Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Uczestnicy: Yuu, Blair i Sleipnir
Poziom trudności: średni
Prośby:
  • Yuu: przedmiot z listy (do uzgodnienia)
  • Blair: fałszywa przepustka
  • Sleipnir: 2 rzeczy z łatwego (do uzgodnienia)

______________________________________________________________________

Ostatnia akcja Łowców nie skończyła się za dobrze. Plan zdobycia większej ilości broni nie poszedł tak gładko, jak zaopatrzeniowcy zakładali. S.SPEC zdążyło wysłać posiłki zanim ci zdołali się ulotnić i wywiązała się większa walka i kto musiał ratować tyłek tym dzieciakom? Oczywiście Marcus, który był najbliżej zajścia i był w stanie coś zdziałać, bo jeśli czwórka łowców na powierzchni musiałaby teraz czekać na jakąś grupę wsparcia, to mówiąc delikatnie, mogliby się nie doczekać.

Yuu również została poinformowana o komplikacjach jakie pojawiły się w trakcie jednej z akcji, ale sama znajdowała się w tym czasie w głównej siedzibie, a dokładniej w szpitalu. Odkąd dyktator zaczął podburzać ludzi przeciwko Łowcom, na zewnątrz zrobiło się jeszcze bardziej niebezpiecznie, niż dotychczas. Nawet przywódczyni nie uchroniła się przed postrzałem w ramię podczas jednego ze spotkań z wojskiem. Nie było to nic poważnego, ale opatrzyć było trzeba.

Jak to z katami zwykle bywa, Blair została wysłana na samotną misję, której celem było zlikwidowanie potencjalnego zdrajcy. Do niedawna jeden z pracowników biurowca należącego do S.SPEC pomagał rebeliantom w zdobywaniu informacji, ale ostatnio zaczął coś kręcić i źródła doniosły, że władza zaczęła go przyciskać i mężczyzna mógł zacząć sypać.
Oczywistym było, że bezpieczniej jest go usunąć zanim puści parę z ust. Tak na wszelki wypadek.
Łowczyni była właśnie na tropie swojej ofiary, gdy i jej telefon zawibrował, a na jego wyświetlaczu pojawiła się informacja z telefonu alarmowego. Właściwie, to zajście miało miejsce niecały kilometr stąd. Byłoby to kilka minut drogi, zakładając, że mogłaby pobiec sprintem.

//Klasycznie. Napiszcie w spoilerach w co postacie są ubrane i co ze sobą mają.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

//Jeżeli dobrze zrozumiałem, akcja dzieje się w M-3 (wolę się upewnić.)

Westchnął ciężko. Niedopałek papierosa wylądował na ziemi żeby po chwili znaleźć się pod tyranią cholewki. Kręcąc tak piętą na kawałku bibułki myślał jakby tu uratować drużynę świeżych i niezbyt doświadczonych członków drużyny zaopatrzeniowej. Poprawił swój płaszcz cienia, który zgrabnie zasłaniał wszelkie kabury naramienne i pochwy na noże przymocowane do pasów. Nie miał w sumie żadnych informacji poza lokalizacją, która była niebezpiecznie blisko niego i ilości członków wciąż żywych Łowców. Nie wiedział ilu jest przeciwników, jak ciężko są uzbrojeni (choć tego spokojnie mógł się domyśleć) i jak wygląda rozstawienie. Praktycznie żadnych kluczowych informacji na temat przeciwnika, zapowiadało się wręcz świetnie, a już na pewno pozytywnie.
Stary umysł stratega wiedział jedno. Będzie musiał skorzystać z tego co ma przy sobie, a fakt nieposiadania na plecach swojego wiernego AA-12 (bo kto normalny biega z czymś takim po mieście kiedy jest cywilem) jest bardzo przykry. Ruszył jednak, wysyłając jedynie sygnał o natychmiastowe przetransportowanie do najbliższej uliczki niezbędnych mu granatów i czegoś większego kalibru z tłumikiem, nie miał zamiaru pójść tam mając przy sobie dwa pistolety, kilka zapasowych magazynków i swoje wierne ostrza.
Ruszył żwawym krokiem, na tyle żwawym na ile się dało żeby nie wzbudzić podejrzeń. Ot, typowy biznesmen zapomniał z domu ważnej teczki i musi się po nią wrócić bo za kilkanaście minut ma bardzo ważne spotkanie, takie właśnie wrażenie sprawiał, a przynajmniej próbował.
Widząc, że siatka zaopatrzenia działa jak w zegarku, w biegu przechwycił od właśnie wynurzającego się ze ścieków Łowcy pas z granatami (3 dymne, 2 dipole, 2 zaczepne i 2 ogłuszające) oraz AR 15 z tłumikiem. Mankamentem było to, że posiadał jedynie 1 zapasowy magazynek do broni, ale cóż, w tym tempie to i tak bardzo dobrze został zaopatrzony. Nie wybiegł z uliczki dopóki jego broń nie była dobrze pod płaszczem, co na szczęście dzięki jego doświadczeniu w boju zajęło kilka sekund. Szybko wszedł do jednego z pobliskich budynków, z którego ulatniali się ludzie w zastraszającym tempie i skorzystał z otwartych mieszkań. Usadowił się w jednym z okien opuszczonego pokoju i ocenił sytuację. Przy użyciu swojego telefonu zrobił i wysłał zdjęcia na główną linię telekomunikacyjną Łowców żeby zobaczyli z czym się mierzą, było znacznie szybsze niż opis miejsca, jednostek itp.
Postanowił złamać trochę zasady i z miejsca zaatakować króla. Rozejrzał się przez lunetę szukając najwyższych stopniem przeciwników, po czym kiedy odnalazł takowego, wystrzelił nabój prosto w jego głowę przez lekko uchylone przez domowników okno. Po oddanym strzale oczywiście na klęczkach ruszył do kolejnego pokoju żeby stamtąd siać dalszą dywersję, cały czas zmieniając swoje położenie. Taktyczna klasyka, dopóki cie nie wykryją to nie wiedzą skąd się spodziewać ostrzału dzięki czemu ci mądrzejsi się chowają, a ci głupsi i odważniejsi lecą do odstrzału dzięki drugiej ekipie. Proste i skuteczne.

Zapomniałbym.
Wyposażenie i ubranie.:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wszystko ładnie pięknie. Takie akcje lubiła najbardziej. Zdrajcy to jej ulubiony materiał do zabawy. Nie krępowała się z czymkolwiek. Złote źródełka donosiły, że niedawna wtyka łowców zaczyna mataczyć naciskana przez władzę. Bardzo nie ładnie. Blair została wysłana by skutecznie zamknąć usteczka owemu informatorowi. Czy to dziwne, że cieszyła się na to jak dziecko przed urodzinami? Tak? No trudno. Wzięła ze sobą swoje ulubione zabawki, które upchnęła w niedużym plecaku. Przed ostatecznym wykonaniem misji planowała potorturować jeszcze delikwenta. Nie miała w zwyczaju pozwalać zdrajcom odchodzić bezboleśnie. Oczywiście Blair mogła to zrobić szybko, ale po co? Najpierw jednak musiała go znaleźć. Czymże byłby jednak kat bez umiejętności zdobywania informacji? Spojrzała na zegarek. Za dokładnie dwadzieścia minut nieświadomy niczego mężczyzna powinien  wywlec się ze swojego mieszkania i przejść tą właśnie ciemną jeszcze uliczką do sklepu monopolowego, który mieści się za zakrętem. Blair czekała już wciśnięta w wąską przestrzeń pomiędzy dwoma zdobieniami, nie oszukujmy się szpetnych budynków, które zasłaniały jej drobną istotę. Spojrzała na zegarek. Jeszcze kwadrans. Poprawiła wpadające w oczy kosmyki, które jak przy każdej akcji upięte były w nieskładny splot klamrą. Nagle jej telefon zaczął zamieniać się w wibrator.
-Co do kurwy znowu? -warknęła sama do siebie.
Przetrzepała wszystkie kieszenie w poszukiwaniu owego sprzętu i jak to zwykle bywa znalazła go dopiero w ostatniej sprawdzanej kieszeni. Spojrzała na wyświetlacz. Przestudiowała dokładnie treść powiadomienia, po czym przekalkulowała sobie szybko w głowie. Kurwa. Nawet jeśli by pobiegła, na pewno nie zdążyłaby wrócić. Chociaż... Teoretycznie tę samą drogę przemierza także wieczorem i to na dodatek w dużo weselszym stanie. Dłużej się nie zastanawiała. Przed wypadkiem była doskonałą sprinterką. Wciąż była całkiem niezła, jednak łapiący chwilami ból kolana skutecznie ją stopwał. Dziś na szczęście kontuzja nie dokuczała jej jakoś szczególnie. Dotarcie tam nie zajmie jej zbyt wiele czasu.
Ekwipunek i ubranie:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Szczęściarz z Ciebie. - powiedziała z odpowiednią dozą entuzjazmu w głosie, odpychając jednak delikatnie rękę ze zdjęciem, którym medyk machał jej przed nosem Kolorowy obrazek dziewczynki, która plotła wianek na trawie niechętnie oddalił się za sprawą tego, który z niezdrową dawką dumy pokazywał je każdemu pacjentowi szpitala.
Nie miała nic lepszego do roboty, siedziała z ręką na boku i starała się zająć czymś umysł. Kule nie mijały przywódców, chociaż czasami miała wrażenie, że tor lotu pocisków zawsze mija ją o milimetry. Adam wyglądał jednak, na zadowolonego ze swojej roboty, wszystkie rany za jego sprawą znikały szybko pod warstwami opatrunków.
- Jeżeli już skończyłeś, to weź proszę te szmaty do pralni. - Zakomunikował cierpliwie zarządca szpitala i młodszy o kilka lat mężczyzna pozbierał wszystkie materiały z ziemi, udając się z nimi niezwłocznie ku zamkniętym drzwiom na drugim końcu sali szpitalnej. Nie mówił nic, ale Kami była pewna, że po tym jak odszedł od nich kawałek, zaśmiał się.
- Miał żonę i córkę, ale obie zaraziły się wirusem i Spec postanowił się ich pozbyć, zanim kogoś zarażą. - Usłyszała, chociaż nie miała zamiaru pytać. Poruszyła ręką testując elastyczność bandaża i odprowadziła wzrokiem szkolącego się medyka. Doves odłożył rękawiczki o dodał po chwili kilka słów. - Córka niemal odgryzła mu rękę. Chociaż oczywiście, dla niego cały czas plecie ten wianek na tej cholernej łące.
Wyciągnęła ręce do przodu. Kolejna taka historia do kolekcji, nigdy o nie nie pyta, a jednak cały czas dostaje kolejne porcje drastycznych wspomnieć ludzi do przetrawienia. Co z tego, że mężczyzna ześwirował, skoro był dobrym medykiem, dobrym człowiekiem, dobrym łowcą.
- Dziękuję Adam, myślę, że to mi starczy. - Odrzekła do niego w końcu, nawiązując nie tylko do swojej rany.
- Czytałem już wiadomość, więc po prostu staraj się za mocno nie szarpać tą ręką, a przynajmniej jak Ci ją odetną, to przynieść ją w jakimś worku, wtedy zobaczę co da się zrobić. - Zażartował lekko, jak miał to w zwyczaju.
- Będę pamiętać. - kiwnęła głową w podziękowaniu i jednoczesnym pożegnaniu, po czym zgarnęła z blatu swój ekwipunek. Nie zdążyła się nawet rozpakować, po drodze zgarnęła tylko coś szybkiego do przegryzienia i udała się natychmiast do tunelu, który znany był z tego, że niemal nigdy nie działały tam światła. Pojedyncza, czerwona lampa mrugała w połowie przejścia dając lekkie pojęcie o tym, co znajdowało się na jego końcu.
- Vettori, masz już jakieś informacje? Ktoś jest na miejscu? Ktoś ruszył z wyprzedzeniem? - Zapytała już w progu. Syknęła cicho, na widok nóg ułożonych na biurku. Jasna czupryna nie była w ogóle widoczna zza oparcia fotela, ale tylko jedna osoba tak lekceważąco i piekielnie dobrze wykonywała swoją pracę, nie było mowy o pomyłce.
- White jest w okolicy, z dużą dozą prawdopodobieństwa mogę stwierdzić, że pojawi się tam pierwsza. Dziesięć sekund i wysyłam do niej prośbę o meldunek. Póki co nie dostałem informacji od Sleipnira, ale skoro byłaś w szpitalu, to musiał zacząć coś organizować. - Jedną ręką postukał po klawiaturze. - Wiadomość wysłana. Poczekaj dwie minuty, zaraz będzie tu ktoś z ekwipunkiem, już o to zadbałem.
Usiadła na krawędzi krzesła i wzięła głębszy oddech.
- Dziękuję Vettori, w takim razie poczekam.
Nie było sensu biec na oślep, a niewiele było lepiej poinformowanych osób w kanałach od szafa Dzesiątki. Może jedynie Ciro i jego ludzie czasami potrafili prześcignąć go w zdobywaniu danych, tyle że on zajmował się przede wszystkim operowaniem siłą łowców, a nie siatką wywiadowczą. Jego nieco beztroski styl życia był kontrastujący z prawdziwym charakterem mężczyzny. Nie przeszkadzała mu, wiedziała że dużo efektywniejszy jest, kiedy wykonuje swoją pracę w skupieniu. W tym czasie Kami ściągnęła z ramienia bezdenkę, poprawiła ubranie i przetrząsnęła ręką wszystko, co znajdowało się w środku artefaktu-torby.

Spoiler:
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pierwszy na miejscu pojawił się oczywiście Sleipnir. Musiał chwilę zaczekać, zanim dostarczono mu ukrywane w okolicy graty, ale i tak dotarł na miejsce minuty po wezwaniu.
Na miejscu zastał ciężarówkę, najpewniej wypełnioną bronią. To w niej skrywało się dwóch łowców, którzy starali się jakoś ostrzeliwać z niej ukrytych za blokadą żołnierzy. Najwidoczniej również niebiescy czekali na jakieś wsparcie albo uważali, że w obecnym składzie sobie poradzą, ponieważ na miejscu znajdowało się ośmiu ludzi i jeden samochód opancerzony.
W całym tym zamieszaniu, nikt nie zwrócił uwagi na zwyczajnie wyglądającego mężczyznę, który zakradł się do budynku i dotarł do odpowiedniego okna. Zanim się tam dostał, jednemu z ukrytych między budynkami zaopatrzeniowców udało się zastrzelić żołnierza. Młodzi może i nie byli na razie strzelcami wyborowymi, ale bronić się jakoś umieli.
Marcus zlokalizował dowódcę albo przynajmniej założył, że to on nim jest, ale zastrzelenie go nie było już takie łatwe. Ledwie go wypatrzył, a ten już ukrył mu się za samochodem i uniemożliwił mu tym atak.

Druga na miejscu zjawiła się Blair. Wybiegła prawie między dwoma budynkami. Znajdowała się po drugiej stronie niż Spece, za plecami rebeliantów, których trzeba było ratować. Ze swojego miejsca dostrzegła rannego kolegę. Nie znała jego imienia, ale twarz kojarzyła z zebrań w siedzibie organizacji. Jeden z pocisków musiał przeszyć mu ramię, bo spod prowizorycznego opatrunku, który przytrzymywał, obficie wyciekała krew.

Niebawem dotarły do Yuu informacje przesłane przez Sleipnir'a. Nie było tego dużo, ale dawało już jakiś obraz sytuacji. Z dodatkowego źródła dowiedziała się, jak są rozmieszczeni żołnierze i że z powodu przeciągającej się walki, S.SPEC wysłało dodatkowy transporter jako wsparcie. Dobrze było mieć wtyki w budynku władz. Szkoda tylko, że tak często przekazywali oni właśnie te złe wieści, zamiast mieć coś dobrego do powiedzenia.
Dla odmiany dobrą wiadomością było to, że dwójka łowców, która była w pobliżu przyjęła zgłoszenie i powinna już być na miejscu.

____________________________________________________________

SKRÓTOWY OPIS

2 zaopatrzeniowców przy furgonetce z bronią
2 między budynkami, z których jeden jest poważnie ranny
Sleipnir ukryty w budynku
Blair między budynkami za furgonetką
7 żołnierzy (2 lekko rannych) + 1 trup
po obu stronach są zabudowania
z jednej strony znajduje się barykada, a po drugiej (jakieś 50 m od furgonetki) magazyny

//Jeżeli brakuje wam czegoś w opisie, coś jest niejasne lub coś przeoczyłam, to łapcie mnie na gg.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pieprzony struś. Choć dzięki temu wciąż żywy. Na dobre wychodzi, świeże mięso zawsze smaczniejsze, pomyślał.
Przebiegł do kolejnego otwartego mieszkania, miał ten plus że mieszkańcy najzwyczajniej w świecie nie bali się teraz obrobienia, w końcu obok był tabun wojska, kto by się na coś takiego porwał.
Następne okno było bardzo przystępne, większość S.SPEC była ustawiona tak że spokojnie mógł obrać sobie jakiś cel. Wiedział jednak, że przez to zmniejszenie odległości będzie musiał szybko zmienić położenie, otworzył więc drzwi od mieszkania na przeciwko i przygotował się do biegu.
Odbezpieczył jedną dipolę i jeden ogłuszający. 30 sekund jeżeli wcześniej nie uderzą o glebę. Szybko wybrał cel, którym był jeden z wyżej postawionych wojskowych (lub nie, kto to wie oprócz emgie) i posłał w jego twarz pocisk, starannie omijając hełm. Lepiej trafić w szyję i pozwolić mu na gorszą śmierć niż przypadkiem sprawdzić jego szczęście.
Po strzale od razu rzucił broń za siebie, chwycił oba granaty i cisnął je przez otwarte okno, po czym rzucił się do drugiego mieszkania żeby uchronić się przed nadchodzącym gradem pocisków.
Jeżeli ów grad się rozpoczął, starał się przejść po bezpiecznej strefie na piętro wyżej lub chociaż kolejny pokój z widokiem na akcję. Jeżeli jednak nie mogli go zlokalizować i nie oddawali strzałów, ruszył z powrotem do pokoju, z którego wcześniej chciał oddać strzał. Wiedział, że będą próbowali zmienić swoje położenie, a stąd łatwiej było mu osłaniać swoich. Korzystał też z faktu, że jego strzały są praktycznie nieme dzięki tłumikowi, co dawało kolejne punkty strachu u przeciwnej drużyny.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wdech. Wydech. Kobieta mimo biegu oddychała dość równo. Zatrzymała się widząc, że zabawa już trwa. Strzelają... Jak fajnie. Nic tu po niej. Nie bawiła się w strzelanki, w końcu władała krótką, białą bronią. Spojrzała na wyświetlacz przeklętego urządzenia, które wciąż dzierżyła w dłoni. Przeklęty znów wibrował. Sprawozdanie? Okej. Rozejrzała się. Wstukała szybko odpowiedz której treść przedstawiła się następująco: " Było ośmiu. Jeden zginął. Widzę czterech naszych. Jeden ciężko ranny. Ktoś od nas strzela z budynku. " Jej palce błyskawicznie wystukiwały treść komunikatu. Skoro nie mogła się dołączyć do zabawy w zabijanie, postanowiła udzielić wszelkiej możliwej pomocy poszkodowanym (oczywiście takiej, jakiej była w stanie przy swoich marnych umiejętnościach). Żeby dostać się do rannych musiała przedostać się na drugą stronę ulicy. Fajnie pięknie. Żołnierze wyglądali na zbyt zaaferowanych strzelaniną by ją zauważyć, dlatego postanowiła przebiec. Jeśli nie zostanie zauważona i nikt nie zacznie do niej strzelać, uklęknie koło rannego kolegi i spróbuje ocenić jego stan. Rana postrzałowa. Super... Pytanie tylko gdzie siedzi kula.
-Dlaczego idioto tego nie uciekasz?- warknęła na drugiego z mężczyzn.
Pokręciła z zawodem głową.
-Jesteś jakoś ranny?- zapytała już spokojniej.-Wszystko gra? Jesli tak będziesz musiał mi pomagać.
Popatrzyła jeszcze na rozmówcę i oceniła jego stan.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pomimo dokuczającego pulsowania w ramieniu poruszała nim tak jak zwykle, układanie na nowo wyposażenia całej torby nie należało do zajęć najtrudniejszych, zapomniała, że miała się oszczędzać. Było tam wszystko, co potrzebowała na krótki wypad, nie planowała przebywać na powierzchni dłużej, niż było to potrzebne.
- Melduje się, oficerze Vettori! - rozległ się młodzieńczy okrzyk, przerywający melodyjne nucenie mężczyzny przed ekranami. Nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia, kiwnął jedynie ręką, a niepełnoletni posłaniec zachłysnął się powietrzem widząc, że poza szefem dziesiątki, na miejscu jest także przywódczyni. Zasalutował jedynie, z niebywałą gorliwością na twarzy.
Cichy trzask rozładował napięcie w pomieszczeniu, na ramieniu chłopaka pojawił się jasnofioletowy stworek.
- Kuroi, świetnie że jesteś. - Zareagowała na to zjawisko Kami, podchodząc do posłańca, dziękując mu krótko za przysługę i odsyłając do innych prac. Kromstak przeskoczył na jej ramiona i pozostał w nich, mrucząc cicho. - Przesyłaj mi najświeższe informacje proszę, udam się najpierw na trasę przejazdu dodatkowego transportu, jeżeli White i Sleipnir są na miejscu, powinni chociaż na jakiś czas zatrzymać ostrzał. Wezmę kilka osób i zatrzymamy ciężarówkę. Pokaż mi mapę.
Przesunęła się natychmiast obok biurka koordynatora całej akcji, mogła w końcu spojrzeć na jego twarz, bez uśmiechu lecz równie drwiąco wykrzywioną jak gdyby taki grymas gościł na jego obliczu. Nie przejęła się tym przez nawet sekundę, dla niej był niegroźny.
Kilka stuknięć na klawiaturze i mapa miejsca pojawiła się przed jej wzrokiem. Przestudiowała ją szybko, znała miasto jak własną kieszeń, ale za każdym razem wolała odświeżyć sobie obraz miejsca, w które się udaje. Niewielu osobom podobało się to, że szefowa organizacji udaje się na misje, ale gardziła ludźmi, którzy dzierżąc władzę grzali jedynie fotele.
- Wezmę trzech strzelców, w tym jednego snajpera. Pójdziemy od południa, tam znajduje się budynek w trakcie budowy. O tej godzinie będzie już pusty. Niedaleko wychodzi jeden z wylotów, jest strzelanina, więc nikt nie będzie się tam plątał. Wezwij jeszcze jednego medyka, na pewno będzie potrzebna im pomoc. - Mówiła ciągiem, sunąc palcem po odpowiednich miejscach na ekranie. Vettori kiwał jedynie głową na znak porozumienia i zapisywał wszystko we własnej pamięci.
- Będą czekać przy wejściu, dałem im zezwolenie na użycie kilku granatów z pracowni Sleipnira, raczej nie powinien się gniewać. Przydadzą się wam przy zatrzymywaniu tego wsparcia. - Odpowiedział spokojnie i kiwnął na pożegnanie.
Szybko zgarnęła to, co wcześniej ze sobą przyniosła i udała się na umówione miejsce, gdzie jak zapowiedział mężczyzna w okularach, czekali już jej ludzie.
- Dziękuje za waszą pomoc. - Kiwnęła do nich głową, jak zwykle pomimo rangi zachowując szacunek i kulturę do towarzyszy broni. Każdy był już gotowy do drogi, dlatego bez słowa ruszyli odpowiednim tunelem we wskazane miejsce. Kuroi siedział jej na ramieniu, jego jasna sierść błyszczała się w cieniach ścieków. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, powinni bez problemu udać się do szkieletu budowli i tam ukryć się w cieniu, by niebawem na ich widoku pojawił się transportowiec z posiłkami.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Przy kolejnym podejściu łowcy udało się zdjąć wybrany cel, ale i zwrócić uwagę żołnierzy. Nie zobaczyli go, ale próbowali osłonić się przed ostrzałem z boku, który zwrócił ich uwagę. Gdy zobaczyli lecące granaty, byli już pewni, gdzie możne znajdować się strzelec. Jeden z żołnierzy został w tym czasie ciężko raniony przez łowcę, który również stawił się przed chwilą na wezwanie o pomoc. W tym czasie jedna z kul świsnęła koło głowy jednego z zaopatrzeniowców i tylko cudem go nie zdjęła.

U Blair przez ten cały sprint odezwała się stara kontuzja w kolanie. Zaczęło ją pobolewać, ale po zaciśnięciu zębów mogła się z nim normalnie poruszać. Mimo ostrzału, dotarła do dwóch kryjących się za budynkiem łowców. Ten ranny powitał ją grymasem wywołanym przez ból i cichym jękiem. Może i łowcy byli wytrzymali, ale każdego przecież bolała poważna rana po postrzale.
Na pierwsze pytanie nikt jej nie odpowiedział, bo jeden z mężczyzn był już nieco oszołomiony przez utratę krwi, a drugi starał się ich osłaniać i miał przez to mało podzielną uwagę. Łowczyni udało się po plamie na plecach, że kula przeszła na wylot. To chyba nawet dobrze, ale niech tą oceną zajmie się lepiej medyk. Niestety, ale w tych warunkach i bez apteczki było ciężko coś zrobić. Dziewczyna mogła jedynie starać się zatamować krwotok dociskając materiał do rany. Chwila, czy to była czapka? Mniejsza z tym, ważne, że było pod ręką i działało.
- Nic mi nie jest - rzucił drugi chłopak. On też był poplamiony krwią, ale mogła ona pochodzić od towarzysz, nad którym ten musiał czuwać.
- Zabierzmy go stąd. - Ukląkł przy koledze i przełożył sobie jego rękę przez ramię, by łatwiej mu było go podnieść. Wspólnymi siłami powinno im się udać jakoś przedostać do bezpiecznego przejścia.

W bazie wszystko chodziło jak w zegarku. Może i Łowcy niebyli regularnym wojskiem, a zlepkiem różnych (zwykle wojowniczych i krnąbrnych) charakterów, ale kiedy trzeba było, to potrafili działać jak w zegarku. Mogli się nie lubić, mogli sobie wygrażać i kląć na siebie pod nosem, ale kiedy życie jednego z nich było zagrożone, to zawsze byli gotowi pospieszyć sobie z pomocą. To trochę jak rodzina. Jej członkowie mogą się wzajemnie nie znosić, ale tylko spróbuj któregoś tknąć...
W wyznaczonym miejscu na przywódczynię czekało trzech ludzi, którzy również powitali ją z należnym szacunkiem i pospieszyli zaraz za nią. Mieli już w głowie zarys sytuacji i przekazany plan, więc nie zadawali zbędnych pytań tylko robili to, co należało.  
Cała grupa szybko dotarła na plac budowy i to prawie w ostatniej chwili. Nie skończyli się nawet rozstawiać, gdy usłyszeli zbliżający się szybko wóz, a po chwili dostrzegli go zbliżającego się ulicą.


____________________________________________________________

SKRÓTOWY OPIS

Sleipnir zdjął 1 z karabinuu
1 zastrzelił przybyły Łowca
Blair pobolewa kolano i bezpiecznie dotarła do dwóch łowców między budynkami
Yuu właśnie pojawiła się na placu budowy z 3 strzelcami, a na horyzoncie widać już transporter z żołnierzami
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Uśmiech na twarzy wymalował się w tym samym ułamku sekundy, kiedy kula przeszywała głowę prawdopodobnego przywódcy strony niebieskich. Jako że nie zauważył ostrzału w jego stronę, ruszył do poprzedniego pokoju, z którego wcześniej nie udało mu się oddać strzału i wtedy przez lunetę zauważył już opancerzony wóz. Nie celował w kierowcę, tymi nabojami nie przebiłby szyby. Celował za to w koła samochodu, oddając pojedyncze strzały w przednią część. Nie chciał dopuścić do tego aby mogli skorzystać z wozu jako kolejnej tarczy, dlatego słał kule dopóki któraś nie uziemiła wozu. Wiedział, że przez ten fakt nie może zostać w tym miejscu, choć chętnie już zacząłby ściągać żołnierzy wybiegających z transportera. No cóż, nie można mieć wszystkiego. Ruszył więc piętro wyżej i wpierw ocenił czy z tego poziomu uda mu się wydostać chociażby schodami przeciwpożarowymi. W końcu jeżeli wparuje mu do środka tabun S.SPEC to nie będzie zbyt kolorowo. Po ocenieniu sytuacji, ruszył do okna oddalonego o około 10 metrów w lewo i 4-5 metrów w górę, po czym wziął na cel najsłabiej opancerzonych przeciwników. Tych bardziej opancerzonych miał zamiar ściągać przy pomocy magnuma i jego morderczo wielkich nabojów.
W międzyczasie wyciągnął telefon i ustawił w nim krótkofalówkę aby mieć kontakt z pozostałymi Łowcami.
- Jestem w budynku, udało mi się zdjąć prawdopodobnego przywódcę. Spróbujcie ich wyciągać zza osłon, będzie mi łatwiej ich zdjąć. Zajmijcie się najpierw tymi słabiej opancerzonymi, odbiór.
Ukucnął przy oknie tak aby nie było go widać i sprawdził stan magazynku. Dzięki strzelaniu ogniem pojedynczym stracił jak na razie 9 kulek, w tym magazynku zostało mu jeszcze 31.
Wychylił się zza okna i próbował niczym snajper znaleźć dogodny dla siebie cel. Po każdym trafnym strzale zmieniał położenie o kilka metrów, co w połączeniu z tłumikiem dawało zapewne wystarczający efekt żeby zasiać w nich strach i panikę w jakimkolwiek stopniu. Jedyne czego się obawiał to wejścia wojska do budynku, dlatego starał się mieć też i oko na główne drzwi do bloku, choć jak wiadomo, nie można mieć wszystkiego, w zamian za dobry punkt do zestrzeliwania przeciwnika, nie miał zbytnio możliwości obserwowania wlotu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Oh jak cudnie pięknie. Dlaczego nie mogła jak zwykle zadbać tylko o własne cztery litery? Nagle załączył jej się tryb "przykładna łowczyni", czy tez może "Superbohaterki"? Ktoś kto byłby w stanie wytłumaczyć dlaczego Blair nie ratuje własnego tyłka powinien dostać Nobla . Teraz nie dość, że ryzykuje postrzałem, to jeszcze kontuzja zaczęła uparcie przypominać o swoim istnieniu. Szlag by to... Ból nie był jakoś szczególnie nie do zniesienia, jednak był bardzo upierdliwy. Zacisnęła zęby i zaczęła kombinować. Rana postrzałowa. Nic przyjemnego. O tyle dobrze, że kula przeszła na wylot. Przynajmniej nie będzie musiała wyjmować kuli.
-Stary, wybacz, ale z medycyną mam tyle wspólnego co ty z baletem. - uśmiechnęła się do rannego. -Mogę cię dodatkowo uszkodzić, ale musisz ufać, że staram się byś mi nie odleciał.
Wyjęła z kieszeni płaszcza buteleczkę z wodą utlenioną.
-Zdezynfekuję to. - mężczyzna wyglądał jakby chciał o coś zapytać, ale Blair uprzedziła jego pytanie. - Tak będzie szczypać. Postaraj się, bym nie zarobiła prawego sierpowego, bo przeczuwam, ze moja twarz nie byłaby juz taka piękna. Policzę do trzech. Przygotuj się, ok? Raz...
Mówiąc "raz" wylała na ranę środek. No cóż... Przynajmniej się nie bał długo. Należałoby uciskać. Blair nie miała zbytniej ochoty zrywać z siebie ciuchów. Lubiła je... Ku jej uciesze tuż obok leżała czapka. Ale super czyżby niebiosa jednak nie miały jej w głębokim poważaniu? Wzięła czapkę i przytrzymała przy ranie. Nie byla pewna czy zabranie mężczyzny to dobry pomysł...
-Nie stary. On oprze się na mnie. Ty strzelasz. Osłaniaj nas i błagam cię nie spierdol tego.
Powiedziała i ruszyła wraz z rannym łowca starając się iść jak najszybciej. Żołnierze byli zajęci wypatrywaniem tego, który dziesiątkował ich z budynku. Mieli szansę.
-Nie waż się choćby pisnąć.- warknęła na rannego
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach