Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 4 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Go down

Pisanie 27.03.17 4:21  •  Główny hol - Page 4 Empty Re: Główny hol
Mrużył oczy, błyskał kłami, podwarkiwał, machał ogonem, mieczem i się cofał ciągle zasłaniając twarz jedną ręką, aż w końcu Ao zesłał na nieszczęśnika swoje błogosławieństwo, oblał go swoją łaską i strumieniem swej chwały zgasił haniebnego anioła przed Aequalisem. Wierny nie mógł dziękować mu bardziej za wysłuchanie jego niemych modlitw i gdy tylko zaczął wyłapywać coraz to raźniejsze kontury postaci momentalnie się wyprostował lekko poruszając skrzydłami. Wywołało to u niego ból, przypominając o ranie zadanej przez ostatniego przeciwnika, na co w odpowiedzi złożył dwie pary skrzydeł ciasno na plecach, aby przypadkiem i te kończyny przez przypadek nie zostały odcięte w bitwie.
Ujął miecz oburącz z rosnącym gniewem w sercu, który tylko rozbudzał jego wewnętrzną bestię coraz bardziej. Skrzydlaci zdrajcy Najwyższego mieli tupet w tak bezkarny sposób używać mocy danej im przez Ojca dla własnych celów. Tremoris był prawdziwie wzburzony co zauważyć można było na jego twarzy.
Skrzyżował spojrzenia z piórkowym pomiotem i rzucił się do przodu wyprowadzając pierwsze cięcie od boku. Starał się tym razem zachować czujność i większe opanowanie, niż przy poprzedniej szarży.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.03.17 20:14  •  Główny hol - Page 4 Empty Re: Główny hol
Cios. Unik. Atak. Uderzenie, pazury tnące powietrze niczym japońskie ostrze, szybko i niemal bezszelestnie, z delikatnym błyskiem odbijającej się, mrugającej, jasnej i typowej dla szpitalnego korytarza lampy. Niebezpiecznie kiwała się pod wpływem uderzenia buta jednego z aniołów, niefortunnie i z impetem uderzającego o podłogę, w końcu spadła, a na korytarzu zapanował jeszcze większy mrok.
Nagły ucisk i niemal porażenie, niemoc, paraliż - ktoś przytrzymywał i podduszał Marcelinę w okrutny sposób, a ostrze w prawej dłoni znalazło się niebezpiecznie blisko szyi, co doprowadziło wymordowaną do niebezpiecznego wręcz stanu. Strach i złość przejęły górę, a Marcelinę opętała furia. Jej źrenice powiększyły się, pazury drapały niemiłosiernie a ta z pozoru mała, krucha istotka nagle nabrała siły pod wpływem adrenaliny i uaktywniającego się właśnie wirusa X. Po chwilowym ataku szału udało jej się wyrwać i przemknąć między przeciwnikami; nastroszyła niebezpiecznie futro i spojrzała na strażników szklącymi się, pustymi oczami. Syknęła w ich kierunku niczym ostrzegający przed atakiem drapieżnik, wywijając ogonem niczym dziki, rozwścieczony kot. Z jej gardła nadal wydobywał się groźny pomruk, brzmiący niczym zbliżająca się burza nad wzburzonym oceanem; jej prawe oko przybrało na chwilę krwisty kolor, co wskazywało na prawdziwą złość bestii.
W tej chwili wrogiem stał się również Aequalis. Marcelina straciła nad sobą panowanie, a wirus X przejął jej ciało, ciesząc się teraz najwyższym stadium. Pierwszą ofiarą, którą zaatakowała nie czekająca na jakikolwiek ruch wymordowana stał się najbliżej jej stojący anioł. Ruszyła na niego, wściekła, jej błękitne oczy paliły się chłodnym ogniem, przerażała. W tym momencie nie była tą samą Marceliną, którą znano na desperacji, tu i tam, w mieście-3 czy w gangu CATS. To była ta... gorsza strona. Właściwie tak nazywała ją sama Marcelina - zawsze prościej zarzucić sobie posiadanie gorszej strony medalu niż oświadczenie samej przed sobą, że właśnie to jest Twoje prawdziwe oblicze, prawda?

Mary - dematerializacja, przez furię Marcelina nie jest w stanie nad nimi panować.


Ostatnio zmieniony przez Marcelina dnia 28.03.17 23:32, w całości zmieniany 1 raz
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.03.17 21:46  •  Główny hol - Page 4 Empty Re: Główny hol
Jak też i jego pani mu rozkazała, tak też zrobił, nie miał tu za wiele do gadania. Ruszył wraz z czwórką inkwizytorów oraz bazyliszkiem, ruszył w kierunku schodów, skąd było słychać istną wrzawę, krzyki i jęki.
Inkwizytorzy szli przodem, samemu przecież by się tam nie pchał, nawet nie ze względu na swoje umiejętności w otwartej walce.
Kiedy przekroczyli ostatni stopieni i mogli zobaczyć zza rogu dziejącą się tam masakrę Akkudo bluzgnął pod nosem.
Widział za dużo zamieszania, za dużo rannych i za mało martwych wrogów.
Chłopak wstrzymał przydzielonych mu inkwizytorów, analizując przez chwilę dogłębniej sytuację, jednocześnie porywając swoją osobę, przebijającymi się przez odzież, różanymi pnączami.
- Bazyliszek sparaliżuje wzrokiem cześć przeciwników, wtedy od razu rzucicie się aby ich zabić.
Od tego momentu bazyliszek Sinnera jak też i NPC mieli proste zadanie.
Będąc na tyłach swoich towarzyszy zakładał, że żaden nie postanowi spojrzeć na bazyliszka, jednak kto wie.
Dwóch z czwórki NPC miało pomóc Szarej Eminecji, pozostała dwójka, zaatakować inne anioły i wspomóc przy niszczeniu barykady, sam Sinner będzie się starał trzymać jak najdalej, a przed sobą swojego bazyliszka jako ostatnią linie własnej obrony.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.03.17 22:39  •  Główny hol - Page 4 Empty Re: Główny hol
Echotale: Dzieci, bardzo potrzebują ostoi szczególnie w takich sytuacjach. Zarażenie wirusem i wieczna młodość fizyczna, wcale nie były ułatwieniem dla dojrzewanie psychicznego. Może dlatego dzieci opanowane przez rządzę krwi i zniszczenia były najbardziej przerażające...ale na szczęście żadne z tych obecnych nie miało powodu, by pozwolić swojej wymordowanej naturze wyjść na zewnątrz.
-Jessstem Tomasssso, tamten to Ssssimon, a ten w rogu nie wiem. Mówi tylko jak sssssię...wkurzy - chłopak wymienił pozostałych i wyraźnie się zawahał przy dzieciaku najbardziej wciśniętym w ścianę. To zająkniecie jasno dawało do zrozumienia o jakich nerwach mówił. Mimo to trzy pary oczu patrzyły się na prorokinię wyczekująco. Nie musieli mówić, to było jasne, że chcieli by kontynuowała bajkę. Być może bezimienny chłopak miał więcej krwi na rękach niż Echo, ale nikt nie chciał o tym wspominać, w obliczu potrzeby wszyscy chcieli być równi.

Oleander: Wirus X daje błogie poczucie nieśmiertelności, namiastkę wiecznego życia, które chciałby spróbować każdy człowiek. Niestety niesie za sobą konsekwencje, które objawiają się podczas napadów szału. Stanu, kiedy Wymordowany nie jest sobą... jest bestią, która łaknie zła, nawet jeżeli ma w sobie części flory...mięsożerna roślina? Może. Spowiednik w ataku rzucił się na dziewczynę z nożem w dłoni gotowy by ją zabić. Anielica nie miała gdzie uciekać zrobiła tylko krok w tył kiedy biurko wbiło jej się boleśnie w uda. Sapnęła, pozbawiona skalpela i możliwości ucieczki jedyne co zdążyła zrobić, to krzyknąć ostatnie amen, zanim krew podeszła jej do gardła. Dosyć szybko dostała dreszczy, a rozrywane raz po raz płuca zalewały się krwią, która podeszła kobiecie do gardła. Szeroko otwarte oczy powoli zaczynały tracić swój blask, aż w końcu ciało zwiotczało i opadła bezwładnie na ziemię momentalnie tracąc w oczach wymordowanego, którego żądza walki popchnęła w stronę inkwizytora.

Aequalis: Szara Eminencja miał tym razem szczęście, dlatego najwyraźniej postanowił to szczęście wykorzystać i pozwolić działać rozumowi, a nie wyłącznie chęci zabicia bezbożnych aniołów. Wyszło mu to na lepsze. Wymiana uderzeń szybko wyraźnie przechyliła się na stronę wymordowanego. Jego przeciwnik najwyraźniej opadał z sił, które zostały zużyte na moc. Ciekł mu pot z czoła, a z chwili na chwilę jego uniki i ataki stawały się co raz to bardziej nieporadne. Powoli się wycofywał, aż w końcu na jego nieszczęście, okazał się najbliższą ofiarą dla Marceliny i tak oto w kolejny sposób Aequalis został wyręczony, przez tą niesforną kobietę (?). Niestety dla niego nie panowała nad sobą i aktualnie, był jej najbliższą ofiarą. Szał dopadł dziewczynę i w tej chwili najprawdopodobniej ze sprzymierzeńców stali się wrogami.

Marcelina: Szał okazał się bezlitosny, zarówno dla wymordowanej, jak dla anioła, który starał się jej pozbyć. Dziewczyna dosłownie wydrapała mu oczy. Anioł wrzasnął i zatoczył się do tyłu wymachując sztyletem. Pomiędzy palcami przyciskanymi do twarzy ciekła krew. Pozostałości ciała szklistego leżały na ziemi, wypływały z oka lub znajdywały się pod paznokciami. Anioł zatoczył się jeszcze raz, po czym osunął się po ścianie jęcząc pod nosem niepoprawne dla jego razy przekleństwa. Na jego szczęście mówił zbyt cicho, by uwaga Marceliny została skupiona bezpośrednio na nowo na nim, tym razem padło na przeciwnika Aequaliusa, który z racji swojego wyczerpania i już trwającej walki, był łatwym celem, ale kolejny kto był..? Nikt inny jak Szara Eminencja.

Sinner: Niewiele tu było do roboty, przejął władze nad inkwizytorami, jednak był jeden zasadniczy problem. Jego sojusznicy walczyli na piętrze, a do tej pory dotarcie na górę było uniemożliwione przez barykadę, która trzymała się świetnie i nie miała zamiaru puszczać niestety, jak się okazało anioły już dawno otrząsnęły się z pierwszego szoku i właśnie w tamtej chwili Sinner miał okazje się z tym zmierzyć. Wraz z Inkwizytorami został ciśnięty na jedną ze ścian z całym impetem, a wystarczył do tego jeden ruch dłoni skrzydlatego, który najwyraźniej do tej pory miał całkiem niezłą kryjówkę. Polityk mógł poczuć w ustach metaliczny smak krwi, a ból momentalnie zaczął promieniować od potylicy, co czubek nosa, z którego pociekła krew. Najwyraźniej, ktoś z inkwizytorów musiał go niechcący uderzyć podczas lotu. Niestety anioł, który wykonał atak nie miał się lepiej. Czerwona stróżka płynu pociekła mu po brodzie, najwyraźniej to była cena za używanie mocy. Napastnik oparł się zaraz o ścianę tuż obok drzwi do sali gdzie siedziała Echo wraz z dziećmi.


Podsumowanie:

Polecenia od MG:

Do Sinnera:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.03.17 23:57  •  Główny hol - Page 4 Empty Re: Główny hol
- Nie ma powodu, aby się bać czy złościć. Wszystko będzie dobrze. Zabiorę was stąd niedługo. Obiecuję. Wyjdziemy stąd razem i zabiorę was do nowego domu. Całą trójkę…
W tym momencie coś… a raczej ktoś trzasnął o ścianę z takim hukiem, że Echotale aż podskoczyła. Walki dotarły aż tutaj?
Poderwała się od łóżka nieco może zbyt gwałtownie, jednak jej dłoń spoczęła na dłoni jednego z dzieci miała za zadanie zadziałać w pełni uspokajająco.
- Nie ruszajcie się stąd. Pod żadnym pozorem, poszukam książki z bajkami i sprawdzę jak będziemy mogli się stąd wydostać.

Rzeczywiście nie chciała zrobić nic więcej jak tylko spojrzeć na progu co się zadziało i czy może bezpiecznie zamknąć drzwi, czy powinna jednak się z dzieciarnią ewakuować.

- Panienko!- Krzyk Inkwizytora znajdującego się na progu pokoju pielęgniarek, jednostki, która powinna być nieustraszona, powinna być opoką jej armii zadziałał na Echotale jak kubeł zimnej wody.
Co tam musiało się zadziać?!
Nie powinnaś tego robić.- Wyszeptał jej do ucha Imrahil, wisząc nad duszą dziewczyny jak mara śmierci.
Oj nie powinna. Pożałuje.
Ale w tym momencie nie miało to znaczenia.


Trasę między progiem, a pokojem pielęgniarek po prostu przebiegła. Nie była to odległość maratonu, jednak biegła wystarczająco szybko, by się lekko zasapać.
Stanęła na progu, a dreszcz przebiegł jej wzdłuż kręgosłupa, gdy dostrzegła rozszarpaną pielęgniarkę.
Wpadł w szał.
Jej cudowny Oleander, umiłowany brat wpadł w szał, przed którym tak bardzo walczył od lat.
- Alexanderze Subercaseux.- Z jej gardła wydobyło się warknięcie, mające na celu ściągnięcie na siebie uwagi wymordowanego, a kaptur czerwonego płaszcza proroka wylądował na jej włosach, aktywując święty artefakt. Jego moc skierowana była w stronę Oleandra.
Echotale nie była treserką zwierząt, nie była samicą alfa, nie przewodziła grai bestii. Ale. Była przywódcą. W dodatku z płaszczem, który umożliwiał jej dotarcie do najgłębszej podświadomości ofiary i zmuszenie jej do wykonania wszelkich rozkazów.
- Opuścisz to miejsce, nie zatrzymując się po drodze. Będziesz biegł ile sił w płucach i nogach. Biegnij.
Nie potrzebowała ofiar w niewinnych pacjentach czy własnych szeregach, a w tym momencie Oleander stanowił największe zagrożenie dla nich wszystkich.


Przełknęła z trudem ślinę.
Dzieci.
Musiała do nich wrócić.

Korzystając z braku obecności aniołów na korytarzu na parterze (zakładając oczywiście, że anielica rozszarpana przez Oleandra i pierwszy anielski obrońca leżący trupem na posadzce, no i poza napastnikiem przy którym byli jednak Sinner i Inkwizytorzy) Echotale skoczyła porywając z recepcji księgę gości (która znając anioły była wielkim tomiszczem, pod którym biedne dziewczę się prawie załamało, ale cóż, zadziałała adrenalina.

Zrobiła jedyną rzecz, którą w obliczu tak śmiertelnego zagrożenia mogła zrobić.
Wróciła z powrotem do dzieci, przymykając drzwi, zmuszając się do słabego uśmiechu, licząc głęboko na to, że nie będą potrafiły czytać i nie zajrzą jej przez ramię, a ten mały fortel się uda. Jej wzrok powędrował przy tym do okna.
Czy dałoby radę przez nie uciec w razie czego?
- Znalazłam.- Uniosła księgę zwycięsko.- Przeczytamy dziś opowieść o wymordowanym chłopcu i jego siostrzyczce. Chłopcu, który był taki sam jak my.

- - - - - -
Echotale:
(użycie artefaktu - płaszcz proroka ⅓ posty)
Płaszcz proroka nie posiada ograniczeń dotyczących szału u Poziomu-E. Dlatego właśnie Oleander musi wykonać rozkaz Echotale i opuścić szpital w trybie natychmiastowym.

Inkwizytor przy Oleandrze:
Wypadł z sali natychmiast jak tylko zobaczył, że Oleander wpadł w szał. To on, nie wiedząc co począć w pierwszym odruchu ściągnął tam Echotale.

// MG może mnie ukarać jeśli uzna za stosowne w dowolny sposób - ale wykluczam z wydarzenia Oleandra. Resztę postów z szałem będzie musiał odpracować na następnej fabule, która powinna być kontynuacją jego ucieczki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.04.17 4:20  •  Główny hol - Page 4 Empty Re: Główny hol
Aequalis zachował spokój ducha, pełne skupienie i opanowanie. Postarał się jak tylko mógł, aby walka orężem, które z pewnością nie było jego dobrą stroną zakończyła się sukcesem i tak też się stało. Po długich chwilach wypełnionych niepewnością i obawą nareszcie jego przeciwnik się złamał nie równając się z nim w kondycji Wymordowanego. Wykorzystał to jak tylko mógł, ciął, parł do przodu, szukał luk i tak oto zrządzeniem losu było, że szala zwycięstwa została łaskawie przez Pana przeciągnięta na jego stronę, za pomocą futrzastej towarzyszki, która pojawiła się znikąd. Mógłby jej podziękować i jej pobłogosławić za tak waleczne zachowanie w sprawie, która teoretycznie ją nie dotyczyła. Tremoris nie miał pojęcia dlaczego ona w ogóle tutaj była, ani w jakim celu walczyła. Do jego łba przychodziły różne teorie. Mogła być pacjentką lokacji, ale czy nie byłaby wtedy ranna i za bardzo zmęczona, aby walczyć? Może przyszła wyrównać z aniołami rachunki, ale jesli robiła to sama to według Aequalisa miała w głowie orzeszka zamiast mózgu. Równie dobrze mogła być Wierną, która widząc inicjatywę ze strony Kościelnych władz dołączyła się do walki. Wszak niczego się nie dowiedział. Nie miał jak z nią porozmawiać bo wpadła w zwierzęcy szał, który Szara Eminencja rozpoznała po tym w jak brutalny sposób wyszarpała życie z anioła. Musiał uciekać, ale równocześnie nie chciał pozwolić, aby zaatakowała pacjentów w pokojach czy inkwizytorów przy barykadzie.
Wpadł mu do głowy pomysł w tej krótkiej sekundzie, gdy Marcelina ciągle zajmowała się wrzeszczacym skrzydlakiem. Jeśli jest w szale nie myśli logicznie. Wyleci przez okno, którym przybył. Spróbuje przynajmniej. Dopiero przy rozłożeniu skrzydeł poczuł ból na plecach, ale przy mocnym zastrzyku adrenaliny momentalnie osłabł na krótką chwilę. Z bólem czy bez, Aequalis i tak się zmusił do akcji. Przy łucie szczęścia Wymordowana rzuci się za nim w powietrze nie pamiętając, że on ma skrzydła, a ona nie i spadnie z pierwszego piętra. Może. Wszystko w rękach Najwyższego Ojca.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.04.17 19:55  •  Główny hol - Page 4 Empty Re: Główny hol
Ciepła posoka spływała mu po dłoni gdy raz po raz wbijał sztylet w ciało anielicy. Krew skapywała na podłogę, w rytmie oddechów konającej tryskała z ran plamiąc jego ubranie. Przerwał dopiero gdy wydała z siebie ostatnie tchnienie i bezceremonialnie upadła na zakrwawioną posadzkę. Próbował zmazać krople krwi, które spadły na jego policzek, jednak brudnymi rękoma tylko zrobił jeszcze większą smugę.
Jego kruchym ciałem szarpała adrenalina, oddech miał nieregularny i dziki. Na rękach wystąpiły żyły, a przekrwione oczy zaszkiły się szaleństwem. Nie ważne kto był teraz jego sprzymierzeńcem czy wrogiem, Alexander nienawidził wszystkiego i wszystkich. Jego spojrzenie zatrzymało się na rannym inkwizytorze. Drugi w międzyczasie gdzieś wybył, jednak nie to interesowało teraz Oleandra. W głowie miał tylko zapach krwi i przeraźliwą ciszę, jakiej nie doświadczył chyba od kilkunastu lat. Piszczenie w uszach zagłuszało jakiekolwiek dźwięki z zewnątrz zamieniając je w przytłumiony bełkot. Zacisnął palce na rękojeści zaplamionego krwią sztyletu i zrobił krok w kierunku swojej przyszłej ofiary.
Alexanderze Subercaseux.
Puste spojrzenie zdziczałego zwierzęcia padło na postać prorokini. Nie zdążył nawet warknąć czy drgnąć, gdy artefakt wylądował na jego włosach. Jej głos złościł go, skutecznie przebijał się przez ponownie narastające szepty jego duszy.
Biegnij.
Nie chciał, cholernie nie chciał wykonywać tych rozkazów. Wszystko działało mu na nerwy, groźnie szczerzył kły i patrzył na prorokini spod byka. Nie potrafił się jednak jej przeciwstawić. Knykcie mu zbielały, jednak w końcu schował nożyk do pochwy i jak najszybciej wybiegł z pokoju pielęgniarek. Skierował się w stronę głównego korytarza, a jeśli dopadł do drzwi, to starał się przez nie jak najszybciej uciec.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.04.17 22:42  •  Główny hol - Page 4 Empty Re: Główny hol
NPC Enzo + 10 zwykłych łowców

Znali to miejsce, bo motyw szpitala nie jeden raz pojawił się na zebraniach grupy, ale wielu być może widziało go na własne oczy po raz pierwszy. Niewielu bowiem miało okazję wyjść niekiedy poza mury, a z tego spora część zwyczajnie nigdy nie została ranna czy nie zapuściła się w stronę apogeum. Ci więc, którzy widzieli gmach po raz pierwszy wydawali się nieco bardziej zaskoczeni, niż ci, którzy przyzwyczaili się już do jego mizernego wyglądu względem pięknej nazwy.
Mieli proste zadanie, odparcie ataku, w tak czystej formie, jak to tylko możliwe. Z wiedzą, że anioły, które urzędują w szpitalu dbają przede wszystkim o zdrowie swoich pacjentów chcieli po pierwsze zrobić to w miarę... humanitarnie. O ile istnienie tego słowa na tych ziemiach miało jakikolwiek sens. Przede wszystkim więc należało zapoznać się w sytuacji, a szansę na to mieli przed wejściem, gdzie zebrali się, by zabezpieczyć wszelkie wyloty z budynku, sprawdzając po kolei, jak jest ze stanem swobodnego przepływu ludzi.
- Każde wyjście ma być obstawione, przede wszystkim nie chcemy ofiar wśród pacjentów i pracowników.. Nie strzelajcie do byle kogo. - Rozkazał krótko, dając czas samemu sobie i reszcie, by przygotować swoją broń i sprawdzić każdy punkt wokół budynku.



/EDIT 04.04.2017
Zaznaczam, że edytowałam posta. Usunęłam z niego obecność NPCów, które były tu w pierwotnej wersji.


Ostatnio zmieniony przez Yuu dnia 04.04.17 21:21, w całości zmieniany 1 raz
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.04.17 23:02  •  Główny hol - Page 4 Empty Re: Główny hol
Nie strzelajcie do byle kogo.
Jakie to szczęście, że nie miał przy sobie broni palnej. Przynajmniej ma pewność, że rozkaz na pewno zostanie wykonany.
Cel był prosty i wyjątkowo trafny dla niego. Miał okazję kiedyś skorzystać z tego przybytku i widział dobrze na własne oczy, jak wszyscy żarliwie trzymają się nałożonych zasad, dlatego wiedział, że jeżeli ktoś zaatakował to miejsce, to nie jest to zwykły przypadek, tylko zorganizowany wjazd.
Stojąc przed głównym wejściem razem z pozostałymi, wziął głęboki wdech i skupił się na chwilę. Chciał najzwyczajniej w świecie ocenić jak duża wilgoć i elektryczność krąży wśród nich, rzecz trywialna dla innych była dla niego dość kluczowa przy niektórych scenariuszach.
Kiedy otworzył oczy, zauważył, że pozostali Łowcy już poczęli rozstawiać się wokół budynku, kiedy jego oczom możliwe że ukazała się nieznana sylwetka. Szybkim ruchem dłoni wyciągnąłby swój topór jednoręczny i skierowałby go w stronę nieznajomego.
Gwizdnął na tyle głośno aby go usłyszał i na tyle cicho aby usłyszały to co najwyżej osoby kilka metrów wokół.
- Zatrzymaj się młodzieńcze, nie chce ci czynić zbędnej krzywdy.
Jednak z każdym krokiem, który stawiał w stronę Oleandra, widział coraz wyraźniej jego twarz oszalałą od gniewu. Wyszczerzone kły były na tyle wyraźnym znakiem, iż nie wahając się, spróbował posłać w jego stronę błyskawicę na tyle silną aby go powalić z nóg, ale nie na tyle mocną aby go zabić. Jeżeli istniała taka możliwość, to czemu miałby nie wyłączać zamiast ukatrupiać.
Gdyby zabieg ten okazał się udany, podszedłby bliżej do zdziczałego młodzieńca i przyjrzałby mu się uważniej, sprawdzając czy na pewno jest on na tyle nieprzytomny na ile tego potrzebują. Na szczęście Oleandra nie zwracałby uwagi na jego kark, przez co nie zauważyłby znaku KNW.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.04.17 17:00  •  Główny hol - Page 4 Empty Re: Główny hol
Po tak zwanym "r&r" z Nexem szybko został podłapany do podjęcia się jednego z zadań. Nie miał celu odmówić - po to istniał. By działać. By walczyć.
By zabijać.
Jego uzbrojenie nie było tak rozległe jak niektórych z jego towarzyszy, ale z pewnością ciekawym widokiem mógł być człowiek z mieczem obok którego maszeruje ośmionoga, sześcio oczna, włochata poczwara gotowa do zawinięcia kogoś w kokon i bardzo szybkiej konsumpcji. Tak.
Nie próbowali chodzić obok niej gdy Len na moment skręcił po drodze, by potem nadgonić grupę z włochatą towarzyszką. Przyda się? Być może, jeśli nie do faktycznej walki, to jako bardzo skuteczny sposób na odstraszenie ewentualnych napastników wizją spotkania się z nią twarzą w twarz.
Nooo, twarzą w to coś co pająk ma w miejscu twarzy.
A ta wizja z pewnością nie była przyjemna.
Koniec końców dotarli do szpitala, a spojrzenie androida dokładnie obserwowało budynek znajdujący się przed nimi. Był tu już, przynajmniej tak podpowiadała mu od dawna przepełniona i wymagająca czyszczenia pamięć. Choć teraz akurat dodatkowa pamięć nie będzie mu wielce konieczna, tak warto będzie się tym zająć gdy będzie miał okazje.
O ile ją będzie miał.
Czy znał osoby jakie z nim poszły? Niekoniecznie z widzenia, odpraw czy innych sposobów, ale kojarzył że są po jego stronie. To wystarczające szufladkowanie jak na jeden dzień dla grupy l... Istot humanoidalnych. Tak.
- Nie będzie ani jednego wystrzału z mojej strony. - Tak. Tak, to android, on musi potwierdzić fakty. Tak, niestety tak to działa. Nie, tego nie da się obejść.
Dlatego też skierował się jedną z grup do zabezpieczenia jednego z wyjść. Jego dłonie swobodnie wisiały wzdłuż ciała, lecz ta swoboda była złudna. Dłoń znajdowała się blisko rękojeści katany, gotowa w każdej chwili sięgnąć po nią i wyrwać ją z pochwy.
Chwilowo jednak nie mógł iść tam sam, choć system pod wieloma względami mówił, że to wygrana dla nich walka. Choćby dlatego, że jeśli ktoś miał zaatakować szpital tutaj, na Desperacyjnym odludziu, to będą to tylko tutejsi tubylcy, a szansa że posiadają broń elektryczną jest marginalna, która była jedynym, prawdziwym zagrożeniem dla systemu Lena. Siła fizyczna mogła zostać osłabiona, uszkodzenia zewnętrzne to nie problem.
Tak długo jak żaden z nich nie posiada elektryczności pod ręką, tak długo Len ma przewagę nad nimi.
Pajęczyca trzymała się blisko swojego pana, gotowa na jedno słowo rzucić się na najbliższego osobnika i rozszarpać mu gardło żuwaczkami, podczas gdy jej mocne kończyny rozbijałyby kości, a żądło topiło organy swoim ostrzem.
Lecz, jak jej Pan, była cierpliwa. Głodna, ale cierpliwa.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.04.17 19:39  •  Główny hol - Page 4 Empty Re: Główny hol
Jej furia trwała w najlepsze, choć obecnie nie miała już tak ogromnego wpływu na siłę wymordowanej. Nadal jednak panowała nad jej umysłem, usypiając tę dobrą, oswojoną, ludzką Marcelinę. Pazurami cięła materiały służące za odzienie, kłami rozdzierała delikatną skórę nieszczęśnika, który znalazł się w ich zasięgu. Pierwszemu wydrapała oczy, drugiemu rozszarpała tętnice, sama jednak oberwała solidnym uderzeniem z kolby. Przez jakiś czas była oszołomiona, jej stan nie wymagał jednak działań mózgu na wysokich obrotach, wystarczyła siła, mozliwość ruchu i wybranie celu.
Szał, jak to w przypadku Marceliny bywało, swoje apogeum miał już na początku. Teraz słabł, nadal jednak panując nad jej ciałem. Warczała na Aequalisa, który raczej zauważył jej pechową przemianę - ślepia dziewczyny zdawały się być puste i tępe, spojrzenie rozbieżne, brak skupienia. Działanie, działanie, czyste zabijanie, krew, rządza. Instynkt.
Adrenalina spadała. Ból dawał się we znaki. Przez uderzenie kolbą powalil ją na kolana, schowała się gdzieś w ciemnym kącie i próbowała doprowadzić się do ładu. Namiastka jej świadomości zaczęła wyrywać się z odmętu dzikiego szaleństwa, wirus X bronił się jednak zaciekle. Na chwilę osiągnął przewagę, a wtedy właśnie kotowata wyskoczyła z cienia prosto na Aeualisa. Próbowała wgryźć się w jego rękę, wyrwać mu skórę, rozerwać go na strzępy. Po co? Nie miała pojęcia. Ona tylko działała, będąc na sługach strasznego brzemienia, który ciągnęła od samego początku nowego życia.
Znowu przestała atakować. W tym czasie mogła oberwać kilka razy, jej świadomość jednak postanowiła nagromadzić siły i przedostać się przez grube sito pancernego zła, którego tak nienawidziła. Rzuciła się o ścianę, uderzając o nią głową. Zdawała się być coraz bardziej wyczerpana. Furia powoli ustępowała, nadal jednak trwała.
Ponownie ta rzuciła się na Szarą Eminencję, wpadając w zastawioną przez niego pułapkę. Nie miała skrzydeł, ale posiadała inny as w rękawie. Rozległ się pisk, trzepotanie ogromnymi skrzydłami. Marcelina upadła prosto na grzbiet swojego gryfa, Atrity. Siła uderzenia była wystarczająca, by ta straciła przytomność. Gryfica odleciała kilka metrów i stanęła na samym szczycie budynku. Położyła nieprzytomną wymordowaną i potrąciła jej pysk.

EDIT!!


Ostatnio zmieniony przez Marcelina dnia 04.04.17 23:31, w całości zmieniany 2 razy
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Główny hol - Page 4 Empty Re: Główny hol
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 4 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach