Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Go down

Czas: Mniej więcej rok temu.
Miejsce: Desperacja, Bar "Przyszłość".



---------------------------------

She i alkohol? Alkohol i She? Bez względu na to, jakie ustawienie brało się pod uwagę, połączenie tej drobnej panny z jakąkolwiek dawką, jakiegokolwiek zresztą trunku, nigdy nie wróżyło niczego dobrego. W "Przyszłości" pojawiała się wprawdzie raz na jakiś czas, jednak kiedy już stamtąd wychodziła, zazwyczaj też nie była w stanie uczynić tego o własnych siłach. Pasował jej swojski klimat tego miejsca, które kogoś, kto z terenami Desperacji raczej niewiele miał wspólnego, zapewne mogłoby przyprawić o gęsią skórkę. Każdy element wystroju dziwnym trafem działał na nią niezwykle kojąco, a gdy przekraczała swoją nóżką obskurny próg, na twarzy ciemnowłosej notorycznie pojawiał się błogi uśmiech. Taki, który oznaczać mógł jedynie tyle, że do szczęścia brakowało dziewczynie wyłącznie zapomnienia.
Przy samym barze spędzała najwięcej czasu - pomijając oczywiście czas, w którym kręciła się wśród dobrze znajomych jej buzi, kokieteryjnym zachowaniem i maślanym wzrokiem zwyczajnie zapewniając sobie to, co tygryski lubiły najbardziej. Okazji do wyłudzenia trochę dobrego było mnóstwo. Zwłaszcza, jeżeli tak jak w przypadku She, było się gotową nawet na niezbyt przyjemne wyrzeczenia. Oj tak, jeżeli chciała, potrafiła porządnie zasłużyć na kolację. Ba! Za odrobiną przymuszenia się, w jedną noc była w stanie dorobić nawet i na porządne śniadanie. Bądź co bądź, nie zapominała oczywiście o głównych przyjemnościach, jakim zamierzała się oddawać, pojawiając się w ulubionej spelunie. Lubiła alkohol i nie można było temu zaprzeczyć, a że sam alkohol niekoniecznie przepadał za nią, było już zupełnie inną sprawą.
Postaw jeszcze raz to samo. ─ Obdarzyła krzątającego się za ladą barmana zalotnym uśmieszkiem, jednocześnie akcentując swoje słowa w taki sposób, by zadziornym tonem, dwuznacznie dać mu do zrozumienia, że nie chodziło jej tylko i wyłącznie o postawienie zamówienia przed jej osobą. Cóż, z pewnością nie pogardziłaby darmowym piwem. Wieczór w towarzystwie kilku znajomych lub też nowo poznanych osób, mijał jej zdecydowanie za szybko - na tyle, by po jednym, wypitym już kuflu, zaczynała czuć się coraz swobodniej. Doprawdy, nie potrzebowała wiele. W całej tej gwarze, zakrapianej alkoholem i zapachem papierosowego dymu, raz po raz rozglądała się wokoło, obserwując z barowego stołka oddające się typowym hulaństwom osoby. A to gdzieś podeszła, zaczepiła, a to znowu wróciła na swoje miejsce... I gdy wreszcie usadowiła się prawie że na stałe, jej spojrzenie, znad trzymanego w ręku naczynia, powędrowało w stronę pobliskich stolików. Stolików, które wraz z kilkorgiem innych Psów, zwykła uważać za swoje. To nie tak, że rzeczywiście należały do nich - najnormalniej w świecie przyzwyczaiła się, że raczej to ona zajmowała jedno z tamtych miejsc. Widok siedzącej, białowłosej osoby, w lustrowanych przez She okolicach, niezwykle ją rozbawił. Zadziwiająco mocno podburzył, jednocześnie zachęcając do prowokacji. Procenty, które uprzednio zdążyła wypić, z upływem czasu widocznie poczynały na nią działać. Niczym nadzwyczajnym było więc, że ostatnim haustem dokańczając zamówiony napój, z impetem odstawiła puste szkło na blat, by po kilkunastu nieco chwiejnych susach, w całej swej okazałości stać już za pochylającym się nad miską osobnikiem. Ona miałaby odmówić sobie zabawy?
Należy do nas. ─ Leciutko niewyraźnie brzmiącym tonem, przedzierając się przez panujący w pomieszczeniu hałas, wyszeptała głośno do ucha nieznajomego, zniżając się tak, że jedną ręką opierała się o kant stolika, drugą zaś położyła na oparciu zajmowanego przez niego krzesła. Rozpuszczone, prowokująco poczochrane włosy brunetki, niesfornie opadły na jego ramię - w momencie, w którym pod odpowiednim kątem nieznacznie przechyliła twarz.
Na myśli mając rzecz jasna miejsce, o które nagle zapragnęła zawalczyć - niemalże jak gdyby doprawdy było ich własnością - ani przez chwilę nie przeszło dziewczynie przez głowę, iż krok, jaki zdecydowała się zrobić, mógł być początkiem dość nieprzyjemnego końca wieczoru. Ach, a w przypływie alkoholowej pewności siebie, chciała przecież tylko troszeczkę pozadzierać nosa, czyż nie?
Cała She. Calutkie metr pięćdziesiąt dziewięć diabelskiego ptaszka.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

    Szedł spokojnie przed siebie, z rękoma schowanymi w kieszeniach czarnych spodni. Co kilka minut spoglądał na niebo, już dawno zauważył nadciągające chmury, znacznie ciemniejsze od pozostałych. W miarę upływu czasu pojawiało się ich coraz więcej. Z minuty na minutę niebo przybierało coraz ciemniejszą barwę, pokrywało się ciemnoszarymi, ołowianymi chmurami. Z łatwością można było przewidzieć, że zaraz spadnie ulewny deszcz, który swoją drogą był niemałym zbawieniem dla suchej jak pustynia Desperacji.
    Przyspieszył kroku. Rozglądał się za jakimkolwiek schronieniem, bo nie miał ochoty zmoknąć, a potem nie daj boże nabawić się jakiegoś choróbska. Zasunął zamek bluzy, narzucając na głowę kaptur. Zdawał sobie sprawę, że ma na sobie zbyt mało warstw odzieży, by odeprzeć atak deszczu, dlatego zaczął rozglądać się jeszcze uważniej. Dopiero po chwili przypomniał sobie o "Przyszłości". Co prawda do lokalu miał jeszcze spory kawałek drogi, ale bar był jednym z najbliższych miejsc, które mogły mu zagwarantować schronienia. Bez najmniejszego namysłu ruszył w wyznaczonym przez siebie kierunku. Teraz już prawie truchtał.
    I nagle spadł deszcz. Miliony maleńkich kropel zaczęły spadać z nieba, jakby ścigały się, która pierwsza dotknie ziemi. Dość szybko powstawały kałuże, przypominające małe stawy. Rozlewały się po ścieżce, tworząc naturalne przeszkody, które jasnowłosy musiał ominąć lub przeskoczyć. Wszystko wokół jakby ucichło — nie żeby wcześniej było tu jakoś specjalnie głośno. Jedynym dość dobrze słyszanym dźwiękiem były krople uderzające w dachy pobliskich budynków. Momentami dało się usłyszeć jedynie szum, spowodowany tak wielką ilością spadających kropelek.
    Był mokry. Ubranie przykleiło się do jego wilgotnego ciała. Cholernie nieprzyjemne uczucie. Aż wstrząsnął nim dreszcz. O ile wcześniej włosy trzymały się jakiegoś ładu... teraz wyglądały strasznie. Nie miał zamiaru ich nawet poprawiać. Nie, dopóki nie znajdzie się w jakimś suchym miejscu.
    Do "Przyszłości" doszedł w niecały kwadrans. Stanął przed drzwiami, biorąc przy tym głęboki wdech, jakby spodziewał się najgorszego. Chwycił za zimną klamkę. Kiedy otwierał drzwi, wiatr próbował je zatrzasnąć. Chwilę się z nimi siłował, jednak wyszedł zwycięsko z tego starcia. W przypływie niezdarności przypadkowo uderzył się łokciem w futrynę drzwi wejściowych. Nie chcąc wyjść na ciamajdę specjalnie uderzył drugim — na szczęście. Nie chciał zwracać na siebie uwagi innych, możliwe jednak, że już to zrobił. Westchnął z lekkim zrezygnowaniem, kierując się w stronę stolika. Było kilka pustych, ale jego wybór padł na ten przy ścianie. Odsunął krzesło, by następnie na nim usiąść. Rozsiadł się wygodnie, zdejmując z siebie przemoczoną bluzę, którą powiesił na oparciu krzesła obok. Podtoczył rękawy bluzki, odsłaniając wytatuowane przedramiona. Dłonie od razu zaczęły badać mokre włosy, próbując naprawić zniszczoną przez deszcz fryzurę.
    Kolejne westchnięcie pełne zrezygnowania.
    Mogłeś biec, idioto.
    Wstał, prawie zaczepiając się stopą o nóżkę krzesła, ale finalnie udało mu się utrzymać równowagę, więc mógł ruszyć do lady. Zamówił jakieś losowe danie, jedno z tańszych, bo tylko na takie było go stać. Po kilkunastu minutach czekania dostał miskę z jakąś pływającą mazią, która podobno zupą się zwała. Nieważne. Wziął swój posiłek, by następnie wrócić do stolika, który wcześniej zajął. Zaczął jeść, choć specjalnie mu nie smakowało. Krzywił się niemal za każdą spożytą łyżką, ale uznał, że lepsze to niż nic. Pochylony nad miską był pewien, że nikomu nie zawadza. Nie szukał kłopotów, zdecydowanie nie.
    Nagle pojawiła się ona. Widział ją już wcześniej, ale nie spodziewał się, że dziewczyna do niego podejdzie. Możliwe, że jej obecność nieco go onieśmieliła. Nachyliła się nad nim, a nawet zagadała, choć to zdecydowanie nie było to, co chciał usłyszeć. Jej głos był pełny frustracji, ale również zaskakująco seksowny. Jej włosy połaskotały go po ramieniu. Spojrzał na jej twarz, uśmiechnął się niesymetrycznie — jak to w zwyczaju mają robić wszyscy seksowni faceci. Kiedy kąciki jego ust uniosły się na policzkach pojawiły się dołeczki. Odsunął się wraz z krzesłem, po czym uniósł się. Wyprostował się, stojąc przed nieznajomą. Spojrzał na nią z góry, przekonany o swojej wyższości, nie tylko fizycznej.
    — Zmuś mnie do zmiany miejsca. — odparł nieco frywolnie, poruszając zabawnie brwiami. Uniósł jedną rękę, by móc podrapać się nią po szyi. Prawie zapomniał o tym dyskomforcie spowodowanym przed to całe przemoknięcie.
    Wpatrywał się w nią obojętnie, swoimi szarymi ślepiami. Nie sądził, że napotka tu rozrywkę. Spodziewał się tylko bandy zapijaczonych tłuściochów. Fakt, że w "Przyszłości" spotkał taką ślicznotką bardzo go rozweselił. Uśmiechał się cały czas, nieco zadziornie, nie przerywając kontaktu wzrokowego.


Ostatnio zmieniony przez Nico dnia 11.06.16 12:15, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nagle pojawiła się ona. Zważając na lekki chaos, jaki panował w środku, pojawienie się She w okolicach odległego przy ścianie stolika, doprawdy można było określić nagłym. Ostatecznie wśród podpitej części nieludzko zabawiającej się gwary, nie uchodziła wówczas za żaden nadzwyczajny obiekt. Bez znaczenia było, czy siedziała przy barze, czy też jak się później okazało, pochylała się nad obcym jej oczom mężczyzną - nie robiła niczego, co pociągnęłoby za nią sznurek obserwatorów. Mimo tego, że bądź co bądź, jej charakterystyczna, nieco frywolna, choć wciąż zadziwiająco rozkoszna postać, zapewne potrafiła skupić na sobie czyjąś uwagę - idealnie komponowała się z calutką atmosferą, jaka szerzyła się w spelunie. Chwiejny kroczek i wymalowana na twarzy subtelna dominacja, jedynie podkreślały znaczenie przekonania, że chcąc tego czy nie, z każdą kolejną minutą, coraz mocniej wtapiała się w tło. W obraz bestialskiej egzystencji, jaka tamtego wieczoru zachłannie zagarnęła w swe ramiona szarą rzeczywistość.
Alkohol nie działał na nią kojąco. Nie sprawiał, że po męczącym, cholernie przytłaczającym dniu, stawała się nad wyraz spokojną i wyciszoną... On zwyczajnie mieszał jej w głowie. O ile było to możliwe, dodawał jeszcze większej pewności siebie, zarazem niemalże jak na złość podkreślając, iż w podobnym przypadku stanowiła tylko i wyłącznie głupiutką śmiałość. Chwilowy przypływ osobistego zapewnienia, że była zdolna do wszystkiego, czego tylko zapragnęła dokonać - w najdrobniejszym znaczeniu tego słowa. Czego więc chciała? Co kryło się w tej czarnej, rozkapryszonej główce, gdy przekraczając cieniutką granicę nieznajomości, bezceremonialnie rozpoczęła swoją grę? A no właśnie. Gra. O cóż innego mogło przecież chodzić? Prowokacja. Bo nie byłaby sobą, gdyby choć raz w życiu odpuściła, czyż nie? Nie na takich regułach działało jej być albo nie być, które szczerze mówiąc, niekiedy uwielbiała naciągać. Niezależnie od tego, jaką cenę musiałaby zapłacić, to jej zdanie miało być tym ostatnim. Absurdalnie, nawet wtedy, gdy mowa była o obskurnym stoliku. Jednym z wielu, przy których zresztą siadały Psy. Nic nie znaczącym, będącym jedynie przykrywką pretekstu, by zrobić swoje - uparcie pokręcić się tam, gdzie w tamtej chwili pokręcić się chciała.
Nie wyprostowała się od razu, gdy jasna czupryna chłopaka uniosła się ponad jej drobną posturę. Zamiast tego, starając się w miarę własnych możliwości utrzymać na wysokich obcasach, rękę, którą jeszcze przed kilkoma sekundami opierała o kant stolika, rozłożyła na widocznie obdartym blacie - prostując tym samym zgięcie w łokciu. Kładąc drugą na lewym biodrze, a przy tym leciutko przechylając sylwetkę do przodu, tradycyjnie i zawadiacko wyeksponowała jedną z nóg. Stojąc w takiej pozycji zdawała się być jeszcze niższą, niżeli była faktycznie. Na tyle, by musieć patrzeć na niego z dołu.
Zmuś mnie do zmiany miejsca? ─ Odparła niczym echo, z widoczną, przeplatającą się z dosłyszalnym w zakończeniu bełkotem ironią, zabawnie potrząsając przy tym głową. Biło od niego podobną nutką bezwstydności, jaką biło od samej She. I może właśnie przez ten fakt, a może dzięki płynącemu w jej żyłach alkoholowi, poczuła, że gra, którą rozpoczęła, skończyć się może całkiem... zadziwiająco. Kategorycznie nie tak, jak to sobie wcześniej wymarzyła. Nie w ten zwycięski sposób, z jakim miała zamiar doprowadzić ich nagłe spotkanie do końca.
Niedoczekanie twoje.
Omiatając jego sylwetkę wzrokiem, nie mogła pozbyć się wrażenia, że zaczepny ton rozmówcy, jakim w mniemaniu nieco przyćmionego umysłu dziewczyny, hardo odpowiedział na wydukaną przez nią zaczepkę, ani trochę nie podszedł prostytutce do gustu. To ona miała stawiać karty. Nie on.
Nieznacznie marszcząc brwi, skupiła się na poszarzałym kolorze tęczówek, które bez ustanku świdrowały jej osobę.
Nie słyszałeś? Należy do nas. ─ Rzuciła nagle, bez zastanowienia, nie siląc się na jakiekolwiek wytłumaczenia, jednocześnie cały czas trzymając się blatu, jak gdyby zabezpieczając tym samym przed możliwym upadkiem, wywołanym lekkim stanem odurzenia. ─ Mogę ci co najwyżej łaskawie pokazać drzwi. ─ Skinąwszy podbródkiem w stronę wyjścia, gdzieś pomiędzy krzątających się ludzi, szepnęła butnie, jednakże na tyle głośno, by dało się ją usłyszeć.
Uśmiechała się. Uśmiechała się tak perfidnie pogardliwie, iż w pewnym momencie kąciki ust Iriye poczęły wyginąć się w dół.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

    Z początku był niemalże pewien, że wciąż jest niezauważony. Specjalnie usiadł nieco bardziej z boku, specjalnie zachowywał się nadzwyczajnie grzecznie, tylko po to, by nie skupiać na sobie uwagi innych. Od samego początku powtarzał sobie, że nie chce kłopotów, nie dziś. Faktycznie, zazwyczaj był skory do bójek, ale dzisiaj po prostu nie miał najmniejszej ochoty na angażowanie się w jakiekolwiek mordobicie. Był cały przemoczony i na chwilą obecną tylko to się liczyło. Poza tym Bóg jeden wie jak skończyłaby konfrontacja z jednym z tych podpitych typków przy barze. Wolał nie ryzykować zdemolowania takiego fajnego miejsca.
    "W przyszłości" panował gwar, który był na tyle uciążliwy i nierelaksujący, że Nicodemus powoli zaczął się zastanawiać czy pozostanie na zewnątrz nie byłoby lepszą opcją. Najprawdopodobniej deszcz i tak za chwilę przestałby padać — uroki Desperacji. Ostatecznie uznał, że jednak musi coś zjeść i dać ubraniom czas na wyschnięcie, dopiero później będzie mógł ruszyć dalej. Dokąd zmierzał? Sam chciałby wiedzieć.
    Ukradkiem obserwował zachowania innych. Najpierw zerknął w stronę grupki zapijaczonych meneli, by po chwili przenieść ciekawski wzrok na barmana. Dopiero po chwili powrócił do niskiej, czarnowłosej istotki stojącej naprzeciwko. Począł zastanawiać się nad tym, co roiło się w łepetynie dziewczyny. Z jednej strony podobało mu się to, że tak usilnie próbowała walczyć o "swoje" miejsce, ale z drugiej strony uważał to za nieco żałosne. Bo kto normalny kłóciłby się o stolik?
    Zdążył jej się dobrze przyjrzeć. Dopiero po kilkuminutowej obserwacji stwierdził, że kobitka była bardzo podobna do jego dawnej miłości. Aż go serce zakuło. Westchnął, niespodziewanie energicznie. Przez chwilę miał ochotę spytać nieznajomą, czy nie miała kiedyś siostry, ale w porę ugryzł się w język. Ale serio, ugryzł się w język, nieznacznie się przy tym krzywiąc.
    Patrzył na nią w dalszym ciągu, a gdy na chwilę oderwał wzrok od jej sylwetki, by spojrzeć gdzieś w bok od razu zakręciło mu się w głowie. Próbował skupiać się na wielu aspektach jednocześnie. Na otoczeniu, na niej, na woni alkoholu, którą bez problemu wyczuwał w powietrzu, a także na innych gościach baru. Czuł się jakby jego umysł funkcjonował tak szybko, że sam sobie nie był w stanie dotrzymać kroku.
    Zaśmiał się cicho, gdy dziewczyna zmieniła pozycję, powodując ubycie kilku centymetrów swojego wzrostu. Teraz był od niej jeszcze wyższy. Wyprostował się jeszcze bardziej, dodając sobie ze dwa centymetry. Prawą ręką delikatnie przeczesał mokre włosy, uważając przy tym, by krople wody nie zaatakowały czarnowłosej.
    — Mam Ci to przeliterować? — spytał, choć doskonale wychwycił ironię w wypowiedzi dziewczyny. Chciał podtrzymać tę rozmowę, ale sam nie wiedział dlaczego. Może po prostu uznał, że potrzebne jest mu towarzystwo? A może miał ochotę się z nią podroczyć? Był pewien, że jej zachowanie po części było spowodowane płynącym w jej żyłach alkoholem. Raczej nie spodziewał się dojścia do jakiegoś konsensusu. Ale mimo wszystko również był ciekaw jak skończy się ich pogawędka.
    Na kolejną kwestię mrugnął tylko energicznie szarymi ślepiami. Przez krótką chwilę zastanawiał się co powinien odpowiedzieć. Wyszczerzył się więc głupkowato, przymykając oczy. Otworzył je powoli, ostrożnie zmniejszając dystans pomiędzy nimi. Nachylił się nad nią, by móc skonfrontować się z nią twarzą w twarz. Postanowił wykorzystać nagromadzone pokłady odwagi.
    — Powiedz to jeszcze raz, tylko nieco seksowniejszym głosem. — wyszeptał powoli i wyraźnie, nie przejmując się zbytnio tym, że mógł się po prostu zbłaźnić i postawić w jeszcze gorszym świetle. Nigdy nie potrafił rozmawiać z kobietami. Może to przez te tandetne teksty? Nieee... skądże. — Nie powinnaś tyle pić. — dodał nagle, jakby się o nią martwił lub coś w ten deseń. Spojrzał na jej dość wysoki obcas, a potem na jej twarz. Przez chwilę chciał zaproponować jej dołączenie się do niego, ale to byłoby totalnie bez sensu. Niech gra trwa, niech wygra ją... Nico.
    Spojrzał przez ramię w kierunku drzwi, by następnie powrócić do nieznajomej. Złapał się za głowę, po czym rozmasował skronie kilkoma szybkimi ruchami. Spodziewał się innej odpowiedzi. Westchnął z lekkim zrezygnowaniem. Nawet wyprostował się, by nie naruszać już przestrzeni osobistej dziewczyny.
    — To zdumiewająco... nieoszałamiające. Nie spodziewałem się, że jesteś aż tak nudna. — odparł bez ogródek, odwracając wzrok gdzieś w bok. Nawet zaczął udawać, że ją ignoruje. Myślał, że może uda mu się pobudzić ją do jakiegokolwiek działania albo chociaż udowodnienia, że jednak nie jest taka nudna, za jaką ją miał.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wątek zawieszony z braku chęci pisania userów.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach