Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Tak naprawdę, Arthowi chodziło o sprawdzenie jej poziomu umiejętności, choć jak na razie nie wiedziała za wiele. Nie spodziewał się dużo po kimś, kto dopiero zaczynał swoją przygodę ze skradaniem. Z drugiej strony lubił naukę poprzez zabawę, bardzo często dzięki takiej formie przyswajania wiedzy, uczeń kojarzył rzeczy z elementami zabawy. Poza tym, uważał się za marnego nauczyciela, więc mógł wymyślać durne metody, które były bardziej lub mniej efektowne.
Umościł się na samym środku, na podwyższeniu skleconym z kartonów i zgarniętych po całej kryjówce "śmieci". Ze swojej pozycji mógł widzieć większość "pola walki", gdyby tylko mógł widzieć cokolwiek. Nawet korytarzem, który przebiegał najbliżej niego, na spokojnie każdy mógłby przejść z małą szansą na zauważenie. Blondyn zadbał jednak i o to - wszędzie rozmieścił małe pułapki utrudniające przejście. Może nie były morderczo trudne, ale wystarczały do zwrócenia uwagi nauczyciela poprzez generowany hałas. Starał się ignorować odruch wyciągania języka, polegając tylko na słuchu, ale było to dla niego tak trudne jak dla normalnej osoby powstrzymywanie się od mrugania. Spojrzał na prawe wejście, odwracając się lekko w tamtym kierunku. Nie był pewny tego, z której strony Nayami postanowi zacząć, więc wbijał swój ledwie widzący wzrok uporczywie gdzieś w ścianę niskiego korytarzyka z kartonów i desek.
Lewe wejście po kilku krokach rozwidlało się, Ins mogła ruszyć dalej do przodu lub skręcić w prawo, co oznaczało zbliżenie się do stanowiska obserwatora. Nadal jednak byłaby od niego dość daleko, choć musiałaby zachować większą ostrożność przy skradaniu się. Druga możliwość, dalsza droga w przód, wydawałaby się z początku łatwiejsza, gdyby nie tajemnicze, białe okruchy rozsypane na całej szerokości korytarza. Rozciągały się może na pół metra długości, ale na pewno nie miały za zadanie ułatwić życia młodej zielarce. W najbliższym czasie czekało ją wiele decyzji do podjęcia, ale na pewno było warto.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Po pierwszych kilku krokach zwolniła nieco, by uspokoić oddech. Było to co prawda tylko ćwiczenie, ale Nayami przykładała się do niego całym sercem i duszą. Nic więc dziwnego, że to pierwsze biło jej nieco zbyt szybko, a drugie miała na przysłowiowym ramieniu. Zganiła się w myślach i nakazała sobie ostrożniejsze zachowanie, po czym dopiero ruszyła dalej korytarzykiem, wciąż zerkając, czy ściany prowizorycznego labiryntu zasłaniają ją dostatecznie. Przede wszystkim zwracała uwagę na to, czy jej nie widać. Arthur mógł być ślepy jak Edyp u schyłku żywota, ale ze swojego miejsca z pewnością dostrzegłby ruch, szczególnie że czarne włosy Ins odcinały się na tle całej reszty. W drugiej kolejności musiała zadbać o to, żeby nie zostać usłyszaną. Z tym miała największe problemy i właśnie dlatego w ogóle pracowali nad jej umiejętnościami. Z całej swojej natury była głośna i zwracała na siebie uwagę, wszędzie wkraczając dumnie niczym księżniczka Desperacji. Teraz musiała dołożyć ogromnych starań, żeby delikatnie kłaść stopy na ziemi, a przy tym nie łupnąć na twarz przez brak równowagi. Szła więc powoli, ale równo i do celu.
Dotarła do rozwidlenia i zatrzymała się na moment, by ocenić sytuację. Zerknęła na dziwne białe drobinki zaścielające podłoże i doszła do wniosku, że nijak ich nie rozpoznaje. A skoro tak, postanowiła na razie wybrać potencjalnie pozbawioną pułapek opcję i skręcić w prawo. Tam nie wyglądało na to, by miała się o cokolwiek potknąć, ale i tak rozglądała się uważnie, wciąż przesuwając się blisko ściany.
Żeby chociaż dotarła do połowy tej plątaniny, to już będzie coś.
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Arth starał się być cierpliwy, ale ta swoista zabawa w chowanego zdecydowanie mu nie służyła. Musiał skupiać się na opanowywaniu odruchów bezwarunkowych, na które zwykle nie zwracał najmniejszej uwagi. Co jakiś czas przykładał dłoń do warg, pozwalając językowi smagnąć powietrze, bo inaczej nie wytrzymałby psychicznie. Dzięki temu zabiegowi nie czuł przynajmniej jej zapachu, który od razu zdradziłby mu w którą stronę powinien spojrzeć. Wolał nie posiadać informacji, gdzie znajdowała się ciemnowłosa, bo kusiłoby go, żeby oblać test. A to nie byłoby sprawiedliwe.
Korytarz załamał się i skręcił w lewo, podłoże wyłożone kartonem nie wydawało zbyt głośnych odgłosów. Przekradanie się prostym korytarzem nie wyglądało na zbyt trudne, ale na pewno było męczące - szczególnie nie wiedząc, w którą stronę zerka nauczyciel. Wreszcie jednak pojawiło się następne rozwidlenie: droga w przód, na której ponownie wystąpiły tajemnicze, drobne kamyczki i znów skręt w prawo, który oznaczał zbliżenie się do platformy, na której stał blondyn. Było ją zresztą widać na samym końcu korytarzyka, w który mogła skręcić Insomnia. Mogła więc zaryzykować przetestowanie tajemniczej przeszkody lub narazić się na wykrycie. Arth właśnie przenosił wzrok ze środkowego wejścia na prawe, przez co lewe było teraz całkowicie pozbawione ochrony.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Początkowo myślała, że obranie pustej ścieżki będzie bezpieczniejsze. W końcu ćwiczyła skradanie się, a więc chodzenie po cichu i przemykanie niezauważoną. Gdyby okazała się wystarczająco dobra, nawet niedaleka odległość od obserwatora mogłaby okazać się zbyt małą przeszkodą. Byłoby to z pewnością świetne, ale na swoim obecnym poziomie nie miała co marzyć o podobnym efekcie. Gdy więc za zakrętem pojawiło się kolejne rozwidlenie z opcją wyboru, podjęła decyzję niemal natychmiast.
A więc tak się będziemy bawić?
Zmarszczyła brwi, przysuwając się w kierunku lewej odnogi korytarza i bardzo powoli przesuwając się ku tajemniczej przeszkodzie. Ostrożnie stawiała stopy na kartonowym podłożu, przeklinając w myślach za każdym razem, gdy o mało nie zaliczyła gleby. Tuż przed wysypiskiem kamyczków zatrzymała się i pochyliła, chcąc dokładnie obejrzeć utrudnienie. Gdyby było to coś znajomego, od razu ruszyłaby do działania, jednak rzucanie się prosto w nieznane byłoby dość mocno lekkomyślne. A przecież nie ustalili żadnego limitu czasowego na pokonanie labiryntu, racja? Mogła więc na spokojnie obadać swoją sytuację i spróbować rozgryźć, czy rozsypane na podłożu przedmioty to jakaś sztuczka, czy też zwykły żwir. Niezależnie od wyniku oględzin będzie musiała wymyślić jakieś rozwiązanie, bo nawet po zwykłych kamykach trudno byłoby przejść bez wywoływania okropnego hałasu.
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Wątek przenoszę do archiwum z braku aktywności prowadzenia lub zakończenia.
W razie czego pisać do mnie na PW, jeśli będziecie chcieli go wznowić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Słychać twój oddech - odezwał się, ale nie przerwał jej próby. Nie obrócił się nawet w jej kierunku. Trochę się nudził na swoim mało ciekawym stanowisku nauczyciela, jednakże to była zabawa, a w planach miał przecież jeszcze drugą część, tym razem na otwartym powietrzu. Zdecydowanie wolałby przejść już do żywych, widzących przeciwników, którzy zwracają również uwagę na zapach. Tak naprawdę nie chciał jej przerywać zmagań w pseudo labiryncie, ale po prostu przyzwyczaić do uważania na przeszkody. Póki co szło jej dobrze, ale czuły słuch wyłapywał jej zmęczenie. Musiała się przyzwyczaić do nowej pozycji, dokształcić się samodzielnie z zakresu odpowiedniego wdychania i wydychania powietrza. Z czasem powinno wejść jej to w nawyk, ale jak na pierwszy raz i tak nie szło jej źle. Może Wymordowani chowanie się mieli zapisane gdzieś w zmienionych genach ze względu na swoją potrzebę przetrwania w trudnych warunkach?
Kamyki były żwirem. Zapewne głośno chrzęszczącym w otaczającej ich ciszy. Słaba pułapka, gdyby dać większy sus dałoby się ją na spokojnie obejść. Ale dało się popełnić błąd - choćby stając na przeszkodzie z całym możliwym ciężarem. Chrupnięcia na pewno zwróciłyby uwagę blondyna, który teraz zerknął niebezpiecznie blisko miejsca przebywania dziewczyny. Nie zauważając żadnego ruchu w widzianych przez niego rozmytych plamach kolorów przesunął wzrok dalej, sprawdzając inną część labiryntu. Był jak strażnik na wieży więzienia, z którego Insomnia musiała czym prędzej czmychnąć: starając się ominąć kamyki albo wybierając znacznie bardziej cichą, ale niekoniecznie bezpieczniejszą opcję zbliżenia się do posterunku nazi-wartownika.
- Moja babcia przeszłaby ten labirynt już trzy razy! - rzucił zrzędliwym, ale wyraźnie żartobliwym tonem. Raczej nie chciał wywołać u niej śmiechu, parsknięcia czy innego odgłosu, który miałby ujawnić jej lokalizację, ale mimo wszystko wciąż mógł to być podstęp.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Zacisnęła zęby, na moment wstrzymując oddech. Naprawdę robiła to aż tak głośno? Sama nie zwracała na to większej uwagi, ale mogłaby przysiąc, że nie da się tego usłyszeć z aż tak daleka. wymordowany albo miał niezłe ucho, albo blefował, chcąc ją wytrącić z równowagi. Jakkolwiek nie było naprawdę, i tak była to cenna wskazówka dla zmagającej się z zadaniem dziewczyny. Powoli wypuściła powietrze nosem, a podążając dalej korytarzem, starała się i na ten aspekt zwracać uwagę, zaraz obok odpowiedniej postawy i uważnego stawiania kroków.
Zbadawszy przeszkodę z kamyczków, musiała ostatecznie podjąć decyzję. Mogła stać się mistrzem cichego poruszania, ale nic jej po tym, jeżeli będzie pokonywać dystans w tempie iście żółwim. To było tylko ćwiczenie, dlatego na razie pozwalała sobie na chwilę do namysłu, jednak pojawiała się potrzeba przyspieszenia tych procesów. Musiała sobie wyrobić nawyk, a rozważanie każdego kroku z pewnością jej w tym nie pomoże.
Zmierzywszy wzrokiem odległość, która dzieliła ją od niepokrytego żwirem fragmentu podłogi, zdecydowała się zaryzykować przekroczenie utrudnienia na raz. Wydawało się to lepsze niż próba stanięcia na malutkich kamyczkach. Podejrzewała, że jakkolwiek nie spróbowałaby zrobić to lekko i bezgłośnie, żwir zacząłby chrzęścić niemiłosiernie. Skoro Arthur był w stanie wychwycić takie niuanse w eterze jak jej oddech, to tego typu hałas tym bardziej mu nie umknie.
Uważnie pilnując utrzymania równowagi, zdecydowała się wreszcie na krok ponad żwirem. Rozłożyła ręce nieco szerzej na boki, żeby przypadkiem nie wyglebić się na prostej drodze. Ironiczna uwaga raczej nie była w stanie sprowokować u niej w tej chwili śmiechu; tylko zacisnęła szczęki nieco mocniej, byleby się nie rozpraszać. Wreszcie, dopomagając sobie niewielkim susem, przedostała się na drugą stronę przeszkody. Lekko nią zachwiało, ale udało jej się nie przewrócić. Ruszyła dalej, przekonana o tym, że wcale nie będzie łatwiej. Równocześnie była z siebie dumna: pokonała pierwszą trudność, a więc nawet jeśli na pewnym etapie poniesie porażkę, nie będzie to porażka całkowita.
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Może nie było jej słychać aż tak, ale mimo wszystko kontrola oddechu była jedną z podstaw w cichym przemieszczaniu się. Gdyby Arth bardziej przykładał się do "patrolowania" pewnie dosłyszałby ten szmer. Na otwartym terenie zawsze mógłby zrzucić winę na wiatr, ale w pomieszczeniach, w których nie było nic słychać, problem stawał się poważniejszy. A niektórzy Wymordowani słuchy mieli iście nietoperze.
Zapewne w którymś z późniejszych, dużo późniejszych, etapów ich nauki zwróci jej uwagę na to jak ważny czasami jest pośpiech, a kiedy w ogóle nie powinno się spieszyć. On sam to, co umiał na chwilę obecną, zdobywał latami i to bardziej w "nastkach" niż policzalnych na jednej dłoni. I wciąż uważał, że od perfekcji był bardzo, ale to bardzo daleko, choć potrafił poruszać się niedosłyszalnie pomimo swoich wybrakowanych kończyn i często noszonych ciężkich butów. Zdarzało mu się też popełniać błędy, ale nawet jego nauczyciele je robili, kiedy zaczynał swoje próby zostania mniej kamikadze, a bardziej skrytobójcą. Jeden z nich przez swój błąd wylądował w innym świecie, dwa metry pod piachem.
Insomnia mogła się lekko zachwiać podczas przekraczania przeszkody, ale na szczęście udało jej się, a ściany, choć prowizorycznie postawione i sklecone na szybko z desek, starych kartonów i blach, okazały się na tyle wytrzymałe, że pomogły przywrócić równowagę. Korytarz zaraz jednak zakręcał, ale nie było ani śladu pułapki. Prosta aż do końca ścieżka była podejrzanie wręcz spokojna i nie wysypana kamykami, odłamkami, puszkami. Na samym końcu, na drewnianej skrzynce w kocu spoczywało zawiniątko, a obok dwa, podłużne przedmioty z drewna, przypominające nieco pałeczki. Nagroda była coraz bliżej.
Tylko o co mogło chodzić z ledwie widoczną linką zaczepioną na wysokości kostek przez całą szerokość korytarza, która nagle pojawiła się przed uczennicą?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wiedziała, że będzie ją prowokował i że nie może dać się wyprowadzić w pole. Wcześniejszy komentarz był jawną próbą wytrącenia jej z równowagi, ale musiała zacisnąć zęby i poczekać z odgryzaniem się, aż ukończy labirynt. To przecież nie mogło być nie wiadomo jak trudne, bo nie mógł rzucać jej na zbyt głęboką wodę. Była wszak amatorką, a wszystkie wskazówki dotyczące poruszania się w stylu ninja usłyszała ledwie kilka chwil temu. Uznała więc, że nie ma się co tak spinać i przejmować. Nie lubiła przegrywać, ale też męczyć się z zadaniem pół dnia nie miała zamiaru. Cóż, najwyżej noga się jej powinie, ale nie będzie przecież pokonywać przeszkód w trybie prędkości emeryckiej, bo to zwyczajnie nie miało sensu. Jak to mówią, go big or go home.
Udało jej się podtrzymać na ściance, co uznała za dobry znak. Nie było na co czekać, trzeba było iść dalej, nim się tam zdążą oboje zestarzeć. Trzymając się nadal nisko i stawiając stopy delikatnie na podłożu, przesunęła się dalej improwizowanym korytarzem. Dosłownie w ostatniej chwili zauważyła cieniutką linkę rozwiniętą w poprzek przejścia, na co od razu cofnęła się o pół kroku. Zbadała naprędce, czy taka niespodzianka jest tylko jedna. Potem dopiero ostrożnie przekroczyła linkę, która na szczęście została zawieszona na dość dogodnej wysokości. Zaraz też spojrzała przed siebie, czy nie czekały na nią kolejne utrudnienia tego typu, a dopiero upewniwszy się, że nie wykorbi się na kawałku sznurka, ruszyła dalej do przodu.
Było jeszcze zbyt wcześnie, by święcić triumfy, ale... czyżby uciekła spod noża?
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Blondyn usiadł na swoim podwyższeniu krzyżując nogi na wysokości kostek. Położył dłonie na kolanach i zaczął sobie coś nucić pomrukami pod nosem, wystukując niemal bezgłośnie rytm palcami. On najwyraźniej na górze albo się nudził albo miał chwilę wakacji i bawił się całkiem nieźle, sprawiając, że Insomnia musiała się czołgać gdzieś tam na dole, pomiędzy pseudo torem z marnymi pułapkami. Ale nie było tak źle, skoro nie wydała z siebie na tyle głośnych dźwięków, żeby zwrócić jego uwagę. Była wytrwała w tym co robiła i nie sprzeciwiała się temu, że robiła coś kompletnie bezsensownego. Ale jakoś w sumie musiał ją przyzwyczaić do postawy, sprawdzić jak bardzo następnego dnia wszystko będzie ją bolało. Może to wcale nie było takie bez sensu? Ostatecznie przygotuje ją to do większego wyzwania, bo zamierzał ją rzucić prosto w środek jeziora. Chociaż może niezbyt głębokiego - w następnym etapie nie chciał jej posyłać do M-3 czy chociaż na przeszpiegi po Desperacji, ale będzie zmuszona zwracać uwagę na większą ilość czynników niż tylko podejrzane rzeczy na jej drodze, wydawane przez siebie odgłosy i wystawianie na próbę cierpliwości nauczyciela.
Jako, że szkolił damę to i tak był łagodny. W stosunku do facetów, nawet jeśli mieli ledwie z dekadę na karku, bywał dużo bardziej opryskliwy, wytykał im wszystkie błędy i raczej nie bawił się w dobrego wujka. Mieli być nauczeni, więc byli, w ten czy inny sposób. O ile się nie poddali albo nie uciekli z płaczem. Nayami lubił, więc jej tak nie męczył. Traktował ją może trochę jak dziecko, ale dla niego właśnie dzieckiem była. Po świecie zapewne łaziły jego bachory kilkanaście razy starsze od niej. Zapewne, bo jakoś nigdy nikt nie przyszedł po alimenty, a i on sam się nie zamierzał przejmować swoim wkładem w przyrost naturalny.
Młoda pani padawan zaraz mogła się przekonać, czego przed chwilą zręcznie uniknęła. Po pociągnięciu sznurka miały ją "zaatakować" brzęczące puszki, cały wysiłek posyłając w diabły. Poradziła sobie jednak z przeszkodą, którą ignorowało większość. To dobry znak - była skupiona i sprawdzała swoje otoczenie, nie szła bez sensu przed siebie jak koń z klapkami na oczach. Będzie z niej dobry skradacz, jeśli więcej potrenuje.
Dalej nie było już żadnych widocznych kamyczków, linek, pułapek na niedźwiedzie i ostrzałów z powietrza. Pięć kroków przed czekającym zawiniątkiem na podłodze leżał kawał kartonu i nic więcej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Udało jej się ominąć linkę, co uznała za pośredni sukces. Nadal niekoniecznie była bezpieczna, ale jak to już ustaliła chwilę temu: nie ma się co zbytnio rozczulać, trzeba odważnie iść przed siebie. W końcu to tylko ćwiczenie, dzięki któremu ma się przyzwyczaić do właściwej postawy i zachowań. Jak się będzie za bardzo przejmować, to tym łatwiej o porażkę, a za nią zaraz przyjdzie poczucie przegranej - bo przecież tak bardzo się starała! Nie, lepiej było dać sobie trochę luzu, pozwolić na drobne błędy, za to nie popełniać tych poważnych.
Ominąwszy linkę, rozejrzała się uważnie, czy za nią nie znajdowały się żadne inne. Byłoby to dość logiczne utrudnienie, szczególnie gdyby kolejna przeszkoda znajdowała się od razu za pierwszą. Najwidoczniej jednak labirynt, w którym wylądowała Ins, miał być wyzwaniem na łatwym poziomie. Nie zauważyła bowiem nic na drodze pomiędzy sobą a tajemniczym zawiniątkiem... no nie, był tam jeszcze leżący jak gdyby nic na podłożu kawałek kartonu. Podeszła do niego niespiesznie, omijając ostrożnie tekturowego śmiecia. W innej sytuacji może korciłoby, żeby go podnieść lub nadepnąć, ale w obecnej sytuacji dziewczyna była przekonana, że każdy przedmiot umieszczony w labiryncie ma na celu utrudnienie jej zadania. Nie zamierzała bezmyślnie pakować się w pułapki, na tyle głupia nie była. Bardziej ciekawiło ją odkrycie tego, co znajdowało się na końcu jej drogi. A było z każdym krokiem coraz bliżej i bliżej, już właściwie na wyciągnięcie ręki...
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach