Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Pisanie 24.08.17 12:25  •  TBD [Mengele x Rathal] Empty TBD [Mengele x Rathal]
To be Done
Czas: Bliżej nieokreślonyW wątku mogą się pojawiać zagadnienia mające tyle wspólnego z obyczajowością i dobrym smakiem, co antyszczepienkowcy z rozsądkiem i nauką, dlatego osoby wrażliwe uprzejmie prosimy o niezaglądanie tutaj.


Życie młodego naukowca nie jest łatwe. Niby dostęp do studiów jest równy, ale to fikcja. Ktoś mógłby sądzić, że wszystko jest zależne od pieniędzy i stanu majątkowego, ale to również nie jest do końca prawdą. Nauka jest po prostu jedną z tych gałęzi, gdzie koneksje rodzinne mają ogromne znaczenia. Ci, którzy je posiadają, mają otwartą drogę do różnych laboratoriów, praktyk, dodatkowych szkoleń. A inni… cóż, mieli problem. Ja miałem nieszczęście należeć do tej bardziej pechowej części… ale czy rzeczywiście to było takie złe? W moim przypadku trudniejsze warunki jeszcze mocniej wzbudzały moją ambicję i zapał. Chciałem pokazać tym wszystkim „dzieciom znanych rodziców”, że i bez koneksji jestem w stanie coś osiągnąć w nauce. I próbowałem. Przeprowadzałem proste eksperymenty, pisałem teoretyczne prace i kilka z nich udało mi się nawet opublikować w mniej znanych pismach naukowych. No i natrafiłem na ścianę, przez którą nie byłem wstanie się przedostać. Na zamknięte koło, z którego nie potrafiłem się uwolnić: bez dostępu do nawet prostego laboratorium i jakiegoś Obiektu doświadczalnego, nie byłem w stanie napisać dobrej pracy, bo nie mogłem zweryfikować swoich hipotez, potwierdzić założeń i w konsekwencji przeprowadzić udane eksperymenty. A bez eksperymentów, bez dobrej pracy badawczej, bez rezultatów, nie byłem w stanie dostać pracy w laboratorium. Kwadratura koła. I moment, gdy koneksję rodzinne są na wagę złota. Byłem coraz bardziej tym zirytowany, aż w końcu wpadłem na pomysł, jak to rozwiązać. Skoro nie mogę dostać pracy w laboratorium a muszę mieć do niego dostęp… czemu samemu nie spróbować sobie czegoś takiego zorganizować. To wcale nie było takie trudne, jakby się wydawało. Większość wyposażenia można było tanio kupić. W dobie globalizacji, automatyzacji przemysłu i ciągłego rozwoju, używane sprzęty były dostępne za półdarmo. W końcu, gdy wymieniane rzeczy na nowe, a robione to często – od zarania dziejów pieniądze rządowe były wydawane lekką ręką - stare często były po prostu wyrzucane. Wynajęcie starego magazynu w mało przyjemnej części miasta również było stosunkowo tanie. Ale czy bezpieczne? Oczywiście że nie… ale nawiązanie współpracy z pewną grupą przestępczą zapewniło mi nietykalność. Czym płaciłem? A po co grupie przestępczej mógłby się przydać chemik posiadający własne laboratorium? Tak, produkowałem im narkotyki. Co prawda na studiach szedłem raczej w stronę genetyki, ale umówmy się, że większość substancji odurzających miała ponad tysiąc lat. Wtedy bez problemu udawało się je wytwarzać ludziom mającym znacznie prymitywniejsze metody i narzędzia. Teraz nie stanowiło to żadnego problemu dla inteligentnej, wykształconej osoby mającej dostęp do potrzebnej wiedzy. A oprócz ochrony, oprócz pieniędzy jakie mi płacili… zażądałem jeszcze czegoś. Mieli mi sprowadzić Obiekt. Nie wyszczególniałem jaki. Miała to być po prostu osoba zarażona. Nieumarły. I liczyłem, że się postarają – za to wszystko, co im pomagałem.

Pierwszym Obiektem Laboratoryjnym, który mi dostarczono, okazała się być wadera – ogromna, silna, cholernie groźna bestia, z którą miałem naprawdę sporo problemów. Koniec końców udało mi się jednak przeprowadzić parę eksperymentów, które dały mi sporo wiedzy na tematy, o których nie miałem pojęcia. Po połowicznym sukcesie postanowiłem kontynuować badania, dalej pomagając przestępcom, w zamian za obietnicę sprowadzenia kolejnego Obiektu, na którym mógłbym sobie eksperymentować. Wkrótce tak się też stało. Z ulgą dostrzegłem, że tym razem „przesyłka” była znacznie mniejsza, zapewne słabsza i mniej groźna niż za pierwszym razem. Przypominała… coś w stylu owcy czy kozy – zwierząt, które jeszcze tysiąc lat wcześniej hodowano, zamiast sztuczne mleko i sztuczne materiały całkowicie nie wyeliminowały konieczności pozyskiwania tych surowców ze zwierząt.  Obiekt miał ręce skute za plecami, zapewne specjalnymi kajdanami, które były w stanie dostosowywać się do ciała i nawet po przemianie pozostawały dalej zapięte na nadgarstkach.  Został wniesiony do klatki a ja upewniłem się, że drzwi zostały dokładnie zamknięte. Za pierwszym razem byłem znacznie bardziej przerażony całą sytuacją – teraz, przy drugim obiekcie, jakoś nie czułem się tak podekscytowany jak za pierwszym. Zerknąłem, że mój nowy szczur laboratoryjny był nieprzytomny – prawdopodobnie nafaszerowany jakimiś środkami nasennymi czy innymi narkotykami. Usiadłem gdzieś w kącie i po chwili zasnąłem. W końcu zwykle długo pracowałem, a teraz był środek nocy, pod osłoną którejś, dostarczono mi „przesyłkę”. Miałem więc jeszcze trochę czasu na odpoczynek, nim Obiekt zacznie się wybudzać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.08.17 14:12  •  TBD [Mengele x Rathal] Empty Re: TBD [Mengele x Rathal]
Tego wieczoru nie przypuszczała, że jej spokój zostanie zmącony, a ona sama wyląduje w jakimś dziwnym miejscu, zostając przewiezioną tajemniczym metalowym rumakiem. Czasem widywała takie stworzenia, ale starała się trzymać w oddali, spłoszona ich głośnymi dźwiękami oraz prędkością. Wychowana w gęstej dżungli bardzo rzadko miała kontakt z technologią, której całe jej plemię unikało jak leśnego pożaru. Nie chcieli spotykać się z ludźmi, którzy początkowo próbowali żyć pokojowo, a potem nagle zapragnęli wygonić wymordowanych z ich własnych terenów, na których żyli od setek lat. Wtedy wszystko się popsuło - plemiona uciekały na południe i przez góry, a gdy dotarły do wielkiej, nieprzebytej wcześniej wody, rzuciły się losowi na pastwę, powierzając swoje życie bogom. I gdy ledwo osiedlili się na jakiejś wyspie, młoda następczyni szamanki postanowiła ruszyć dalej wraz z grupką znajomych.
Pomysł wydawał się szalony, szczególnie, że ich łodzie przeznaczone były do pokonywania rzek, a nie oceanów. A kiedy już dotarli do brzegu, dzikie zwierzęta zżarły wszystkich poza nią.

Znaleźli ją nad jedną z bezpieczniejszych sadzawek w pobliżu terenów objętych opieką przez anioły. Zapuszczała się tam często ze względu na liczną zwierzynę i czystą wodę oraz mnóstwo przydatnych ziół, z których robiła lecznicze specyfiki dla innych wymordowanych. Nigdy nie spotkała się z żadnym ze strażników Edenu, co oznaczało, że nie wtargnęła zbyt daleko na ich terytorium. Zawsze zachowywała ostrożność, poza tym jednym przypadkowym razem. Kucając na brzegu sadzawki była niemalże bezbronna, zwłaszcza kiedy zaszli ją od tyłu. Nie miała przy sobie ostrzegającej ją o niebezpieczeństwach papugi, przez co napastnicy mieli dodatkowo ułatwione zadanie.
Broniła się dzielnie kopiąc, gryząc, atakując kościanym sztyletem, a potem strzałami, gdy udało jej się za pomocą mocy oddalić w formie mgły. Walka, jak jej się zdawało, o życie wywołała nawet biokinezę, która niezbyt pomagała w zachowaniu wolności. Tyle tylko, że spętana zdążyła jeszcze użreć ludzką rękę nim środek usypiający pozbawił jej przytomności.

Obudziła się w klatce. Początkowo była mocno zamroczona, a do tego niekoniecznie miała jak się ruszyć. Coś dotykało jej rąk, a więzienie nie zezwalało na wstanie. Tougea spróbowała usiąść, zahaczyła rogami o metalowe pręty, wywołując przy tym lekki hałas. Była głodna jak stado koni, w końcu porwano ją przed upolowaniem jakiegoś posiłku. Kozi instynkt pchał ją do gryzienia czegokolwiek, więc zaczęła zębami skubać klatkę, a przynajmniej na tyle, na ile mogła. Niekoniecznie myślała teraz jak człowiek: co tu robię, kim byli tamci ludzie, wypuśćcie mnie ciule. W jej wymordowanym ciele w tym momencie krążyły czysto zwierzęce myśli oraz potrzeby. Nie zwracała nawet uwagi na naukowca śpiącego w kącie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.08.17 18:43  •  TBD [Mengele x Rathal] Empty Re: TBD [Mengele x Rathal]
Szybko zasnąłem, nie uważając, by był sens czekać na przebudzenie się Obiektu. Przy czym nie spałem jakoś bardzo głęboko, więc nagły hałas obudził mnie. Niespiesznie otworzyłem oczy dostrzegając, że rzeczywiście Obiekt się obudził i… i próbuje gryźć klatkę. Sięgnąłem do notatnika elektronicznego, zapisując sobie obserwację. Wyglądało na to, że Obiekt miał mocniej rozwinięty instynkt zwierzęcy niż ludzkie myślenie, bo gryzienie krat, czego hałas mnie obudził, nie było logiczne. Podszedłem do klatki, która była dość spora – na tyle, że parę osób mogło się zmieścić w środku, czy to stojąc czy leżąc. Przy pasie miałem jakąś pałkę elektryczną. Mogłem jeszcze skoczyć po strzałki usypiające, ale nie uważałem, by było przydatne. W końcu Obiekt… bardziej przypominał roślinożercę niż drapieżnika. Według informacji, jakie dostałem od osób, które ją schwytały, broniła się dzielnie używając prymitywnych narzędzi, ale pozbawiona ich i skuta nie powinna być zbyt groźna.
- Słyszysz mnie? Rozumiesz? – spytałem, zatrzymując się jakiś metr od krat. Wyciągnąłem z kieszeni przygotowaną wcześniej marchewkę i wrzuciłem ją przez kraty, aby zobaczyć jej reakcję. A jeśli zaczęła ją jeść, to kolejne warzywo próbowałem jej podać przez pręty klatki.
- Jak masz na imię? – powoli wymawiałem kolejne słowa, próbując się z nią porozumieć i zastanawiając się, co teraz zrobić. Nie wyglądała na groźną, ale jej ogon mógł sugerować trochę genów drapieżników. Miała kły i ostre zęby? Jeśli zjadła marchewkę, to mogłem to dostrzec. Palce zakończone pazurami. Na ile ostrymi? Nie wiedziałem. A nogi? Kończyły się kopytami czy również pazurami? Starałem się ją uważnie oglądnąć, zastanawiając się nad dalszym postępowaniem. Była skuta, więc teoretycznie niegroźna, ale jednak musiałem pamiętać, że Wymordowani byli znacznie silniejsi, niż na to wyglądali.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.08.17 19:47  •  TBD [Mengele x Rathal] Empty Re: TBD [Mengele x Rathal]
Zwierz prychnął przez nos, tracąc zainteresowanie kratami. Były twarde i do tego niezbyt dobre w smaku. Zaczęła węszyć, próbując zlokalizować jakąś przekąskę - w tej chwili nawet kora z drzewa byłaby pyszna i przede wszystkim zjadliwa. Jeszcze przez chwilę ignorowała naukowca, dopóki ten nie zbliżył się ze smakowitym kąskiem w dłoni. Przechyliła zwierzęcy łeb, wlepiając wzrok orzechowych ślepi w marchewkę. Tak... Słodka, pachnąca marchewka. Takie dobroci nie zdarzały się często na Desperacji, bo jeśli ktoś próbował zrobić sobie ogródek, to szybko znikał z tego świata, a jego grządki były niszczone przez kogoś, kto nie doceniał warzywnych przysmaków. Puchaty ogon poruszył się, jego końcówka zadrżała jak u zadowolonego kociaka. Rathal złapała marchew w locie w zęby, czym prędzej ją pożerając, jakby z obawy, że przysmak zostanie jej odebrany. Jej kły były wyraźnie dłuższe niż jakby wskazywały na to zapędy do bycia roślinożercą. Wciąż nie mogły się równać z dzikim kotem czy innym wilkiem, ale odpowiednio mocne ugryzienie mogło być bolesne, a nawet i groźne.
Powęszyła chwilę nim złapała zębami kolejną porcję jedzenia, ale i ją szybko wciągnęła do środka i zaczęła przeżuwać, patrząc spode łba na nieznajomego. Poruszyła nosem, znowu przekrzywiła głowę. Imię. Tyle tylko zrozumiała z tego co mówił do niej mężczyzna. Zwykle rozumiałaby pewnie nieco więcej, ale na chwilę obecną jej słaba znajomość jakiegokolwiek ludzkiego języka była jeszcze bardziej przytępiona. Przełknęła warzywo, kłapnęła zębami z zadowolenia. Jak miała na imię? Musiała nad tym chwilę pomyśleć. Mrugnęła raz, drugi.
- Tougea. Ja Tougea - odpowiedziała, przeciągając litery. Głos był nieco zniekształcony i tak jak ciężko było stwierdzić płeć po wyglądzie, tak i wydawane przez nią dźwięki niewiele pomagały. Położyła dłonie na ziemi, uniosła się lekko, przenosząc z siadu do dziwnego kucnięcia. Jej nogi były tak zbudowane, że mogłaby na spokojnie biegać na czworaka, bez przeszkód konkurując prędkością i przyczepnością z normalnym zwierzęciem. O ile kolana miała jak człowiek, tak dalej występował fragment zginający się w drugą stronę, zupełnie jak u kotów. Nie miała kopyt, ale rozróżnić dało się cztery palce zakończone pazurami. Była dziwną mieszanką genów, a te należące do pantery dało się łatwo wychwycić. Choć ze względu na jej pochodzenie można było się zastanawiać skąd w ogóle pantera śnieżna wzięła się w środku amazońskiej dżungli.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.08.17 21:04  •  TBD [Mengele x Rathal] Empty Re: TBD [Mengele x Rathal]
Zbliżyłem się do klatki, w której zamknięty był mój Obiekt. Widziałem, że zwierz zerka na mnie ale nie do końca byłem pewien, jak interpretować jego zachowanie. Niby oczy zdawały się być inteligentne. Niby podążał za mną wzrokiem. Tylko pytanie, ile w tym było przemyślanego, racjonalnego zachowania a ile w tym było instynktu. W przypadku każdego Nieumarłego trzeba było oszacować na jakim poziomie intelektu jest. Jedni zachowywali się jak ludzie, inni jak zwierzęta, ale większość była gdzieś po środku. A przynajmniej tak wynikało z podręczników akademickich i wyników badań, z którymi się zapoznawałem, bo w zasadzie był to dopiero drugi okaz, z którym miałem tak wielką styczność. Rzuciłem marchew obserwując, jak zwierz łapie ją w locie w zęby. Czyli zwinność spora – wpływ zapewne kocich genów, widocznych chociażby w ogonie. Obiekt musiał nie spać od jakiegoś czasu, mieć dobrą odporność na środki usypiające lub po prostu dostać ich małą dawkę, skoro tak szybko doszedł do siebie i do pełnej sprawności psychomotorycznej. Kły były spore – musiałem uważać. Zapisałem te wszystkie, informację w notatniku elektronicznym, który jak zwykle miałem przy sobie, podając po chwili kolejną marchew. Szkoda, że nie wziąłem mięsa – uzmysłowiłem sobie po chwili. No ale mając do czynienia z czymś, co wygląda jak wielka owca skrzyżowana z kozą, nie wpadłem na to, że to może być w dużym stopniu mięsożerne, dopóki nie zobaczyłem uzębienia. Spytałem o imię, raczej bez nadziei, nie sądząc, że dostanę odpowiedz, ale ta jednak nieoczekiwanie nadeszła.
- Tougea? – powtórzyłem, aby zapamiętać. Tak, Obiekt sprawiał wrażenie rozumieć, co się do niego mówi. Interesujące. Płeć… wyglądała na samicę, jak się mogłem zorientować po jej budowie.
- Tougea być grzeczna? – spytałem - Tougea być grzeczna? – powtórzyłem, zastanawiając się, czy mnie ona rozumie.

Upewniłem się, że mam pałkę elektryczną przy pasie, po czym powoli, ostrożnie zacząłem otwierać klatkę, starając się unikać gwałtownych ruchów. Dalej dziwnie kucała? Jeśli tak to dobrze. Uważałem, by w razie jej nagłego ataku się cofnąć, chociaż ze skutymi za plecami rękami nie powinna być zbyt niebezpieczna. A przynajmniej tak uważałem – zęby wciąż mogły być groźne.
- Nie ruszaj się. Tougea spokojna – rozkazałem jej, wchodząc do środka, zastawiając swoim ciałem otwarte drzwi. Dłoń zacząłem zbliżać w stronę jej łba. Jeśli próbowała mnie ugryźć, to szybko cofnąłem rękę. A jeśli tego nie zrobiła, to ja gwałtownym ruchem chwyciłem ją za róg, by mnie nie mogła użreć ani ubóść. Jeśli zachowała spokój, to trzymając ją za róg prawą ręką, próbowałem lewą ją pogłaskać po łbie. Jeśli jednak zareagowała na cokolwiek panicznie, to próbowałem się cofnąć do drzwi a w razie możliwości również wyjść przez nie, zatrzaskując je za sobą. W razie gdybym został zaatakowany, to sięgnąłbym po elektryczną pałkę, próbując spacyfikować Obiekt ładunkiem elektrycznym i panicznym uderzeniem zadanym na oślep.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.10.17 16:01  •  TBD [Mengele x Rathal] Empty Re: TBD [Mengele x Rathal]
Wątek przenoszę do archiwum z braku aktywności prowadzenia lub zakończenia.
W razie czego pisać do mnie na PW, jeśli będziecie chcieli go wznowić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.12.18 17:54  •  TBD [Mengele x Rathal] Empty Re: TBD [Mengele x Rathal]

Dość głośno wypuściła powietrze nosem wydając z siebie coś na kształt parsknięcia. Pochłonęła marchewki w zaskakującym tempie, przeżuwając je szybko, jakby zaraz ktoś miał je zabrać. Była głodna. Na Desperacji dostanie czegoś zjadliwego było niesłychanie ciężkie - jeśli już trafiły się warzywa to były marne, małe, niesmaczne lub nadgniłe. Czasem podkradła coś z Edenu, innym razem uczciwie wymieniła się za mały zapas. Ostatnio jednak miała sporą przerwę w regularnych posiłkach zawierających odpowiednie witaminy, więc nadarzyła się nie lada okazja. I to za darmo! Chyba, że zamierzali ją trzymać w tej klatce do końca życia, wtedy byłoby ciężko przez brak wygody. A może wystawią ją do walki, jak czasem dla rozrywki czyniono w jej plemieniu? Nie miała zbyt wielkich szans w takiej formie, jeszcze z parą kończyn za plecami.
Kiwnęła głową parę razy w odpowiedzi na jego pytania. Czemu miała nie być grzeczna? Nie bili jej tu, było nawet ciepło, a nawet jak ją łapali to byli znacznie bardziej delikatni niż mogłaby się spodziewać po opowiadaniach innych mieszkańców Desperacji. Przynajmniej jej nie połamali, nie powyrywali futra. Z innej strony mogli też po prostu poprosić, nie miała powodu odmawiać pójścia gdzieś z nieznajomymi. Tak musiała się bronić ze strachu, bo nie wiedziała czego mogą chcieć uzbrojeni człekokształtni. Pewnie też wylądowałaby w klatce dla bezpieczeństwa. Ci niby rozumni byli dla niej mało czytelni. A niby to ona była z lasu, hah!
Podczas gdy mężczyzna otwierał klatkę, Rathal potarła rogiem o metal, drapiąc się przy skórze. Parę razy poruszyła uszami jakby odganiała muchę, a następnie wlepiła spojrzenie w naukowca. Śledziła wzrokiem rękę, z początku nawet odruchowo cofając głowę o parę centymetrów, ale nie mając żadnych złych intencji, chęci do nagłego ataku. Dała się jednak dotknąć, znów wachlując uszami, jednym przypadkowo dotykając dłoni nieznajomego. Znowu zaswędziało przy rogu, przez co zdała się odrobinę wierzgnąć łbem, ale w tym samym momencie druga ręka wylądowała na jej głowie. Lekkim zezem spojrzała w górę, puchaty ogon szurnął po ziemi. Dziwny wyprostowany człek ją dotknął i nie wbijał igieł. Nie sprawiał bólu, nie chciał kopnąć. Wciąż miał w rękach zabezpieczenie, gdyby chciała coś odwalić. Zwierz zerknął na pałkę z lekkim strachem. Nie chciała być bita. W końcu była grzeczna.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.12.18 18:57  •  TBD [Mengele x Rathal] Empty Re: TBD [Mengele x Rathal]
Wszystkie wnioski pracowicie zapisywałem w notatniku, obserwując dziwny Obiekt, który skończył jeść marchew. Rzeczywiście sprawiała wrażenie rozumieć słowa, skoro próbowała się porozumiewać, chociażby potakując głową w odpowiedzi na moje pytania. Otworzyłem klatkę, ostrożnie wchodząc do środka. Zawahałem się przez moment, gdy Obiekt poruszył łbem, ale raczej nie próbować dźgać. Chwyciłem ją za rogi by w jakimś stopniu nad nią panować, po czym pogłaskałem po łbie. Sprawiała wrażenie spokojnej… więc może niepotrzebnie się obawiałem problemów? Dalej trzymając prawą ręką jej róg, lewą sięgnąłem do kieszeni, wyjmując skórzaną obrożę z łańcuchem. Próbowałem jej założyć ów przedmiot na szyi, co niestety wymagało puszczenia rogu, ale na razie nie wykazywała agresji. Jeśli więc nie protestowała, to spróbowałem zapiąć jej obrożę na szyi. Jeśli jednak starała się odsuwać, to naparłem na nią, przyciskając ją swoim ciężarem do prętów klatki, by nie rozrabiała. W razie próby gryzienia odskoczyłbym, próbując ją uderzyć pałką – tak by jej wytłumaczyć, że takie zachowanie nie jest mile widziane. Jeśli jednak dałem radę założyć jej obrożę, to szarpnąłem za łańcuszek od niej, próbując wyprowadzić Obiekt z ciasnej klatki.
- Za mną! – poleciłem jej. I jeśli udało się z nią wyjść, to trzymając łańcuch od obroży w prawej ręce, zacząłem się jej uważnie przyglądać.
- Kim jesteś? Możesz coś powiedzieć o sobie? – spytałem się wolnym, spokojnym głosem. Nie byłem pewien, na ile rozumie moje słowa, na ile jest w stanie się porozumieć. Cokolwiek bardziej skomplikowanego niż pytanie o imię stanowiło dla niej wyzwanie? Czy jednak była w stanie tworzyć zrozumiałe zdania?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.12.18 7:43  •  TBD [Mengele x Rathal] Empty Re: TBD [Mengele x Rathal]

Była rozumna, owszem. Problem stanowił co najwyżej język, z którego znała tak minimalne podstawy jak tylko dało się znać i chwilowe stany krańcowego zezwierzęcenia myślowego, gdzie właściwie nie ogarniała niczego. Teraz jeszcze nie było tak źle, bo będąc w zwierzęcej formie nadal trzymała się kurczowo bycia człowiekiem. Jeśli jednak się nie odmieni w ciągu paru godzin... No cóż, zacznie się zachowywać co najmniej dziwnie. Może nie stawała się agresywna przez swoją w większości łagodną mieszankę genów, ale zdecydowanie nie da się już tak po prostu pogłaskać. I mogła udziabać, nie zdając sobie sprawy z tego, że paszczę ma raczej groźną.
Poddała się krótkiemu zabiegowi uznając obrożę za jakąś ciekawą ozdobę. Próbowała nawet powąchać obiekt, ale została zapięta za szybko, by zdążyła przysunąć twarz. Poruszyła nozdrzami, zastanawiając się czemu osobnik ją ozdabia i trzyma jakiś łańcuch. Może nie będzie tak źle, skoro był taki przyjazny? Dawał jeść, głaskał, teraz jeszcze to coś na szyję. A na głowę nie padało i przez dziurawe ściany nie wiało. Szkoda tylko, że nie miała możliwości swobodnego poruszania się, byłoby dużo wygodniej.
Poszła za nim, trochę pokracznie przez to, że musiała się pochylać na ugiętych nogach i starać nie przewrócić. Na szczęście kończyny dolne (tudzież tylne) przystosowane były zarówno do poruszania się w wyprostowanej pozycji jak i na wszystkich czterech kończynach. Po wyjściu z ciasnych krat, wyprostowała się na tyle, na ile pozwalała jej sylwetka i trzymany łańcuszek. O, teraz zadał bardzo proste pytania! Często słyszała je na lekcjach. Podobno to bardzo grzeczne powiedzieć coś o sobie na pierwszym spotkaniu. A miała być grzeczna.
- Szamanka. Leczy. Rzucać klątwy. Szukać dom - pokiwała krótko łbem. Zwierzęcy pysk zdawał się odrobinę uśmiechnąć, co już samo w sobie zaczęło wyglądać zabawnie. Niestety, ale niektóre emocje ciężko było jej wyrazić w takiej formie. - Ja być ze... zeee... - urwała, przechylając głowę na prawo, unosząc oczy jakby się zastanawiała nad słowem. - Wchs... wchs... ws...cho... Przepłynąć Wielka Woda! - zakończyła z triumfalnym wyszczerzeniem zębów. Dla niej przeżycie pokonania oceanu było czymś naprawdę wielkim. Szkoda tylko, że towarzysze nie mieli tyle szczęścia i zabiło ich środowisko pierwszej nocy. A tak się śmiali z jej chęci spania na drzewie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.12.18 19:30  •  TBD [Mengele x Rathal] Empty Re: TBD [Mengele x Rathal]
Przyglądałem się obiektowi, zastanawiając się nad dalszymi krokami. Główny problem był taki, że byłem młodym naukowcem, niedawno skończyłem studia i… no i po prostu nie miałem doświadczenia. Nie za bardzo wiedziałem co robić, jak się zachować. I chyba brak pewności dało się dostrzec w moich szarpanych ruchach, nerwowości. Co prawda starałem się to ukryć, sprawiać wrażenie pewnego siebie, ale Obiekt… cóż, Wymordowani, mając w sobie pewną ilość zwierzęcych genów, byli jednak bardziej czuli na język ciała. Niektórzy byli w stanie podobno nawet czytać ludzkie feromony, potrafiąc wyczuwać emocję innych, którzy nawet jakby się starali, nie byli w stanie ukryć, co tak naprawdę czują. A w takiej sytuacji… no nie byłem w stanie być tak zamknięty, jakbym chciał być. Czy ten konkretny Obiekt był w stanie we mnie czytać? Miałem nadzieję, że nie, chociaż nie mogłem mieć pewności. Przede wszystkim musiałem zbadać, na ile mój nowy szczur laboratoryjny ma ludzkie odruchu i kierują się ludzką logiką. Bo zwykle psychika Wymordowanych nie była ściśle czarna lub biała – nie byli całkowicie człowiekiem czy całkowicie zwierzęciem. Zwykle to był jakiś odcień szarości, jakaś wartość pośrednia, mieszanka ludzkich zachowań, wywodzących się z doświadczenia i ludzkiego życia a także zwierzęcych instynktów, odruchów, często pochodzących prosto z pnia mózgu. By to wszystko zweryfikować, zapiąłem Obiektowi obrożę na szyi i szarpnąłem za łańcuch, wyprowadzając ją z klatki. Zadałem jej pytania, przyglądając się jej pyskowi. Chyba słowa do niej trafiały. A przynajmniej tak mi się wydawało z jej mimiki. Odpowiedź… była poprawna, a przynajmniej jej sens, bo składnia była dość uproszczona. Czyli Obiekt w dużym stopniu myślała jak człowiek, co nie było powszechne – zwłaszcza o Wymordowanych w biokinezie, bo jak sądziłem, Obiekt prawdopodobnie miała i inną formę.
- Co szamanka leczy? Jak leczy? Jakie klątwy? – dopytywałem wolno, starać się mówić zrozumiale. Byłem ciekawy jej wiedzy. Czy rzeczywiście posługiwała się roślinami, miksturami, które mogły być skuteczne, czy co najwyżej słowami, klątwami, urokami, które miały skuteczność co najwyżej placebo? Wspomnienie o domu zignorowałem – raczej nie zapowiadało się, by Obiekt mogła kiedykolwiek odzyskać wolność. Zbyt drogo mnie kosztowała. Więc wolałem ten temat ominąć, unikając ewentualnej agresji czy eskalacji.
- A tak, przepłynąć – przytaknąłem odruchowo. Jeśli chodzi o geografię, to akurat nie miałem o niej zbytniej wiedzy i chyba nie za bardzo mogłem się domyślić, o co jej mogło chodzić. Dla mnie istotniejszy był wniosek, że pamięć u niej sprawuje się dobrze. I ta krótkoterminowa i dłuższa. A właśnie, czy miała poczucie czasu? To była kolejna istotna informacja.
- A kiedy to było? Ile dni minęło? Ile nocy? Ile razy słońce zaszło i wstało? Zniknęło i pojawiło się ponownie? – próbowałem dopytywać. Przełożyłem łańcuch od jej obroży do lewej ręki, a prawą sięgnąłem do jej lewego ramienia, próbując je ścisnąć kilka razy, oceniając muskulaturę i sierść. Na pewno była silna – i to chyba nawet jak na Wymordowaną. Sierść ciężko było mi ocenić. Mogłem porównać jej wygląd z bazą danych, ale by upewnić się z jakiego gatunku pochodzi, to trzeba byłoby spytać się jakiegoś eksperta, bo sam wygląd potrafił być mylący a więcej informacji dało się wywnioskować po dotyku. Niestety w obecnej sytuacji nie miałem kogo o to zapytać. Zrobiłem kolejny krok, obchodząc ją dookoła w stronę przeciwną do wskazówek zegara, wciąż jednak trzymając w lewej ręce łańcuch od obroży. Ręce miała skute za plecami, palce kończyły się pazurami, z których prawdopodobnie potrafiła zrobić użytek. Pogłaskałem ją po łbie, a następnie przejechałem palcami wzdłuż jej szyi i kręgosłupa po śladzie dłuższej sierści. Próbowałem przejechać po początku jej ogona, o ile nie protestowała, a następnie klepnąłem ją w zad, chcąc sprawdzić jej reakcję, zastanawiając się, co z nią dalej zrobić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.01.19 14:00  •  TBD [Mengele x Rathal] Empty Re: TBD [Mengele x Rathal]
TBD [Mengele x Rathal] Lo3PtcZ
| Tougea Rathal | Karta Postaci | Ludzka forma |


Szamanka nauczyła się rozpoznawać mowę ciała, żeby móc się komunikować. Wcześniej nie potrzebowała takiej zdolności, jako że była w stanie zrozumieć słowa współplemieńców, a często nawet zwykłych ludzi zamieszkujących jeszcze tamte tereny. Mężczyzna zdawał się jej być dość stanowczy w tym co robi, choć pewnie bał się jak każdy człowiek w obliczu kontaktu z wymordowanym. Była jednak związana i nie planowała rzucać się na wszystkie strony, żeby tylko zjeść go żywcem. W obecnej formie preferowała nawet pokarm roślinny, a on zdecydowanie nie przypominał warzywa. Musiał jednak uważać, wystarczyło ugryzienie, którego nie oczyściłby na czas, a sam mógłby stać się takim stworzonkiem, które wsadza się w klatkę. Może nie działało to przy każdym dziabnięciu, ale istniała szansa. Raczej nie chciałby stracić człowieczeństwa przez nieostrożność.
- Leczy chory. Liście i korzenie. Z woda - mówiła szybko, choć zapewne mało zrozumiale. Brak składnych zdań czasem wręcz uniemożliwiał zrozumienie jej intencji, w takich wypadkach pomagała sobie pseudo migowym językiem machania rękami, rysowania patykiem w piachu i pokazywaniem określonych zachowań. Byłaby pewnie świetna w kalambury, gdyby tylko wiedziała co to i gdyby ktoś chciał z nią zagrać. - Klątwa niemiła z magiczny patyk. Wtedy zdrowy być chory - dodała po odszyfrowaniu znaczenia ostatniego pytania. Nie wiedziała co stało się z jej kosturem, może napastnicy zabrali go ze sobą? Nie wyglądał jak kawałek kłody tylko jak ładnie zdobiona laska z poprzyczepianymi piórami oraz małymi czaszeczkami, zapewne należącymi do szczurów. Byłoby jej bardzo żal utraty artefaktu, dostała go od matki, był przekazywany pomiędzy sobą przez kolejne szamanki. Przypominał o odległym domu, o zostawionej gdzieś tam rodzinie, o misji, jaką miała wypełnić. Teraz i tak pewnie nie umiałaby nawet powrócić do swoich, sztorm trochę ich zniósł, nie była pewna na którą gwiazdę powinna się kierować.
- Hmh. Dużo - odparła krótko. Nie liczyła, czasem nawet nie zauważała upływu nocy. I tak nie potrafiłaby wypowiedzieć tej liczby, były to jakieś trzy lata. Gdyby rzuciła "tysiąc", na pewno nie minęłaby się z prawdą. Nikt jej jednak nie nauczył liczyć do tysiąca po japońsku. Ledwo radziła sobie z dziesiątką.
Zadrżała mimowolnie pod wpływem dotyku na kręgosłupie. Skóra poruszyła się zupełnie jak u zwierząt, jakby chciała odgonić łażącą muchę. Końcówka ogona poruszyła się leniwie, kiedy naukowiec go dotknął, Rathal nie miała nic przeciwko dopóki nie probował czochrać pod włos albo ciągnąć. Wtedy robiło się nieprzyjemnie. Po klepnięciu, puchata kita machnęła szybko na boki, a sama kobieta tupnęła nogą jak rogate bydło. Pazury stuknęły cicho o posadzkę. Nie była pewna czemu ma służyć ta "barbarzyńska" metoda testowania, ale nikt tak ją nie traktował.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach