Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 10 z 20 Previous  1 ... 6 ... 9, 10, 11 ... 15 ... 20  Next

Go down

Pisanie 09.03.16 19:36  •  Wiśniowy skwer - Page 10 Empty Re: Wiśniowy skwer
Zdecydowanie chodziło bardziej o ciekawość. Veri nie przepadała za opowiadaniem o sobie, szczególnie w bardziej osobistych dziedzinach; ale nawet wtedy, gdy chodziło o drobnostki, wolała słuchać informacji o innych lub ich zdania. Nie chodzi tu o jakąś szczególną wścibskość, po prostu takie już miała usposobienie. W dodatku jej nowy znajomy wydawał się być całkiem interesujący i wyglądał na takiego, który nie poskąpi jej co nieco wiedzy o sobie i o innych sprawach, pomagając zabić czas niekoniecznie rozrywkowego popołudnia.
- W sumie brzmi fajnie, tak spędzać czas ze zwierzakami i jeszcze zgarniać za to kasę. ale pewnie nie jest zawsze tak różowo, co? - Przecież każda profesja bez wyjątku musi mieć jakiś haczyk, nawet testerowi jakości ciastek muszą się po jakimś czasie przejeść słodycze. We wszystkich zawodach bez wyjątku trzeba coś z siebie poświęcić, wysilić się, może trochę pocierpieć - mniej lub bardziej w zależności od wyboru. Za to w prawidłowym przypadku profit finansowy i satysfakcja z pracy powinny być wprost proporcjonalne do serca włożonego w jej wykonanie. Tak, tak być powinno, ale pewnie nie każdy odbierał realia świata w ten sposób. Grunt, że ogólnie taka reguła działała.
- O, "Małego księcia" akurat pamiętam i mi się podobał. Jedna z niewielu lektur, do których wróciłam przez wakacje. Dobrze się czytało nie tylko ze względu na treść, ale po prostu... to mądra książka - podsumowała. W amerykańskim systemie edukacji ta zachowana sprzed czasów apokalipsy pozycja była absolutną świętością do omówienia z dzieciakami, więc znał ją właściwie każdy. No, przynajmniej ci, którzy choć minimalnie angażowali się w naukę.
- Czy ja wiem, czy jest tu co doceniać - zaśmiała się, kręcąc delikatnie głową i pozwalając zielonym kosmykom rozsypać się dookoła. - Muszę wszystko ponadrabiać, bo inaczej srogo zawalę egzaminy końcowe. Nie chciałabym mieć kłopotów w szkole, szczególnie że zrobiono mi sporą uprzejmość z przyjęciem w samym środku roku szkolnego, kiedy jeszcze nie do końca dobrze mówiłam po japońsku. Ale to racja, że najszybciej się uczy w praktyce, bo teraz sobie raczej radzę - dokończyła, oczywiście śpiesząc z wyjaśnieniami. Z niektórymi przedmiotami była do przodu lub na podobnym poziomie co młodzież z M-1, gdyż były to dziedziny uniwersalne. Taka matematyka czy chemia wymagały tylko przetłumaczenia na iny język i ewentualnie dogadania jakichś detali. Z takim japońskim, literaturą czy historią było już trudniej, niestety. Dlatego dobrze, że nauczyciele nieco odpuścili nowej uczennicy i bardzo pomagali jej ze zorganizowaniem sobie dodatkowej nauki.
- Dwadzieścia cztery? Serio? W życiu bym nie powiedziała. Wyglądasz jakbyś mógł chodzić ze mną do jednej szkoły. Tylko wyżej klasą - stwierdziła dobitnie i szczerze, choć nie bez uprzejmości. Zwyczajnie nie spodziewała się, że Mutsuki może być od niej o tyle starszy - w końcu zdecydowanie na to nie wyglądał. Może gdyby się bardziej przyjrzeć, ale tego jak do tej pory nie zrobiła. Teraz jednak choćby po samej rozmowie dało się odgadnąć, że ma do czynienia z osobą dorosłą. Sam sposób mówienia i wiedza mogły na to wskazywać, ale oczywiście o wiele pewniejsza była konkretna informacja od ledwie domysłów.
- Bo ten, ja jestem dopiero w pierwszej.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.03.16 22:08  •  Wiśniowy skwer - Page 10 Empty Re: Wiśniowy skwer
- Brzmi jak praca-marzenie, co nie? - Odparł natychmiast rozkładając ramiona na boki i nabierając powietrza z płuca. Kiedy tak go o to zapytała, nie od razu wpadł na trop tych 'gorszych' chwil w swojej pracy. Nie było ich wiele, a spora część zależała od wrażliwości samego pracującego. Wystarczy wspomnieć, że karmione jedzeniem dla ludzi przez nader troskliwe właścicielki malutkie psiaki często dostawały niestrawności. Temat jednak nie na rozmowy, to i Mutsu wcale nie miał ochoty o nim wspominać. Zamiast tego uśmiechnął są i zaśmiał krótko. - Właściwie to lubię tę pracę, są ludzie zajmujący się poważnymi sprawami jak i tacy, którzy muszą im w tym czasie pomagać. Może nie jest to szczyt moich marzeń, ale w sumie się żyje cudnie. Nie ma po co narzekać.
Zaczynał czuć się dziwnie, gdy tak wiele słów padało z jego ust. Japończycy nie byli wylewni, ale każdy miał ochotę czasami się wygadać. Nawet gdy był to tak trywialny temat, mógł mówić otwarcie i to robił. Dodatkowo Verity wydawała się wdzięczną słuchaczką i sama miała coś do powiedzenia.
Kiedy wspomniała o nauce języka, przechylił głowę w uprzejmym zdziwieniu.
- Masz dobry akcent, szczerze mówiąc gdyby nie to, że wspominałaś coś o przeniesieniu, sam najpewniej bym się nie domyślił. - Dla dodania powagi swoim słowom pokiwał jeszcze głową. Przyzwyczaił się do tego, M-3, chociaż zbudowane na ruinach dawnej Japonii wcale nie było zamieszkiwane przez ich przytłaczająca większość. Rasy mieszały się, krzyżowały, mało kto posiadał nadal rysy prawdziwego mieszkańca tych ziem. On sam był tego dobrym przykładem, teoretycznie prawowity mieszkaniec, a jednak jasne włosy wskazywały bardziej na poza miastowe pochodzenie.
- Sporo materiału... ogarniesz to wszystko? - Zapytał nagle z nutą troskliwości w głosie. Chyba własnie dlatego, że był nieco starszy, kiedy usłyszał o egzaminach, zrobiło mu się żal zielonowłosej.
Tym bardziej jednak ogarnął go smutek, kiedy tak otwarcie skomentowała jego wiek i wygląd. Jękną przeciągle, trochę na pokaz, to nie pierwszy raz gdy słyszał podobne opinie, ale bolały równie mocno. Był po prostu chudy i nieszczególnie wysoki, właściwie ledwo kilka centymetrów wyższy od uczennicy. A ona pewnie jeszcze rosła.
- Lepiej by służby miejskie uwierzyły w mój dowód, wolałbym nie być zaciągany siłą do szkoły jeszcze raz. - Zmartwił się i przestąpił z nogi na nogę. W końcu jednak, nie zważając na protesty Verity, o ile jakieś były, usiadł koło niej na ławce, oparł się leniwie i wyciągnął nogi przed siebie. - Ciężkie życie niskich ludzi. Pierwsza? No tak... w sumie coś koło tego mógłbym zgadywać. No i gdybyś potrzebowała pomocy w nauce, to możesz się do mnie zwrócić. Nie mam za wiele do roboty.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.03.16 20:55  •  Wiśniowy skwer - Page 10 Empty Re: Wiśniowy skwer
- Ano, wydaje się być całkiem fajna. Sama bym pewnie tak nie umiała, bo nigdy nie miałam żadnego zwierzaka - stwierdziła z wyraźnym żalem w głosie. Nigdy nie udało jej się doprosić o własnego pupila i też nie chciała naciskać. Mało powiedzieć, że relacje z ojcem miała bardzo nietypowe i nie przyszłoby jej nawet do głowy testować jego cierpliwości. Słysząc stanowczą odmowę od razu odpuszczała, nie chcąc wywoływać spięć. Przez wiele lat pomiędzy mężczyzną i jego córką istniała ciężko wypracowana metoda życia bez wchodzenia sobie w drogę, którą najmniejsze kłopoty mogły wyprowadzić z równowagi. Stąd o zwierzaku po prostu zapomniała, nie zaprzątając sobie głowy niemożliwym do spełnienia marzeniem. Teraz jednak sytuacja miała się inaczej i mogła znów mieć nadzieję, że może jednak kiedyś jej się uda. Zależy, dokąd trafi, a nawet jeżeli nie w najbliższym czasie, to po osiągnięciu pełnoletności nikt nie będzie jej już dyktował co ma robić.
- Nie każdy musi się zajmować wielkimi sprawami - przytaknęła, kiwając głową na potwierdzenie. Bezwiednie złapała w dłoń końcówkę przerzuconego przez ramię zielonego warkocza i zaczęła nią obracać wokół wyciągniętego palca, w ten sposób na dobre zajmując ręce.
- Tak uważasz? To się cieszę - stwierdziła na komentarz dotyczący jej akcentu. Przy tym uśmiechnęła się delikatnie, z pewną naturalną skromnością. - To pewnie przez to, że tutaj rzadko mówię w innym języku niż japoński. Na początku trudno mi było się przyzwyczaić, bo uczyłam się języka w trybie maksymalnie przyspieszonym. Teraz mogę potwierdzić, że jednak najszybciej się łapie kiedy się naprawdę czegoś używa. Jak przyjechałam, to przez kilka pierwszych tygodni nie ruszałam się nigdzie bez słownika... ale potem jakoś poszło. - Nie miała w zwyczaju tak się dogadywać, ale dziwnym trafem towarzystwo starszego nie było dla niej przeszkodą. Co prawda w życiu nie zdobyła się na bardziej osobistą tematykę, ale przynajmniej mogła swobodnie podzielić się doświadczeniami i przy okazji posłuchać nieco mądrych słów. To jednak nie to samo co otoczenie rozchichotanych koleżanek z klasy, których głównym życiowym problemem jest dobór koloru lakieru do paznokci albo zdobycie uwagi popularnego senpaia. Dlatego przy wielu lunchowych konwersacjach po prostu się wyłączała, tak samo jak za starych czasów w M-1. No bo ile można słuchać Jess nawijającej w kółko o swojej niespełnionej, ukrytej (choć wszyscy doskonale wiedzieli o kogo chodzi) i mocnej na zabój miłości. W pewnym momencie uwaga sama odmawia posłuszeństwa i kieruje się gdziekolwiek, byle nie na przyjaciółkę. Zresztą, ona nawet nie oczekiwała żadnej odpowiedzi od słuchaczy - potrzebowała tylko powiedzieć swoje i wyrzucić wszystko to, co leżało jej na sercu.
- Mam nadzieję. Chciałabym się wyrobić na w miarę dobre oceny, żeby nie odstawać od reszty klasy. Ale no... jakoś to będzie - podsumowała, chcąc mimo wszystko odciąć się na chwilę od tematyki swoich zaległości. Przy niej ta książka leżąca na kolanach jakoś tak dziwnie ciążyła.
Na jęk Mutsukiego wywróciła oczami, wyraźnie rozbawiona. Co mogła poradzić na to, że na pierwszy rzut oka rzeczywiście dało się go wziąć za licealistę? Wprawdzie raczej nie w pierwszej, a w ostatniej klasie, ale jednak wciąż - ucznia.
- Ale w sumie czemu nie? Przecież szkoła nie jest taka zła. - Wystarczyło sobie wyobrazić napotykanie takiego dzieciaka jak Ver na co drugiej przerwie. Przecież była magnesem na kłopoty, co rusz losowo wpadając na ściany, potykając się i robiąc sobie krzywdę bardziej na dumie niż na ciele. Już nie wspominając o tym, jak za sprawą chłopięcych przepychanek została przygnieciona do podłogi ciałem pewnego drugoklasisty, który potem w pięknym stylu uprowadził ją na resztę dnia, pozostawiając szkolną gawiedź w stanie najwyższego podekscytowania. Plotki, ploteczki, plotunie.
- O, to miło z twojej strony. Będę pamiętać w razie czego. Póki co dużo pomagają mi nauczyciele i ludzie z klasy, ale dodatkowe wsparcie zawsze się przyda.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.03.16 10:25  •  Wiśniowy skwer - Page 10 Empty Re: Wiśniowy skwer
Jasnowłosy nie miał takich problemów, obecnie dlatego, że był już sporo za granią wyznaczającą pełnoletność, kiedyż dlatego że... a z resztą, czy to ważne? Nie było powodu, by zagłębiać się w takie kwestie.
- Czasami osoby, które nie mogą trzymać w domu zwierząt zajmują się nimi w schronisku. W mieście jest jedno, nawet teraz trzeba kontrolować bezdomne zwierzęta, czy powiedziałbym nawet, że obecnie jest to konieczne. - chyba nie musiał mówić, jak groźne byłoby przedostanie się domowego pupila na zewnątrz, poza mur. Teraz też nie powinien wypuszczać psów ze smyczy, a jednak nadal to robił, z niewzruszoną, dziecinną niewinnością nie zwracając uwagi nawet na strażników, którzy przewinęli się gdzieś na skraju skweru.
- Może masz gdzieś w rodzinie jakiegoś Azjatę? Z powodu skromnej liczby ludzi żyjących na ziemi w celu oczyszczenia krwi czasami tworzą się programy wymian międzymiastowych... brzmi jak coś przyjemnego, szczególnie gdy ukryją to pod nazwą ekscytującej wycieczki po dawnych kontynentach, a tak na prawdę chcą, być płodził dzieci i to najlepiej całkiem dużo. - Odchylił głowę do tyłu i wypowiadał słowa spoglądając w niebo. Szybko jednak, gdzieś w połowie zdał sobie sprawę, że temat ten jest dosyć nieodpowiedni dla tak młodej osoby, więc w kilku słowach streścił resztę i zacisnął usta.
Szybko podłapał ten drugi temat, żeby zapomnieć o tym, co chwilę temu zostało przez niego wypowiedziane.
- Nie, oczywiście że nie jest, ale sama powiedz... czy wszystkie lektury i poglądy w nich zawarte zgadzają się w twoimi własnymi? Dobrze jest je poznać, ale lepiej czas przeznaczać na coś na prawdę ważnego dla samego siebie. Ah... dorosłość jest fajna. - Mruknął z zadowoleniem. Oczywiście że dorosłość była wspaniała, szczególnie w tym mieście. Nie mieli na co narzekać. Zero biedy, pozornie zero problemów, a i tak nie mógłby powiedzieć, że faktycznie kocha życie w takich warunkach.
- Nauczyciele powinni mnie jeszcze pamiętać, myślę, że gdybyś zapytała o Sato, od razu daliby Ci do mnie jakiś kontakt. Tak, wiem że to dosyć popularne nazwisko w tym kraju, ale możesz mi uwierzyć, będą dokładnie wiedzieć o kogo chodzi, jeżeli nadal uczy tam ta sama kadra.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.03.16 22:34  •  Wiśniowy skwer - Page 10 Empty Re: Wiśniowy skwer
- O, schronisko? A gdzie dokładnie ono jest? - zainteresowała się od razu. Gdyby znajdowało się gdzieś niedaleko, mogłaby sama się przejść. Problem był jednak taki, że miała już sporo zajęć pozalekcyjnych, a jeszcze ostatnio zgodziła się w weekendy pomagać w nauce trójce starszych kolegów. Opiekunowie z sierocińca już i tak sceptycznie patrzyli na jej kolejne pomysły, bo nie powinna zbyt długo wałęsać się tak bez opieki. W dodatku kolejne zobowiązanie z pewnością zabrałoby jej trochę czasu, który właściwie powinna przeznaczyć na naukę. Nadal miała sporo do nadrobienia i planowała nieco wyskoczyć do przodu z materiałem z matematyki, żeby później się nie okazało, że będzie wiedziała mniej od swoich uczniów. Wprawdzie Ruuka przedstawił sytuację jako bardzo tragiczną, ale nie wierzyła, by mogło być aż tak źle. Zresztą, prędzej czy później chłopcy będą zmuszeni opanować materiał z drugiej klasy, a Verity postawiła sobie za punkt honoru, żeby im w tym pomóc. Na pewno nic nie zdziała dopóki sama się tego nie nauczy, więc przed nią było jeszcze wiele, wiele godzin spędzonych nad książkami. Byłoby jednak bardzo miło przejść się do schroniska chociaż raz, zobaczyć jak tam jest. Nawet gdyby nie mogła zdobyć się na kolejne zobowiązanie, od jednej wizyty jeszcze nikomu głowy nie urwało. Chyba.
- Gdzieś w rodzinie to może, ale wszyscy moi najbliżsi krewni... są z M-1. Nie zagłębiałam się nigdy w dokładną genealogię, trudno mi powiedzieć. - W ostatniej chwili ugryzła się w język, by nie powiedzieć o swojej rodzinie w czasie przeszłym. Zgodnie z prawdą powinna to zrobić, nawet jeżeli niektórzy z nich jeszcze żyli. W końcu po pierwsze porzuciła swoich krewnych i nie miała już z nimi nic wspólnego, a poza tym wielu z nich od lat nie widziało ojczystego Miasta - przebywali w innych skupiskach ocalałej ludności z powodu różnorakich spraw służbowych. Części z nich Ver nigdy nawet nie widziała na oczy, znała ich imiona z opowieści, zaś twarze z dawno nieaktualnych fotografii. To byli dla niej całkowicie obcy ludzie.
Stłumiła prychnięcie na wzmiankę o płodzeniu dzieci. A co jeżeli władze M-1 właśnie po to zachęcały ją do wyjazdu? Żeby wzbogaciła japońską pulę genetyczną? Niezły dowcip. W chwili obecnej rodzenie dzieci to była dla niej perspektywa bardzo odległa i nieco abstrakcyjna, choć przecież jak większość nastolatek marzyła o przeżyciu miłości i założeniu rodziny. No ale to przecież to jeszcze nie teraz, zaraz. Miała dopiero szesnaście lat, do prawnej dorosłości zostawały niecałe cztery. A właściwie, nawet jeżeli taka była czyjaś intencja... to co? Ważne, że ona osiągnęła swój cel. Była z dala od dawnego domu, w nowym środowisku, z nowym życiem. I o to właśnie chodziło.
- No racja, różnie z tym jest. Musi być naprawdę fajnie być dorosłym, ale szkoła ma swój urok. Wydaje mi się, że już nigdy później nie ma się aż tyle czasu na spędzanie czasu ze znajomymi. I to jest świetne. - Bo chociaż w szkolnych murach musieli się uczyć, wspólnie spędzane przerwy naprawdę zbliżały ludzi. Człowiek co rusz zawierał nowe znajomości, z których część miała szanse rozwijać się we wspaniałe przyjaźnie. Kiedy skończą szkołę, każde rozejdzie się w swoim kierunku i choć Miasto nie jest wcale takie wielkie, to będą mieli dla siebie coraz mniej czasu. Taką próbę przetrwają tylko te wartościowe relacje.
- W sumie to nie było aż tak dawno. Podobno grono pedagogiczne nie miało ostatnio większych zmian, to pewnie pamiętają.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.03.16 22:52  •  Wiśniowy skwer - Page 10 Empty Re: Wiśniowy skwer
Mógł od razu ją tam zaprowadzić. Akurat nie bywał tam za często, ale mieszkał niedaleko. Nawet z parku nie było do tego miejsce aż tak wiele do przejścia, więc gdyby miała ochotę, był gotowy zabrać ze sobą podopiecznych i przejść spacerkiem jeszcze trochę.
- Tutaj, w południowej części. Jest wystarczająco blisko centrum, ale na tyle blisko natury, że zwierzęta czują się dobrze. - Odparł z pełną powagą, kiwając lekko głową. Był zadowolony, że tym razem on może wykazać się jakąś wiedzą, szczególnie gdy Verity zapytała go o pomoc w tej kwestii. - Chciałabyś zajmować się zwierzętami? Trzeba na to trochę czasu, ale to dobra odskocznia od codziennych zajęć w szkole.
Uśmiechał się delikatnie. Rozmowa ta mocno falowała, raz widział faktyczne zadowolenie na jej obliczu, a momentami miał wrażenie, że jest bardzo zmęczoną i zmartwioną uczennicą. Zrobiło mu się trochę nieswojo, gdy z dziwnym tonem wspomniała o własnej rodzinie. To jedna nie był jeszcze ten etap, by kazać jej zagłębiać się w szczegóły. Po prostu więc udał, że niczego nie zauważył i delikatnie zmienił własne podejście do tematu.
- W tych czasach nigdy nic nie wiadomo, ale to chyba fajnie mieć jakiegoś obcokrajowca w rodzinie. Niektórzy wolą czystość krwi, ale jak dla mnie ludzie różnych 'ras' nie różnią się od siebie w najważniejszych kwestiach. Po prostu nieco inaczej wyglądamy, mamy inne kultury... to tylko sprawia, że jest ciekawiej. A tobie jak podoba się życie w M-3? Pewnie otoczenie jest nieco inne, niż tam w M-1.
Sam Mutsu nigdy nie podróżował. Nawet nie marzył o tym, by dostać się na jeden z tych ekskluzywnych lotów przez pół świata do innego miasta. Na to było stać tylko najbogatszych, albo należało uczestniczyć w jakimś programie. A jasnowłosy był zdecydowanie domownikiem, a nie włóczykijem.
Potrafił przyzwyczaić się do miejsc, do których codziennie chodził. Miał sporo swoich ulubionych tras, a gdy przypadkiem zszedł z trasy... to już dziewczyna wie jak wygląda, w końcu poznali się, gdy Sato zgubił się gdzieś wśród zarośli. W innym mieście zginąłby po pierwszej godzinie, z uśmiechem na twarzy, ale całkowicie nieporadny. W takich sytuacjach przydawały się znajomości, ale wbrew pozorom w szkole i poza nią dało się mieć sporo czasu dla bliskich, przyjaciół i na własne hobby.
- Każdy wiek ma swoje uroki. Ale jak widać wystarczy wyglądać nieco młodszym niż się jest, to można wrócić ukradkiem do szkoły... nie, to jednak zły pomysł Trzeba brać życie takim, jakie jest. Swój czas w szkole mam już za sobą, ale jak widać... nadal dobrze mi się dogaduje z osobami młodszymi. Mam nadzieję, że nie czujesz się źle rozmawiając ze mną?
Odchylił głowę lekko i spojrzał w jej kierunku pytającym wzrokiem. Źle by było, gdyby odpowiadała mu tylko z grzeczności.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.03.16 23:24  •  Wiśniowy skwer - Page 10 Empty Re: Wiśniowy skwer
- Chciałabym, ale wiem, że nie będę mieć na to czasu. Mam już bardzo dużo innych zobowiązań, choćby naukę, chór, jeszcze pomagam trochę znajomym. Nie powinnam cały dzień włóczyć się po Mieście, mimo wszystko. Ale może się kiedyś wybiorę, zobaczyć jak tam jest - stwierdziła zgodnie z tym, co myślała już wcześniej. Fakt, że schronisko znajdowało się nieopodal, był jej na rękę. Mogła się tam wybrać któregoś dnia po szkole, tak po prostu, bez większych zobowiązań. Wystarczającą przyjemnością byłoby dla niej zwyczajne pooglądanie zamieszkujących tam zwierzaków. Pewnie od razu by się rozmarzyła o tym, co by było gdyby pozwolono jej jednak któregoś adoptować. Na to oczywiście nie miała szans, ale nikt nie mógł jej zabronić myślenia. Bo kiedyś będzie dorosła, samodzielna niezależna i pierwsze co zrobi, to adoptuje psa. Tego była stuprocentowo pewna bez żadnego zastanowienia.
- No własnie, właśnie. To niesamowite, jak wiele jest różnic między ludźmi w jednym mieście, a co dopiero pomiędzy kilkoma. Wyobraź sobie, że tak pod względem wyglądu to oba miasta wyglądają prawie tak samo. Podobne budynki, styl, wszystko takie nowoczesne. Ale dużo rzeczy się różni. Na przykład w M-1 nie wszystkie szkoły wymagają chodzenia w mundurkach, za to tutaj chyba wszędzie są obowiązkowe. Ludzie też inaczej się zachowują, szczególnie dorośli. Tu są bardzo często bardziej restrykcyjni i tacy... hm, spokojni. Ale ogólnie mi się podobało i tam, i tutaj też jest w porządku. Wszystko ma swoje wady i zalety. - uśmiechnęła się znów. Tylko uczniowie wszędzie byli tacy sami, przynajmniej z tego co zauważyła. Pewne typy osobowości, zwyczaje i zachowania były dosłownie identyczne u jej znajomych z poprzedniej i obecnej szkoły. Może to wiek dorastania jest na tyle specyficzny, że nie da się go przeżyć inaczej - trudno stwierdzić. Zauważyła za to, że kultura w M-3 jest rzeczywiście inna od tej, do której dziewczyna przywykła w swojej rodzinnej miejscowości. Ale miała ona swój urok, którego nie dało się jej odmówić i którym Ver nadal była w pewien sposób zafascynowana, nawet jeżeli sama nie przejmowała wszystkich zwyczajów praktykowanych wokoło.
- Gdybym nie chciała z tobą rozmawiać, to bym tego nie robiła - wyjaśniła, wyraźnie rozbawiona. Pokręciła lekko głową, jakby nie dowierzając, że ktoś mógł wpaść na równie dziwaczny pomysł. Wystarczyło trochę poznać Verity żeby wiedzieć, że zazwyczaj w takich sprawach bywała absolutnie szczera. Mutsuki jeszcze po prostu nie zdążył się o tym przekonać ani na przykładzie cudzym, ani własnym.
- Wracanie do szkoły po jej skończeniu już by było głupie. Lepiej się nią cieszyć wtedy, kiedy się do niej chodzi - przytaknęła. Wprawdzie w czasie rozmowy kilkakrotnie krążyła pomiędzy dwoma biegunami emocjonalnymi, to starała się nie okazywać po sobie zbliżania do tego gorszego. Od tego zresztą oddalała się stosunkowo szybko, odrzucając przykre wspomnienia i myśli dokładnie wtedy, kiedy się pojawiły. Grunt to zadziałać od razu, by smutek nie zdążył zagrzać miejsca w sercu i zbytnio się tam zadomowić. Wyrzucała go z siebie uparcie i na szczęście skutecznie, dzięki czemu większość konwersacji mogła się toczyć swobodnie i naturalnie.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.03.16 19:51  •  Wiśniowy skwer - Page 10 Empty Re: Wiśniowy skwer
Tylko upewnił się, że ma do czynienia z bardzo ambitną osobą. Na pierwszy rzut oka na taką nie wyglądała, przede wszystkim nie spodziewał się, że nastolatka z zielonymi włosami może być pilną uczennicą. Oczywiście ocena po wyglądzie jest zła, ale każdy, nawet nieświadomie to robi. Z resztą włosów też nie farbuje się z biegu, a każdy kto wybiera tak oryginalny kolor na pewno ma w duszy małego diabełka.
- Schronisko to nie jest obowiązkowe zajęcie. To jest właśnie najlepsze w wolontariacie, robisz coś kiedy chcesz i ile chcesz... - powoli ściszył głos. Właściwie nie miał potrzeby kontynuować tego tematu, a nawet wolał nie robić dziewczynie nadziei, skoro sama zdawała sobie sprawę z tego, że nie ma szans na kolejne czasochłonne zajęcie. Może gdy dorośnie będzie robić co chce, teraz jednak, w jej wieku, należało zaliczyć chociaż podstawowe standardy. Wbrew pozorom to nie było uwięzienie, to pomocna dłoń która pozwala każdemu szerzej spojrzeć na własne możliwości i zrównać się z poziomem społeczeństwa, wszystkie większe osiągnięcia były spowodowane własną inicjatywą. Kto wie, może i ona sięgnie kiedyś zdecydowanie dalej niż poza minimum ukończenia szkoły. Poza tym, bardzo chętnie słuchał jej wypowiedzi na temat różnic pomiędzy miastami.
- Co nie? To różnice, które ciągną się od setek i tysięcy lat. Z resztą nie raz słyszałem, że Japończycy to spokojni, grzeczni ludzie, którzy cenią sobie prywatność. A ta opinia nie została zbudowana tu i teraz... może trochę się zmieniło, ale dla osoby z zewnątrz różnica musi być widoczna. - wodził wzrokiem na psy, od czasu do czasu gwiżdżąc na nie bądź poklepując się lekko po udzie, by któregoś doprowadzić do porządku. Oba jednak nie wymagały większej uwagi, niż ta, którą im teraz poświęcał. I dobrze, bo rozmowa była całkiem przyjemna. - Opowiesz mi więcej o różnicach? Zwykłemu wyjadaczowi chleba nigdy nie pozwolą wyjechać poza mury. No i w sumie, dlaczego ty tutaj trafiłaś?
Wcześniej niewiele w tej kwestii usłyszał. No i miał nadzieję, że nie uznała jego pytania za zbyt osobiste. Z resztą, mogła po prostu mu nie odpowiadać.
- Mądrze mówisz. Chciałbym, żeby takie prawdziwe słowa padły z moich ust. Każdemu czasami zdarza się tęsknić za czymś, co nie wróci już nigdy. Ale to chyba dobrze, to znaczy że spotkało się w życiu coś dobrego.
Czy sam Sato za czymś tęsknił? Jak każdy człowiek. Chociaż żył teraźniejszością, to właśnie przeszłość doprowadziła go do tej chwili. Nie był z tych co narzekali na zmiany czy niepewny los, wolał przekonać się o wszystkim na własnej skórze, dążył do przodu, próbował i testował. Nikt nie mógł mu tego odebrać, pomimo bycia cichym i spokojnym człowiekiem był jednocześnie dziki o wolny, nie było osoby, która mogła go kontrolować. I nawet jeżeli brzmi to jak za wielkie słowa jak na istotę jego formatu, nie można było temu zaprzeczyć.
A przynajmniej na pewno nie ograniczała go już szkoła i nauka.
- Sporo się uczysz z tego co do tej pory zauważyłem. Dla kogo tak pracujesz? Kim chcesz zostać w przyszłości? - Zapytał nagle bardzo poważnym tonem, chociaż oczywiście nadal kontynuował tą przemiłą wymianę zdań.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.03.16 22:48  •  Wiśniowy skwer - Page 10 Empty Re: Wiśniowy skwer
Rzeczywiście nie dało się przeoczyć faktu, że Verity nosiła swoje włosy w takim, a nie innym kolorze. Niespotykana barwa fryzury mogła być różnie odbierana przez otoczenie i dziewczyna liczyła się z tym, że niektórzy ów fakt skojarzą z buntem przeciwko rodzicom, szkole czy wszelkim moralnym zasadom. Prawda była jednak taka, że geneza zieleni leżała w miejscu zupełnie innym, nie mając nic wspólnego z nastawieniem dziewczyny choćby do nauki. Gdyby jednak miała się tłumaczyć z tego od początku do końca... wolała już robić gorsze pierwsze wrażenie i nadrabiać stanem faktycznym niż rozwodzić się nad własną psychologią.
- Ze mną to długa historia - zbyła temat, machając lekko dłonią, jakby odganiała muchę. Uciekła wzrokiem na bok, nie chcąc okazać po sobie nutki goryczy, którą wywołało w niej to pytanie. Do rozmówcy powróciła już z delikatnym uśmiechem i kompletnie innym podmiotem konwersacji - jakże przyjemniejszym od tego, którego cudem udało jej się uniknąć.
- W sumie różnice od razu się czuje, ale trudno je skonkretyzować. Po prostu jest... inaczej. Nagle wszystkie napisy w obcym języku, ludzie mówiący nie tak, jak się uczyłam na kursie, zupełnie inne zwyczaje, inne filmy, piosenki, znani ludzie... wszystko jest inne. Najtrudniej było mi chyba przestawić się ze szkołą i z układem miasta. Na początku miałam problem, żeby się nie zgubić w drodze powrotnej, ale w końcu jakoś to opanowałam i już nawet nie muszę chodzić z mapą. - Uśmiechnęła się nieznacznie na to wspomnienie. Początkowo jej powrót ze szkoły wyglądał tak, że odpalała w telefonie stronę z mapami i po wpisaniu miejsca początkowego oraz docelowego otrzymywała wytyczoną trasę. Później wystarczyło trzymać się instrukcji. System działał - nie gubiła się, nawet jeżeli czasami krążyła z telefonem po chodniku, próbując zorientować kierunki. Musiało to wyglądać nieco dziwacznie, ale tym nie zaprzątała sobie głowy. Miała w niej ważniejsze rzeczy, choćby w postaci sprawnego powrotu do domu.
- A tam - Machnęła ręką. - żadna ze mnie wyrocznia czy myśliciel, po prostu czasem coś mi się uda do rzeczy powiedzieć. No bo tak sobie myślę, że każdy etap życia musi mieć jakieś swoje wady i zalety. Tak jak dziecko ma mało obowiązków, ale i mało praw, potem jest coraz więcej pracy, ale i coraz więcej wolności... no i tak dalej. Więc zawsze jakiś wysiłek jest czymś wynagrodzony - snuła dalej, zwracając wzrok ku hasającym nieopodal psiakom. Czasami dobijała ją świadomość, że kiedy dorośnie, wraz z wieloma wspaniałymi rzeczami przyjdzie ogromna odpowiedzialność. Nie czuła się jeszcze na nią gotowa, ani odrobinkę. Na pewno byłoby jej łatwiej, gdyby nie była całkiem sama. Niestety, obecnie mogła liczyć tylko na siebie, więc wiek dorosły był dla Ver raczej straszydłem niż marzeniem.
- Na razie nie wiem. Niedawno jeszcze marzyłam, żeby zawodowo śpiewać, ale raczej nie jestem aż tak dobra. Więc w sumie trudno powiedzieć, jestem z różnych rzeczy dobra, ale z niczego wybitna. Trudno coś wybrać. - Na szczęście miała jeszcze dwa lata do spędzenia w szkole, nim będzie musiała się jakoś określić. Z pewnością jeszcze nie raz i nie dwa przemyśli sprawę, choć żaden konkretny pomysł nie chciał jej przyjść do głowy. No, poza jednym.
- Ale na pewno chciałabym mieć rodzinę. Wiesz, męża, dzieci, własny dom. Wtedy to mogłabym nawet w tym domu siedzieć i robić za kwokę.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.03.16 10:17  •  Wiśniowy skwer - Page 10 Empty Re: Wiśniowy skwer
Nie było takiej sytuacji, która na dłużej zbiła by go z tropu. Czuł się dobrze zawsze i wszędzie, krótkie okresy dyskomfortu psychicznego mijały niepostrzeżenie pozostawiając go w tak samo dobrym humorze, w jakim był na początku. Czujny wzrok dorosłego wychwycił się zmianę atmosfery, przechylił nawet głowę na bok, zastanawiając się z jakiegoś to powodu. W końcu lepiej, żeby nie zaczął węszyć i się domyślać, bo chociaż nie miał takiego zamiaru i ochoty, niekiedy informacje obijały się o uszy samoistnie, a mózg dopowiadał sam resztę historii. Może to też była różnica kulturowa, na razie uznał to więc za kolejny aspekt różniący dziewczynkę od otoczenia.
- Myślałem, że wszystkie M-numerki są w swoim układzie niemal identyczne. To by nawet pasowało do idealnej wizji tych wszystkich utopijnych miejsc we wnętrzu murów. Poza tym słyszałem, że dyktatorzy z całego świata pochodzą z jednego rodu. Kto tam sprawuje władzę? - zastygł na chwilę w zastanowieniu. Pewnie kiedyś obiło mu się o uszy nazwisko tego i owego dyktatora z wszystkich pozostałych miast, ale na ten moment miał pustkę w głowie. Nie wiedział nawet, czy tak swobodny przepływ informacji o innych miastach był legalny. Nikt jednak nie przysłuchiwał się ich rozmowie.
- Z wiekiem zdobywa się i wiedzę, więc dobrze jest już od wczesnych lat nakierowywać swój umysł na intrygujące tematy, rzucać złotymi myślami, głosić mądre hasła. Przynajmniej z polityką nie mamy tutaj problemu, bo i wyboru brak. Więc ten temat już dawno poszedł w zapomnienie, a przecież ludzie tak uwielbiali kiedyś dyskutować w owym temacie.
Oparł się wyraźnie rozluźniony. Obie ręce powędrowały za głowę, a cichy świst świadczył o tym, że nabrał dużo świeżego powietrza w płuca, które zaraz uwolnił głośnym, ale pozytywnym westchnieniem.
- Czy ja wiem? Dzięki temu, że mało jest tutaj ludzi... mało, mam na myśli dużo mniej niż kiedyś na świecie wiele osób robi to co chce. A że niewiele wie, zajmują się pracą fizyczną. Brakuje więc aspektów kulturowych. Jeżeli czujesz się na siłach, powinnaś spróbować. - Rozpoczął od tej dużo ciekawszej partii. Druga wydawała mu się już bardzo dojrzała, nawet może za bardzo jak na wiek Verity. Nawet on jeszcze o tym nie myślał, cenił sobie wolność, ale przede wszystkim nie byłby w stanie zapewnić rodzinie godnego życia dzięki pracom, które obecnie wykonywał. - Kwoką? A nie lepiej być jednocześnie matką i śpiewaczką? Miasto jest bezpieczne, nie trzeba aż tak wiele czasu spędzać nad pociechami.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.03.16 23:34  •  Wiśniowy skwer - Page 10 Empty Re: Wiśniowy skwer
- Na pierwszy rzut oka się tak wydaje, ale jednak są różne. Niektóre fragmenty rzeczywiście przypominają mi układem M-1, ale część wygląda zupełnie inaczej. Pewnie przy budowie Miast nie przejmowali się aż tak bardzo tym, żeby były identyczne. Każde powstawało w końcu w innych warunkach, na innym terenie, no nie? - Sama też spodziewała się, że odnalezienie podobieństw w nowym miejscu będzie łatwiejsze. Rzeczywistość w tym temacie bardzo brutalnie ściągnęła dziewczynę do parteru i nakazała wyuczyć się dróg od nowa, podrzucając jedynie nieliczne nawiązania do architektury jej ojczystego Miasta. To jednak było dość logiczne, skoro poszczególne jednostki były bardzo od siebie oddalone. Jakoś nie wyobrażała sobie, żeby budowniczy wysyłali sobie nawzajem plany rozmieszczenia ulic i budynków, kiedy ratunek ludzkości był priorytetową sprawą. Chociaż... wyobrażenie dzielnych gołębi pocztowych lecących długie kilometry ze zwojami przymocowanymi do nóżek było całkiem zabawne.
- Chyba nie wszyscy. Może w paru, ale nasz dyktator z M-1 nie ma żadnych powiązań rodzinnych na wysokich stanowiskach w innych miastach, z tego co wiem przynajmniej. Tak pamiętam. - Nie była do końca pewna, bo przecież jakieś informacje mogły jej umknąć, ale źródło informacji przed swoim wyjazdem miała bardzo dobre. W końcu przyjaźniła się z córką samej głowy Miasta, uroczą Hope. To właśnie dzięki temu, była niemal pewna, tak wiele spraw udało się dla niej załatwić. Kto nie usłuchałby ukochanej córki wstawiającej się za przyjaciółką w potrzebie? Dyktatorzy wbrew pozorom też miewają serce.
- Właśnie o to chodzi, że nie jestem pewna, czy dałabym radę. Niby już długo się uczę, ale jednak... praca to nie to samo, co talent. Nie każdy może robić karierę i wydaje mi się, że to trochę za trudne jak dla mnie. Szczególnie, że nie jestem jakaś taka... wiesz. Przebojowa - wyjaśniła. Z jednej strony niby by chciała, ale z drugiej - miała sporo wątpliwości. Śpiewała tylko w chórze, a stąd jeszcze daleko do zawodu. Nie mogła być pewna, że angażowanie się w coś takiego w ogóle ma sens, szczególnie że nie wyobrażała sobie siebie występującej samotnie przed widownią. Na samą myśl o tym, że miało się na nią patrzeć dużo ludzi, musiała powstrzymywać grymas. Z życiem artysty bardzo często wiązała się rozpoznawalność, a Verity nie mogła sobie pozwolić na to, by ktokolwiek choćby spróbował wejść z butami w jej  życie prywatne. Nieraz widziała okładki tabloidów, gdzie głównym tematem była piżamka w misie znanego aktora.
- Także widzisz, jakby mi nie wyszło, to siedzeniem w domu też się zadowolę. Byle nie był pusty. Rozumiesz, w tym sensie. Bo gdybym rzeczywiście miała jakąś fajną pracę, to czemu nie? - W końcu miał rację, w obecnych czasach łączenie kariery zawodowej i roli w rodzinie nie było wcale takie trudne. Wystarczyło trochę wysiłku, żeby móc zająć się obiema tymi sprawami w sposób wystarczająco dobry, by niczego nie zaniedbać.

[zt, bo nie chce mi się pisać posta o wstawaniu z ławki]
Co ten post to ja nawet nie wiem. Gomen : |


Ostatnio zmieniony przez Verity dnia 24.04.16 15:42, w całości zmieniany 1 raz
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 10 z 20 Previous  1 ... 6 ... 9, 10, 11 ... 15 ... 20  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach