Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Go down



Uczestnicy: Lazarus jako szczur kanałowy w różnych stadiach (niedo)rozwoju, same piękne NPC i kilka brzydkich samochodów.

Miejsce i czas akcji: Miasto-6 i Desperacja, kilkanaście lat temu.



Tu wkrótce coś będzie - żebym nie miał już odwrotu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Jak glizda obślizgła, którą zresztą dla władz miasta był, wpełznął do wnętrza otwartej wojskowej furgonetki. Któryś z żołnierzy nie zatrzasnął drzwi i mały pasożyt od razu z tego skorzystał.
Jeszcze dwie minuty temu przez krótkofalówkę doczepioną do paska jego dresowych spodni padł komunikat by odwrócić uwagę patrolu i najprawdopodobniej nikt nie przypuszczał, że do akcji wyrwie się Boris. Co prawda totalnie nie wiedział jak ma to zrobić bo przecież miał tylko dwanaście lat i ochotę z dzikim piskiem wrócić do podziemnej kryjówki, ale do działania pchała go myśl, że przecież w końcu jest potrzebny.
Chłopiec wgramolił się na siedzenie po stronie pasażera i wyjrzał przez przednią szybę, a czerwone łowcze ślepia szybko omiotły ulicę przed nim. Namierzył trzyosobowy patrol, który za bardzo zainteresował się innym samochodem - tym razem należącym do rebeliantów. Młody do końca nie wiedział czy w środku są ich ludzie czy ich towary, bo tego komunikat nie podał, ale wiedział, że nie można pozwolić by te durne trepy się do ich jakiejkolwiek własności dobrały.
- Rozjadę ich! Jak na filmach! - pisnął z podekscytowania i rozejrzał się po kabinie furgonetki.
Kierownica, pedały, jakieś przyciski, dźwigienki, kluczyki w stacyjce i milion scen filmowych, które właśnie wyświetliły się w łebku Azarova. Nie było nic prostszego, nic nie mogło pójść źle. Zaślepiony swoim genialnym pomysłem i przekonany o powrocie w sławie i splendorze do kwatery, przeszedł na czworakach na miejsce kierowcy. Odetchnął głęboko, wbił przepełnione nienawiścią ślepia w plecy patrolu...
Raz.. dwa.. i... trzy!
Przekręcił kluczyk w stacyjce, zsunął się dupskiem z siedzenia żeby sięgnąć pedałów tracąc jednocześnie z linii wzroku widok ulicy i wcisnął gaz praktycznie do ziemi.
- Gińcie szmaty... - warknął będąc przekonanym, że z chwilą gdy samochód ruszy to na przedniej szybie pojawi się piękny obraz namalowany krwią jego wrogów.
Trochę się pomylił. Samochód ruszył, nawet z piskiem opon, ale do tyłu. Dzieciak szybko zorientował się, że coś jest nie tak, a dwa wstrząsy, które porządnie potrząsnęły kabiną gdy staranował kubeł na śmieci i znak drogowy tylko go w tym upewniły.
Spanikował, nie wiedział dlaczego metalowy zwierzak nie chce go słuchać ani tym bardziej co powinien zrobić żeby zaczął go słuchać. Prawie puścił kierownicę, ale w ostatniej chwili uznał, że jeżeli przecież skręci - to jadąc do tyłu jakimś cudem auto wykona pełny obrót i już później będzie jechało do przodu. Genialne w swojej prostocie.
Nadal nie zwalniając i wbijając kolejny kosz na śmieci w tylny zderzak auta skręcił kierownicą w prawo, bo lepiej trzy razy w prawo niż raz w lewo, powodując, że furgonetka zatoczyła pełen obrót w miejscu po czym gdy Boris nie wyprostował toru jazdy, zachwiała się niebezpiecznie. Dokładnie nie wiadomo czy w tym momencie powinien być wdzięczny jakiemuś ślepemu losowi czy jednak pradawne bóstwo postanowiło wynagrodzić mu te braki w logicznym rozumowaniu i uratować w zamian jego marne dupsko, ale gdy samochód przewrócił się na bok rozbijając obie boczne szyby upadł dokładnie obok jednej ze studzienek kanalizacyjnych, dzięki czemu mały łowca mógł wpełznąć z powrotem do ścieków i z płaczem spieprzyć do swojej szczurzej kryjówki.

wrum wrum:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Otwieraj te drzwi, kurwiu!
- No boszzzzzz... Teraz nie moooogę...
Co prawda po ostatniej eskapadzie na powierzchnię miał całkowity zakaz opuszczania podziemi aż do odwołania, ale całkowicie nie przeszkadzało mu to w knuciu niecnych planów z samochodami w roli głównej. Początek pięknej choć burzliwej miłości.
Siedział zamelinowany w dyżurce, z zdezelowanym i poklejonym srebrną taśmą laptopem na kolanach, i rozwalony na krześle jak żaba na liściu blokował butem klamkę od drzwi żeby nikt nie wlazł do kanciapy szumnie zwanej rebelianckim centrum monitoringu. Nie był za to odpowiedzialny, a nawet wręcz przeciwnie - miał zakaz przebywania tutaj bez zgody kogokolwiek z góry.
Ale przebywał. W dodatku zmieniając ustawienia kamer nad którymi buntownicy pracowali ostatni tydzień.
- Wyważę te drzwi, ostatni raz powt...
- Konia wale, wypierdalaj.
- .................... idę po twoją matkę, gówniarzu...
Boris przewrócił teatralnie oczami. Jakby naprawdę nie mógł mieć chwili spokoju. Nie rozumiał logiki typa. Po cholerę mu matkę chce sprowadzać? Ma mu pomóc czy jak? Najważniejsze jednak, że szarpanie za klamkę ustało i dzieciak mógł z powrotem utkwić ślepia w monitorze na którym aktualnie widniał gruby Janusz pod pięćdziesiątkę.

Kursanci na prawo jazdy rozwiązywali jakieś teściki polegające na zgadywaniu który samochód z rysunku pojedzie pierwszy, a Boris razem z nimi jeździł palcem po monitorze dokonując wszelkich niezbędnych wyliczeń zamykających się w głównej januszowej zasadzie "z prawej mają pierwszeństwo więc przepuszczamy hehe żeby podziwiali dziunię, którą będziemy wieźli hehehe". Z całkowitym spokojem mały łowca przyswajał sobie kolejne zasady traktujące o różnicy między wymijaniem a omijaniem - głównie mogących leżeć na ulicy meneli jak i powtarzane do porzygu hasła o zachowywaniu ostrożności. Bo wiadomo, jak menela nie ma to nagle może nam rzucić się pod koła, hehe.
Januszowe hehe było chyba jednak najważniejszą rzeczą jaką udało mu się przyswoić.
Dzieje się coś na drodze? Hehe. Nic się nie dzieje? Może zacznie. Hehe.
No i przede wszystkim - zasada ograniczonego zaufania. Boris ponownie przewrócił oczami. Łowcy nie trzeba było powtarzać żeby nikomu na powierzchni nie ufać - to rozumiało się samo przez się.

Mocne pieprznięcie w drzwi sprawiło, że dzieciak prawie spadł z krzesła, zamykając szybko laptop i wbijając wzrok w wchodzącą bezceremonialnie do pomieszczenia matkę.
- Tak, mamusiu? - spytał najgrzeczniej jak tylko potrafił, starając się przywołać na twarz najbardziej niewinny wygląd i największe szczenięce oczka na jakie było go stać.
- Chodź, maleństwo. Przeszkadzasz panu w pracy - powiedziała ze spokojem łowczyni wyciągając łapkę do Borisa i gdy tylko operator monitoringu zajął się zabranym dzieciakowi laptopem udała, że podcina sobie wyimaginowanym nożem gardło i prawie wykręcając szczeniakowi rękę wypchnęła go za drzwi.

- Raisa...?
- Tak? Zepsuł coś?
- Gorzej. Stwierdził, że się tu... no wiesz, zabawiał... i... po prostu spójrz na to... - stwierdził niepewnie operator odwracając na powrót otwarty laptop w jej stronę, gdzie aktualnie całą wielkość monitora zajmowało grube dupsko starego Janusza wciśniętego w za małe rybackie bojówki.
Dwójka łowców spojrzała po sobie dość niepewnie. Może gdyby wzrok utrzymali dłużej na monitorze zauważyliby, że właściciel zmysłowych krągłości właśnie odsunął się od tablicy kończąc rysować na niej kolejne skrzyżowanie. Ale byli zbyt zajęci zastanawianiem się jakiego zwyrola hodują tuż pod Miastem-6.

hehe:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wątek przenoszę do archiwum z braku aktywności prowadzenia lub zakończenia.
W razie czego pisać do mnie na PW, jeśli będziecie chcieli go wznowić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach