Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 4 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Pisanie 22.12.17 16:14  •  Za głosem [Jekyll, Evan] - Page 4 Empty Re: Za głosem [Jekyll, Evan]
Jednak nie sparaliżował węża swoją mocą, dlatego też Jekyll był bliski zetknięcia czoła z dłonią w formie „facepalma”.
Życie to długotrwały eksperyment ciągnący się po kres świata, w którego skład wchodzi wiele reakcji chemicznych — rzucił w kierunku anioła, tonem osoby, która widziała na świecie już wystarczająco wiele, aby cokolwiek mogło ją na tym etapie zaskoczyć. Nie był optymistycznie nastawiony do gówniary, mniej jednak nie miał zamiaru rezygnować z szansy, która się przed nim pojawiła. Już raz mu pomogła, minimalne, ale znacząco, dlatego tez nie mógł wykluczyć, że takowa sytuacja może się powtórzyć. Z reguły wykorzystywał każdą szansę, która wpadła mu w ręce, niezależnie od efektów. Te mogły skończyć się albo niepowodzeniem, albo sukcesem - nie było nic pomiędzy. Kiedy tym razem widmo nie wykazało chęci do współpracy, Dr zaczął rachować swoje szanse na wypatroszenie bazyliszka, zanim ten go nie zamknie w swojej wielkiej paszczy w celu konsumpcji. Uśmiechnął się gorzko. Sytuacja nie prezentowała się dla niego kolorowo, a on nie był bohaterem rodem z komiksów o takowych, nie praktykował też sportów ekstremalnych, chyba, że do nich mógł zaliczyć walkę ze śmiercią za pośrednictwem swoich medycznych umiejętności.
No chodź tu, skurwielu — wysyczał przez zęby, niemalże z takim samym jadem, który sączył się z kanalików bestii, lecz był to raczej akt bezradności, niż chęci wykazania się z innej, bardziej bojowej strony. Znał tylko zasady samoobrony i umiał się posługiwać umiejętnie nożem, a to zdecydowanie za mało w wcale z taką przerośniętą genetyczną mutacją, która nawet swoimi gabarytami stanowiła zagrożenie.
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.01.18 20:15  •  Za głosem [Jekyll, Evan] - Page 4 Empty Re: Za głosem [Jekyll, Evan]
Sytuacja wydawała się dla nich patowa. Grota wydawała się wylęgarnią przemocy, dziczy i walki o przetrwanie w każdym tego słowa znaczeniu. Bazyliszek stanowił dla nich najgorsze z wyzwań, jednak jakby spojrzeć w odległe korytarze, odnogi groty smoka, można przypomnieć sobie obszar gdzie znajdywały się wielkie pająki, bądź obszar gdzie pobiegły dzikusy, ukrywając się przez gniewem swego bóstwa. Trzeci korytarz, nieodkryty przez nich, stanowił prawdziwą zagadkę - nie wiadomo na co tam mogliby trafić.
Evan miał naprawdę w tym dniu pecha (jednak Jekyll większego), a ugryzienie bazyliszka przez mężczyznę zwróciło na jego uwagę. Na chwilę odwrócił ogromny łeb ignorując postać lekarza i mocniej zacisnął swój ogon wokół ciała Evana. Wolno odbierał mu oddech. Wydawać się mogło aniołowi, że gad za parę chwil przetrąci wszystkie go kości. Złamie żebra, a może akurat jedno chrupnęło? Żmij czuł ogromny ból, kiedy jedno z żeber ugięło się pod siłą bazyliszka. Gad chyba zirytował się walecznością Smoka, gdyż pierwotny plan pozostawienia go na kolację, zmienił się w obiad. Ze wściekłością zbliżał się do Evana, chcąc go najzwyczajniej w świecie pożreć, jednak wtedy kamienie ze sklepienia groty runęły na niego z impetem. Wszyscy odczuli gwałtowny wstrząs. Jekyll nawet stracił równowagę na wskutek tak nagłego tąpnięcia.
Bazyliszek wypuścił anioła z śmiertelnego uścisku, czując nagłe oszołomienie i ból w czaszce. Zastygł w bezruchu. Wszystko wokół przestało się dla niego liczyć.






______________________________________________________________
Dopisek:
x Obrażenia:
Evan: Rozcięta lewa ręka. Bolą go plecy od uderzenia; rozdarł przez to część ubrania na boku. Trudności w oddychaniu. Złamane prawe żebro.
Jekyll: Dzięki szybkiej interwencji Jekylla jad nie rozprzestrzenił się wyżej. Pomimo tego noga nadal niesamowicie boli i nie odzyskał pełnego czucia. Odzyska je po czterech postach (2/4)
Bazyliszek: Oszołomiony.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.01.18 3:08  •  Za głosem [Jekyll, Evan] - Page 4 Empty Re: Za głosem [Jekyll, Evan]
Kiedy stracił równowagę i asekurowali się nadgarstkami, aby nie doznać poważniejszych uszczerbków na zdrowiu, niż ich skaleczenie, zaklął pod nosem. Spróbował wstać, ale noga nie była jego dobrą przyjaciółką podczas wykonywania tej czynności. Zacisnął mocno zęby, żeby stłumić w sobie ewentualnie stęknięcie z bólu i wrażenie odzyskał grunt pod nogami. Co więcej, nie miał zamiaru czekać, aż bestia rodem z piekła, potraktuje go najpierw swoim jadem, a potem skonsumuje - kęs po kęsie, żując jego ciało jego gumę do życia i łamiąc sobie kły na kościach, gdyż budowa ciała Bernardyna nie zawierała zbyt dłużej ilości mięsa; był kościsty i stary, a co z tym szło – pewnie niezbyt smaczny. Wykorzystując tymczasową dysfunkcje gada i fakt, że zainteresował się aniołem, okrążył go dookoła w ramach swoich ograniczonych możliwości w tym zakresie. Noga nadal piekła nieprzeniknionym bólem, mimo iż ten trochę zelżał. Być może krew płynąca w żyłach tego mężczyzny i jad wcześniej spotkanych pająków zdziałał w tej materii cuda. Przemieszczał się ostrożnie, nadal trzymając nóż w pogotowiu. Nie postrzeżenie i szybko wbił go w cielsko bazyliszka, odcinając niewielki fragment jego skóry z chirurgiczną precyzja, który w tym momencie miała pełnić czegoś na wzór trofeum dla myśliwego, którzy w dawnych czasach w ramach własnego kunsztu wieszali na ścianach wypchane łby zwierząt lub poroża. Wąż nie powinien tego poczuć, gdyż z reguły przedstawiciele ówże gatunku odczuwali ból w innym wymiarze, a tymczasowe rozkojarzenie robiło w tej materii również swoje. Mając gadzią krew na rękach (zresztą nie pierwszy raz w swoim długim życiu), minął ducha dziewczynki w progu drugiego korytarza, ale najpierw spojrzał jej w oczy i powiedział pewnie, dosadnie:
Zaprowadź mnie do tego białego pojemnika — zarządzał i, nie rozglądając się z za siebie ruszył tunelem prowadzącym do osady, by po chwili zniknąć w jego ciemnościach, puszczając się biegiem, który w jego wykonaniu przypominał trucht lub też pijackie zataczanie się. Musiał odzyskać apteczkę. Za wszelką cenę.
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.01.18 11:46  •  Za głosem [Jekyll, Evan] - Page 4 Empty Re: Za głosem [Jekyll, Evan]
Spodziewał się tego, że tym prymitywnym ugryzieniem zwróci na siebie uwagę gada. Wiedział to doskonale, a mimo to natura anioła chciała obronić wymordowanego, który z pewnością średnio poradziłby sobie z atakiem gada z bolącą od paraliżu nogą. Dlatego dzielnie znosił fakt, że własnie łamały mu się żebra od silnego uścisku Bazyliszka, czując również jak powoli traci panowanie nad własnym oddechem. Nie jęknął jednak nawet przez chwilę, starając się wytrzymać ból, który mimo wszystko był mu dobrze znany. I już ostatkiem siły chciał użyć swojego żywiołu, aby spłoszyć nagłym ciepłem gada, kiedy nagle kamienie ze sklepienia osunęły się, powodując, ze Evan wypadł z uścisku węża, a on sam padł ofiarą ogłuszenia. Sam przez chwilę poczuł się lekko zdezorientowany, bo nie wiedział, czy powinien się martwić tym, iż sklepienie za parę krótszych bądź dłuższych chwil całkowicie może się zawalić.
Na razie jednak odpuścił sobie rozmyślania na ten temat, odczuwając palący ból w okolicach klatki piersiowej. Pęknięte żebro to nic przyjemnego, w dodatku utrudniało mu to oddychanie. Wstał na równe nogi, łapiąc się przez chwilę pod żebrami, wmawiając sobie cicho w myślach, że bywało przecież gorzej. Widząc oszołomionego gada, nie zastawiał się długo nad tym, aby go zabić. Zgrabnym ruchem wyciągnął klamkę zza płaszcza, ignorując mu przy tym towarzyszący ból. Wycelował w czułe punkty (takie, gdzie nie miał łusek, cokolwiek) bazyliszka i strzelił parę razy, chcąc go w ten sposób po prostu zabić. Gdy miał pewność, że gad nie ruszy się za nim, kiedy ten będzie próbował stąd wyjść, kątem oka spojrzał się na mężczyznę, który nadal miał nadzieję, że ta dziewczynka w czymkolwiek im pomoże. Sam zresztą był czegoś ciekaw.
Po co nas tutaj przyprowadziłaś? Tamten starzec Ci kazał? Z własne woli? — a nawet jeśli, to po cholerę właśnie ich? Dość długo musiał iść w te konkretne miejsce, więc nie chciał wierzyć, że to czysty przypadek. W ogóle nie chciał wierzyć, że dał się w coś takiego wrobić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.01.18 17:54  •  Za głosem [Jekyll, Evan] - Page 4 Empty Re: Za głosem [Jekyll, Evan]
Bazyliszek nie spodziewał się żadnego ataku na siebie, oszołomiony, otumaniony, nawet nie zareagował gwałtowniej na odcinany fragment swojej skóry. Jedynie machnął ogonem, jakby chciał odgonić natrętną muchę, jednak nie trafiając w Jekylla.
Evan za to miał więcej szczęścia. Odsłonięte punkty na ciele bazyliszka stały się słabym punktem. Gad został ranny pod gardłem, gdzie miał kilka łusek oderwany. Strzał był celny. Ryk bazyliszka rozniósł się po grocie, zapewne docierając do uszu tubylców. Padł cielskiem z impetem wijąc się niczym poparzony, przez co mężczyźni musieli jeszcze bardziej uważać, aby przez przypadek nie dostać z ogona, którym wywijał na wszystkie strony świata.
Jekyll, niczym rasowy egoista, nie zważając na kompana udał się w stronę jednego z tuneli. Pognał na złamanie karku, o ile jego trucht można było tak nazwać, pozostawiając Evana z tyłu za sobą. Drug-on jednak nie zamierzał pozostawać biernym całemu wypadkowi. Udał się za kompanem, a ci trafili w końcu na dziewczynkę. Nie wydawała się duchem, jak na samym początku. Stała całkiem materialna kilkanaście metrów od nich, miętoląc swoją sukienkę.
— Ja naprawdę nie chciałam.
Wymamrotała, cofając się. Chciała uciec, gdyż Jekyll bardzo ją przerażał. Evan, pomimo groźnej postury zdawał się być dla niej bardziej przyjacielski, aniżeli chudy i kościsty Bernardyn.
— Tak, kazał mi, nasz mistrz. Powiedział, że mam znaleźć dwóch wycieńczonych. W grocie nie rodzą się już dzieci, aby móc rzucać je na pożarcie naszemu bóstwu, dlatego musieliśmy mieć kogoś nowego. Nasz Bóg stawał się coraz bardziej rozzłoszczony.
Mówiła trochę chaotycznie, a słysząc rozkaz Jeka, spięła się. Łzy napłynęły jej do oczu, a usta nagle zasznurowały się.
Nie zamierzała mówić.




______________________________________________________________
Dopisek:
x Obrażenia:
Evan: Rozcięta lewa ręka. Bolą go plecy od uderzenia; rozdarł przez to część ubrania na boku.  Trudności w oddychaniu. Złamane prawe żebro.
Jekyll: Dzięki szybkiej interwencji Jekylla jad nie rozprzestrzenił się wyżej. Pomimo tego noga nadal niesamowicie boli i nie odzyskał pełnego czucia. Odzyska je po czterech postach (3/4)
Bazyliszek: Oszołomiony.
Dziewczynka: Okazuje się być/mieć ludzką powłokę, materialną. Przerażona. Roztrzęsiona. Zbiera się jej na płacz. Niechętna do współpracy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.01.18 18:30  •  Za głosem [Jekyll, Evan] - Page 4 Empty Re: Za głosem [Jekyll, Evan]
Czując, że jego strzał będzie precyzyjny, przygotował się na to, aby nie oberwać ogonem od Bazyliszka. Nie chciał być bardziej ranny niż już jest. Akt samolubnego rozegrania Jeka nijak wpłynęło na anioła, bowiem był przyzwyczajony do czegoś podobnego. W końcu sam nie raz zachowuje się w podobny sposób co Bernardyn. Mimo wszystko był ciekawe jednego; dlaczego dziewczynka ich tutaj przyprowadziła? Ta myśl nie dawała mu spokoju, dlatego poszedł za mężczyzną, który za wszelką cenę chciał odnaleźć jakieś białe pudełeczko. Nie interesowała go jego zawartość, tak samo jak i sama osoba. Skoro nie muszą już na sobie polegać, wolał nie mieć z nim nic więcej wspólnego. Tym bardziej jak był DOGS'em. To mu jednak przypomniało o pewnej znajomej, która również należała do tej paskudnej organizacji. Przez to zastanawiał się, co nowego u niej słychać. Ale nie na długo, bowiem jego myśli powróciły do rzeczywistości czując kującą falę bólu pod żebrami.
Nie było aż tak źle.
Dotarli do dziewczynki, która na ironię losu przestała wyglądać jak duch. Przez chwilę zastanowił się, co było tego przyczyną. Dlaczego teraz było można ją dotknąć i czuć bijące ciepło z jej strony, a wcześniej spokojnie mogła przelecieć przez nich obu, a oni jedynie coby poczuli, to chłodny powiew wiatru, wręcz niebezpieczny. Obserwował ją uważnie, z początku nie chcąc jej ufać do momentu aż się nie odezwała.
Ja naprawdę nie chciałam.
Przepraszam.

Evan odetchnął głośno, samemu nie wiedząc, co do końca myśleć o tym wszystkim. Gdyby obecnie przybrał cechy smoka, zacząłby ją naciskać, pokazując, że to nie Jekylla powinna się obawiać, a jego. Dusza anioła natomiast krzyczała o jej bezradności, chcąc pokazać, ze jednak jakieś serce posiadał. Czuł się niezręcznie z tymi emocjami, bo bardzo nie lubił z nimi walczyć. To własnie przez nie czasem bywał niezdecydowany, a niezrozumienie, które chciał za wszelka cenę ukryć, wychodziło na światło dzienne.
Co mam zrobić?
Pomasował się po karku czując na nim już lekkie zmęczenie. Postawił pierwsze kroki do przodu, wymijając ze spokojem mężczyznę, którego dziewczynka zaczynała się bać. Nie szedł gwałtownie, ale dało się czuć od anioła bijącą pewność siebie. W ten sposób podszedł do materialnej już dziewczynki, jeśli tylko mu na to pozwoliła. Pomimo tego, że miał milion pytań, o które chciał zapytać, nie chciał na nią naciskać. W zamian wykonał dość gwałtowny ruch, ale w dobrej wierze. Zdejmując z siebie swój płaszcz, ciągle ignorując uczucie bólu w okolicach żeber, zarzucił ją na ciało dziewczynki, domyślając się, że może być jej zimno. Przynajmniej tyle mógł zrobić z jej bezradnością, dodatkowo może to sprawi, że nie rozpłacze się na ich oczach.
Bóg, no tak. Ludzie wszystko zrobią dla wiary w coś, co nie istnieje. On wiedział, że prawdziwy Stwórca odszedł bardzo dawno temu i po dziś dzień nie daje oznak życia.  
Co to za bóg? To ten wąż? Czy coś zupełnie innego? — spytał się, wiedząc, że brakuje mu taktu. Ale halo, dał jej płaszcz. Może to trochę rozwiąże jej język. Jeśli nie, będzie się starać ją jakoś wesprzeć. W końcu była tylko dziewczynką. Pewnie wiele zła ją spotkało, a on, pomimo tego, że szedł przez nią na obiad lub kolacje, czuł się w obowiązku jej jakoś pomóc. Bo w pewnych okolicznościach nawet on potrafił okazać trochę serca, nawet przy kimś, kto może być jego wrogiem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.01.18 0:41  •  Za głosem [Jekyll, Evan] - Page 4 Empty Re: Za głosem [Jekyll, Evan]
Materializacja dziewczynki nie wywarła na doktorze żadnego wrażenia, które przynajmniej w przybliżonym stopniu ocierał się o zaskoczenia. Ciężar jego spojrzenia spoczął na jej drobnej sylwetce, ale nie podszedł do niej, aby palcami zbadać strukturę jej skóry, gdyż nie traktował jej jako niespotykanego na etapie swojej długoletniej kariery Desperata nietypowego, rzadkiego obiektu, mogącego się przysłużyć do pogłębienia jego wiedzy z zakresu medycyny. Nie zaliczały się do nich meta-fizyczne zjawiska, magiczne artefakty i moce. Takie szczutki nie znajdowały się w kręgu jego zainteresowań, które ocierały się przede wszystkim o medycynę. Długoletnie badania poparte dowodami. Naukę.
Przystanął na chwilę, w celu przeanalizowania aktualnej sytuacji, gdy zaobserwował nietypowe zjawisko, a mianowicie nastawienie anioła do dziecka, które zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopniu w przeciągu zaledwie parę minut.
Facet, wcześniej zarzucający mu zbyt wielki entuzjazm podczas próby wyciśnięcia z dziewczynki informacji, w tej chwili robił dokładnie to samo, w akcie dorocznym oddając jej swoje wierzchnie okrycie. Niestety w kącikach oczu Jekylla nie pojawiły pełne wzruszenia łzy, a jedynie wykrzywił usta, jakby chciał wypowiedzieć nim jedno słowo: "hipokryzja", jednakże takowe nie padło z jego ust. Powstrzymał się od sarkastycznego komentarza, bo nie interesowała go bitwa słowna z tym osobnikiem.  
Szedł z tyłu, nasłuchując. Nie uczestniczył w ten porywającej wymianie zdań. W tej chwili interesowało go tylko odzyskanie apteczki, a  nie tok myślenia bogobojnych neandertalczyków. Doktor bez swojego ekwipunku był jak żołnierz bez karabinu. Zresztą dobroć nie była wpisana w pakiet jego obowiązków. Wypełnił powierzone na jego barki zadanie, a więc jego priorytetem był powrót do kryjówki DOGS. Nie miał w zwyczaju wykazywać angażu emocjonalnego, jeśli to nie przynosiło mu żadnych materialnych korzyść.
Medycyna. Jedyny bóg — rzucił w ramach odpowiedzi, mimo iż nie był o takową proszony. — To ona określa ludzkie możliwości w zakresie życia, czy nawet śmieci. Zabija, ale też uzdrawia. — Utkwił wzrok przestrzeń przed sobą. Sam nie miał najmniejszego zamiaru otaczać dziewczynkę troską. Zachował stosowny dystans od niej i od anioła, który najprawdopodobniej stracił umiejętność logicznego myślenia podczas bolesnej konfrontacji z kamiennym podłożem, kiedy niefortunnie upadł i roztrzaskał sobie żebra. Musiał też uderzyć się mocno w głowę, stąd ta nagła zmiana nastawienia.  
Zacisnął mocniej palce na wyciętym fragmencie skóry bazyliszka, aż ta przesiąkła mu pod płytki paznokcie. Jego spojrzenie zatrzymało się na wysokości karku dziewczynki. Było surowe, nieprzeniknione. Zimne jak sople lodu, zawieszone niby żyrandole na dachach, które uginały się pod ich ciężarem w okresie ostrej zimy.
Biały pojemnik. Apteczka pierwszej pomocy. Znajdował się tam jad. Śmiertelnie groźny dla ludzkiego organizmu. Jeśli, ktoś, z twojej rodziny, go  skosztował, umrze w przeciągu paru godzin. Zaprowadź mnie do niej. Muszą ją odzyskać. Ten jad jest groźniejszy od waszego boga — przypomniał jej cierpko, sącząc ten rozkaz przez zaciśnięte zęby. Syczał jak wąż, który ich zaatakował, z odpowiednią dawką jadu w tonacji.
Zmęczenie otulało jego ciała, a noga nadal bolała, ale przynajmniej odzyskiwał kontrolę nad jej ruchami. Uznał to za dobry znak.
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.01.18 16:04  •  Za głosem [Jekyll, Evan] - Page 4 Empty Re: Za głosem [Jekyll, Evan]
Jekyll miał okropne podejście do dzieci, co skutkowało jedynie zamknięciem się dziewczynki jeszcze bardziej. Skuliła się pod jego wzrokiem, nie mając zamiaru z nim współpracować. Brawo doktorku!
Dziewczynka spojrzała na Evana, sądząc, że z i jego strony spotka ją jakaś przykra niespodzianka bądź atak słowny. Jednak kompletnie nie spodziewała się tego, że mężczyzna zechce podarować jej swoje okrycie. Mocniej opatuliła się płaszczem i odwracając się bokiem do Jekylla i całą swoją uwagę skupiała na Drug-onie. Przełknęła ślinę, ścierając kilka niesfornych łez, które wyrotowały sobie jasną drogę na czarnych z brudu policzkach.
— Tak, Wielki Smok. Mistrz mówił, że musimy mu składać ofiary, aby nie był na nas zły.
Mruknęła cicho, pod nosem. Spojrzała głęboko w oczy Evana i zamrugała. Coś ją zaintrygowało. Coś czego do tej pory nie zauważyła, bądź nie chciała zauważyć.
— Czuje coś od ciebie. Co to jest...?
Zapytała trochę chaotycznie.
— Jesteś czymś strapiony. Czuję, twój ból. Coś...
Nie potrafiła określić. Dotknęła niewielką dłonią twarzy Evana, a wówczas ten poczuł mrowienia w całym ciele. Poczuł przeszywające go prądy. Mieszanka bólu i przyjemności. Myśli krążyły z niesamowitą siłą, a ich właściciel nie potrafił ich wszystkich złapać w jedno miejsce. Nie potrafił wypowiedzieć nawet ani jednego, sensownego zdania. Jakaś wewnętrzna blokada w nim pękała. Zerwały się łańcuchy, który go ograniczały. Przeszywający go ból nagle przybrał formę przyjemnego ciepła, które rozlewało się po każdej jego kończynie aż po czubki palców. Żebro, które dotąd niemiłosiernie bolało, jak również utrudniało oddychanie, przestało być w takim stopniu dokuczające. Raven nadal odczuwał ból, jednak nie w tak dużym stopniu, jak było to na początku.
Dziewczynka przerażona widokiem anioła, którego twarz zmieniała się niezależnie od odczuwanego bodźca, cofnęła się w szoku własnym wyczynem.
— Przepraszam!
Krzyknęła. Cofnęła się pod ścianę. Zatrzęsła się, wlepiając wielkie jak spodki oczy w lekarza.
— Nie róbcie mi krzywdy, przepraszam!



______________________________________________________________
Dopisek:
x Obrażenia:
Evan: Rozcięta lewa ręka. Bolą go plecy od uderzenia; rozdarł przez to część ubrania na boku.  Trudności w oddychaniu. Złamane prawe żebro. Przez odblokowanie regeneracji, Evan odczuwa wolny proces zrastania kości. Trwać to będzie do końca misji.
Jekyll: Dzięki szybkiej interwencji Jekylla jad nie rozprzestrzenił się wyżej. Pomimo tego noga nadal niesamowicie boli i nie odzyskał pełnego czucia. Odzyska je po czterech postach (4/4). Jekyll odzyskał czucie w nodze.
Bazyliszek: Oszołomiony. Daleko z tyłu za wami.
Dziewczynka: Okazuje się być/mieć ludzką powłokę, materialną. Przerażona. Roztrzęsiona. Zbiera się jej na płacz. Niechętna do współpracy. Tajemnicza dziewczynka rozbudziła w Evanie uśpioną regenerację ciała.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.01.18 18:41  •  Za głosem [Jekyll, Evan] - Page 4 Empty Re: Za głosem [Jekyll, Evan]
Przystanął nieopodal, krzyżując ręce na klatce piersiowej, a z jego ust uleciało gwałtownie powietrze. Nie widział, co ją tak nagle wypłoszyło i nie doszukiwał się przyczyny ówże zachowania. Los dziewczynki był mu cokolwiek obojętny. Nie miał najmniejszego zamiaru ją krzywdzić, ani też udzielać pomocy w postaci medycznego wsparcia, jeśli takowego potrzebowała. Był skupiony na tym, aby w końcu odzyskać swoją zgubę.
Przełamując wewnętrzną niechęć, podszedł do smarkuli, czując, że odzyskał czucie w sparaliżowanej nodze, ale na jego twarzy nie pojawiła się ulga, który zwykle towarzyszyła podczas takiemu odkryciu, takowa się pojawi dopiero wówczas, kiedy w końcu będzie mógł odsapnąć, sam, w drodze do domu.
Wyminął Evana, którego nie zaszczycił chociażby pojedynczym spojrzeniem, jakby dla Doktora przestał istnieć. Złapał w żylaste, długie palce jej nadgarstek, wyczuwając pod ich opuszkami puls. Przyśpieszono tętno. Ucisk nie był mocny, po chwili go poluzował i wypuścił z niego chudą rączkę. Jej ciało było w takiej samej kondycji. Czyżby anoreksja?
Zerknął jej prosto w oczy, a po chwili przewrócił je w akcie zniecierpliwienia, ale wykrzesał z siebie odrobinę entuzjazmu i wykrzywił usta w delikatnym półuśmiechu, przez co jego rysy twarzy złagodniały, w akcie rehabilitacji.
Widzisz. — Ugiął nogę w kolanie, aby jej zademonstrować odzyskane w niej czucia, chociaż nadal piekła w miejscu, gdzie wbił skalpel, w celu zmotywowania mięśni do współpracy. — W ramach wdzięczności za pomoc, nie mam zamiaru zrobić ci krzywdy. Potrzebuję apteczki, tego białego pojemnika. — Znów nakreślił jego rozmiar dłońmi, dokładnie wypowiadając te słowa, w obawie, że dziecko miało problem z komunikacją i zrozumieniem długich, złożonych zdań.  — Oddaj mi go, a już nigdy mnie tutaj nie zobaczysz — zapewnił w formie obietnicy, gdyż jego zainteresowania nie krążyły wokół sekt i ich obrzędów, zresztą ich bóg umarł. Musieli sobie poszukać nowego albo zacząć żyć bez czynnika, który zmniejszał ich populacje do zero, chociaż może i lepiej, że przestali się rozmnażać. Ich głupota przepadnie wraz ze śmiercią tegoż plemienia.
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.01.18 14:32  •  Za głosem [Jekyll, Evan] - Page 4 Empty Re: Za głosem [Jekyll, Evan]
Nie interesowało go, co sobie mógł pomyśleć mężczyzna, kiedy anioł swój sposób bycia nagle zmienił o wspomniane wcześniej sto osiemdziesiąt stopni. Również zignorowałby słowa o hipokryzji, bowiem każdy kto żyje na świecie nim jest. Nie ma osoby idealnej pod tym względem i nie wierzył w to, że znajdzie się ktoś, kto tym hipokrytą nie będzie. Wolał się skupić na emocjach dziewczynki, aby wiedzieć w jaki sposób do niej podejść, co nie było łatwym zadaniem. Raven i okazywanie współczucia czy troski to dwie sprzeczności, a tymczasem czując obowiązek pokazania ich, sprawiało to dla anioła niemałe wyzwanie.
Nie spodziewał się jednak, że zachowanie zimnej krwi czy cierpliwości okaże się być o wiele trudniejsze od tego co chciał dać dziewczynce. Przez zmęczenie walką z wężem, rany i złamane żebro, gdzie wiedział, że nie zregeneruje się tak jak powinno, a będzie się babrać jak u zwykłego ziemianina, a nawet i gorzej, sprawiało, że medyk obok irytował go do tego stopnia, że z każdym wypowiadanym zdaniem miał ochotę mu przyjebać. Zaciskał jednak zęby, aby tego nie zrobić. Wiedział, że zawsze mógł mu oddać, a na kolejną potyczkę nie miał najmniejszej ochoty. W końcu nie widział Jekylla w walce i nie wiedział na co było go tak naprawdę stać.
Odpuścił sobie więc komentowanie jego słów, z którymi nie mógł się zgodzić chociażby przez sam fakt, że był długowiecznym aniołem, który pracował przy Bogu w postaci niematerialnej. Wiedział, że on istnieje i gdzieś tam jest. Medycyna i owszem, była silna, ale nie mógł nazwać ją bogiem. Zabawne, że ludzie, a nawet i wymordowani nazywają sobie bogiem coś, w co chcą wierzyć za wszelką cenę. Nigdy nie będzie potrafił tego zrozumieć i nawet nie zamierzał się starać to rozumieć. Równie dobrze kapusta mogłaby być ich bogiem, skoro pokładaliby w nią wiarę.
Rozumiem. Cóż, Mistrz Was okłamał. To nie jest żaden bóg, tylko zwykła bestia, którą karmił. Prawdziwy Bóg jest... — no właśnie, gdzie jest? — Jest gdzie indziej. W niego powinnaś wierzyć. Nie w coś, co żąda ofiar i sprawia, że inni tylko cierpią — tak właśnie powinno być. A mimo to sam zamieniłeś się w paskudną kreaturę, która tylko walczy i zabija dla własnych celów.
Zmarszczył jednak brwi, kiedy poczuł lodowaty dotyk dziewczynki na swoim poliku, który w pierwszym odruchu chciał odtrącić. Ale nie zrobił tego. W zamian pozwolił jej siebie bezkarnie dotykać, starając się zrozumieć, co ona do niego mówi. Ale nie rozumiał.
Przepraszam, ale nie rozumiem, o co Ci chodzi. Gdybyś mogła ja-- — i w tym momencie stało się coś, czego nigdy w życiu się nie spodziewał, przez co na moment zabrało mu mowę. Poczuł ulgę. Znajomą ulgę, której nie był wstanie odczuć od dobrych kilkudziesięciu lat przez klątwę, którą na siebie rzucił. Był zdumiony, że jej dotyk zdjął zły urok. Zdumiony, ale i zarazem zdezorientowany. Złapał się za klatkę piersiową, czując w miejscu teraz delikatnego bólu ciepło, które zaczęło rozpływać się po całym jego ciele.
Niemożliwe — tylko jedno krótkie słowo udało mu się wydostać w natłoku tych wszystkich myśli i emocji, spoglądając na dziewczynę z lekkim szokiem. Nie miał pojęcia, czy powinien jej teraz podziękować, bo wyraźnie czuł, że jego regeneracja wróciła do normy. W końcu ją miał. Nie potrafił ukryć przez to zdumienia, które ciągle mu towarzyszyło. Taki banalny gest. Aż prychnął do siebie, uśmiechając się delikatnie. Nie potrafił również ukryć szczęścia, które na moment zawładnęło jego sercem.
W tym samym momencie lekarz przestał być tym cierpliwym i podszedł do materialnej dziewczynki, aby jeszcze bardziej przycisnąć ją do muru. I sam nie wiedział, czy jej gest sprawił, że Raven wziął za ramię mężczyznę, silnie go pociągając, aby uderzyć go z całej siły z prawego sierpowego, czy jego brak cierpliwości sprawił, że zrobił coś, na co miał ochotę zrobić już od dobrych paru chwil.
Dobrze Ci radzę, nie naciskaj na nią, bo już zaczynasz mnie powoli wkurwiać swoją bezradnością — zaczął powoli, czując również swobodę ruchu. Oddychanie również nie było takie złe — Jeśli Ci tak bardzo na niej zależy i wiesz jak ona wygląda, nie powinieneś marnować czasu na jęczenie o niej, a zacząłbyś jej szukać. Na pewno gdzieś jest w tej grodzie. A może to zbyt duży wysiłek dla Ciebie? — rzucił, pomijając już kwestię tego, że powinien lizać mu buty jak na kundla przystało, skoro uratował mu życie własną krwią i nie tylko.
Odepchnął jeszcze raz Jekylla od dziewczyny, a kiedy ten chciał go ewentualnie zaatakować, był przygotowany na to, aby siebie, jak i ją obronić. Zwracając się do niej, uśmiechnął się lekko. Przynajmniej postarał się uśmiechnąć.
Nie mam pojęcia jak to zrobiłaś, ale dziękuję Ci. Nie wiem, co mógłbym w zamian dla Ciebie zrobić. To dość hojny gest z Twojej strony. Miło byłoby również, gdybyś temu kundlowi powiedziała, gdzie jest ta apteczka, bo rzeczywiście może stać się komuś krzywda, jeśli to co mówi jest prawdą — odparł, wcale tak nie myśląc, ale miał dość słuchania jego bezradnych jęków. Też nie miał pojęcia, czy rzeczywiście dziewczynka będzie wiedziała, gdzie jest ta apteczka, ale skoro pomogła im tyle razy, to może i ten ostatni raz to zrobi. Nie będzie naciskał, jeśli uzna to za zbyt dużo. I tak wiele dla nich zrobiła. Zbyt wiele zrobiła dla niego. Musiał się jakoś odwdzięczyć za ten gest.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.01.18 11:43  •  Za głosem [Jekyll, Evan] - Page 4 Empty Re: Za głosem [Jekyll, Evan]
Dziewczynka spojrzała wielkimi, przerażonymi oczami na Jekylla. Wydawał się jej być niebezpiecznym człowiekiem, mimo iż Evan ukazywał siłę w boju, podświadomość podpowiada jej, że z tej dwójki to lekarz stanowi realne zagrożenie.Cofnęła się o krok w tył, nie mając najmniejszego zamiaru z nim współpracować. Chciała szarpnąć wychudzonym ramieniem, jednak kościste palce lekarza zbyt mocno ją przytrzymywały.
Na próżno jej opory. Zacisnęła palce na płaszczu, wzrokiem szukając ratunku w Evanie.
Wybawca naszedł. Jak również wymierzony cios w stronę Jekylla. Dziewczynka spięła się i krzyknęła cienkim głosem, zasłaniając oczy.
— Przestańcie! Zaprowadzę was do tej a-apteczki!
Zaszlochała. Chciała, aby sobie poszli i dali jej święty spokój. Mistrz i tak nie będzie zachwycony wiadomością o ich przeżyciu w starciu z Bazyliszkiem.
Wytarła brudne policzka zakurzonymi dłońmi i minęła ich bez słowa. Szła długim ciemnym korytarzem, nie oglądając się za siebie.
W ich głowach pobrzmiewał cichy szept. Tak jakby dziewczynka kroczyła tuż koło nich. Tym razem jej głos koił i uspokajał. Rozluźniał spięte mięśnie.
Skręciła w kolejny korytarz, prowadząc ich wprost do obozowiska tubylców. Zatrzymała się niedaleko, tak aby jej towarzysze nie zobaczyli ich. Odwróciła się w ich stronę, sama skołowana całą sytuacją.
— Jeśli to wam przyniosę... znikniecie? Obiecujecie?





______________________________________________________________
Dopisek:
x Obrażenia:
Evan: Rozcięta lewa ręka. Bolą go plecy od uderzenia; rozdarł przez to część ubrania na boku. Trudności w oddychaniu. Złamane prawe żebro. Przez odblokowanie regeneracji, Evan odczuwa wolny proces zrastania kości. Trwać to będzie do końca misji.
Jekyll: Dzięki szybkiej interwencji Jekylla jad nie rozprzestrzenił się wyżej. Pomimo tego noga nadal niesamowicie boli i nie odzyskał pełnego czucia. Odzyska je po czterech postach (4/4). Jekyll odzyskał czucie w nodze.
Bazyliszek: Oszołomiony. Daleko z tyłu za wami.
Dziewczynka: Okazuje się być/mieć ludzką powłokę, materialną. Przerażona. Roztrzęsiona. Zbiera się jej na płacz. Niechętna do współpracy. Tajemnicza dziewczynka rozbudziła w Evanie uśpioną regenerację ciała.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 4 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach