Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 11 z 20 Previous  1 ... 7 ... 10, 11, 12 ... 15 ... 20  Next

Go down

Pisanie 24.04.16 14:02  •  Wiśniowy skwer - Page 11 Empty Re: Wiśniowy skwer
Uniesiona do góry głowa świadczyła o jego chwilowym zamyśleniu, z którego wyszło wreszcie kilka słów, padających następnie z ust mężczyzny.
- To pasowałoby do utopijnej wizji wszystkich miast na naszej planecie. Wiesz, że kiedyś Ziemię nazywano błękitną planetą? Teraz pewnie z kosmosu wygląda nieco jak baranek, otoczona kłębiącymi się chmurami trujących oparów. Chociaż pod nimi nadal musi byc piękna. A Miasta są niemal pogubione na jej powierzchni korale. Ciekawe, czy ktoś kiedyś zbierze je do kupy. - uśmiechnął się natychmiast zakłopotany, po swoim bardzo filozoficznym i niemalże głębokim wywodzie. Był trochę marzycielem, ale nawet jemu zrobiło się dziwnie po tym, co powiedział.
Pozwoliło mu to jednak zamknąć się na moment prze co Verity mogła spokojnie zabrać głos i kontynuować temat. Może był słabym motywatorem, jemu samemu brakowało powodów do walki o swoje marzenia, pogodził się z ich brakiem i żył, bo jakoś trzeba. Nie mógł jednak znieść tego, gdy inni czuli niepewność odnoście spełniania swoich. Niemal trząsł się w sobie z emocji, chcąc wyrazić na głos, jak bardzo wierzy w to, że dziewczynie się uda. Nawet jeżeli nie znał jej niemal w ogóle. Nie był w stanie ubrać tego w słowa, zacisnął palce na materiale spodni i westchnął.
- Każdy ma obawy. Czasami mam wrażenie, że nawet sławni ludzie nie do końca wiedzą jakim cudem coś im się udaje. Całe to nasze życie tutaj jest zakręcone. Ale wszyscy odczuwali kiedyś wielki strach, a jednak są tu i teraz w miejscu, w którym są. I w sumie się żyje cudnie. Chyba pociesza mnie fakt, że kiedyś i tak każdy umrze, a wtedy będzie nam obojętne co myślą inni.
Tak, zdecydowanie nie potrafił ubierać w ładne słowa własnych emocji. Zamiast tego gadał od rzeczy, ciskając wspaniałymi słowami.
- Ahh... po prostu jestem pewny, że w tym mieście każdemu musi się udać.
Odrzucił głowę do tyłu łapiąc głębszy oddech, po czym nachylił się nad kolanami, opierając łokcie o nie i garbiąc przez moment w tej pozycji. Odszukał wzrokiem biegający psy, przy czym jeden z nich po prostu leżał w cieniu z wywalonym jęzorem ciesząc się pogodą.
- Wygląda na to, że się zmęczyły. Będę musiał udać się z nimi do domu właścicielki i nakarmić. Pójdę już więc w tamtym kierunku. Hmm... - sięgnął po coś do kieszeni, wyciągając z niej kawałek papieru i pośpiesznie nakreślił na nim kilka znaków, a następnie wręczył go dziewczynie. - Gdybyś tylko potrzebowała pomocy z nauką. Albo przebiciem się ze swym talentem, to jestem do twojej dyspozycji.
Numer widniał wyraźnie zaraz pod jego imieniem i nazwiskiem, naniesionym przez Sato w pośpiechu. Uśmiechnął się pogodnie do Verity i ruszył w stronę psów, łapiąc je na smycze bez większego problemu, ponieważ były już zmęczone. Chwilę później zniknął z parku, wraz z podopiecznymi.


z/t
Wybacz za tę ewakuacje, ale jak widzisz, ma straszne obsuwy i nie chcę Cię trzymać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.03.17 14:44  •  Wiśniowy skwer - Page 11 Empty Re: Wiśniowy skwer
Praca w Gwardii ma swoje cechy. Choćby fakt tego że poznajesz swoich "współpracowników" na tyle dobrze na ile się da. Jakby nie było - spędzasz z nimi dość dużo chwil, i czasem trzeba się odezwać, co by zwyczajnie nie zwariować, a także by wiedzieć że w danej osobie ma się oparcie jeśli przyjdzie co do czego.
Z tego na ile zdołał poznać Rogana Faust był świadom że piernik lubi spokojne okolice. Nim ruszył na poszukiwania, szybko przebrał się w bardziej "cywilne" ciuchy, jako że i tak chwilowo nie był ciągle w stanie wrócić do pracy (nie, nie był z tego powodu zachwycony). Nie nosił broni przy sobie, choć być może to był jego błąd. W końcu Łowca może się napatoczyć na każdym kroku, prawda?
Ale jak było już mówione, jest na "zwolnieniu medycznym", to też nie czuł potrzeby w noszeniu kilku kilo broni na sobie. Bezsensowne, prawda?
Po przebraniu się, zaczął krótką konsultacje z mapą w swoim identyfikatorze i zakreślił w umyśle kilka miejsc, gdzie może spotkać nieco popołudniu jego współpracownika. Głównie parki, wschodnią część miasta i być może koszary w części północnej. Postanowił jednak zacząć od południowej części i jednego z wiśniowych skwerów, pozostałości po dyktatorze przed Cronusem. Wciąż był to zadbany i przyjemny do przebywania w takowym park. Miał swoją specyficzną, spokojną aurę.
I uznał że to do niej Rogan zostanie przyciągnięty.
Niemniej, musi jakoś ubrać w słowa to, co się stało. Nie stanie przed nim i rzuci "Hej Rogan, właśnie wysłaliśmy Cronusa do domu wariatów i Hadrian przejął władzę, więc będziesz teraz jego ochroniarzem." Prawdopodobnie po takim tekście musiałby najpierw poszukać własnej głowy, a potem głowy Hadriana. Albo odwrotnie.
To była dość nieprzyjemna zagwozdka, ale coś musi wymyśleć. Może prosto z mostu nie jest jednak najgorszą opcją? Owijanie w bawełnę tylko pogorszy sytuacje.
Wchodząc na teren skweru, jego - tym razem obuoczny - wzrok lustrował okolice, szukając siwych włosów i wzrostu większego niż połowa tutejszej populacji.
To w sumie ciekawe jak dużo jest tu obcokrajowców.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.03.17 0:13  •  Wiśniowy skwer - Page 11 Empty Re: Wiśniowy skwer
Przypadek, czy może Los? Jedno i drugie byłoby piękne, jednak przepustki pozwalały na dokładne wskazanie położenia danego obywatela, wojskowego, czy kogokolwiek, w obrębie M-3.
Mimo wszystko Faust nie musiał wysilać się w poszukiwaniu Rogana, prawdą było, że o obecnej porze na skwerku przebywało mało osób.
Natomiast gargantuiczna sylwetka starego gwardzisty oczywiście raziła w oczy każdego. Starzec siedział na jednej z ławek w parku, przy dwóch najstarszych wiśniach, które powoli zaczynały się robić zielone. Temperatura oscylowała w okolicy 18 stopni Celsjusza, co pozwalało Ashikagiemu na siedzenie jedynie w białej koszuli. Ubrany był w mundur, lecz marynarka leżała złożona w kostkę obok niego, sam Rogan trzymał w ręku książkę, obitą w bordową okładzinę, lecz bez tytułu. Włosy miał standardowo związane w luźny kuc. Katana leżała na marynarce tuż pod jego ręką.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.03.17 11:09  •  Wiśniowy skwer - Page 11 Empty Re: Wiśniowy skwer
Szczerze mówiąc - wyleciało mu z głowy to że mógł zwyczajnie odnaleźć Rogana za pomocą mapy w przepustce. Może to nerwy, może to jego urok, może to Maybellene. Najprawdopodobniej to jednak nerwy. Mimo iż znał jako tako Rogana, nie miał na niego tak dużego wglądu, by odgadnąć co zrobi gdy dowie się, że osoba jaką chronił została, ekhem, usunięta. Siłowo bądź nie, ale została.
A, i młodziak, kolega po fachu przejął tą fuchę. Tak, nie wolno o tym zapomnieć.
Ech, dlaczego to on dostał ten przydział. Czemu on nie może z oddziałem skrzydlatych pójść na Desperację. Byłoby bezpieczniej niż spotkanie twarzą w twarz z uzbrojonym weteranem walki mieczem, samemu będąc nieuzbrojonym. A, i facet raczej jest konserwatystą.
Fantastycznie.
Jest. Dojrzał ten siwy kucyk i posturę rozmiaru solidnego drzewa. Siedział, na jednej z ławeczek, w spokoju czytając książkę.
Może nie będzie tak źle.
Może nie odetnie mu głowy tuż po pierwszych kilku słowach.
Może przyjmie to na spokojnie.
Morze jest głębokie i szerokie.
No ok, Faust, ogarnij się. Głęboki wdech, poprawienie nieco kołnierza by nie pił tak jakby cię miał udusić. Wydech. Wdech.
Jedziesz.
Skierował się ku mężczyźnie, zachowując spokój na ile to wykonalne. Ostatnio miał problemy z utrzymywaniem spokoju, w porównaniu do tego co było dawniej. Może stres do niego docierał?
A może przez pewne osoby i zdarzenie coś w nim pękło i te wszystkie problemy zaczęły się wylewać?
Koniec końców, przystaną obok mężczyzny, zerkając ku wolnemu miejscu na ławce, by następnie spojrzeć z powrotem ku Roganowi.
- Mogę się dosiąść? - Spytał, unosząc lekko kącik ust do góry. Spokojnie Faust. Będzie dobrze. Naprawdę. Będzie dobrze.
- Masz w sumie chwilę czasu? Muszę ci coś przekazać. - Bez względu na pozwolenie czy nie i czy usiadł, postanowił przejść do rzeczy od razu. Nie ma z czym zwlekać, a odciąganie tego w przyszłość będzie tylko bardziej i bardziej mu ciążyło.
Zróbmy to szybko.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.03.17 13:49  •  Wiśniowy skwer - Page 11 Empty Re: Wiśniowy skwer
Powoli przerzucał kartka za kartką, nieśpiesznie studiując zawartość stronic. Czyjeś kroki słyszał już z dość daleka, lecz przez brak charakterystycznego dźwięku wojskowych butów uznał tą osobę za kolejnego cywila, lecz tu się mylił. Kiedy owe kroki zbliżyły się do jego osoby uniósł wzrok znad swojej lektury i pokierował go w stronę skąd dobiegał dźwięk. Uniósł lekko brew na widok drugiego gwardzisty w cywilnym ubraniu, a następnie przytaknął głową z lekkim, trudnym do opisania, uśmiechem na twarzy.

- Proszę, to przecież nie moja własność.
Wskazał na wolną przestrzeń na ławce obok niego, nie przerywając lektury. Jednak kiedy Faust doszedł do części zdania "Muszę ci coś przekazać.", włożył kciuk w przerwę miedzy kartkami, jakoby zakładką, następnie szperając w koszuli, odnalazł tą właściwą. Po zamknięciu książki i zaznaczeniu sobie strony, odłożył lekturę na bok.
Skierował swój bursztynowy wzrok na Ursegora.
- Co takiego musi mi przekazać gwardzista, ustnie i dodatkowo taki, który jeszcze jest na zwolnieniu?
Ton jego głosu zrobił się pusty jakby ktoś zabrał mu wszystkie emocje, a początkowy uśmiech, kiedy Faust do niego zagadał, nie miał prawa pojawić się w tym momencie na twarzy siwowłosego.
- Co Cię tak stresuje Faust...
Sam Rogan czuł, że to co ma mu do przekazania drugi gwardzista nie będzie pewnie czymś miłym, a to że facet się stresował, mógł wyczuć na kilometr.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.03.17 15:02  •  Wiśniowy skwer - Page 11 Empty Re: Wiśniowy skwer
- Nie każdy ma ochotę na towarzystwo, wolę z góry się upewnić. - Skorzystał więc z zezwolenia i dosiadł się trochę bliżej. Widać było po nim nerwy? Może nie były to wyraźne sygnały ale tak - zwłaszcza jeśli kogoś się widzi na co dzień - dało się je rozpoznać. Był nachylony do przodu, a jego dłonie złączone ze sobą palcami, zamiast rozluźnionego oparcia się z dłońmi ułożonymi na kolanach.
"Na plus jest to że w ogóle nie zwrócił uwagi na brak opaski i czerwone oko. Yay."
Musiał się chociaż tym pocieszyć, nim nadeszła konfrontacja z rzeczywistością. Jego uśmiech również zrzedł, tak samo jak Rogana.
Ustny przekaz od gwardzisty na zwolnieniu. Tak, to zdecydowanie specyficzna sytuacja, i bez problemu mogła ukazać że jest, hm, problem.
Duży problem.
"Co cię tak stresuje."
- To co mam ci przekazać... - Zaganił, w końcu zbierając w sobie pozostałe resztki pewności siebie. Wziął głęboki oddech i rozejrzał się wpierw wokół, czy nie ma nikogo kto by to podsłuchał, a potem zwrócił swoją twarz ku Roganowi. Nie było na niej uśmiechu, czy typowego ciepła jakim na co dzień emanował. Teraz był twardo na ziemi, i nie żartował.
- Dyktator Cronus Asellus został zdetronizowany przez wprowadzenie S.Spec i Wojska w stan kompletnego marazmu. Hadrian Moebius przejął jego miejsce, obowiązki... A my zostaliśmy przejęci jako jego ochrona. - Wypowiedział to wszystko na jednym oddechu, tonem istnie pasującym do wygłaszającego przemówienie polityka. Gdy skończył, wypuścił z siebie powietrze i opuścił wzrok.
- Też nie czułem że to była właściwa decyzja, ale jeśli sytuacja zostałaby taka sama jak jest do teraz, każdy kolejny dzień mógłby się skończyć łowcami pukającymi nam do drzwi. Trzeba było coś zmienić. Cronus żyje, nie został zabity. - No to teraz pora na finalny test. Nie miał broni, a Rogan miał jeden ze swoich mieczy tuż przy sobie.
Czy to by było na tyle z jego życia?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.03.17 18:11  •  Wiśniowy skwer - Page 11 Empty Re: Wiśniowy skwer
Nie do końca było tak, że nie zauważył tylko osoba sterująca zapomniała wolał zwyczajnie nie pytać. Możliwe, że była to syntetyczna wstawka, proteza lub bóg wie co innego, lecz sam Rogan także nie posiadał tak zwyczajnych oczu jak można było to zaobserwować i z autopsji wiedział, że jest to średnio ważny i przydatny temat do rozmowy, a także w pewnym stopniu drażliwy i przez wielu im podobnych subtelnie zbijany na jakiś inny.
Wpatrywał się wciąż z obojętnym, i pozbawionych jakichkolwiek emocji, wyrazem twarzy. Oczekiwał aż Faust wyrzuci z siebie, tą jakże stresującą i trudną na wypowiedzenia informacje. Aż w końcu padło.
Starzec podniósł delikatnie brwi, a następnie skierował wzrok w dal, gdzieś w bliżej nieokreślony punkt skwerku. Po chwilowej ciszy, która mogła zdać się dla Fausta długą godziną, Rogan ciężko westchnął.
- Więc jednak... wykazałbym się istną głupotą i ciemnotą, jeśli nie zgodziłbym się z tym, że Dyktator zaniedbał nasze jednostki oraz część administracyjną.
Wielkie łapsko nie stąd ni zowąd spoczęło na ramieniu towarzysza, a na twarzy skazanej zmarszczkami pojawił się delikatny uśmiech.
- Cieszy mnie jednak, że pan Asellus żyje. Okryłbym się hańbą i niesubordynacją, gdyby zginął, nawet w słusznej sprawie. W końcu zdeklarowałem, że oddałbym w jego obronie własne życie.
Rogan zabrał powoli swą dłoń i spojrzał na sztucznie wygenerowane niebo na kopule miasta.
- Cieszę się, że przekazałeś mi to osobiście, nie ważne czy Ci kazano, czy sam się zadeklarowałeś. Wolałem to usłyszeć od żywej osoby niż przez wiadomość pisemną.
Powoli dźwignął się z ławki.
- Zmiany są dobre Faust, bo to one pokazują, że nie stoimy w miejscu. Dlatego i ja muszę pokazać, że nie stoję w miejscu.
Wyciągnął marynarkę spod swoich rzeczy, a następnie się w nią przyodział, miecz przyczepił do pasa, a książkę wziął do lewej ręki.
- Więc, chyba muszę złożyć wizytę naszemu nowemu Przywódcy, prawda?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.03.17 18:45  •  Wiśniowy skwer - Page 11 Empty Re: Wiśniowy skwer
Brzmi jak dobry powód dla którego to oko nie było wspomniane, a w "ogniu" myśli o utracie głowy Faust nie rozważał faktu że zwyczajnie Rogan nie pytał z uprzejmości. Aye.
Gdy wiadomość w końcu wylała się z niego, jedyne co mógł zrobić to czekać na reakcje. Nie zaciskał oczu jakoby miał oczekiwać ciosu, ale wyraźnie widać było po nim spięcie tym faktem. Kto by nie był? Właśnie przekazał koledze po fachu że wraz z jednym z nich obalili osobę, jaką mieli chronić przed właśnie takowym obalaniem, wykonali przewrot i skończył się sukcesem. Tylko Rogan był poza nim i może dlatego go to martwiło.
Gdy jednak po dłuższej chwili ciszy poczuł na swoim barku tą silną, ciężką dłoń i usłyszał odpowiedź, w końcu mógł się rozluźnić. Wydał z siebie długie, przeciągnięte westchnięcie ulgi, prostując się i spoglądając ku jego doświadczonemu towarzyszowi.
- Nie wiesz nawet jak mi ulżyło. - Rzucił od razu, uśmiechając się nieznacznie. Tak, zdecydowanie to zrzuciło mu choć odrobinę ciężaru z serca. Wciąż w jego duszy coś mówiło "zrobiłeś źle", ale z drugiej strony, nie można było zaprzeczyć że Cronus tylko ciągnął M-3 w dół.
Teraz można odbić się od dna i zacząć coś robić.
- Obeszło się bez rozlewu krwi. No, może lekkie rany. Też się raduje z tego powodu. - Pokiwał głową, potwierdzając własne słowa. Wolał nie wspominać faktu Hadriana i jednego z jego magnumów robiących sałatkę krabową z nogi byłego dyktatora. To był "nieistotny" szczegół. Aż oparł się wygodniej o ławkę gdy nie miał na sobie już dłoni, czując się naprawdę dużo lepiej niż jeszcze kilka minut temu.
- Nie ma sprawy. Zaproponowano bym był to ja i nie miałem celu by odmawiać. I tak póki nie ukończę rehabilitacji jestem bezużyteczny. Oby już niedługo. - Ostatnie zdanie dopowiedział już bardziej do siebie. Naprawdę miał dość tego, nawet jeśli ostatnie kilka dni dość solidnie przemeblowały jego życie. Może i dzięki temu nie było tak źle, ale wciąż, wolał wrócić już do działania.
Pokiwał głową na jego słowa, przytakując jego myśleniu. Nie miał czego dodawać, więc uznał że bez sensu byłoby coś więcej mówić.
- Myślę że wypadałoby. Ma już dużo planów, z pewnością ma też jeden dla Ciebie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.04.17 15:19  •  Wiśniowy skwer - Page 11 Empty Re: Wiśniowy skwer
Odkaszlnął, a następnie obrócił się w kierunku najbliższego wyjścia ze skwerku.
- Zatem powinniśmy iść, w końcu muszę złożyć nową przysięgę wierności naszemu nowemu dyktatorowi.
Postawił pierwszy krok w stronę wyjścia.
Mimo że Ursegor częściowo ominął ważne detale całego zdarzenia, pewnie nie mógłby mieć mu tego za złe, w końcu on sam puścił wolno, parę lat temu, pewnego łowcę jednocześnie tworząc z niego potwora, o jakim nie śnił.

[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.04.17 21:48  •  Wiśniowy skwer - Page 11 Empty Re: Wiśniowy skwer
Niewiele więcej by tu było napisane na temat tego, jak Faust by się stąd zabrał, więc by nie blokować tematu.

[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.07.17 18:19  •  Wiśniowy skwer - Page 11 Empty Re: Wiśniowy skwer
Popołudnie. Może stwierdzić że w jej osobistym mniemaniu, ten dzień był udany, jak na zawód jaki wykonuje. Co prawda było kilka razy gdy już praktycznie żegnała się ze światem i odmawiała zdrowaśki by na wszelki wypadek nikt jej nie wysłał tam na dół przez łapki naukowców czy chociażby strzał w czoło. Miała jednak farta, i jej sztuczki ją ratowały.
Ale wie, kiedy się kontrolować i kiedy powinna skończyć, dlatego też właśnie jest tutaj. Przechodząc przez park ze swoim plecakiem przewieszonym przez ramię i papierowym kubkiem kawy w prawej dłoni, podpijając co parę kroków. Była nawet zadowolona z siebie...
Choć nie mogła zrzucić wrażenia, że coś jest nie tak. Że ktoś ją śledzi. Oglądała się ukradkiem co jakiś czas za siebie i po bokach. Nie jest może geniuszem, ale nie było ciężko ujrzeć fakt że jeden koleś przez "dłuższy" czas idzie w tym samym kierunku co ona. Może to tylko (słuszne zresztą) przewrażliwienie? Nigdy nie za dużo ostrożności jednakowoż.
Koniec końców, znajdując się na terenie wiśniowego skweru postanowiła zbadać zachowanie osoby, jakiej podejrzewała o śledzenie. Usiadła na jednej z nie zajętych przez nikogo ławek, zdejmując plecak i stawiając go sobie między nogami, by następnie wygodnie rozsiąść swoje zacne cztery litery na deskach. Zakręciła raz czy dwa kubkiem, wzburzając gorący napój w środku. Około połowy jeszcze, szkoda że na Desperacji kawa to praktycznie cud. Wróć - to jest cud, bo kawy nie da się tam pić, głównie przez fakt że skąd tu ziarna? Woda zdatna to picia to już cud.
Ech ech, komplikacje i problemy.
Niemniej, wracając do osoby jaka ją śledziła, między jednym a drugim łykiem zerkała kątem oka w kierunku, z jakiego dotarła. Gdzieś tam, w oddali, ten gość ciągle był. Usiadł na ławce pod drzewem, niby coś sprawdzając w neseserze. Typowy koleś z biura - przygarbiony, włosy krótkie i przyczesane, garnitur. Ale czemu śledził Erin? Widział ją jak dokonuje jednej z kradzieży? Nie miała pewności, ale postanowiła na ten czas skorzystać z faktu że się zatrzymała i... Zwyczajnie cieszyć się tym krótkim momentem, gdzie nie ma w pobliżu żołnierzy, bestii czy czegokolwiek, co chce ją zabić. Odstawiła nawet na bok kubek z kawą i przeciągnęła się z solidnym strzykiem w kościach, wydając z siebie krótkie "uuuach", by następnie potrząsnąć dłońmi i szybkimi ruchami przechylić głowę w prawo i lewo. Ot, takie rozluźnienie.
A potem powrót do kawki. Siorb, siorb...
...
Ten koleś ciągle tam jest. Gapi się, ale gdy odwróci głowę ku niemu, sam ją odwraca.
...
Damn it.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 11 z 20 Previous  1 ... 7 ... 10, 11, 12 ... 15 ... 20  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach