Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Pisanie 15.01.17 17:47  •  Droga pomiędzy wzgórzami - Page 3 Empty Re: Droga pomiędzy wzgórzami
Bardzo długo przyglądał się żółtej chuście, zawiązanej na chuderlawej szyi chłopaka. Bez jakiegokolwiek wyrazu, bardzo ostrożnie skierował swój wzrok na podopiecznego, zaciekawiony jego słowami.
A to ważne? — jedyna odpowiedź, którą przyjął jego trzeźwy umysł zdawała się odbić gdzieś we wnętrzu jego czaszki i upaść w głąb pustki, jak kamyk rzucony w wodę. A to ważne? Przez długą chwilę wpatrywał się w Shane'a w kompletnym osłupieniu, jak człowiek, który potrzebuje dłuższego czasu na rozważenie rzuconego dezyderatu. Ogień zaskwierczał raz jeszcze, trawiąc w najlepsze marne ostatki uczty i paląc je na wiór; iskra podskoczyła na wysokość włosów anioła i szybko zniknęła w ciemnościach otaczających las.
  — Zmieniasz temat — rzucił ostrożnie. — To pies.
  Nie było to pytanie. Żółta chusta była wykrzyknikiem. Bowiem pełniła dla gangu DOGS pewnego rodzaju insygnia. Strzęp jednej z nich po raz pierwszy zobaczył w kasynie, kiedy wraz z Shane ruszył za śladami Kirina i Fenrira. Na same wspomnienie tamtych zimnych miesięcy gorzki smak goryczy zalał mu usta.
  Dzieliła ich odległość półtora jarda. Anioł stał spokojnie i lustrował Shane'a wzorkiem. Potem spojrzał na postać kryjącą się za nim. Próbował zrozumieć, co łączy swojego podopiecznego z tym rozczochranym kundlem. Wcześniej wyraźnie widział, jak trzymali się za ręce, nawet z podziwem pojął heroiczną reakcję dzieciaka na próbę osłonięcia rudzielca przed nadchodzącym niebezpieczeństwem. Chciał go chronić. Po co? To nie miało sensu. Na moment znów zaległa cisza. Anioł nie potrafił znaleźć odpowiednich słów. Najwyraźniej sprawa była ciekawsza, niż przypuszczał.
  A potem Shane podniósł się z ziemi górując nad nimi wzrostem. Złote oczy smoka przyczesywały Tyrella na wylot. Poczuł, jak na krótką chwilą wywraca mu się żołądek, choć wytrzymał spojrzenie Pradawnego niewzruszony. Nie rzucał mu wyzwania, raczej próbował doszukać się odpowiedzi, którą ten za wszelka cenę próbował ukryć. Ale nie odezwał się. To nie był odpowiedni czas na potyczki słowne. Nie w obecności psa.
Co tu robisz?
  Gdzieś od wschodu usłyszał wilczy skowyt; poderwał on kolejne złote iskry paleniska w dziki taniec. Gdyby czas nie naglił, chętnie odpowiedziałby wyczerpująco na to pytanie. Gdyby czas nie naglił... Poprawiwszy poły spalonej bluzy, przykucnął, szczelniej zawiązując zżółknięty bandaż na swojej łydce.
  — Na wchód od Czerwonej Pustyni widziałem grupę Sarghali. Było ich około pięciu. Posilały się przy pustynnym wzniesieniu — mówił, ściskając silnie oba końce materiału i splatając w supeł. — Nie zauważyły mnie tylko dlatego, że były zbyt zajęte świeżo upolowaną zwierzyną. Prawdopodobieństwo, że natrafią na mój ślad równa się gwarancji. Jeśli wyruszymy teraz, dotrzemy do Smoczej Góry nad ranem i unikniemy konfrontacji.
  Wzrok Tyrella znów spoczął na Shionie, który skrywał się za wysokim ciałem Pradawnego. Chwilę milczał, jakby analizował najbardziej racjonalny wybór, do którego będzie mu dane się przyczynić. Wstał i wolnym, utykającym krokiem zbliżył się do dzieciaka na odległość niecałego jarda; kamy zaczepione o plecak poruszyły się lekko. Niebieskie oczy anioła zapłonęły i spoczęły nieruchomo na chuście rudzielca z wyrazem takiego chłodu, że najprawdopodobniej samo spojrzenie przyczyniłoby się do powstania na jej powierzchni delikatnego szronu. Było w nim coś, co Shane zamierzał chronić. Ale co? Brew delikatnie mu drgnęła. Czy był częścią planu, o którym mu nie powiedział? Odezwał się dopiero po chwili bardziej w poczuciu obowiązku niż ogólnej chęci:
  — Zapach trawionego drewna i resztek padliny Sarghale poczują w odległości kilku kilometrów. Więc jeśli jeszcze życie ci miłe, zabieraj się stąd.
  Nie zamierzał niańczyć dzieciaka. Sam zapewne potrafił o siebie zadbać — chusta musiała o tym dowodzić. Tyrell stał blisko Shiona jeszcze chwilę. Twarzą w twarz. Oblicze otaczała mu plątanina czarnych włosów, potęgując wrażenie, że smok tak szybko nie starci go z oczu. Pies zostanie wpisany na jego listę zainteresowań? Bardzo możliwe.
  Obrócił się momentalnie i kopnął w ziemię, a bury pył i piasek zasypał ogień. Nie mieli czasu. Trzeba było wyruszać już.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.01.17 0:53  •  Droga pomiędzy wzgórzami - Page 3 Empty Re: Droga pomiędzy wzgórzami
Miał wrażenie, zapewne słuszne, że atmosfera z każdą kolejną chwilą zagęszczała się I robiła cięższa. Znajomy Shane’a… przerażał. Ilekroć kierował swój wzrok na Shiona, ten kulił się pod niewidzialną siłą, drżał i pragnął tylko jednego: zniknąć. Chciał wrócić do domu, schować się, oddalić jak najdalej z tego miejsca. Bał się. Co prawda wierzył, że rudowłosy wymordowany nie skrzywdzi go, ale jeżeli jego znajomy należał do DRUG, to zgodnie ze wcześniejszymi słowami Shane’a, nie zdoła go ochronić przed innymi. A, będąc zupełnie szczerymi, Shion nie potrafił walczyć. Jeszcze.
Nie chciał się wtrącać w ich rozmowę. Uważał, że im dłużej będzie milczał, tym bardziej będzie robił się niewidzialny i nieznajomy nie będzie niczego od niego chciał. Zareagował dopiero w momencie, kiedy Shane podniósł się. Shion instynktownie zerwał się na nogi i złapał go za nadgarstek. Musiał nadal odpoczywać. Dlatego też zebrał w sobie na tyle odwagi, na ile mógł sobie pozwalać i posłał butne spojrzenie w stronę nieznajomego. Oczywiście nadal będąc schowanym za Shanem. Bo tak było bezpieczniej.
- Nie wiem kim albo czym są te… sergale? Czy jakoś tak. Ale Shane jest ranny i chory. I musi wypoczywać. Zresztą.. – posłał krótkie spojrzenie w stronę szatyna i omiótł wzrokiem jego zabandażowaną łydkę. - Ty też nie wyglądasz zbyt dobrze. Jesteś w stanie zagwarantować, że Shane dotrze w całości do tej waszej góry? – a jednak jest jednym z nich. Niedobrze. Powinieneś uciekać Shion. Jak najdalej. Jak najszybciej. UCIEKAJ. Słyszałeś go, prawda? Zbliża się niebezpieczeństwo!
- Bo… bo… – przełknął ślinę. Nie, weź się w garść. - Jesteś na tyle silny, by się z nim zaopiekować? W twoim stanie? – wiedział, że w tym momencie może wiele ryzykować. Pyskował. Do kogoś, kogo nie znał. A przecież wielokrotnie zdołał na Desperacji przekonać się, że pozory mogą mylić. Mimo to….
Nie mógł nic poradzić na to, że się martwił.
Dlatego też zacisnął jeszcze mocniej palce wokół nadgarstka wymordowanego i zadarł głowę, by móc na niego spojrzeć.
- Shane? – ciche pytanie prześlizgnęło się pomiędzy jego wargami. Ostatecznie i tak decyzja będzie należała do niego, a Shion będzie musiał ją uszanować. Miał tylko nadzieję, że się jeszcze spotkają. I wymordowany będzie żywy.
                                         
Shion
Ratler     Poziom E
Shion
Ratler     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shion.


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.01.17 18:55  •  Droga pomiędzy wzgórzami - Page 3 Empty Re: Droga pomiędzy wzgórzami
Złość Tyrella nie robiła na nim żadnego wrażenia, podobnie zauważenie rzucającej się w oczy psiej chusty.
— To pies.
Wiem o tym —  powiedział spokojnie, nie mając nastroju na użeranie się z nim. Dzieciak ostatnimi czasy za dużo sobie pozwalał. Zbyt ingerował w jego sprawy, uczepiając się go niczym przysłowiowy rzep. Shane jak dotąd z przymrużeniem oka traktował stróżowanie anioła, jednak w pewnym momencie zaczął przekraczać granice, których nie powinien.
Sarghali? —  Jedna brew powędrowała ku górze, a następnie przypominał sobie znajomy zapach, kiedy podążał ścieżkami z laboratoriów — No tak. Czułem je —  rzucił, nie komentując nic więcej.
W tej jednej sprawienie anioł mia rację. Musieli się zbierać o ile nie chcieli konfrontacji z grupą sarghali. Niechętnie potaknął w porozumieniu Tyrellowi głową. Chociaż raz musiał się z nim zgodzić. Zapewne w innym przypadku odesłałby go do Smoczej Góry, każąc mu zejść z oczu. Tym razem sytuacja z goła przedstawiała się nieco inaczej. Zdrowy rozsądek podpowiadał wycofanie i spokojne oddalanie, zanim całe stado postanowi zasiąść do uczty z ich udziałem w roli głównej.
Shion przerwał ich walkę na spojrzenia. Mężczyzna przeniósł pytające spojrzenie na chłopaka.
Shion —  upomniał go, aby tyle nie gadał. Miał dziwne wrażenie, że poza Tyrellem również dość upierdliwym problemem może okazać się młody.
Dawno nie doznał zwykłej i bezinteresownej troski ze strony innej osoby, dlatego też w jakimś stopniu ten gest wywołał w nim mieszane uczucia.
Nie martw się o nas. Poradzimy sobie. —  Zabrał rękę, uwalniając się od jego dotyku i przeniósł ją na skołtunione włosy dzieciaka. Przelał je pomiędzy palcami, chwilę pieszcząc skórę jego głowy czułym gestem.  — Uciekaj i pamiętaj co ci mówiłem —  powiedział, zaraz zbierając z ziemi swój podarty bezrękawnik. Nałożył go na siebie, jakby materiał miał go ochronić przed zimnem.
Zbieramy się, Tyrell —  polecił surowo, mijając stróża i wychodząc na chłodne powietrze. Odwrócił jedynie głowę, sprawdzając ukradkiem, czy aby chłopak nie zamierzał wykonać jakiegoś niewłaściwego ruchu względem członka DOGS. Nigdy nie przypuszczał, że będzie chronił przed Smokami jakiegokolwiek Psa. Czuł, że ta znajomość może mu przysporzyć jeszcze więcej kłopotów niżby się spodziewał.

[zt - Smocza Góra - pokój Shane]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.01.17 20:15  •  Droga pomiędzy wzgórzami - Page 3 Empty Re: Droga pomiędzy wzgórzami
W dziwnym otumanieniu patrzał jak palce podopiecznego z czułością przeczesują włosy młodego. Przez bardzo długa chwilę walczył z nieomylnym wrażeniem, że śni. Czy to możliwe, że wcześniej wpojona w niego substancja mogła się uaktywnić na nowo? Pokazywać obrazy, które nie są prawdziwe? Na usta cisnęły mu się różne słowa, ale każde z nich zostało skutecznie zaryglowane za szorstkimi wargami anioła.
  — Sergale. Bestie. Wyglądają jak psy, ale są czymś o wiele gorszym — wyrecytował od niechcenia, odwracając głowę w stronę ciemności. Nie liczył na odpowiedź. Niecierpliwie kopnął samotny kamyk w stronę wygasłego ogniska.
  Musiało to tyle trwać?
  Chwilę później usłyszał nadchodzące kroki. Shane minął go rzucając chłodne spojrzenie, na które Tyrell odpowiedział lekko zadzierając podbródek. A kiedy ten znalazł się już dostatecznie daleko, Hydra ściągnął usta w cienką linię; oparzenie na jego policzku tworzyło szpetną maskę.
  — Mogę to zagwarantować.
  Po dłużącej się ciszy jego głos zabrzmiał zbyt obco. Spojrzał w stronę lasu, gdzie sylwetka Shane'a zalewała się już z mrokiem.
  — Dobrze, że się nim zająłeś — mówiąc to nie patrzył ma chłopaka. Pomimo niechęci jaka do nieco żywił czuł się w obowiązku 'mu podziękować'. Opieka nad Pradawnym zrobiła na nim wrażenie i obudziła wobec młodego pewnego rodzaju szacunek, nawet jeśli wypowiadając te słowa zmagał się z potężnym niesmakiem w ustach. — Ale to ostatni raz.
  Umilkł wciąż wpatrując się w rząd martwych drzew jakby były jego osobistą publika.
  — Nie mam pojęcia kim dla niego jesteś, ale radzie ci trzymać się od niego z daleka. Komplikujesz. —  Stojąc do chłopaka bokiem, odchylił leniwie głowę i dla podkreślenia swoich słów wzrokiem zlustrował go po raz ostatni. Turkusowe spojrzenie tym razem nie zatrzymało się na chuście, wpatrywało się w jego brązowe oczy, nie dając złudzeń — mówił poważnie.
  A potem ruszył powoli wciąż kuśtykając na prawą nogę. Przez chwilę wpatrywał się w Shiona stojącego samotnie w lekkim odbłysku zgaszonego ogniska. Następnie odwrócił się i więcej już się za siebie nie oglądnął.

— zt.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.01.17 16:31  •  Droga pomiędzy wzgórzami - Page 3 Empty Re: Droga pomiędzy wzgórzami
Kostka: https://virus.forumpl.net/t2640p45-rzut-kostka#120729

 Dni, długie dni, duża ilość dni.
  Vega podążała poznanym poprzednimi razy szlakiem, tym razem w zupełnym osamotnieniu, nie licząc swojej ukochanej bestii. Prócz niej, miała jeszcze mały, turystyczny plecak, a w nim najbardziej potrzebne rzeczy. Zabieranie dużego ekwipunku w miejsca, gdzie złodzieje czają się za rogiem, a każdy posiadający więcej niż na siebie jest w stanie założyć ich celem - niczym konająca zwierzyna dla stada sępów - jest skazaniem się na porażkę.  Walka. Kto pierwszy skorzysta na głupocie wędrowca.
  Już nie jest głupim wędrowcem. Nigdy nie była.
  Gwiazdka nie miała nic specjalnego ze sobą. Jedynie ubrania na zmianę, podstawowe środki higieny i broń - swoje zaklęte mocą ostrze i pomniejszy nóż.
  Podróż była męcząca, wymagała wielu dni podążania przez pustkowie, na którym żywa dusza mogła zarówno nie znajdować się w promieniu kilkuset metrów, jak i siedzieć za pobliska skałą, z harpunem bądź oszczepem w ręku.
 Bała się, ale wytrwale kierowała przed siebie. W Desperacji czekały ją niespodzianki, wiedza i interesy. Wszystko.
 Jej szlak zahaczał o dawny węzeł drogowy - teraz będący tylko jego zgniłym szkieletem.
 Zatrzymała się w jednym z przydrożnych budynków, upewniwszy się, że obok nie ma żywej duszy. Ściana była rozsypana, ale strop trzymał się dobrze. Przygotowała sobie posłanie w rogu pomieszczenia i zażyła trochę snu. W wejściu i przejściach zastawiła pułapki - nicie z prymitywnie skonstruowanymi dzwoneczkami z materiałów znalezionych w okolicy.
  Był dzień. Śniła o swoim obecnym życiu, toczącym się w miejskich podziemiach. Bestia spoczywała obok, również odnajdując swoje drugie ja w sennych marach.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.01.17 23:01  •  Droga pomiędzy wzgórzami - Page 3 Empty Re: Droga pomiędzy wzgórzami
To był bardzo przyjemny dzień. Ciepły, słoneczny, z lekko wiejącym wiatrem. Prądy powietrzne były spokojne, można było w nich szybować i szybować bez końca, ale to nie o to chodziło. Całkiem fajnie jest sobie czasami polatać, ale na prawdę, na prawdę nie po to opuściła dzisiaj Eden. Nie po to wystawiła stopy poza próg biblioteki, nie po to przyszykowała wszystko, nie po to... Właściwie po to też mogła, no ale plany były inne.
Z głośnym trzepotem skrzydeł wylądowała na skraju dawnej drogi. Ciężko powiedzieć, co się bardziej odcinało od monotonnego, szarobrązowego piaszczystego otoczenia - jej ciemna, prawie czarna cera, biała zwiewna szata, czy może złocista biżuteria? Włosy miała wysoko upięte, tworząc w ten sposób coś na kształt brązowej aureoli za jej głową, stopy zaś bose i o wiele czystsze niż się można było spodziewać. I wcale nie podzwaniała biżuterią na każdym kroku. Każda złota bransoleta, czy to na rękach, czy na stopach, była dobrze dopasowana, nie przesuwała się, nie miała jak brzęczeć. Także prosty złoty naszyjnik, ani kolczyki w kształcie gwiazdek nie miały czym podzwaniać. Przez ramię przewieszoną miała torbę z żywieniem i medykamentami, a przy pasie rapier, z którym się nigdy nie rozstawała.

Rozprostowała skrzydła, przeciągnęła się i rzuciła światu przyjazny, radosny uśmiech. Pozwoliła skrzydłom powoli zniknąć, aż przestała czuć ich ciężar i dopiero wtedy ruszyła w kierunku zabudowań. Wiedziała, że może tam spotkać kogoś, potrzebującego pomocy, w końcu nie raz czy nie dwa już to sprawdzała. Nie raz i nie dwa przemierzała ten szlak poszukując dusz potrzebujących wsparcia za równo fizycznego jak i psychicznego. Podróżowała, by znaleźć też informację, zasłyszeć słowa, poznać cóż się dzieje. Czasami ciężko o takie informacje w Edenie, a jakimś sposobem na Desperacji krążyły one o wiele szybciej.
Już w pierwszych drzwiach udało jej się o coś potknąć, co wywołało zabawny dźwięk. Zaskoczona tą sprawą, zaczęła się przyglądać znalezisku, podziwiając sposób, w jaki z znalezionych przedmiotów udało się autorowi stworzyć coś najwyraźniej użytecznego. Czy to jakiś rodzaj pułapki? Ostrzeżenia? Może ochrony przed duchami? Czy mają w bibliotece coś na ten temat? Zdecydowanie mają, może powinna przyzwać księgę i doczytać, przypomnieć sobie? A może sięgnąć po notatnik i opisać znalezisko? Doprawdy fascynujące, fascynujące.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.02.17 12:12  •  Droga pomiędzy wzgórzami - Page 3 Empty Re: Droga pomiędzy wzgórzami
Dzwoneczku, Dzwoneczku mój kochany! Powiedz mi, czy dziś brzdękiem mnie nastraszysz, czy intruza wnet zauważysz? Czy na tym pustkowiu twa melodia zagra raz jeszcze - tak wspaniale! - czy też zwiastujesz mej przegranej?
Dzwoneczku, Dzwoneczku leciwy, marny twój los, trzymaj się tej liny! Och, czy to właśnie czas na rozstanie, ostatni brzdęk - jak kamień na mój szaniec...
A senne mary wnet się urwały. Widziałam światła pośród tuneli, widziałam piękny firmament w gwiazdach - lśnił bogactwem biżuterii. Suchość zaatakowała me usta, moje spękane wargi. Dwa światy, jakże różne - w jednym sięgałam gwiazd; w drugim - jakby ściany się chciały na mnie zawalić!
Dzwoneczku, dzwoneczku ukochany. Gdzie jesteś, gzie twoje rytmiczne oktawy...


Gwiazdka powstała bardzo gwałtownie, chwytając swoje długie ostrze i przystawiając je do siebie niczym najdroższy skarb. Siedząc na podłodze, na pomiętym kocu, wsłuchiwała się w głośne bicie własnego, nastraszonego serca. Słyszała dźwięk swojej pułapki, dźwięk urwany wraz ze swoim snem. Rozglądała się po pomieszczeniu, samej znajdując się we wnęce. Nałożyła chustę na usta, dotąd oplatającą jej szyje. Podniosła się na stopy pozbawione obuwia, których nie imało się zmęczenie. Jej bestia miała twardszy sen i póki nie widziała intruza, nie chciała jej budzić, a samej zachować ciszę. Ale to trudne, wręcz niewykonalne! Serce w piersi jej łomoce, zimny pot pokrywa plecy, a oddech wytracił swoją równowagę.
Powstała, powoli idąc wzdłuż ściany, a nierówny tynk był dla niej czymś więcej niż zbroją. Wychyliła się zza winkla, na przeciw siebie odnajdując kobiecą postać. Z trudem dostrzegała jej osobę - kontur jej postury był dla Vegi rozmazanym. Wrażenie było dla niej tym bardziej niewyraźne, że niespodziewany gość posiadał ciemną skórę. Odważnym krokiem stanęła w przejściu, wymierzyła przed siebie bron i spoglądała na tajemniczą postać. Czy to ktoś, czy to cień? Tylko cień?
Nic nie mówiła - czuła, że gdyby się odezwała, samej siebie nie potrafiłaby ze zrozumieniem usłyszeć.
Kopnęła w bok leżący na podłodze kawałek gruzu. Uderzył w leżący pod ścianą fragment szyby, tym samym wybudzając jej jelonkowatą bestię.
Powinna zrobić cokolwiek, ale stała tak tylko, nie wiedząc, co nastąpi.


Ostatnio zmieniony przez Vega dnia 06.05.17 21:11, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.05.17 21:09  •  Droga pomiędzy wzgórzami - Page 3 Empty Re: Droga pomiędzy wzgórzami
Okey, plan był dość prosty - poszukać czegoś przydatnego w ruinach. Nie miała w tej chwili problemu w kwestii zasobów, ale z pewnością żaden dodatkowy element takowego nie zaszkodzi, tak długo jak nie będzie przeciążona. Na szczęście - nie następuje to szybko. Nadłożyła nieco drogi do M-3, bo wolała nie wpaść po drodze na żadną bestię, a widziała wyraźne ślady że takowe były w pobliżu. Jej niewidzialność nie przydaje się na nic wobec istot polegających na węchu, a teleportacja nie ocali ją przed czymś co pokonuje dystans jaki ona "skoczy" w ciągu kilku sekund przebiegając się.
Niestety, dłuższa trasa powoduje iż przydatnie byłoby poszukać dodatkowych zasobów. Dlatego też zaszła do jednego z opuszczonych budynków, ostrożnie... Ostr-...
*ding ding*
"Co do kurw..."
Urwała, widząc jak jej stopa zachaczyła o cienką linkę, przypiętą do dzwoneczków.
Zasadzka.
Pułapka.
System ostrzegający.
Kurwa.
W pierwszym swoim odruchu zakryła się przy pomocy niewidzialności i odsunęła od linki, obawiając ewentualnej pułapki lub ataku. Schyliła się, ugięła nogi i zaczęła skradać, szybko dostrzegając osobniczkę która była najprawdopodobniej autorką tej "pułapki". Póki co dostrzegła tylko różowe włosy, ale to wystarczająco wiele by wiedzieć że to człowiek. Lub humanoid. Coś człowieczo-podobnego.
Postanowiła zaryzykować i obejść tą osobę, zaglądając do jej własności. Nie zwróciła nawet uwagi na oczy - może gdyby to zrobiła zdałaby sobie sprawę z tego że to również łowczyni. Ale tak, nieświadomie, obchodziła ją powoli i delikatnie, spłycając oddech i stawiając uważne, ledwie słyszalne kroki. Wszystko, byleby jak najmniej było ją słyszeć. Powoli. Trzymała broń blisko, nie pozwalając jej przypadkiem otrzeć o ziemię lub uderzyć o ścianę, podobnie jak i plecak. Robiła to już tak wiele razy że wiedziała jak sobie z tym poradzić.
Miała tylko nadzieję że nie jest to wymordowany i jej nie wyczuje. Gdyby był, miałaby problem.
Cholera, po co ryzykuje? Mogła poprostu wyjść i sobie darować, zamiast iść do środka.
Uch. Nie myśli logicznie po spotkaniu z Marceliną.

Użycie pierścienia niewidzialności - 1/3
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.05.17 21:00  •  Droga pomiędzy wzgórzami - Page 3 Empty Re: Droga pomiędzy wzgórzami
Dźwięk dzwoneczka wyrwał ją ze snu. Słyszała coś, była tego pewna! Powstała, powoli idąc wzdłuż ściany. Wychyliła się zza winkla, spodziewając się zobaczyć intruza, ale na przeciw siebie niczego ani nikogo nie widziała. Pustka! Przyszła do niej naiwna myśl, że jej się tylko wydawało... albo przyśniło. Odetchnęła z ulgą i odważnym krokiem ruszyła dalej, zmierzając do jednego z wyjść na zewnątrz. Intruz ją teraz pewnie minął i mógł pomyśleć, że ma idealny moment na kradzież, gdyż różowowłosa panienka wygląda na rozluźnioną i wydającą się zmierzać poza budynek. Ale nic bardziej mylnego, bo na zewnątrz Vega jednak nie wyszła. Stanęła tylko przed linką z dzwoneczkiem rozwieszoną w wejściu i bez większego powodu wymierzyła przed siebie broń. Wydobyła z ust cichy chichot, mający na celu wyśmiać ten bezpodstawny strach, który ją tak omiótł. Strach, który okazał się zbędny i burzący przyjemne mary senne...
I wtedy kątem oka zobaczyła, że prowizoryczny dzwoneczek jeszcze lekko się chwieje, mimo że nie ma najdrobniejszego wiaterku! Ponownie się zlękła, gęsia skórka w mig rozpleniła się po całym jej ciele. Ktoś tu jest, o zgroza! Ktoś niezauważony, bo przed sobą miała tylko zwyczajny, pustynny horyzont, zaś za sobą wnętrze budynku, który jeszcze parę sekund temu wydawał się azylem bezpieczeństwa. Użyła swojego artefaktu i kulista, niematerialna powłoka okrążyła ją, zaś do jej uszu doszły bardzo stłumione szmery. Odwróciła się i powolnym, cichym krokiem (a była w samych skarpetkach) powróciła do zajmowanego uprzednio pomieszczenia, gdzie pozostawiła swoje legowisko. Jej czujny wzrok wyparzył, że leżący na ziemi plecak jest delikatnie poruszany. Mam cię, skurwielu, pomyślała, stojąc w przejściu. Wymierzyła czub broni w kierunku domniemanego intruza, stojąc kilka dobrych metrów od niego (to pomieszczenie jest wielkości, mniej więcej, zwykłego pokoju). I kopnęła w znajdujący się na podłodze mały kawałek gruzu, który z impetem uderzył w leżący pod ścianą fragment szyby. Donośny dźwięk o wysokim tonie zabił zalegającą tu dotąd ciszę. To powinno intruza zaskoczyć, a jej jelonkowatą bestię ze snu wybudzić.
To pomieszczenie, nie licząc jednego okna zabitego częściowo dechami (między którymi dałoby się z trudem przecisnąć), posiadało tylko jedno wyjście, w którym to stała Vega; cholernie wkurzona Vega na niewidocznego złodziejaszka. Adrenalina produkowała się w rytm przyśpieszonego bicia serca. Przyjdzie jej zawalczyć na czuja z niewidzialnym przeciwnikiem, pomyślała, przyjmując złowieszcze i bojowe spojrzenie. Krwawe oczy patrzyły tak, jakby były w stanie zobaczyć zupełnie wszystko, nawet ducha!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.05.17 21:51  •  Droga pomiędzy wzgórzami - Page 3 Empty Re: Droga pomiędzy wzgórzami
Dobrze, dziewczyna najwidoczniej postanowiła zareagować i odszukać ewentualnego oponenta, jaki jednak wślizgnął się za jej plecami do środka i zajął się jej dobytkiem...
Którego niestety nie było za wiele. Po cichu starała się przebierać w przedmiotach tej osoby, gotowa do szybkiej ewakuacji gdyby nagle wróciła. Nie było jednak wiele tego. Podstawowe rzeczy do przetrwania, nie nosiła przy sobie więcej niż potrzebowała. Uch. Miała to już zostawić i dać sobie spokój, naprawdę. Nie zamierzała kogoś zabić tylko po to by jej było nieco wygodniej, a bez tych zasobów ta kobieta prawdopodobnie nie przeżyłaby, chyba że zgodziłaby się na najgorsze upodlenie by dostać odrobinę chleba i wody.
A tego nie zamierzała nikomu życzyć.
Odpuszczała już plecakowi i zbierała się do pionu by wyjść, gdy nagle kawał betonu uderzył w ścianę tuż obok, powodując że odskoczyła, wzbudzając nieznaczny tuman kurzu w miejscu, z którego wyskoczyła i do którego wylądowała.
"Kurwa, zaorientowała się."
Przeszło jej przez myśl gdy zwróciła wzrok ku osobie, jaka rzuciła tą skałą. Reaguj! REAGUJ!
Bez namysłu postanowiła wykorzystać swój teleportacyjny artefakt i przeteleportować się za jej plecy, wyciągając nóż z małej cholewy w plecaku. Szybki obrót i ostrze noża w prawej dłoni miało się znaleźć tuż przy krtani jej przeciwniczki. Musiała się do niej z lekka docisnąć przy tym, ale to nic nie zmienia. Jej prawa dłoń dociskała nóż do jej szyi, a lewa objęła ją w pasie, tak w razie gdyby próbowała się wyrwać. Miała mocny uścisk, więc raczej nie da jej wielkich szans na ucieczkę.
- Puść broń. Jeden ruch mojej dłoni i poderżnę ci gardło. Nie chcę ci tego robić jednak i nie zamierzam nic ci zabrać. Wypuść broń, a nie stanie ci się krzywda. - Nie szeptała. Nie krzyczała. Nie rozkazywała. Oznajmiała fakty, będąc ku niej z lekka nachylona. Nie dezaktywowała jeszcze mocy pierścienia, w razie gdyby była potrzebna i musiała uciekać od ewentualnej mocy lub artefaktu, lecz uważała iż jest na dość... Wygranej pozycji.
Jeśli faktycznie to się udało i Vega została pochwycona a potem puściła broń, najpierw pociągnęła by ją nieco do tyłu, z dala od niej, i dopiero wtedy puściła, odskakując w miarę prędko. Jeśli nie...
Cóż, co wyszło wtedy?

Niewidzialność - 2/3 postów użytku
Teleportacja - 1/3 skoków, 1/3 postów użytku
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.05.17 23:00  •  Droga pomiędzy wzgórzami - Page 3 Empty Re: Droga pomiędzy wzgórzami
Zaskoczyła Vegę tym nagłym pojawieniem się za jej plecami. Gwiazdka była pewna, że wrażliwy słuch wskaże jej, gdzie powinna uderzyć. Logicznym dla niej wytłumaczeniem pozostawało to, że cholera się przeniosła. Nie rozumiała tylko, dlaczego sobie nie poszła dalej, a bawiła w przystawianie noża do gardła. Jej słowa zaś miała sposobność przeanalizować w poszukiwaniu najlepszego wyjścia z sytuacji. Może jest ranna i nie może biegać? Może sądzi, że po prostu ma słabszą kondycję i także boi się dogonienia? A może po prostu chce mi zabrać tę broń!
  Bestia Gwiazdki się zbudziła, ale dla niej, początkowo, w pomieszczeniu znajdowała się tylko jedną osoba, choć węch wspominał o drugim zapachu. Słyszała też te wypowiedziane znikąd słowa i choć w pełni ich znaczenia nie rozumiała, wiedziała skąd dochodzą. Minęło parę sekund nim uznała z całą pewnością, że są tu dwie osoby. Jak się później okazało, były to cenne sekundy, zbyt cenne aby tak łatwo je trwonić.
  Czas!
  Vega rzuciła broń przed siebie, dzięki czemu znalazła się poza zasięgiem obu dziewczyn. Następnie napierała swoim ciałem, aby zmniejszyć przystawanie do ciała napastniczki, choć o skutecznym wyrwaniu się nie było jeszcze mowy. Odezwała się swoim surowym głosem:
  - Nie masz szans przeciw naszej dwójce, więc lepiej odejdź, póki możesz - rzuciła oschle. W międzyczasie bestia powstała i patrzyła w pustkę; patrzyła uważnie, gotowa do skoku na niewidzialnego przeciwnika. Gdyby zobaczyła, że jej Pani dzieje się krzywda, zwierzęcy instynkt momentalnie rozkazałby jej podjąć się próby ataku.
  Wspomniany czas działał na niekorzyść, jako że nagły atak bestii potrafi zaskoczyć. A szkopuł tkwi także w tym, że to nie jest bestia o najlepszym usposobieniu do takich wypadków. Nietrudno było uznać, że Vega przecenia swoje położenie, lecz robi to świadomie.
 Kiedy więc Vega domagała się uwolnienia i je bez słowa otrzymała, zostając wyrzuconą do tyłu, Halla Srebrzysta jednie warknęła, podeszła bliżej i mogła co najwyżej oblizać Vegę po twarzy.Nie widziała bowiem napastnika, zaś Vedze krzywda się właściwie nie działa - upadek zamortyzowała przez podparcie się dłońmi. Oczywiście, rożowowłosa straciła swoją moc wyostrzonych zmysłów wraz z upuszczeniem broni i nie była już w stanie zlokalizować, gdzie jest jej przeciwniczka. Wiedziała jednak, w którym kierunku się udała - ruch powietrza dobrze to jej zdradził.
  I momentalnie chwyciła się poroża swojej bestii, która szarpnęła łbem tak, aby błyskawicznie ustawić Vegę do pionu. Ta machnęła tylko ręką, wskazując kierunek, a bestia popędziła ile sił w kopytach. Galop był niczego sobie i gonitwa nie powinna potrwać długo.. o ile podążali dokładnie tą samą ścieżką, ha! Nie zamierzała się jednak zbyt daleko oddalać, chcąc móc powrócić po swój dobytek nim niewidzialna suka - tak ją przeklęła w myślach - zechciałaby wrócić po jej rzeczy i dokończyć złodziejskie arcydzieło.
  Także tego... Złap mnie ją jeśli potrafisz?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach