Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4

Go down

Nie zwracała żadnej uwagi na to, co opowiadał przejęty Luca, choć gdyby miała szansę przyjrzeć się sytuacji z boku, już dawno śmiałaby się w głos. Zaiste piękna scena, rozprawiający z pasją mężczyzna i całkowicie ignorujący go słuchacz, a w tle jeszcze niewprawna złodziejka, usiłująca wyłuskać zapięcie kluczy i zwinąć je dla siebie. Nie udało się - to było do przewidzenia, bo Nayami nie miała najmniejszego pojęcia o sztuce kradzieży. Skoro jednak podeszła na tyle blisko, by sięgnąć celu i nawet zatrzymać się przy nim na dostatecznie długą chwilę, pierwsze podejście można było uznać za sukces.
Drugie zadanie wydawało się odrobinę łatwiejsze, bo w sumie trudniej jest komuś coś zabrać niż podłożyć. Swojej własności pilnuje się nieraz odruchowo, a przy oddalonej nieco grupce dodatkowo leżał luzem plecak. Z pewnością nie zostawiliby go bez nadzoru gdyby mieli świadomość, że mogą zostać obrabowani, jednak we własnym towarzystwie nikt się oczywiście takimi błahostkami nie przejmował. To dawało Leather pewną przewagę, ale jeszcze nim zrobiła pierwszy krok zorientowała się w trudności, która stała przed nią teraz. Wiatr nie był po jej stronie, a to dodawało sytuacji dodatkowego smaczku. Zebrawszy kilka kamyków z ziemi mniejsze schowała w lewej dłoni, a jeden nieco większy wzięła do prawej. Był to jej plan awaryjny, którego na razie nie zamierzała stosować, jednak gdyby jej ofiary zaczęły coś podejrzewać... miała przynajmniej pomysł.
Na razie jednak podeszła do zadania w najprostszy możliwy sposób, powoli podchodząc do rozmawiającej dwójki od tyłu. Ostrożnie stawiała stopy i skupiła się na swoim oddechu, chcąc zapanować nad bijącym pospiesznie sercem. Skoro dała sobie radę za pierwszym razem, to może i teraz nie odpadnie na samym starcie?
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Blondyn obserwował ją uważnie, cicho łażąc tu i ówdzie, próbując nie przeszkadzać, ale też powstrzymywać chęci pomocy. Pokazał jej podstawy, więc powinna je doskonalić, a nic tak nie uczy jak własne błędy. Widział sporo niedociągnięć, ale radziła sobie zadziwiająco dobrze. Dzieciaki w tych czasach potrafiły mieć zadziwiający talent do niektórych umiejętności, o które by się ich nie posądzało. Jeszcze trochę i będzie podprowadzała Matyldzie patelnie z kuchni. Goryla kucharka nawet nie zauważyłaby jej pod nogami, hah!
Zastanawiał się co zrobi z kamykami. Czy to je wrzuci do plecaka ofiary? Może odciągnie nimi uwagę? Były momenty, w których sam korzystał z rozproszenia, zwłaszcza kiedy nieznośny strażnik uparcie stał w jednym miejscu niczym kołek. Szelest w krzakach, zgrzyt kamyka na chodniku po drugiej stronie ulicy. Takie rzeczy przydawały się jeśli brakowało czasu do okrążania przeszkody. Albo jeśli była to najłatwiejsza droga pozwalająca ominąć większą ilość wrogów czającą się za rogiem. Czasami musiał skończyć zadanie bez słania trupów na wszystkie strony i tworzenia swoistego krwawego dywanika. Czekając na rozwój wypadków, przystanął przy wysuszonym krzaczorze, z wiatrem wiejącym w plecy. Zawsze to milej niż wichura prosto w twarz.
Dwójka Kundli plotkowała w najlepsze, a im bliżej podchodziła Nayami, tym wyraźniejsze stawały się ich głosy. Temat przeskoczył na kompletne pierdoły, przechwałki co robili na swoich poprzednich wyprawach. Jeden stwierdził, że pokonał głodne stadko ravierów, kiedy inny wspomniał coś o niedźwiedziu babilońskim i pustynnych robalach. Pod nogami dziewczyny szurnęła gałązka, ale nie na tyle głośno, żeby odwrócić uwagę któregoś z podchodzonych facetów. Zostało może z piętnaście metrów. Jedna z ofiar wstała, wsadziła ręce w kieszenie, kopnęła butem piasek, który razem z wiatrem poniósł się do przodu. Dotarł do niego zapach osób z tyłu, słaby i niewarty uwagi.
- Chrzanisz. Te dwa gatunki żyją w dwóch różnych miejscach, a ty byłeś na brzegu Edenu. Pewnie żeś obżartego ryjowca zobaczył i od razu "robal pustynny" - parsknął stojący.
- A ty to niby co? Wielki wojownik, półmetrowe raviery rozgramiał. Pewnie wiałeś przed nimi gdzie pieprz rośnie - rzucił ze śmiechem ten, który nadal siedział.
Trzynaście metrów.
Wiatr zawiał mocniej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Nie podobał jej się fakt, że wiatr wyraźnie nie był po jej stronie, jednak z tym niestety nie była w stanie nic zrobić. Natura stanowiła bardzo kapryśnego sojusznika, raz działając niemalże cuda, a innym razem wydając człowieka bez litości. Najrozsądniej było w ogóle na niej nie polegać, nawet jeśli założenie pomyślnych warunków kusiło niemiłosiernie. Nayami nie zamierzała powierzać losu swojej próby w ręce niestabilnych okoliczności, musiała więc w pewnym sensie zignorować fakt, że zapach może w każdej chwili zdradzić jej obecność rozmawiającym. Miała to oczywiście cały czas na uwadze, jednak z przyczyn niezależnych musiała zrezygnować z najbardziej logicznych opcji — odwrotu i przeczekania. Nie miała pojęcia, jak długo by zajęło, nim wiatr zdecydowałby się zmienić kierunek, a ona miała zadanie do wykonania na teraz.
 Podchodziła ku swoim celom powoli, naturalnie kierując się ku pozostawionemu bez nadzoru plecakowi. Rozmowa mężczyzn nie interesowała jej wcale; nie słuchała słów, jednak po części śledziła konwersację, badając emocje wyrażane w kolejnych zdaniach i dynamikę głosu. Musiała czujnie wypatrywać ewentualnego momentu, kiedy rozmowa przycichnie, przez co ofiarom łatwiej by było wyłapać jej kroki i zwrócić uwagę na to, że ktoś się zbliża.
 Wiatr powiał mocniej, jakby próbował pogonić Kundelkę do konkretniejszych działań. Zacisnęła zęby, by powstrzymać syk frustracji i kontynuowała spokojne przybliżanie się. Miała już jednak w zanadrzu plan dodatkowy, który miał zostać wcielony już po pokonaniu kolejnych kilku metrów. Wypatrywała momentu, w którym rozmowa nieco straci na intensywności, pojawi się jakaś pauza i moment ciszy, który będzie mogła wykorzystać na rzucenie ściskanego w prawej dłoni kamienia w krzewy nieopodal swoich ofiar. Mieli nie zobaczyć przelatującego przedmiotu, ale usłyszeć szelest w zaroślach i się nim zainteresować, kierując swoją uwagę w stronę inną niż nieszczęsny, porzucony plecak. Plan miał wiele luk, ale na tamtą chwilę próżno by szukać jakiegokolwiek pozbawionego tego typu wad. Niewiele mogła zrobić, by sobie pomóc, ale zamierzała przynajmniej spróbować.
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Żaden z nich nie odwrócił się, żeby sprawdzić teren za sobą. Byliby marnym oddziałem patrolującym lub utrzymującym niewielki obóz gdzieś w pobliżu frontu, ale nikt nie kazał im się zachowywać jakby byli na polu bitwy. Ot, siedzieli w bardziej czy też mniej przyjaznej atmosferze, bo ktoś ich o to poprosił, a nie mieli lepszego zadania do wykonania. Wystarczyło zresztą powiedzieć “hej, pomożecie Nayami?” i od razu miał paru chętnych do sterczenia niczym kołki. A wiatr niestety nie zamierzał współpracować, wrednie nasilał się i powoli zaczynał gryźć w odsłonięte części ciała. Zarośla hamowały częściowo jego pęd, ale wciąż nie tłumiły go w całości. Suche patyki otarły o siebie nieprzyjemnie, kilka opadłych, dawno wysuszonych liści przesunęło się o parę centymetrów.
Arth zerkał co chwila w jej kierunku, ale ostatecznie przykucnął niczym prawilny słowianin (którym niestety nie był, ale przez poprawność pozycji nie był też “szpiegiem z zachodu”) pod jakimś zasuszonym drzewem. On już wiedział. Ona niestrudzenie wciąż próbowała wykonać zadanie. Nie mógł jej winić za chęć bycia dobrym uczniem, ale powiewy zwiastowały, że zaraz może rąbnąć deszczem, kwasem czy też czymkolwiek innym co chciałoby im zaraz spaść na głowy. Siedem plag egipskich nikogo by tu nie zdziwiło.
Mężczyźni przyglądali się horyzontowi, ciemnym chmurom zasłaniającym szare niebo coraz bardziej. Właściwie mogłoby nawet i nie zacząć padać, ale pewnie zrobi się sporo chłodniej. I w momencie, w którym zamilkli, kamień mógł spokojnie szurnąć w przestworza, odbić się od podłoża i wpaść między liście, wydając spodziewany odgłos (nie, nie śpiącego w nich menela) dość głośnego szelestu. Od razu odwrócili się w tamtym kierunku, szukając źródła potencjalnego zagrożenia. Jeden podszedł parę kroków, ale prawie w tym samym momencie mocniejszy powiew wiatru plącząc się wśród włosów dziewczyny poniósł jej zapach w kierunku drugiego. Para ślepi wlepiła się w młodą opętaną, której do celu zabrakło zaledwie paru metrów. Wymordowany uśmiechnął się rozbrajająco, jakby nie wierzył, że udało jej się podejść aż tak blisko nim została wykryta.
- A cóż to za panienka z okienka - zaśmiał się i zagrodził drogę do plecaka. Drugi Kundel tylko przeszedł obok, rzucając jej ciepły uśmiech.
- Dobra. Skończymy na dzisiaj, bo siądą ci kolana i będzie na mnie - Ratler odkleił się od drzewa, spokojnie podchodząc do uczennicy. Wsunął dłonie w kieszenie, przyglądając się jej z góry dołu. - Jak dla mnie: idzie ci świetnie. Zwłaszcza pomysł z odwróceniem uwagi. Trenuj kiedy tylko możesz, zawsze zwracaj uwagę na otoczenie. Wiesz, gdzie mnie szukać w razie pytań.
Był zadowolony z efektów, nawet jeśli na koniec jej nie wyszło. Nie każdy od razu robił wszystko idealnie, a ponoć człowiek właśnie na błędach uczył się najlepiej, jeśli potrafił wyciągać wnioski. Nie robiła głupich błędów, jej postawa była prawidłowa. Nie właziła na zdradliwe, nieznane podłoże, gałęzie i liście, nie człapała jak kaczka ani też nie tupała już jak małe słoniątko. Według niego potrzebowała czasu i udoskonalania swojej własnej techniki. Owszem, mógł ją "prowadzić za rękę" aż nie osiągnie perfekcji, ale jaka byłaby z tego zabawa?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Przez moment już jej się wydawało, że los okazał litość i postanowił wydarzeniom potoczyć się po jej myśli. Manewr odwracający uwagę zadziałał, okazało się jednak, że wiatr nie pozwolił na dokończenie zadania. Rozmawiający mężczyźni zauważyli ją, na co najpierw zareagowała wydęciem policzków w wyrazie niezadowolenia, ale zaraz rozchmurzyła się, obdarzając obydwu łobuzerskim uśmiechem.
 — A wiecie, takie tam — rzuciła, nie siląc się nawet na wyjaśnianie co też u licha wyczyniała za ich plecami. Będą musieli zrozumieć, zresztą nie byłby to przecież pierwszy raz, kiedy młoda Leather odwalała jakąś sensowną wyłącznie dla siebie manianę. Powinni docenić, że nie próbowała pozaplatać im warkoczyków!
 — Hehe, dzięki — odpowiedziała na pochwałę ze strony Ratlerka, jemu też strzelając prosto w oczy swoim radosnym wyszczerzem. Ostatecznie zasłużyć sobie na jego aprobatę nie było wcale tak łatwo, nawet jeśli rościło się sobie prawo do miana ulubionej uczennicy. Mimo to, nie traktowała tego jako końca swoich starań. Wręcz przeciwnie, przeszedłszy szkolenie mogła teraz przykładać więcej wagi do tego, w jaki sposób się porusza i ile czyni przy tym hałasu. Kto wie, może któregoś dnia przerośnie swojego mistrza? Oczywiście w kwestii umiejętności, bo jeśli chodzi o wzrost, miała ten etap już dawno za sobą...



Skrót wątku:
13 — wprowadzenie
4 — rozgrzewka
5 — prezentacja prawidłowej postawy
68 — próba przyjęcia odpowiedniej postawy, uwagi i poprawki
912 — początek ćwiczenia: labirynt z przeszkodami
1316 — pokonanie pierwszej przeszkody
1719 — pokonanie drugiej przeszkody
2024 — ostatnia prosta, potknięcie przed finiszem
2528 — przerwa, omówienie wrażeń i błędów
2933 — próba nr 1: zakradnięcie się za plecy ofiary: powodzenie
3338 — próba nr 2, podrzucenie fanta do otwartej torby: porażka



Łącznie postów: 38
38:2=19
Wymagana ilość postów na umiejętność: skradanie (kategoria A): 10-12
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Chieku~

Pozyskana umiejętność: skradanie się.
Dodatkowe uwagi: brak.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4

 
Nie możesz odpowiadać w tematach