Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Go down

Miejsce: Kryjówka DOGS i tereny w pobliżu.
Czas: Okolice chwili obecnej.
W rolach głównych:
Insomnia - biedny, tyrany uczeń;
Arthur - wiecznie znudzony nauczyciel.
Gościnnie:
NPC z DOGS.

_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _


Pomimo swojego "sędziwego" wieku, blondyn nie miewał wielu uczniów. Jak sam sądził - nie potrafił uczyć, jak inni sądzili - bywał przerażający. Choć jego cierpliwość zbliżała go do anielskości, czasem nie mógł patrzeć na porażki swoich podopiecznych jeśli sam w czymś był dobry. Ale próbował przypominać sobie, że sam na początku też był lamą. Zwykle pomagało.
Jak to on, nie mógł mieć paru dni wolnych z rzędu, bo zawsze ktoś musiał się go uczepić i męczyć. Jeśli nie węszył za jakimś celem to był wysyłany do kradnięcia wody jakimś losowym przedstawicielom społeczności Desperacji, którzy "nie potrzebowali" zasobów lub po prostu byli za słabi by ich bronić. Ale akurat na dzisiejszy dzień się cieszył, nawet jeśli miał się dzielić wiedzą. Spędzanie czasu z Nayami było dla niego jak nagroda za miesiąc ciężkiej pracy, lubił ją do tego stopnia, że potrafiła poprawić mu nastrój samym staniem w pobliżu. Dla nikogo innego nie wysiliłby się tak jak dla niej - obmyślił cały plan zajęć, rozkładając go na parę dni, żeby zbytnio jej nie zmęczyć i nie zniechęcić, zaplanował poszczególne etapy, poszukał osób chętnych do pomocy. Kilka godzin przed spotkaniem wciąż nie mógł się nadziwić, że był w stanie poświęcić więcej niż dziesięć minut na ogarnięcie wszystkiego. Ale czego się nie zrobi dla kogoś, kto uznaje cię za "rodzinę"?
Czekając na dziewczynę w jednej z większych sal treningowych, Arthur przecierał szkła okularów skrajem znoszonej, wyblakłej koszulki. Stał opierając ubraną w glana stopę o ścianę za sobą, patrząc gdzieś przed siebie na roztańczone plamy, które widział nie mając na nosie wspomagania wzroku. Tu i ówdzie porozstawiane były deski oraz skrzynki, tworząc mały tor przeszkód dla kogoś o wzroście zbliżonym do nieco ponad metra. Nie miał zamiaru wykładać teorii przez połowę czasu przeznaczonego na trening, bo przecież nie o to chodziło. Przecież i tak lepiej zapamiętywało się praktykę, zwłaszcza podczas zabawy.
Miał tylko nadzieję, że nie przyjdzie najedzona do syta, jak zresztą jej przekazał. Ot, nauczycielski kaprys związany z nauczaniem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Poznawanie świata było jej wielką pasją, nawet jeżeli wrodzona ciekawość doprowadzała większość dorosłych do szału. Od małego gdy tylko naszła ją ochota na przyswojenie trochę wiedzy, upolowywała sobie odpowiednią ofiarę i potrafiła łazić za nieszczęśnikiem krok w krok, zadając pytania z prędkością powodującą zawroty głowy. Niektórzy żartowali, że pytała jeszcze zanim nauczyła się mówić, inni bluzgali na natrętne dziecko, inni z anielską (porównanie nieprzypadkowe) cierpliwością znosili jej towarzystwo, zazwyczaj mając nadzieję, że z wiekiem jakoś jej to przejdzie. Po kilkunastu latach te same osoby przekonały się, że do tego etapu prowadziła jeszcze daleka droga. Co więcej, Nayami nie tylko chciała dużo wiedzieć; oprócz tego próbowała nauczyć się jak najwięcej. Zaczęła od znajomości roślin, ale nie zamierzała na tym poprzestać. Skoro zaś miała tendencję do bycia osóbką bardzo głośną i zauważalną z drugiego końca globu, naturalną rzeczą wydawało się podjęcie pracy nad tą wadą.
Padło na Arthura. Należał do ulubionych wujków dziewczyny, co oznacza dość szerokie, ale jednak w pewnym sensie elitarne grono. Kiedy już się do kogoś przywiązała, traktowała daną osobę jak najprawdziwszą rodzinę. Więzy krwi nie były jej potrzebne, by pójść za kimś takim w ogień; zresztą zdążyła już się przekonać, że biologiczne powiązanie wcale nie determinuje istnienia innego rodzaju więzi. Skoro zaś miała pobierać nauki u kogoś bardzo sobie bliskiego, była pełna zapału i determinacji. Za żadne skarby nie chciała zawieść. Musiała pokazać, że jest w stanie dać z siebie wszystko i nauczyć się jak najwięcej. Porażka nie wchodziła w grę, choć pewnie wiele jeszcze potknięć miało ją czekać na drodze do opanowania potrzebnej umiejętności.
Pierwszej wywrotki omal nie zaliczyła podczas wchodzenia do sali treningowej. Zahaczyła nogą nie wiadomo o co już w otwartych drzwiach i tylko szybkie złapanie framugi uchroniło Ins przed rendez-vous twarzy z podłogą. Zaśmiała się na głos z własnej niezgrabności i w kilku następnych krokach dopadła swojego nauczyciela. Próbował właśnie wyczyścić okulary, ale wymordowanej nie przeszkodziło to w ataku od flanki i obdarowaniu Arthura niezwykle silnym przytulasem. Puściła dopiero wtedy, kiedy była już niebezpiecznie blisko zrobienia mu krzywdy. Gdyby użyła swoich nadzwyczajnych zdolności, zapewne skończyłoby się na połamaniu żeber, ale przecież to nie o to tu chodziło.
- No czeeeść~ - przywitała się śpiewnym tonem. Jej uwagę przykuły teraz porozstawiane w pomieszczeniu przedmioty, których poprzednim razem tu nie widziała. Zapewne miały one na celu jakoś pomóc jej w treningu, na myśl o którym uśmiechnęła się jeszcze szerzej. W końcu na pewno nie będzie się nudzić.
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Już prawie skończył jakże zajmującą i ważną w jego życiu czynność, kiedy usłyszał słoniowe tupanie gdzieś w pobliżu wejścia. Nie musiał się odwracać, żeby wiedzieć kto idzie - ogłosił, że przywłaszcza sobie salę na najbliższy czas i nikt raczej nie planował mu przeszkadzać. Musiała to być jego uczennica. Pozwolił jej podejść na tyle blisko, że wyraźnie poczuł jej zapach, a chwilę później uścisk. Spojrzał na nią wpierw z obojętnością na twarzy, ale już po kilku sekundach uśmiechnął się prawie radośnie. Prawie, bo jednak ciężko mu się oddychało. Pogłaskał ciemnowłosą po plecach, odmrukując coś słabo na powitanie.
Zakaszlał cicho i wsunął okulary na nos, starając się głębiej odetchnąć. Brak mrowienia w żebrach oznaczał, że jeszcze nie są połamane i tylko to się liczyło. Lepiej przecież być całym nauczycielem niż połamanym nauczycielem - nawet, jeśli nie odczuwałby bólu z tym związanego. Rozwidlony język gadziny smagnął powietrze przez ułamek sekundy.
- Pachniesz ekscytacją, trzeba to zmienić. Na rozgrzewkę pięć pajacyków i dziesięć przysiadów - stwierdził, odlepiając się od ściany. Nie chciał jej męczyć na sam początek, sam zresztą nigdy w szkole nie przepadał za rozgrzewkami na lekcjach wychowania fizycznego, ale wiedział, że na początku nogi mogą zacząć jej wysiadać od uczenia się przecudnej umiejętności skradania się. - A potem przykucnij, wystaw w bok jedną nogę, przenieś na nią ciężar ciała, wróć i tak z dziesięć razy na każdą stronę - dodał po chwili. Nie żeby chciał jej zniechęcić czy coś. Wcaaaale.
Żeby nie czuła się samotnie, ćwiczył razem z nią, o ile w ogóle wypełniła jego polecenia. Nie widział sensu w gapieniu się na kogoś jak nauczyciele w szkołach. Wolał brać czynny udział we wszelkich szkoleniach, przynajmniej się wtedy nie nudził.
- I pokaż mi, jak twoim zdaniem powinno się skradać - odezwał się znów z miłym uśmiechem, kiedy już skończyli rozgrzewkę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Pachnę ładnie - poprawiła go, unosząc na wysokość twarzy wyciągnięty palec wskazujący. Fakt był jednakowoż faktem, była bardzo podekscytowana, a to niekoniecznie musiało być pomocne w nauce. Chęci do polepszania swoich umiejętności były jak najbardziej mile widziane, ale zbytnie pobudzenie prawdopodobnie wyparłoby całkowicie koncentrację, tak potrzebną przy zadaniu, które ją czekało. Skinęła więc zgodnie głową i posłusznie wykonała wszystkie wymienione ćwiczenia. Po skończeniu ostatniego wyprostowała się i zrobiła kilka głębokich wdechów, by się uspokoić. Cieszyła się bardzo na ten trening, ale w tej chwili swoją radość zamierzała zamknąć głęboko w środku i uwolnić dopiero wtedy, kiedy przyswoi dokładnie nową wiedzę i zdolności. W końcu opanowanie też było konieczne do tego, by nauczyć się nie zwracać na siebie uwagi. Jak do tej pory nie mogła zbytnio stawiać na ataki z zaskoczenia czy cokolwiek tego gatunku; miała w zwyczaju pojawiać się z hukiem i od razu ściągać na siebie spojrzenia wszystkich obecnych. Wchodząc do cudzego pokoju po prostu otwierała drzwi, nie przejmując się prywatnością. Taka była z natury i choć normalnie jej to nie przeszkadzało, dobrze byłoby przynajmniej umieć zachowywać się inaczej.
Ale też właśnie z tego powodu, że zwracanie na siebie uwagi było dla niej wręcz instynktowne, trudno jej było wyobrazić skradanie się w swoim wykonaniu. Mina nieco jej zrzedła i zamyśliła się na chwilę.
- Yhm, na pewno nie tak, jak moje wejście - mruknęła w końcu, pociągając nerwowo kosmyk włosów. - Skoro miałeś mnie nie zauważyć, to chyba powinnam podejść od tyłu. Ale tak nie mogłam, bo za tobą była ściana. - Opuściła wzrok na swoje bose stopy. - I bez tupania. - W głosie zabrzmiała odrobina zawodu. Doszła do wniosku, że miała naprawdę dużo do wypracowania, zwłaszcza że nawet z teorii nie była zbyt dobra. To mogło zrodzić wiele dodatkowych trudów, ale była gotowa z nimi wszystkimi się uporać.
- Jakbym ci miała teraz pokazać, to musiałbyś od początku nie wiedzieć, gdzie jestem. Bo tak to mnie widzisz i wszystko psujesz - dorzuciła pół żartem, pół serio.
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Odchylił delikatnie głowę, mrużąc oczy i jakby się chwilę zastanawiając. Pociągnął nosem, wystawił na krótko jęzor, a potem szybko zbliżył twarz do jej dłoni i złapał wyciągnięty palec w zęby. Ciepły oddech owinął go na tą krótką chwilę zanim go wreszcie nie puścił z zaczepnymi ognikami widocznymi w ślepiach.
- Nie mówię, że te uczucie pachnie źle. Kojarzy mi się z tęczą. A co więcej - smakuje trochę owocowo - zaplótł ręce na klatce piersiowej i przechylił łepetynę, po raz kolejny smagając powietrze wężowym językiem. I tak nikt nie rozumiał jego odczuć smakowo-węchowych, bo jakże to tak, żeby nie gryząc czegoś móc to poczuć z daleka? Nie miał sił tłumaczyć zawiłości swojej mutacji, bo często nikt nie chciał go zrozumieć.
Kiwnął głową, przyznając jej rację. Najważniejsze podstawy znała: być cicho i nie dać się dostrzec. Wystarczyło tylko nauczyć ją jak zastosować to w praktyce, a potem męczyć tak długo, aż wyniki będą odpowiednie.
- Nie mądrzyj się tak, muszę widzieć czy twoja postawa jest odpowiednia. Choć masz też rację, nie ma po co się skradać jeśli wróg już cię wykrył - przerwał na moment i zmierzył ją swym nauczycielskim wzrokiem. Spojrzał przede wszystkim na stopy. - Najważniejsze jest utrzymanie równowagi, przynajmniej u początkującego. Później, jeśli odpowiednio dobrze już się nauczysz, nie będziesz musiała przyjmować postawy niskiej, a nawet będziesz w stanie zachować ciszę poruszając się w dowolnym ubiorze - tu przeszedł kilka kroków nie wydając przy tym żadnego odgłosu, czego można było się spodziewać po ciężkich butach i jego mechanicznej nodze. Obrócił się na pięcie w kierunku swojej uczennicy. Przykucnął, wysuwając jedną nogę odrobinę w bok, trzymając ją pod kątem, podparł się palcami o podłoże.
- Prawidłowa postawa jeśli się nie ruszasz: plecy proste, pochylone, podparcie rękami dla zachowania lepszej równowagi. Noga wysunięta w bok zapewnia równowagę i możliwość szybkiego poderwania się, jeśli przeciwnik cię zobaczy i musisz wiać - podniósł powoli wysuniętą kończynę i przeniósł ją w przód, jednocześnie lekko się unosząc. - Chodząc musisz stawiać stopy ostrożnie, nie na całej pięcie, a na boku lub na palcach, dzięki czemu nie słychać typowego "łupnięcia" ciężaru ciała, który zwykle przenoszony jest właśnie na piętę. Warto stawiać je po skosie, iść częściowo bokiem. Na początku może być trudno się przestawić, więc pewnie będziesz musiała wyćwiczyć nawyk dwóch rodzajów chodzenia - zamilkł na chwilę i przeskradał się kolejne kilka kroków w celu wrócenia do Ins. Jedną rękę trzymał z przodu, a drugą z tyłu, przynajmniej póki nie powrócił do postawy stania w miejscu. Podniósł się i otarł dłonie o spodnie, pozbywając się wszelkich drobinek, które mogły do nich przylgnąć.
- Istnieje też postawa stojąca, którą uważam za lepszą i zdecydowanie mniej męczącą. Wystarczy przyjąć swoją naturalną postawę, przenieść ciężar ciała na jedną nogę, a potem drugą po prostu postawić przed sobą. Tyle, że na palcach lub boku stopy. Bez wyrzucania jej jak wkurzona kwoka, ale łagodnie, jakbyś przechadzała się po miękkim dywanie. Ręce najlepiej mieć ułożone wzdłuż tułowia, nawet jeśli coś trzymasz - zademonstrował to, co jej przekazał i nie wyglądało jakoś skomplikowanie. Ot, cicha przechadzka po najbliższej okolicy.
- Obie mają plusy i minusy. W postawie niskiej łatwiej jest się ukryć i przyczaić, jest dobra do śledzenia kogoś na krótkim dystansie i zakradania się do budynków, ale za to męczy nogi i podczas chodzenia można łatwo wywinąć orła. Postawa wysoka stosowana jest głównie do szybszego przemieszczania się, jeśli musisz śledzić cel przez dłuższy czas i możesz sobie pozwolić by się oddalił, ewentualnie chcesz przewidzieć jego trasę i go wyprzedzić. Do tego można manipulować swoją prędkością i dostosować się do podłoża. Minusem jest trudność w ukryciu się, jeśli nie ma w pobliżu wysokich krzaków i budynków - stanął obok Nayami, wsuwając dłonie do kieszeni. Nie lubił gadać, ale przecież jakoś jej musiał to wszystko wyłożyć.
- Sprawdź obie i zobacz, która ci bardziej pasuje. Pamiętaj, że musisz też uważać na źródła światła - czasem cienie ci pomagają, a czasem niszczą cały plan. Warto też znać kierunek wiatru, przynajmniej w Desperacji, bo w M-3 nikt nie wyczuje z daleka twojego zapachu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Ale masz fajnie - powiedziała z rozżaleniem, słysząc o tęczowo-owocowym zapachu. Sama chciałaby móc zauważać podobne rzeczy i odczuwać bardziej, ale niestety podobna umiejętność nie była jej dana. Co prawda jak wszyscy wymordowani miała nieco bardziej czułe zmysły, jednak na pewno nie na takim poziomie. Zwyczajnie zazdrościła Arthurowi takich zdolności, a równocześnie nie mogła zrobić nic, by osiągnąć to samodzielnie. Przykra sprawa, jednak z biologią wygrać nie mogła, a przynajmniej nie w tym względzie.
- Nie mądrzę się - fuknęła zaraz. W końcu przyznał jej rację, a to był najlepszy dowód na to, że odezwała się słusznie. No nie tak? Tak. Nie była może wymarzonym uczniem, ale nie można było zaprzeczyć, że bardzo się starała dać z siebie wszystko. Miała ogromny zapał do uczenia się nowych rzeczy, stąd trudno było zniechęcić ją do działania. Gdy raz podjęła się treningu, zamierzała wycisnąć z siebie każde ilości energii fizycznej i umysłowej, choćby na koniec dnia miała paść jak martwa i przespać dobę. Nie szła w półśrodki, gdy chodziło o naukę.
Stąd też gdy tylko rozpoczęła się część wykładowa, całym jestestwem zamieniła się w słuch. Nie odrywała wzroku od swojego nauczyciela, uważnie śledząc opisywane na bieżąco ruchy. Sprawa wydawała się dość prosta, gdy się tylko patrzyło na przybraną przez blondyna postawę, ale w praktyce odtworzenie tego od razu nie było taką zaś błahostką. Pochylanie się i rozciągnięcie rąk nieco na bok nie stanowiło ogromnego problemu. Bardziej kłopotliwe dla Nayami było stawianie kroków w zupełnie inny sposób, niż robiła to dotychczas. Całe życie stawiała stopę od pięty, niezbyt subtelnie i w niektórych warunkach dość hałaśliwie. Gdy się zapomniała, mogła nawet w ten sposób robić dziury w ziemi i niszczyć podłogi, stąd też nagła zmiana na bardziej delikatny sposób chodzenia nie była taka oczywista. Przez to mimo, że pochylona postawa była dość prosta do osiągnięcia, próba przemieszczania się w ten sposób sprawiała dziewczynie pewną trudność. Musiała mocno skupić się na tym, jak położyć stopę na ziemi, przez co spinała się strasznie i zaciskała zęby, usiłując przejść kawałek bez uderzania piętami o podłoże. Nie poddawała się jednak, brnąc w zaparte nawet wtedy, gdy próbując ostrożnie stawiać kroki od palców kilkakrotnie omal nie zaliczyła gleby. Od przewrócenia się ratowały ją wyciągnięte na boki ręce, dzięki którym jakoś wybalansowała się z powrotem do pionu.
- Trudne - skomentowała po jakimś czasie, wracając do postawy wyprostowanej. Dłuższe schylanie się zgodnie z zapowiedzią rzeczywiście było męczące, a jak zauważyła, jej największym kłopotem było samo chodzenie. Nie przestawała więc, starając się zastosować do wskazówek. Obeszła kilka razy pomieszczenie, usiłując wydawać jak najmniej dźwięków. Bywały takie momenty, że nawet kilka kroków udawało jej się przejść po cichu, jednak wtedy pojawić się musiały problemy z równowagą. Zdecydowanie była jeszcze za mało przyzwyczajona, więc przy każdym kroku musiała się skupiać i starać, by postawić go prawidłowo. To zaś sprawiało, że na kilometr wyglądała bardzo nienaturalnie.
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

- Nie zawsze. Mimo wszystko jak ktoś długo nie dba o higienę, to nie smakuje to za dobrze - rzucił lekkim mruknięciem. Czasami aż żałował posiadania tak ostrego węchu i bardzo słabego wzroku, niekiedy lepiej przecież kogoś zobaczyć zamiast poczuć z kilometra. Miał tego pecha, że przy jego powolnym umieraniu w męczarniach asystowało ukochane zwierzątko domowe w postaci łuskowatego, beznogiego gada, którego matka kładła czasem na jego brzuchu. Mały potworek zdawał się rozumieć sytuację i zwijał się w kłębek jak kot, dając się smyrać po grzbiecie. Nie dziwne więc, że przejął po śmierci część jego cech, chociaż zdecydowanie wolał zostać przy swojej odrobinę lepszej zdolności widzenia świata. Już za pierwszego życia słabo widział odległe przedmioty, więc co komu to przeszkadzało, że mu się pogorszyło?
Obserwował jak zmaga się z nową wiedzą, jak testuje obie wersje. Patrzył przede wszystkim na stopy, choć co jakiś czas zerkał również na postawę i nawet parę razy ją poprawił, ale nie ingerował za często. Bywały momenty, które nawet go zadowalały, choć raczej w ilości, którą można policzyć na jednej dłoni. Tu i ówdzie rzucił parę słów mających na celu skorygować jej poczynania, kilkukrotnie prawie że poleciał ratować ją od spotkania z glebą. Za każdym razem w ostatniej chwili rezygnował z tego pomysłu, widząc, że Ins dobrze sobie radzi z zachowywaniem pionu. Gdyby nawet miała polecieć, zdążyłby rzucić się jej z pomocą.
- Dobrze ci idzie - zachęcił ją, zmieniając powagę na ciepły uśmiech. Tak naprawdę szło jej raczej średnio, ale postanowił raz w życiu odrzucić swoją przesadną szczerość. Nie mógł przecież narzekać - szła, czasem nawet naprawdę cicho, nie całowała podłoża co pięć sekund, nie potykała się i przede wszystkim nie tupała tak głośno jak przy codziennym chodzie. Musiała popracować, nikt przecież nie umie wszystkiego od razu. Może i przy niskiej postawie przypominała trochę przemarzniętą kaczkę, a przy wysokiej momentami zapominała o prawidłowym ułożeniu stóp, ale mieli mnóstwo czasu na naukę. A jak uda się jej wreszcie to przyswoić - da radę zajść każdego. Pewnie nawet i swojego mistrza.
- Tak mi się wydaje, że drugą lekcję zrobimy pojutrze, żebyś jutro mogła w spokoju poćwiczyć ustawianie stóp. Za bardzo skupiasz na tym uwagę, a w praktyce ktoś mógłby cię już wykryć albo wpadłabyś na przeszkodę - założył ręce na klatce piersiowej i posmyrał się kciukiem po podbródku. Obserwował ją jeszcze moment w ciszy. - I ćwiczenia na równowagę. Będziesz musiała stawiać stopę przed stopą, tak, żeby palcami dotykać pięty, jakbyś szła po krawężniku. Plus stykanie piętami, z palcami skierowanymi na zewnątrz, robiąc jak największy kąt pomiędzy stopami. Też się przyda, chwiejesz się czasem przy stawianiu kroków - dodał. Wahała się, kiedy miała postawić kopytko, ale zamiast na palcach lądowała na pięcie. Zanim zacznie się trening właściwy, musiała opanować te dwie rzeczy.
- Czujesz się na siłach, żeby spróbować z małym labiryntem czy chcesz jeszcze poćwiczyć? - zapytał, chowając ręce w kieszeniach spodni.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Ta, dobrze. - Wywróciła tylko oczami. Szło jej jako-tako, nie zamierzała odbierać sobie tego małego sukcesu, ale celowała o wiele wyżej. Podczas pierwszego etapu nauki nie wykazała się szczególnym talentem w dziedzinie cichego chodzenia, a to oznaczało, że będzie musiała włożyć w zdobycie tej umiejętności jeszcze bardzo wiele pracy. Była jednak gotowa na wszelkie poświęcenia, nawet jeżeli od dzisiaj miałaby chodzić w dokładnie ten sposób, wyglądać jak idiotka i co chwila łapać równowagę. Musiała w końcu opanować poprawne stawianie stóp, a do tego dojść mogła tylko i wyłącznie wytrwałymi ćwiczeniami.
- Okej. Będę jeszcze ćwiczyć - przytaknęła, kilkakrotnie kiwając głową na wszystkie instrukcje i wskazówki. Zaczynała powoli łapać, o co w tym wszystkim chodzi, a stąd potrzebowała już tylko wprawy, by wcielić teorię w życie. Nie było szans, by wszystko opanowała od razu, ale najwyraźniej była na dobrej drodze. Nie da się ukryć, że sporą część sukcesu należało przypisać dobremu nauczycielowi, który znał się na rzeczy i umiał wszystko łopatologicznie przetłumaczyć młodej.
- Labiryntem? W sensie, ze na czym by to miało polegać? - dopytała, nie będąc jeszcze pewna, czy warto się na to rzucać. Wszystko zależało od tego, czy zadanie nie będzie zbyt trudne. W końcu to żadna zabawa, zawalić po kilku sekundach. Korciło ją jednak, żeby wypróbować się choć trochę i sprawdzić, czy jej nabyte na tej lekcji umiejętności są cokolwiek warte.
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Wątek przenoszę do archiwum z braku aktywności jego prowadzenia lub jego zakończenia.
W razie czego pisać do mnie na PW, jeśli będziecie chcieli go wznowić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie miał co kłamać. Co więcej, nawet nie potrafił tego zrobić przy Nayami. Nie od razu Rzym zbudowano, jak to się mówiło za jego żywota. Potrzebowała wielu godzin ćwiczeń, doświadczenia porażek i sukcesów, wytrenowania własnego stylu chodzenia. Dla niego mogło być coś wygodne, a dla niej nie. Różnili się - nieznacznie wzrostem, ale też płcią, budową ciała. Ona nie miała protez, co teoretycznie powinno jej ułatwiać ciche poruszanie się. Była lżejsza, dzięki czemu jej nacisk na podłoże nie był taki sam jak w jego przypadku. I żadna kończyna nie postanowi jej nagle ulec awarii w trakcie podchodzenia do swojego celu.
Arth tak naprawdę nie potrafił aż tak łopatologicznie tłumaczyć. Sam uważał, że nauczycielem jest raczej marnym przez tylko jedną rzecz - zawsze starał się ograniczać kontakty z innymi, przez co gorzej mu się rozmawiało, a w efekcie i tłumaczyło. Dlatego czasem traktował swoich uczniów jak totalnych kretynów, którzy nie są ludźmi dorosłymi, a dziećmi wyciągniętymi prosto z podstawówki. Niektórzy jednak brali to za metodę nauczania i określali ją mianem dobrej. W końcu dzieciom też tłumaczy się wszystko po kolei i ze szczegółami. I dzieci najlepiej poznają świat przez zabawę, co też robił ze swoimi uczniami. Insomnia nie była wyjątkiem - labirynt i jego dalsze plany tylko to potwierdzały.
- Musisz przejść do samego końca tak, żebym cię nie zauważył. Będę stał tam - wskazał najwyższy punkt całego toru przeszkód - ale dla ułatwienia bez okularów ani soczewek. Nie będę też zwracał uwagi na zapach, do tego dopiero dojdziemy w późniejszym etapie. Ściany nie będą cię chroniły jeśli będziesz szła normalnie, dlatego potrzebujesz odpowiedniej postawy. Utrudnieniem są rozgałęzienia - jedno bezpieczniejsze, ale wydłużające drogę i narażające cię na odkrycie, drugie zawierające element mogący ułatwić wykrycie cię poprzez hałas, jeśli nieodpowiednio przez niego przejdziesz - wytłumaczył. Wyjął lewą rękę z kieszeni i położył na jej ramieniu. Uśmiechnął się ciepło, przestając wyglądać jak surowy nauczyciel przyrody z podstawówki. Wierzył, że jej się uda. Może nie za pierwszym razem, bo za pierwszym nawet jemu zdarzało się oblać test. Za drugim, może trzecim podejściem dotarłaby już do końca.
- Jeśli cię zauważę, cofnę na początek i zaczniesz od nowa. Na końcu czeka na ciebie nagroda. Smaczna i jeszcze ciepła, więc jeśli się postarasz, to nie wystygnie za mocno.
Zabrał rękę i ruszył na swoje miejsce. Po wspięciu się na podwyższenie zerknął w jej stronę.
- Nie ma ślepych zaułków. Wejścia są trzy, wyjście tylko jedno. Wybierz którekolwiek - dodał, zdejmując okulary. Odwrócił się o dziewięćdziesiąt stopni niczym żołnierz na komendę i odczekał chwilę. Wolał nie wiedzieć gdzie zaczęła, żeby dać jej szansę przejść więcej niż trzy kroki. Dzięki tej lekkiej zmyłce, nie będzie od razu wiedział w jakie miejsce się wpatrywać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Zacisnęła wargi, ze skupieniem przysłuchując się wytłumaczeniom. Raz po raz kiwała głową na znak przyswojenia poszczególnych informacji, jednocześnie próbując je sobie poukładać. Jej zadaniem miało być przedostanie się przez swego rodzaju labirynt, a przy tym nie zostać zauważoną. Reguły były bardzo proste, ale z wykonaniem z pewnością będzie trudniej. W końcu zaczęła się uczyć dopiero dzisiaj, więc jej umiejętności były jeszcze bardzo niewyćwiczone. Wiedziała jednak, co powinna robić, pozostawało tylko wprowadzić dobre rady w życie. Raz kozie śmierć! W końcu nie da się niczego nauczyć bez praktyki, słyszała to nie raz i wielokrotnie doświadczyła przy najróżniejszych okazjach. Gdyby nie długie godziny spędzone na ćwiczeniach nie umiałaby teraz czytać, pisać, liczyć, nie odróżniałaby pewnie stokrotki od bławatka. Przynajmniej nie była jedną z tych, co nie poważają powagi nauki i myślą, że mogą być mistrzami we wszystkim na pstryknięcie palcami.
- Okej - przytaknęła ostatni raz, po czym zachichotała. - Pewnie za pierwszym razem kompletnie spaszczę. Ale w końcu cię pokonam! - oznajmiła butnie, rzucając Arthurowi wyzywające spojrzenie. Grunt to wiara w siebie, tak mówią, a jeszcze lepsza jest porządna motywacja na dokładkę. Czymkolwiek była owa smaczna nagroda, podziałała na wyobraźnię wymordowanej i dała jej dodatkowego kopa do wykonania zadania.
Jej nauczyciel oddalił się, zaś sama Nayami zasalutowała przepisowo, i z radosnym wyszczerzem na pyszczku ruszyła w stronę trzech wejść. Zerknęła, czy wujek na pewno nie podgląda, po czym wsunęła się w lewą odnogę. Od razu też przywołała w myślach wszystkie wskazówki, które usłyszała wcześniej - pochylona postawa, lekko rozsunięte nogi, przysunęła się też do ściany labiryntu. Dumne kroczenie samym środkiem ścieżki to nie było coś, co mogłoby jej zapewnić sukces. Postarała się o zachowanie równowagi, po czym zaczęła powoli przesuwać się do przodu. Cały czas pamiętała, w którym kierunku znajduje się Wielki Brat obserwator i za jakimi elementami labiryntu może się ukryć przed jego wzrokiem.
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach