Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 9 z 20 Previous  1 ... 6 ... 8, 9, 10 ... 14 ... 20  Next

Go down

Pisanie 11.12.15 1:04  •  Wiśniowy skwer - Page 9 Empty Re: Wiśniowy skwer
Zamachała ogonem, kiedy podrapano ją za uchem. Stare triki wciąż działały jak należy. Miała już przystąpić do dalszego zwracania uwagi oficera, czy kim tam był, na siebie, kiedy tuż obok przeleciało ostrze. Mimowolnie nastroszyła sierść na wysokości barków oraz tę idącą pasmem wzdłuż linii kręgosłupa. Źrenice rozszerzyły się; gęsta czerń niemal całkowicie zdominowała złote tęczówki. Ledwie cienkie, jasne obrączki okalały przepaść wyrażającą czysty strach. Takiego obrotu zdarzeń może i się spodziewała, ale… Nie tak od razu. Głośno przełknąwszy ślinę, nerwowo oblizała nos i przypadła brzuchem do podłoża. Puszysta kita schowała się między tylnymi łapami, osłaniając delikatny brzuch. Psica ostrożnie odpełzła poza zasięg jakichkolwiek ciosów, strzałów, czy innych niebezpieczeństw. Najlepszym, najbliżej położonym azylem okazała się ławka, z której jeszcze niedawno zeskoczyła. Wślizgnęła się pod obiekt i stamtąd obserwowała dalszy spektakl. Nie, żeby jej się podobał. Drobna, chuderlawa sylwetka drżała nieznacznie, wodząc ogromnymi, pociemniałymi patrzałkami po okolicy. Miała szczerą nadzieję, że walki przeniosą się w nieco oddalone miejsce, co pozwoli jej na ewakuację kilka przecznic dalej.
A było tak pięknie… Bez większego problemu dostała się do miasta, śnieżek sobie prószył, pokrywając świat śliczną, białą warstwą… Atmosfera jakby świąteczna, cicho, spokojnie… Do czasu, aż wszystko gwałtownie przyspieszyło. Co prawda to nie ona była celem do odstrzału, czuła się jednak niezwykle przytłoczona zaistniałą sytuacją. Ciężko westchnęła, mrużąc ślepia i próbując choć odrobinę uspokoić przyspieszony rytm serca. Nie nadążała za wydarzeniami, toteż odizolowała się, jakby zupełnie odcinając od wszystkiego, co ją otaczało. Przeczekać. Tak. Dobra strategia. Będzie udawała powietrze do czasu, aż wszystko ucichnie, a wtedy ruszy w dalszą drogę, przepełniona nadzieją, że nic podobnego się już nie wydarzy. Jeden taki incydent zdecydowanie wystarczy.
Z drugiej strony… Była ciekawa, co stanie się z Białowłosym. Nie raz już widziała, jak rozprawiano się z takimi jak on, którzy nie posiadali przepustki. Sama też takowej nie miała, lecz nigdy nie odważyła się stanąć w M3 na dwóch nogach, a kundla nikt o takie rzeczy nie pytał. Rayissa przesunęła spojrzeniem po okolicy, szukając mężczyzny. Pospiesznie oceniła też stan żołnierzy. Może jemu akurat się uda?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.12.15 8:20  •  Wiśniowy skwer - Page 9 Empty Re: Wiśniowy skwer
[Interwencja MG]

Sena zaskoczył żołnierzy. Cóż, w końcu był Aniołem i zwykli ludzie nie mięli z nim zbytnich szans. Kunai wbił się w kolano z nieprzyjemnym chrzęstem, prawie jednocześnie z nim drugi trafił w rękę z bronią. Mężczyzna upadł z krzykiem, na chodziku pojawiła się niewielka kałuża krwi, Anioł musiał trafić w jakąś większą tętnicę. Żołnierz zacisnął zęby, widać było że kosztowało go to wiele wysiłku i sięgnął po krótkofalówkę.
- Łowca...w sektorze...D7...przyślijcie...posiłki... - wysyczał przez zaciśnięte zęby.
Co do dwóch pozostałych żołnierzy - pod wpływem dotyku Seny obaj zostali spowici gigantycznym płomieniem, zamieniając się w żywe pochodnie. W powietrzu rozszedł się smród palonego ludzkiego mięsa, skóra na twarzy żołnierzy pękała, momentalnie zwijając się w sczerniałe płaty spomiędzy których sączył się tłuszcz. Lewe oko mężczyzny stojącego po lewej eksplodowało nagle w wyniku zwiększonego ciśnienia, opryskując twarz Seny mazią. Jeden z nich w konwulsjach nacisnął spust. Pojedynczy wystrzał utonął jednak w krzykach żołnierzy, podobnie musieli wyć skazani na wieczne płomienie grzesznicy w piekle... Pocisk zrykoszetował i trafił Ray w prawą przednią łapę, raniąc ją powierzchownie. W powietrzu rozległ się alarm.

MIESZKAŃCÓW SEKTORA PROSI SIĘ O POZOSTANIE W DOMACH. W OKOLICY ZOSTAŁ ZAUWAŻONY ŁOWCA. POWTARZAM, MIESZKAŃCÓW SEKTORA...

Sena zauważył że na dachu budynku kilka kilometrów dalej pojawiła się jakaś niewielka postać, która zaczęła błyskawicznie przemieszczać się w jego kierunku. Tylko mu się wydawało, czy bliżej niezidentyfikowany humanoid miał ogon? Czyżby ktoś ze służb specjalnych wyposażony w Battlesuit R.A.P.T.O.R.? Jeśli tak...cóż lepiej będzie się stąd zawinąć... W tym momencie leżący na ziemi dowódca zespołu odepchnął się jedną ręką od podłoża, w drugiej, lewej ściskając karabin. Jednak brak wprawy w posługiwaniu się bronią tą ręką zrobił swoje. Seria z karabinu skosiła zamiast tego jego podwładnych. Zanim siła odrzutu wyrwała mu broń z ręki, kapitan zdołał jednak trafić  Senę dwa razy, pociski jakoś ominęły stojących przed nim żołnierzy, którzy padli teraz martwi na ziemię.

[Ray: niewielka powierzchowna rana prawej łapy, powyżej łokcia; nie przeszkadza w poruszaniu się, ani nie krwawi zbyt mocno, bliżej jej do otarcia niż rany postrzałowej.
Sena: rana lewego obojczyka, kula przeszła na wylot -  średnie krwawienie; powierzchowne otarcie na wysokości żeber, niewielkie krwawienie.]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.12.15 21:27  •  Wiśniowy skwer - Page 9 Empty Re: Wiśniowy skwer
Szczerze, nie spodziewał się, że jego plan zadziała tak dobrze. Wierzył w swoje umiejętności, ale jak wiadomo do zwycięstwa potrzeba jeszcze szczęścia, którego w tej ekstremalnej sytuacji mu nie zabrakło. Mniej więcej, bo przecież jakoś musiał się wcześniej wpakować w tarapaty. Nie mógł zostać w Edenie i bawić się w dobrego aniołka, nie! Musiał koniecznie ruszyć swoje cztery litery za mur. Warknął cicho w przestrzeń.
Raczej nie był szczęśliwy czując promieniujący ból lewego obojczyka, który oszołomił go na chwilę. Los chciał, Los zrobił, a teraz niech raczy się odwalić. Miał bez niego wystarczające problemy. Złapał się za ranę, mając nadzieję, że pocisk nie uszkodził żadnego ważnego punktu witalnego, teraz (jakby mu było mało) będzie musiał szukać medyka lub kogokolwiek przeszkolonego, żeby mu to jakoś porządnie zrobił. Aż zachciało mu się śmiać.
- Póki mnie nie widzą to znikam – powiedział do siebie jakby nie miał nic lepszego do roboty. – Psinka też powinna się stąd ruszyć – dodał po chwili namysłu, mając nadzieję, że rozumie, co się dzieje. Oh, czekaj, przecież to zwierz! Na pewno wie, że jest tu niebezpiecznie.
Otworzył skrzydła, które zniszczyły jego piękną marynarkę (SUPER). Spojrzał tragicznie na strzępki zostawione na ziemi, a potem przeniósł spojrzenie na psa. W sumie nie zostawi tak zwierzaka na pastwę losu, co jeszcze zrobią z nim tamte niedoroby? Wpakował w kłopoty tego puchatego koleżkę, więc coś mu się od życia należy.
Wziął (o dziwno wcale nie tak lekkiego) psa pod pachę (w przenośni) i poszybował przy ziemi w stronę uliczek, w których powinien być bezpieczny. A przynajmniej osłonięty, z dala od czegoś tam na dachu. Adios amigos.

Z tematu w/Rayissa
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.02.16 23:00  •  Wiśniowy skwer - Page 9 Empty Re: Wiśniowy skwer
Powoli, powolutku mijała zima, ustępując miejsca wesołej wiośnie. Kroczek za kroczkiem topniał śnieg, temperatura podnosiła się, a słońce coraz częściej pojawiało się na sztucznie stworzonym niebie. Całkiem niezły powód do radości, gdy tak na to spojrzeć - nie trzeba się będzie przed każdym wyjściem z domu władowywać w warstwy kurtek i swetrów, zapinać wysokich butów, szukać zaginionych w akcji rękawiczek do pary. Żyć, nie umierać!
No cóż, nie dla Verity. Dla niej nadejście ocieplenia oznaczało, że coraz trudniej będzie wytrzymać pod obszernymi, ciepłymi bluzami i w długich spodniach. wiosna i lato przynosiły ze sobą konieczność wychynięcia spod ochronnych warstw ubioru, wystawienie się na zewnątrz. A gdyby tego było mało, nadchodzący marzec był przecież miesiącem zakończenia szkoły, egzaminów i zmartwień ocenami końcowymi. Przyzwyczajona do zachodniego systemu edukacji Amerykanka miała niemały problem z nadgonieniem całego materiału w przeciągu niecałych siedmiu miesięcy, nawet jeżeli ciężko pracowała i z części przedmiotów na całe szczęście była do przodu względem koleżanek i kolegów z klasy. Nadal jednak czekało ją sporo pracy, szczególnie w dziedzinie tutejszego języka, literatury i kultury, nawet jeżeli w kwestii tej ostatniej sporo rzeczy już było nie do uratowania. Próżno wyczekiwać, żeby zielonowłosa przystosowała się do zwyczajów japońskich i zgodnie z nimi kłaniała w pas, a poszczególne osoby honorowała jakimiś fikuśnymi końcówkami przy nazwisku. Jakoś nie umiały jej przejść przez gardło i tyle.
Czy chciała, czy nie, niektóre ważniejsze dzieła musiała nadrobić, stąd tego dnia po szkole urządziła sobie polowanie w bibliotece. Wyłowiła poszukiwane tomiszcze i wypożyczywszy wybrała się na spacer, by jak najszybciej przetrawić lekturę. Przysiadła na ławeczce pod wciąż pozbawionymi liści wiśniami i nie przejmując się kurtuazją, podciągnęła nogi do siadu tureckiego. Mało ją obchodził fakt, że nadal była w mundurku, na który przecież składała się spódniczka. Jak się komuś nie podoba, niech nie patrzy, stwierdziła niefrasobliwie. Po krótkim namyśle naciągnęła dolny brzeg obszernej bluzy na kolana, żeby nie zmarznąć i wyjęła ze szkolnej torby nieszczęsną książkę. Fabuła nie zapowiadała się zbyt ciekawie, ale przynajmniej nie była długa. Verity zaś posiadała wiele determinacji ku temu, żeby dokończyć swoje zadanie jeszcze tego samego dnia przed snem, maksymalnie następnego. Podparła łokieć na udzie i głowę na dłoni, ze znudzoną miną błądząc oczyma po kolejnych linijkach tekstu.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.03.16 13:59  •  Wiśniowy skwer - Page 9 Empty Re: Wiśniowy skwer
Nie był przeciwnikiem zwierząt, nie miłował ich jednak aż tak bardzo, jak potrafili robić to niektórzy. Psy, koty, a także kilka innych przydomowych stworzonek towarzyszyło mu już w dzieciństwie, traktował je z szacunkiem, lecz bez specjalnego zainteresowania. Teraz więc, gdy całkiem sporą część swojego czasu musiał spędzać wśród przede wszystkim psowatych, zdawał się być bardziej znudzony życiem, niż było naprawdę. Długie smycze, w kolorach wybranych dla swoich podopiecznych przez zatroskanych właścicieli ciągnęły się od jego nadgarstka przez kilka metrów, by skończyć się uczepione do obroży na szyi jakiegoś zwierzęcia. Tego dnia było tylko dwa, rozbiegane, lecz niezbyt hałaśliwe bestie w wieku przekraczającym już grubo średnią życia takiego stworzenia. Z reguły starał się trzymać blisko domów właścicieli, wykorzystując swoją nienaganną wiedzę o terenie podczas wytyczania tras spacerów, czasami korzystając z tego, że wiedział o istnieniu jakiegoś niewielkiego parku czy skweru kierował się właśnie tam, chcąc dać psom odrobiny swobody, jeżeli tylko miał pewność, że nie będę uciekać.
Świadomość tego, że wszystkie osiem łap już po pierwszej minucie przebywania na zielonych terenach zmieni swoją barwę z oryginalnej na brudno-brązową , przykucną przy dwóch przyjaznych pyszczkach mieszańców sięgających mu do połowy łydek, pogłaskał je po podbródku i wypiął karabińczyki ich smyczy, obserwując jak otrzymawszy chwilową wolność zwierzęta ruszają szybko do zabawy, ganiając się wśród drzew z ogonami skierowanymi ku niebu. Sam jednak, czując że nie ma potrzeby nadmiernego angażowania się w psie harce, spacerował leniwie z rękami skrzyżowanymi za plecami, spoglądając ku górze na drzewa wiśni, odliczając dni do tego jednego, gdy wszystkie zakwitnął.
W pewnym momencie, gdzieś z odległości dobiegło go zjadliwe szczekanie, niewątpliwie jednego z dwójki kudłatych czworonogów.
- Winny? - Zawołał z początku bardzo delikatnie zdając się na dobry słuch wołanej suczki. Jednocześnie starał się namierzyć ją wzrokiem, lecz na próżno. Skwer był całkiem rozległy, a dźwięk dochodził echem gdzieś z drugiego końca. - Oh Winny... mam nadzieję, że nie straszysz jakiegoś bidnego kota... - zamruczał pod nosem i ruszył na czuja za odgłosami jej szczekania.
Sama Winny, niezbyt zainteresowana zabawami ze swoim kolegą, równolatkiem Lewisem, uciekła już z samego początku, gdy tylko wzrok Mutsu padł w innym kierunku dając jej kolejną porcję wolności. Nie bacząc na to, że bliżej jej do grobu, niż do młodego psiaka, rzuciła się szaleńczym biegiem wśród drzew, tylko dlatego, że gdzieś z oddali wypatrzyła kolorową plamę w postaci siedzącej na ławce dziewczyny i mając dokładnie zero powodów do szczekania, zaczęła robić to, skacząc wokół siedziska Verity, bez zamiaru zbliżania się na mniej niż metr. Tylko dlatego, że mogła.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.03.16 21:55  •  Wiśniowy skwer - Page 9 Empty Re: Wiśniowy skwer
Przewracała spokojnie kartkę za kartką, błądząc oczy ma po tekście. Był on jednak tak mało zajmujący, że myśli same odpływały na inne tory. Już kilkakrotnie łapała się na tym, że zamiast skupić się na czytanej treści, przywołuje wspomnienia kompletnie w tej chwili niepotrzebne, nawet jeżeli miłe. Skarciła samą siebie za tak lekkomyślne marnotrawienie czasu i znów cofnęła się o stronę, by jeszcze raz przebrnąć przez wymagającą lekturę - tym razem koncentrując wszystkie siły umysłu na szkolnym zadaniu. Kiedy już się z nim upora, będzie mogła swobodnie pobujać w obłokach bez choćby najmniejszych wyrzutów sumienia. Teraz jednak miała robotę do wykonania.
Podniosła głowę z dłoni i klepnęła się jej wnętrzem w policzek, chcąc powstrzymać się od postępującego zasypiania. Niestety, zabieg ten nie pomógł na długo. Nie minęła ani minuta, kiedy powieki same się zamknęły. Tylko na momencik, próbowała się usprawiedliwić, ale był to już szczyt naiwności. Oczywiście, że nie porzuciła czytania na chwileczkę, ale faktycznie ucięła sobie drzemkę w nieszczególnie wygodnej pozycji, z policzkiem wciśniętym w dłoń i łokciem odciskającym swój ciężar w okolicach kolana. Było to jednak o wiele przyjemniejsze zajęcie niż zabijająca nudą książka, stąd też nic dziwnego, że Verity niezwykle szybko odpłynęła do krainy snów.
Została też z niej równie szybko wyrwana, jeszcze zanim ciężar bezwładnego ciała zdążył przeważyć i zaprezentować jakże charakterystyczne dla śpiących na siedząco kiwnięcie. Nagły hałas momentalnie wyrwał zielonowłosą z ciepłych objęć Morfeusza, przez co gwałtownie poderwała głowę, otworzyła szeroko oczy i wydała z siebie krótki wrzask. Nieco spanikowana aż podskoczyła, po czym pośpiesznie rozejrzała się za źródłem swojego przestrachu. Szybko wypatrzyła psinę, która nadal nie ustępowała i szczekała zaciekle. Niezbyt się to podobało nastolatce, przez co odruchowo podkuliła nogi od siebie i odsunęła się nieco dalej na ławeczce. Zwierzę nie wyglądało na takie, które miałoby się teraz rzucić dziewczynie do gardła, ale i tak wolała zachować ostrożność. A kto wie, może gdy tylko spróbuje postawić nogę na ziemi będzie się musiała salwować ucieczką przed samozwańczym czworonożnym strażnikiem chodnika?
- Ej. Idź sobie już. Tu nic ciekawego nie ma. Obszczekaj sobie tamtego pana. Tamto drzewo. No cokolwiek - powtarzała szeptem, tak że bez podejścia tuż obok nie dało się jej dosłyszeć. Ciche zaklęcia niestety nijak nie chciały zadziałać, mimo całej gorliwości jaką w nie wkładała prosto z serca.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.03.16 16:41  •  Wiśniowy skwer - Page 9 Empty Re: Wiśniowy skwer
Nie kontrolował obcych zwierząt, którymi tylko przez krótki okres czasu miał się zajmować. Oczywiście z uprzejmą ciekawością pilnował, by się nie zapodziały, lecz dawał im więcej swobody, niż miały normalnie. Korzystając z tego, suczka Winny zniknęła wśród drzew dając upust jakimś nieokreślonym emocjom, które w postawi głośnego szczekania wychodziły teraz z jej zwierzęcego gardła. Właście dzięki temu znalezienie jej nie było trudne, lecz sama sytuacja zdawała się być już bardziej skomplikowana.
W pierwszym momencie odpuścił sobie nawet szybszy krok, gdy tylko upewnił się, że nikomu nie dzieje się krzywda. W końcu głośne ujadanie nigdy nie zrobiło nikomu krzywdy, chociaż niewątpliwie mogło być nieco niepokojące, szczególnie z perspektywy osoby, która kuliła się na ławce, myśląc najpewniej, że jakaś dzika bestia ma ochotę się na nią rzucić.
- Winny, ty kudłata bestyjko. - Rzucił z lekkim zakłopotaniem, lecz nadal śpiewnym i zadowolonym głosem.
Pies na chwilę zamilkł, odwrócił łeb w stronę Mutsukiego i zbadał go zaciekawionym spojrzeniem. Szybko jednak ogon ponownie zacząć wić się na boki, a suczka jak gdyby pokazując mu na co szczeka, spojrzała na Verity i z jej gardła jeszcze raz wydobyło się głośne szczekanie.
- No już, cicho, cicho. - Syknął na nią zdenerwowany nieco bardziej. Lekkim truchtem podbiegł w końcu do niej i owinął palce wokół psiej kufy zmuszając ją do zaprzestania mącenia przemiłej ciszy parku. W tej odległości nie było już mowy, by w oczy nie rzuciła mu się zielonowłosa nastolatka, którą spotkał już wcześniej.
- Verity, prawda? - Zapytał, chociaż doskonale pamiętał jak mu się przedstawiła. - Przepraszam za nią, nie mam pojęcia o co jej chodzi. Zazwyczaj się tak nie zachowuje.
Dla pewności zapiął jeszcze smycz i gwizdem przywołał do siebie drugiego psa, zdecydowanie spokojniejszego, który z ciekawością podbiegł do ławki i położył łeb na jednej z desek spoglądając tęsknie za głaszcząca ręką w stronę dziewczyny.
Dziwne sytuacja miała miejsce, szczególnie że Mutsu miał niewiele do powiedzenia w tej sytuacji, czując się nawet dosyć głupio, że natknął się na nią w tak dziwny sposób. Powstał, trzymając mocno w dłoni koniec smyczy Winny i szybkim spojrzeniem przebiegł po ławce, i nieco wystraszonej zielonowłosej dostrzegając w jej rękach jakąś książkę.
- Oh, nauka na łonie natury?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.03.16 17:31  •  Wiśniowy skwer - Page 9 Empty Re: Wiśniowy skwer
- Ej. Idź sobie. Szu-szu - zaklinała nadal głośną psinkę, odganiając ją dyskretnym gestem obu dłoni. Trochę się przestraszyła, ale w miarę jak zwierzę nie wykazywało chęci rozprucia jej flaków, uspokoiła się nieco. Tak czy inaczej nie podobało jej się bycie oblężoną na samotnej ławeczce, ale póki co wyglądało na to, że jest przynajmniej bezpieczna. Powoli wypuściła nogi ze swoich objęć i usiadła znów po turecku, podnosząc wzrok na nadchodzącego chłopaka. Od razu przypomniała go sobie z poprzedniego spotkania, które to przecież miało miejsce całkiem niedawno.
- O, cześć. Tak, to ja. - Uśmiechnęła się delikatnie, przyciskając obejmowaną przez siebie książkę do brzucha. - Nic nie szkodzi, po prostu trochę mnie wystraszyła. Ale to nic takiego - zapewniła zaraz, kręcąc przy tym głową dla potwierdzenia. W końcu lekki skok adrenaliny to żadne zagrożenie zdrowia, a suczka przecież nawet nie zbliżyła się do dziewczyny. Całe zamieszanie wynikło już prędzej z tego, że Ver wybrała sobie słabe miejsce i czas na drzemkę.
- Hm? - Spuściła na moment wzrok na książkę. - A, to. Coś w tym stylu, mam lektury do nadrobienia. Sporo lektur. A ta jest naprawdę nieznośna. - Westchnęła z rozżaleniem. Wolałaby jakiś przyjemniejszy materiał do nauki niż ciągnące się w nieskończoność wątki, które nie były ani ciekawe, ani chociaż minimalnie zajmujące. Fabuła wymieszana z opisami i refleksjami zbyt mocno w nich ginęła, przez co śledzenie wydarzeń stawało się niemożliwe. I jak tu w ogóle cokolwiek z takiej książki zapamiętać? Oczy same się zamykają przy czytaniu, a co dopiero umysł, który wyłącza się po pierwszych kilku linijkach. Żadnych pościgów, wybuchów, pasjonujących intryg... ani nawet kawałka żywszej akcji. Za to każdy detal pomieszczenia włącznie z kurzem na półkach oczywiście musiał zostać opisany. Co. Do. Pyłku. Kto normalny pisze takie rzeczy i kto zmusza Bogu ducha winne dzieci do czytania tego rodzaju bzdetów? A do tego mają przecież pamiętać treść, rozumieć ją oraz pamiętać kilka róznych ukrytych przesłań, które na nic w życiu się nie przydadzą, za to niejednemu uratują życie na egzaminach.
- A to twoje psiaki? - dopytała jeszcze, zerkając na kolejnego czworonożnego przybysza. Ten wydawał się być o wiele spokojniejszy i aż prosił się o pogłaskanie. Była jednak odrobinę sceptyczna po przeżyciach sprzed chwili i wolała najpierw się co nieco dowiedzieć.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.03.16 10:59  •  Wiśniowy skwer - Page 9 Empty Re: Wiśniowy skwer
Zrozumiałe dla człowieka gesty dla psa okazały się zbyt skomplikowane. Suczka nawet się nie przejęła, gdy kazano jej dyskretnie się odczepić. (Inna sprawa Liloś, że taki gest w Japonii jest zaproszeniem do podejścia xD). Faktycznie jednak nie wyglądała na skorą do ataku, a szczekanie było najwyraźniej tylko kaprysem z natury przyjacielskiego zwierzęcia. Szybko jednak ona, jak i cała sytuacja zostały opanowane przez Mutsu, który nie kryjąc lekkiego rozbawienia reakcją Verity robił wszystko, by nie wyglądało to na wyśmiewanie się, tylko na raczej radosny grymas.
- Czasami ludzie boją się psów, ale nie mam serca nie wypuszczać ich, kiedy idziemy na spacer. - Mimo jej słów zaczął się tłumaczyć. Niektórzy ludzie byli przewrażliwieni, ale on miał pewność, że jego podopieczni nie zrobiliby nikomu krzywdy. - Oh i nie, nie są moje. Oba należą do pani Sakamoto, starszej kobiety, która aktualnie przebywa obecnie poza domem.
Ten opis zapewne niewiele powiedział zielonowłosej, jako że wspomniana właścicielka czworonogów nie mieszkała nawet w tej okolicy, niczym specjalnym się nie wyróżniała, poza faktem posiadania dwóch psów, co nie było aż takie częste w obecnych czasach. Pomimo braku biegu mało kogo było stać na dobrej rasy zwierzęta, ich wyżywienie i leczenie. Zanim więc dziewczyna miała okazję zauważyć, że pani Sakamoto nie jest jest wcale znana, mężczyzna dodał:
- Zajmuje się wyprowadzaniem psów - a psy jakby rozumiejąc jego słowa podbiegły bliżej i usiadły mu pod nogami -  Czasami.
I setką innych rzeczy przy okazji. Dodał w duchu do tej wypowiedzi.
Niezaspokojony Lewis spoglądał tęsknie w stronę dłoni uczennicy nie próbując już więcej przekonać ją do odrobiny pieszczot. Zamerdał jeszcze kilka razy ogonem, lecz chwilę później dostrzegł w oddali innego spuszczonego ze smyczy psa i oswobodzony przez trzymającego drugi koniec jego sznura pobiegł tam radośnie.
Sato w tym czasie ponownie wrócił do tematu lektury, pozwalając dziewczynie wyjaśnić wszystko do końca, po czym szybkim rzutem oka odnalazł na tyle okładki tytuł i uśmiechnął się lekko.
- Wbrew pozorom lektury mogą być ciekawe, tą akurat uznaję za jedną z lepszych. Może akcja nie jest zbyt wartka, lecz analiza całości biorąc pod uwagę drugi sens jej treści sprawia, że staje się niezwykle fascynujące. - Mówił z oznakami pasji, chociaż dało się mu w razie czego przerwać i dorzucić coś od siebie, nie naciskał za mocno i nie starał się wybić jej z głowy posiadane przez nią zdanie o owej lekturze. Bez zdradzania wielu szczegółów, przewidując że najpewniej po zapoznaniu się z jej treścią klasa Verity będzie musiała cały materiał obrobić, domyślił się co zostanie przez nauczyciela poruszone, jako że sam już przez przechodził. - Czytałem ją dwa razy. Za drugim razem dało się tam znaleźć więcej sensu, niż niekiedy w technicznych instrukcjach.
Spoglądał od czasu na dziewczynę, a niekiedy przez przerywania mowy przyglądał się harcom psów, które teraz na szczęście szczekały tylko dla zabawy, ścigając się z jakimś nowym kolegą wśród drzew. Włożył ręce do kieszeni i stał sobie niedaleko ławki.


Ostatnio zmieniony przez Mutsuki dnia 05.03.16 12:56, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.03.16 22:05  •  Wiśniowy skwer - Page 9 Empty Re: Wiśniowy skwer
Na dobrą sprawę nie ma się co dziwić pewnej nieporadności w obyczajach Verity. W końcu dopiero co przybyłą z kraju o kompletnie innej kulturze i nikt nie przeprowadził jej instruktażu dotyczącego prawidłowej gestykulacji. W M-1 jej machanie rękami zostałoby odebrane prawidłowo, zgodnie z intencjami pokazującej. A to, że tutaj znaczyło to zupełnie co innego - nie miała pojęcia i tym samym nie była winna żadnych mogących wynikać z tego nieporozumień. Pewnie prędzej czy później ktoś się nad nieszczęsną zlituje i wytłumaczy od podstaw arkana miejscowego języka ciała, tak żeby nie narobiła sobie żadnych większych kłopotów. Ostatnie, co było jej potrzebne w nowym domu, to uczynienie komuś poważnego afrontu w sposób kompletnie niezamierzony. Jak wiadomo, lepiej dmuchać na zimne.
- Nie no, rozumiem. Dużo tak spędzasz czasu z cudzymi psami? - No cóż, w końcu też się będzie musiała prędzej czy później zainteresować prostymi formami zarobku. Nie wiedziała, jak potoczy się dalej jej los. Może nie doczeka się momentu adopcji i usamodzielni się wychodząc z domu dziecka prosto na zasiłek? Nawet biorąc pod uwagę to, że Miasto każdemu swojemu obywatelowi zapewniało godny byt, nie chciała być darmozjadem na koszt obcego kraju. Bądź co bądź nie była nawet miejscowa, przyjechała kilka miesięcy temu i na dobrą sprawę zgoda na jej pobyt była sporym ustępstwem ze strony S.SPEC. Gdyby nie osobisty list polecający od dyktatora M-1 nie miałaby szans na samodzielną przeprowadzkę.
Zastukała końcami palców w okładkę, przyglądając się tytułowi. Nie wydawała się szczególnie przekonana co do wymienianych przez Mutsukiego zalet lektury. Trudno jej było w nie uwierzyć, chociaż chciała nastroić się pozytywnie. w końcu dopiero co zaczęła i spisywanie całego utworu na straty po pierwszych stronach byłoby zwyczajnie nierozsądne. Musiała jednak brać pod uwagę to, że pierwsze wrażenie owa książka zrobiła na Amerykance tak tragiczne, że miała ochotę cisnąć nią w najbliższą kałużę. Pomimo całego szacunku dla literatury jako takiej.
- Tak mówisz? Niestety mam ten problem, że nie było mnie przy omawianiu większości lektur i muszę je sama nadrobić do egzaminów, bez pomocy nauczyciela. Zostało mi ich jeszcze koło sześciu włącznie z tą i bez cudzych wskazówek wydają się strasznie niezrozumiałe. Bo wiesz, przeniosłam się tu do szkoły dopiero kilka miesięcy temu i mam trochę zaległości. - Skrzywiła się nieznacznie. Nie lubiła być do tyłu z materiałem i frustrowało ją, że nie nadąża za kolegami i koleżankami z klasy. Nie przywykła do takiego stanu rzeczy, u siebie w M-1 zawsze plasowała się w ścisłej czołówce, toteż nawet nie rozważyła takiej opcji jak zajęcia wyrównawcze czy inne tego typu wynalazki. Trochę posiłkowała się wiedzą starszego kolegi, trochę szukała sama i za wszelką cenę starała się utrzymać poziom.
- W sumie to ile masz lat? Jeżeli mogę wiedzieć. Chciałam zgadnąć, ale coś mi to nie idzie. - Zaśmiała się nieznacznie na te słowa. Czasem miała wrażenie jakby rozmawiała z dorosłym, a czasem jak z rówieśnikiem. A że wygląd potrafił być w tej materii mylący, szczególnie u Azjatów, to postawiła wszystko na jedną kartę i zapytała prosto z mostu. W końcu mogła liczyć na to, że nie zostanie źle odebrana ani nic w tym stylu.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.03.16 12:55  •  Wiśniowy skwer - Page 9 Empty Re: Wiśniowy skwer
Treść zadanego przez nią pytania mogła być próbą zaspokojenia czystej ciekawości, jak i dobrze ukrytą chęcią zorientowania się, czy Mutsu jest aż taką sierotą, że nie ma porządnej pracy. Z tego właśnie powodu położył rękę z tyłu głowy i zaśmiał się z zakłopotaniem.
- Całkiem dużo czasu. Płacą mi za godziny opieki, ale w tą nie wchodzą wyłącznie spacery. Nie mam ochoty naciągać ludzi, którzy mają z czego wykładać, po prostu z góry mówią mi, ile czasu w ciągu dnia powinienem poświęcić ich pupilom, by czuły się dobrze.
To było nieco bardziej skomplikowane, niż mogło się wydawać. Niekiedy przesiadywał w domu starszych pań zajmując czas ich zwierzętom jak i prowadząc aktywną rozmowę z samymi właścicielkami. Dla żartu nie raz mówił w gronie swoich znajomych, że czuje się jak chłopak do towarzystwa. Tylko towarzystwa, innych podejrzanych usług nie świadczył, broń panie. Tak jednak zarabiał, łącząc stałą pracę, chociaż bardzo urywaną, jaką było roznoszenie listów, z mniej zobowiązującymi jak wyprowadzanie psów, czy mycie domów. Dzięki temu utrzymywał się z własnych zarobków, czasami nawet miał finanse by kupić coś miłego dla siebie.
Także dzięki temu, że mimo wszystko sporo czasu spędzał tak jak i teraz, gdzieś na spacerze bez potrzeby ciągłego skupienia na obiektach swej opieki, kochał zagłębiać się w tajniki wszelkich nauk, czytał sporo książek i wędrował po najróżniejszych spotkaniach z mądrymi ludźmi. No i oczywiście szkoła robiła swoje.
- Z perspektywy czasu wiele rzeczy nabiera nowego znaczenia. Kiedy byłem dzieckiem przeczytałem "Małego Księcia", oczywiście wtedy uznałem to za całkiem przyjazną bajkę o przygodach małego chłopca. A na ten moment nie jestem w stanie powiedzieć, czy nadal traktuje ją jako dzieło dla takich małolatów. - założył obie ręce za głowę mimowolnie odchylają się do tyłu by zerknąć na bawiące się psy bez potrzeby kręcenia się w kółko. Sporo książek przetrwało wiele setek lat, wiedza z czasów sprzed terroru wirusa zdawała się być podwójnie cenna, chociaż często mało aktualna. Są jednak takie dzieła, które niezależnie od wieku czytającego, czy czasu w których się je poznaje są tak samo niesamowite i głębokie. Przytaknął jednak z pewnym zadowoleniem, kiedy dziewczyna zaczęła wyrzucać z siebie nieco więcej, niż miała w zwyczaju robić to do tej pory. Pociągnął więc temat w jak najbardziej niewinny sposób. - Przeprowadziłaś się w te okolice i zmieniłaś szkołę? W takim wypadku muszę Cię docenić, mało kto czuję potrzebę nadrabiania materiału, szczególnie tak obfitego. Zazwyczaj po prostu pozwalają rzeczom wędrować własną ścieżką, bo "jakoś to będzie".
Ostatnie słowa wypowiedział z nieco innym akcentem i wyraźną goryczą w głosie, chociaż nie myślał o żadnym konkretnym przykładzie. Stracił w ogóle jakąkolwiek chwilę do zastanowienia się nad tym zjawiskiem, kiedy padło dosyć niespodziewane pytanie, do którego odpowiedź poprzedził cichym westchnieniem.
- Zdaje się, że sporo więcej od Ciebie, chociaż mogę na to nie wyglądać. 24, tak przynajmniej podaje data w dowodzie.
Uśmiechnął się z zakłopotaniem, po raz kolejny mając wrażenie, że dziewczyna jest dużo pewniejsza siebie od niego. A dodatkowo on nie zadawał takich pytań sam z siebie, chociaż teraz miał okazję. - A ty mi wyglądasz na uczennice, to już chyba mówiłem, chociaż też nie mogę dokładnie powiedzieć, do której klasy możesz uczęszczać. Prędzej zgadłbym po lekturze. Po prostu wiem w której klasie są przerabiane.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 9 z 20 Previous  1 ... 6 ... 8, 9, 10 ... 14 ... 20  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach