Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

„Liczę na to...”
Na jego twarz mimowolnie wkradł się delikatny uśmiech, zwykle uniesienie kącika ust w górę. Nic specjalnego. Fioletowe ślepia zabłyszczały. Skrzydlaty rozejrzał się na boki, by po chwili znów powrócić wzrokiem do rannej dziewczyny. Przyjrzał jej się dokładniej, by po chwili zarejestrować kiwnięcie, które miało mu zasygnalizować, że ma robić swoje. Bez jakiegokolwiek namysłu zrobił swoje, całkowicie ignorując jej syknięcie z bólu. Skoro była taka twarda to bez problemu powinna wytrzymać ten ból, bo w jej nędznym życiu jeszcze nieraz spotka ją coś o wiele gorszego. Oczywiście wcale jej tego nie życzył, ale doskonale wiedział jak bezlitośni potrafią być mieszkańcy Desperacji i jak upierdliwe potrafi być życie. Dopiero po krótkiej chwili ujrzał uśmiech na jej twarzy, który zdradzał sobą, że z Angel jest wszystko w porządku.
Obserwował jak dziewczyna nieumiejętnie próbuje wyjąć pocisk metalowymi szczypcami. Wiadomo, że Dudley miał w tej chwili dużo lepszy wgląd w jej ranę, a dodatkowo nieraz radził sobie z podobnymi uszkodzeniami ciała. Na medycynie nieco się znał, ale postanowił być uparty, podobnie co ona. Uznał, że nie zaoferuje jej pomocy, jeśli ta sama o nią nie poprosi.
Nareszcie poszłaś po rozum do głowy —mruknął w odpowiedzi, skupiając wzrok na przyrządzie, którym ranna zamachała mu przed twarzą. Oczywiście od razu chwycił te szczypce wolną ręką, drugą zaś wciąż przyciskał jej bark do blatu. Wywrócił oczami, gdy Angie odwróciła od niego wzrok. — Spójrz na mnie. W życiu nie wszystko jesteśmy w stanie zrobić sami. To nie powód do wstydu. — udało mu się wykrzesać z siebie pokrzepiający uśmiech, który o dziwo nie był do końca wymuszony, bo było w nim trochę prawdziwości. — A teraz ładnie zaciśnij zęby, postaram się to zrobić szybko. — nawet nie przejął się, że mogło to zabrzmieć nieco dwuznacznie. Złapał jej bark mocniej, bo nie mógł pozwolić jej by się za bardzo ruszała lub szamotała. Zbliżył szczypce do rany, odliczył w głowie do trzech, a potem po prostu zanurzył metal w ramieniu. Nachylił się nieco, by mieć lepszy wgląd w to co robi. Dosłownie chwilę później udało mu się wyjąć kulę. Od razu odwrócił się po waciki, które nadal leżały gdzieś w pobliżu, bo dziewczyna wcześniej je wyjmowała. Doskonale to pamiętał. Wziął dwie sztuki, a następnie przycisnął je do rany Angel.
Widzisz? Już po wszystkim. Należy Ci się jakiś ładny order dzielnej pacjentki. — w jego głosie można było wyczuć ulgę. Poradzili sobie. Całe szczęście.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie znał jej, nie wiedział jaka była naprawdę. Mało kto znał jej wszystkie oblicza, a szczęśliwcem mógł się zwać ten kto zaznał szczerej dobroci z jej strony. O jej najgorszej fobii wiedział tylko jej nauczyciel, nikomu nie mogła tego zdradzić. Miała parę mankamentów a żebranie o pomoc innych nie była jednym z nich. Sama do końca nie wiedziała czemu podała mu szczypce i poprosiła o pomoc. Chwila słabości? Można było tak to nazwać, choć kiedy kazał na siebie spojrzeć to aż drgnęła. Obróciła powoli twarz w jego stronę i wsłuchiwała się w jego słowa. - Niestety.. - dodała w odpowiedzi do jego wywodu. Zmrużyła ślepka nadal patrząc mu w twarz. Obserwowała jego oczy głównie, podobno to zwierciadło duszy. Nie było w nich nic wrogiego, nie było agresji i tego mroku który znała aż za dobrze. Może dlatego że był aniołem, czyżby skrzydlaci nie posiadali tej lepkiej, smolistej, czarnej substancji oblepiającej ludzkie serca?! Zacisnęła zęby jak jej rozkazał i zacisnęła dłonie na krawędziach blatu stołu przyciskając całe swoje ciało do twardej powierzchni. Zasyczała z bólu gdy zaczął dłubać w ranie, nie miała zamiaru się drzeć, nie takiego bólu doznała już w życiu. "To tylko draśnięcie, to tylko chwilowe.." powtarzała sobie nadal się wpatrując w oczy chłopaka. Po krótkiej chwili tortury poczuła straszną ulgę gdy wyjął kawałek żelastwa z jej ciała. Odetchnęła głęboko, zaczerpnęła nieco więcej świeżego powietrza i powoli je wypuszczała przez usta. Z rany wypłynęło nieco więcej krwi ale anioł szybko przyłożył wacik do skóry. Sama puściła krawędź blatu i położyła dłoń na zakrytej gazą ranie. - Dziękuję.. - odparła uśmiechając się nieco bardziej przyjaźnie. Jeszcze przez chwilę tak leżała na ławie już wlepiając spojrzenie w popękany miejscami sufit, płaty tynku zdołały już gdzieniegdzie poodpadać. Pomieszczenie było poniszczone i stare ale dla desperata był to istny luksus. - Skoro jesteś taki zajebisty w walce wręcz.. to co się stało że wpadłeś w bagno po uszy? Ja rozumiem że mieli przewagę bo we dwójkę i z zaskoczenia.. ale to nie tak że mieli broń palną.. to nie to ze podcięli ci ścięgna u nóg.. wtedy rozumiem że miałbyś przejebane.. odwodnienie i głód musiał cię osłabić dodatkowo albo twoje umiejętności nie są jakieś wybitne.. - a jednak słuchała jego gadaniny, to że nie ciągnęła tematu wtedy nie znaczyło że olewała jego wypowiedzi. Analizowała w ciszy. Po czym wygrzebała z apteczki plastry i dobrze zakleiła ranę. Podniosła się do siadu wyciągnęła w jego stronę dłoń. - Oko za oko.. twoja kolej.. pokaż te obtarcia.. - dodała po chwili odkręcając buteleczkę z środkiem dezynfekującym.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

W takim razie był szczęśliwcem, bo jak na razie Angel była dla niego bardzo miła. Najpierw go uratowała, później wzięła pod swoje skrzydła, a teraz jeszcze oferowała pomoc. Aż sam nie wierzył w to, że ktoś całkowicie obcy nadal poświęcał mu tyle uwagi. Po tym jak się dowiedziała, że zaszła pomyłka mogła go zwyczajnie zostawić, a nie zrobiła tego. I faktycznie, nie znał jej zbyt dobrze, ale cały czas bacznie ją obserwował i dzięki swoim mało dyskretnym zerknięciom w jej kierunku zdążył ustalić kilka rzeczy. Wyglądała na twardą babkę i z pewnością nią była, ale niekiedy potrafiła być bardziej czuła, a wtedy bez problemu wyciągała do innych pomocną dłoń. Taka właśnie była w jego oczach i jak na razie nic nie było w stanie zmienić tego obrazu.
Stety, stety. Nie chcę myśleć co mogłabyś sobie zrobić sama tymi szczypcami... — posłał jej uśmiech, taki przyjacielski, ale nieco wymuszony. Czemu wymuszony? Bo Dude zwykle się nie uśmiechał, to ona miała na niego jakiś dziwny wpływ. Sam nie wiedział dlaczego, ale czym dłużej się nad tym zastanawiał tym do śmieszniejszych wniosków dochodził, więc po kilku głupich pomysłach po prostu przestał nad tym rozmyślać. — Beze mnie wydłubałabyś sobie taką dziurę, że jakieś przelatujące sobie obok ptaszki na pewno urządziłyby gniazdko w Twojej ręce — z tym porównaniem to pojechał, ale specjalnie chciał powiedzieć coś głupiego żeby ja trochę rozweselić. Bo halo, nie wszystko można zrobić samemu. Kula utkwiła jej w takim miejscu, że gdyby chciała sama sobie ją wygrzebać to faktycznie miałaby niemały problem i z pewnością tylko pogorszyłaby swój stan. — Nie ma za co — odparł tylko, wciąż zachowując ten wyuczony, sympatyczny wyraz twarzy, który z gamy swoich min wyjmował tylko na specjalne okazje. Dzisiejsze spotkanie z Angel należało do takich okazji.
Wciąż trzymał gazik, by za bardzo nie musiała się trudzić. Dopiero po chwili usłyszał kilka pytań w swoim kierunku. Wolną ręką podrapał się po brodzie w geście zamyślenia. Jak powinien jej odpowiedzieć?
Nie jestem zajebisty, po prostu potrafię się bić. Już Ci mówiłem, musieli mnie śledzić od jakiegoś czasu. Zwykle funkcjonuję jak normalny człowiek, nawet nie używam swoich mocy. A oni mimo wszystko wiedzieli, że jestem aniołem i to dlatego na mnie polowali. Jakim cudem? Musieli mnie dość długo obserwować. Z dwójką bym sobie poradził, ale ten atak był taki niespodziewany, nie byłem na niego gotowy. To oni mnie obserwowali od dłuższego czasu, a ja tego nie spostrzegłem. Poza tym wiedzieli na które ucho jestem chory, bo ten drugi znokautował mnie od strony ucha, na które nie słyszę. Przypadek? Wątpię — wytłumaczył się jak najlepiej umiał, ale nie skłamał nawet trochę, wszystko co powiedział było prawdą albo ewentualnie jego domysłami. Zerknął na nią gdy naklejała plastry na ranę. Potem wyciągnęła dłoń, którą oczywiście chwycił. — Jasne, zajmijmy się mną — odparł, podwijając rękawy bluzy. Ujawnił swoje mocno obtarte nadgarstki, krzywiąc się nieznacznie. — A właśnie, później mogę Ci pokazać kilka chwytów, jeśli mi nie wierzysz.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Na wzmiankę o ptasim gnieździe aż parsknęła. Głupio gadał ale no przecież mu nie zabroni być 'kreatywnym' aniołkiem. To był już drugi jak tak sobie pomyślała o innym skrzydlatym. Może gdyby Dude okazał się zwykłą szarą jednostką, to by go tam zostawiła. A może nie? Trudno zrozumieć podjęte przez dziewczynę decyzje. Większość z nich była pod wpływem chwili. Zaczęło się od tego jednego spotkania w parku z wymordowanym. Nie ma już nic głębszego niż mrok w którym się zakochała. Więc nie ma się czego bać, skoro jest się tym najgorszym to można poznać już tylko lepszych od siebie. Pojebana logika, ale zawsze jakaś logika to była.
Wzięła jego dłoń w swoją i przyciągnęła bliżej siebie. Po czym ostrożnie zaczęła dezynfekować głębokie jak na jej gust otarcia. Dude musiał się dłuuuuugo i solidnie szamotać w tych więzach skoro aż do krwi gdzieniegdzie miał rany. Mogło trochę szczypać. Analizowała jego wypowiedź. Sporo informacji jej przekazał na jeden rzut, aż dziw brał że ślinianki nadążały z produkcją śliny. - Oh jasne, bardzo chętnie się z Tobą posiłuję, kto wie.. może się czegoś ciekawego nauczę.. - powiedziała z uśmiechem i powróciła do opatrywania jego nadgarstków. - Swoją drogą.. to nie jest dość mądre aby obcej osobie opowiadać o swoich słabych stronach.. nie wiesz kim jestem.. równie dobrze mogę być wrogiem chcącym zdobyć twoje zaufanie.. - powiedziała ze spokojem w głosie. No przecież nie da sobie ręki obciąć za nią, ledwie się znają. Kiedy skończyła przecierać jeden nadgarstek, owinęła go cienko bandażem i przeszła do drugiej ręki. - No i przy okazji.. rozumiem że mogli cię śledzić i polować na ciebie od dłuższego czasu.. więc twoja spostrzegawczość jest strasznie upośledzona.. jak jesteś sam musisz mieć oczy dookoła głowy a nawet i w dupie.. jeśli nie jesteś w stanie.. radzę sobie coś wytresować albo jakiegoś partnera dopaść.. wiesz żeby samemu się nie błąkać.. skoro nie jesteś w stanie się wykaraskać z kłopotów sam.. to taka rada ode mnie.. ale zrobisz jak będziesz chciał.. - mówiła ze spokojem. Był taki naiwny i niegroźny że to aż biło po oczach. Jakim cudem jeszcze chodził po świecie? Musiał mieć zajebistego farta, nie było innego wyjaśnienia. Kiedy skończyła z drugim nadgarstkiem wskazała jego nogi. Przy kostkach też miał obtarcia, widziała je gdy rozcinała więzy przy krześle. Złączyła kolana i poklepała po udzie dłonią dając my znak żeby oparł tam stopę. Jak skończyła zabawę w pielęgniarkę to wygrzebała z plecaka jakieś pudełko. W środku miała jedzenie, ot zwykłe bento z ryżem, warzywami i kawałkami kurczaka. Na bogato psia jego mać! Cholerny burżuj ze ścieków. Nie wykluczone że było kradzione, ale kto jej udowodni?! xD Spojrzała na Aniołka z uśmieszkiem. - Mniemam że też byś coś zjadł.. spodziewałam się że będę się dzielić z drugim łowca.. a nie z Aniołem.. no ale.. jak się nie ma co się lubi.. to się lubi co się ma.. - powiedziała wystawiając mu język bezczelnie. Oczywiście czemu miałaby sobie nie zażartować, on też tak zrobił. Wyjęła drugą parę pałeczek i podała Dude'owi. Bento wylądowało między nimi i Angel zaczęła na spokojnie skubać z jednego rogu pudełka jedząc w ciszy.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Słysząc parsknięcie dziewczyny wykrzywił twarz w grymasie, który nawet w połowie nie przypominał uśmiechu. Zareagowała tak na jego niecodzienny żarcik, czy raczej wyśmiewała skrzydlatego za to dziwne porównanie? Nie wiedział, ale miał cichą nadzieję, że jej zachowanie było spowodowane tym pierwszym. Bo kurde, on tak długo nad tym myślał, więc wiadome było, że chciał zostać doceniony za swoją turbośmieszność. Dla kogoś innego to by takiego żartu nie wymyślił. On w ogóle to był słaby w sypaniu dowcipami. Zawsze je pieprzył w połowie opowiadania albo po prostu mówił coś mało śmiesznego. Ale tym razem myślał, że bycie zabawnym mu wyszło.
Nie zdziwił się nawet trochę, gdy dziewczyna gwałtownie przyciągnęła do siebie jego dłoń. Przez chwilę miał wrażenie, że jest dla niego niedelikatna, ale nie przecież chwilę wcześniej to on dość silnie napierał ręką na jej bark. Teraz mogła się na nim w jakiś sposób odegrać. Szybko okazało się, że wcale nie miała zamiaru się mu odwdzięczać tym samym, bo zaczęła zajmować się jego poharatanymi nadgarstkami. Oczywiście cholernie go piekło, gdy Angie zaczęła dezynfekować otarcia, ale próbował nie dawać tego po sobie poznać. Wykrzywił się dosłownie na chwilę i przełknął ślinę. Zacisnął zęby i grzecznie siedział.
Dobra, to później pokażę Ci co nieco. — wymusił uśmiech i mrugnął jej okiem. Rany wciąż go piekły i powodowały niemały dyskomfort, ale postanowił robić dobrą minę do złej gry. Skoro ona nie chciała pokazywać swoich słabości to i on powinien się ogarnąć.
Wciąż spoglądał to na swoje nadgarstki, to na twarz dziewczyny. Słuchał jej uważnie, analizował każde słowo. Może miała rację w tym co mówi. — Wątpię byś ryzykowała aż tyle, tylko po to, by zdobyć moje zaufanie. Wyrżnęłaś kilku wyznawców, oni będą chcieli się odegrać. Wyrwałaś również za mnie kulkę. Gdybyś stanęła nieco inaczej to mogłoby się to skończyć tragicznie. Proszę Cię, nawet mi nie mów, że możesz być wrogiem, bo nawet głupek by w to nie uwierzył. — a Dude głupi nie był, nawet jeśli na takiego wyglądał i nawet jeśli na takiego się wykreował w jej oczach. Krótka analiza pozwoliła mu od razu rozstrzygnąć czy Angie mogłaby być potencjalnym nieprzyjacielem. — Poza tym... to samo tyczy się Ciebie. Skąd wiesz, że nie jestem dla Ciebie zagrożeniem? A może to wszystko było upozorowane? Może to właśnie ja mam Cię wyeliminować? Ty nic nie wiesz. — odczekał chwilę, aż dziewczyna skończy bandażować jego nadgarstki, a potem po prostu złapał ją za przedramię. — Ty nic o mnie nie wiesz — powtórzył wyraźniej, prawie literując to zdanie.
Jadowity uśmiech wstąpił na jego twarz, a w oku pojawił się niebezpieczny błysk. Zamrugał ślepiami, puszczając jej rękę. Niczego nie mogła być pewna, tak samo jak on i właśnie to było w tym wszystkim najlepsze. Niesienie pomocy drugiemu było nieco ryzykowane, ale jako to powiadają... kto nie ryzykuje, ten nie zyskuje. A on mógł coś zyskać, ona również, więc w ich przypadku owe ryzyko jak najbardziej się opłacało.
Albo to oni świetnie się chowali. I nie zwykle nie wędruję sam, tylko ostatnio się tak zdarzyło. Nie potrzebuję Twoich rad. Zawsze jakoś sobie radziłem, nie musisz mnie pouczać, wiem co muszę robić przy przeżyć. To co mnie spotkało... nazwę czystym przypadkiem i moim niefartem. Ale to urocze, że udzielasz mi rad. Martwisz się o mnie. Doceniam to. — kiwnął tylko głową i nawet uśmiechnął się półgębkiem. Wyszczerz zabawił na jego twarzy tylko na chwilę, bo już po chwili jego usta znów ułożyły się w wąską, poziomą kreskę. Oczywiście posłusznie ułożył stopę na jej nodze, by łatwiej mogła mu opatrzyć rany. Trochę popiekło, ale przynajmniej teraz mógł odetchnąć z ulgą. Skinął łbem w geście uznania.
Gdy wyjęła jedzenie to oczy aż mu zabłyszczały ze szczęścia. Spojrzał na pudełko, a potem na nią. Wbił w nią pytające spojrzenie, a potem zaczęła mówić. Wysłuchał ją, ale był już trochę rozkojarzony. Na samą myśl o posiłku ścisnęło go w żołądku. Dawno nie jadł, oj dawno.
No, przydałoby mi się coś zjeść. Ale nie potrzebuję dużo, skosztuję tylko trochę — zapewnił ją, po wyciągnął rękę przed siebie, by wziąć pałeczki, które dla niego wyjęła. Od razu zgrabnie złapał kawałek kurczaka i wsadził go sobie do buzi. Przymknął oczy, a potem mruknął cicho. — Smacznego.
On również zaczął jeść od rogu, podobnie jak Angel. Przeżuwał bardzo dokładnie, niemalże rozkoszując się smakiem bento. — Smakowite — powiedział tylko, szczerząc się delikatnie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nawet ją ucieszyło że Dude pochwali się swoimi umiejętnościami bojowymi. Umiała świetnie walczyć bronią białą, była wygimnastykowana a walka wręcz by jedynie pomogła w przyszłości w starciu z wrogami. Może nawet miałaby przewagę w walce z Ciro a to już cholernie wielki plus! Nie posądzała go o głupotę czy brak zdolności łączenia ze sobą faktów. Zerknęła na niego ze spokojem słuchając tego jak bardzo nie wierzy w jej złe intencje. Uśmiechnęła się na tą konkluzję. "Jak łatwo zdobyć czyjeś zaufanie odrobiną dobroci.." przeszło jej przez myśl jedynie. Wiedziała że to było naiwne, przejechała się właśnie na tym. Najpierw pewien łowca jej pomagał a potem wepchnął ją w łapy bezlitosnych skurwieli, którzy pastwili się nad nią tak długo dopóki Eltyar nie wymordował całej bandy. - Nie ważne jak bardzo jest ktoś dla ciebie miły.. nie powinieneś ufać nikomu tak łatwo.. możesz się baaardzo zdziwić ile ludzie są w stanie poświęcić tylko po to aby wbić ci nóż w najbardziej nieodpowiednim momencie.. i wcale nie musisz być celem.. może nim być ktoś komu Ty jesteś bliski.. tak najłatwiej złamać drugą osobę.. odebrać jej wszystko co kocha.. na czym jej zależy.. to sprawia że jesteśmy słabi.. podatni na krzywdy.. - mówiła ze spokojem w głosie. Kolejna dobra rada, bo czemu by nie? Wydawał się być kimś komu się przyda taka informacja. Już kończyła opatrywanie kiedy usłała jego dziwną wypowiedź. Złapał ją za przedramię mocno zmuszając aby wlepiła swoje czerwone oczy w jego własne. Na było widać żadnych emocji, na twarzy białowłosej była wymalowana obojętność. Jeśli chciał ją nastraszyć to musiał się o wiele bardziej postarać. - Wiem że jesteś aniołem głuchym na jedno ucho.. w dodatku wygłodzonym i odwodnionym bo przez dobre 3 dni byłeś przykuty do krzesła z brudnym workiem naciągniętym na łeb. W pomieszczeniu nie było żadnych naczyń i pojemników.. a na stole leżały tylko jakieś szpargały, które zwinąłeś do kieszeni.. nie widziałam manierki na wodę.. wnioskuję że złapali cię głównie dlatego że byłeś osłabiony.. skoryguj mnie jeśli jestem w błędzie.. - mówiła ze spokojem w głosie. No niech ją poprawi, może nie było po niej tego widać ale również analizowała sytuację na bieżąco. Jego dalsza wypowiedź sprawiła że na ustach pojawił się uroczy uśmiech. Wyciągnęła dłoń w jego stronę i odgarnęła mu kosmyk z czoła. - Gdybyś miał mnie wyeliminować to już dawno być próbował, dałam ci wiele okazji.. kiedy szłam przed tobą w kasynie, mogłeś mnie zaatakować od tyłu.. jako anioł masz zapewne jakieś umiejętności które by ci w tym pomogły.. ale widzisz jest jeszcze druga strona medalu.. ja się nie boję konfrontacji.. nie ważne w jakiej formie.. nie ważne w jakiej sytuacji.. wiem że mogę być celem ataku w każdej chwili.. - powiedziała dość miło i obdarowała go nieco bardziej przyjaznym uśmiechem niż wcześniej. To że mu dała wcześniej radę nie znaczyło że musi ją wcielać w życie, jak sama stwierdziła mógł to przecież olać. Ale było to urocze że jednak brał do siebie jej słowa, nie ważne jakie by one nie były. Obserwowała w ciszy jak zajadał się zawartością bento i po wyskubaniu 1/4 popchnęła pudełko w jego stronę. - Więc na zdrowie.. ja aż taka głodna nie jestem.. - puściła mu oczko i podniosła się z ławy na której cały czas siedziała. Po chwili klapnęła na drugim końcu wersalki usadawiając się wygodnie. Oparła łokieć na oparciu i policzek spoczął na zaciśniętej lekko pięści. Spojrzenie utkwiła w nowym znajomym obserwując go w ciszy.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Swoimi umiejętnościami walki wręcz pochwalił się tylko dlatego, że tego wymagała sytuacja. Z początku zakładał, że Angel brała go za totalnego nieudacznika, który nic nie potrafi zrobić sam i zawsze ładuje się w tarapaty. A przecież wcale tak nie było. Był zaradnym typkiem, tylko miał fatalne wyczucie czasu. Ile to razy zdarzyło mu się być w złym miejscu o niewłaściwym czasie. Ale w większości przypadków dawał sobie radę. Tym razem było trochę gorzej i musiałby się nieźle nagimnastykować żeby znaleźć wyjście z tej beznadziejnej sytuacji, w której znalazł się wcześniej. Na szczęście wtedy pojawiła się ona.
Słuchał jej, stukając palcami w swoją nogę. Kiwał tylko głową, na znak, że wszystko rozumie, że jej słowa mają sens. Wziął głębszy wdech przed udzieleniem jej odpowiedzi. Przez ten czas szybko uporządkował swoje myśli w głowie. Ułożył początek wypowiedzi, potem miał zamiar improwizować.
Nie mówię o innych, teraz mówię tylko i wyłącznie o Tobie. Tym co dziś dla mnie zrobiłaś... zdobyłaś moje zaufanie. Uwolniłaś mnie, opatrzyłaś, a teraz jeszcze udzielasz mi złotych rad. To niemożliwe byś chciała mi zrobić krzywdę. Nie uwierzę w to. Tak samo jak Ty nie powinnaś wierzyć w to, że ja mógłbym Cię skrzywdzić. Jestem aniołem, w większości przypadków to ja pomagam innych, bronię się tylko w ostatecznej ostateczności. — zrobił krótką przerwę, bo jednak trochę się nagadał. — Straciłaś kogoś bliskiego, że tak nagle o tym zaczęłaś mówić? Zabrzmiałaś bardzo autentycznie. — zaciekawił się, unosząc do góry brew. Niby to nie był temat, o którym chętnie wypowiadałby się ktokolwiek, więc w pełni zaakceptowałby fakt, że dziewczyna jakoś zręcznie wyminęłaby ten temat. Rozmowa o utracie bliskich nie należała do tych prostych i przyjemnych.
Nie jesteś w błędzie — odparł tylko, nie siląc się na dłuższą wypowiedź. Nie było sensu. Miała rację, stuprocentową rację. Dojrzał jej uśmiech, ale nie spodziewał się tego, co zrobiła później. Zbliżyła się do niego i odgarnęła mu włosy z twarzy. Skrzydlaty zrobił duże oczy, choć dosłownie w chwilę udało mu się ukryć swoje chwilowe zaskoczenie. — No właśnie, to samo tyczy się Ciebie. Ty również miałaś wiele okazji. Nie boisz się konfrontacji... zauważyłem. Głowy tamtych wyznawców musiały nieźle latać po pomieszczeniu. Ech, przegapiłem takie przedstawienie, aż żal. — zaśmiał się, choć w rzeczywistości nie cieszył się z tego, że ominął go taki pokaz. Wyszczerz był odpowiedzią na uśmiech dziewczyny.
Jedli w ciszy. Dudley co jakiś czas spoglądał w stronę Angie. Zdziwił się znowu, gdy dziewczyna podsunęła mu pudełko pod nos. Sama zjadła bardzo mało. On nadal był głodny, bo jak na razie ledwie skubnął żarełko. Nie chciał jej się narzucać, już i tak dużo dla niego zrobiła.
Nie żartuj, nie mogę Cię tak objadać. Skosztuję jeszcze trochę i zostawię połowę... No dobra, może trochę mniej niż połowę. — zaśmiał się, przyspieszając trochę z jedzeniem. Zjadł swoją 1/4 i zahaczył o połowę, która została. Potem odłożył bentō i podobnie jak ona powalił się na wersalce, przyjmując wygodną pozycję. — Odpocznijmy jeszcze trochę — powiedział tylko, chcąc zregenerować swoje siły. Bo co jak co, ale przed pokazaniem jej kilku chwytów powinien nieco wypocząć, by przypadkiem jej nie zasłabnąć.


Ostatnio zmieniony przez Dude dnia 12.01.17 18:05, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Słuchała jego wypowiedzi i miała przez chwilę wrażenie że chłopak jest głuchy na oba uszka. Ona mu o lewej stronie a on jej o prawej marudził. Westchnęła cicho, oczywiście że mu krzywdy nie zrobi. Nie zabija dla rozrywki jak pewien dobrze znany łowca. Ona musiała mieć powód żeby odebrać komuś życie. Tak jak wtedy gdy dopadła tych zbirów odpowiedzialnych za śmierć jej matki niespełna rok wstecz. To było bardzo krwawe spotkanie tego jednego wieczoru, choć nie przyniosło jej to ulgi, ba chciała więcej. I się doczeka, dowiedziała się kto był mózgiem operacji i wyeliminuje tą osobę choćby miała własnym życiem przypłacić to spotkanie. Na pytanie o utraconą bliską osobę drgnęła lekko. Spuściła wzrok w dół, zaczerpnęła nieco więcej powietrza i powoli je wypuściła z ust. - Każdy traci bliskich prędzej czy później.. najgorsze jest to gdy nie mamy na to wpływu.. - skomentowała ze spokojem. W pewnym sensie dostał potwierdzenie. Nie była jeszcze gotowa aby o tym rozmawiać, w tej chwili nie sądziła że kiedykolwiek będzie gotowa. Po chwili dostała potwierdzenie swoich obserwacji, wyrwana z zamyślenia spojrzała na niego nieco otępiałym wzrokiem. Zmrużyła ślepka na jego kolejne słowa i westchnęła. - Nie zabijam bez powodu.. - mruknęła nieco ciszej. Zdawała sobie sprawę z tego jak niedorzecznie mogło to brzmieć zwłaszcza że miała na rękach krew wyznawców Ao. Ale ona była święcie przekonana że to wojsko trzyma jednego z łowców. - Nie objadasz mnie.. ja w przeciwieństwie do ciebie dobrze się odżywiam poza tym muszę dbać o linię.. - powiedziała ze spokojem. No jak by nie patrzeć większość kobiet się tak chyba tłumaczyła, kiedyś ten tekst usłyszała i teraz idealnie pasował do sytuacji. - Nie wiem jak ty ale moja rana się szybko zagoi.. dobre geny.. - powiedziała splatając ręce pod piersiami jak tak sobie leżała wygodnie na jednym końcu kanapy. - Nie każ mi długo czekać na pokaz swoich umiejętności.. - dodała już nieco cieplejszym tonem. Powoli się rozluźniała w jego towarzystwie, był aniołem a te istoty groźne nie są. W końcu miała już tą przyjemność poznać jednego z jego gatunku. Ułożyła się wygodniej i zamknęła ślepka. Była nieco zmęczona i wiedziała że wypoczynek wspomoże regenerację. Jej wiedza medyczna była czysto podręcznikowa, coś tam umiała z racji że musiała samą siebie opatrywać po treningach i starciach. Kto wie czego nauczy się od skrzydlatego?
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Oczywiście bez problemu zauważył jej drgnięcie, w końcu cały czas na nią patrzył. Na samym początku pomyślał, że to tylko przewidzenie — oczy miał wciąż zmęczone, przekrwione i z wyraźnie widocznymi sińcami. Prawa powieka drgnęła mu nieznacznie, i to właśnie przez nią pomyślał, że coś mu się jedynie przewidziało. Ale nie, ona naprawdę zadygotała, a potwierdzeniem tego była jej kwestia o utracie bliskich. Dudley podobnie co dziewczyna spuścił wzrok, wbijając go w podłogę, jakby leżało na niej coś wartego uwagi. Odczekał krótką chwilę, chcąc uporządkować sobie myśli w głowie. Czul się jakby jego mózg nie nadążał za jego myślami, a dodatkowo obita głowa dała o sobie znać, wywołując falę bólu, która natychmiastowo przemknęła wzdłuż ciała skrzydlatego.
To prawda. — zrobił krótką przerwę, bo mimo wcześniejszej próby ogarnięcia swoich myśli nie zdołał ułożyć w głowie żadnej sensownej odpowiedzi. — Znam kilku samotników, którzy po kilkudziesięciu latach życia w Desperacji odcięli się od innych, by uniknąć cierpienia związanego z utratą bliskich. Ja bym tak nie potrafił. — po co jej to właściwie mówił? Sam nie wiedział. Chciał jakoś zwinnie wyminąć temat straty bliskich, bo co jak co, ale o śmierci innych to rozmawiać nie miał zamiaru. Jeszcze tego brakowało, by któreś z nich przekroczyło niewidzialną granicę i powiedziało kilka słów za dużo. A już nie daj Boże, by jakimś cudem rozmowa pognała w stronę anielskich spraw.
Wcale nie powiedziałem, że zabijasz dla zabawy. A nawet jeśli... to nie moja sprawa, rób sobie co chcesz. — wzruszył barkami, bo przecież nie miał żadnego wpływu na dziewczynę i jej poczynania. Poza tym... tym razem zabijała w dobrej sprawie — chciała uratować członka swojej organizacji.
Po trupach do celu. Dosłownie.
Hola, hola, ja też się dobrze odżywiam. — wypiął brzuch, klepiąc się po nim dłonią. — No popatrz, jestem okrąglutki. — nawet nie zdawał sobie sprawy, że brzmiał jak jakiś pozer. Oczywiście zachichotał ze swojego jakże wybitnego żartu. Zerknął kątem oka na Angie, zbliżył się jeszcze na chwilę do bento, skubnął kawałek kurczaka i wrócił na miejsce, odsuwając uprzednio jedzenie w jej stronę. Oblizał suche usta, a następnie wytarł je wierzchem dłoni, uważając przy tym by nie ubrudzić opatrunku. — Daj spokój, dbanie o linie jest przereklamowane — bąknął tylko, bo uważał, że powinna jeść jeszcze trochę. On nie miał zamiaru zjeść jej posiłku, który zdobyła za pewne z trudem. Musiałby być skurwysynem, by pozbawić dziewczynę tego jedzenia.
Nie będziesz długo czekać, moje rany również wkrótce się zagoją. Wiesz... anielska regeneracja i te sprawy. — to krótkie wyjaśnienie musiało jej wystarczyć, bo nie miał zamiaru rozwijać tego tematu. Będzie chciała wiedzieć o nim coś więcej, to po prostu zapyta.  — Angel, kim Ty właściwie jesteś?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Słuchała jego wypowiedzi z przymrużonymi ślepkami, wygodnie leżąc na wersalce. Kto by pomyślał że tu na Desperacji znajdzie kolejnego Anioła. Czy wszyscy przedstawiciele z tego gatunku byli tacy mili? Na razie się potwierdzało. Uniosła brew na jego wypowiedź "Samotnik?" przemknęło jej przez myśl. Odchyliła głowę do tyłu wlepiając spojrzenie w popękany tynk na suficie. Zaczęła się nad tym zastanawiać nieco głębiej, czy ona też była taką osobą? - To dość wygodne.. nie masz nikogo to nie możesz nic stracić.. więc nie będziesz cierpieć.. - zaczęła powoli analizować. - Ale z drugiej strony.. co to za życie? - dodała po chwili. - Jeśli nie masz dla kogo żyć.. nie masz nikogo do ochraniania, nikogo dla kogo się starasz i brniesz do przodu.. życie bez celu to nie po prostu wegetacja.. bezsensowna.. - kontynuowała swoją wypowiedź. "Wystarczy kilka ważnych osób.. nie trzeba być zbawicielem całego świata.." dodała już w myślach. Łowczyni nie otwierała się przed wszystkimi,przez kilka dobrych lat miała tylko jedną osobę ważną na tyle aby chcieć ją ochraniać. Z czasem doszła kolejna, pewnie będą i inni ale nie będzie to nie wiadomo jak wielkie grono. Po czasie zerknęła na Anioła aż się uśmiechnęła widząc jak się wypina. - Aha.. pewnie.. zwłaszcza że od 3 dni nic w buzi nie miałeś.. to faktycznie się super zdrowo odżywiasz.. i nie wmawiaj mi że Anioły nie muszą się tak samo odżywiać jak inni.. nie jesteś pierwszym skrzydlatym którego miałam okazję poznać.. - mówiła ze spokojem wpatrując się w niego. - No Anielka regeneracja i specjalne moce.. już nie wspominając o skrzydłach i możliwości lotu.. długowieczność.. trochę tego macie.. - zaczęła wymieniać. Kiedy zadał jej ostatnie pytanie westchnęła cichuteńko. - Chyba nie miałeś do czynienia z żadnym z nas skoro jeszcze się nie domyśliłeś.. jestem łowczynią.. nic dodać nic ująć.. - powiedziała ze spokojem w głosie splatając pod piersiami i układając się nieco wygodniej. Nogi podniosła i oparła je na stoliku, tak było znacznie wygodniej. - A teraz wybacz ale potrzebuję nieco snu.. pomaga w regeneracji ciała.. - mruknęła zamykając oczka powoli. Nie musiał długo czekać aż oddech się jej zmienił, wiadome było że zasnęła. Co zrobi teraz? Będzie próbował ją zabić w śnie, może zniknie z pomieszczenia bo przecież Angel go nie zmuszała aby został, był wolny. A może postanowi dotrzymać słowa i zostanie?
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Mogłoby się wydawać, że skrzydlaty posmutniał na twarzy, usłyszawszy pierwszą kwestię dziewczyny — tę o cierpieniu i o tym, że samotnicy mieli łatwiej. Jej słowa skłoniły go krótkich przemyśleń, a te z kolei przyciągnęły ze sobą masę wspomnień, które niekoniecznie należały do tych przyjemnych. Nieumyślnie spowodował, że w jego głowie pojawiły się obrazy minionych lat. Śmierć pierwszego podopiecznego i ciężki okres, w których Dudley próbował odtrącić od siebie wszystkich ludzi. Z jednej strony wiedział czym jest samotność, ale zdecydowanie bardziej wolał jednak kogoś mieć. Kogoś, na kogo mógł liczyć. Kogoś, do kogo mógł się odezwać. Kogoś, kto po prostu był.
Złączył ręce, drapiąc się kciukiem po wierzchu dłoni. Zahaczył paznokciem kilka razy o swoją skórę, zostawiając na niej czerwony ślad. Dopiero po chwili przestał znaczyć swoje ciało i zerknął na Angie. Mrugnął energicznie fioletowymi ślepiami i zakrył usta dłonią. W tym samym momencie ziewnął przeciągle, ale żadnego dziwnego dźwięku z siebie nie wydał, bo udało mu się go stłumić.
Ja jestem zdania, że samotność jest do bani. Wolę mieć kogoś bliskiego. Z kimś jest znacznie łatwiej. Dla mnie samotne życie w Desperacji jest prawie jak samobójstwo. Naprawdę. No na przykład weźmy pod lupę to co się stało dzisiaj. Gdyby nie Ty to za kilka godzin wąchałbym kwiatki od spodu, to nie ulega wątpliwości. Dobra, może to słaby przykład, bo nie jesteś dla mnie nikim bliskim... ale to wcale nie znaczy, że nie możesz kimś takim zostać. — wydawałoby się, że skończył, ale doszedł do wniosku, że ostatnie, wypowiedziane przez niego zdanie mogło zostać dwojako odebrane, dlatego po krótkiej chwili dopowiedział. — Fajnie byłoby mieć taką znajomą. — wskazał na nią palcem, posyłając jej jednocześnie delikatny, może nawet nieco zalotny uśmiech.
„(...) zwłaszcza że od 3 dni nic w buzi nie miałeś...”
Zmarszczył brwi, krzywiąc się przy tym nieco. Oblizał dolną wargę, by następnie delikatnie ją przegryźć. Pociągnął nosem, a potem wywrócił oczami. Skupił swój wzrok na dziewczynie, przesuwając palcem po swoim kolanie.
To nie moja wina, że mnie głodzili. Gdybym nie był przetrzymywany to na pewno bym o siebie zadbał i najadł się porządnie. No wiesz... ciężko jest się dobrze odżywiać, mając na głowie worek i będąc przywiązanym do krzesła. — bo gdyby nie to, że został skrępowany to pewnie jakoś by sobie radził, no! To nie jego wina, że nie mógł przez te kilka ostatnie dni nic porządnego zjeść. — Faktycznie, trochę tego mamy. Ja nie narzekam na swoje „bonusy”, bo czasami okazują się niezwykle przydatne. — zaśmiał się cicho, marszcząc nieco czoło. Jak dobrze pójdzie to może nawet pokaże jej którąś ze swoich umiejętności. Albo podczas pokazu swoich bitewnych umiejętności dodatkowo wplecie jakąś moc, by zrobić na Angie jeszcze większe wrażenie.
Oczywiście, że domyśliłem się, że jesteś Łowczynią. Po prostu chciałem wiedzieć coś więcej — odpowiedział spokojnie, powstrzymując się od prychnięcia, parsknięcia lub wydania jakiegoś innego, niepokojącego dźwięku. Zerkał na nią, gdy przyjmowała dogodniejszą pozycję. Sam zrobił dokładnie do samo. Uniósł delikatnie jeszcze obolałe ciało, a potem wygodniej usadowił się na sofie, po swojej stronie. Łopatkami oparł się o dość miękki materiał i przechylił się w bok. — Jasne, ja też się zdrzemnę. Obudź mnie jeśli wstaniesz pierwsza. Szturchnij mocniej albo klepnij w policzek — powiedział, zamykając oczy. Był trochę zmęczony, dlatego też nie potrzebował zbyt wiele czasu na zaśnięcie. Po kilku minutach smacznie sobie spał. I nawet nie chrapał.

***

Przebudził się.
Leniwie otworzył oczy, przecierając wierzchem dłoni twarz. Zrobił to całkowicie odruchowo, bo w trakcie snu zdarzało mu się trochę zaślinić. Ale tym razem nawet nie śnił, więc ryzyko ubrudzenia się podczas snu było znikome. I całe szczęście! Tylko tego by brakowało...
Przewrócił się na bok, zerkając na jeszcze śpiącą Angie. A może tylko udawała? Nie był tego taki pewny. Chwilę zajęło mu powstanie. Uprzednio rozprostował nogi, ręce, strzelił sobie kostkami i przetarł dłońmi twarz. Westchnął kilka razy, a następnie przyciągnął nogi do swojej klatki piersiowej, obejmując je ramionami. Wzrok wbił w dziewczynę. Nie budził jej, jedynie cicho się jej przyglądał.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach