Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Pisanie 10.07.18 22:46  •  Dom rodziny Kyouryuu - Page 2 Empty Re: Dom rodziny Kyouryuu
Czasami są takie momenty, kiedy człowiek wydziela istnie morderczą aurę, a wzrok strzela sztyletami. Tak właśnie wyglądała Ylva w tej chwili. Jej wzrok ukrytego psychopaty mówił wiele, kiedy spojrzała w stronę Ruu. Była wręcz pewna, że zrobił to specjalnie a w duchu właśnie głupio chichrał się z niej i sytuacji, w jaką wpakowało ją własne obżarstwo.
Ach tak? No to jeszcze zobaczymy panie Kyōryū. W głowie zdążyła już obmyślić chyba z dwadzieścia planów zemsty na nim, i każdy był równie wymyślny.
Raptownie odwróciła się na pięcie, przybierając minę ułożonej i grzecznej dziewczyny, posyłając przepraszający uśmiech w stronę matki ciemnowłosego.
- Bardzo panią przepraszam! Byłam pewna, że to obiad Ruuchana, nie miałam pojęcia, że właśnie połykam pani... jeszcze raz przepraszam! - pochyliła lekko głowę w pokłonie, mając nadzieję, że kobieta zaraz odwróci wszystko w żart. Ale nie zapowiadało się na to. Znała ten wyraz twarzy. Znała tę ciężką atmosferę, która spadła na ich ramionach w tej jednej chwili. I najchętniej ewakuowałaby się z domu chłopaka, wierząc, że tylko on byłby w stanie zapanować nad tym.
"Musisz mu pomóc"
Spoglądała na nią przez chwilę, doskonale rozumiejąc aluzję, jaka padła. Wreszcie uśmiechnęła się ciepło, wypuszczając małego Kuro, którego zdążyła już w głowie nazwać, by ten sobie pohasał na razie na podłodze. Wyprostowała się i skinęła głową.
- Oczywiście. - odpowiedziała. Zamierzała mu pomóc, ale nie w sposób, w jaki kobieta tego oczekiwała. Zamierzała mu pomóc, stając po jego stronie. W końcu obiecała mu to. Obiecała, że będzie go wspierała. Miękkim krokiem podeszła do niego, stając przy jego boku i tak, by spojrzenie kobiety nie dostrzegła, sięgnęła swoją dłonią do jego, zaciskając na niej swoje ciepłe palce, uśmiechając się krzepiąco w jego stronę. Niemo mówiąc, że tutaj jest i ma się niczym nie martwić.
- Swoją drogą, proszę pani! - odwróciła się i klasnęła w dłonie zadowolona. - Zawsze może pani słodzik miodem albo stewią. Znam jeden sklep w mieście, gdzie sprzedają stewię, specjalnie sprowadzana z M2. Któregoś dnia mogę pani pokazać parę sklepów, gdzie sprzedają cudowne słodkości przyjazne cukrzykom. No bo my, cukrzycy, musimy się trzymać razem, ahahaha. - zaśmiała się, mając nadzieję, że uda jej się nieco rozładować atmosferę oraz nieco rozjaśnić jej oblicze.
- A, Ruuchan! Czytałam ostatnio w internecie jakie wymagania są potrzebne, żeby dostać się do wojska. Okropnie ciężkie! Ruuchan, wnet masz egzaminy, prawda? Na pewno masz sporo nauki. Sama mam sporo na swoich studiach, i ledwo wyrabiam. A ty pewnie masz jeszcze egzaminy sprawnościowe. Jak ty z tym wyrabiasz? U ciebie doba chyba powinna trwać trzydzieści godzin. - parsknęła wesoło, zerkając na niego błyszczącymi oczami.
- Ale plus jest taki... - nachyliła się nieco w stronę kobiety i przeszła w konspiracyjny szept.
- Że to sadełko stracił
                                         
Ylva
Studentka
Ylva
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ylva Isabelle Harakawa


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.07.18 22:34  •  Dom rodziny Kyouryuu - Page 2 Empty Re: Dom rodziny Kyouryuu
Pani Kyōryū, w całym swoim bezwzględnym profesjonalizmie, zapominała o tym, że była przede wszystkim matką. Choć udawało jej się utrzymywać kamienną maskę przez kilkugodzinne, biznesowe spotkania, w domu linki pękały i odsłaniały ją taką jaka była. A była przede wszystkim zmęczona. Zmęczona pracą, opieką nad chorą córką, zmęczona ukrywaniem zmartwień, co musiała robić tylko dlatego, że była dorosła. Szukała pomocy, której nie otrzymała i tym razem nie kryła zawodu, jaki spłynął na jej twarz. Kurze łapki w kącikach oczu pogłębiły się, a usta wypadały wręcz byt intensywnie na tle bladego oblicza.
— Ah, tak? — podjęła z wyuczoną uprzejmością. Wargi ułożyły się w ładny, nieszczery uśmiech. — Chętnie się przejdę. Nie wiem czy jestem w stanie zrezygnować ze słodkości.
Czego absolutnie po tobie nie widać, dodał mimowolnie chłopak, który aż do teraz stał nieruchomo, z rękoma opartymi o blat i wzrokiem wbitym gdzieś w przestrzeń przed siebie. Miał dość aluzji nakładanych na niego z każdej strony, choć rozumiał ból rodzicielki, sióstr, a wcześniej także Ylvy. Teraz jej krótki, delikatny dotyk dodał mu otuchy.
Chociaż była ostatnią osobą, która powinna go bronić.
— Że to sadełko stracił.
Pani Kyōryū uniosła brwi, autentycznie zaskoczona. Spojrzała jednak na syna i przez krótką chwilę wydawało się, że wcale nie jest zła, że ta ciężka atmosfera, która ich przytłaczała, była tylko zbiorowym wytworem wyobraźni. Wyglądało tak, jakby było w porządku, a ona lada moment miała zamiar się roześmiać. Zamiast tego z kamienną twarzą rzuciła:
— Masz rację...
A potem, bez żadnej ludzkiej przyzwoitości przeciągnęła krytycznym wzrokiem wzdłuż sylwetki ciemnowłosego, który akurat obracał się do niej przodem. Na ułamki sekund ich spojrzenia się spotkały i atmosfera znów zgęstniała.
— Cóż... — kobieta wymusiła szerszy uśmiech. — Ylva na pewno ma rację. Treningi muszą być ciężkie, prawda? Więc może zrobię wam coś dobrego. Na co macie ochotę?
Na spokój — westchnął ciemnowłosy, ale zaraz się zreflektował. — Może być ryż z kurczakiem.
Pani Kyōryū puściła jego uwagę mimo uszu; zabrała się za podwijanie rękawów.
— A ty, Ylva? Coś poza ostygłym obiadem z wczoraj? — Zagięła materiał na prawej ręce i sięgnęła po czarny fartuch, który przełożyła przez głowę i machinalnie zawiązała z tyłu, na wysokości talii. — Oh, mam doskonały pomysł. Jestem przekonana, że Rūka chętniej zje to, co dla niego zrobisz. Więc może zajmiesz się jego porcją, a ja twoją?
Ciemnowłosy odsunął właśnie kota stopą.
Nie zmuszaj jej do harowania. Jest gościem.
— Gościem — prychnęła z jakimś dzikim rozdrażnieniem. — Sądzicie, że nie wiem? Przecież widziałam co jej kupiłeś. Jeszcze się nie zgodziła?
Dotychczas niewzruszona mina chłopaka nagle zrzedła. Ujrzał tylko błysk satysfakcji w jasnych oczach matki, ale nie potrafił się wściec. Czas rozciągnął się i stanął i tylko w jego głowie co chwila pojawiała się i znikała jedna myśl. Powinien się jej posłuchać?


Ostatnio zmieniony przez Kyōryū dnia 11.08.18 23:51, w całości zmieniany 1 raz
                                         
Kyōryū
Wojskowy
Kyōryū
Wojskowy
 
 
 

GODNOŚĆ :
きょうりゅう るうか (Kyōryū Rūka)


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.07.18 0:32  •  Dom rodziny Kyouryuu - Page 2 Empty Re: Dom rodziny Kyouryuu
Zawsze miała dobry kontakt z matką chłopaka. Wielokrotnie kiedy wpadała do niego, kobieta sprawiała, że czuła się jak w drugim domu. Była dla niej miła, żartowały razem, czasem wyskakiwały na zakupy. Zdarzały się nawet momenty, kiedy mama Ruu pomagała jej w doborze ubrań czy ogarniała jej fryzurę. I chociaż wielokrotnie jej przyjaciel miał dość i za wszelką cenę próbował wyszarpać Ylv z objęć swojej matki wychodząc z domu, tak nigdy jakoś nieszczególnie mu to ułatwiała.
Ale dzisiaj chciała po prostu uciec.
Jak najszybciej, jak najdalej. Czuła się trochę jak intruz, który wkroczył na teren wyniosłej lwicy i to tylko kwestia czasu aż rzuci się na nią i rozszarpie jej gardło. Ylva opuściła na moment zakłopotane spojrzenie, nie mając pojęcia czy może się wtrącić czy nie, czując, że jej próbowała pomocy chłopakowi spełza w maliny. Zerknęła ukradkiem na niego, prześlizgnęła wzrokiem po jego profilu. Nie, nie mogła się poddać. Może tym razem to jej uda się go wyszarpać z pazurów matki i wyciągnąć na zewnątrz, chociaż na chwilę? Już otwierała usta, by to zaproponować, kiedy padła propozycja ze strony kobiety. Spojrzała na nią wtedy i zaczęła pospiesznie kręcić głową, jednocześnie machając obiema dłońmi.
- Nie, nie. Proszę się nie fatygować! Nie jestem już głodna, jeszcze raz przepraszam za to wszystko. - posłała jej krótki uśmiech, bezdźwięcznie wzdychając. Długo będzie jej to wypominać, co?
- Ale mam pomysł. W ramach przeprosin pozwoli pani, że ja zajmę się jedzeniem? Zarówno dla pani jak i dla Ruuki! Pani jest po pracy, zapewne zmęczona. Niech sobie pani po prostu usiądzie, a ja się wszystkim zajmę. Ostatnio zrobiłam nawet postępy w gotowaniu! - klasnęła w dłonie i już szykowała się do przystąpienia do akcji, kiedy kolejne słowa kobiety sprawiły, że zamarła. Wpatrywała się przez moment w kobietę, a potem przeniosła wzrok na chłopaka. Z każdym kolejnym uderzeniem jej serca, w jasnych tęczówkach pojawiał się dziwny cień zaskoczenia i niedowierzania. Uniosła drżące dłonie do ust, nie potrafiąc uwierzyć w to, co słyszała.
- Ruu... ty... - zaczęła, w jej oku pojawił się nagle błysk szczęścia.
- Nie musiałeś! Sądziłam, że go znalazłeś! A ty kupiłeś go z myślą o mnie? Kyah~ - złapała się za policzki pełna rozkoszy i podekscytowania.
- Oczywiście, że się zgodziłam! Już mu powiedziałam, że zajmę się małym! - powiedziała do kobiety rozpromieniona, kucając przy małej, czarnej kulce, która właśnie dreptała w jej stronę. A więc kupił go jej, a nie znalazł. Pomyślał o niej. Głupi Ruu.
                                         
Ylva
Studentka
Ylva
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ylva Isabelle Harakawa


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.07.18 1:06  •  Dom rodziny Kyouryuu - Page 2 Empty Re: Dom rodziny Kyouryuu
Przez chwilę sądził, że wszystko już skończone. Właśnie przekroczyłeś metę, Kyōryū. Nie ma nic dalej. Kreskówkowe The End, po którym nie lecą nawet napisy. Wszystko za sprawą matki i jej zbyt bestialskiego podejścia. Przed oczami miał wszystkie te dni, w których robiła coś na złość, kadry nakładały się na siebie i kłóciły o dominację; zebrało się ich zbyt dużo, aby mógł się skupić na konkretnym. Była dorosłą kobietą, elegancką i profesjonalną, ale przekraczając próg domu, zrzucała z siebie całe to niewygodne okrycie, co niejednokrotnie doprowadzało jej syna do szaleństwa. Przypominała węża, który pozbywa się skóry i kiedy Rūka spojrzał na twarz matki przez krótką chwilę dostrzegał ten gadzi uśmieszek jaki wykrzywił jej czerwone od szminki wargi.
Jesteś z siebie dumna?, pomyślał tępo, choć znał odpowiedź na to pytanie; tak, zdecydowanie była. Nie chciała dla niego źle, z tym każdy by się zgodził, ale miała też dość czekania. W porównaniu do potomka była w stanie wyszarpać zwycięstwo za wszelką cenę.
Tylko czemu moim kosztem?
Chłopak zmusił się wreszcie do spojrzenia na przyjaciółkę, ale widok jej rozświetlonych oczu wydusił z jego gardła ochrypły jęk. Był już gotowy wszystkiego się wyprzeć, kiedy...
— Nie musiałeś! Sądziłam, że go znalazłeś! A ty kupiłeś go z myślą o mnie?
Głos Harakawy na sekundę wybił go z rytmu życia.
W całej tej ironii miało dojść do tego, by dziękował bogom za nieogarnięcie dziewczyny? Uśmiechnął się do niej, ale zmęczenie sprawiło, że kącik ust ledwo uniósł się w pełnej wdzięczności minie.
Nie do końca — wymamrotał, ale zaraz potem wzruszył barkami. — To długa historia, mówiłem ci.
Uznał, że tyle starczy, aby zakopać temat; najlepiej wystarczająco głęboko, by nikomu nie chciało się użerać z wydostaniem go z powrotem na zewnątrz. Obejrzał się w kierunku matki; tym razem to jej oblicze prezentowało niezadowolenie, choć świetnie maskowane pod warstwą makijażu i umiejętności. Kobieta uniosła rękę i odgarnęła jeden z kosmyków za ucho.
— Cóż, skoro Ylva chce nam pokazać swoje nowe umiejętności kucharskie... Pozwolicie, że w tym czasie wezmę prysznic? Po całym dniu pracy to jedyne o czym marzę.
To był jej sposób na przyznanie się, że kapituluje. Nie czekając na przytaknięcia obróciła się o sto osiemdziesiąt stopni i wyszła, sięgając dłońmi do górnych guzików koszuli. Rūka odprowadził ją pochmurnym wzrokiem kogoś kto w garści trzyma resztki spokoju, a gdy wreszcie zniknęła za rogiem, wypuścił całe wstrzymane powietrze. Cichy syk przeszył ciszę.
Wybacz. Ona nic się nie zmieniła.
Kotek wygiął się w łuk i przemaszerował jeszcze kilka metrów. Potem stanął, trzymając się w chwiejnym pionie, aż nie ujrzał krążącego tuż nad podłogą pyłku. Jego zaciekawienie musiało sięgnąć zenitu, skoro gwałtownie uskoczył w bok i zaatakował swoją nową zdobycz, ślizgając się po kafelkach podłogi jak po lodzie.
Rūka oparł się tymczasem o brzeg szafek, wspierając się dłońmi o blat. Zwierzak zajmował dolne pozycje w jego rankingu; praktycznie się nim nie ciekawił. Oczy zdecydowanie częściej zahaczały o sylwetkę przyjaciółki, która jak na złość sporą część atencji przelewała na swojego nowego towarzysza. W gardle chłopaka pojawił się ścisk.
Zainteresuj się mną. Dla niego będziesz mieć mnóstwo czasu — zażartował drętwo, stukając bezgłośnie palcami w meble. — Może zaczniesz od sprawozdania? Mamy jeszcze trochę ponad godzinę nim nie wyjadę, a pewnie dużo się u ciebie dzieje.
                                         
Kyōryū
Wojskowy
Kyōryū
Wojskowy
 
 
 

GODNOŚĆ :
きょうりゅう るうか (Kyōryū Rūka)


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.07.18 12:28  •  Dom rodziny Kyouryuu - Page 2 Empty Re: Dom rodziny Kyouryuu
Kiedy tylko kobieta wyszła z kuchni, z Ylv jakby uleciało powietrze. Odetchnęła głośno, samej opierając się o blat, mając wrażenie, że jeszcze chwila, a zostałaby przygnieciona przez ciężką atmosferę, jaka panowała w pomieszczeniu parę chwil wcześniej.
- O rany, myślałam, że zginę. - jęknęła, po czym roześmiała się, odwracając przodem do szafek i rozpoczęła przygotowania do zrobienia posiłku.
- Lubię twoją mamę, ale czasami potrafi przerazić. - dodała sięgając za garnek. Poruszała się tak, jakby była u siebie w domu, doskonale pamiętając co i gdzie się znajduje. Właściwie mogłaby robić to z zamkniętymi oczami. W końcu wielokrotnie zdarzało jej się ugotować coś w domu chłopaka, kiedy ten był na zajęciach a ich mama w pracy. A dziewczynki ktoś musiał nakarmić. Sama Ylva jeszcze do niedawna paliła wodę w czajniku, ale depresja jej matki zmusiła ją do przejęcia wielu obowiązków na siebie, żeby utrzymać swoją rodzinę w kupie. W sumie jak na to teraz spojrzeć, była poniekąd jej wdzięczna. Dzięki temu nauczyła się tego, czego powinna w przyspieszonym trybie.
- Hmm... W sumie nic ciekawego. - wzruszyła delikatnie ramionami wsypując ryż.
- Koniec semestru, więc i dużo nauki. Egzaminy, wiesz jak to jest. Ostatnio uczymy się w większej grupie, tak jest trochę łatwiej. Terumi-kun zaproponował weekend w domu po jego dziadkach na obrzeżach miasta, wiesz, w tej części domków, które przypominają starożytną wieś, jeszcze w dwudziestym pierwszym wieku. Zastanawiam się czy jechać. Co prawda z mamą lepiej, więc zajęłaby się braćmi, ale z drugiej strony... - w jej spojrzeniu pojawił się dziwny cień, pełen niepewności i wątpliwości. Nie była do końca pewna, czy rzeczywiście mogłaby zostawić rodzeństwo same. A co jeżeli.... Pokręciła głową chcąc odegnać nieprzyjemne myśli. To nie czas.
- W sumie nigdy nie byłam poza domem na tak długo. Noce u ciebie nie liczę, bo blisko i miałam wszystko pod kontrolą. I jedna wycieczka szkolna, ale to była tylko jedna noc i wtedy twoja mama zajęła się chłopcami. Ale tak sobie myślę, że fajnie byłoby udać się gdzieś razem, pod jakieś namioty, do lasu. Ale chyba to już niemożliwe. A przynajmniej teraz. - powiedziała cicho, z nutą smutku w głosie. Nieważne jak bardzo pragnęłaby wyrwać się gdzieś z chłopakiem, nie było na to opcji. Był zbyt zajęty, co rozumiała, dlatego też nie ciągnęła dalej tego tematu. Nalała sobie do czarki trochę sosu, który właśnie mieszała i spróbowała.
- Hm. - przechyliła głowę na jeden bok - Hm hm. - teraz na drugi.
- Nie wiem, mam wrażenie, że czegoś brakuje. Spróbujesz? - spojrzała na niego, ale nawet nie czekając na jego odpowiedź, podeszła do niego stając na przeciwko i przysunęła czarkę do jego ust.
- Próbuj, próbuj, może ty wyłapiesz czego brakuje. - wzrok mimowolnie prześlizgnął się na bok, a na jej ustach pojawił delikatny uśmiech. Podniosła dłoń i dotknęła opuszkami ciemne włosy, teraz o wiele krótsze niż dawniej, chociaż już nie tak króciutkie jak ostatnio.
- Odrosły ci. Mogę ci je podciąć. - dodała ciszej, a potem palce przesunęły się niżej, na jego kość policzkową, gdzie widniał już blady kilkudniowy siniak.
- Dbasz o siebie wystarczająco?

Dom rodziny Kyouryuu - Page 2 XJ2P5Ow
                                         
Ylva
Studentka
Ylva
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ylva Isabelle Harakawa


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.08.18 20:47  •  Dom rodziny Kyouryuu - Page 2 Empty Re: Dom rodziny Kyouryuu
Oboje mogliśmy zginąć — zauważył mimowolnie, wkładając w wypowiedź ton pełen takiej powagi, że równie dobrze mógł wierzyć w scenariusz, w którym matka samym spojrzeniem odkręca mu łeb.
Ale tak po prawdzie nie wierzył, aby była zdolna zrobić to samo z Harakawą. Pałała do niej niepojętym uwielbieniem, o czym wiedzieli wszyscy wkoło. Między innymi dlatego oddawała młodej, na pozór nieporadnej dziewczynie, kuchnię, salon, własne córki i syna — i nawet przez chwilę nie przeszło jej przez myśl, aby martwić się o swój dobytek. Rūka przyglądał się więc jak — za pełną aprobatą matki — Ylva krząta się po pomieszczeniu, przechodzi lekko z jednego punktu do drugiego, otwiera szafki i wyciąga z nich to czego akurat potrzebuje, nie patrząc na zawartość schowka, zbyt zajęta odczytywaniem sposobu przygotowania ryżu, którego opakowanie trzymała w drugiej dłoni albo skupiona na tym, aby mieszać w garnku.
Zaskakujące, jak dużo się zmieniało pod nieobecność, która z jego punktu widzenia wydawała się ledwie pstryknięciem palcami. Chociaż miał świadomość, że czas dosłownie ścieka mu przez palce, to wciąż nie potrafił się nadziwić, jak świat biegł naprzód, podczas gdy on sam ledwie ruszył z miejsca. Ylva do niedawna potrafiła wybuchnąć mikrofalę i zniszczyć każdą patelnię, którą tknęła. Jej dania nie były najgorsze, ale w szkolnych zakamarkach zjadali raczej jego śniadanie niż jej.  Teraz wyglądało, jakby Harakawa znajdowała się w swoim żywiole.
W tym wszystkim nie nadążał nie tylko nad zmianami, jakie zaszły w przyjaciółce, ale nawet nad tematem. Słuchał tego, co mówiła, ale mózg odcedzał niektóre wyrazy, resztę wyrzucał, inne podkreślał, co ostatecznie stworzyło bezosobowy miszmasz, z którego rekrut wyłowił jedynie imię jakiegoś nieznanego gościa (co skomentował krótkim skrzywieniem) i propozycję wycieczki pod namioty (ale nie pojął, czy tyczyła się jego, czy jednak tego gościa, o którym sekundę wcześniej wspominała rudowłosa).
— Nie wiem, mam wrażenie, że czegoś brakuje. Spróbujesz?
Przytaknął. Lewą dłonią wciąż wspierał się o blat i palce zacisnęły się na czystej, śliskiej powierzchni, kiedy dziewczyna podeszła do niego i podstawiła czarkę pod usta. Spodziewał się zagrań, które do niej pasowały — tego, że się potknie i wyleje zawartość naczynia na jego t-shirt. Albo że siłą wciśnie mu miseczkę do ust, po drodze wybijając kilka zębów.
Wewnątrz czuł dziwne szarpanie, ale zdawał sobie sprawę, że miesiące treningów, ale także samo usposobienie, nie pozwoli wypłynąć temu zdenerwowaniu na maskę twarzy. Uniósł za to wolną dłoń i przyłożył ją do ręki Ylvy, którą ta przytrzymywała czarkę od dołu. Naparł lekko, aby przechyliła naczynie, ale nim zdążył skomentować sam smak...
— Odrosły ci...
Skupił na niej spojrzenie, nieruchomo zatrzymując się na niebieskich oczach. Wpatrywała się w niego tak, jakby potrzebował pomocy, jakiegoś wsparcia. Dbasz o siebie wystarczająco? Odetchnął głębiej przez nos.
Tak — wytrzymał jeszcze chwilę, a później znów wciągnął powietrze; tym razem przez zęby. — A ty? Dbasz o siebie? Jesteś bezpieczna z tym... — palce zadudniły bezgłośnie o powierzchnię blatu (potrzebuję pomocy?) — chłopakiem? Cieszę się, że wychodzisz do ludzi. Może to dobry znak.
Brakowało tylko szczękościsku. Albo powiedzenia w stylu: „z całym szacunkiem”, które zawsze, bez względu na okoliczności, brzmiało jak: „chuj ci w dupę”. Gdyby nie Hachirō i jego zasady, gdyby nie cała reszta trenerów i ich zasad, jakiś nerw zdradziłby faktyczne myśli Kyōryū. Teraz przyszło mu tylko dziękować za katusze, jakie przeżywał, bo efekty były owocne. Nie mogła się zorientować, skoro do teraz się nie zorientowała.

/ Mam nadzieję, że te posty nabiorą sensownej treści, gdy wrócę do domu. Za ten odpis mi wybaczysz?
                                         
Kyōryū
Wojskowy
Kyōryū
Wojskowy
 
 
 

GODNOŚĆ :
きょうりゅう るうか (Kyōryū Rūka)


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.08.18 22:50  •  Dom rodziny Kyouryuu - Page 2 Empty Re: Dom rodziny Kyouryuu
Przebywanie z Ruuką przez wiele, wiele lat miało swoje plusy. Była w stanie odczytać z najdrobniejszych rzeczy naprawdę wiele. Co prawda z czasem, gdy chłopak wstąpił do wojska, niektóre rzeczy zaczynały być ucierane, zanikały, a otwarta księga powoli zamykała się przed nią, aczkolwiek nadal była w stanie wychwycić jego nastrój, bądź jeżeli faktycznie coś mu doskwierało. Ruchy szczęki, napięte mięśnie, spojrzenie. Ile to razy słyszała od innych koleżanek, że pusty wzrok Ruuki je przeraża? A ona wtedy wybuchała śmiechem, nie rozumiejąc o co im chodzi, bo przecież chłopak właśnie emanuje radością i zadowoleniem.
Teraz już nie była aż tak pewna jego reakcji. Ciekawe, czy kiedyś ponownie się przed nią otworzy.
- Wszystko dobrze, Ruu? - zapytała, przyglądając mu się z uwagą. Odstawiła czarkę na blat i złapała obiema dłońmi jego policzki, nieco przyciągając go do siebie, przy jednoczesnym podniesieniu się na palcach. Kiedy stał się taki wysoki? Przywarła swoim czołem do jego i na moment zamarła.
- Hm, nie, gorączki nie masz. - wypuściła jego twarz samej odsuwając się nieznacznie, ale nadal nie spuszczała z niego upartego spojrzenia, który wyłapawszy, że coś mu doskwiera, nie zamierzał odpuścić.
- Boli cię brzuch? Stresujesz się czymś? Ha, wiem! Na pewno jak zjesz, to poczujesz się lepiej! - uderzyła pięścią w otwartą dłoń, pospiesznie wracając do kończenia dania. W końcu dobry posiłek był w stanie zaleczyć niemalże każde schorzenie, prawda?
- I nie powiedziałeś, czy czegoś brakuje. No nic, najwyżej sami sobie dosolicie. - mruknęła nieco niezadowolona, że chłopak zignorował tak bardzo ważną sprawę, jak przyprawienie jedzenia. Odgarnęła parę rudych kosmyków za ucho i wyłączyła kuchenkę.
- Gotowe. Nałożyć ci i twojej mamie? Chociaż nie wiem za ile wróci, a nie chcę, by jadła zimne. - mówiąc to mimochodem przemknęła spojrzeniem w stronę wyjścia.
- I o którego chłopaka ci chodzi? - spojrzała na niego przez ramie.
- Chodzi ci o Terumiego-kun? Jest niegroźny. Miły i uroczy. Nie skrzywdziłby nawet muchy. - dodała kucając i wyciągając dłoń do czarnej kulki, która właśnie leżała zwinięta w kłębek najpewniej dochodząc do wniosku, że środek kuchni to najodpowiedniejsze miejsce do spania.
- W sumie ty też bywasz uroczy. Tak, jak teraz, kiedy się o mnie martwisz. - wyprostowała się i sięgnęła dłonią do jego włosów, które zaczęła głaskać.
- Dobry Ruu, dobry. - wyszczerzyła się do niego w szerokim uśmiechu, chociaż w środku coś ją zgniatało boleśnie.
Zaczynała się dusić.
Sięgnęła do związanego fartucha.
- Na mnie chyba czas. Poradzisz sobie? Wiesz, że w razie co... - nie dokończyła. Nie musiała.
                                         
Ylva
Studentka
Ylva
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ylva Isabelle Harakawa


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.08.18 21:49  •  Dom rodziny Kyouryuu - Page 2 Empty Re: Dom rodziny Kyouryuu
Nie był chory, ale faktycznie czuł, jakby znajdował się o krok od poważnego przeciążenia. Trzymał na wodzy emocje i patrzył na nią tak, jak spoglądał za każdym razem, gdy mówiła głupoty, ale coś w jego spojrzeniu nie do końca pasowało do maski. Gdyby na moment przestała tak paplać, może usłyszałaby zgrzyt mechanizmu, jaki nie wyrabiał pod czaszką Rūki. Zębatki paliły się od zbytniej pracy — utrzymać barierę. Utrzymać barierę. Przymknął powieki, gdy przyciągnęła go do siebie i oparła swoje czoło o jego. Spodziewał się, że zaraz krzyknie pełna furii. Dlaczego nic nie mówiłeś? Masz ze czterdzieści stopni! Ale szybko okazało się, że gorąco, jakie odczuwał, było zarezerwowane tylko dla jego zmysłów. Dziewczyna niczego nie wyczuła.
— Boli cię brzuch?
Nie, niekoniecznie — wymamrotał niewyraźnie, machinalnie i niepotrzebnie kładąc rękę na brzuchu. To śmieszne, ale pod warstwą ubrań niemal czuł twardość mięśni. Ścisnęły się, bo ścisnął się żołądek, jak u kogoś głodującego, kto nagle wyczuł smaczną woń i zwariował po pierwszym wdechu. W rzeczywistości nie potrafił zinterpretować skąd ten nagły supeł z jelit. — Wszystko jest serio okej, Ylv. Tylko zapytałem.
Na samo wspomnienie o jakimś gościu, który bardzo mile i uroczo wspomaga ją w lekcjach, kilka rys pojawiło się na masce beznamiętności. Obrócił głowę, żeby nie ujrzała skrzywienia warg i skupił się na kocie. Młode zwierzątko dreptało, dreptało, dreptało, a potem nagle się położyło i zasnęło. Rūka miał ochotę zrobić to samo. Pójść do pokoju i legnąć na łóżku. Dobranoc, wyłączam się z tego cholernego świata.
— Dobry Rū, dobry.
Kiedy poczuł jej rękę na swoich włosach, w pierwszym odruchu uniósł dłoń i chciał ją odtrącić. Nie dlatego, że nie lubił jej dotyku, ale poczuł się nagle jak dzieciak, którym stale przy niej był. Możliwe, że wydawało się inaczej. Osoba trzecia widziała nadpobudliwa nastolatkę, wiecznie pakującą się w kłopoty i wygadującą stek bezsensów — a tuż przy niej statystycznego chłopaka, Racjonalny Głos Nazywany Rozsądkiem. Ale prawda była zupełnie inna i Harakawa właśnie mu o tym przypomniała. Opuścił jednak ramię i pokiwał głową.
Jasne, poradzimy sobie. Odprowadzę cię.
I tak nie mógłby znieść dłużej tego napięcia między nimi.
Zaczynał się dusić.

zt x 2
                                         
Kyōryū
Wojskowy
Kyōryū
Wojskowy
 
 
 

GODNOŚĆ :
きょうりゅう るうか (Kyōryū Rūka)


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 2 Previous  1, 2
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach