Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Serce jej stanęło, gdy nagle doszedł ją głośny i wyraźnie bliski głos ojca. W ogóle nie zauważyła, że się zbliżał, zbyt zagubiona we własnych myślach by zwracać uwagę na otoczenie. Do tego te pytanie...
Nie potrafiła kłamać. Nigdy. Zrzućmy to na karb dyscyplinarnego wychowania, ale choćby chciała, nie wychodziło jej łganie. Mogła próbować lawirować, ale zdradzało ją każde spojrzenie w bok, każda nietęga mina i dziwne tłumaczenia. Dlatego chyba nie lubiła za wiele gadać, zwłaszcza o sobie i swoim życiu czy uczuciach. Po alkoholu rozwiązywał się jej język, ale nawet wtedy trzeba było ją podejść by usłyszeć więcej niż zwykłe jojczenie na niesprawiedliwość tego świata.
- Co... - chciała się odwrócić, zająć czymś i nie dać mu szansy na przyjrzenie się jej mimice, gdy złapał ją za ramiona i przytrzymał w miejscu. Mówił, a ona wpatrywała się w jego tors, słuchając go w poddańczym milczeniu i zastanawiając czy musi odpowiadać, czy może sam już sobie odpowiedział w kolejnym wywodzie jaki jej serwował.
Jestem filiżanką... Zajekurwiście...
Wiecie co by doceniła? Święty spokój. Jakby poczekał łaskawie na tę głupią herbatę, a potem po wzięciu pierwszego łyka stwierdził, że jednak wierzy, iż jego dorosłe dziecko umie samo poradzić sobie w życiu i może wracać do siebie. Co ona sobie myślała, gdy z nim tutaj przyjeżdżała? Nawet misek dla psiaków nie wzięła! Narzędzie, klucze do motoru, wszystko miała w swoim mieszkaniu. Nie było opcji, żeby zostawała u ojca choćby na jedną noc. I wtedy poczuła jego zimne, suche usta na czole...
Uniosła twarz wbijając w niego zaskoczone i trochę jakby zdewastowane spojrzenie. Nie zaznała z jego strony takiej czułości od... nie, nigdy tak się wobec niej nie zachował! Nawet jak była malutka, choć co do niemowlęctwa nie mogła mieć pewności, aż tak daleko pamięcią nie sięgała. Coś co dla niego było zagraniem taktycznym, ją kupiło, wymazując wszelkie wątpliwości jakie się w niej kryły. Choćby na ten jeden moment, uwierzyła w to wszystko co jej wmawiał. W jego troskę, miłość... Zaufała mu i przytaknęła, mimo, iż chwilę wcześniej zbierała w sobie odwagę by powiedzieć mu, że wychodzi.
- Co mam teraz zrobić...? - to jedno proste pytanie przypieczętowało jej los. Znowu mógł ją kontrolować, rozkazywać i decydować w jej imieniu. Oficjalnie przyzwoliła mu na to tymi czterema słowami.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Gdyby Cierń miał w zwyczaju się uśmiechać, teraz promieniowałby tryumfem i poczuciem zniszczenia ostatniego bastionu buntu w swoim domu. Może jego krok stałby się bardziej sprężysty, a ruchy żywsze, a jednak… Nawet teraz sprawiał wrażenie jakby go to wszystko mało obchodziło.
- Jestem z ciebie taki dumny Nessarose. Nareszcie, po raz pierwszy w życiu postąpiłaś słusznie i podjęłaś właściwą decyzję.- Powiedział cicho odstępując od niej.
Wyciągnął z kieszeni niewielki pilot, którym aktywował swojego małego robota, staromodna wersja JUGI, nic niezwykłego.
- Aktywacja programu: sprzątanie. Tryb pokojówki.- Charakterystyczny panel głosowy rozległ się w kuchni, gdy Cierń spokojnie wyprowadzał z niej córkę. Jego pierwsze spojrzenie padło na łagodną, zastygłą w wiecznym wyrazie troskliwej czułości twarz żony.
Udało się. Wróciła, Hano.
I już się stąd nie wyrwie. Żadnych hulaszczych zabaw, żadnego deptania naszego rodzinnego nazwiska. Nigdy więcej nie przyniesie wstydu ani mi, ani twojej pamięci.

Skonfundowana Nessa została usadzona na kanapie, podczas, gdy on przysiadł z powrotem w swoim fotelu.
- Przede wszystkim opowiedz mi o Desperacji i Kościele. Jak i dlaczego tam trafiłaś.- Założył nogę na nogę wpatrując się w córkę z niekrytą satysfakcją. Wreszcie. Po latach męki i problemów wychowawczych, wreszcie, jego Nessarose zaczęła zachowywać się tak jak na porządną dziewczynę przystało.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Po raz pierwszy w życiu. Po raz pierwszy...
Bo lata nauki, zabiegania o jego uwagę, słuchania każdego polecenia, tańczenia jak jej kazał - to wszystko było gówno warte, nic specjalnego. Wtedy było oczywiste, że go słuchała. Teraz, gdy tyle czasu działała po swojemu, wreszcie docenił, że się mu poddała. Teraz potrafił być dumny, chociaż chyba nawet nie z niej, a z samego siebie. Szkoda, że w tym momencie gorzka prawda nie docierała do skołowanej dziewczyny, zachwyconej zmianą nastawienia ostatniej bliskiej jej osoby.
Usiadła tam, gdzie ją poprowadził i zwiesiła wzrok, słysząc niewygodne pytania. Nie mogła powiedzieć prawdy. Może w ramach buntu, z chęci dobicia go swoimi wybrykami, mogłaby w złości wygadać się co do Repnina i całej reszty. Teraz jednak, jak na ironię losu, za bardzo bała się stracić poparcie ojca. Wygrał, ale tym zwycięstwem zamknął sobie drzwi do informacji, które z pewnością niezmiernie by go zaciekawiły, a których nie mógł zdobyć w inny sposób.
- Normalnie trafiłam... Pojechałam. - wzruszyła ramionami. Czego innego się spodziewał?
- Mamy z nimi sojusz, byłam ciekawa. Nigdy tam jeszcze nie byłam. - nic niezgodnego z prawdą, ale też nic co mógłby wykorzystać. Poza tym łatwo uwierzyć, że ta szukająca nowych doznań młoda buntowniczka mogła zrobić sobie wycieczkę do sekty ze zwykłej, ludzkiej ciekawości.
- To źle, że z nimi rozmawiałam? Przecież mają poparcie władzy. Można im ufać.
Naiwność - oto cecha jaka zawsze wyróżniała Nessarose pośród innych ludzi. Naiwnie wierzyła w to co mówili jej rodzice, potem w każde słowo osób jakie zrobiły na niej wrażenie, we wszystkie nawet największe głupoty wygłaszane przez S.SPEC. Jako inżynier nie miała dostępu do poufnych informacji, wiedziała tylko tyle co zwykły cywil. A cywile przecież nie znali wszystkich szczegółów...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Cierń jeszcze nie zdawał sobie sprawy z tego jakie informacje przeszły mu pod nosem. Może to i lepiej? Niewątpliwie jego pierwszą decyzją byłoby oddanie córki na badania. Stosowny raport zaprowadziłby ją wprost pod ostrza naukowców.
A tak.. Przynajmniej żył sobie w pogodnej nieświadomości, przeświadczony o tym, że ta dziewczyna jakkolwiek problematyczna by nie była, miała choć trochę zdrowego rozsądku i nie zrobiłaby... nic... wybitnie niebezpiecznego i zagrażającego ich pozycji.
- Nie powinnaś tam bywać. Kościół jest wynaturzeniem, o którym ciężko rozmawia się wśród władz. To nie są ludzie, którym powinnaś ufać Nessarose. Nasz sojusz jest istotny, jednak pamiętaj, że to wciąż ludzie z Desperacji. Mają o wiele inny system wartości, dla nich nie liczy się rodzina, ani nazwisko.- Westchnął zakładając nogę na nogę.- Nie możesz ufać nikomu, nikt nie chce ci pomóc. Ludzie próbują nas zniszczyć, podburzać przeciw sobie. Osłabią cię, by tobą manipulować.
Zupełnie jak ty?
Robię to dla jej dobra. Tylko ja o nią potrafię zadbać.
Zamilkł na dobre. Nie potrafił rozmawiać ze swoją córką. Zresztą, o czym miał z nią rozmawiać? Ich zainteresowania się rozmijały, nie dbała o te same wartości co on. Gdzie popełnił błąd wychowawczy? Kiedy?

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Dla mnie nazwisko też się nie liczy...
Milczała. Chociaż nie zgadzała się ze wszystkim co mówił Elias, przecież chciał jej pomóc, a ona pomocy naprawdę w tej chwili potrzebowała. I tylko coś w jego mowie dało jej znowu do myślenia.
- Nie mogę ufać nikomu... poza tobą, tak?
Tak? Bo chyba to przypadkiem pominął. Gdzieś pomiędzy niszczeniem i podburzaniem (czy nie to robił całe jej dzieciństwo?), a gadką o manipulacji (coś tu zaczyna śmierdzieć...) zapomniał delikatnie wpleść jak to jemu jedynemu powinna nie stawać okoniom i bezgranicznie się oddać.
- Czy może też nie...?
To moje życie, nie mojego ojca. Nie Joaśka, ani wojska, ani niczyje inne. Tylko moje. Co więc do cholery robię tutaj w tej starej szmacie?
Podniosła się, spoglądając z góry na ojca równie chłodno co on miał w zwyczaju patrzeć na nią. Dopiero z tej perspektywy dostrzegła jak się postarzał i zmarniał. Mógł próbować to ukryć, pewnie nawet udawało mu się to przed wszystkimi wokół, ale Ness znała go całe swoje życie i wiedziała aż za dobrze, że kiedyś stać go było na o wiele więcej.
- Nikt nie chce mi pomóc, powiadasz? Masz chyba rację... - zacisnęła dłoń w pięść, gdy już kolejny raz nawiedziły ją wspomnienia ostatniej doby. Odkąd pamiętała, zawsze ciągnęło ją do ludzi, którzy lubili podporządkowywać sobie innych. Jak nie ojciec i wojskowi, to władczy rusek, aż wreszcie dzieciak z sekty... Ona chyba po prostu nie umiała żyć na własną rękę i w tym stary Hyles miał od początku nie tylko rację, ale też swój udział. On ją tak wychował, on zrobił z niej pionka w cudzej grze, a z takiej roli nierzadko bardzo trudno się wyrwać, zwłaszcza jeśli nie zna się alternatyw. Nessarose być może nigdy nie będzie w stanie istnieć samodzielnie, bez cudzego wsparcia, kogoś kto wyznaczałby jej codzienną trasę. Była jednak już na tyle spragniona odmiany, że za wszelką cenę chciała sama znaleźć sobie kolejnego, osobistego dyktatora. Może tym razem takiego, który doceni lojalną, oddaną całym sercem i naiwną, młodą dziewuchę.
- Przykro mi z powodu mamy. Powinieneś był powiedzieć mi o tym wcześniej... Skoro jesteś w stanie włamać mi się do mieszkania, to nie rozumiem co miało cię niby powstrzymać przed zawiadomieniem mnie o jej losach.
Westchnęła. Chyba powoli zaczynała rozumieć jak głupia była dając mu się znów omotać. Lecz tym razem nie będzie już miała oporów przed ucieczką z tych jego sideł. Choćby ją głaskał i całował, miał na to czas, gdy była malutka, a jednak nigdy z tego nie skorzystał. Teraz, gdy został sam, nie zamierzała się nad nim litować i zastępować mu żony. Niech znajdzie do tego innego frajera.
- Ale to już nieistotne... Wracam do siebie, koniec dyskusji. Nie zrobiłam nic złego, a to jak się prowadzę jest już moją prywatną sprawą. W końcu nie jestem oficerem, a tylko zwykłym inżynierem. Mam prawo ubierać się jak chcę, pić po godzinach pracy i szlajać się po nocach. Nawet na opuszczanie murów miasta mam zgodę. Także... żegnaj.
Klepnęła się w udo co dla leżących pod ścianą psów oznaczało najwidoczniej, że czas na spacer. Zadowolone pognały ku drzwiom wyjściowym, a ich śladem podążyła Ness, odwracając się już w progu i ostatni raz posyłając twarde, choć kryjące w sobie ogromny smutek spojrzenie.
- Nie przychodź do mnie więcej, szczególnie bez zapowiedzi.
Odeszła.

[zt]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 2 Previous  1, 2
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach