Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Karty Postaci


Go down

Pisanie 01.01.17 23:58  •  Hitoashi Koyomi Empty Hitoashi Koyomi
Hitoashi Koyomi Av08XJh

Godność: Hitoashi Koyomi
Pseudonim: Hito, Oashi
Płeć: Mężczyzna
Wiek: Wygląda na 18 lat. W rzeczywistości ma... Stanowczo za dużo.
Zawód: Niegdyś kapłan starej wiary. Na chwilę obecną pełni jakże odpowiedzialną funkcję sumienia i opiekuna Hitaoshiego.
Miejsce zamieszkania: Samowolka budowlana na obrzeżach Edenu; podatku od dzierżawy terenu nie płacą kilka wieków. Jedzenie zapewnia w większości Hitaoshi. Hitoashi za to dba o ubrania i składniki o które ciężko byłoby na Desperacji. Zabijanie czegokolwiek w Edenie jest bardzo niewskazane.
Organizacja: -
Stanowisko: -
Rasa: Anioł
Ranga: Ubzdurał sobie zostać stróżem własnego brata. Na razie jednak jest zwykłym aniołem.


Moce:
Powietrze – Potrafi zrobić z nim naprawdę wszystko. Pod tym względem jest bardzo kreatywny, chociaż czasami jego nastrój wpływa na siłę oraz intensywność jego wiatru. Można rzec… posiada swoje humory. Pełna dowolność. Trąby powietrzne, burze, latające krowy, ostre cięcia… tak zrobi to. Tylko bardzo niechętnie. Zbyt szybko by go wyczerpały gdyby akurat nie miał „burzowego nastroju”, który stałby się siłą napędową jego mocy. Zwykle więc ucieka się do innych, nieco bardziej kontrolowanych sztuczek. Odepchnięcie, piasek w oczy, dalekie skoki czy pozbawienie kogoś oddechu. W tym ostatnim jest już prawdziwym mistrzem. Nie sprowadzając jednak kompletnie mocy wiatru do zabawki dla lekkoduchów Hitoashi dzięki swojej mocy jest w stanie dusić i podsycać płomienie ognia jak i uspokajać trwające burze i huragany. Zupełnie tak jak w życiu wygląda godzenie zwaśnionych ludzi.

Sypanie piaskiem w oczy, zabawy bańkami, wspomaganie równowagi, rozwieszanie i suszenie prania, miotanie małymi przedmiotami (do rozmiaru książki)
- nieograniczone lub do wyczerpania 'amunicji'.
Podnoszenie i stabilizacja dużych ciężarów, wywoływanie burz, huraganów, gwałtownych podmuchów, zmiana ciśnienia, zmiana gęstości powietrza itd.
- 3 posty, 4 posty odpoczynku.
Efekty nadużycia: narastający ból głowy, krwotok z nosa, ból zębów, zawroty głowy i mdłości, gwałtowne skurcze mięśni, i w zależności od nadużycia lekki paraliż lub czasowa astma, o ile wcześniej nie zemdleje.

Hitoashi Koyomi HGCzcCE


Strasznik nocy – Było to coś sprzecznego z dotychczasowymi podaniami jakie zapadły mu w pamięci, a odnoszącymi się do białych i promienistych aniołów. Czy ich domeną nie winno być światło? Tymczasem Hitoashi posługuje się czymś zupełnie odwrotnym. Gdy zamknie oczy jest w stanie przywołać wokół siebie ciemność, mrok którego nie może stłumić ani rozproszyć żaden reflektor ni świeca. Śmieszne? Każdy przywołuje podobną ciemność, gdy sam zamknie oczy. Jednak Oashi nie pozostaje do końca ślepy. Z nocy która odpowiedziała na jego wezwanie wyłania się postać czarniejsza od samej czerni, wprost z koszmarów osób, które akurat znalazły się w jej pobliżu – to właśnie dzięki niej młody anioł jest w stanie tak dokładnie i wyraźnie dostrzec wykrzywione w strachu twarze trwożących się dusz. Nie ma jednak pojęcia jak wyglądała postać, której oczyma się posługuje. Słyszy natomiast krzyki przerażenia – Śmierć! Przyszła po nas! Już po nas!
Mawiają, że jedynie wiara może uratować człowieka przed złem i ciemnością. Tutaj nikt się w legendach nie pomylił. W taki sposób nawracają się niewierni. Prawda jest również, że żaden anioł nie skrzywdziłby drugiej istoty. Koszmar to straszak, coś co może unikać ciosów i zadawać „ból” – psychiczny, który jest tym większy im bardziej boi się jego przeciwnik. Postać zrodzona z mroku nie musi nic robić. Wystarczy sam jej przerażający obraz, aby przeciwnik zapragnął przed śmiercią wyznać grzechy i dla pewności żałować za nie. Zatem koszmar w większości zsyła jedynie paraliżującą obawę przed wieczystymi mękami w piekle. Jeśli przeciwnik zrezygnuje z walki i wyzna, że żałuje, koszmar nawet go nie dotknie. Nie może bowiem nigdy pierwszy zaatakować. Dopiero, gdy agresor uniesie na niego rękę, w dłoni postaci zmaterializuje się czarna, oleista broń, a straszak nabierze zdolności do atakowania i odpierania ciosów. Jednak jego wytrzymałość można porównać do komara. Jeden trafny cios w serce i po nim; znika tak samo szybko jak się pojawił. W przeciwieństwie do nocy - ta rozwieje się dopiero gdy Hito otworzy oczy. Niestety do tego momentu musi polegać już tylko na sobie i pozostałych zmysłach. Jeśli chodzi o zasięg mocy - mrok ma to do siebie, że lubi się rozprzestrzeniać i trawić wszystko niczym ogień. Im dłużej Hito korzysta ze swojej umiejętności, tym większy obszar może ona objąć. W tym wypadku zaleca się ostrożność, bądź korzystanie z pomieszczeń zamkniętych w celu ograniczenia obszaru jej działania. Im dłużej i mocniej chłopak się forsuje przeciągając trwanie nocy, tym gorzej odbije się to na jego zdrowiu. Skutkiem ubocznym jest krótkotrwała ślepota, wynikająca z nagłego przejścia z ciemności do światła oraz – co odbija się czasowo na jego zdrowiu – bezsenność. Nawet jeśli teraz czuje się dobrze, to kolejne dni bez snu mogą doprowadzić go do skrajnego wycieńczenia, a nawet i lekkiego szaleństwa. Zarwałeś kiedyś nockę? Oashi maksymalnie jest w stanie nie spać cztery doby nim jego organizm zacznie się sypać, a on sam wyć z bólu i miotać się niczym opętaniec.

- 4 posty działania - liczone od zamknięcia i otworzenia oczu - 3 dni bezsenności (każdy post nadużycia to kolejny dzień bez snu dla Hitoashiego)
Efekty nadużycia: narastający niepokój i stres, wydłużająca się ślepota, długa bezsenność i dalsze wynikające z niej powikłania odroczone w czasie aż do powolnego osiągnięcia momentu krytycznego.

Hitoashi Koyomi YBhMg48


Słodka dematerializacja – coś o co nawet on by siebie nie podejrzewał. W nagłych wypadkach zagrożenia, bądź dyskomfortu spowodowanego natrętną osobą jest w stanie ulec całkowitej dematerializacji. Nie, nie znika. Jest obecny. Ale po prostu nie można go dotknąć, rozpada się na ten niewidzialny ludzkim okiem i niematerialny byt jakim pierwotnie powinien być anioł. Niematerialny, niedostrzegalny ale wciąż obecny. Nie umie jednak pozostać w tym stanie dłużej jak kilka - kilkanaście sekund. Zwykle po tym czasie - albo jeszcze szybciej - materializuje się z powrotem. W tym samym miejscu, bądź też metr-dwa obok jeśli akurat szok towarzyszący tej zmianie był na tyle krótki by zdołał się przemieścić. Pewnie byłby w stanie przechodzić przez ściany… jednak nigdy tego nie próbował i wolałby nie próbować. Z samej umiejętności korzysta sporadycznie, ważny jest moment zaskoczenia? Można go przyrównać do nagłego skoku adrenaliny, jaki otrzymujemy, kiedy ktoś nas przestraszy. A że Hito ciężko zaskoczyć… tym ciężej mu się ‘zdecydować’ na dematerializację. Jest to raczej jego sposób na uniknięcie pierwszego ciosu, gdyż przy większym zmęczeniu czy zranieniu nie byłby w stanie skorzystać z tej umiejętności.

1 post, 3 posty odpoczynku
Efekty nadużycia: Jeśli postać została poważnie zraniona, moc się nie aktywuje. Jeśli zostanie użyta wcześniej - powrót do ciała może potrwać post dłużej, a postać w tym czasie nie ruszy się z miejsca bądź wyląduje w losowym miejscu. Po powrocie wystąpią zawroty głowy, mdłości, utrata koncentracji, zachwiania równowagi. Nadużyć można tylko raz.

Feromony - Hito przez krótki czas zaczyna wydzielać nieprzyzwoicie silne feromony, które wabią i nęcą istoty znajdujące się akurat w jego pobliżu. Wręcz upajając się jego wonią, a niekiedy wykazując niezdrowe zainteresowanie jego osobą – czy na tym pierwotnie polegały objawienia boskich duchów? Na wzbudzaniu pożądliwej atencji? Szczęściem intensywna woń utrzymuje się maksymalnie przez następne pół godziny i nie działa na roboty oraz osoby w maskach i tych o upośledzonym zmyśle powonienia.

1 post użycia, 3 posty działania na przeciwnika, 4 posty odpoczynku
Efekty nadużycia: Otępienie i zawroty głowy.

Hitoashi Koyomi 39jKQe0


Posiadanie skrzydeł umożliwiających lot. Piękne, białe skrzydła, których największe lotki mają czarne końce. Dematerializacja nie działa w chwili, w której skrzydła są dotkliwie zranione (np. złamane).  Umie na nich latać. Jednakże ze względu na brata, odkąd go odnalazł zupełnie z nich nie korzysta. Nie chce ich obu narażać, zaś jemu sprawiać przykrości i przypominać o tym, jak bardzo rozeszły się ich drogi.

Hitoashi Koyomi XfWTkO3


Zwiększona zwinność, szybkość.

Zwiększona regeneracja ciała.


Umiejętności:
Walka mieczem – Katana jest przedłużeniem jego ręki. Traktuje ją jak część własnego ciała, którą zna tak dobrze, jak nogę czy dłoń – a przynajmniej kiedyś tak było. Walkę nią ćwiczył głównie za życia, potem szlifował przy każdej okazji podczas pobytu z bratem. W innym wypadku w ogóle by do tego fachu nie wracał. Jest tradycjonalistą. A przynajmniej za takowego się uważa. Perfekcja jego ruchów może każdego wprowadzić w zakłopotanie. Zupełnie nie ma miejsca na błędy. Jest tak podręcznikowy i dokładny że aż zabawny. Nikogo nie zabije, ale na pewno wykorzysta każdy błąd przeciwnika. Jeśli nie będzie zbyt wytrzymały, najpewniej Oashi zamęczy go samymi unikami i odbiciami. Pewnie w niejednym wywoła to frustrację, ale chłopak taki już po prostu jest. Lepiej dla wszystkich, że jego miecz nie posmakował nigdy smaku morderstwa. Nie wiadomo co by się stało, gdyby do swej idealnej techniki dodał nieco kreatywności zabójców.

Leczenie – Apokalipsa była bardzo... mało łaskawa dla wszelkich stworzeń. Oashi doskonale zdawał sobie z tego sprawę i wiedział, że to co zastanie po powrocie może nie przeżyć bez odpowiedniej opieki. Uprzednio znał się jedynie na roślinach otaczających świątynię oraz tych uprawianych w pobliżu wioski. Podczas pobytu w Edenie cały swój wolny czas poświecił w ogrodach w pobliżu duchów, które skłonne byłyby pogłębić jego wiedzę odnośnie roślin oraz udzielania niezbędnej pomocy. Wszystko po to, by móc w przyszłości przedłużyć czyjeś życie. Szycie głębokich ran? Nastawianie kości? Złamania? Choroby? Krwotoki? Da radę. O ile ma czas bawić się w doktora. Jeśli go nie ma, a stan pacjenta jest krytyczny, będzie walczyć do ostatka po to, by przekazać go odpowiedniemu uzdrowicielowi - z mocą czynienia cudów.

Akrobatyka – gdyby nie to, że jest człowiekiem, można by go pomylić z jakimś wyjątkowo ruchliwym zwierzątkiem. To, że do tej pory nie złamał sobie kręgosłupa, to musiała być opatrzność boska. Jeśli Hito gdzieś zniknął, zacznij szukać go na pobliskim drzewie. Bardzo możliwe, że właśnie zwisa głową w dół, machając do Ciebie i czekając, aż go zauważysz. Unikanie ciosów z jego idealnymi technikami oraz doskonałym wyczuciem równowagi czyni z niego prawdziwego artystę nietykalności.

Hitoashi Koyomi PWmPfTx


Słabości:
Hitaoshi – dla brata zrobi wszystko. Dba o niego dniami i nocami. Jeśli zabraknie Aoshiego, chłopak prawdopodobnie nie będzie widział sensu w swojej dalszej egzystencji. Sądzi, że skoro wrócił do życia to tylko ze względu na niego.

Utrata kontroli – Naprawdę ciężko jest wyprowadzić Hito z równowagi, ale jeśli już do tego dojdzie, może nieświadomie zrobić krzywdę sobie oraz innym ze swojego najbliższego otoczenia.

Stan jego umysłu - Dobre lub złe samopoczucie może nieznacznie wpływać na siłę oraz intensywność jego mocy.

Nagła dematerializacja – Działa tylko przy pełnym zdrowiu chłopaka, w innym przypadku może być bardzo ryzykowna, bądź kompletnie bezużyteczna. Intensywność wydzielanych feromonów nieprzyzwoicie zwiększa się.

Brak Strasznika – Jeśli ktoś pokonał jego marę, staje się kompletnie niewidomy. Jeśli ściągnie na siebie czyjąś uwagę, będzie w poważnych tarapatach.

Unika starcia – nie umie walczyć z nikim na poważnie.

Maszyny i ich hałasy – wciąż jest 'dzieckiem tamtych czasów' boi się dużych maszyn i głośnych warkotów jakie z siebie wydają. Min. ciężarówki, koparki, dźwigi.

Technologia – nie zna się na tym, nie umie z tego korzystać, a jeśli nawet spróbuje to najpewniej sam zrobi sobie tym krzywdę. Z tego samego powodu może nie wyczuć zagrożenia ze strony broni palnej, robota, czy innego podobnego urządzenia jeśli owe nie wydaje z siebie niepokojących i głośnych sygnałów dźwiękowych.

Hitoashi Koyomi 1dAX3hg


Wygląd zewnętrzny:
Hitaoshi? A, nie, to ty... Pomyliłem cię z twoim bratem.

Nie jest to zdanie, które słyszy rzadko. Jest jednak znacząco przyjemniejsze w odbiorze niż „Zabije cię Hitaoshi! Nie będziesz mi tu mydlił oczu nieistniejącym bratem!”, w przypadku gdy nie jest skierowane do właściwego z bliźniąt. Taki skutek posiadania bliźniaka – zawsze jest ta świadomość, że ktoś ma dokładnie taką samą twarz jak ty. I tylko zastanawiasz się, czy dobrze ją wykorzystuje, by potem nie musieć odpowiadać za przewinienia brata.

A jeśli już o twarzy mowa, to nie zdążyła do końca wyzbyć się dziecięcych rysów. Zatrzymała się na etapie między dorosłym a nastolatkiem. Rysy są niezbyt ostre ani nadmiernie twarde. Charakteryzuje się urodą typowego Japończyka sprzed wieków. Twarz lekko trójkątna z delikatnym, zgrabnym podbródkiem. Do tego skośne, lecz zaskakująco jasne jak na Azję, szare oczy.  Kształtny prosty nos oraz zgoła ładne usta dopełniają całości. Przynajmniej o zmarszczki nie musi się martwić. Skóra wciąż jest młodzieńczo żywa i napięta, a włosy błyszczące oraz zdrowe. Wszystko zasługa spokojnego życia w Edenie, gdzie nie brakuje jedzenia i nie trzeba obawiać się ataku. Dostatek jedzenia i czystej wody ma swoje plusy. Jest zdrowym, energicznym i sprawnym, młodym mężczyzną o serdecznym, dojrzałym, inteligentnym spojrzeniu – co tak naprawdę nie jest od razu zauważalne kiedy Oashi się czymś zachwyci i gapi się przed siebie jak krowa w gnat.

Na obecne realia jest raczej przeciętny, jeśli nie niski. Mierzy bowiem równe 172 centymetry. Wagowo też jakoś specjalnie nie powala. Nie jest chucherkiem - duża aktywność fizyczna i liczne ćwiczenia pozwoliły mu osiągnąć harmoniczną, atletyczną sylwetkę. Tłuszczu obrastającego nagie kości się nie znajdzie. Pod skórą grają żyły, ścięgna i mięśnie. Nie zaniedbał żadnego treningu. Nawet w tedy gdy przesiadywał w Edenie. Trening wznowił tuż po  odzyskaniu równowagi umysłu.

Jego ubiór co prawda potęguje obraz spokojnego i niewinnego chłopca. Jednak ten z pozoru szczupły, tonący w luźnych łaszkach, chłopiec potrafi być też zaskakująco zwinny i wytrzymały. Dlatego też lepiej nie oceniać go po pozorach.  Po prostu lubi tradycyjne stroje – drewniane sandały wraz z kimonem, hakamą czy podobnymi szmatkami z dawno zmarłego świata – są niezwykle proste i praktyczne. Wszak to jedynie kawałek materiału, odpowiednio okręcony wokół ciała i przytrzymany tasiemkami. Prawie jak zapomniana moda, pielęgnowana jedynie przez jednostki na tyle stare i melancholijne, aby wciąż zwracały uwagę na sposób wiązania supła przy spodniach czy układania każdej fałdki na nogawce.

Hitoashi Koyomi QRxv58B

Czy jest tak idealną kopią swojego brata jak się wydaje na pierwszy rzut oka? Im dłużej im się przyglądać, tym coraz więcej drobnych różnic można dostrzec.

Hitoashi wygląda tak jakby nigdy nie płakał i się nie zadrapał… nawet przy krojeniu cebuli. Jego skóra jest jasna, delikatna i bez najmniejszej skazy. Wręcz niemożliwe dla człowieka posiadać takową. To samo dłonie. Zupełnie jakby nigdy nie zostały skalane pracą. A przecież od tej wcale nie stroni. Włosy w przeciwieństwie do brata związuje wysoko, w koński kucyk. Są również nieco dłuższe i nie tak dobrze przycięte czy wyrównane jak u Aoshiego. Po prostu od śmierci Hito nic z nimi nie robił poza okazjonalnym skróceniem kataną. Nie nadaje się na fryzjera, to pewne.

Sylwetką również nieco odbiega od brata. Chociaż nie ma powodu się siebie wstydzić, jest atletyczny i zadbany, nie posiada aż tylu mięśni, co zaprawiony w boju Hitaoshi. Regularne treningi z bliźniakiem polepszyły jego sprawność fizyczną, lecz wciąż siłą mu ustępuje. Wagowo także, bowiem osiąga jedynie 60 kilogramów.

Dodatkowe różnice można zauważyć w ubiorze, czy też doborze kolorystyki. Szalik Hito jest biały. I jest prawdopodobnie jedyna część jego ubioru, nie stanowiąca kompletu z resztą tradycyjnych szmatek, które chłopak tak lubi. A nie zrzuca ich nawet w czasie sporadycznych wypraw na Desperację. Samotna plama błękitu i bieli pośród burych brązów oraz brudnych żółcieni pustkowia. Wygląda jak z innego świata, odstając całkowicie od otoczenia. Niezaprzeczalnie wyróżnia się i w pewien sposób stanowi łatwy do dostrzeżenia cel.

Osobnym i nie do końca widocznym elementem jaki stanowi różnicę między chłopcami, są na pewno skrzydła Oashiego. Coś z czym się raczej nie obnosi. Nie paraduje w nich i nie wspomina o nich, chociaż nie neguje ich posiadania. Tak jest mu łatwiej i prawdopodobnie dla jego brata również. Być bardziej człowiekiem niż aniołem. Pokazałby je co najwyżej w ostateczności, bądź tylko i wyłącznie jeśli Aoshi by na to mocno i długo nalegał. Nie są brzydkie. Wręcz przeciwnie. Są piękne, puszyste i bielutkie z błyszczącymi paskami przy końcach lotek. Wydają się też dość duże i niepraktyczne, ale nie byłby przecież aniołem gdyby nie potrafił się z nimi obejść.

Hitoashi Koyomi G3bqzdN


Charakter oraz historia z punktu widzenia Hitoashiego:
Nieczęsto, kiedy śpi, wracają do niego wspomnienia z okresu gdy jeszcze był człowiekiem. Czas dla anioła praktycznie stoi w miejscu. Wszelkie przemijanie nie powinno odbijać się jakoś szczególnie na jego psychice i prawdopodobnie tak wypada, by to wyglądało w przypadku anioła. „Trwać w nieskończoność.” Niezmiennie. Idealnie. Niestety nikt nie przewidział tego jednego szczegółu… on nadal ma rodzinę. Brata. Nieumarłego, z krwi i kości, będącego jego lustrzanym odbiciem. Taki stan rzeczy niekoniecznie sprzyja niezmąconemu „trwaniu w nieskończoność”. Nie w tym świecie i nie w takim przypadku. Myśląc o tym, Hitoashiego przepełnia swoista melancholia. Ludzkie życie nie jest zbyt długie, ale potrafi być niezwykle okrutne. Zamiast o wszystkim zapomnieć, zwraca się bezpośrednio ku przeszłości, aby nie uronić ani jednej dobrej chwili w paśmie nieśmiertelnego życia.

Był bardzo pracowity. W niczym bratu nie ustępował i nie chciał okazać się od niego gorszy. Przejawiał się u niego naturalny odruch rywalizacji. Chociaż oboje zmagali się na identycznym polu, to z jakiś powodów ciągnęło ich obu w różne strony. Wiedział o tym. W końcu oboje wiedzieli o sobie wszystko. Spali razem, jedli, spędzali czas i pracowali. A kiedy nie pracowali, Hito lubił przesiadywać w koronach drzew w rozkwicie i spoglądać z góry na wioski. Mieszkało tam sporo sympatycznych osób. Zawsze weseli i uśmiechnięci, mimo ciężkiej pracy znajdywali chwilę by pomodlić się do duchów świątyni i przywitać opiekujące się nią rodzeństwo. Prawie jakby ich przynależność do świątyni czyniła z nich synów każdego mieszkańca miasta. Kto nie marzył mieć w swojej rodzinie młodego kapłana? Każdy by chciał, a i bogowie spojrzą przychylniej na taki ród. Dobrze wychowani, wyuczeni, piękni. Jak z obrazka. Starsi kapłani również byli zadowoleni, obserwując postępy swych młodych zastępców. Tym bardziej im większymi indywidualistami się stawali. Z wiekiem u każdego z nich wyodrębniły się różne talenty i zainteresowania. Hitoashi dużo czytał, wpatrywał się przed siebie wygrzewając w słońcu, albo znikał gdzieś na dłużej starając się ukryć przed wszystkimi swoje zamiłowanie do robótek ręcznych oraz ozdabiania kamieni wesołymi minkami. Zresztą nie tylko kamienie zdarzyło mu się przyozdobić. Ma złote ręce, ale jeśli przesadzi jego praca może kogoś wyprowadzić z równowagi. Zdarzyło mu się przestraszyć w taki sposób jednego czy dwóch odwiedzających. Potem Hitoashi przestał malować buźki na czym popadnie. Przerzucił się na puszczanie baniek.

Hitoashi Koyomi ZufyHF7

Patrząc z boku, mogłoby się to wydawać dziwne, że nagle bracia zaczęli mieć odmienne zdanie, ale starsi kapłani wiedzieli lepiej. Nie mogą istnieć na świecie dwie idealne kopie. Delikatne odrębności jakimi się cechowali, w przyszłości miały się dopełniać. Tworzyć skomplikowane układy zębatek, w których tylko oni mogli się odnaleźć, wypełniając luki. Tymczasem jednak ich przyszłość istniała tylko w teraźniejszości. Żadne z dzieci nie wybiegało myślami dalej aniżeli jedną dobę do przodu. Chłonęli każdy dzień pełną piersią i nie myśleli nad tym co będzie kiedyś, za kilka czy kilkanaście lat.

W końcu kapłani sami zaczęli przydzielać im inne prace. Tamtego dnia... Znalazł małą żabę? Zaraz szybko zaniósł ją do brata i wrzucił mu za koszulę. Byli naprawdę głośni. Po paru upomnieniach jednak zmienili zabawę. Chowanego. Hito postanowił schować się na zapleczu, za koszami rąbanego drewna. Pamiętał to uczucie kiedy nadepnął na coś miękkiego. Pierwszy raz w życiu widział martwego koguta… pomijając oczywiście to, co znajdywał na talerzu. Ten był czarny, duży. Jego pióra błyszczały się ładnie, jednak ruch robactwa w martwych oczach wywołał w chłopaku niemałą traumę. Takie… nagłe spotkanie ze śmiercią. Kompletnie inne uczucia nim zawładnęły niż w tedy, gdy jadł drób z talerza. Smutek? Współczucie? Strach? Nie umiał tego do końca określić. Był to pierwszy zły omen na który wpadł. Wykonał ptaszkowi prowizoryczny pochówek, zakopując go pod drzewem i przykrywając kamieniem. Przeprosił go również za tę nieuwagę zanim wrócił do zabawy. Nigdy też nie wspomniał więcej o tym bratu. Myślał, że już po wszystkim, a temat nie wypłynie ponownie na wierzch. Niemniej jednak jego zachowanie dostrzegł jeden z kapłanów. W tedy też właśnie zdecydowano się rozdać chłopcom nowe obowiązki. Hitoashi – z pozoru ten wrażliwszy – musiał zajmować się kurczakami. Uwielbiał te małe, kolorowe kogutki i ich piórka. Często za nim podążały albo się z nim bawiły, biegając za kamykami, które im rzucał. Zdarzało mu się nawet schować jakiegoś pod swoją hakamę, by próbować ukryć przed tragicznym losem zostania niedzielnym rosołem lub pożywką dla węży. Nie lubił tego lecz nie wolno mu było protestować. Musiał się pożegnać, a następnie bez wybrzydzania zjeść swój obiad. Bez nienawiści przygotowywać go i zanosić resztki na karmę dla młodych węży Aoshiemu. Nie wolno mu było obnosić się z bólem straty. To była część jego treningu. Kapłani wiedzieli, że to okrutne, lecz tylko tak Hitoashi mógł stać się silny - oswajać się ze śmiercią, przemijaniem i utratą bliskich. Inaczej w przyszłości nie byłby w stanie zostać podporą dla strapionych. Musiał sam poczuć na własnej skórze ten ból, by rozumieć ból innych. Nauczyć się tego. Nie płakać, nie rozpaczać, nie nienawidzić, wybaczać i dziękować. Przygotowywano ich do przyszłości która na dobra sprawę nigdy nie nadeszła… a końcowi, który kompletnie zmienił ich świat.

Hitoashi Koyomi UKPXlsB

Jakakolwiek katastrofa działała tam na dole, w większych miastach i za lasami, Hitoashi się tym nie martwił. Jak zwykle ganiał te swoje kurczaki po podwórku, by nie błąkały się nocą jako łatwa zdobycz dla węży. Wciąż wydawał się zbyt niewinny jak na swój wiek, a ciągłe głaskanie po głowie, za każdym razem gdy podsłuchiwał rozmowy przybyłych gości, tylko bardziej upewniało go o ich bezpieczeństwie. Jednak się mylił… i kapłani również się mylili. Nie słuchali uważnie ostrzeżeń przybyszów. Nie czuli grozy, która nadciągała z daleka razem z wiatrem. A gdy w końcu nadeszła, było już za późno.

Hitoashi wybiegł pierwszy, uzbrojony w katanę. Trenowali z bratem dla kondycji i tradycji, nie dla wojny i zabijania. Przynajmniej tak sądził do tej pory. Postacie które zamajaczyły między drzewami wydały mu się w pierwszym momencie potworne. Zamurowało go, nie był w stanie krzyczeć. Pewny był, że wzrok mu się popsuł, że widzi dzikie zwierzęta. Wpierw zniszczono ogrodzenie i jego kurnik. Kości wystraszonego ptactwa chrupały pod naciskiem rąk i zębów w akompaniamencie potwornego gdakania. Jednak zaraz po tej niewielkiej masakrze, która w umyśle młodego kapłana urosła do rozmiaru największego okrucieństwa w historii, chwycono za pręty aby zrealizować jeszcze większy koszmar. Widocznie uzbrojony Hitoashi wydał się lepszym i zabawniejszym wyzwaniem aniżeli stado kurczaków.

Napastnicy wyglądali inaczej. Ich ciała się zmieniły, jednak im dłużej Hito stał i przyglądał się im w niemym przerażeniu, tym mocniej zniekształcone twarze zdawały się mu znajome. Byli tutaj niedawno, przynosząc złe wieści z Tokio.

Kapłan oraz agresorzy spotkali się pod drzwiami. Ale chłopak nie chciał walczyć. Pewny był, że źle go zrozumieli. Chciał im pomóc, nie atakować. Nie donosić, puścić w niepamięć zniszczenie kurnika. Ale było już za późno. Oni nie słuchali. Czemu nikt nikogo nie słuchał?!

Odbił kilka nagłych ciosów, jęcząc pod naciskiem ich siły. Najpierw nie wytrzymała ręka - nadgarstek chrupnął nieprzyjemnie. Nie chciał wpuścić ich do środka. Ale dalsze wybijanie kości z jego ciała nie skończy się dlań najlepiej… szczucie go też najwyraźniej znudziło się wymordowanym potworom, bowiem dalej nastąpił cios ostateczny. Zimny pręt uderzył w jego ciało.

Hitoashi Koyomi GdMyAzE

To jest właśnie ten moment, kiedy z pięknego snu o dawnych czasach budzi się przerażony i z bólem głowy. Sprawdza swoją klatkę piersiową, ręce... Czuł to. Sen był tak realistyczny. Naprawdę czuł jak metal zagłębia się weń coraz głębiej, kości nie wytrzymują… a potem zostaje odrzucony niczym zepsuta szmaciana lalka. Ból. Zimno i gorąco. A może gorąco i zimno? Potem nie było już nic. Umarł. Ale nigdy by nie przypuszczał, że wróci.

Wiele razy traktował to jak zły sen. Sprawdzał posłanie obok siebie. Chciał uwierzyć w to, że nic się nie wydarzyło. Jednak wciąż powracał w ten sam zły moment. Zimny pręt, a zaraz po nim głęboki wdech. Powietrze wdzierające się na nowo w jego płuca. I nic nie ma. Żadnego śladu. Gdyby nie anioły, które wytłumaczyły mu jego sytuacje, wciąż zapętlałby się w tej jednej chwili, mając nadzieję że ta wersja się zmieni.

W końcu musiał się poddać i przyjąć swoją sytuację do świadomości. Jedyne czego chciał w następnej chwili, to jak najszybciej tam wrócić. Mimo strachu i lęku, sprawdzić czy brat uciekł. Być przy nim. Nie pozwolić poczuć tego samego. Bo przecież nie było go tu z nim. Nie poszedł za nim w zaświaty. Zatem musiał zostać. Żyć dalej. To dodawało mu sił. Myśl o tym aby zdążyć… nie zdążył.

Hitoashi Koyomi ZP6t5Vj

Jak widziała go reszta obywateli Edenu? Powietrze – tak bardzo niedoceniane i niezauważalne jak sam Hitoashi i jego potencjał. Spokojny i cichy dzieciak, to jakież mógłby sprawiać problemy? Owszem mógłby… jeśli przyrówna się go do jego drugiej połówki która od wielu lat włóczy się samotnie po Desperacji, można mieć niejasne spojrzenie i na tego chłopca. Szczęściem równowaga w przyrodzie istnieć musi, a obywatelom Edenu trafił się ten na pozór przyjemniejszy w obyciu brat. Dlaczego na pozór? Oashi zaraz po swym ‘odrodzeniu’ nie był w stanie odzyskać swojego dawnego spokoju. Rozkojarzony, myślami wciąż był gdzieś indziej, a to odbijało się na ciężkiej atmosferze która zbierała się wokół młodego anioła. Trudno było przebywać w jego obecności dłużej niż kwadrans. Niby miły, pomocny, bezkonfliktowy, a jednak niezbyt lubiany – „bez powodu”. Czasem znikał, zaś osoby wokół niego czuły się przytłoczone i w niejasny sposób oszukane. Tak jakby te wszystkie uczucia nie pochodziły z intencji dobrego serca a przymusu. Trochę czasu minęło zanim ktoś zwrócił uwagę na to, jak Hito nieświadomie manipuluje otoczeniem. Zdarza mu się nagle znikać dzięki pełnej dematerializacji. Wystarczy jedna wzmianka na temat Desperacji, a chłopak zaczyna się miotać podenerwowany, natomiast feromony które wydziela - kompletnie niezależnie od niego samego - działają niczym narkotyk dla żywych stworzeń. Każdy chciałby się z nim zaprzyjaźnić i przebywać bliżej anioła kompletnie bez powodu. Czy to współczucie, chęć oswojenia niebieskiego ptaka ze swoją przeszłością? Nic z tych rzeczy. To pożądanie. Grzech i kłamstwo. Rodzące nienawiść i konflikty między zainteresowanymi, którzy zaczynają odczuwać samolubną potrzebę posiadania obiektu sympatii tylko dla siebie. Póki podobne sprzeczki nie przybierały na sile, starał się je łagodzić i w jakiś sposób zasłużyć sobie chociaż trochę na miłość każdego kto stał się ofiarą skutków ubocznych jego rozchwianej zdolności. Tak, by nikt nie czuł się więcej oszukany.

Po czasie jednak i to stało się dla niego męczące. Zamieniał się w uniżonego sługę wszystkich wokół i nie był w stanie nawet zaprzeczyć, czy wypowiedzieć swojego zdania na dany temat. Zaczynał się dusić… a otoczenie wraz z nim. Zapewne właśnie przez to niezdrowe poczucie winy zaniedbał swoje treningi i jego moc zaczęła wymykać się spod kontroli.

Hitoashi Koyomi JO3Hbw7

W zależności od nastroju, był w stanie przywołać atmosferę panującą na szczycie najwyższej góry, bądź przeciwnie ciśnienie wyjęte wprost z dna oceanu. Miażdżąca przemiana. Skoro powietrze wokół niego im szkodzi, to im je odbierze. Po tym jak kolejne anioły, jeden po drugim uciekały z bólem głowy, omdlewały z braku tlenu, czy wręcz krwawiły z powodu ciśnienia... Hitoashi przestał się zadawać z kimkolwiek. Miał wejrzenie na to jak cienkie i słabe więzi stworzył przy pomocy swojej nietrafionej umiejętności, dlatego nie chciał się zadawać już z nikim więcej. Po takich wypadkach przynajmniej nikt też nań o to nie naciskał… poza nauczycielem. Mentor nie zostawił swojego ucznia samego, wyciągnął go ze swej samotni pełnej lęków, obaw i koszmarów. Kłopotliwa moc została zapieczętowana, by nie narazić młodego anioła i jego otoczenia na kolejne, ciężkie rozchwiania, natomiast treningi wznowione na nowo. Bez taryf ulgowych i fałszywej sympatii. Ten kto mu go zesłał, prawdopodobnie wiedział co robi. W przeciwnym wypadku Oashi stałby się kolejnym aniołem-sługą, z kompletnie wypaczonym poczuciem obowiązku i obrazem niesprawiedliwego, smutnego świata fałszu i obłudy. Dzięki treningom – które odwleczone, dodatkowo pochłonęły wcale nie mało czasu – chłopak odzyskał kontrolę nad sobą i nad tym co się dzieje wokół niego, zaś dary którymi go obdarzono zaczął wykorzystywać bardziej świadomie oraz tylko i wyłącznie w dobrej wierze - aby szybciej zmęczyć swojego przeciwnika, uspokoić kogoś niepokornego,  a w najgorszym wypadku pozbawić agresora przytomności. Tym samym w swej najlepszej formie jest w stanie zdusić ogromne płomienie odcinając im dostęp do tlenu bądź też przeciwnie, wywołać prawdziwy huragan. Bardzo ostry, zimny i nieprzyjemny w skutkach. Osobiście jednak, ogranicza się do prostszych sztuczek. Mniej wyczerpujących i nie odbijających się złym piętnem na jego psychice oraz spokoju ducha. Zasłona z pyłu i kurzu? Lewitujące wokół ostre przedmioty wystarczą, aby kogoś zniechęcić do pogoni. Zaś jeśli połączyłby swój wiatr z ostrzem katany, na pewno stałby się wspaniałym katem… głowy spadałyby z karków niczym drewno, które zwykle rąbie tym sposobem. Tyle, że nie jest mordercą. Nie potrafi nikomu odebrać życia. Nienawiść rodzi nienawiść, a morderstwo kolejne morderstwo. Nigdy więc nie posunąłby się do takich czynów. Nawet wobec swoich zabójców.

Hitoashi Koyomi PveptqB

Lata mijały, a w nieśmiertelnym świecie szczęścia jakby zatrzymały się w miejscu. Jakiż szok musiał przeżyć kiedy w końcu zszedł na ziemię. Wszystko to co przez cały czas pchało go do przodu, było jedynie urojeniem. Świat nie stanął w miejscu tylko dlatego, że jeden dzieciak znalazł się po tamtej stronie. Aoshiego już nie ma… nie przeżył? To możliwe, by jeszcze żył? Kto go pochował w takim razie? Stał nad swoją własną mogiłą, walcząc z czarnymi myślami wśród gęstniejącej atmosfery. Po co to wszystko i dla kogo? Niczego już nie było. Zaczął się błąkać po pustkowiu szukając dowodów, krążąc w miejscu którego już od dawna nie było. Potrzebował tego bardziej niż powietrza. Kto by przypuszczał, że dowody same go znajdą? Nawet nie przecierał oczu by się upewnić. Po prostu biegł, by je złapać, nim znów znikną. HITAOSHI. Odnaleźli się na pustkowiu. Jak w tych wszystkich ckliwych książkach o miłości.

Następne lata z pewnością były lepsze – już nie samotne. Pomimo jednak posiadania brata u boku temat jego niezwykłego powrotu wciąż stanowił tabu. Hitoashi nie opowiadał, Aoshi nie pytał. Hito czuł się winny tego, że tak po prostu odszedł. W nicość. Bez pożegnania, później nie dając znaku życia. Bał się tego ciężaru. Poczucie winy go przygniatało – zostawił go tam samego. Na tyle lat. Bardzo chciałby się jakoś usprawiedliwić, ale nie mógł. Wiedział również, że może nigdy nie być w stanie mu tego zadośćuczynić. Unikał tematu.

Jednak okrucieństwo które dostrzegł w swoim lustrzanym odbiciu napawało go przerażeniem. Naprawdę tak wygląda? To się właśnie stało? Nie mógł tego znieść. Krwi, nienawiści i tego zezwierzęcenia. Czuł się jakby ktoś karał go tym widokiem. „Patrz – to ty!” Potrzebował to zatrzymać nim zacznie odchodzić od zmysłów i używać na bracie swojej mocy. Bierne przyglądanie się strasznie go raniło.

Początkowo nie wiedział, co ma uczynić. W jaki sposób dotrzeć do kogoś, z kim był rozdzielony tyle czasu, a w kim zaszły tak poważne zmiany? Gdyby nie twarz i głos, mógłby przysiąc, że ma przed sobą inną osobę. Całkowicie mu obcą, dziką, nieokiełznaną. Co on musiał przeżywać, że tak wypaczyło to psychikę biednego Aoshiego? Hito wolał nawet nie próbować sobie wyobrażać tego wieloletniego koszmaru.

Uzbrojony w pokłady anielskiej cierpliwości starał sie ukoić agresję swojego brata. Zupełnie jakby był jedynie narwanym kogutkiem z kurnika Oashiego, którego trzeba nauczyć, że inne kury nie są jego wrogami i nie musi wcale ich atakować. Przypiłować pazurki, poprawić piórka i pogłaskać, aby wyglądał pięknie oraz zachowywał się wzorowo.

Przypominało to wyłuskiwanie ziaren maku z worka piachu. Żmudnie i wolno kompletował fragmenty dawnej osobowości Hitaoshiego, starając się ożywić to, co umarło lata temu. Na każdy krzyk odpowiadał uśmiechem, na cios – przytuleniem. Ilekroć brat się denerwował, Hito się śmiał. Nie przypominał mu jednak przeszłości, nie próbował odwoływać się do tego, co było. Wolał tworzyć nowe, wesołe wspomnienia, ciesząc się każdym dniem, jakkolwiek zły by nie był. Nadal żyją i mogą znów być razem, to bardzo dobry powód do radości.

Hitoashi Koyomi P2UGW6A

Hitoashi wygląda na osobę o bardzo prostym rozumku. Taką, która nic nie ukrywa, nie ma sekretów ani mrocznych tajemnic. Cieszy się drobnostkami, a jego dziecinność potrafi wywołać u innych obawę o zdrowie chłopaka. Tyle lat na karku i nadal nie wydoroślał? Skądże! Pośrodku pustkowia znajdzie żuczka z błyszczącym pancerzykiem i będzie uważał to za wspaniałe. Otwarty, miły, uprzejmy, przyjacielski. Odsłonięty. To najlepsze określenie – zdaje się, że jedno złe słowo zniszczy szczęście Oashiego i sprawi, że zaleje się łzami. Zupełnie jak dziecko, któremu ktoś z premedytacją przebił balonik.

Wewnątrz jest jednak silny i niezachwiany. Nawet najostrzejsze słowa brata nie potrafiły wyprowadzić go z równowagi. Uśmiechał się tylko szerzej, uprzejmie pytając, czy aby na pewno o nim mowa? Czy Hitaoshi jest przekonany, że pod właściwy adres kieruje swoje obelgi?

Anioł bardzo dobrze zna siebie. Wie, że nigdy nie popełnił grzechu ani nie dopuścił się zaniedbania. Nie traci zatem czasu na przejmowanie się tym, że ktoś kłamie na jego temat. Jedynie zastanawia go, po co ktoś miałby to robić? Nie rozumie idei kłamstwa, a już na pewno nie na temat drugiej osoby. Potrafi także bardzo szybko „dorosnąć”. Gdy sytuacja tego wymaga, przestanie zachowywać się jak dziecko i powie całą prawdę. Jakkolwiek gorzka czy nieprzyjemna by była, to wciąż prawda. A on nigdy nie kłamie. Woli jednak milczeć i pozwalać innym samodzielnie odkryć prawdę. Wierzy, że jeśli zrobią coś na własną rękę, wyciągną z tego więcej wniosków i zapamiętają naukę na dłużej. Nie znajduje także przyjemności w ranieniu ludzi, więc jeśli jego milczenie się przeciąga, oznacza to, iż unika ostrych słów lub raniących faktów.

Trwał zatem niewzruszony, przyjmując na siebie całą agresję brata. Czekając na te krótkie momenty, w czasie których napad szału i agresji przechodził niby pożar, pozostawiając w jego umyśle jedynie dymiące zgliszcza. Koił wówczas, uspokajał i starał się odbudować z popiołów tego człowieka, którego opuścił w świątyni. Nie było to łatwe zadanie, z radością jednak obserwował, jak z dnia na dzień napady szału zdarzają się coraz rzadziej. Stopniowo bestia przeistaczała się w jego brata. Wciąż przepełnionego paranoją oraz reagującego gwałtownością na każdy podejrzany dźwięk... Hito był jednak w stanie nareszcie dostrzec w szarych oczach Aoshiego normalną osobę, a nie dzikie zwierzę.

Zaczęli się dopełniać na nowo. Dopasowali się do dziwnego świata, który ich otaczał. Kiedy brat polował, on cerował ubrania, zdobywał wodę oraz zbierał rośliny. Dbał o swoją drugą połówkę za każdym razem, kiedy uległa zranieniom. Pielęgnował, oczyszczał i opatrywał rozcięcia, nigdy jednak Aoshi nie dał zdjąć z siebie ubrań całkiem. Zasłaniał się za każdym razem, gdy anioł pragnął go rozdziać do obmycia ran. Martwiło Oashiego, co może kryć się pod materiałem, nigdy jednak nie naciskał. Czekał na moment, aż brat sam zdecyduje się wyznać prawdę. Pomimo zgrania czynów, ich umysły dalej działały zupełnie inaczej.

Nie próżnowali, pragnąc zmienić ten nieprzyjemny stan rzeczy. Prawie jakby anioł chciał otrząsnąć pióra ze smoły, uczucie było podobne. Masz bliźniaka z którym utraciłeś dawną więź. Uczyli się siebie na nowo, chociaż Hito odnosił wrażenie, że to on musi nauczyć się najwięcej. Był jak uczeń, który dwa miesiące nie chodził do szkoły i potem próbuje nadrobić wszelkie zaległości. Został w tyle... I nie nadrabiał. Nie wszystkie złe zachowania z brata udało mu się wykorzenić. Zaczynał myśleć, że z resztą musi się pogodzić. Nieodwracalne zmiany, które wciąż go bolały. Prawdopodobnie nie odzyska nigdy drugiej połowy takiej, jaka była przed śmiercią. Ale starał się go zrozumieć i pojąć, którymi torami podążają myśli Aoshiego. Zagadka z pozoru nie do rozwiązania, lecz dla chcącego nic trudnego. Zwłaszcza, że tyle już osiągnął. Co mogłoby być trudniejsze od ukojenia rozszalałego mordercy?

Hitoashi Koyomi WsRo7md

Prawdy zupełnie się nie spodziewał. Tamtego poranka od rana wiedział, że to TEN dzień. Czuł to i zdawał sobie sprawę, że jego brat również. Usiedli w cieniu budynku stanowiącego ich tymczasowe schronienie i milczeli dłuższą chwilę, a gdy zaczęli, słowa popłynęły same. Gorzkie wyznanie jeszcze gorszej prawdy, wypowiadane w suche powietrze Desperacji.

Bał się. Pierwszy raz od dawna był naprawdę przerażony. Los, jaki spotkał Aoshiego przyprawiał anioła o lodowate dreszcze. To okropne... Nieludzkie. Który z bogów mógł uczynić coś tak potwornego? Jaka istota na tyle pozbawiona była sumienia, by skazywać niewinnych ludzi na wieczność w ciele bestii? Na niekończącą się walkę ze zwierzęcym pragnieniem mordu?

Wyrzuty sumienia tylko się nasiliły. Gdyby wcześniej zdążył się nauczyć... Gdyby zdołał skupić myśli na tym, co właściwe i szybciej wrócić do brata... Czy byłby w stanie pomóc mu znieść cierpienie przemiany? A co jeśli przeciągałby dalej spokojne siedzenie w niebie, podczas gdy jego brat był o krok od całkowitego zatracenia człowieczeństwa? Poczucie winy odbierało mu dech. Chociaż Aoshi twierdzi, że to błogosławieństwo, anioł wciąż uważa mutację za karę za własne przewinienia. Za co duchy tak go torturują? Za brak stanowczości tamtego dnia? „Patrz – pozwoliłeś bestiom zbezcześcić świątynię! Teraz przyglądaj się, jak najbliższa ci osoba zmienia się w takiego samego potwora.”

Starał się być silny. Przecież do tego właśnie go przyuczano. Miał zabijać kogutki, by oswoić się ze stratą, poznać jej smak i rozumieć ból innych. Ale to było zupełnie co innego. To nie był tylko kolorowa kurka, która skończyła na talerzu. To był jego własny brat, jego druga połowa, lustrzane odbicie... Tak okrutnie pokarane przez los i bogów z winy Hitoashiego.

Jego nauczono rozumieć ból i pomagać innym zapomnieć o cierpieniu. Ale czy świat przygotował kogoś jeszcze, drugą osobę, która zdolna by była wesprzeć kapłana w chwili słabości? Na szczęście Hitaoshi siedział tuż obok. Ciepło jego ciała i mocny, pewny uścisk stopniowo uspokajały burzę w umyśle młodego anioła. Siedzieli tak, przytuleni, aż chłopak odzyskał równowagę ducha.

Hitoashi Koyomi AxVcNJW

Mimo to, nie lubi oglądać brata w jego zwierzęcym ciele. Za każdym razem wpada wtenczas w stan podobny do paniki. Strach uderza. Czego tak się boi? Tego, że jego brat oszaleje całkiem i zapomni, iż jest człowiekiem? A może czarne, błyszczące piórka przypominają mu martwego kogutka, jakiego przed laty pochował przed świątynią? Obraz nieżywego Aoshiego z oczami pożeranymi przez robaki napawa go odbierającym zmysły przerażeniem.

Chociaż nie widać tego na pierwszy rzut oka – niezaprzeczalnie to wymordowany (oh, jak bardzo nie lubi tego słowa!) chroni ich przed większością zagrożeń - Hito nie pozostaje mu dłużny. Jeśli to możliwe, chciałby kiedyś stać się jego aniołem stróżem. Odpłacić mu za przeszłość, zapewnić spokojną przyszłość. Każdego dnia rozbawiać i oglądać uśmiech na twarzy brata. Odciągać od bezsensownych walk, móc znów wspiąć się razem z nim na jakieś drzewo i patrzeć na szczęśliwych ludzi w dole.

Ogromny smutek więc wywołała w nim narastająca depresja brata. Dla Oashiego czas nie ma znaczenia i wierzył, że dla Aoshiego także. Srogo się jednak rozczarował, znowu czując, że to jakiś dziwny rodzaj kary. Dlaczego dla anioła upływające dni nie stanowią problemu? Czemu musi żyć ze świadomością, że jego brat pragnie śmierci? Zestresował się okropnie. Nie da mu przecież umrzeć... Wciąż musi być jakaś nadzieja. Ale czy w tym okrutnym świecie nie wspaniałą ulgą dla zmęczonego ciała byłoby położyć się i nigdy więcej nie wstać?

Nie! Musi być inne rozwiązanie. Musi! I było – Eden. Niedawno stworzony raj na ziemi. Jak tylko Hito zdał sobie sprawę, cóż to za wspaniałe miejsce – jeszcze powstałe dzięki anielskim mocom - bez zawahania zabrał tam brata, gdy tylko stało się to możliwe. Hitaoshi nawet nie zaprotestował... A zwykł ostro krytykować wszelkie pomysły Oashiego. Tym mocniej chłopak utwierdzał się w przekonaniu o tragicznym stanie swojego bliźniaka.

Nie mogli jednak zamieszkać blisko innych skrzydlatych. Zbyt wielkie ryzyko, że ktoś odkryje prawdziwą tożsamość Aoshiego. Anioł zabrał więc brata kawałek od wioski, w głąb lasu. Tam, gdzie czuł, że będzie im dobrze, z dala od wzroku innych osób. Gdzie mogli poczuć znów bliskość natury, a zmęczonym oczom pozwolić napatrzeć się na świeżą zieleń drzew. Dać zmysłom odpocząć po ostrej, drażniącej Desperacji.

Ze schronieniem było już gorzej. Jest możliwość spać pod chmurką, ale nawet Eden nie jest pozbawiony istot, którym dzikie campingi mogły się nie spodobać. Hito próbował sklecić coś własnoręcznie. I nawet mu się udało! Coś, co wyglądało jak połamany szkielet parasolki obciągnięty liśćmi, a górnolotnie nazwany został szałasem. Daleko temu do czegokolwiek zdolnego ochronić przed zwierzętami lub zmianami pogody. Mimo to, starał się nie załamywać. Przynajmniej na pierwszą noc coś mają. Potem się okaże.

Okazało się, że dalecy sąsiedzi wcale nie są tacy źli. Oashi odważył się pójść do nich, nawiązać nowe znajomości i zaskakująco szybko znalazł osoby chętne do pomocy przy budowie chatki. Nikt też nie pytał, czy aby jego towarzysz nie jest wymordowanym. Ucieszyło go to niezmiernie. A wraz z postępem prac też Hitaoshi się rozchmurzał. Czy może być lepiej? Aniołowi jakby kamień spadł z serca. Udało mu się. Naprawdę się udało! Zapewnił swojemu bratu bezpieczeństwo, przyszłość w enklawie spokoju pośrodku chaosu oraz zniszczenia.

Kolejne, jakże pozytywne zmiany zachodzące w Aoshim tylko poprawiały samopoczucie Hito. Był szczęśliwy i pierwszy raz od dawna tego szczęścia nic mu nie mąciło. A ile miał do robienia! Chodził po lesie, oglądał mrówki, żuczki i biedronki, podziwiał drzewa oraz kwiatki. Zachwycała go każda drobnostka, a co tylko znalazł, to od razu biegł, by pokazać bratu.

Jedynie koszmary czasem wracają. Ale teraz nie budzi się już sam, mając obok siebie puste posłanie. Wyrwany ze złego snu może w każdej chwili uciec do Aoshiego. Potrzymać go za rękę lub chwilę porozmawiać. Znów czuje się... Kompletny. Do tej pory był tylko zagubioną połówką całości, ale więcej nie musi się bać samotności.

Hitoashi Koyomi YqBWE2D


Dodatkowe:
Lubi kurczaki, ptaki i inne zwierzątka. Ale najbardziej kurczaki.
Jego ulubioną potrawą jest rosół z kury. Naprawdę.
Uwielbia wspinać się na drzewa. Im wyżej wlezie, tym jest bardziej zadowolony.
Dalej pamięta świątynne tańce.
Czasem się zamyśli i będzie się gapił bezmyślnie przed siebie zamiast pracować.
Uwielbia puszczać bańki… a teraz jeszcze może nadawać im różne kształty!
Jak mu się nudzi to rysuje uśmiechnięte buźki i patyczaki.
Czasem budzi się w nocy. By móc znów spokojnie zasnąć, potrzebuje potrzymać Aoshiego za rękę.
Kolekcjonuje książki i zbiera pojedyncze strony, pergaminy, ryciny oraz manuskrypty. Wszystko co jest papierem opatrzonym w literki. Aktualnie nikt już nie czyta innej literatury jak wulgaryzmy i docinki na ścianach publicznych toalet, dlatego też Hito mógłby uchodzić za najbardziej oczytaną osobę na Desperacji. Ucieszy go nawet niekompletny przewodnik po rybach akwariowych lub atlas grzybów.


Ostatnio zmieniony przez Hitoashi dnia 09.01.17 1:59, w całości zmieniany 4 razy
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.01.17 0:41  •  Hitoashi Koyomi Empty Re: Hitoashi Koyomi
Moce:
- Powietrze: 3 posty użytku, 4 przerwy. Ponadto nie ma opcji, aby postać tak dobrze radziła sobie z żywiołem, by podnoszenie ludzi (w tym siebie) działało bezproblemowo. Więcej - unoszenie człowieka już mocno nadwyręża energię Hitoashiego. Ma tysiąc lat, więc w porównaniu do innych aniołów musi radzić sobie gorzej.
- Strasznik nocy - nie jestem pewien, czy zrozumiałem tę moc. Polega... na czym? Oashi zamyka oczy, wokół niego pojawia się czerń - jeżeli ktoś wejdzie w jej zasięg to ma urojenia (widzi "czarną postać")? Ta czerń sama w sobie jest widoczna, jako coś dostrzegalnego ludzkim okiem, działa jak mgła czy jest niewidoczna, ale jeżeli w zasięgu mocy pojawi się ofiara, to ta widzi kreaturę?
- Dematerializacja - albo się dematerializuje, albo wydziela feromony. Połączenie będzie możliwe dopiero po przejściu misji, która umożliwi ci zdobycie dematerializacji/wydzielania feromonów w zależności od tego, co wybierzesz na pierwszy rzut.

w słabościach napisał:♦ Hitoashi
*kaszl* Hitaoshi. Nie zmylisz mnie.

Poza tym jest dobrze. Daj znać, jak naniesiesz poprawki. W razie problemów - pisz do mnie.

Edit: okej, obgadaliśmy to.
Zacytuję kwestię Strasznika, na zaś:
Oashi Przywołuje czerń - jest to coś odwrotnego do ognia. Zapalasz świeczkę (przykładowo) w ciemnym pomieszczeniu i masz jasno. Tu działa to na odwrót. Zapalasz świeczkę w dzień i zamiast tego światła daje Ci cień. A jako że działa na zasadzie światła/ognia - rozprzestrzenia się również jak on. Tylko w tym momencie to Hitoashi jest jakby źródłem zasilającym ową ciemność. Osoby które znalazły się w polu jej działania widzą zjawę - coś co Oashi przywołuje aby mieć możliwość widzenia w tych mrokach. W końcu ma zamknięte oczy. Fizycznie. Zjawę można porównać do kitowca z Power Rangers. Walczy, broni się, ale traf go raz w witalny punkt i się rozpłynie. Tak po prostu. Jak wrona odlatująca z gałęzi. On nie ma być silny. Ma mu dać czas i siać przerażenie w psychice agresora. Zmniejsza morale jak u pacjenta na widok strzykawki przed pobraniem krwi. I fakt, że ktoś trafił zjawę - tak, odznacza się na tle ciemności dla Ciebie może mieć kształt ponętnej kobiety z kosą - nie znaczy że rozwiał ciemność. Aby ciemność zniknęła Oashi musi otworzyć oczy ale drugi raz już zjawy nie przywoła w te samą ciemność.

Co do feromonów: 3 posty działania, 4 przerwy.

Akcept.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach