieszył oko swojego tymczasowego opiekuna. Ton głosu stał się weselszy, a gesty mniej wymagające. Był w stanie odrobinę się rozluźnić, przynajmniej do chwili, w której nie zaproponowano mu jedzenia. Nie był weganinem. Nawet nie miał pojęcia co mogło oznaczać to słowo. Jednak ryba oraz zapach ryżu i warzyw były mu wyraźnie znajome. A jeśli nie jemu, to na pewno jego żołądek szybko przypomniał sobie o nich, głośno dając znać o sobie przy okazji tocząc ślinę w ustach młodego anioła. Odwrócił się tyłem, gdy jego blada twarz zapłonęła nowym rumieńcem. Kiwnął głową, że chce. Natomiast dłoń ułożona na jego głowie, ośmieliła go nieco ku wysunięciu ręki po to wspomniane jedzenie.
Na pewno byłoby mu łatwiej gdyby wiedział, gdzie stoi potrawa. Przechylał się w dobrą stronę, niestety wyczucia odległości nie miał żadnego i prędzej ją zrzuci, jedząc z podłogi, niż wykaże się samodzielnością. Zresztą nawet wtedy jego jedna ręka zaciśnięta była na marynarce zwierzchności, obawiając się odejścia czy wręcz zejścia z jego kolan i opuszczenia czegoś, co zdążył już odrobinę poznać w tym czarnym i ślepym świecie. On miał kształt, fakturę, ciepło, miękkość… istniał równocześnie z mamiącymi zapachami i dźwiękami. Tuż obok było łóżko. Ono również istniało. Jednak tylko w części. Hitoashi nie potrafił stwierdzić jak jest duże i czy stoi bliżej okna czy ściany. Po prostu byli tam pośrodku niczego. Jak wyspa unosząca się w ciemności. Gdyby puścił się anioła, zapewne szybko wpadłby w nową panikę. Jego świadomość wiedziała, że to duży budynek. Jednak, teraz go tutaj nie było. Były jedynie jego fragmenty, naprędce wymacane i zapamiętane. Tyle ile sięgały jego dłonie. Zapewne minie jeszcze sporo czasu zanim oswoi się z tym światem i nauczy w nim poruszać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Z chwili na chwilę coraz mocniej potrzebował wyjść. Wypełnić inne obowiązki i dopilnować narzucone samemu sobie terminy. Potem spojrzał na twarz młodzieńca, na odbijające się na młodej twarzyczce przerażenie i niepewność, z wolna ulegające czynom bruneta. Nie mógł odejść. Nie mógł zostawić go w tym stanie. Reszta obowiązków nieco poczeka. W danej chwili musi zapewnić tej poruszonej duszy tyle bezpieczeństwa, ile tylko zdoła.
Jedzenie przyszło łatwo, jak tylko ciało przypomniało sobie, że go pragnie. Troski i problemy umysłu odeszły na dalszy plan, zepchnięte przez prymitywne potrzeby organizmu - pożywienia, wody i bezpieczeństwa. Najniższe poziomy piramidy Maslowa winny być zapewnione, nim będzie można ruszyć dalej.
Wyciągnął rękę, chwytając go za dłoń. Przyciągnął ją do piersi młodego anioła, przytulając go chwilę mocniej. To by była prawdziwa tortura, kazać ślepcowi jeść samodzielnie. Kalece, którą Hitoashi jest ledwie od paru godzin. Nie nabył jeszcze żadnego z odruchów, nie nawykł do tego nagłego odcięcia jednego z najważniejszych dla ludzi zmysłów. Był gorzej niż dziecko we mgle, bowiem ono przynajmniej może dostrzec własne stopy. Hitoashiego ograbiono ze wszystkiego.
Posmyrał kciukiem po jego policzku, zanim odezwał się miękko.
- Nakarmię cię, dobrze? Będzie prościej - zabrał rękę, aby ująć widelec. Metal uderzył cicho o ceramiczny talerz, nim znalazła się na nim pierwsza porcja mięsa.
- Otwórz usta - polecił i odczekał, aż zostanie ta prośba spełniona.
Karmił go, uważając, aby nie poranić widelcem. W swej łapczywości Hitoashi mógłby bardzo łatwo zrobić sobie krzywdę. Należało zważać na wszystko. Niemalże jak przy karmieniu niemowlaka, chociaż Jahleel nie miał doświadczenia w dbaniu o dzieci. Nie mógł jednak pozbyć się skojarzeń z widoków oraz wspomnień, jakie miał z niebios, gdy jeszcze nie ograniczało go materialne ciało - matek, ostrożnie podających swym pociechom posiłki. Dania przygotowane z miłości i troski. Ciepłe, domowe zacisza, w których kobiety tuliły dzieci do snu.
Z boku to wydawało się dużo, dużo łatwiejsze. Może to kwestia doświadczenia? Może czegoś, co mają tylko kobiety a nie mężczyźni? Pewnego wyczucia? Nie umiał powiedzieć. Najważniejsze, że wkrótce głód został ugaszony. Tak przynajmniej myślał brunet, bowiem na talerzu próżno szukać choćby samotnego ziarnka ryżu.
Umył łagodnie twarz młodzieńca.
- Jesteś jeszcze głodny? - Kolejne pytanie. - Napij się na razie - do ust młodszego podsunięty został kubek ciepłego, ziołowego naparu. Jak Jahleel wcześniej obiecał, posłodzono je miodem. Słodkie, kwiatowe zapachy otuliły Hitoashiego.
Co on teraz powinien zrobić? Najprościej to utulić odrodzonego do snu i wrócić do swoich obowiązków. Czy to dobre rozwiązanie? Przymknął oczy, odstawiwszy wcześniej pusty kubek na stolik.
Jeśli chłopak uśnie, rano najpewniej obudzi się zdezorientowany. Czego będzie szukał, aby poczuć się bezpiecznie? Oczywiście, że bruneta. Tej ciepłej piersi, w którą się teraz wtula i spokojnego głosu, jaki odgonił towarzystwo. Jak się poczuje, gdy Jahleela nie będzie, zaś w jego miejsce odnajdzie obcą anielicę, która akurat sprzątała sypialnię? Albo co gorsza, zupełnie nikogo? Zapewne tak samo zagubiony, jak czuł się, nim go zwierzchność odnalazła. Błądząc, spinając się, uciekając i płacząc po kątach odnalezionych przypadkiem sal.
Chciał westchnąć, było to jednak wysoce niewskazane. Każdy dźwięk przywodzący na myśl zmęczenie, rozdrażnienie lub podenerwowanie mógł zburzyć te zaczątki spokoju, nad którymi tyle pracował. Otworzył zatem w milczeniu oczy, kiedy przemyślał wszystkie dostępne opcje.
- Może przenujesz dzisiaj u mnie? - Zaproponował wesoło. - Mam większe łóżko niż to tutaj. Będzie ci wygodniej.
Tylko zabranie odrodzonego ze sobą mogło oszczędzić mu szoku oraz przerażenia pobudki przy nieznanym towarzystwie. Jahleel przekonany był, że to najlepsze rozwiązanie ze wszystkich, póki umysł młodego anioła nie przyzwyczai się do kalectwa i nie odnajdzie pewności siebie. Najwyżej mężczyzna będzie pracował z domu. Dla swoich braci gotów jest na wiele poświęceń.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 2 z 2 Previous  1, 2
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach