Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 7 z 11 Previous  1, 2, 3 ... 6, 7, 8, 9, 10, 11  Next

Go down

Pisanie 13.06.16 21:10  •  Tereny piaszczyste - Page 7 Empty Re: Tereny piaszczyste
- Nie jestem wyprana z emocji, wiem kiedy się uśmiechać. - Odparła krótko, z tą sama, obojętną mina jaka widniała na jej twarzy niemal cały czas. Była to jednak prawda, bo Kami na pewno nie była smutasem, lecz cechowała ja oszczędność w emocjach, temu nie dało się zaprzeczyć. Swój uśmiech trzymała na specjalne chwile, przez co dla wielu był jeszcze cenniejszy. Coś jednak na kształt uśmiechu satysfakcji pojawiło się na jej obliczu, gdy wreszcie mogli zabrać się z tego miejsca. A zielonowłosy zdawał się rosnąć i rosnąć, gdy wstał i rozprostowywał kończyny. Od początku spoglądała na niego od góry, teraz przez moment zrównała się z nim wzrokiem, po czym musiała zadrzeć głowę wysoko, by nie mówić do jego szyi.
Więc wiedział co czuje niewolnik? Ton z jakim to wypowiadał zamknął jej buzię, w porównaniu do wszystkich tych śmiesznych mniej lub bardziej tekstów teraz zdawał się poważny i może nawet nieco smutny, chociaż nie chciała czytać między wersami. Obrzuciła go specyficznym spojrzeniem, lecz ten nie patrzył w jej kierunku, może i lepiej, bo w jej wzroku czaiła się odrobina współczucia. Niechciane uczucie.
Krok za krokiem. Nie odczuwała już nawet dyskomfortu, wszystko i tak miała przemoczone oraz brudne. Gdyby miała do siebie większy dystans, najpewniej stwierdziłaby, że czuje się jak w domu, w kryjówce. Nie wypowiedziała tego jednak na głos i pozostawiła zabawnej jedynie dla siebie myśli kotłować się w głowie. Przez dłuższy moment słuchała tego, co mówił Hex, bo wyraźnie miał o czym mówić. Powoli, na podstawie jego słów budowała sobie w głowie względny obraz swojego rozmówcy. Anioł... chociaż nie do końca, nie mogący określić czy jest dobry, czy zły, do tego od dawna nie był w Edenie... zabił archanioła, więc normalne że tam nie bywał. Do tego poczuła obrzydzenie do samej siebie, informacja że przechadza się teraz po plaży z mordercą przywódcy wszelkich aniołów wcale jej nie zraziła. A przynajmniej nie na początku.
Zatrzymała się i pozwoliła dogonić, nie spuszczając go z oczu. Kłamała, czy może bardziej, nie powiedziała całej prawdy. Czuła dziwną grudę siedzącą w gardle, nie wiedziała jak ubrać w słowa swoje myśli.
- Więc pewnie miałeś powód, by go zabić, ale obecna sytuacja nie jest twoja winą. - Odwróciła głowę i szybciej niż wcześniej zaczęła się poruszać, bardzo obojętna, bardzo niedoinformowana. Nowym archaniołem został Metatron, lecz i on szybko poległ, to z jego rozkazu trwała rzeź na przypadkowych ludziach. Z perspektywy informacji, która otrzymała, wieści te nabrały nowego znaczenia i wartości. Wiedza to bardzo cenna rzecz, miała na to świetny dowód. Ujawniła to, jak w swoich oczach widzi anioły, więc czuła niewielka nić porozumienia z zielonowłosym. Może to co zrobił miało zupełnie inne podłoże, ale zdawał się mieć coś do tej rasy tak samo jak ona. Morderca nie będzie osądzał innego mordercy za jego winy. Nie bała się go w żadnym stopniu, to dlatego nie czuła się wstrząśnięta, odrzucona ani nic w tym rodzaju. Kontynuowała rozmowę normalnie.
- Z tego co mi wiadomo to zabójstwo miało miejsce szmat czasu temu, a tobie udało się przeżyć? Nie jesteś celem numer jeden w Edenie? - zapytała, niby przypadkiem zaintrygowana tym tematem. Nikt nie wie, kiedy wiedza w tym temacie jej się przyda, a skoro miała już okazję otrzymać informacje z pierwszej ręki, żal byłoby nie skorzystać. No i Hex był ciekawy sam w sobie, mówił o tym z niezwykła swobodą, przez swoje gesty wyglądał jak dziecko, które skromnie milczało do momentu, aż ktoś zezwolił mu wreszcie pochwalić się swoim osiągnięciem. Przez jej ciało przeszedł chłód niezwiązany z dującym wiatrem.
- Ciesze się. - powiedziała szczerze. Może i nie skakała z radości, bo widziała zielonowłosego bez kapelusza, ale jeżeli autentycznie niemal się z nim nie rozstawał, to ściągając go pewnie wyrządziła mężczyźnie niemałe zmartwienie. Nie myślała nawet przez moment o kradzieży, nie interesowały ją kapelusze, nawet takie które mają wartość sentymentalną dla właścicieli, a może w szczególności takie. Doskonale wiedziała jak cenne są przedmioty, które są na pierwszy rzut oka niewarte złamanego grosza.
Mogła tak iść i tylko słuchać tego, co mówi jej rozmówca. Żałowała, że do dobrej rozmowy potrzeba jednak jej odpowiedzi, bo bardzo lubiła maszerować bez słowa i jedynie wsłuchiwać się w głosy innych. Czuła się zrelaksowana, niemal na granicy senności, gdy tak ktoś opowiadał coś interesująco i z sensem. Zmęczyła się, ale mimo tego brnęła przez plażę i przez zarośla nadbrzeżne, żeby schować się wreszcie pod zielonym dachem.
- Urodziłam się i wychowałam w tym więzieniu, dlatego nie czuję tak wielkiego pociągu do ziem za wodami. Zwierzę, któremu nigdy nie pokazało się wolności nie będzie za nią tęskniło. - Wzruszyła ramionami. - Ale wiem jak wygląda świat poza Japonią. A przynajmniej jak wyglądał... lubię czytać stare książki, chociaż mało ich pozostało.
Optymizm? Nie potrafiła go chyba wyczuć, bo poza ogólnym zadowoleniem jakie wynikało z wydostanie się z piaskowej pułapki nie widziała wiele powodów do optymizmu, nawet słowa Hexa były słodko-gorzkie. Pomyślała o tym, że pewnie mordując archanioła też mógł się uśmiechać.
- Odzyskałeś wolność, co masz zamiar zrobić?
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.06.16 22:14  •  Tereny piaszczyste - Page 7 Empty Re: Tereny piaszczyste
- Nie twierdziłem, że jesteś wyprana z emocji, jedynie oszczędna. - Chciał w sumie tylko tą kwestię naprostować. Nie miał powodu, by zarzucić jej przejście do defensywy, skoro fakt faktem trochę skomentował jej styl bycia. W końcu każdy człowiek (i nie tylko) i jego sposób życia, ukazywania emocji jest inny, i nie innym ludziom to oceniać. Przynajmniej tak zawsze się wydawało Hexowi. Tak wiele osób, tak wiele charakterów, tak wiele myśli.
Czasami za dużo myśli o tym wszystkim. Na szczęście, to jest tylko i wyłącznie czasami, więc raczej niezbyt często się go zauważy w takim stanie, do jakiego to "myślenie" doprowadza.
Każdy anioł był kiedyś niewolnikiem. Niektórzy jednak zrzucili to jarzmo, i nie potrafią sobie z tym faktem poradzić. Nie każdy jest gotowy na wolność, heh.
- Nie miałem. On robił to, co powinien. Bronił swoją podwładną, przed potwornym losem. Przede mną. Poległ. Ona również. w bardziej lub jeszcze bardziej bolesny sposób. - Zaśmiał się, choć nie był to żaden z jego prostodusznych, wesołych chichotów. To był raczej śmiech przez żal, który równie dobrze mógłby bez problemu przełamać się w płacz, ale nim nastała ku temu okazja, ucichł. Nie przejmował się teraz, jak Yuu będzie na niego patrzeć. Czy jak na potwora, i będzie obserwować każdy jego ruch, pod przykrywką bycia miłym towarzyszem podróży, czy z góry każe mu odejść i się nie zbliżać więcej. Albo to oleje. Ciężko powiedzieć.
- To nie działo się na terenie Edenu. Cała sytuacja rozwiązała się na pustyni, okaleczone ciała sam odprowadziłem pod bramy Edenu. Czekałem na odpowiedni moment, i zrobiłem to, gdy nie patrzono. Nikt nie wie, że to ja. Poza mną. I teraz Tobą. Chyba pokładam zbyt dużo zaufania w obcych ludziach, prawda? - Obrócił spojrzenie ku Yuu, posyłając jej, nieco zmęczony, acz wciąż ciepły uśmiech. Trochę jak taki człek po przejściach, który wciąż próbuje być pozytywny, nawet jeśli zabito mu żonę, zakopano żywcem dziecko i zjedzono psa. Może nie aż tak, ale chyba aluzja jest do zrozumienia. Jego sposób mówienia, emocje i ukazywanie ich zmieniało się z minuty na minutę w praktyce, ale taki jest. Niestabilny. Od bardzo dawna już jest ciężki do zrozumienia. Przewidzenia. Okiełznania. Pewnie to odpycha innych od niego. Nie to, czy jest zły czy dobry, nie to, czy pomaga czy nie. Tylko fakt, że nie można go do końca zrozumieć, i mieć chociaż procentową pewność, że nie zrobi czegoś, lub coś zrobi.
- Powinnaś! - Zawołał z entuzjazmem, jakby w jednej chwili zupełnie odgonił mroczne chmury z poprzedniej wypowiedzi, całkowicie wymazując ją z pamięci, i zastępując zasępiony wyraz twarzy ciepłym uśmiechem.
Mechanizm obronny. Przed myśleniem za dużo. Gdyby myślał za dużo o tych rzeczach, nie dałyby mu żyć, i w ostateczności zmieniłyby go w paplającego pod nosem maniaka, niezdolnego do jakiejkolwiek formy myślenia, w ślepym szale atakującym każdego, kto się nawinie aż do momentu, gdy by go uciszono raz, na dobre.
Więc dobrze, że ma jakąś formę obrony, nawet jeśli przed samym sobą.
- Ta wyspa jest dość mała sama w sobie, to zabawne, że ludzie ograniczają ją sobie jeszcze bardziej. Desperacja, Eden, Miasto-3 i tereny nieznane. Tereny, na które nikt nie chce się zapuścić, bo są za daleko. Więzienie jest jeszcze ciaśniejsze, choć jak mówiłaś, nie czujesz tego. A ja przestałem się już przejmować. - Wzruszył barkami. Pewnie dlatego właśnie był tutaj i wpakował się w to, w co się wpakował. Chciał pójść dalej, gdzie indziej, przestać przejmować się ograniczeniami "za daleko do bezpiecznej ostoi. Za daleko do innych." Może to i lepiej że za daleko.
- Pewnie wrócę do tego, co robiłem wcześniej. Będę się błąkał bez większego celu, aż w końcu mi się znudzi bycie samemu ze swoimi myślami i wrócę do Gór Shi. Albo do Apogeum. Albo gdziekolwiek. Cokolwiek, byleby nie pozostać za długo w stanie, gdzie mogę myśleć. Może to dziwne zabrzmi, ale boję się myśleć czasami. - Posłał jej głupkowaty uśmiech, po którym jednak szybko obrócił twarz do przodu, a jego wyraz zrzedł wraz z westchnięciem. I jednym zdaniem, jakie wypowiedział pod nosem. - Bo to z myśli powstają koszmary i potwory jak ja.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.06.16 23:33  •  Tereny piaszczyste - Page 7 Empty Re: Tereny piaszczyste
Chyba faktycznie zbyt szybko go zaatakowała. Nie, marny byłby to atak, gdyby właśnie takim mianem określić jej wcześniejszą reakcję. Chciała jedynie coś w tej kwestii dodać od siebie, by w oczach rozmówcy nie stać się przypadkiem "tą dziwną osobą, co nigdy się nie uśmiecha". Jeżeli już na czymś miało je zależeć, to chyba na tym, by inni właśnie nie postrzegali ją w taki sposób. Była radosna, szczęśliwa, bardzo optymistyczna... po prostu nie umiała za bardzo tego okazywać. Pewnie do poziomu Hexa wiele jej brakowało, bo ona potrzebowała prawdziwie dobrego powodu, by zmienić się w tryskającą energią osobę, ale byli ludzie, w porównaniu do których faktycznie wydawała się wcieleniem beztroski. Były tez tego plusy, działało to w drugą stronę, więc negatywne emocje, złość, zdenerwowanie i tak dalej zadawały się pojawiać na jej obliczu równie rzadko co szczery uśmiech.
Była zafascynowana tym co mówił, z jakiegoś powodu była jednocześnie obrzydzona, jak i zapatrzona w zachowanie mężczyzny. Odnajdywała tam siebie z przeszłości, a przy tym nie była w stanie z taką łatwością wspominać o czasach, gdy pozbawiała ludzi życia, bez znanego sobie powodu.
- Więc... zrobiłeś to dla zabawy? - drążyła, nawet jeżeli gdzieś w środku czuła, że Hex tego nie chce, a i ona w którymś momencie dowie się czegoś, czego nie chciałaby wcale słyszeć i pamiętać. Mimo wszystko nie robiła nic, by powstrzymać pytania. Musiała zaspokoić swoją ciekawość, nakarmić umysł, kiedy żołądek był już dostatecznie pełny. Czuła nawet lekką nutkę podniecenia, jak osoba czekająca na wynik loterii, chwile przed tym, jak wylosowana liczba ją rozczaruje. Chciała, by ta magia trwała i nie widziała w nim potwora, dlaczego niby ktoś miałby go widzieć? - Czasem każdy potrzebuje coś komuś opowiedzieć, nie wiem czy mówisz mi to w ramach wdzięczności, dlatego że najechaliśmy na temat aniołów czy może jeszcze coś innego siedzi Ci w głowie, ale dla mnie nie jest to temat tabu. Jeżeli więc z obawy, że nikt inny nie będzie słuchał postanowiłeś na próbę powiedzieć to mnie, to chyba dobrze trafiłeś. - Zaufanie... ciężka sprawa, bo niektórzy potrzebowali go znacznie więcej niż inni. Coś jednak sprawiło, że jej o tym powiedział. - Jeżeli to dla ciebie ważne, by ta sprawa pozostała... sekretem, to może nim pozostać. Chociaż i ja jednocześnie wolałabym pozostać żywa, pomimo zasady, że dwie osoby potrafią utrzymać sekret, gdy jedna z nich jest martwa.
Jak ciekawie rozmawiało się na tematy ocierające się o śmierć z obojętnością na twarzy, przeciskając się przez zarośla i miotając kijem na boki, by odsłonić przejście do kryjówki przed deszczem. Jeden wilk szedł przed nią, a drugi za jej plecami dzięki czemu mogła chwilami iść nawet tyłem, a nadal bezpiecznie przemierzać te ziemie. To stało się jej nowym zainteresowaniem, obserwacja jak twarz Hexa zmienia się szybko, wędrując po wszystkich stadiach od emocjonalnego dołka, do hiperaktywnego szczęścia. Prawie jakby ktoś przyśpieszył na nim cały proces odczuwania dwubiegunowości. Intrygujący był z niego osobnik, nie potrafiła wygonić tej myśli z głowy, więc takim w jej mniemaniu pozostał. Nie kryła się nawet szczególnie z tym, że tak bacznie się w niego wpatruje.
- Ah, może tego nie widać... - uderzyła pięścią w klatkę piersiową, a potem wskazała palcem na swoja głowę. - ... ale cieszę się w środku.
Prawda czy nie, nie było szans sprawdzić i rozliczyć ją z tych słów. Przez moment jednak brzmiała bardzo szczerze, nie było powodu, by w to nie wierzyć. Chyba, że dla zielonowłosego słowa nie były dostatecznym dowodem na cokolwiek. Wtedy cóż, wszystko co powiedziała mógłby wziąć za grę pozorów i prawdziwy popis aktorski.
- Byłeś kiedyś poza Japonią? - przez środa wyrwane ze środka musiała zapytać. Nic nie mogła poradzić, za wiele rzeczy o których wspominał ją interesowało. - Ja ciesze się, że istnieją tereny poza kontrolą desperackich band czy ludzi z miasta. Także dlatego tutaj jestem, na twoje szczęście, jeśli mogę tak powiedzieć. Chociaż... akurat nie przejmuje się tym, czy gdzieś nie powinnam wchodzić. Chodzę tam, gdzie mam ochotę chodzić. Sama sobie stawiam ściany w tym więzieniu.
Zatrzymała się nagle na jakimś rozdrożu, nie wiedząc już, czy ścieżka która szla faktycznie ją była. W takiej pogodzie zwykły cień rzucany na ziemię zaczynał przypominać udeptane przejście. Hakai wykorzystał ta chwilę i bezceremonialnie wpakował łeb pod rękę Hexa, siadając i czekając na to, aż dłoń pogładzi jego przestrzeń między uszami. Nie dostał komendy tropienia, więc nie miał nic do roboty. Yoku stał bardziej nieufny zaraz obok Yuu, zerkając niemalże karcąco w stronę młodszego basiora, ale wilcze problemy były wilczymi problemami. Jeden gest ręką kobiety i oba znowu poderwały się do marszu skręcając na lewo, tak jak wydawało jej się, że idzie droga.
- Jeżeli nie masz nic lepszego do roboty, to możesz iść ze mną. Wątpię, by komukolwiek z mojej grupki, która robiła gdzieś tam obóz przeszkadzało twoje towarzystwo, chociaż na ten moment dojście do nich zajęło by mi nieco czasu... - ujęła ostrożnie swoje możliwe zgubienie się. - Herbata i coś na ząb gwarantowane. Myślę, że przywykli już do towarzystwa potworów. W końcu ze mną nadal jakoś wytrzymują.
Nie usłyszała tego, co powiedział pod nosem Hex. Czysty przypadek sprawił, że właśnie te słowa padły z jej ust. Może wywnioskowała jak czuje się mężczyzna z jego wcześniejszych wypowiedzi, a może po prostu zabawny los sprawił iż to własnie tego miana użyła.
- Ah, no właśnie. Przypomniało mi się. Chyba jednak coś wiem odnośnie przywódcy aniołów... chociaż bardzo chętnie dowiedziałabym się czegoś w zamian. Oczywiście możemy po prostu porozmawiać.
Biznes to biznes, jak to mówią. A ona potrafiła wspomnieć o tym z dziecinnie niewinną miną. Przypomniała sobie, po prostu.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.06.16 9:54  •  Tereny piaszczyste - Page 7 Empty Re: Tereny piaszczyste
Więc wychodzi na to, że z Hexa da się czytać jak z otwartej księgi, prawda?
Heh. Błąd. Jest znacznie bardziej skomplikowany, i to, co pokazuje, to tylko powierzchnia, to, co chce ukazać. Dlatego być może tak emanuje odpowiednimi dla momentu emocjami, ukazuje je za mocno, by ludzie uważali, że właśnie tak jest. Przesadza, by uśpić czujność i pozwolić sobie zdobyć przewagę "tego typa, co jednym spojrzeniem ujrzysz w nim wszystko", a potem to zabrać, i z tak samo radosnym wyrazem twarzy jak opowiadał dowcip, rozedrzeć komuś gardło gołymi dłońmi. Brzmi jak dobra taktyka, prawda?
- W dużej mierze broniłem swojego łupu, ale mogłem go nie zabijać... Więc... - Opuścił wzrok, unosząc kąciki warg wysoko do góry, pozwalając swoim zębom na pobłyskiwanie w mroku jego kaptura. Jego tonacja zwolniła, nakładał duże znaczenie werbalne na spółgłoski, przeciągając je i dodatkowo nagłaśniając. Jego głos wydał się zejść o oktawę niżej, gdy zaczął mówić, wbijając swoje spojrzenie w ziemię przed jego kroczącymi stopami. Robił częste przerwy, mówiąc krótkimi zdaniami, lub ich równoważnikami. Oddech stopniowo nabierał ciężkości, niemal dyszenia, w miarę mowy.
- Tak. Zabiłem go. Dla zabawy. Dla przyjemności. Chciałem się z nim pobawić. Chciałem, by obronił swoją wierną anielicę przed potworem. Był słaby. Widok krwi powodował, że pokładał się na piachu, zemdlony. Zabiłem go. Zdesakrowałem jego ciało. Smakowałem jego ciało, kęs za kęsem po drodze do Edenu. Żułem jego mięso, wydobywając z niego każdą krztę mdło-słodkiego smaku. Poiłem się krwią z jego ran, słodką krwią archanioła. Zabiłem go... I czułem się z tym niesamowicie. Żałowałem tylko, że umarł tak szybko. Nie podzieliłem się z nim dostatecznie własnym bólem, jaki jego pobratymcy mi zadali. Heh... Heheh... - Nerwowo spuścił plecak ze swojego lewego barku i wydobył w pośpiechu butelkę wody, z której się napił. Nie ugasiła ona pragnienia. Nie tego pragnienia. Uspokoiła go jednak, na tyle, by nie oddał się tej chwili, tym przemyśleniom, wspomnieniom tamtego czasu. Nie chciał. Nie miał ochoty pobudzić Ex'a do życia. Nie teraz. Najlepiej w ogóle, woli rządzić samym sobą. Z lekko drżącymi rękoma odłożył bukłak ponownie do plecaka, wiszącego na jego przedramieniu i zarzucił ponownie, z głębokim oddychaniem próbując się uspokoić. W międzyczasie, miał ku temu możliwość, słuchając Yuu.
Wzruszył z lekka bezwiednie barkami na to, że "trafił" na dobrą osobę, której może to powiedzieć. Po prostu... Chciał powiedzieć. I tak wyszło. Yuu stała się biedną ofiarą wypadków i jest zmuszona tego słuchać. No trudno.
Słysząc o tej zasadzie, spojrzał ku Yuu z uniesioną, prawą brwią w geście niedowierzania. Istnieje taka zasada? O, warto wiedzieć.
- Nie wiedziałem, że istnieje taka zasada. Będę pamiętał następnym razem, acz spokojnie, nie mam w planie jej stosować. No chyba że bardzo o to prosisz. - Uśmiechną się dowcipnie, odwracając oblicze ponownie przed siebie, by móc skupić się na tym, gdzie idzie. I nie wpaść na jakieś drzewo, czy kolejnej dziury w ziemi. Wolałby nie.
Czuł, że Yuu go obserwuje, ale chwilowo postanowił tego nie zaczepiać. Nie chciał jej, nie wiem, zawstydzić? Zniechęcić? Pomimo wszystko, lubi być w centrum uwagi choć jednej osoby. To zawsze lepiej, niż być w centrum uwagi samego siebie. To się nie kończy dobrze, przynajmniej u niego.
- Mogę zobaczyć to w środku? - Spytał, z ciekawością zerkając na nią. A teraz, jak Yuu to zrozumie, patrząc na to, o czym mówił. Że chce ją rozszarpać i zobaczyć, jak "w środku" się cieszy? Czy coś innego? Cóż, nie jemu w tej kwestii wybór, on tylko zerkną na reakcję na to pytanie, a potem wrócił do patrzenia przed siebie. Serio. Nie chce wpaść na drzewo. Do dziury. Gdziekolwiek.
- Byłem. Może niekoniecznie materialnie, jako ten zielonowłosy kretyn jakim jestem w tej chwili, ale byłem. Choć i wtedy jeszcze byłem, w końcu świat się nie skończył w jeden dzień. - Parskną pod nosem na samego siebie, po czym pokręcił głową na boki. Tia, świat nie skończył się w jeden dzień.
Wprost przeciwnie. Skończył się.
- Te okolice nie są tak nie zamieszkane, jak może ci się wydawać. Może i tubylcze kulty to nie jest cywilizacja pokroju Desperacji, ale ich maczugi potrafią boleć. - Potarł tył głowy na wskazanie, co miał na myśli, a konkretnie, że został znokautowany i dlatego znalazła go zasypanego.
Gdy Yuu się zatrzymała, obrócił się ku niej z pytającym spojrzeniem. A już myślał, że choć raz ma dobrego przewodnika. Otworzył usta, by coś powiedzieć, ale nagle poczuł coś pod dłonią. Zaciekawiony zerkną w dół, i widząc pyska psiaka, który z takim zainteresowaniem go lizał nie mógł powstrzymać uśmiechu. Przykucną sobie przed nim, i zaczął go tarmosić za uszami obydwoma dłońmi przez krótki moment, po czym jednakowoż przeszedł do czulszego głaskania po głowie. - Jak znów chcesz mnie lizać, to chociaż postaw mi kolację. Mam jakieś standardy, wbrew pozorom. - Znów zachichotał cicho, ale gdy wilczełek sobie już poszedł, ze smutną minką podniósł się do pionu, znów przeciągając po raz kolejny. Co zrobić, sztywny jest, musi się rozruszać.
Z przemyśleń po krótkiej chwili wyrwały go słowa o miłej odmianie, jaką będzie towarzystwo. W porównaniu do jego ciągłego marszu przed siebie samemu, to coś, za co warto się uśmiechnąć.
- Jeśli to nie problem, chętnie skorzystam. Tak daleko jest, że to zajmie czasu? - Jeśli jednak się okaże, że jego przewodniczka ma równie kiepskie wyczucie kierunków co on, to będą mieli ciekawy problem.
I odnajdą przy okazji trochę podobieństw między sobą, choćby w kwestii niemożności znalezienia się nawet na otwartym polu. Oczywiście, ruszył z Yuu, gdy postanowiła iść dalej. Nie będzie przecież stał i moknął.
- Och doprawdy? - Spytał sceptycznie, splatając ramiona na klatce piersiowej, choć wciąż się uśmiechał wesoło. To brzmiało znajomo. "Och, przypomniało mi się coś, ale nie ma nic za darmo".
- Więc co chcesz wiedzieć, Yuu?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.06.16 18:25  •  Tereny piaszczyste - Page 7 Empty Re: Tereny piaszczyste
Mimo wstępnego zamieszania wyglądała na pewną, gdy wybrała jeden konkretny kierunek i właśnie wzdłuż wcześniej obranej ścieżki wędrowała w trakcie rozmowy. Pomimo braku zwierzęcych zmysłów miała bardzo dobra orientacje w terenie, nie potrafiła zwęszyć trasy przejścia, ale szła tak zdecydowana, że trudno było jej zarzucić przypadkowość. Innym rozwiązaniem było poleganie na węchu wilków, a skoro nadal nie sięgnęła po ich pomoc, znaczyło iż faktycznie wie, dokąd się kierować. Momentami szła plecami do Hexa, wsłuchując się jedynie w to co mówił, tak jak teraz, gdy w jego głosie wyczuła coś dziwnego. Nie odwracała się, łatwo wyobraziła sobie co dzieje się teraz w jego głowie, nie musiała nawet sprawdzać, czy ma rację.
- To nie tak, że pytam o szczegóły, bo nie cenię sobie życia. Po prostu i tak nic nie mogę Ci z tego powodu zrobić, nie dzierżę miana obrońcy sprawiedliwości, więc nie czuję sie winna słuchając. Z resztą... każdy ma własną sprawiedliwość, własne potrzeby, własne życie... - powiedziała, ale dosyć cicho, wcale nie zależało jej, by słowa te przebiły się przez szum deszczu. Nie wnosiły za wiele. Mimo tego, że z zielonowłosym działo się coś dziwnego, przez ten moment gdy mówił, ona na prawdę potrafiła zrozumieć dlaczego to zrobił. Nie, nie dlaczego to zrobił, ale dlaczego mógł coś takiego zrobić. Wymordowani, anioły, łowcy, ludzie... każda z tych ras zachowywała się inaczej, na przykład takie poziomy E, które traciły nad sobą kontrolę. Do dzisiaj pamiętała jak jeden na jej oczach rozszarpał dziecko w napadzie szału, a potem, po powrocie do siebie jedynie przetarł usta rękawem. Mówił wtedy, że już przywykł do poczucia winy. A Hex... zdawało się, że on jedynie nadal przeżywał mocno własne wspomnienia, najwyraźniej tliło się w nim na tyle dużo dobre, że nie był w stanie pogodzić się z tym co zaszło. Może to i lepiej.
- Dobrze się czujesz? - Zapytała tylko, gdy zamilkł.
No i podziwiała go za to, że w ogóle ma ochotę pić. Jak dla niej dookoła było już wystarczająco dużo wody, do tego temperatura zdawała się nadal spadać, bardzo przyjemne warunki do marszu, przynajmniej dla niej. Dużo bardziej lubiła stawiać kroki po miękkiej ziemi, niż twardym betonie. Nie męczyła się, odpoczywała jedynie na łonie natury, wdychając ostre, deszczowe powietrze.
- Miano zdrajcy coś Ci mówi? A najczęściej bierze się ono z czynów i słów osób, którym ufaliśmy, że tego nie zrobią, czy czego nie powiedzą. Sekrety to w ogóle słaba sprawa, zbyt szybko przestają nimi być. No i oczywiście nie mam ochoty jeszcze ginąć, bo widzisz, aniołem na pewno nie jestem, dlatego moje życie ma swoje granice, chciałabym dobrze je przeżyć. A teraz nie mogę jeszcze powiedzieć, że jestem z niego dumna. - Zwolniła nieco, zrównując się z Hexem i pozwalając wilkowi się wyprzedzić. Zwierzęta szły jedno obok drugiego, trącając się od czasu nosami czy warcząc ze znanego jedynie sobie powodu. Robiły trochę hałasu, ale to dobrze, bo potencjalne drapieżniki wyczuwając pewne siebie psy wolały omijać ich szerokim łukiem. Chyba, że chodziło o istoty ludzkie, te może już od dawna ich obserwowały.
- To w środku? - Powtórzyła z nutą pytania w głosie. Zwolniła jeszcze bardziej, a jej twarz zastygła w grymasie skupienia, podsunęła dłoń do twarzy z cichym 'mmmmm', wydobywającym się z jej ust. Zacisnęła usta w wąska linię i wyglądała na poważnie czymś strapioną. Coś kiełkowało na jej twarzy, coś miało wydostać się z gardła. Westchnęła tylko. - Nie umiem uśmiechnąć się na siłę, a jednocześnie szczerze.
I to zmartwiło ją chyba bardziej, niż cokolwiek wcześniej. Po tym jak wypuściła stróżkę pary z ust, w chłodne, nadbrzeżne powietrze, wyglądała na nieco zawiedzioną samą sobą. Na prawdę chciałaby uśmiechnąć się na zawołanie, ale bez potrzeby robienia tego w celu zdobycia jakichś korzyści. Zazwyczaj bowiem właśnie po to na jej twarzy pojawiał się uśmiech.
- Nie potrzebuje marzeń o podróżach za ocean, ale gdybym jakimś cudem się tak znalazła... myślę, że byłoby to... intrygujące. - najspokojniej jak tylko się dało odpowiedziała. W tym momencie poczuła jakieś ukłucie zazdrości, chciałaby znaleźć się za wodami, ale mówienie i tym tak otwarcie wydawało jej się niewłaściwe. Nie skłamała więc, po prostu była bardziej oszczędna w emocjach. - To tez mnie ciekawi, póki co nie natknęłam się na nikogo poza tobą, chociaż zwiedzam okolicę już trzeci dzień. co prawda nie odchodzę dale niż pół dnia drogi w jedną stronę. Może boją się moim wilków, a może po prostu miałam szczęście. Znam swoje możliwości, na ich widok po prostu zaczęłabym zwiewać. - rozpromieniła się na moment. Nie, to nie był uśmiech, ale automatycznie  spojrzała na Hexa i zapytała - O, a co takiego im zrobiłeś?
No i to, co powiedział do wilka wystarczyło, by stwierdziła w myślach, że nie żałuje czasu spędzonego na odkopywaniu mężczyzny. Dla samego słuchania czyjegoś głosu, do tego w tak absurdalnych kwestiach było warto. Ale Hakai nie wyglądał na zobowiązanego wziąć odpowiedzialność za swoje czyny.
- Nie chce robić za jego adwokata, ale wydaje mi się, że jest jeszcze niepewny swoich uczuć. - odparła, ciągnąć tą zabawną konwersację. Nie było przecież powodu, by przerwać, czy reagować z oburzeniem. Przede wszystkim sam jednooki basior nie wydawał się mieć cokolwiek przeciwko temu.
- To w takim razie czuj się zaproszony. Do godziny powinniśmy tak być, dzisiaj nie zaszłam jeszcze zbyt daleko. Prawda Yoku? Jak dojdziemy do siebie, to dostaniecie jakiegoś zająca, o ile reszcie udało się ich nałapać. - przechodziła od jednego rozmówcy do drugiego. Nie czuła się dziwnie rozmawiając ze zwierzętami jak ludźmi. Nie odpowiadały, ale były wiernymi słuchaczami. - I oh... - znowu  wyglądała na nieco zmartwioną. - Na prawdę dopiero co sobie o tym przypomniałam. Sporo rzeczy siedzi mi teraz w głowie, a nie mogę powiedzieć, że pałam miłością do anielskiej rasy, wręcz przeciwnie nawet, więc automatycznie nie interesuje się ich sprawami, ale ostatnio miałam okazje czegoś się dowiedzieć... No i jestem tu przede wszystkim żeby zdobyć informacje, bardzo chętnie więc dowiem się czegoś w zamian. Góry Shi. - Przeszła od razu do rzeczy. - Czy to nie tam znajduje się kryjówka wyznawców wiary, która teraz wkroczyła do miasta?
Wcześniej lekko drgnęła, gdy z ust Hexa padła ta nazwa. Mogła przysiąc, że w orzeczeniu wydanym przez dyktatora została ona użyta, w celu wyjaśnienia pochodzenia kapłanów wędrujących teraz po mieście. Wiedziała tyle, że znajdowało się to gdzieś na desperacji, bo wszyscy wkraczający za mury musieli przejść kontrolę. A skoro ta grupa, sekta, czy jak inaczej sami siebie postrzegali posiadała sojusz z miastem, szybko otrzymała status niepewnej, w oczach rebeliantów.
Mówiła cały czas w trakcie marszu. Musieli pokonywać kolejne metry, żeby zbliżać się do obozowiska łowców po obiecane ciepłe powitanie, jakim poza konwersacją i chwilą odpoczynku Yuu skusiła rozmówcę do wędrowania w tym samym kierunku.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.06.16 10:04  •  Tereny piaszczyste - Page 7 Empty Re: Tereny piaszczyste
Szczerze mówiąc, Hex nie miał w tej chwili tak podzielonej uwagi, by wyłapać słowa Yuu spomiędzy szumu deszczu, stąd też nie zareagował na nie. Może to i lepiej, możliwe że ostatnie zdanie tylko pogłębiło by jego stan i jego "przemyślenia", co lepiej sobie odpuścić. Ani ona, ani on tego by nie chcieli, niech ta rozmowa zostanie miłą pogawędką między dwójką, nowopoznanych ze sobą osób. Nie ma powodu do wyciągania brudów Hexa na wierzch, nie pomogłyby, tylko zaszkodziły. Obojgu.
- Nie, ale to nic nowego. Przywykłem. - Stwierdził jakoby bez większych odczuć w swoim głosie, w tonie niemal tak suchym, jak często bywają rozmowy o pogodzie (nawet jeśli pada). Zwyczajnie przywykł do tego. Do "jego". Do pragnienia. Niestety, woda nie zaspokoi tego, ale może go lekko otrząśnie ze wspomnień i pozwoli mu pozostać w rzeczywistości, zamiast odpływać w przeszłość. Tak, kotwica w dół, parowiec S.S Hex zostaje w porcie "rzeczywistość", nie odpływa do przystani "wspomnienia".
- Tia, coś mi to mówi. Chyba ten, co kiedyś był na górze mógłby coś o tym powiedzieć. - Wskazał palcem do góry, na niebo. Raczej można było się domyśleć, kogo miał na myśli. Największego zdrajcę tego świata, kogoś, kto przecież tyle się naobiecywał, kogo naobiecywali, a teraz? A teraz muszą łykać swoje słowa. I pięści tych, którzy przetrwali i nie mają ochoty już w to wierzyć. Nie dziwi się, i nie ma w planie. Nie jest tym bogobojnym kurczakiem, który aż do końca wierzy w to, że to tylko Jego plan. To nie jest plan. Niestety nie.
Aż spojrzał z zainteresowaniem w stronę Yuu, gdy powtórzyła jego słowa, chcąc zobaczyć, czy załapie myśl. Właściwie można było to zrozumieć zarówno dosłownie, jak i w przenośni, i oba z tych znaczeń by pasowały. Gdy w końcu jednak z zawiedzeniem się poddała, Hex nie mógł się powstrzymać od "popatania" jej po głowie, jak starszy brat niemal. - Skoro nie umiesz się uśmiechnąć sama dla siebie, to zacznij ćwiczyć ponownie uśmiech. Patrz, na początek możesz przez kilka minut dziennie robić sama do siebie tak. - Wsadził swoje palce wskazujące w swoje kąciki ust i uniósł je, chcąc nie chcąc ukazując nieco pożółkniałe zęby. To nie tak, że higiena w Desperacji pozwala na codzienne mycie zębów rano i wieczorem. To akurat jest najmniejszy problem, prawda? I tak dobrze, że jako "to coś" czym jest, nie starzeje się i mu nie wypadają. Oczywiście, po krótkiej chwili pozostawił swoją twarz w spokoju.
- Wiesz, osobiście myślę, że bliżej jest przez morze, niż przez ocean, ale co ja tam wiem. - Stwierdził z rozłożeniem ramion na boki. Co on tam wie, ale zawsze myślał, że morze jest mniejsze od oceanu, co egzekwo sprawia, że jest bliżej.
Ale co on tam wie.
- Szczerze mówiąc, wpadli na mnie przy czymś w stylu przeprowadzki, to chyba Nomadzi, pięć osób, może więcej, jeśli inni szli przodem. Próbowałem przehandlować kilka ze swoich gratów na jedzenie, ale ostatecznie chcieli zabrać mi kapelusz, a na to się nie godzę. Jeden z nich stracił rękę w próbie odebrania mi go, a potem zgasło światło. Zgaduje, że dostałem maczugą w tył głowy i ostatecznie mnie zakopali tam. Może mieli w planie wrócić do mnie po sztormie, i obrabować moje truchło, o ile by nie zostało zjedzone. - Niestety, z Hexa raczej nie będzie obnośny handlarz, na to wygląda. W sumie jeden z nich chciał kompas za upolowanego królika, ale ten typ, co próbował ukraść kapelusz niestety spowodował całą konfrontację. NIE TYKAĆ KAPELUSZA!
TO świętość je!
No ale skoro Yuu go uratowała, to nie zabił jej na miejscu za kradzież takowego z jego głowy. Tsa.
- Ach, no tak. Jest młody, i chce się wyszaleć jeszcze. Powinienem się domyśleć, że nie myśli o czymś poważnym. - Cóż, i tak podobno nikt z nim nie wytrzymuje, więc może to i lepiej, że wilczek jednak nie próbował ucementować swoich uczuć w kierunku Hexa. Mógłby tego żałować na dłuższą metę.
- Kogo właściwie miałbym się tam spodziewać, i jak wielu? Chciałbym wiedzieć od razu, co by nie zareagować zbyt nerwowo gdy ktoś przyjdzie spoza grupy pierwszego spotkania, bo był kawałek dalej. - W końcu, mógłby zareagować dość agresywnie nawet, gdyby coś było nie tak. Może nie będzie tak źle, ale woli wiedzieć z góry, ile osób się tam spodziewać.
Pokiwał głową, przeciągając sceptyczne "jaaaaasne" gdy tłumaczyła, że dopiero sobie to przypomniała. Znaczy, nie miał powodu by jej nie wierzyć, ale to naprawdę wyglądało tak typowo, że aż nie mógł się powstrzymać od takiej reakcji.
- To chyba troszkę nie w tą stronę poszłaś, szukając informacji o nich. Nie sądzę, by ukrywali zbytnio fakt, że tam jest ich siedziba. Nie radziłbym jednak iść bez przewodnika, bardzo łatwo się zgubić w tunelach, a jeden poślizg i możesz wpaść w niezbyt przyjemną sytuację. - Jak do dziury prowadzącej do podziemnego jeziora. Albo do gniazda jakichś jaskiniowych stworków.
I nie wodź nas na pokuszenie, lecz... A co ja tam mówię. Dał się zwieść na pokuszenie towarzystwem i czymś do zjedzenia. Czego więcej potrzeba stworkowi bez większego pomysłu na życie, jak zwyczajne danie mu zajęcia?
No właśnie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.06.16 17:30  •  Tereny piaszczyste - Page 7 Empty Re: Tereny piaszczyste
"Przywykłem" wcale nie brzmiało uspokajająco. Pytała także dla własnego bezpieczeństwa, bo widząc to, co dzieje się na twarzy Hexa zaczęła się przez moment zastanawiać co zrobiłaby w przypadku nagłego ataku z jego strony. Była ostrożna, to podstawa, ale nie okazywała tego zbyt widocznie, może nie powinna pozwalać mu iść zaraz za jej plecami, ale ufała refleksowi wilków. A te, nawet darząc wielka sympatią innych, gotowe były skoczyć mu do gardła, gdyby podniósł rękę na ich właścicielkę. Tyle, że Desperacja była tak nieprzewidywalna, że nawet podejmując wszystkie środki ostrożności życie mogłoby zaskoczyć ją w jeszcze nowszy sposób. Czasami warto było więc po prostu zachowywać się swobodnie, nawet przy kimś obcym i czerpać radość z sytuacji, kiedy to nie trzeba walczyć o życie.
- Hah - wydała z siebie ciche parsknięcie. Mogła jedynie przytaknąć, zgadzając się zarówno z samymi słowami jak i ładunkiem emocjonalnym w nich zawartym. Czasami myślała, że anioły są jedynie jedną z ras, powstała po zmutowaniu się ludzi, stworzyły własna cywilizację, kulturę i historię, nic więcej. Akurat ona jednak nie powinna chyba mówić nic odnoście tego kolesia z góry, nie obchodził jej aż tak bardzo jak zapewne Hexa. To on mógł pewnie czuć się oszukany, zdradzony i pozostawiony przez najwyższego. Każdy miał jakieś problemy egzystencjalne, to nie nowość i żadna wielka tragedia.
- Ehh... po co uśmiechać się dla samego siebie? Rozumiem dla innych, ale dla siebie? - przechyliła głowę na jedną, a potem na drugą stronę, niczym pies szukający źródła dźwięku, lecz ona szukała po prostu sensu. Kto wie, może właśnie zielonowłosy rozjaśni ją sytuację, powie dlaczego na jego twarzy niemal cały czas widnieje ten szeroki, sztuczny i przesadny uśmiech. Nie ufała temu uśmiechowi. - A dla innych tylko wtedy, kiedy potrzeba, albo kiedy nawet nie myśli się o tym, że się uśmiecha. Nie uważasz, że taki wymuszony grymas odbiera znaczenie temu prawdziwemu?
Machała kijem przed sobą, torując drogę przez gęste zarośla. Kropla deszczu wpadła jej za kołnierz i kobieta wzdrygnęła się gwałtownie z cichym kłapnięciem zębami. Nie spodziewała się więc, gdy nagle ręka opadła jej na głowę. Wyhamowała gwałtownie z pustką w oczach i lekko rozwartymi ustami. Sekundę później zrobiła obrót tak szybko, jak szybko ponownie skierowała twarz w stronę celu wędrówki. W tym czasie jednak zdarzyła szybkim ruchem ręki strącić dłoń Hexa ze swojej głowy, bez słowa o bez warknięcia nawet. Nie ma zezwolenia. Obrzuciła go takim spojrzeniem, jakby czuła potrzebę zamordowania kogoś, albo co gorsza, jakby ktoś zachował się względem niej przyjaźnie.
- To zależy gdzie chce się dostać. Zastanawiało mnie nie raz, jak wygląda sytuacja na innych wyspach Japońskich. Byłoby ciekawie, gdyby okazało się, że gdzieś na świecie istnieje azyl. Chociaż to i tak dziwne, że z ludzka chciwością S.SPEC z miasta nie zaczął jeszcze podbijać ziem poza murami. Dysponują taka siła ognia, że nie byłoby to aż tak trudne, krok po kroku. - pokręciła nosem, kontynuując konwersację po chwili ciszy, którą poświęciła na przebycie kolejnych kilku metrów i rozważeniu sytuacji, która miała miejsce. Pewnie gdyby przyszło jej zostać jakimś wysoko postawionym przedstawicielem władzy wykorzystałaby swoją pozycję po to, by polecieć chociaż raz tym legendarnym samolotem, który kursuje pomiędzy wszystkimi Miastami. Nie przegapiła chyba ani jednego jego przylotu i odlotu, wywiad łowców w tym pomagał. Nie raz wtedy rzucała wszystko, by znaleźć się wtedy na Desperacji, daleko od sztucznego nieba miasta.
- Dlaczego więc nie zabrali twojego kapelusza? - zapytała, bo to w całej opowieści wydało się najbardziej intrygujące. Reszta to tylko suche informacje, które przyswoiła. Dobrze wiedzieć, jakim rodzajem broni dysponują, w jakiej grupie się poruszają i co ewentualnie mogą zrobić. - nie rozumieją japońskiego?
Deszcz jakby powoli ustawał. Chwile jeszcze hałasował jakby znowu byli nad samym brzegiem wody. Niektóre słowa uciekły, zanim udało jej się je przyswoić. Rozmowa była przerywana, trochę pomieszana. Nie do końca wiedziała, czy wszystko co słyszy jest poprawne.
- Kogo? Takich jak ja. Czerwone oczy, wyprute w różnym stopniu z emocji mordki. Cała szósta, plus ja, ale to przyjemne typy. Tak przyjemne... jak ja? - nie wiedziała, czy to dobre porównanie. Inne jej po prostu nie pasowało, a większość łowców miało tak samo zepsute poczucie humoru jak Kami. Śmiali się z tych samych, okropnych żartów, niewiele rozumieli, robili co chcieli i kiedy chcieli. - Jeszcze trochę.
Dodała tylko.
Zanim jednak udało jej się ponownie odezwać, przekroczyć granicę lasu i stanąć na otwartej przestrzeni po drugiej stronie nadbrzeżnych zarośli, coś ze świstem minęło jej twarz i wbiło się zaraz za jej plecami w pień drzewa. Zatrzymała się automatycznie, a oba wilki, niemal jak spuszczone ze smyczy psy rzuciły się w jednym kierunku z warkotem tak głośnym, że nawet głos nie byłby w stanie się przez ten przebić i je powstrzymać.
- Nie lubię deszczu! - powiedziała głośno, cofając się o krok i sięgając do bezdenki jedną ręką z irytacja wymalowaną na twarzy. - Tępi zmysły zwierząt i zagłusza kroki.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.06.16 18:20  •  Tereny piaszczyste - Page 7 Empty Re: Tereny piaszczyste
Nie miał w planie podnosić na nią rękę. Jest w stanie kontrolować swoje odruchy na tyle, by nie skrzywdzić przypadkowych osób swoimi, hm, problemami. A tym bardziej, by nie skrzywdzić osób których skrzywdzić nie chce. Bywa to trudne, czasem wymaga to poświęcenia z jego strony (zazwyczaj wiążącego się z samookaleczeniem), ale radzi sobie. Serio, radzi sobie. Nie ma potrzeby się przejmować, choć to pewnie nie zmieni faktu, że można się tym przejąć. Jego gestykulacją, jego niestabilnością emocjonalną, jego słowami. Wszystko to razem tworzy bardzo zmienny, płynny obraz, jaki nie jest w stanie ustać ani chwili w jednej pozycji. Hmmm.
Chciał coś dodać do jej krótkiego parsknięcia, ale powstrzymał się tuż przed wydaniem głosu. Sama wszak Yuu mówiła, że nie jest jedną z tych osób, jakie ufają ci wierzą aniołom, więc nie powinien ją wciągać w swoje przemyślenia na temat niebios i okolic. Zwyczajnie raczej ją to nie interesowało, a jeśli nawet, to pewnie mogła nie podzielać jego zdania, bo nie zna tej perspektywy. Cóż więc, darujmy to sobie.
- Spróbuję to tak powiedzieć. Nauczyłem się, że życie i los mogą być naprawdę różne. Przyjazne, miłe, lub całkowicie niszczące. Jestem świadom, że za minutę, godzinę, dzień, miesiąc czy lata mogę umrzeć. Uśmiecham się po to, że nawet wiedząc, że wszystko może pójść źle, jest szansa na dobre wyjście. Niewielka. Mała. Ledwie marginalna. Ale się uśmiecham, bo wiem, że ją widzę. I nawet jeśli jej nie ma, staram się odnajdować plusy sytuacji. Choćby wtedy, gdy mnie spotkałaś na plaży. Nie spodziewałem się, że zechcesz mi pomóc. Prędzej byłem pewien, że zaczekasz, aż utonę, i potem zabierzesz moje rzeczy, lub ewentualnie olejesz mnie całkowicie i odejdziesz. Tak jak ci powiedziałem - cieszyłem się z tego, że w ostatnich minutach swojego życia miałem jakieś towarzystwo. Gdybym na przykład umierał od szczęk jakiejś bestii, stwierdziłbym, że chociaż skończę dość prędko. A jeśli nawet trafię kiedyś w dłonie maniaka, który będzie mnie miesiącami utrzymywał przy życiu, stwierdzę, że chociaż znalazłem coś do roboty. Utrzymywanie się przy życiu. A umierając będę wiedział, że w końcu nie muszę dalej szukać celu. - Odetchną głębiej, lekko dysząc po tej długiej przemowie z tym właśnie uśmiechem, któremu Yuu nie ufała. Nie był szeroki, był pogodny, miły. - Dlatego się uśmiecham, Yuu. Wolę szukać pozytywów, nawet w najgorszych, możliwych sytuacjach. Widząc je, mam powód do uśmiechu. I uśmiecham się. Dla siebie. Czy dla innych też? Czasami tak, ale każdy uśmiech wygląda inaczej. Każdy uśmiech może znaczyć coś innego, każda mina, jaką ktoś pokaże. Sztuką jest rozpoznać, co znaczy jaka. - Uch, to był potwornie duży wywód z jego strony, ale chyba wystarczająco wyczerpał temat kwestii, na jakiej technicznie sie zna, wszak uśmiecha się niemal non stop. Tylko czasami uśmiech zanika, bo w przeszłości często nie potrafi dostrzec dobra. Widzi tylko swoje złe decyzje. Swoje błędy. Swoje problemy. Swój ból.
Obie dłonie po odsunięciu jednej uniósł na wysokość barków w geście poddania się, z cichym "jeny, jeny" pod nosem, po czym opuścił je, idąc dalej. Dla pewności zerkną na swoją dłoń, próbując dostrzec, czy aby nie jest jakoś specjalnie brudna i to ją odstraszyło. Nie wyglądała. Ze wzruszeniem barków opuścił ramiona, wracając do patrzenia przed siebie.
- Może chwilowo nie mają problemów z przeludnieniem? Poza tym, chciwość to nie tylko chęć pozyskiwania, ale też jak najmniejszego zużywania tego, co się posiada. Niestety, co do innych wysp ci nic nie powiem, nie mam pojęcia. - Wzruszył bezwiednie barkami. Chciwy człowiek nie kupi więcej, tylko będzie chował swoją własność, byleby nikt jej nie tknął i nikt nie zabrał. Dopiero jeśli z całkowitą pewnością braku strat coś uzyska, wtedy ruszy. Przynajmniej tak myślał Hex, ale też niezbyt się na tych wszystkich przywarach dokładnie zna.
- Być może ich wystraszyłem tym atakiem? A przynajmniej tą jedną osobę, która straciła dłoń za niego. Inni go nie chcieli. I tak, mam wrażenie, że nie znali. Mówili jakimś dialektem, jaki brzmiał jak przypadkowy zlepek dźwięków, który najwidoczniej jakoś rozumieli. - Dla osób nie znających danej mowy, język takowy brzmi jak przypadkowy zlepek dźwięków które jakoś razem ze sobą brzmią, więc może to wyjaśnienie nie jest zbyt poprawne. Może to był jakiś zagraniczny język jakiego nie znał, może faktycznie zmyślony na prędce dialekt nomadzkich mieszkańców Terenów Nieznanych. Nie miał pojęcia.
- Cóż, mam nadzieje, że oni nie mają temperamentu Hakai'a, bo szóstki rosłych ludzi ode mnie nie odpędzisz. - Zachichotał cicho pod nosem, mówiąc to raczej dowcipem, niż faktycznie myśląc, że towarzysze Yuu wpadną na pomysł grupowego "ataku" na Hexa. I to nie ataku, jaki miałby go szczególnie poranić. Przynajmniej fizycznie. Kiwnął głową na stwierdzenie dystansu.
Chwila minęła, i nagły świst powietrza aż zabrzęczał Hexowi w uszach. Coś trzasnęło za ich plecami, co od razu spowodowało reakcję spojrzenia w tył i zatrzymania się.
- Odnoszę wrażenie iż jesteśmy pod wrogą napaścią, milady Yuu. - Stwierdził nader elokwentnie jak na pierwszą myśl, która mogła mu przyjść do głowy, by potem sięgnąć po maczetę. Gdy została wydobyta, oparł ją o bark i lekko ugiął kolana, rozglądając się dookoła, gotów do uniku lub ataku. Nie wiedział, skąd nadszedł atak, ale słyszał wilczy warkot wciąż, więc miał pewny punkt odniesienia co do tego, gdzie mogą się znajdować napastnicy. Jego uśmiech znacznie się poszerzył, i w porównaniu do poprzedniego, miłego wyrazu twarzy nie był już tak, hm, przyjemny.
- Jeśli stanie się coś, czego nie rozumiesz, nie zadawaj pytań. Wyjaśnię ci później. - Powiedział na szybko, nie będąc pewnym, czy kobieta przypadkiem nie oberwie od jego "możliwości" jeśli Ex się ujawni. I pewnie potem będzie musiał jej jakoś emocjonalnie pomóc.
Ech, ech. Oby nie było potrzeby.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.06.16 18:46  •  Tereny piaszczyste - Page 7 Empty Re: Tereny piaszczyste
Chyba nie dało jej się przekonać odnośnie uśmiechy, czy bardziej, nawet jeżeli argumenty Hexa do niej docierały, nie potrafiła sama zachowywać się inaczej, czy to zgodnie z jego poglądami, które nie były złe. Wręcz nawet cholernie poprawne w tej sytuacji, w tych czasach. Ruszała ustami niczym ryba wyjęta z wody, nie wiedząc co dokładnie miałaby mu odpowiedzieć i w którym momencie, bo potok słów zdawał się nie mieć końca. Z tego wszystkiego wynikła jedna, dobra rzecz. Kobieta odwróciła się bowiem z czymś na kształt lekkiego uśmiechu na obliczu, chociaż był to jedynie uśmiech dezorientacji, pojawiający się chwile przed śmiechem bezradności. Śmiała się akurat dosyć często, głównie wtedy, gdy nie zostało jej już nic więcej. Obłąkany, nerwowy i nieco drżący śmiech, ale teraz zakończyło się na lekkim wykrzywieniu ust.
- Chyba nie uśmiecham się tak często, bo mam zbyt dobre życie, którego nie potrafię docenić. - Wywnioskowała z tego wszystkiego, co nie było naginaniem prawdy. Nie raz myślała właśnie o swoim losie tak, że jest lepszy niż sama sobie wmawia. A i tak nie była w stanie uśmiechać się tak często. - Mordercy też się uśmiechają. Nie wiem czy rozróżniłabym radość na twarzy świeżej matki od uśmiechu na obliczu świeżego zabójcy.
Dziwne, akurat to drugie potrafiła sobie bardzo dobrze wyobrazić i wiedziała, że niewiele różnił się taki grymas od każdego innego. Może to własnie psychopaci cieszyli się nawet bardziej, szczerzej, częściej.
Nie było jej jednak dane zastanawiać się nad tym długo. Praktycznie w momencie, gdy chciała odpowiedzieć coś odnośnie łowców zachowujących się jak Hakai, słowa utknęły jej w gardle, a coś tajemniczego przeleciało obok jej twarzy, o milimetry omijając policzek przywódczyni.
- Że niby mieliby lizać Cię po twarzy? - odpowiedziała już z nowym pokładem energii i niezwykle optymistycznym tonem, przez co absurdalność tego pomysłu jakoś jej uciekła. Mimo tego, co mówiła, jednak wyglądała na szczęśliwą, w tym momencie, gdy zdała sobie sprawę, że są atakowani. To właśnie teraz trzeba było odszukać w sobie determinację i wolę do walki.
Krótki nóż spoczął w jej dłoni, którą wcześniej wsadziła do bezdenki, w celu namierzenia go. Palce oplotły rękojeść, a ostrze błysnęło w jasnym świetle przebijającym się przez burzowe chmury. Nie potrafiła tak szybko zlokalizować przeciwników, widziała gdzie pobiegły wilki, ale strzała wyleciała z jeszcze innej strony. Odpowiedź była tylko jedna, zostali otoczeni, albo przynajmniej odcięci.
- No co ty nie powiesz... osz holender, a już myślałam, że jesteś bezbronny. - powiedziała ironicznie na widok maczety opartej o jego ramię. Mało było osób, które potrafiły używać tego narzędzia w śmiercionośny sposób. Chociaż właściwie nie było to trudne, ale z jakiegoś powodu niezwykle rzadkie, może właśnie przez brutalność, z jakaś można było zadawać rany z pomocą długiego ostrza. Przy tym mały nóż dzierżony przez kobietę przypominał wykałaczkę porównywaną do kopi.
Echo grzmotów rozchodziło się nad ich głowami, odgłosy wściekłego ujadania pojawiały się raz z lewej, a raz z prawej. Yuu bez ostrzeżenia ruszyła do przodu, w miejsce do którego i tak mieli iść, teraz jednak była dużo czujniejsza i nieludzko skupiona. Szkarłatne oko biegało na boki. Nigdy nie lubiła być otaczana, przez brak pełnej wizji nie potrafiła dobrze oceniać odległości, a przynajmniej nie tak dobrze jak pełnosprawny człowiek. Tylko jedna rzecz mogła wybić ją z tego morderczego rytmu.
Głośne skomlenie pojawiło się za jej plecami. Natychmiast obróciła się tam, dostrzegając Yoku wybiegającego z krzaków z masą krwi na pysku. Własnej bądź czyjejś. Miał podkulony ogon, a zaraz za nim wśród drzew pojawiła się brudna, ziemista twarz, potem ciało, a na końcu niemal łysy pies, tak samo mocno pokryty świeżą krwią.
- Za tobą! - ryknęła, ale równocześnie z jej dłoni wyleciał nóż, celujący prosto w tubylca.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.06.16 20:42  •  Tereny piaszczyste - Page 7 Empty Re: Tereny piaszczyste
Cóż, trochę się rozgadał, ale co zrobić, miał wenę twórczą...? No i wyczerpał temat chyba do tego stopnia, że nie miała o co zachaczyć w kwestii jego punktu widzenia. Uśmiecha się, bo widzi powody. Nawet jeśli te powody wydają się mało jaskrawe, to zawsze są lepsze od patrzenia na negatywy. Prosty sposób myślenia, z drobną dozą komplikacji, doprawiony uśmiechem. Uśmiech. To znak rozpoznawczy tej zielonowłosej głowy. Może mieć inny kolor włosów. Może mieć inny kolor oczu. Inny wygląd. Ale uśmiech zawsze pozostaje. Zawsze. Wszędzie.
Nie licząc kilku momentów, które jeśli nastają, to zazwyczaj wtedy jest, hm, niezbyt dobrze. Tak, to chyba dobre określenie.
Nie obserwował twarzy Yuu aż tak wnikliwie, by zauważyć kiełkujący uśmiech zanim znikł, skryty pod skrzywieniem ust, jakoby zjadło się cytrynę. Neh.
- Możliwe. Ja bym umiał. Uśmiech to nie tylko usta. To też twarz i oczy. Szczery uśmiech odbija się w oczach. - Co zatem znaczyło, że udawany uśmiech nie obejmie oczu, nie obejmie reszty twarzy, i będzie wyglądał jak tik nerwowy, aniżeli to, czym miał być faktycznie.
- Ee... Czyli to nie była gra wstępna? Awwwwwwwwww, szkoda. - Zawył cicho pod koniec, i uznał, że wyładuje swój smutek na nadciągających tubylcach. Ciekawe, czy to ci sami, których spotkał, i widok jego osoby na wolności tak ich wkurzył, czy może inni, którzy przechodzili tędy. Dość ruchliwo, skoro Yuu twierdziła, że od trzech dni nikogo nie spotkała.
- Tak, wiem, pozory bywają mylące. - Poklepał się ostrzem maczety po barku, ruszając do przodu. Skomlenie jednego z wilków zwróciło jego uwagę, ale biorąc pod uwagę, że Yuu tam się skierowała, zielonowłosy wyszedł do przodu.
- Osłaniam twoje tyły. Bez drugiego dna. - Rzucił w powietrze, wbijając spojrzenie przed siebie. Będąc do siebie plecami, nie zostają zaskoczeni od tyłu, pod warunkiem, że są sobie w stanie na tyle zaufać. Hex mógł, bo czemu nie? Jakoś nie czuł problemu z tym, że zaufa na wpoły-obcej kobiecie. Ma wiarę. I jej nie ma zarazem.
- Kici, kici, kici~ Kto pierwszy? - Rozłożył ramiona na boki z maczetą w prawej dłoni, czekając na pierwszy atak. Chwila oczekiwania, opuścił ramiona.
Świst. Chyba tylko cud, a nie refleks sprawił, że zasłonił maczetą bark, w jaki była wymierzona strzała i takowa odbiła się od lekko pordzewiałej stali. - Twarzą w twarz, kundle! - Ryknął "odrobinę" poirytowany i rzucił się do przodu, przy każdym kroku odbijając się niemal jak przy skoku. Z lewej na prawą, z prawej na prawą, z prawej do przodu, z z przodu na lewo. Próbował ich wyciągnąć zza osłony drzew.
I gdy jeden z nich się pojawił, szybko zauważył kikut. To jego stary znajomy! Z toporkiem o kamiennym ostrzu w dłoni, ale wciąż bronią.
- Heej, czy to nie mój znajomy złodziej?! - Jakaś forma dialektu mu odpowiedziała, najpewniej w niezbyt przyjemnej manierze, a zaraz za nią poleciał toporek, wymierzony w czaszkę Hexa. Schylił się, unikając ataku i przetoczył na bok, unikając kolejnego toporka, tym razem w dłoni złodzieja. Strzała, która miała go trafić po schyleniu się wbiła się w ziemię, w miejscu, gdzie moment temu było jego ciało.
- Bliżej~
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.06.16 10:35  •  Tereny piaszczyste - Page 7 Empty Re: Tereny piaszczyste
Trzeba przyznać, iż miotane w nich strzały poruszały się z zabójcza prędkością. Poza ich tempem, zapewne też czubki miały zabójczo efektowne, maczane w truciźnie czy innym cholerstwie, które po trafieniu zmiotłoby ich z nóg w zaledwie kilku sekundach. Gdyby nie istniała chociaż minimalna szansa, że któryś z tubylców trafi, zapewne przeszliby do walki w zwarciu, a tak, z ukrycia i z bezpiecznej odległości mogli ich mordować wściekłym deszczem strzał.
Pozory, tak... nie ma chyba nic gorszego niż pozory, wmówione samemu sobie 'fakty' wywnioskowane na podstawie domysłów. A skoro wyciągnęła go z piasku, usłyszała historię o tym jak tam trafił i dowiedziała się, że i tak nie ma co ze sobą zrobić, to wizja jego paradującego z wielką maczetą i tym przedziwnym wyrazem twarzy zwyczajnie jej nie pasowało, przynajmniej w pierwszej chwili. Normalnie przetrawiłaby własną głupotę w ciszy, lecz skoro nie umiała powstrzymać słów, faktycznie musiało przez moment wstrząsnąć nią to, że Hex nie jest zagubionym i bezbronnym. Musiała gwałtownie zmienić swoje postrzeganie. Co jeżeli przyszedł polować tu na innych ludzi? Ślady na maczecie nie wyglądały na jedynie takie, pozostawione nań przez czas.
Dobrze w takim razie mieć kogoś takiego za sojusznika. Sojusznik, tak, to było dobre określenie osoby, którą dopiero ci się poznało, ale kryła Ci tyły. Uniosła jeden kącik ust do góry, w krzywym uśmiechu mieszanych emocji.
- Masz w ogóle czas myśleć o drugim dnie? - zaśmiała się pod nosem, nerwowo, sekundę przed tym, jak przewracana w dłoniach beztrosko maczeta świsnęła jej przed nosem. - HEX. Teraz to już nie wiem czy chcesz mi kryć tyły, czy wbić maczetę w plecy.
Nie mówiła tego z wyrzutem, a przynajmniej nie z tak wielkim, jak mogłyby na to wskazywać jej słowa. Była nawet... zadowolona, chyba bardziej niż przez całą resztę dzisiejszego dnia. Utrzymywanie emocji w ryzach było dużo trudniejsze, gdy skupiać musiała się na zupełnie innych rzeczach, jak chociażby: nie stracić głowy. Dosłownie i w przenośni. Zielonowłosy nie wyglądał na kogoś, kto często walczył w grupie, czy nawet w duecie, chociaż potrafił walczyć, to musiała przyznać, już na podstawie kilku jego posunięć. Hej, w końcu nie bez powodu dali jej rangę, jaką teraz z dumą nosiła, takie rzeczy musiała dostrzegać.
Starczy basior śmignął koło je nogi i biegł dalej przed siebie, a goniący go przeciwnik wraz ze swoim obszarpanym psem nie odpuszczali pogoni, najpewniej z góry zakładając, że mają do czynienia z dzieckiem, a nie dorosłą kobietą, łowczynią, zaprawioną w boju...
- Twój pech. - stwierdziła chłodno do tubylca, kiedy ich oczy przez moment się spotkały. Ciśnięty przez nią nóż chybił, przeleciał grubo ponad kilka centymetrów obok jego głowy, co uzbroiło napastnika w triumfalny uśmiech na pięć sekund. Dokładnie tyle bowiem starczyło kobiecie, by no-dachi wysunęło się z bezdenki. Absurdalnych rozmiarów ostrze przebiło na wylot człowieka, który z rozpędem nadział się na nie. Szybko to zauważyła, ich celem był tylko i wyłącznie Hex. Byli w stanie zignorować jej egzystencję, byleby to jego zaatakować od tyłu. Ten jeden jednak nie będzie miał już szansy.
Gdzieś w tle rozlegało się wściekłe warczenie, Hakai nadal ścigał się po lesie, najpewniej z innymi, mniejszymi psowatymi, które jednak wyglądały na silne.
Kopnęła tubylca, zsuwając go ze swojego ostrza. Zatrzymała się na moment, strzała jakimś cudem minęła ją, chociaż nawet nie wykonywała uniku. Jej wzrok spoczął na obdartym psie, który zamiast atakować, przylgnął momentalnie do ręki swojego właściciela. Ciemne oczy mężczyzny jeszcze przez kilka chwil wpatrywały się w szkarłatne oko kobiety, zanim wyparowała z nich dusza.
- Przywitaj się więc należycie ze starym znajomym. - rzuciła, niby dla żartu, włączając się na nowo do walki. Szybko namierzyła Yoku, który to pojawiał się, to znikał w zaroślach, starając się wywabić kolejnych przeciwników z kryjówki bądź uniemożliwić im oddanie strzałów. Policzyła szybko. Jeden leżał kilka metrów od niej bez ducha, na drugiego szarżował Hex, co najmniej jeden strzelał do nich zatrutymi strzałami, a Hakai musiał walczyć z jednym psem i jego właścicielem. Czterech.
- Nie widzę piątego! - dodała szybko. Prawie jakby faktycznie 'widziała' tych czterech, których w myślach zidentyfikowała. Chociaż istniała szansa, że jest ich więcej. Tyle dobrego, że posiadali raczej staromodne metody walki.
Łup.
Coś chwyciło ją za łydkę. Silne palce zacisnęły się na nodze i szarpnęły do tylu, przez co straciła równowagę i z totalnym brakiem gracji wylądowała na plecach. Długa, męska ręka z wieloma bliznami na ciele wysunęła się spod ziemi, w jakiś tajemniczy i absurdalny sposób, gdyż jej reszta nadal była niewidoczna pod mokrą glebą.
Najwyraźniej nie byli jednak tak zacofani. Powiedziała sobie w myślach, z okropnym poczuciem, że nie jest to wcale informacja dla nich dobra.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 7 z 11 Previous  1, 2, 3 ... 6, 7, 8, 9, 10, 11  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach