Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Go down

UWAGA!

Na wstępie pragnę zaznaczyć, iż autorzy nie mają bladego pojęcia, w którą stronę ta rozgrywka się rozwinie. Może w niej jednak zdarzyć się dosłownie WSZYSTKO, z tego względu uprzedzam:
Nie ponosimy odpowiedzialności za szkody na psychice, ciele czy otoczeniu żadnego stalkera/konesera rozgrywek specyficznych (niepotrzebne skreślić). Nie refundujemy wizyt w psychiatryku, nie zapewniamy wybielacza ani miksera do oczu, nie umawiamy konsultacji osobom straumatyzowanym.

Aequalis "Gray" Tremoris nie zamierza być łagodny dla nieświadomych ofiar, jakie dobrowolnie wkroczyły do jego jaskini przyjemności.

Zostaliście ostrzeżeni.
Kontynuujecie na własną odpowiedzialność.


---------------------------------------------

Czas: rok Aotański 3004, luty
Miejsce: Góry Shi, Kościół Nowej Wiary

Zawsze uważał groty zamieszkane przez zakonników za naprawdę ogromne. Ale kiedy dowiedział się, że to ledwie niewielki fragment, zaś kilometry jaskiń i korytarzy prawdopodobnie nigdy nie zostały przez nikogo zbadane, zaczęło go nosić. Lisy są niesamowicie ciekawskimi stworzeniami, które odczuwają niezwykle silną potrzebę penetrowania dziur maści wszelakiej. Duże, małe, często odwiedzane czy kompletnie dziewicze - uwielbia je wszystkie! A jeszcze podziemne pomieszczenia? Czy może być coś wspanialszego? To jak wielkie, naprawdę wielkie nory! Pełne półek, korytarzy, oh, może też jezior lub zamieszkałe przez szczury! Tyle gryzoni do łapania i ganiania pomiędzy stalagmitami~
Nie mógł usiedzieć na miejscu. Temat zwiedzania grot powracał co chwila - nawiązywał do niego, kiedy tylko nadarzyła się okazja. Męczył Echo nie tylko swoim entuzjazmem i nadmiernie ekspresyjnym sposobem bycia, to jeszcze kontaktem fizycznym przy każdej nadarzającej się okazji. Przytulał ją i gadał o jaskiniach. Brał na kolana i gadał o jaskiniach. Trzymał za rękę na spacerze i gadał o jaskiniach. Okręcał ogonem, smyrał, głaskał... Jednym słowem męczył jak małe dziecko Proroka.
Aż pewnego pięknego dnia Echotale uległa i zgodziła się na wycieczkę wgłąb podziemi Kościoła.
Kesil zdawał się być wniebowzięty. Nie mógł jej nadziękować i wytulić kobiety. A kiedy skończył napastować jej przestrzeń osobistą, wciąż się szczerzył niczym pierwszy lepszy gówniak na wieść, że jedzie do Disneylandu.
Chodził jakoś energiczniej, był pełen werwy, a ogon nie przestawał machać na wszystkie strony. Aż musiał go trzymać w ręku, by nie narobić żadnych szkód.
Nawet parokrotnie zdarzyło mu się piszczeć jak lisiemu szczeniakowi. Na szczęście szybko przestawał, by nie denerwować Echo i zamiast tego szczebiotał nagminnie, czym zwracał na siebie uwagę wszystkich mijanych osób. Część oglądała się za nim w rozbawieniu, kilkoro wyraźnie zmieszanych, ktoś był zaskoczony, a parę osób zerknęło z politowaniem. Że też ich Prorokini zadaje się z kimś takim.
Kesil jednak zdawał się ich nie zauważać, idąc uradowany w stronę zejścia na niższe poziomy. Ubrany był w prostą szatę, uszytą dzięki dobroci (hah, dobroci... Pragnął wierzyć, że naprawdę ktoś go tu lubi, a nie tylko przymila się ze względu na Echo) służek specjalnie na jego wymordowane ciało. Włosy miał związane kawałkiem rzemyka na wysokości karku, zaś ogon udekorowany został przy końcu podobnym rzemykiem tyle, że z przyczepionymi doń kilkoma koralikami oraz dwoma piórkami w ramach ozdoby.
Trochę go wciąż krępowało pokazywanie ludzkiej formy mieszkańcom Zakonu, ale z dnia na dzień stawał się pewniejszy siebie. Głównie dzięki specjalnie uszytemu odzieniu, jakie odpowiednio ułożone, maskowało część... defektów wymordowanego. I naprawdę niektórzy tu byli tacy mili...! Aż ciężko uwierzyć, że to krwiożercza sekta mordująca anioły.
- To już tu? - Przerwał swoje lisie szczebiotanie, by zapytać, kiedy minęli któreś z kolei kamienne drzwi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Kto powiedział Kesilowi o tym, że pod używanymi poziomami Gór Shi znajduje się coś więcej niż tylko lita skała - tego Echotale na szczęście dla owego nieszczęśnika wciąż jeszcze nie wiedziała. Niewątpliwie ta niewiedza była jedyną rzeczą, która uratowała go od oskarżenia o zamach na życie i zdrowie Proroka. Czemu tak brutalnie, spytacie? No cóż… Od paru miesięcy nie słyszała o niczym innym jak tylko o podziemnych jaskiniach.
W czasie pracy - jaskinie.
W czasie modlitw - jaskinie.
W czasie wolnym - jaskinie.
I choć przepraszała w duszy za to z całego serca, to jednak w pewnym momencie naprawdę zaczęła doceniać te chwile świętego spokoju, które Kesil spędzał pod postacią lisa. Trzeba jednak przyznać, że była dzielna i niezłomna, za każdym razem odmawiając i tłumacząc (choć z tego z czasem zrezygnowała ostając tylko przy upartym “nie, bo nie”) jak bardzo niebezpieczna może być taka wyprawa.
Nie mniej… dała się podejść.
Było wcześnie rano, służba nawet nie zdążyła zapalić świec w jej sypialni, nie mówiąc już o tym, że nikt nie wpadłby na tak głupi pomysł jak budzenia proroka przed jutrznią.
- Echo… Echo... - Usłyszała jak przez mgłę, zakopując się bardziej pod swoją kołdrą z anielskiego pierza.
Padło jakieś pytanie, odburknęła coś w stylu “dobrze, później”.
W tej chwili była gotowa zgodzić się na wszystko - na wypowiedzenie wojny aniołom, rozpoczęciu programu “w czwartki nosimy róż!”, czy też przekopanie tuneli od Miasta do Gór Shi i zorganizowaniu podziemnych, nielegalnych wyścigów. Jak się okazało… zgodziła się na wyprawę w nieznane okolice Kościoła.
No pięknie.
Już ten róż nie brzmiał tak tragicznie.
Nie mniej… Kesil się cieszył, a ona nie potrafiła w nim zabić tej radości. Zabierze go tylko kawałek w podziemia, tylko trochę. Trzeba bowiem zaznaczyć, że Echo… się po prostu ich bała. Słyszała tyle legend o zdradliwych labiryntach i niekończących się przepaściach, zamieszkałych przez potwory, że wrodzona ostrożność kazała jej unikać wszystkiego co się znajduje na poziomach poniżej znanych komnat.

No nic. Zaopatrzona w lampkę oliwną i spory zapas oliwy, wzięła od klucznika stary komplet kluczy od zamkniętego przejścia i ruszyła jak na ścięcie za podskakującym radośnie Kesilem.
- To tutaj?
- Nie jeszcze nie tutaj.- Westchnęła przy grocie ofiarnej, kiwając głową zaskoczonej służce próbującej doczyścić ołtarz.
- To tutaj?
- Nie, jeszcze kawałek.- Odparła mijając drzwi katowni, odprowadzona wzrokiem inkwizytora, który wręcz podskoczył na widok jakichkolwiek żywych gości na swoim terenie.
To tutaj?
- Nie…- Pokręciła głową przechodząc przez kamienny most nad katakumbami.
- To już tu?
- Kesil… Jeszcze raz mnie zapytasz o to, to nie ręczę... - Nie skończyła swojej groźby, kiedy nagle za zakrętem pojawiła się przed nimi żeliwna brama.- To tutaj. Dalej nie wpuszcza się nawet kapłanów… Naprawdę chcesz tam iść? Nie sądzę, żeby poza stertą gruzów i kamieni, pierwsi wierni pozostawili coś po sobie...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Tak. Za żelazną bramą nie zapuszczał się już nikt dzięki okrytych złą sławą powieści i legend. Również dlatego, że klucznik zwykł mawiać wiernym o zgubionych kluczach do tamtej części góry, a samo otwieranie bramy siłą byłoby mało opłacalne i bezużyteczne. Zbywał żądnych przygód młodych kapłanów czy nawet nad wyraz podejrzliwych Inkwizytorów chcących się upewnić czy za tym przejściem nie czają się wrogowie gotowi w każdej chwili zaatakować Kościół. Na wszystkich machał ręką, przed nikim się nie uginał… prawie.
Przysiągł swoje posłuszeństwo i wierność Ao, ale tylko dwóm osobistościom czcigodnego Zakonu był w stanie powiedzieć prawdę od setek lat. Mowa tutaj oczywiście o Proroku i Szarej Eminencji, dla których zawsze istniały dwa podobne pęki ciężkich kluczy otwierające wszystkie bramy i drzwi skrywane w ciemnościach Shi. Tylko im był w stanie wydać klucze tak jak to postąpił teraz, gdy obecna Prorokini przybyła się o nie spytać. Starzec się lekko zawahał, ale nic nie powiedział. Po prostu dał jej osobisty pęczek i podał lampion, ażeby łatwiej było im dostrzec drogę w ciemnościach egipskich.

Gdy tak stali przed bramą z pewnością zastanawiali się co ich czeka. Co się kryje w tunelach poniżej? Jakie tajemnice odkryją? Czy zobaczą coś… czego nigdy nie powinni zobaczyć?
Z pewnością była jedna rzecz, której ani Prorokini, ani lis się nie spodziewali… Że brama sama się otworzy od środka. Ale nie, nie była to żadna magia, a osoba wychodząca z podziemi. Nieco niechlujnie ubrana, w troszkę pomiętych szatach Anja rozchyliła ciężkie skrzydła i zamarła momentalnie widząc przed sobą Prorokinię i Wymordowanego. Mocno zaczerwienione usta rozchyliły się w niemym zaskoczeniu, gdy szeroko otwartymi oczami patrzyła na swoją przełożoną.
- A….ee……yyyy… P-pani! – Skłoniła się z szacunkiem. – Nie spodziewałam się ciebie w tych okolicach. – Zaśmiała się trochę nerwowo i zaczęła zamykać bramę za sobą. – Dosyć… niecodzienne miejsce na spacer. Znudziły ci się już ogrody i górskie szlaki?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Popatrzył na bramę oczami rozświetlonymi podnieceniem. Aż mu się zwykle cienkie szparki źrenic rozlały na całą tęczówkę i wyglądał, jakby się naćpał mleka makowego z kocimiętką.
- Naprawdę chcesz tam iść? Nie sądzę, żeby poza stertą gruzów i kamieni, pierwsi wierni pozostawili coś po sobie...
Pokiwał energicznie głową
- To są jaskinie! Ja-ski-nie~! Oczywiście, że chcę. - Pół życia spędził pod ziemią, uwielbia kopać i notorycznie robi nory wszędzie, gdzie tylko może (nie przyzna się, ale parokrotnie próbował przekopać nawet skałę gór Shi, jak go faza złapała). No pewnie, że chce. Głupie pytanie.
Spłoszył się jednak, kiedy drzwi się otworzyły. Aż przyciągnął Echo do siebie, nie będąc pewnym, czy nie wyjdzie zza nich jakieś zagrożenie. Podobno to nieuczęszczana część Kościoła, zatem skąd tak nagle ruch w teoretycznie zamkniętych korytarzach?
Spojrzał na kobietę. Znał ją. Ciężko by nie - wszak to osobista służka Echo. Przekręcił głowę do boku i zmrużył oczy, gdy uderzył w niego powiew zimnego powietrza z głębi korytarza.
Poza zapachem Anji, wilgoci i jaskini, do jego nosa dotarło coś jeszcze. Różne wonie, chociaż zaskakująco znajome. Zaciekawiły go do tego stopnia, że postanowił mocniej się z nimi zapoznać. Przestał przytulać Echo i podszedł do służącej. Pochylił się, obwąchując ją dokładnie. A w szczególności jej ubranie - ono zdawało się pachnieć najmocniej.
- Aequalis? - Zapach wymordowanego członka KNW był niezwykle silny i przede wszystkim świeży. Zmarszczył brwi, okrążając Anję, by przystawić nos do innej części ubrania.
- I... I coś jeszcze... Dwie osoby. Znam te zapachy. Ale nie mogę sobie przypomnieć. Kim one są? - Zadał pytanie kobiecie, jakby spodziewał się, że mu powie, w czym się tarzała, że taki wokół niej unosi się aromat. Lub z kim miała tak bliski kontakt, że materiał jej szaty przesiąkł wonią trójki innych osób.
Schylił się mocniej, wbijając spojrzenie w oczy kobiety i jawnie naruszając jej przestrzeń osobistą. Nie zdawał sobie nawet sprawy, że może nieświadomie wywierać na Anję dość silną presję. Ot... Był ciekaw.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Trzeba przyznać, że nie spodziewała się, że nim przekręci klucz… drzwi otworzą się z drugiej strony.
Nakręconą wspominaniem wszystkich strasznych opowieści, które opowiadano dzieciom w Kościele o potworach czających się w nieodkrytych podziemiach z ulgą odnotowała fakt, że Kesil natychmiast ją objął i odsunął od krwiożerczej bestii. Po chwili jednak uniosła wzrok znad jego ramienia.
Zamrugała raz – niemożliwe. Zamrugała drugi…- Nie wierzyła. Zamrugała trzeci i czwarty - …
- Anja?- Brew pozorom to było pytanie. Retoryczne, bo retoryczne, ale wciąż pytanie. Niby co jej służka robiła w tym owianym złą sławą miejscu… No i skąd miała klucze. Przyjrzała jej się uważniej.
Była dziwnie… podekscytowana? Jej nerwowe podrygiwanie i próby zamknięcia bramy dodatkowo utwierdziły Prorokinię w przekonaniu, że to co się dzieje w podziemiach może być o wiele bardziej interesujące niż zakładała na początku.
Szczególnie kiedy nos Kesila poszedł w ruch i usłyszała tak dobrze znane sobie imię.
-… Tak. Znudziły mnie górskie szlaki.- Powiedziała ostro. Coraz mniej zaczynało jej się podobać to wszystko. – Tym razem mam ochotę zwiedzić stare korytarze. Bądź łaskawa się odsunąć, Anjo.
Ciężko opowiedzieć co Echo w tej chwili sobie pomyślała, jednak gdzieś głęboko w serduszku zakołotało podejrzenie o spisek, a pomocna wyobraźnia już kształtowała wizję otrucia czy nieco mniej subtelnego poderżnięcia gardła. Zacisnęła gniewnie usta, odbywające dość stanowczo służkę od bramy.
- Kesil. Zaprowadź mnie do Szarej Eminencji.- Poprosiła, choć bacząc na jej ton powinno paść raczej słowo ''zażądała''.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Anja zastygła będąc przytłoczona wysokością Kesila, który bez zawahania zaczął ją nagle… obwąchiwać. Wyprostowała się jak tyka i nawet wstrzymała oddech zaciskając usta. Nerwowość jej ruchów jawnie wskazywała na „poczucie winy” jakie ze sobą wynosiła pomocnica z tych przeklętych korytarzy.
- C-co ty wyprawiasz? – Oburzyła się nieco odsuwając od Kesila i ściskając poły szaty na piersi mocniej. Po sekundzie jednak wróciła wzrokiem do swojej Prorokini i momentalnie struchlała spuszczając wzrok i się rumieniąc. Wstyd i hańba… myślała Anja w głębi duszy modląc się do Ao, że nie uda im się dojść do tych pomieszczeń. – T-to zapewne woń aniołów służebnych… - Odpowiedziała uciekając wzrokiem na bok. Fala uczuć i przytłaczające poczucie winy wywołały jednak swoje i dziewczyna po chwili ciszy skłoniła się nisko przed Echotale.
- Najmocniej cię przepraszam, Pani, że nigdy wcześniej ci nie powiedziałam, że odwiedzam podziemia. Pa… Szara Eminencja… za wszelką cenę chciał zachować dyskretność. – Wyjaśniła szybko słysząc surowy głos Prorokini. Następnie się wyprostowała i jedynie powiodła wzrokiem za nimi, gdy weszli do tuneli.
Nie miała przy sobie kluczy. Nie było ich też w drzwiach. Ciągle je posiadał prawowity właściciel i nigdy ich nie oddawał w czyjeś ręce, zostawiał po prostu drzwi otwarte w trakcie… sesji. Skoro nikt i tak nie miał odwagi zaglądać w te rewiry, nie było tez miejsca na większa przezorność – aż do dzisiaj. Musieli jednak przejść się trochę po zawiłym labiryncie korytarzy. Szara Eminencja zagospodarował tereny głębiej położone.
Jednak, gdy w końcu znajdą odpowiednią drogę i znajdą się blisko wyżej wspomnianych pomieszczeń będą mogli się spodziewać, że jeden z pokoi ma uchylone do połowy drzwi skąd wydobywa się światło i mrukliwe dźwięki – jakby kobiece sapanie, trochę męskiego mruczenia wymieszanego ze stłumionymi cichymi pojękiwaniami. Nie było tam jednak Aequalisa, tego można było być pewnym. Pytanie tylko – czy odważą się wejść do pomieszczenia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie podobało mu się, w jaki sposób Echo się doń odzywa. Rozkazuje mu. Kesil nie lubił tego szorstkiego tonu, bo czuł się wtedy jak jej podwładny, a nie towarzysz. Strasznie formalnie.
Zatem w ramach złośliwości za takie zachowanie, zostawił Anję i podszedł do Echo, by zabrać jej z szaty ozdobny pas. Przewiązał się nim i zaraz po tym zgarnął poły swojego odzienia, używając ogona jak kolejnego pasa. Tym razem przewiązał się między nogami, tworząc prowizoryczne spodnie.
Anioły służebne? Co robią anioły służebne tutaj? Nie do końca to rozumiał. Więc chciał czy też nie, musiał wypełnić polecenie. Inaczej nigdy nie dowiedzą się, co robi Szara Eminencja w podziemiach z aniołami służebnymi i osobistą służką Proroka... A już sam ten skład brzmiał źle oraz niepokojąco.
Lis westchnął, za moment opadając na wszystkie łapy. Wyglądał nieco komicznie, wciąż w szacie. Tylko powiązanej, aby nie przeszkadzała mu chodzić. Wszedł wgłąb korytarza, początkowo nie mogąc złapać tropu. Dopiero, gdy zamknęły się drzwi, przeciąg nieco zelżał i Kesil był w stanie wychwycić woń Anji unoszącą się nad kamiennym chodnikiem. Szedł jej śladami, parę razy zbaczając, gdy zapach tracił na mocy. Psem tropiącym to on nie jest... Ale się starał. Poszło nieco łatwiej, gdy odnalazł woń Aequalisa. Zaś problem przestał istnieć całkowicie, kiedy wyłapał w ciemności korytarzy odgłosy osobliwej pary. Stanął w miejscu, jakie z pozoru wydawało się całkowicie losowej i zastrzygł uszami, zmieniając się zaraz po tym.
- Słyszę... Kobietę i mężczyznę. Ciężko oddychają. Sporo jęczą. - Zrelacjonował Echo, poprawiając włosy i wiążąc je na powrót rzemykiem. Ostatnie kilkaset metrów poprowadził ją już w ludzkiej formie.
Znaleźli się pod uchylonymi drzwiami. Wymordowany się zawahał.
- Dziwnie tu pachnie. - Trochę jakby się skarżył, że musi to wąchać. Spojrzał na Proroka.
- Panie przodem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Nie przypominam sobie, abyś służyła Aequalisowi, Anjo…- Wycedziła jedynie.- Porozmawiamy o tym później.
Dyskrecja huh?
Wspaniale. Z każdą chwilą brzmiało to coraz lepiej. Rzuciła mu lekko rozzłoszczone spojrzenie, kiedy zabrał pas. Nie żeby był jej jakoś szczególnie potrzebny w tej chwili, ale doprawdy… ta wycieczka była pomysłem Kesila. I teraz zamierzał się na nią obrażać?
Potrząsnęła głową idąc za lisem. Bez słowa, pogrążona w najczarniejszych myślach. Czyżby miała stać się ofiarą straszliwego spisku, a może fakt, że opiekun przed nią ukrywał jakieś tajne spotkania z aniołami miał ją trzymać z dala od jakiś kłopotów?
Jak śmiał!
Była jego prorokiem, a on coś robił za jej plecami! Zasługiwał na karę, na nauczkę!
Z tego wszystkiego jej humor pogarszał się z każdym kolejnym krokiem, gdy wyobrażała sobie co może swojej Eminencji zrobić, schodząccoraz niżej i niżej podziemi, po kamiennej ścieżce.
W tej chwili lepiej byłoby dla wszystkich tu obecnych, gdyby zaatakował ich jakiś wielki pająk czy inne świństwo rodem z piekła. Wszystko pochowało się w strachu przed kobietą.
Odwróciła głowę dopiero, kiedy Kesil wrócił do ludzkiej formy. Nieprzyjemny ucisk w żołądku wzmocnił się, gdy usłyszała słowo “jęczą”.
- … To brzmi jak tortury czy raczej…- Nie dokończyła, bo w tej właśnie chwili i do jej uszu dotarł zduszony, kobiecy jęk. Ciężko było go pomylić z czymkolwiek innych, a Echo natychmiast poczuła jak rumieniec złości oblewa jej poliki.
Stanęli przed uchylonymi drzwiami. Zawahała się tylko przez chwilę, po czym szarpnęła za klamkę wchodząc do środka.
- Aequalisie Tremo…- Zaczęła dość butnym głosem, jednak zamilkła w połowie zdania.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Ich oczom ukazała się doprawdy zaskakująca sceneria. Otóż w środku przestrzennego i wcale nie tak "opuszczonego" pomieszczenia znajdowały się dwa anioły. Kobieta, którą można było zobaczyć często w kuchni oraz młody chłopak, zwykle bardzo cichy i starający się nie rzucać w oczy. Byli posadzeniu na czymś co wyglądało jak kozioł gimnastyczny, lub też można rzec "podwójne siodło" zwróceni do siebie przodem z rękami uniesionymi nad głowę, które skute były skórzanymi kajdanami podpiętymi do sufitu. Podobnie było z kostkami przymocowanymi do nóg tejże konstrukcji. Byli oczywiście nadzy, ale młody anioł dodatkowo miał zakneblowane usta czymś w rodzaju końskiej uzdy i przysłonięte oczy przepaską. Spocone już z wyczerpania ciemne włosy przyklejały się do jego zmarszczonego czoła. Kobieta naprzeciwko patrzyła na niego z ogromnym współczuciem i wyszeptywała pokrzepiające słowa próbując za wszelką cenę powstrzymać się od wydawania głośniejszych dźwięków.
- W-wytrzymaj jesz...cze... S-S-Siri-ah-mie... - Wymamrotał zaciskając poranione, już trochę sine dłonie na łańcuchach. Chłopak drgnął i nagle wierzgnął w spaźmie, ale kajdany utrzymały go na miejscu nie pozwalając choćby nawet i się zsunąć z dzikiej konstrukcji. Z jego gardła wydobył się przeciągły jęk pomieszania rozpaczy z niechcianą rozkoszą. Po policzku, spod opaski wypłynęła łza.
Wtem, gdy drzwi się rozchyliły anielica odwróciła się z przerażeniem w ich stronę i jeszcze bardziej się zdziwiła, gdy zobaczyła Prorokinię skąpaną w czerownym świetle pokoju, które padało z licznych naściennych lampionów przykrytych czerwonym szkłem.
- Pro....rokini... - Wyszeptała nie wiedząc nawet co myśleć. Z resztą nawet ta czynność przychodziła jej z trudem. Była wyczerpana i łatwo było to zauważyć, tym bardziej widząc jej posiniaczone ciało jakby była bita... pasem? Biczem?
W każdym razie poza główną sceną pokój wypełniała masa innych dziwacznych "mebli" i "rekwizytów" perfekcyjnie poskładanych na stojakach czy wieszakach naściennych. W niektórych miejscach zwisało więcej kajdanów podobnych do tych na aniołach.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wychylił się zza kobiety, nie będąc pewnym, co zobaczy w pomieszczeniu. Zwłaszcza, że oczekiwał tortur. I w zasadzie niewiele się pomylił. Ale to nie było zwykłe męczenie tylko wyszukane tortury... Niezwykle agresywne i bezlitosne... Zadające ból psychiczny...? Tak po prawdzie, to Kesil nie miał zielonego, bladego czy jakiegokolwiek pojęcia, co się tu wyprawia. Oni cierpią, czerpią z tego przyjemność czy może oddają się samoudręce na tym dziwacznym krześle? To wszak KNW... Wszystkiego można się po nich spodziewać. Zwłaszcza, że widok całkowicie różnił się od tego, co wymordowany był w stanie wywęszyć. Silny, drażniący zapach ekstazy oraz stęchły aromat płynów kontrastował z twarzami wykręconymi cierpieniem i wzrokiem pełnym niewypowiedzianego błagania o litość. Ile oni tu już tkwią?
Gapił się skonsternowany, aż z gardła anioła nie wydobył się kolejny jęk. Wtedy jakby coś się w nim przełamało. Uznał, że pozastanawia się nad motywami ich działań nieco później. Kto chciałby przedzierać się przez akapity udręk wewnętrznych bohatera w takiej sytuacji?
Mijając Echo, szurnął bokiem o coś twardego, ukrytego w połach jej szaty. Zatrzymał się i spojrzał na kobietę.
- Nie masz nic przeciw? - Włożył rękę między fałdy materiału i namacał nóż ofiarny. Jeśli kobieta nie zaprotestowała, cmoknął ją przelotnie w czoło, po czym zabrał ostrze.
Odwrócił się, patrząc na dwóch nieszczęśników. Przez moment się wahał. Oboje zdawali się cierpieć - albo bardzo to lubić, nadal nie umiał stwierdzić - ale jednak mężczyzna wydawał się być w gorszym stanie. Wobec tego Kesil podszedł doń, aby przeciąć mu skórzane kajdany i delikatnie zdjął z tego... Czegoś, na czym siedział.
Planowane czy nie, psuje komuś szyki lub wtrąca się w to, co KNW robi najlepiej - nie zamierzał się nadmiernie przejmować. Jego wewnętrzna buła nie pozwalała mu tak po prostu zignorować tego bestialstwa i okrucieństwa względem aniołów. Co innego humanitarne zabijanie na mięso, co innego to pełne cierpienia oraz niepotrzebnego znęcania się nad skrzydlatymi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wątek przenoszę do archiwum z braku aktywności prowadzenia lub zakończenia.
W razie czego pisać do mnie na PW, jeśli będziecie chcieli go wznowić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach