Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 20 Previous  1, 2, 3, 4 ... 11 ... 20  Next

Go down

Pisanie 18.05.14 18:37  •  Wiśniowy skwer - Page 3 Empty Re: Wiśniowy skwer
Niestetowoż, mamy problem. Otóż dostałam misję ratowania świata poprzez okradanie bogatych paniczyków-transów (jest w ogłoszeniach), więc na jakiś czas muszę zawiesić to, co dzieje się tu. Gomen ne, Mir. Na razie Cię zwalniam, ale nie wychodzimy z tematu, tylko mrozimy~. <3 Popisz sobie z kimś na razie, a ja się zgłoszę po wszystkim~.

ZAWIESZAMY~
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.06.14 20:59  •  Wiśniowy skwer - Page 3 Empty Re: Wiśniowy skwer
- Nuuuuuuuudyyyyyyyy...- wymamrotał pod nosem Ash. Aktualnie siedział na jednej z ławek w cieniu i nie miał kompletnie nic do roboty. Zabawne, jako przywódca Łowców ciężko było mu wygospodarować wolną chwilę, a po oddaniu stanowiska nagle odkrył że nie ma co robić. W sumie...układanie domków z kart jest całkiem spoko... Ale nie! Jeszcze nie jest tak zdesperowany, to po pierwsze.A po drugie...proteza lewej ręki jednak nie jest tym samym co naturalna kończyna. Bardziej nadawała się do rozbijania głów niż układania kart. Ale jeśli tak dalej pójdzie to Ash spróbuje mimo tego...
Mogłem wcześniej umówić się z Frankym. Niech się chłopak ucieszy że ma własny kąt. No i dawno go nie widziałem...
Ash uniósł go góry głowę patrząc jak liście wiśni nad nim poruszają się pod lekkim podmuchem wiatru. Zapowiadał się naprawdę nudny dzień. Szybkim rzutem oka upewnił się że proteza jest dobrze ukryta i nie wystaje z rękawa. Ostatnia rzecz jakiej teraz potrzebuje to wścibski patrol SS. Poradziłby sobie z nimi bez trudu, w każdej chwili mógł sięgnąć do ukrytego shotguna, a jego refleks pozwoliłby zdjąć mu cały patrol zanim tamci zdążyliby zareagować. No i jest jeszcze Chronos... Ale po co wdawać się w awanturę...
- Naaaaaaaah... Co za nuda....  
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.06.14 21:49  •  Wiśniowy skwer - Page 3 Empty Re: Wiśniowy skwer
Raven mogła sobie znaleźć coś do roboty, z taką różnicą, że jej się dzisiaj wybitnie nic nie chciało. To nie było zwykłe lenistwo, to była sztuka. Leżała przez pół dnia nawet nie ruszając głową. W istocie patrzenie w sufit jest prześwietne, ale po pewnym czasie się nudzi, a zwłaszcza po paru godzinach. Kiedy brała już ją wewnętrzna kurwica, postanowiła się podnieść, ubrać i coś zjeść... Niestety, ku jej niesamowitemu zdziwieniu, lodówka była tak samo pusta jak czaszki co poniektórych. Nie rozumiała czemu, przecież jakiś miesiąc temu robiła zakupy, no ludzie. Zdegustowana wizją iście piekielnego spaceru do spożywczaka i z powrotem, mijając spocone owieczki boże, których inteligencja wynosi tyle samo, co numer buta, założyła kurtkę, okulary przeciwsłoneczne (a raczej przeciw-ciekawskim-ludziom-których-mój-wzrok-może-zabić) i wyszła z domu jak na ścięcie.
Po tym jak wpadła do sklepu, robiąc małe zakupy, bo portfel świecił taką samą pustką jak jej lodówka, postanowiła wrócić przez park. Trzeba się asymilować z przyrodą raz na jakiś czas, prawda? Co jakiś czas nachylała do swoich ust puszkę z kukurydzą (kukurydza w puszkach jak na napoje, geniusz), aż w końcu zatrzymała się za czyjąś ławką.
- Naaaaaaaaaaah... Co za nuda~ - jęknęła, przedrzeźniając chwilę temu słowa wypowiedziane przez Asha. Nawet odtworzyła tę zdegustowaną minę, jednak nie spojrzała na niego, a dalej jadła swoją kukurydzę, wpatrując się w horyzont. Okazje do użycia sarkazmu trzeba wykorzystywać, moi drodzy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.06.14 22:10  •  Wiśniowy skwer - Page 3 Empty Re: Wiśniowy skwer
Cherry.
Cherryyy...~
I love cherry.


Czy jest na sali ktoś, kto dziwi się obowiązkową wizytą Marceliny w wiśniowym skwerze...? Bazyl, ty? W takim razie odsyłam Cię do lektury o kotowatej, uwielbiała wiśnie. Dalej uwielbia. I będzie wielbić, do końca swoich dni i jeszcze dłużej - wiśniowy smak, wiśniowy kolor, wiśniowy zapach... wszystko, co kojarzy się z wiśnią. Cherry. Niby takie małe, a jak cieszy!
Szła powoli, leniwie posuwając przebierając chudymi kończynami. Wtuliła się bardziej w swoją czarną bluzę z nadrukiem gitary, chwytając dłońmi okolice przeciwnych pach. Jej oddech był spokojny, pełny i głęboki - na pyszczku, niczym narysowany, widniał uśmiech. Wyszczerz.
Szła tak, dopóki nie dotarła do jednego z drzew wiśni. Kwiaty tych drzew, równie piękne jak one same, spadały melancholijnie na ziemie. Marcelina wystawiła łapki do góry, otwierając dłonie tworząc bezpieczny koszyczek dla delikatnych płatków. Jeden z nich, soczyście barwny, wylądował w nim lekko.
Nawet nie poczuła, jak dotyka jej wrażliwej skóry. Zanim opuściła rękę, jeszcze jeden pasażer-wiśnia znalazł na niej miejsce. Teraz zamknęła oczy i delektowała się zapachem obu dorodnych kwiatów, po czym złożyła palce w pięść wraz z nimi i przycisnęła je do serca.
Trwała tak chwilę, dłuższą chwilę. Cisza zgrała się w piękną muzykę, ogarniając Marcelinę od stóp po czubek głowy. Jej uszy odchyliły się o kilkanaście stopni, chwytając szmer nieopodal. Podniosła głowę i skierowała ją powoli w tamtą stronę - już po dwóch sekundach rozpoznała człowiekopodobną sylwetkę siedzącą na ławce. Uśmiech ponownie zagościł na jej twarzy - odwróciła się w jego stronę i ruszyła powolnym i spokojnym krokiem. Dopiero po upływie kilku chwil wkroczyła na dróżkę, przez którą ciągnęły się wiśniowe drzewa i szereg ławek. A na jednej z nich on - z tej odległości ktoś zupełnie obcy. Jej dotychczas zielona ze szczęścia tęczówka przybrała łagodnie fioletowy odcień. Długi ogon zamiatał opadłe, zwiotczałe kwiaty, szurając raz na lewo, raz na prawo. Zbliżyła się do siedzącego mężczyzny, nie zapominając o iluzji... chłopak nie miał ani rogów, ani skrzydeł, ani morderczego wzroku - wszystko wskazywało na to, że to człowiek, który zobaczy przed sobą zwykłą dziewczynę z różowymi dredami. Zatrzymała się około dwóch metrów od niego, obdarzając przyjaznym wzrokiem.
-Na nudę najlepsze są długie spacery. - podczas gdy ta szła, słyszała przeciągające się narzekanie. Sama należała do osób, które nudy nie cierpią, jednak często są na nie narażone i starają się jej unikać przy każdej okazji. Co prawda, od czasu gdy poluje na nią rozpruwacz, nie cierpi na brak zajęć i trosk.
Jej uszy ponownie skierowały się o kilka stopni w tył. Podobne słowa mężczyzny padły z ust jakiejś kobiety zajadającej kukurydzę. Zmrużyła oczy, przez chwilę śledząc jej ruch. Szybko wróciła jednak do siedzącego tu chłopaka.
♣ Za dużo słońca tu. Za kolorowo tu. Złe miejsce biesiadowania sobie wybrała, Bazyl był niezadowolony. Mruczał cicho, chowając się w cieniu jednego z drzew. Był to pełen niezadowolenia gulgot, który w końcu przerodził się w warkot, który ona zupełnie zignorowała. Marcelinko, nie pozwól swojemu przeznaczeniu się nudzić... ♣
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.06.14 14:33  •  Wiśniowy skwer - Page 3 Empty Re: Wiśniowy skwer
No i proszę... To chyba tyle w kwestii nudy. Ash słysząc kroki zmierzające w swoją stronę od razu sprawdził do kogo należą. I nieźle się zdziwił.
- Taaak...może i racja. - przyjrzał się uważnie dziewczynie. - Zakładam że musisz się jakoś maskować, w innym razie nie spacerowałabyś tak...otwarcie po Mieście...kotku.
Chłopak wpatrywał się w nią intensywnie. Postanowił ujawnić to, że widzi ją taką jaka jest. No bo co mu to szkodzi? Ciekawe co tutaj robi Wymordowana. Na dodatek z dosyć...charakterystycznym wyglądem. No ale to nie jego sprawa. Zauważył że skuliła uszy. - Tylko czasem mnie nie pod-
Ash bez trudu rozpoznał do kogo należy głos za nim. W końcu Łowców nie było znów tak wielu, więc jeśli nie znal, to przynajmniej kojarzył większość swoich podwładnych. Dawnych podwładnych.
- Urocza i uprzejma jak zwykle. - zerknął do tyłu. - Smacznego Mei. Wygląda na to że nie warto kusić losu bo lubi robić niespodzianki... Co tam u Ciebie? Zakładam że nie jesteś tutaj w sprawach służbowych?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.06.14 20:20  •  Wiśniowy skwer - Page 3 Empty Re: Wiśniowy skwer
Raven też nie bawiła się jakoś zajebiście, w końcu zagadała do niego z własnej, nieprzymuszonej woli, co powinno być sporym zaskoczeniem. Przy czym czerwonowłosej należał się podziw, spory dosyć, że nie zrobiła tego w jakiś wulgarny, czy wredny sposób. Jej przedrzeźnianie było niczym w porównaniu z tym, co potrafiła w swoich najlepszych momentach. Mogła mu wbić na dzień dobry sztylet w ramię, powiedzieć prima aprilis i odejść, bo, proszę państwa, tak.
Kiedy spojrzała na różowe coś... poczuła, że dostaje cukrzycy, czy czego tam innego się dostaje przy oglądaniu elementu wyglądającego na zbiegłego z pobliskiej parady LGBT, dlatego odsunęła puszkę od ust i spojrzała na nią badawczo. Odwzajemniła jej spojrzenie, jednak Rav nie skanowała jej na wylot, bo w gruncie rzeczy gówno ją obchodziło kim ona jest i co ma w środku. Nawet jeśli była właścicielką głębokiego życia duchowego.
- Nie nazywaj mnie tak. - na dźwięk swojego imienia, prawdziwego i nieprawdziwego, w jej mniemaniu, jednocześnie, dostawała wewnętrznego szału, który pobudzał ją do rękoczynów. Na szczęście nie zaatakowała go, a jedynie przeskoczyła przez oparcie ławki i usiadła na niej, uśmiechając się wrednie do chłopaka. - Nie jestem teraz w pracy, więc pudło. - rzuciła po czym bez pardonu wskazała puszką na dziewczynę stojącą obok - Cicha wielbicielka?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.06.14 21:40  •  Wiśniowy skwer - Page 3 Empty Re: Wiśniowy skwer
(Jako że Marcelina nie odpisuje...)

Ash westchnął.
- No dobrze ptaszynko... - no co? W końcu to Raven... - Nie sądzę. Pierwszy raz ją widzę. A raczej zapamiętałbym gdybym spotkał ją wcześniej. Ma dosyć specyficzną urodę.
Zerknął na nią szybko. Uśmiecha się... Co za zła kobieta...Tyle że Asha jakoś to specjalnie nie uraziło.
- Częściej się uśmiechaj, ładnie ci z tym. Aczkolwiek normalny uśmiech byłby lepszy. W razie gdybyś nie wiedziała... - w jego głosie słychać było nutkę kpiny, a po oczach widać było rozbawienie; chłopak uśmiechnął się do niej promiennie - ..to tak to wygląda. Spróbuj może po paru dnia...tygod...khem...miesiącach praktyki to opanujesz ślicznotko.
Łowca wstał z ławki i skinął głową do Wymordowanej.
- Przepraszam, ale mamy coś do obgadania. Miło było poznać.
Potem zerknął na Rav.
- A skoro już się spotkaliśmy to może wpadniesz ze mną do biura? Mam parę rzeczy do uporządkowania, a wiem że ostatnio...zaszło tam parę zmian. Jeśli byłabyś tak miła to wyjaśnij mi na czym teraz stoimy.
Ash poczekał aż dziewczyna wstanie i wyszedł z nią z parku.

[z/t x2]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.06.14 21:41  •  Wiśniowy skwer - Page 3 Empty Re: Wiśniowy skwer
She's so high.
Ah, następny nie-człowiek. Jak miło. Skoro nie człowiek, to kto? Wymordowany? Anioł? Łowca?
Spojrzała na kobietę, która przysiadła się do chłopaka - najwidoczniej się znali, nawet bardzo dobrze. Zignorowała nie dokończone zdanie o podrapaniu. To już tak groźne wygląda? Przecież Marcelinka to dobro w czystej postaci...
Oni rozmawiali jak starzy, dobrzy kumple. Wzięła głęboki oddech, przytrzymując go na chwilę w płucach. Wolała nie wtrącać swoich zdań, które cisnęły się jej na usta, w końcu to gadatliwa istotka. Spojrzała urywkowo w stronę... Mei, jeśli dobrze zrozumiała? Ciekawe imię. Takie... słodkie.
Oko Marceliny przybrało kolor pomarańczowy - coś pomiędzy fioletowym, pomarańczowym a czerwonym. Spojrzała na puszkę, którą ta trzymała w ręce i wskazywała na ogoniastą ignorującym gestem, po czym niewidzialne palce zgniotły puszkę, trzymaną w rękach przez nowo przybyłą. Wtedy Marcelina odwróciła wzrok i oblizała górną wargę tęczowym językiem.
Wzruszyła lekko ramionami, gdy ten wspomniał o "ważnych rzeczach". Z niecierpliwością czekała, aż trochę się oddalą, po czym wskoczyła na ławkę, rozkładając się na niej jak na materacu czy... czy fotelu, no. Jej tęczówka wróciła do naturalnego, niebieskiego koloru. Smakowała teraz wiatr mierzwiący włosy i woń kwiatów wiśni, które otaczały ją ze... ze wszystkich stron. Dosłownie.  
♣ Syczał niczym grzechotnik, nie spuszczając z niej swojego pustego, zadowolonego wzroku. Zadowolonego, bo w duszy Marceliny zatańczył gniew. ♣
Oparła brodę na kolanach, tuląc do siebie nogi. Uśmiechnęła się pod nosem, rozluźniając się... takie otoczenie działa niemal leczniczo na postrzępione nerwy każdego człowieka i nie-człowieka. Wyciągnęła z kieszeni fajkę i ponownie delektowała się jej smakiem. Wiśniowym smakiem, co dopełniało całą resztę. Po dwóch buchach schowała cenny przedmiot głęboko w sweter, nigdy nie wiadomo, czy po drodze nie wyrośnie nagle drzewo idealne do wspinaczki. Albo nie wyskoczy ten kretyn w pelerynie i z igłą, który najwyraźniej wybrał sobie Cyśkę jako obiekt polowań.
Prychnęła. "Tak łatwo mnie nie dostaniesz". Powtarzała sobie to co chwila, wracając myślami do rozpruwacza. Za każdym razem. Zeskoczyła z ławki, mrużąc gniewnie oczy. Spojrzała w prawo, po czym skierowała wzrok w lewo, idąc tropem ścieżki. Nie minęła chwila, gdy ta ruszyła w tamtą stronę. Ku wyjściu.
z/t
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.08.14 1:24  •  Wiśniowy skwer - Page 3 Empty Re: Wiśniowy skwer
Popołudnie spędzone na odpoczywaniu i "regenerowaniu" uszkodzeń, spłynęło jak krople deszczu po szybie. W pewnej chwili czas wlókł się jak krew z nosa, a gdy natrafił na dość śliską powierzchnię, ciekł jak grom z jasnego nieba.
Posiadając niezbyt wygórowane umiejętności kucharskie, wystarczyło zagotować torebkę ryżu i zalać ją mlekiem, przyprawiając cukrem do smaku i ba! Danie na dzień gotowe.
I tak wyglądał przez pewien czas dzień za dniem. Od czasu tych "niezidentyfikowanych" zjawisk pogodowych minęły bite dwa tygodnie. Mała Kami po raz kolejny musiała się stawić w szpitalu na kontrolę. Póki co nie było żadnych komplikacji, więc chyba można przyjąć, iż uszczerbki goją się prawidłowo. Noga niemiłosiernie swędzi, ale to chyba dobrze, co nie?
I takim sposobem Kami pozbyła się klatki na plecach. Z kręgosłupem przynajmniej się unormowało. Teraz tylko czekać za nogą.
Stosując się do codziennego planu, nadszedł czas spaceru dla psa. Tym razem Ren zadbała, by sprawiający kłopoty wychowawcze pupil nie nabroił. Był zadziwiająco cwany, jak na psa, co jej niezbyt podchodziło. W ogóle się dziwiła, że zwierzę może być tak inteligentne. Wprawdzie Ren jest miłośniczką zwierząt, ale niektóre rzeczy ją mocno dziwiły, inne zaś niepokoiły, przez co nie mogła sobie tego przyswoić, ani się z tym pogodzić. Ten biały, wilczurowaty husky był jak z jakiejś bajki...
Mniejsza. Rayu tym razem wiernie pilnował nogi swojej pani. Co jakiś czas wąchał słupy i oznaczał teren. Jakie to prymitywne.
Słonko świeciło, ale nie na tyle, by smażyć jajecznicę w samochodzie. Ren jakoś nie miała szczęścia do pogody. Nie pamięta już upałów, bo w jej obecności jakoś nigdy takowy nie występował. Ren i jej aura - część xxx... W zasadzie, to pasuje do niej takie  pochmurne niebo, deszcz i burza. Ona nie współgra ze słońcem. Jeszcze za mocno by ją przegrzało.
Turkusowe tęczówki zmierzały po szlaku niedoścignionego, psiego ogona. Kurde, majta i majta. Nie sposób nadążyć. W pewnym momencie albinos wlazł w trawnik, oczekując chwili prywatności. Ren subtelnie się odwracając, zatrzymała wzrok na pędach wiśni. Jej urok już dawno zniknął. Teraz była zielonym schronieniem dla ptaków i poszczególnych owadów. Nawet nie wiedziała kiedy rozchyliła usta, a w swoim małym zamyśleniu zaczęła gładzić korę drzewa obok. W tym czasie Rayu załatwił swoje sprawy. Był już gotowy do dalszej drogi, ale pozostało mu siedzieć grzecznie i przypatrywać się, dlaczego jego pani głaszcze roślinę, a nie jego. Przekrzywił głowę i ich spojrzenia skrzyżowały się.
- Nie gap się tak. Twój wzrok aż pali. - Syknęła i podrapała się po głowie. Czuła się skrępowana, kiedy ta para niebiańsko niebieskich oczu świdrowała ją na wylot. Zawsze wtedy miała przeczucie, że on wszystko wie, że potrafi wszystko z niej wyciągnąć. Jak jakiś duch czy zjawa. Bez pytania, jak na jakiś torturach. Tylko te tortury były po prostu inne. Nie towarzyszył im strach, czy oparcie. Sprawiały wrażenie krępujących i wstydliwych. Ren zawsze robiło się sucho w ustach, coś ją ściskało w gardle, ściągało od środka, a w oczach pałętały się łzy. Nie cierpiała płakać z byle powodu, a tym bardziej, kiedy w grobowej ciszy została rozbierana ze swoich problemów przez psa.
Szczerze mówiąc, strona Diamond przestała nad nią dominować i dlatego też miała powód do radości. Nie czuła tak silnej potrzeby ronić łzy. Może stwardniała?
Zapomniała zamrugać i oczy zaczęły ją szczypać. Pokręciła głową i spojrzała przed siebie, chcąc znowu wrócić do domu. Do laptopa...

<--
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.08.14 1:53  •  Wiśniowy skwer - Page 3 Empty Re: Wiśniowy skwer
Co zrobić, aby się nie narobić? Przez cały dzień nie będzie przecież leżała w łóżku i bezmyślnie wpatrywała się w sufit. Od pewnego czasu nie miała jakoś chęci do życia. Stała się obojętna na wszystko. Zauważyła, że to co kiedyś sprawiało jej radość, dziś jest tylko jakimś mało ważnym dodatkiem, wypełniającym czas wolny. Może łapie doła? Jak inaczej to wytłumaczyć? Powinna spróbować znaleźć inne zajęcie? Kolejny raz będzie musiała wysłuchiwać słów matki, aby w końcu gdzieś się ruszyła. Tym razem chyba da za wygraną i po prostu uda się na spacer. Tak, to dobry pomysł...
Szła ścieżką, zupełnie nie spoglądając na to gdzie podąża. Musiała na kimś wyładować swoje niezadowolenie. Na drodze stanął jej zwykły szary kamyk. I to właśnie on stał się jej ofiarą. Niech poczuje bliskość jej buta. Kopnęła go, wkładając w to sporo siły. Kamyk najprawdopodobniej nawet tego nie poczuł, skoro spokojnie wylądował koło wielkiego drzewa wiśni. Dziewczyna spojrzała na niego, spodziewając się jakieś reakcji. Zimny drań! Takimi to nie warto sobie głowy zawracać. Kontynuowała spacerek. Rozglądała się za jakąś pustą ławką. Teraz chciała po prostu usiąść i odpocząć. Wokół było pełno ludzi. Aż dreszczy można dostać. I jeszcze te dzieci! Wiecznie uśmiechnięte i uradowane małe bestyjki. Potrafią doprowadzić człowieka do wścieklizny. Kiyomi nie miałaby nic do tych małolatów, gdyby nie doświadczenia jakie przeżyła z kuzynką. Ją to powinni zamknąć na cztery spusty, wtedy cały świat zostałby uratowany... no, a przynajmniej różowowłosa. Pokręciła głową, chcąc pozbyć się z głowy obrazu krewnej. Dzisiejszy dzień jest za piękny, żeby o niej myśleć. Lepiej skupić się na czymś innym. I chyba już nawet znalazła kolejny obiekt zainteresowania. Miał on cztery łapy, futro, ogon i jakimś dziwnym sposobem przypominał psa. Takiej okazji nie mogła przepuścić! Uśmiechnęła się nieco, widząc zwierzę. Tak dawno nie miała z żadnym styczności. Teraz ma wyśmienitą okazję to nadrobić. Właścicielka czworonoga chyba nie będzie zła na to, że podejdzie i zacznie głaskać sierściucha? Często robiła tak, że podchodziła do pupili, nie pytając o pozwolenie właścicieli. „Dziewczyno co ty robisz? Ten pies cię ugryzie!” „Gdzie ty masz głowę? On nie daje się głaskać.” Ileż ona się tego nasłuchała! Mogłaby śmiało o tym książkę napisać! Ciekawe czy nieznajoma zareaguje tak samo. Husky wydawał się taki przesłodki! Normalnie, aż żal nie podejść. Szkoda, że nie mogła mieć własnego zwierzaka. Niestety domownicy mieli alergię na sierść. Kiy znalazła nawet wyjście z tej sytuacji, jednak matka za wszelką cenę nie chciała się zgodzić. Na nic były próby przekupywania i fochy. Jak można odrzucić tak wspaniałą propozycję? Przecież wąż nadawałby się doskonale! Nie za dużo przy nim roboty, no i nie trzeba wyprowadzać go wcześnie rano, a to jest wielki atut. Jak na razie musi zadowolić się cudzymi zwierzętami. I tak pewnego dnia przemyci do swojego pokoju jakieś urocze stworzonko. Tak więc nie owijając dalej w bawełnę, Kiyomi podeszła do psiaka.
- Jak się wabi?
Wysunęła lewą dłoń w stronę psiny, aby ta zapoznała się z jej zapachem. Lepiej być ostrożnym. Bez palców nie chciała przecież chodzić. Jeszcze mogą się jej na coś przydać, chociażby do takiej czynności jak smarowanie masła. Zerknęła na Kamikaze. Dziewczyna wydawała się być nieco nieobecna. Jej stanem przejmować się raczej nie będzie. Jeśli nieznajoma miała problem, różowa na pewno nie była odpowiednią osoba do tego, by ją wysłuchać i doradzić. Sama nie lubiła zawracać innym głowy swoimi kłopotami. Opowiadała o nich jedynie zaufanym osobom.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.08.14 8:59  •  Wiśniowy skwer - Page 3 Empty Re: Wiśniowy skwer
Rozmyślała o swoim zachwianym charakterze, i ni stąd ni zowąd za plecami usłyszała proste zdanie: Jak się wabi?
Że co? Przemknęło jej przez głowę.
Odwróciła głowę, a przed nią stała schylona różowowłosa panna, przystawiająca się do psa. Co za tupet! Ren wiedziała, że to społeczeństwo jest zepsute, i powinno wymrzeć, tak jak w pewnym anime, no ale czegoś takiego to się nie spodziewała. Nie spodziewała, że spotka to właśnie ją. Takie potencjalne zero.
Huh?
- Rayu. - odpowiedziała beznamiętnie. Dziwny, chłodny stan jej nie opuszczał, ale dzięki temu mniej odczuwała zdziwienie i nie musiała tak impulsywnie reagować.
Czworonóg głodny głaskania sam podstawiał łeb pod rękę nieznajomej. Ten pies jest niemożliwy! Raz na nieznajomych szczeka, innym znowu się nadstawia. No ludzie no!
Skrzywiła usta w cierpkim uśmiechu. Jeszcze przed chwilą prawi nikogo tu nie było, a teraz kręciła się tu masa ludzi. No tak, festyn Donghae się zakończył i to pewnie stąd tyle ludzi. Szkoda, a miała na ten festyn pójść.
Oparła kule na biodrach i założyła ręce na piersi. Trochę podirytowana, zaczęła wreszcie gadkę.
- Codziennie głaszczesz cudze zwierzęta? - Spytała lekko złośliwym tonem z chytrym uśmieszkiem na twarzy. Tak, chyba takiego "ja" u siebie poszukiwała.
- Uważaj, ten pies jest dziwny. Kilka tygodni temu wydawał się spokojny, aż tu ni stąd ni zowąd ugryzł mi nowo poznanego kolegę. Chyba mocno się speszył, bo ani razu nie widziałam go więcej./ Tak Ray, o tobie mowa./ A potem przylazł do mnie z podkulonym ogonem.
Oczywiście, warto wspomnieć, że Ren nadal nie jest świadoma, że to działanie wszędobylskiego wirusa było sprawcą tego zachowania. I nie tylko u Rayu, ale u większości pupilów w tym mieście. Może ktoś będzie w stanie jej to wytłumaczyć, by nie była w błędzie i nie postrzegała swojego psa jako wariata.
Złośliwy uśmieszek przerwało niezbyt silne uderzenie gipsu od tyłu, które jednak odbiło się na zachwianiu równowagi. Na domiar tego, jedna z kul, opierających się o biodro upadła z impetem, trzaskając o ziemię. Przenikliwy, nieprzyjemny dźwięk rozniósł się po okolicy, co spotkało się ze zgrzytaniem zębami przez Kami. Sięgnęła po kulę, przytrzymując jednocześnie drugą.
Co do.. - Odwróciła się, a obok niej leżała czerwona, gumowa piłka, po którą zaraz przybiegło dziecko. Wnerwione spojrzenie Ren dzieciaka odstraszyła, przez co sięgnął po zabawkę i zaraz uciekł, nie wydając z siebie nic poza dyszeniem. Nabiegał się chłopak. Kami warknęła nieco i odwróciła się z powrotem ku nieznajomej. Wzrokiem utknęła w jej osobliwych włosach. Różowy... Wygląd wiele mówi o charakterze. Już mniej więcej wiedziała, z kim ma do czynienia. Chyba, że jej intuicja znowu okaże się błędna.
- Ciekawy kolor włosów. - Uśmiechnęła się nieco łagodniej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 20 Previous  1, 2, 3, 4 ... 11 ... 20  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach