Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 5 1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Pisanie 18.04.16 23:38  •  Droga pomiędzy wzgórzami Empty Droga pomiędzy wzgórzami
Kiedyś rozciągała się tu droga międzymiastowa, ściśnięta z obu stron łagodnymi wzniesieniami, pokrytymi piękną zieloną trawą.
Teraz w nawierzchni jest tyle dziur, że to asfalt stał się wyjątkiem, natomiast trawa pożółkła i skarlała, wręcz w wielu miejscach wcale jej nie ma. W okolicy porozrzucane są domy w różnych stadiach rozkładu, zasłonięte zniszczonym i przerzedzonym laskiem sosnowym. W pewnym momencie krzyżuje się prostopadle z inną ekspresówką, czego skutkiem jest most, obecnie w nienajlepszej kondycji. Od jakiegoś czasu stało się całkiem dobrym miejscem rabunkowym, dla zabiedzonych desperackich band. W okolicy zawsze wala się sporo zniszczonych aut, czasami również blokując drogę.
Trasa prowadzi z jednej strony do Apogeum, z drugiej celuje w północy kraniec wyspy.


Tą drogą podążał w tej chwili Istaroth, za cel obrawszy sobie Apogeum. Musiał ponownie zasięgnąć języka w kwestii bieżących spraw, które ostatnio mocno mu umknęły. Zdając sobie sprawę z niebezpieczeństwa, na jakie się wystawia, idąc wąwozem, wdrapał się na skarpę, skąd roztaczał się nieco lepszy widok. Jak dotąd nie napotkał śladu bandytów, co nie zwalniało go z obowiązku ostrożności. Normalny człowiek nie zaryzykowałby w ten sposób, Alex jednak wiedział o zagrożeniach czychających na śmiałków, którzy spróbowali ominąć ów most. Najczęściej wchodziło się na tereny, będące obszarem łowieckim wielu bestii lub też przesiąkły wirusem X aż do wód gruntowych. Patrząc na te perspektywy, wybór walki pod mostem nie wydawał się już taki idiotyczny. Należało tylko upewnić się, skąd mogą przyjść posiłki - każda banda, utrzymująca się na tym terenie dłużej niż kilka dni, miała w odwodzie przynajmniej kilku ludzi, by zaskoczyć opornych podróżników od tyłu.
Anioł przystanął na moment i przyjrzał się tunelowi za pośrednictwem lunety ze swojego dragunova. Nie było dobrze. Stały tam zapory z bali i metalu, tak jakby aktualny gang miał dużo czasu na okopanie się. U góry na moście nie dostrzegł nikogo, lecz nie znaczyło to, że nikogo nie było.
Odwiesił snajperkę i zwilżył usta łykiem wody z plastikowej butelki. Nie smakowała najlepiej, skrzywił się, ale nie splunął.
Już miał zacząć schodzić, gdy nagle usłyszał strzały, jakby ktoś - lub coś - próbował przedostać się przez barykady z drugiej strony. Uznawszy, że lepszej okazji mieć nie będzie, zaczął zbiegać na łeb, na szyję z pagórka. Skradanie się teraz nie miało sensu, widoczny był niemal jak na dłoni. Rozejrzawszy się, czy naprawdę w okolicy nie ma nikogo, zeskoczył na asfalt w dole. Dzięki temu mógł zachować jeszcze sto metrów bezpiecznego podejścia. A potem zacznie chować się za wrakami samochodów.
Wtem rozległ się odgłos eksplozji i pod niebo buchnął ogień, skrył się jednak za drugą stroną wzniesienia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.05.16 14:19  •  Droga pomiędzy wzgórzami Empty Re: Droga pomiędzy wzgórzami
Przed nią rozpościerały się szczątki miasta i niebezpieczny most przez wielu desperatów okupowany. Jakby myśleli, że maja jakieś prawo do tego obskurnego, wysuszonego kawałka ziemi. Naiwni głupcy. Jedyne co im się należy to kulka między oczy. Mercedes obecnie miała tylko jeden cel. Jej jedynym zadaniem było przeżyć. Banale nieprawdaż?
Też tak sądziła.
Lewa noga goniła prawą, gdy siedziała na dachu jednego ze starych samochodów i wymachiwała kończynami w oczekiwaniu. Obserwowała okolicę w promieniu 500 m dzięki soczewce. Namierzyła 2 osoby w odległości 70 metrów. Dalej nic. Przygryzła wargi czując, że jest to za proste. Dostać się do Apogeum i nie podrzeć kabaretek. To jest problem. A tamci bawią się z nią w kotka i myszkę. Zęby mocniej zacisnęły się na wardze i puściły wraz z pojawieniem się niewielkiej stróżki krwi. Usłyszał szczęk broni oraz pierwsze strzały. Krzyki nawoływania, więcej ludu pojawiło się na horyzoncie. Mimowolnie wargi wykrzywił zwycięski uśmiech i zeskoczyła z dachu zlizując krew. Szansa na którą czekała by się przedrzeć. Zaczęła się skradać do następnego samochodu kiedy eksplozja ogłuszyła jej czułe zmysły. Mocny podmuch gorącego powietrza sprawił, że zatoczyła się do tyłu, a po chwili zaczęła uciekać przed odłamkami, koziołkującymi samochodami, oraz tymi, które tylko chwilowo stawiały opór fali po uderzeniowej, bo po chwili i one z piskiem, zgrzytem opon szurały po nierównym asfalcie. Nici z jej skradania się. Najszybciej jak się dało wskoczyła za wzniesie i tam skryła się przed ruchomą karawaną oraz agresorami, którzy pokazali się w większej liczebności niż marna dwójką, którą dostrzegła na początku. Może to przez jej nieuwagę, a może dlatego, że wybuch niemal wysadził jej bębenki i omal nie przysmażył, ale nie zorientowała się jeszcze, że nie tylko ona wpadła na pomysł by schronić się za tą stroną wzniesienia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.05.16 11:39  •  Droga pomiędzy wzgórzami Empty Re: Droga pomiędzy wzgórzami
Eksplozja poderwała kilka samochodów do góry, próba przejścia między nimi byłaby zdecydowanie zbyt niebezpieczna. Schowany za wzgórzem analizował dostępne opcje. Niezależnie od wyniku, strona zwycięska będzie mocno nadszarpnięta. Mógłby więc poczekać, a potem prześlizgnąć się między nimi, kiedy będą zajęci sobą - naprawianiem umocnień lub zbieraniem się do dalszej podróży. Choć tutaj wojna gangów była na poziomie dziennym, istniała szansa, że to tylko jakaś karawana z towarami, mająca wystarczająco siły ognia, by przedrzeć się przez łupieżców.
Odwiesił Dragunova na ramię, czekając na wyklarowanie się sytuacji w ciągu paru minut i wtedy dostrzegł dziwkarsko ubraną szatynkę, która szybkimi susami uciekała przed krzyżowym ogniem. Zatrzymała się parę metrów od niego, ale jeszcze go nie zauważyła. Zaatakować czy zostawić w spokoju? Anielski instynkt podpowiadał mu rzecz drugą, ale jego zadaniem było nie wystawać poza standardy Desperackiego życia. Była uzbrojona, jak każdy desperat o zdrowym umyśle, broń jednak wciąż miała schowaną. To rokowało pewne nadzieje.
Rozmyślania przerwała mu seria z karabinu, która przeleciała im obojgu nad głowami.
- Padnij, idiotko! - krzyknął, przekrzykując ryk... miotaczy płomieni? Jasna cholera, co tam się działo?
Wyjął Colta świadom tego, że mogli zostać zauważeni przez dowolną ze stronę i uznani za wrogów. Przykucnął i zbliżył się powoli do kobiety, zatrzymując się w odległości metra. Wystarczająco, by widziała jego twarz wyraźnie. - Co tutaj robisz? - zapytał, chcąc się dowiedzieć po której stronie bitwy ma ją zaklasyfikować.
Kurwaaaaaaa! dało się słyszeć na równi z buchającymi płomieniami - widocznie walka rozgorzała na dobre.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.05.16 12:47  •  Droga pomiędzy wzgórzami Empty Re: Droga pomiędzy wzgórzami
Jeżeli jakiś choćby najmniejszy skrawek ubrania ulegał spalaniu przez żrące płomienie, to Taro turlając się przez większą część wzgórza, co miało się początku ograniczać do szybkiego biegu, ale wyszło jak wyszło, na pewno po tej akcji ugasiła się skutecznie. W uszach dzwoniło gorzej niż w kościele, a soczewka potrzebowała paru sekund na zeskanowani nowego terenu.
- Pa- szum -ij szum -diot- szum.
Spojrzała w stronę źródła dziwnego dźwięku, próbującego z nią nawiązać konwersację… gościa z Coltem. Sama by chciała wiedzieć po której stronie barykad ON się znajduje. Choć rozważała wpierw wyjęcie noża i zalutowaniu mu go w żebra, to seria nad jej głową zbytnio ów plan utrudniała.
- A dzieńdoberek. Piękna pogoda. – tak on na pewno się z nią witał. Choć nie słyszała co mówił, założyła, że nie będzie dłużna i też się miło przywita. Ale kończąc te grzeczności, wyjęła berette z kabury i wychyliła się za wzgórze.
_2_istoty_w_zasięgu_57metrów_
5_istot_250metrów__ _

Nie zdążyła zliczyć wszystkich w tym ilości samochodów, ponieważ kolejna seria wystrzałów, zmusiła ją do ponownego ukrycia. W tym czasie mężczyzna przybliżył się do niej
_odległość_1metr__
Nawet zdołała usłyszeć, co do niej mówił.  Ale czy zechce obcemu odpowiadać? Przyjrzała mu się uważnie. Nie wyglądał na pierwszego lepszego Desperatę, było w nim na dodatek coś… dziwnego. Zaczynała wątpić w jego człowieczeństwo.
_Skanowanie_poziomu _wirusaX_we_krwi__ _ __0%Zdziwiony uśmiech był jej jedyną odpowiedzią na pytanie nieznajomego. Odwróciła wzrok i skupiła uwagę na znajdujących się na miotaczu ognia. Desperaci jeszcze ujdą, karabiny oraz rozpędzone, dziko płonące kupy żelastwa również. Ale miotacze są największym wrogiem na ten moment.
_zasięg_płomieni_25metrów_w_przód.
- Słuchaj - zaczęła nawet na niego nie patrząc – Ludzi kupa, fajerek od groma. Mam gdzieś o co te szumowiny się biją. Przejdę choćby po ich trupach. Muszę się przedostać – zerknęła na niego - Ty pewnie też. Ale bez planu, raczej nie polecam. Miotacze mają zasięg 25 metrów, z czego dwójka osobników ich używająca, znajduje się zaledwie niecałe 60 metrów od nas. – Zsunęła się niżej by być poza zasięgiem. Zwłaszcza, że lecąca kula zadrasnęła jej policzek. Za nic nie ufała Istarothowi, ale czuła, że nie ma zbyt wielkiego wyboru. – Chcesz ze mną walczyć? – rdzawe tęczówki świdrowały go ze swoim charakterystycznym półsennym wyrazem. Nie pozwoli by osoba, której ma w jakimś sensie powierzyć życie wbiła jej nóż w plecy. Jeżeli ma być problem niech rozwiążą go teraz. Zniżyła berettę, celując w ziemię. Jeśli będzie trzeba to ją uniesie, aczkolwiek szkoda naboi na pojedynki. Za wzgórzem rozgorzała mała batalia, a kolejny wybuch przyniósł falę uderzeniową, ledwo powstrzymywaną przez ich skromną kryjówkę. Podmuch gorąca i multum piasku owiało ich sylwetki.

#Technologia:
Trzecie oko - Skanowanie poziomu wirusaX 1/1 | 0/0 (raz na sesję)
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.05.16 21:47  •  Droga pomiędzy wzgórzami Empty Re: Droga pomiędzy wzgórzami
Nie odpowiedziała mu na pytanie, ale w tej chwili mógł jej to wybaczyć. Wystarczyło mu, że poznał po jej reakcji podstawowe motywy. Gdyby próbowała sprzedać mu kosę pod żebro, prawdopodobnie nie przeżyłaby zbyt długo. Alex nie chodził po Desperacji od wczoraj i był przygotowany na ryzyko związane z podejściem do drugiego człowieka. Mimo tego kiepskim byłby szpiegiem, jeśli nie potrafiłby obejść się bez walki. Tak też planował i w tym przypadku.
Zauważył, że dziewczyna przygląda mu się uważnie, jakby sprawdzała wzrokiem jego mocne oraz słabe strony. Co mogła zobaczyć? Jego anielskość nie biła po oczach zwłaszcza po tym, jak przewlókł ją wzdłuż i wszerz terenów Desperacji. Przestał być podobnym do krzyżowca, zamiast tego zbliżył się do ludzi z tych terenów. Ale tego przecież zobaczyć nie mogła.
"Chcesz ze mną walczyć?" - pytanie było zgoła dziwne, niemniej rozwiązywało problemy w sposób bezpośredni, czyli najprostszy z możliwych. Skinął jej po prostu głową, chowając jednocześnie Colta. Teraz był najbardziej odsłonięty, lecz jeśli spróbowałaby go zaatakować, rzuciłby się naprzód i związał ją walką wręcz.
Zdjął z ramienia snajperkę i ruchem głowy wskazał kobiecie stronę, z której dobiegały strzały.
- Osłaniaj mnie - rzucił tylko, nawet nie patrząc w jej stronę, skupiając się tylko na celu.
Położył się na szczycie wzgórza, minimalizując powierzchnię wystawioną na rykoszety, w kilka sekund zlokalizował wroga używającego ognistej broni i przymierzył się do strzału. Wśród całej walczącej hałastry, ta dwójka była najmniej mobilna, chowając się za osłonami próbowali zrekompensować niewielki zasięg. Odczekał chwilę potrzebną im na wychylenie się z bezpiecznych kryjówek, po czym nacisnął spust. Namierzył drugiego i powtórzył sekwencje niemal od razu. Dwa wystrzały, dwa trupy. W chaosie, który tam panował, niewielu zauważyło kto i skąd posłał kule.
Ktoś jednak zauważył. Kule zaświstały nad głową Istarotha, dlatego ten od razu po oddaniu strzałów wycofał się za wzgórze.
- Musimy się przesunąć, zauważyli mnie. - to powiedziawszy, ruszył wzdłuż wzniesienia na przykurczonych nogach. Po kilku metrach obejrzał się na dziewczynę i dokończył - Chyba, że masz jakiś plan.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.05.16 6:47  •  Droga pomiędzy wzgórzami Empty Re: Droga pomiędzy wzgórzami
Dobrze wiedzieć na czym się stoi. W ten lakoniczny sposób wyjaśnili sobie wszystko, co było na tę chwile najważniejsze, tworząc pierwszą nic porozumienia.
Osłaniaj mnie
Kiwnęła po prostu głową i przystąpiła do działania.  Z zazdrością zerknęła na snajperkę, ale po chwili niemal sparzyła sobie kabaretki przytykając doń lufę. Pogłaskała berettę przepraszająco.
Wybacz Gruba, nie będę przy tobie myśleć o innych.Z tą myślą wychyliła się nieznacznie za wzgórze i starała namierzyć potencjalnych napastników. Niestety poza tą dwójką reszta była poza zasięgiem jej broni. Chachar – jak zaczęła w myślach nazywać tajemniczego Istaroth’a, dwoma strzałami pożegnał miotaczy, ale szybko został przez kogoś przyuważony. Czyżby szykowała się wojna snajperów? Wolała nie znać na to odpowiedzi. Za to skryła się naprędce, obmyślając szatański plan. Przyuważeni nie mogli dłużej pozostać w tym miejscu. Zgodziła się z Chacharem bezgłośnie. Miotacze ognia jednak cały czas nie dawały jej spokoju, nawet nie zauważyła kiedy została w tyle.
Chyba, że masz jakiś plan.
Jak na zawołanie.
- Właściwie to tak. – wskazała głowa za wzgórze. – gdybyśmy mieli te miotacze, jeden z nich mogłabym podrasować. Prowizoryczna bomba. A jak tym drugim ją podpalimy, to niech się modlą by im ten most na głowy nie spadł. – uśmiechnęła się szelmowsko. Na dobra sprawę byliby wygrani. Ale do tego trzeba działać zespołowo i precyzyjnie. Na dodatek prawdopodobnie Istaroth nie jest jedynym snajperem na tym wygwizdowie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.06.16 0:15  •  Droga pomiędzy wzgórzami Empty Re: Droga pomiędzy wzgórzami
Obejrzał się na nią zaskoczony i niemalże potknął się o zamaskowany wykrot. Taki był jej plan?
- Jesteś pewna, że zdołasz dobiec do trupów, zanim nie przerobią cię na sito? Mogę cię osłaniać, ale musisz się pospieszyć.
Zaskoczyła go. Zdawał sobie, że w Desperacji znajduje się wielu straceńców, lecz nie sądził, że przyjdzie mu kiedyś wykonywać tak ryzykowny plan z jednym z nich. Zastanowił się chwilę, po czym uśmiechnął się lekko. Cóż, skoro nie było innego wyjścia...
Przeszli jeszcze kilkanaście metrów, po czym spojrzał na czerwonooką. Dostrzegał jakieś wahanie w jej oczach? Skądże. Desperaci nie mieli niczego do stracenia.
- Gotowa? - zapytał, po czym wskazał jej głową pole walki za wzgórzem - Uważaj na snajpera, spróbuję go zdjąć.
Kiedy pobiegła, ułożył się na wzgórzu i spróbował namierzyć ponownie człowieka, który do niego strzelał. Wiedział mniej więcej skąd padł strzał, lecz samego strzelca nie widział.
Pole walki było zasnute czarnym, gęstym dymem pochodzącym z płonących samochodów i miotaczy płomieni. Gdzieniegdzie leżały trupy już poległych Desperatów, wciąż padali kolejni. W szarej mgle spalin błyskały ognie wystrzałów, echo terkoczących karabinów niosło się daleko. Wszyscy skupieni byli na toczonej batalii, nikt raczej nie zwracał uwagi na dwójkę wolnych strzelców, które to określenie nabrało nagle ironicznego znaczenia. Wypatrzywszy w tej ciężkiej zawiesinie pyłów sylwetkę wroga z długą lufą wystrzelił w jego kierunku. Dla równowagi wyeliminował również osobnika, o którym sądził, że należy do drugiej z walczących stron. Pechowo się zdarzyło, że wychylił się zza osłony w nieodpowiednim momencie.
Nie powinien tak szafować ludzkim życiem, niemniej jego prawem w takiej sytuacji było uniknięcie niebezpieczeństwa z minimalnymi stratami. Z tego powodu nie do końca podobała mu się propozycja kobiety, ale wybuch mógł wzbudzić strach i pozwolić im wymknąć się niepostrzeżenie.
Baczną uwagę zwracał także na okolice dziewczyny oraz na potencjalne zagrożenia, gotowy wyeliminować agresora, nim ten wykorzystałby sytuację.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.06.16 0:31  •  Droga pomiędzy wzgórzami Empty Re: Droga pomiędzy wzgórzami
Uśmiechnęła się szerzej, widząc jego zdziwienie. Wiedziała, że plan jest szalony, ale ufała swoim umiejętnościom. Doliczając do tego zamiłowanie do ryzyka zawodowego - żaden plan nie jest dla niej awykonalny. Nawet jeżeli powodzenie było na tyle niskie, że powinna zacząć się martwić. Dotknęła przepaski, sprawdzając czy wszystkie narzędzia sa na miejscu i mrugnęła do Istarotha porozumiewawczo.  – Osłaniaj mnie dobrze. – ruszyła biegiem przez wzgórze. – Liczę na Ciebie! – krzyknęła nie odwracając się. Szybko nabrała rozpędu sprawiają wrażenie, że leci łeb na szyję, ale gdy strzały zagrzmiały niedaleko niej - kucnęła robiąc ślizg, a desantówki zaorały ziemię. W ostatnim momencie przeskoczyła ciało jednego z miotających i przeturlała do miotaczy. Płonące samochody buchały żarem, a wiatr tylko podsycał spowite czarnym dymem płomienie. Zakręciła zawór po czym przerwała przewód łączący butlę z częścią ręczną. Za pomocą uniwersalnego klucza dostała się do części zapłonowej. Usłyszała krzyki zmieszane z nawoływaniami. Klnąc podwoiła pracę. Palce przypalone po zetknięciu z wciąż rozgrzanym metalem rekonstruowały zapłon. Choć zakręciła zawór to montując „włącznik” w innym miejscu  - omsknął jej się na dół. Usłyszała szmer sprężonego gazu, który nieoczekiwanie dostawał się do przestrzeni ponadpaliwowej.
3 sekundy.
Tylko tyle jej zostało, zanim wybuch jej nie rozerwie.
Zakręciła zawór.
2 sekundy.
Zatkała wylot po rurze miotacza śrubkami oraz porządną garścią smaru.
1 sekunda.
I tak za późno by się wycofać.
To się wpakowała. Akcja ala kamikaze.
Potrząsnęła mocno plecakiem.
Smród gazu dotarł do jej nozdrzy. Wielki wdech ulgi, nawet nie wiedziała, że wstrzymała powietrze w oczekiwaniu na wybuch. Dokończyła robotę i kiedy upewniła się, że gaz jest wystarczająco sprężony i nie wydostanie się przez żadną szparę, miała gotową bombę. Chwyciła ją i wstała. Bieg do drugiej broni. Porwała drugi miotacz z ziemi i spojrzała na Istarotha. Kątek oka uchwyciła błysk. Odwróciła głowę. Obdarty mężczyzna stał kilkanaście metrów dalej. Płomienie odbijały się czerwonym blaskiem od lufy strzelby. Trzymała miotacz i bombę. Cholera. Za daleko by go dorwać. Za blisko by to przeżyć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.06.16 19:42  •  Droga pomiędzy wzgórzami Empty Re: Droga pomiędzy wzgórzami
Jak dotąd wszystko szło dobrze i to mogło upewnić Istarotha, że wkrótce ich plan się zawali, grzebiąc ich pod sobą. Dziewczyna pobiegła na łeb, na szyję, dzięki temu minimalizowała szansę złapania kuli. Kątem oka obserwował jej akrobacje, większą część uwagi skupiając na ludziach, którzy chcieli ich zabić. Wmieszali się wprawdzie w walkę pomiędzy dwoma frakcjami, lecz żadna ze stron nie pozostanie ślepa przez długi czas. W końcu ktoś ich dostrzeże, a wówczas krótkie będzie ich życie.
Na szczęście, nie widział nikogo, kto mógłby się na nich skupić. Z przezorności postanowił jednak przesunąć się kawałek, by nie stać się łatwym celem dla niewidzialnych strzelców. Odjął lunetę od oka i przebiegł kilkanaście metrów. Gdy się zatrzymał, przykucnął i znów zlustrował całe pole walki.
Wtedy go zobaczył. Skradał się do niej z wprawą, której można było pozazdrościć. Dziewczyna zdecydowanie go nie słyszała, skupiając się na swoim zadaniu. Alex wycelował, lecz kiedy nacisnął spust, usłyszał metaliczne kliknięcie. Pusty magazynek.
W pośpiechu, wiedząc, że życie czerwonookiej wisi na włosku, wyjął pusty klip i wsadził pełny. Przygotowawszy się do ponownego strzału przyłożył lunetę do oka i dostrzegł, że pirotechniczka wreszcie zdała sobie sprawę z zagrożenia. Cóż, nie na długo - pomyślał anioł, po czym posłał kulę w kierunku wroga.
Spudłował.
Zaklął, pomimo tego, że anielski etos tego zabraniał i nie czekając na reakcję ofiary nacisnął spust jeszcze raz.
Ołowiany pocisk wydrążył sobie korytarz w mózgu wymordowanego, uśmiercając go na miejscu. Typ padł na ziemię, powalony siłą odrzutu, nie do końca zdając sobie sprawę z tego, co się właściwie stało.
Uratowana dziewczyna powinna teraz dokończyć pracę i wysadzić to wszystko w cholerę. Przejrzawszy jeszcze raz całe pole walki, Istaroth zawiesił sobie snajperkę na ramieniu i zaczął posuwać się w kierunku przejścia, pilnując by w razie eksplozji móc jednym skokiem znaleźć się za osłoną.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.06.16 23:16  •  Droga pomiędzy wzgórzami Empty Re: Droga pomiędzy wzgórzami
Miotacze ciążyły jej pomimo większej niż u człowieka siły mięśni. Dym dusił, żar rozgrzewał, krzyki ogłuszały, a lufa wymordowanego lśniła niebezpiecznie. Nie było co zwlekać. Im szybciej się oddali, tym mniejsze ryzyko nagłego zgonu. Ignorując wycelowaną w siebie strzelbę zaczęła biec w stronę mostu i walczących pod nim zwaśnionych stron. Zbyt przejęci strzelaniem Desperaci nie zauważyli obładowanej, niskiej brunetki chyłkiem lawirującej pomiędzy płonącymi samochodami. Usłyszała za sobą dwa strzały. Żaden nie poleciał w jej stronę. Nie było czasu by się odwrócić. Zaufała jednak swojemu instynktowi, który podpowiadał jej, że Chachar załatwił napastnika. Skoro nadal nie oberwała, to coś musiało w tym być. Nie przerywała biegu, choć spalenizna dusiła uniemożliwiając poprawną cyrkulację tlenu. W sumie dobrze się bawiła, a adrenalina szaleńczo krążąca w jej żyłach śpiewała rozradowana. Gotową bombę schowała za plecy, by po chwili zamaszystym ruchem posłać ją jak najdalej do przodu. Plecak leciał i leciał, a ona wciąż biegła. Cały harmider i panujący wokół rozgardiasz przytłumiony smolistym dymem roztańczonych płomieni, przycichł gdy skupiała się na szmeru przemierzającego nieboskłon plecaka. Gdy ciężki łomot oznajmił jego zetknięcie z ziemią, odpaliła drugi, nie zmodyfikowany przez nią, miotacz i posłała w kierunku bomby strumień ognia. Piękne, nieokiełznane światło rozświetliło mrok, a żar rozpalał do białości karoserie aut. Wszystko stanęło w ogniu. Żywe pochodnie podrygiwały spazmatycznie w swoich ostatnich chwilach. Ginący żałosną śmiercią Desperaci padali niczym muchy, a ich ciała trawił ogień. Ci, którzy zdołali się odsunąć uciekali w popłochu. Rzuciła miotacz i sięgnęła ręką po strzelbę. Strzałem przedziurawiła go na wylot, a znajdujący się w nim gaz wybuchł potęgując eksplozję. Rozjaśniona buchającymi kłębami światła skóra zaczęła ją mocno piec. Nie było co ryzykować. Również zaczęła uciekać, aż napotkała przewrócony samochód, który zdoła ukryć jej ciało przed rozwścieczonymi do białości językami ognia. Ile to trwało? Ciężko określić. Ale na pewno cała okolica mogła oglądać spektakl żywcem wyjęty z poligonu s.spec. Pirotechnicy by płakali z zachwytu, natomiast uczestnicy umierali lub uciekali przerażeni.
Cisza przerywana sykami płonących, zeschniętych placków przesuszonej trawy. Żadnych krzyków. Głośnych spazmów czy nawoływań. Wychyliła się zza leżącego mercedesa. Pustka. Ani jednej żywej duszy. Wzrok nie napotkał więcej wrogów, a skanująca teren soczewka, również nie zauważyła żadnej niepokojącej, ludzkiej aktywności w promieniu 200 metrów. Choć dla pewności wciąż trzeba było się mieć na baczności, to sytuacja została definitywnie opanowana. Wyprostowała się i przeciągnęła zadowolona. A uśmiech nie schodził z jej twarzy. W jednej ręce wciąż trzymała naładowana berettę, natomiast drugą uniosła do góry, formując palce w charakterystyczne V. Great victory requires great risk. Czy jakoś tak to szło.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.11.16 15:52  •  Droga pomiędzy wzgórzami Empty Re: Droga pomiędzy wzgórzami
Uciekł, wydostał się, przeżył. Ponure laboratorium zniknęło za jego plecami szybciej, niż się spodziewał. Zmęczony zmierzał ku Smoczej Górze, a raczej sądził, że zmierza w jej kierunku. Ciężkie powieki chętnie opadały, zmuszając go do ciągłej czujności oraz zerkania pod własne nogi, którymi ostatkiem sił włóczył. Wszystko go bolało. Przystanął niedaleko jakiegoś drzewa, łapiąc się zdrową ręką o pień i złapał oddech. Zerknął na sztylet tkwiący ciągle w jego ramieniu i stwierdził, że musi się tym zająć w trybie natychmiastowym.
Stres wywołany wcześniejszymi wydarzeniami, stopniowo spadał, a on mógł odetchnąć i rozluźnić się. Siadł, czując jak nogi odmawiając mu posłuszeństwa. Przyjrzał się nowo nabytym tatuażom, z których krew zdążyła już zakrzepnąć. Po raz pierwszy miał okazję ich dotknąć, a także dokładniej się przyjrzeć. Czarne pasy owijały jego nadgarstki, sięgając prawie do łokci niczym oplatające ofiarę węże. Patrzał na nie nieco zahipnotyzowany, nie wierząc, że to koniec. Otarł się kolejny raz o śmierć, wcale nie starając się na siłę przeżyć. Ominęła go szerokim łukiem, jakby był trędowaty. Czyżby los miał wobec niego całkiem inne plany? A może porę śmierci miał wyznaczoną na inną datę i dzień w niedalekiej przyszłości?
Shane zakrył tatuaże rękawem, nie miał ochoty ich oglądać ani tym bardziej nikomu ich pokazywać. Wystarczająco przez ostatnie kilka dnia i godzin nawysłuchiwał się na temat ich wspaniałości. Faktycznie, moc jaką posiadł była zjawiskowa, nieopisana. Fale elektryczne przechodzące przez jego ciało nie raniły go w żaden sposób, a jedynie przyjemnie mrowiły kiedy prąd płynął przez każdy mięsień. Dopiero z końcem, a raczej limitem nowego zjawiska odczuwał dyskomfort. Mięśnie napinały się do granic możliwości, jęcząc z bólu. To go wykończyło i zdecydowanie osłabiło, i w pewnym momencie nawet poczuł krew płynąca z nosa, która zakomunikowała delikatnie, że czas przestać przeciążać organizm. Oczy nieposłusznie opadały. Kurtyna rzęs co rusz przysłaniała widoczność, pozwalając ciemności na chwilę rozgościć się wokół rudzielca. Siedząc na wpół sennie, złapał za rękojeść sztyletu i szarpnął nim, wyciągając ostrze z własnego ramię. Syknął cicho pod nosem, rzucając długie zaklęcie przekleństw. Sztylet poleciał gdzieś w bok, kiedy Shane palcami starał się nieporadnie zatamować krwawienie, które buchnęło szkarłatną posoką.
- Kurwa mać - mamrotał pod nosem, czując irytację. Przeszukiwał po pustych kieszeniach za jakąś szmatą, jednak w celach odebrano mu wszystko. Szmaciarze.
Rozerwał kawałek koszulki, przyciskając materiał do rany. Oparłszy głowę o konar, dostrzegł spod lekko przymkniętych powiek, jak świat tańczył. Lawirowały drzewa, a krzaki stapiały się ze sobą w namiętnym tańcu. Ziemia również wyglądała zdecydowanie inaczej, chyba się kołysała. Gwałtowny gorąc i jednoczenie zimno dopadło jego ciało, zamykając go w szczelnym uścisku, pojawiającej się gorączki. Zakaszlał, wolno zsuwając się w bok po chropowatym pniu. Cholernie chciało mu się spać. Opadł miękko na trawę, a szalejący chłód Desperacji kompletnie go nie ruszał. Kilkudniowe zmęczenie, wysiłek oraz zapewne wysoka gorączka zwyciężyły.
W końcu przyszła ciemność.
Spokój.
Cisza.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 5 1, 2, 3, 4, 5  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach