Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 5 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5

Go down

Gryzący dym z pewnością porządnie dawał się we znaki obu stacjonującym w piwnicy aniołom. Chociaż, może przynajmniej udałoby im się wyschnąć po deszczu, jednak taka praktyka byłaby zdecydowanie niebezpieczna. O wiele rozsądniejsze było ugaszenie miniaturowego pożaru, którego to dzieła podjął się Dudley. Moc żywiołu okazała się bardzo pomocna, gdyż dość szybko odsunęła ogień od obu Smoków i w końcu pozwoliła zdusić go na dobre. Wkrótce podziemny pokoik przedstawiał już tylko obraz nędzy i rozpaczy z przemoczonym, na wpół spalonym regałem na podłodze i osmalonymi ścianami.
Grunt, że drużynie nic złego się nie stało.
Bestia w tym czasie wgramoliła się pospiesznie do gniazda, otaczając jajo własnym ciałem. Paniczny skrzek niósł się na wszystkie strony, zaś zaaferowane ptaszysko nie zwróciło większej uwagi na intruza w swoim legowisku. To pozwoliło Azizelowi na szybką ewakuację, której zwierzę nawet nie zauważyło.

Obrażenia:
Tyrell: trzy podłużne rany cięte na nodze, średnio głębokie, krwawią; ból przysparza problemów z poruszaniem nogą i chodzeniem; drogi oddechowe i oczy są podrażnione od ciepła i dymu, lekko pieką i łzawią;
Dude: Boleśnie posiniaczone okolice kości ogonowej; drogi oddechowe i oczy są podrażnione od ciepła i dymu, lekko pieką i łzawią;
Azizel: Ból w okolicach żeber, brak obrażeń wewnętrznych;
Wszyscy jesteście nieprzyjemnie zmoknięci i zmarznięci.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Przyciskając przemoczony rękaw do nosa patrzał jak woda oblewa jeszcze chwilę temu stworzone przez niego płomienie. Dziękował w duchu, że Dudley został z nim w środku, gdyby nie on na pewno nie odważyłby się na taki ryzykowny krok. Ogień opadł, a ciemne obskurne ściany wyłoniły się z dymu. Rozczarowanie  — to za mało by nazwać to co poczuł.
  Klapa zazgrzytała. Skurcz w żołądku jaki towarzyszył mu kiedy obracał ku niej głowę, równał się ze stresem, gdy stanął oko w oko z rozwścieczonym ptaszyskiem. Ale twarz jaka wyłoniła się ponad wyjścia spowodowała, że dokuczliwe uczucie zniknęło tak szybko jak się pojawiło.
„Za oknem jest coś ciekawego”
  Otarł spływającą łzę wierzchem dłoni, dopiero uświadamiając sobie, że szczypiące oczy uroniły niechcianą kroplę. Musiał stąd wyjść.
  — Nikt nie zginie Az — wychrypiał szorstko. Nawet głos zniżył mu się o ton. Duszący dym osadził się gdzieś w płucach. — Nie możemy tu zostać. Będziemy improwizować. Musze zaczerpnąć powietrza.
  Nie wiedząc kiedy przecisnął się przez Dudleya i Azizela, wychodząc na mokre deski. Wziął wdech wilgotnego powietrza nawet nie przejmując się tym gdzie jest ptak. Musiał zebrać myśli, a będąc zamkniętym w tej piwnicy, miał wrażenie, że chmura duszącego dymu zasłoniła mu zdrowy rozsądek.
  Przesunął spojrzenie w kierunku bestii. Leżała na jajku okrywając je swoim opierzonym ciałem. Więc to tam znajdowało się okno… Az da radę przejść koło ptaka niezauważony, ale oni?
  — Jeśli będzie trzeba użyję zasłony dymnej, abym mógł przejść z Dudleyem — powiedział, ale chrypa nadal łaskotała go w gardło. Starał się nie robić nerwowych ruchów. Stał wręcz bezruchu. Obrócił się w stronę Azizela i spojrzał na jego plecak. Chwilę milczał jakby zamyślony. — Co macie w torbach.
Nagła myśl, że coś z ich asortymentu może zająć stworzenie podczas przedostawania się oknem.
  — Jakieś jedzenie?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Całe szczęście, że dość szybko udało się zniwelować ten mały pożar wzniecony przez Tyrella. Niby zapłonął tylko regał, ale to w zupełności wystarczyłoby, aby parzące języki rozprzestrzeniły się po całym pomieszczeniu, dlatego też można uznać, że ta dwójka miała niebywałe szczęście. Wystarczyłaby zaledwie chwila rozkojarzenia, a ten drobny, nieco ryzykowny wybryk zakończyłby się dla nich tragicznie.
Szarowłosy przymknął oczy, przyciskając mocniej do ust i nosa wilgotny rękaw bluzy. Oczywiście nie udało mu się zareagować w porę, bo dym zdążył podrażnić jego drogi oddechowe. Mimowolnie zakaszlał, jednocześnie czując gorąc rozchodzącą się po jego anielskim organizmie. Musiał odchrząknąć, bo coś dziwnie szczypało go w gardło. Podobnie było z nosem, który palił go niesamowicie — na szczęście mokra tkanina ubrania, którą dociskał do skóry nieco zmniejszała poczucie dyskomfortu. Miał ochotę jak najszybciej się wydostać z tego miejsca, miał dość dej wyprawy.
Pchnął lekko właz i mniej więcej w tym samym momencie dosłyszał głos Azizela.
„Za oknem jest coś ciekawego.”
Dudley zerknął kątem oka na Tyrella, by następnie przenieść wzrok na białowłosego. Posłał mu pytające spojrzenie, bo chciał się dowiedzieć czym jest to „coś”, o którym wspomniał medyk. Zastanawiające, że nie dostrzegli tego wcześniej. Mogłoby się wydawać, że dość dokładnie przyjrzeli się budynkowi, że nic nie powinno im umknąć. A jednak umknęło.
„Pójdziemy tam, jak tylko zajmiemy się ogniem.”
Spokojnie, ogniem się już zająłem — wydusił, na chwilę zabierając rękaw bluzy sprzed ust. Gdy tylko skończył mówić na nowo przywarł materiał do swojej twarzy. Chrząknął znowu, a drugą, wolną ręką kolejny raz złapał się plecy, delikatnymi ruchami masując obitą kość ogonową — jakby to miało coś mu dać.
Wolno posunął się do przodu i pewnie razem z Tyrellem opuścił piwniczkę.
To jak, opuszczamy ten budynek? — wymamrotał, zerkając w stronę pokoju, w którym miejsce grzało ptaszysko.
„Jakieś jedzenie?”
Mam jakieś pieczywo, ale myślę, że może nie warto ptaka zaczepiać. Rzucimy mu coś jeśli będzie próbował zaatakować. Poza tym... myślę, że teraz bardziej przejmuje się sobą i jajkiem niż nami. Ogień go zdezorientował, powinniśmy ruszać jak najszybciej.
I pewnie ruszyli, bo niby co innego mieli do roboty?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Trzeba było się ewakuować. Teraz gdy Azie bł pewny, że nic nie zagraża ptaszysku i jego wyklujce, mógł w spokoju wynieść się z zadymionego pomieszczenia. Dym naprawdę dawał się we znaki, a on nie lubił, jak oczy mu łzawiły, a płuca chciały uciec przez gardło. Podszedł więc do okna i upewniając się, że framuga jest wytrzymała, a parapet nie zapadnie się, usiadł na nim.Do ziemi dzieliło go troszkę centymetrów, ale anioł miał nadzieję, że uda mu się jakoś zawiesić po drugiej stronie i zeskoczyć bez większego szwanku. Nie miał skrzydeł, więc na majestatyczne wyfrunięcie raczej nie miał co liczyć. Wątpił też, czy któryś z jego towarzyszy okaże się bardzo bohaterski i wyniesie go w swoich ramionach.
- Nie ma sensu już teraz dokarmiać tego opierzonego potwora. Niech siedzi jak siedzi - powiedział, siedząc na parapecie. Odwlekał moment, w którym mógłby z tego okna wyskoczyć. Jego sweterek miauknął kilka razy, po czym całkowicie się wyłączył. Zapewne zamókł od deszczu. Azie miał nadzieję, że go prąd nie trzepnie, gdy z gracją chciałby wylądować na ziemi. Westchnął cichutko i spojrzał na swoich towarzyszy.
- To widzimy się na dole - oznajmił i ostrożnie wychylił nogi po drugiej stronie okna i wyskoczył przez nie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Ptaszysko, zajęte ochroną swojego cennego jaja, tylko jednym okiem śledziło trójkę wyskakujących kolejno przez okno aniołów. Po całkiem udanym lądowaniu Azizela, także jego towarzyszom udało się bez większych problemów wydostać z ruin domku. Następnym dość oczywistym krokiem wydawało się zajrzenie pod plandekę, rzecz jasna przy zachowaniu wszelkich środków ostrożności. Smocza drużyna szybko przekonała się, że nie ma żadnych powodów do obaw; nie wyskoczył na nich żaden stwór, nikt się nawet (o dziwo) nie przewrócił. Po zdjęciu przybrudzonej brązowej płachty oczom wszystkich okazało się znalezisko, na które liczyli wyruszając na tę wyprawę. Na tyłach domu stały równym rzędem trzy pojazdy znane jak Sand Rails Buggy. Każdy nieco inny, jednak nie dało ich się z niczym pomylić. Wprawne oko mogłoby też dostrzec, że zostały wykonane bardzo porządnie. Nawet jeżeli nie powalały urodą, to i nie groziły niespodziewanym wypadkiem z powodu wad technicznych. Zdążyły się nieco zakurzyć, ale przynajmniej nie brakowało im paliwa - w dwóch wskaźnik wskazywał około połowy, w jednym bak był niemalże pełny. Z odpaleniem maszyn nie powinno być żadnych problemów.


Zapewne wielu z was zginie, ale jest to poświęcenie, na które jestem gotów. - Page 5 Y5z8TX9

KONIEC MISJI


Zgodnie z życzeniem, każdy z uczestników misji zdobywa po jednej sztuce Sand Rails Buggy. Nie zapomnijcie o uwzględnieniu obrażeń po powrocie na fabułę!
Dziękuję za uczestnictwo, MG odmeldowuje się o7
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 5 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach