Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Go down

Podróż do miasta trochę im zajęła, ale w końcu dotarli pod mury w miejscu gdzie Łowcy przechodzili z Desperacji do Ścieków i w drugą stronę. Ich w miarę bezpieczna granica. Weszła pierwsza i podała mu rękę żeby podciągnąć go. - Ty się całkiem dobrze żywisz.. najlżejszy nie jesteś.. - mruknęła. Nie żeby miała problem z jego ciężarem ale jak go troszkę podrażni to mu się nic nie stanie. A sama nie miała nic przeciwko jego zaczepkom o ile nie schodził na tematy które ją peszyły. Wtedy szybko dość się czerwieniał i zamykała jadaczkę jak zaklęta powstrzymując się ze wszystkich sił by mu nie zajebać. Choć zdarzał się okazjonalny liść jak zbyt nagiął strunę. - Trzymaj się blisko mnie i uważaj pod nogi.. nie długo będziemy w bazie.. - powiedziała ze spokojem w głosi prowadząc ich w stronę przejścia ze ściekowego tunelu do podziemnych korytarzy. Były naprawdę ogromne i co kilka kroków pojawiał się boczny tunel prowadzący gdzieś. Łatwo było się zgubić nie znając dobrej drogi ale właśnie dlatego byli tam tacy bezpieczni.
Po dłuższym marszu znaleźli się w na miejscu. Mijając korytarzami mniej lub bardziej znane mordy. A przynajmniej Angel, bo Boris był tu nieśmiganą nówką. Jego czerwone ślepia jednak dopomagały mu wśród bardziej natrętnych spojrzeń. Puszczała mimo uszu wszystkie złośliwe szepty które do nich dochodziły podczas drogi do jej kwatery. Nie miała teraz sił na dyskusje, Laz wyssał z niej wszystko, miała ochotę się po prostu położyć na łóżku i rzucić się w ramiona morfeusza. Ale najpierw.. prysznic, kij że teraz już zimny. Musiała spłukać z siebie ten bród. Otworzyła kluczem drzwi do pokoju i weszła pierwsza. Zrzuciła z ramion plecak pod ścianę i usiadła na zaścielonym łóżku. - Rozgość się dopóki nie znajdziemy ci pustej kwatery. - powiedziała ze spokojem w głosie obserwując jego poczynania.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Zgodził się przyjść tutaj z nią, czego powoli zaczynał żałować. Zamknięta i klaustrofobiczna przestrzeń podziemi w porównaniu do desperackich rozległych terenów bolała niemal fizycznie. Te tunele zresztą same w sobie generowały również nieprzyjemne wspomnienia. Przymus ukrywania się, przestrzegania restrykcyjnych zasad bezpieczeństwa i poczucie szczurzej beznadziejności. Mimo to wlókł się posłusznie za Angel próbując skierować wszelkie myśli na jeden jedyny tor - przyzwyczai się.
Znowu.
Cały czas trzymał się od swojej przewodniczki na długość wyciągniętej ręki, nie mniej ani nie więcej. Pozwalał jej prowadzić, nie starając się nawet zapamiętać drogi. Dobrze wiedział, że na tym etapie jest to zupełnie bezcelowe. Do tego był zmęczony, naprawdę zmęczony. Rana na boku, która mimo gojenia się w przerażająco szybkim tempie, nadal dawała o sobie znać, szczególnie przy takim wysiłku. Spacer przez Desperację w pełnym rynsztunku nie należał do rzeczy, które robiło się dla przyjemności. Karabin mu ciążył, szelki plecaka nieprzyjemnie wbijały się w ramiona, a kontuzjowane kolano z każdym krokiem dawało mu odczuć, że zaraz z chęcią pośle go do parteru. Mimo to szedł dalej, nie marudząc ani nie reagując na większość zaczepek dziewczyny. Czuł się jak dezerter prowadzony na egzekucję, co zresztą za bardzo nie rozmywało się z prawdą.
Nic więc dziwnego, że pojawianie się obcych dla niego łowczych twarzy nie spowodowało absolutnie żadnej radości z jego strony. Ciskał nienawistnymi spojrzeniami na każdego, kto ośmielił się zwrócić na niego swoje spojrzenie. Był nietutejszy i doskonale wiedział, że oni też to wiedzą. Takiej mordy się nie zapomina. Boris czuł się jak zwierzę, które wkracza na teren obcego stada. Tylko czekał aż którykolwiek z nich rzuci się do ataku. Niezadowolony pomruk wydarł się z jego gardła, gdy jeden z mężczyzn nie odsunął mu się z drogi, a śmiał przejść obok niego. Byli zdecydowanie za blisko.
Mimo to niczym pies, który jeszcze nie dał się sprowokować przeciwnikowi, szedł dumnie wyprostowany u boku łowczyni. Typowa dla niego poza kolejnego aroganckiego dupka miała jak zwykle zasłonić strach i rosnącą niepewność.
- Wcale mi się nie podoba w tych podziemiach - mruknął niezadowolony, rozglądając się po kwaterze i za pomocą odpięcia jednego karabińczyka posyłając plecak na podłogę; karabin odłożył w rogu pokoju - Jest zimno i ciemno i to wszystko takie małe... Kurwa, jak w trumnie, jakbym już zdechł za życia.
Obrzucił całe pomieszczenie smętnym spojrzeniem, podchodząc w końcu do krzesła i odwracając je sobie oparciem w stronę dziewczyny by mieć o co oprzeć skrzyżowane ręce, rozwalił się na nim wygodnie. Oparł policzek na jednym z przedramion i westchnął ciężko. Posłał Angie spojrzenie, które pewnie miało udawać takie całkowicie znudzone, choć gdzieś na dnie czerwonych ślepiów czaiła się jawna rozpacz.
- Już sobie znalazłem kwaterę, więc nie rób sobie żadnego kłopotu z szukaniem - powiedział po chwili tak miłym i usłużnym głosem, że trudno było nie podejrzewać go o coś naprawdę parszywego.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Prowadząc go w stronę swojej kwatery starała się obserwować łowcze grymasy i rzucane spojrzenia. Sama jednak póki co nie reagowała, ale zapamiętywała mordy tych co wyglądali na niezadowolonych z powodu nowego bywalca w ściekach. To nigdy nie wróżyło niczego dobrego. Już ona się o tym przekonała kilka razy, teraz była już bardziej ostrożna mając na uwadze bezpieczeństwo Lazarusa. Był pod jej ochroną i choćby miała dać po mordzie każdemu łowcy któremu się podopieczny nie podobał to tak zrobi.
Westchnęła lekko na jego pierwszy komentarz, nie dziwiła mu się. Desperacja nie dawała takiego klaustrofobicznego poczucia jak podziemia M3 ale za to tu byli bezpieczni. Coś kosztem czegoś, a mając okazję spędzić kilka dni z łowcą, zdołała już się przekonać że z trudem przychodzi mu przyzwyczajanie się do nowych, nieznanych rzeczy. A przynajmniej takie sprawiał wrażenie.
Uniosła brew na jego kolejne słowa i aż sama z siebie się uśmiechnęła lekko rozbawiona. - Nie przesadzaj.. ty chyba nigdy trumny na oczy nie widziałeś.. i najlepiej się tego trzymać.. - powiedziała nie kryjąc rozbawienia. Widząc jak ten się usadził w miarę wygodnie na krześle w jej stronę, rozbawienie przeszło w łagodny uśmiech. Sięgnęła powoli ręką w stronę jego głowy i zaczęła go po niej głaskać. Już zdołała zaobserwować na Desperacji że takie działanie go trochę uspokajało, nieco rozluźniało. Może właśnie tego potrzebował. "Jak dziki zwierzak.. obcy w nowym miejscu.." przeszło jej przez myśl. Mierzwiąc mu włosy tak przez dłuższą chwilę uważnie przyglądała się jego reakcji.
Zaskoczył ją swoimi kolejnymi słowami, aż rozdziawiła nieco pyszczek. - W sensie.. - zaczęła cichym głosem. - Chcesz tutaj zostać? Ale tu jest tylko jedno łóżko.. - zauważyła powoli wyzuwając dłoń z jego włosów. Przeniosła spojrzenie na materac na którym siedziała. - Nie wiem czy my się na tym zmieścimy.. - powiedział przechylając nieco głowę w bok starając się wymierzyć rozmiar łóżka i ich wspólne gabaryty. W końcu Laz nie był wielki, ona też była dość przeciętnej budowy. Ale łóżko było jednoosobowe, musieliby się ścisnąć żeby jedno z nich nie wystawało poza brzeg. Drugie co najwyżej będzie przyciśnięte do ściany. Nie wiedziałą która opcja była bardziej kusząca. Stoczyć się na podłogę w trakcie snu czy być przygniecioną do zimnej ściany przez Azarova.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach