Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Go down

Chodź za mną, przyjacielu (Error x Agape) Ezgif-3-b_aanqqer

Desperacja, niecałe 29 lat temu. Jesień.

Pod leniwie kołyszącym się od jesiennego wiatru drzewem siedział android. Pozę miał dość wygodną, oparty o chropowaty pień zdawał się odpoczywać. Oczywiście zdawał się, bo roboty nie odpoczywają w taki sposób, w jaki robią to żywe organizmy. One żywią się prądem, dosłownie wymagają naładowanej baterii i porządnej dawki oleju. Jednak ponieważ był androidem, humanoidem, metalową istotą stworzoną na ludzkie podobieństwo, zostały mu wgrane zachowania całkiem człowiecze. Dlatego też nie mógł do końca zrozumieć, dlaczego przy niebezpiecznie niskim poziomie energii postanowił usiąść i odpocząć.
Jego twarz była całkiem zastygła, jakby już teraz był wyłączony. Dopiero gdyby się przyjrzeć można by zauważyć lekko drgające i ciągle starające się złapać ostrość oczy robota, schowane za przymkniętymi, alabastrowymi powiekami. Miał poszarpane ubranie; okoliczni złodzieje już próbowali się do niego dobrać. Nieumiejętni rabusie mieli trudności z rozebraniem go na części, więc po pewnym czasie odeszli, nawet nie starając się zaciągnąć jego stu kilogramowego ciała do kryjówek.
Error westchnął; jego wiatraczek zafurgotał nierytmicznie z niezdrowym skrzypnięciem. Przeszedł taki kawał po pustyni, nie dziwił go pył i piasek w plastikowych trzewiach własnego organizmu.
Uwaga. Niebezpiecznie niski poziom energii. Zalecana jest szybka interwencja i podłączenie akumulatora do zasilacza.
Powyższy komunikat pojawił mu się przed oczami, jak nakładka na obecną wizję. Minęła sekunda, dwie. Słowa zniknęły.
Więc taki będzie jego koniec?
Nie był ani trochę poruszony. Metalowe oblicze nie potrafiło wyrażać prawdziwych uczuć, tych głębokich i stwarzającego człowieka człowiekiem. Nieważne jak bardzo będzie wizualnie podobny, jak bardzo jego pokrywa wierzchnia w dotyku będzie przypominać ludzką skórę. Zbiór sylikonowych synaps, pozłacanych drutów i kolorowych przewodów, obojętnie jak bardzo by tego nie chciano, nie będzie żywym umysłem.
Może to i lepiej?
Skupił mętny wzrok na pustce, jaką widział przed sobą. Chciał zamknąć obecny widok gdzieś głęboko na dysku, aby nawet reset mu go nie zabrał. Następnie zamknął oczy, przygotowany na wyłączenie się i zostanie rozgrabionym przez okolicznych złomiarzy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Jesień, na desperacji wygląda jak każda inna pora roku. Na tyle dawno po porze deszczowej, by już umilkła o niej pamięć. Drzewa na nowo zaczęły usychać i obumierać, zgarbione w wyczekiwaniu na nadejście wody. Mimo to powietrze było ciut chłodniejsze, co bardzo się podobało anielicy, która jak zwykle spacerowała sobie w swojego rodzaju transie smutna, że zieleń zaczyna wpadać w swój depresyjny stan. Jesień była zawsze dla niej ciężkim okresem, wolała go spędzać wśród znajomych i pozwolić się pochłonąć rozmowom i uśmiechom.
Ale tego dnia coś ją tknęło w środku. Musiała wyjść na ten spacer, nie znała powodu, ale zwykła słuchać takich podpowiedzi, lubiła wierzyć, że to głos Boga. Jego szepty i reszty jego egzystencji w sercu kobiety. Lubiła tak myśleć. Jednak nie napotkała żadnego Jego znaku, zamiast tego pozwoliła się ponieść swoim myślom i weszła w ten stan, kiedy duszą jest wiele lat wstecz.
Kiedy to minęło?
Czas nie powinien mieć znaczenia, nie dla niej, która żyje wiecznie. Obserwowała jak wiele rzeczy przemija, podczas gdy ona pozostawała taka sama. Poprawiła wianek na głowie i uśmiechnęła się. Prawie potknęła się o leżącego na ziemi androida. Zdziwiona spojrzała na nieznajomego, po czym szeroki uśmiech pojawił się na jej twarzy. Poprawiła odruchowo białą sukienkę, która przewiał wiatr i przytrzymała kapelusz, by jej nie odfrunął, po czym przyklęknęła przy mężczyźnie. Na tyle daleko, by się nie przestraszył, ale ją usłyszał.
- Wszystko w porządku? - cała Agape. Spotyka obcego na spacerze na Desperacji i pyta się o samopoczucie.
Po zadaniu tego pytania do dziewczyny coś dotarło. Nie czuła dobiegającej od nieznajomego siły życiowej, którą miały nawet najmniejsze roślinki. Wpierw przeszło jej przez głowę, że znalazła trupa, ale jego klatka piersiowa się poruszała, rytmicznie. Zbyt rytmicznie.
Maszyna?
Widziała w swoim życiu wiele dziwadeł i ożywiony kawałek metalu nie był dla niej czymś nowym, tym bardziej, ze gdzieś pomiędzy jednym rokiem, a drugim zaczęła zaliczać androidy do istot żyjących, którym należy pomagać. Nie znała się na technologii, ale leżenie bez ruchu pod jakimś drzewem na środku pustyni nie należy do normalnych zachowań dla takich jak on. Dlatego wiele nie myśląc nachyliła się nad nim i lekko potrząsnęła jego ramieniem.
- Chodź, znam kogoś, kto może ci pomóc - zaczęła na nowo tym swoim spokojnym tonem, kogoś kto spotkał starego przyjaciela.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Gdy przez dłuższy moment nie przywiązujesz uwagi do dosłownie niczego, poczucie czasu zaczyna ci umykać. Error w jednej chwili miał wrażenie, że wszystko stanęło w miejscu, nawet sama Ziemia. W drugiej jakby poruszał się w przyspieszonym tempie w tunelu czasowym, zegary kręciły się jak oszalałe. Ile tutaj siedział? 10 minut? Dzień? Może cały miesiąc?
Pomimo pozornego stanu uśpienia wszystkie jego czujniki działały, czekając na odpowiedni moment. Rejestrował niezmienny szum wiatru, szelest obumarłych gałązek, przesypywanie się pustynnego piasku, gdzieniegdzie cykające świerszcze i posykujące jaszczurki oraz chrzęst chodzących stóp na piaszczystym podłożu.
Zaraz.
Wróć.
Coś tu się nie zgadza. Tego dźwięku nie było wcześniej. Android otworzył oczy i skalibrował przyrząd.
Wszystko w porządku?
Nie spuszczał z nowoprzybyłej istoty spojrzenia. Kto to był? Człowiek? Wymordowana? Może android? Nie miał teraz czasu i siły na rozmyślania. Kobieta podeszła do niego, IE nie poruszał się. Odważnie złapała go za ramię, jednak on nawet nie drgnął.
Chodź. Znam kogoś, kto może ci pomóc.
Pomóc? Jeśli tak, to za co? W głowie szybko wykonał obliczenia i przewidywania, jak na androida przystało. Co musiałby wykonać? Czy to potrafi zrobić? Czy posiada coś, czym mógłby się odpłacić? Według IE nic nie działo się bezinteresownie. Zawsze druga strona o coś się upomni, coś będzie chciała pozyskać. Cokolwiek.
Badał jej postać. Wyglądała na... Miłą. Ciekawa odskocznia od skrzywionych wiecznym bólem i głodem wymordowanych.
- Kim jesteś?
Oszczędzał energię, dlatego twarz ciągle miał jak z kamienia. Głos również nie wydawał się zbytnio ludzki, pomijając metaliczne zgrzyty i pogłosy. Brakowało w nim naturalnej intonacji i swobody. Błękitne tęczówki cały czas się w nią wpatrywały, co mogło być na swój sposób przerażające.
- Dokąd zamierzasz mnie zabrać?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Anielica była stara jak ten świat, ale wiek w żadnym wypadku nie zmienił ją w zgorzkniałego cynika. Nadal była otwarta i pełna miłości dla każdej istoty żywej, a żywe było już to, co bało się śmierci.
Reakcja androida na jej kroki wystarczyła, by podjąć decyzje. Już wiedziała gdzie się uda w następnej kolejności. Ale wpierw musiała zdobyć zaufanie jegomościa, chociaż tonący brzytwy się chwyci, a chyba jej rozmówca własnie tonął, w swoim własnym morzu. Rozejrzała się dookoła kontrolnie, czy nic nie idzie w ich stronę. NA beztroskę mogła sobie pozwolić, kiedy była w pojedynkę ze światem, a nie jak już cudzy los spoczywał na jej rękach.
- Jestem Agape... - zaczęła swoim charakterystycznym tonem - Mieszkam tutaj od dłuższego czasu i wiem, gdzie znajduje się technik. Mogę cię zaprowadzić, to niecałe dwie godziny stąd. Zaufaj mi. Nie masz i tak nic do stracenia -
Zaraz wyjęła z kieszeni telefon i uniosła go w górę. Wiedziała tyle, że jak nie ma zasięgu, jak nie ma kresek, a jak można się domyślić nie było ani połowy, ale to nie szkodzi. Grunt, żeby główny poszkodowany dotarł na miejsce, gdzie pewnie zostanie mu zafundowane gruntowne czyszczenie, prócz ładowania akumulatora.
Anielica znowu poruszyła telefonem, ale na darmo. Zebrała się w końcu z kucków i wyciągnęła rękę w jego stronę. Uśmiechała się zupełnie niewzruszona jego metalicznym głosem, czy pozornie przerażającym spojrzeniem. Skoro był tu nowy, to jeszcze wiele przed nim. Mógł uciec, albo zostać wyrzuconym. W obu przypadkach to ziejące śmiercią pustkowie stało się jego domem, a Agape jako stary mieszkaniec, zamierzała go przywitać z otwartymi ramionami. Nie pozwoli żeby umarł, czy co tam się dzieje z maszynami, kiedy po raz ostatni rejestrują obraz.
- Podejrzewam, że nie zostało ci wiele czasu... - zawiesiła głos pozwalając, by sam dopowiedział co trzeba i nadal trzymała w jego stronę wyciągniętą dłoń. Jako symbol. Sama nie byłaby w stanie go udźwignąć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Słuchał jej słów, cały czas zimny i zastygły. Jedynie oczy zdawały się pobłyskiwać większą żywotnością, pozostającą nadal w granicach cudu technologii.
Miała absolutną rację. Nie miał nic do stracenia. Logarytmy przetrząsnęły wszystkie możliwe scenariusze. Pozwolenie zaprowadzić się nieznajomej, bogowie tylko wiedzą gdzie, może wyglądało na niebezpieczne, ale ona sama emanowała osobliwą aurą dobroci. Jakby nawet nie przeszło jej przez myśl, żeby kogokolwiek kiedykolwiek skrzywdzić. To był ten jeden aspekt, który android wyczuł instynktownie, o ile można mówić o instynktach u androidów. Nawet zbuntowanych androidów.
Postanowił jej zaufać.
- Nie potrafię dokładnie skalibrować na ile czasu pozostało mi sił. To zależnie od czynników zewnętrznych takich jak szybkości chodu, aktywności pozostałych programów, siły wiatru i uszkodzeń mechanicznych.
Wyrecytował wręcz formułę, która sama pojawiła mu się przed oczami; jak poprzednio. Nie miał powodu, by kłamać. Kobieta chciała nawet zaprowadzić go to technika, cóż za dobroczynność.
Wstał, niezgrabnie i bez płynności, prawie wywracając się na piach. W pełnej krasie prezentował się jeszcze mniej dostojnie. Podziurawiona koszulka smętnie na nim wisiała, odsłaniając podejrzanie nienaruszoną strukturę skórną. Spodnie były widocznie poszarpane przy nogawkach, a sam android poruszał się boso. Wyglądał naprawdę żałośnie, tylko twarz, jak zawsze, jakby zagubiona w swoim poważnym chłodzie.
- Potrzebuję tylko sprawnego akumulatora. Resztą mogę zająć się sam - głos niezdrowo rozjechał mu się pod koniec, wprowadzając lekki przester. - Dlaczego mi pomagasz?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wątek przenoszę do archiwum z braku aktywności prowadzenia lub zakończenia.
W razie czego pisać do mnie na PW, jeśli będziecie chcieli go wznowić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach