Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4

Go down

Pisanie 27.10.19 23:50  •  Wodospad Pomyślności - Page 4 Empty Re: Wodospad Pomyślności
Martwe, węgielkowe drzewa oraz te po prostu ogniem nadgryzione, stały się dość stałym elementem tego jeszcze niedawno pięknego i czystego miejsca. Shirayuki lubił wygrzewać stare — choć w porównaniu do innych wymordowanych w sumie dość młode — kości na kamieniach, którymi upstrzony był ten wodospad i jego okolica. Pochylił łeb i niemalże położył przednie łapy na ziemi, wysuwając i chowając przy tym pazury, po czym ziewnął, potrząsnął łbem i znowu się wyprostował. Kolejne w kolejce do przeciągania się były tylne łapy tygrysa, zaś cały zabieg zakończyło machnięcie ogonem.
  Tygrys zastanawiał się, czy miał dziś ochotę na ryby. Wciąż nieco się obawiał tego, co mu wmawiano, gdy był jeszcze dość ludzkim dzieckiem — ryba może utknąć ci w gardle i cię udusić łuskami, poranić od srodka. Potrząsnął głową raz jeszcze i wydał z siebie krótkie parsknięcie. Podszedł ostrożnie, powoli, do granicy, jaką między lądem a wodą wyznaczał brzeg, po czym pochylił się i zaczął chłeptać wodę. Nie musiał pić, ale w jego głowie pozostawała świadomość, że nie było wiadome, kiedy znowu będzie miał szansę się napić.
  Woda skapywała z puchatego, aksamitnego futra znajdującego się na brodzie kocura, gdy ten wsłuchiwał się w odgłosy natury. Anioły i inni mieszkańcy Edenu wciąż nie byli do niego szczególnie przekonani, ale jemu to nie przeszkadzało. Shirayuki wiedział, że musi zapracować sobie na zaufanie i starał się o poprawienie tej kwestii. Nie polował na czyjeś zwierzęta, nie brał więcej niż powinien, nie pojawiał się w okolicach Rajskiego Miasta.
  Rozejrzał się wokoło i znalazł miejsce, w którym mógł spocząć. Doczłapał na wygrzane, jasne skały na dole wodospadu. Gdy się położył, od tyłu był chroniony przez kamienną ścianę, natomiast osoby, które mogły iść w jego stronę od frontu, mogły zwyczajnie go przegapić. Wtapiał się w tło dość dobrze dzięki jasnemu futru, ważne, by nie ruszać się nadmiernie. A nie miał zamiaru tego robić, bo chciał złapać jak najwięcej słońca póki się dało — w końcu nadchodziła zima.
  Zastanawiał się, czy tym razem też uda mu się przeżyć. Na pewno gruba warstwa futra i nabranie trochę tłuszczu mu w tym pomoże, ale czy aby na pewno? Dawne życie wydawało się tym bardziej łatwe i myśli o nim sprawiały, że przepełniała go tęsknota. Brakowało mu jego ukochanej żony, jego dzieci, a już najbardziej jego biednego kota. Co za ironia, z posiadania Mruczka sam Mruczkiem się stał. No, z takim wyjątkiem, że tygrysy nie potrafiły mruczeć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.10.19 21:33  •  Wodospad Pomyślności - Page 4 Empty Re: Wodospad Pomyślności
Korzystała z tego, że była akurat w Edenie. Chwila przerwy, przegrupowanie się, a potem zajęcie dalszą częścią wszelakich zadań, jakie los im pchnął pod nogi, łapy czy kopyta. Co prawda nie musiała podprowadzać aniołom rzepy z ogródków, ewentualnie wynosić hektolitrów wody w sitku, bo wszelkie takie rzeczy zapewniała im bezimienna góra ze starym, niegdyś groźnym wulkanem. Ich mała, skromna mieścina dostarczała im czego trzeba, a w zimne dni potrafiła odpowiednio ochronić przed nieprzyjemnymi podmuchami wiatru. We wnętrzu jaskiń panowała przyjemna temperatura, a zawsze pozostawało zaopatrzenie się w koc. Próżno było szukać wygód z M-3 czy zaawansowanej technologii, ale serce Jutrzenki cieszyło się, że było mnóstwo chętnych do zamieszkania w społeczności dzieci Wszechmatki, zwłaszcza zimą. Co prawda musieli wtedy dzielić zapasy na więcej osób, ale ich religia bazowała na dzieleniu się. Usługi Bractwa nie były zresztą całkowicie darmowe - czasem wystarczyła wzajemna pomoc, kiedy indziej wymiana towarów, w niektórych wypadkach ceną było nawrócenie. Całkowicie dobrowolne. Nie byli fanatycznymi mordercami jak co niektórzy.
Wędrowała w swojej zwierzęcej postaci. Rzucała się w oczy odrobinę mniej intensywnie, biokineza chroniła ją też od nachalnych gaduł szukających osoby do prowadzenia z nią monologu. Nie umiała jako tako mówić, mogła najwyżej wydawać z siebie dźwięki przypominające słowa, co dopracowywała od stuleci i nadal wychodziło z różnym skutkiem. Poza tym, bycie futrzastym chroniło nieco przed jesiennym chłodem i lepiej łapało ciepłe promienie. Zwykle nie miała czasu po prostu sobie poleżeć na słońcu, zajmowała się wszystkim jednocześnie i oddzielnie, miała napięty grafik, w który trudno było upchnąć tak przyziemne sprawy jak słoneczna kąpiel i poddanie się dotykowi pierwszego syna Wszechmatki. I tak była raczej stworzeniem nocnym, oddanym Jej córce - Księżycowi.
Powoli zbliżyła się do wodospadu. Stąpnięcia kotowatej były słabo słyszalne, prędzej ktoś mógłby doszukać się w odgłosach przyrody nienaturalnych nut ekwipunku, który miała przywiązany do części grzbietu znajdującej się bliżej zadu. Nie chciała się rozstać z ubraniami ani bronią, ale noszenie całego tobołu w pysku było znacznie mniej wygodne niż zrobienie prowizorycznego plecaka ze sznurka i odpowiedniego poskładania ciuchów. Rogata tygrysica przycupnęła nad brzegiem wody i zaczęła ją chłeptać leniwymi ruchami różowego jęzora. Zielone ślepia utkwione były w poruszającym się odbiciu, raz po raz rozmywanym przez fale i krople wody, które zdążyły uchronić się przed zniknięciem w paszczy. Przyjście do wodopoju raczej nie było kradzieżą, a nawet jeśli tak pomyśleliby skrzydlaci, to zawsze mogła im opchnąć coś w zamian.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.11.19 2:05  •  Wodospad Pomyślności - Page 4 Empty Re: Wodospad Pomyślności
Ucho kota drgnęło zaalarmowane, choć same ślepia pozostawały zamknięte. Trochę oddawało to zadowolenie, sympatię i wdzięczność względem natury za to, że dawała mu możliwość korzystania ze swoich słonecznych dóbr. Tygrys jednak nie do końca świadomie to robił, nie do końca z pełną wiedzą otwierał i mrużył oczy powolutku, niezupełnie zauważał wysuwanie i chowanie pazurów.
  Gdy jednak pierwszy alarm okazał się niewystarczający, przyszła pora na drugi. Pobrzękiwanie mogłoby równie dobrze być dźwiękiem wydawanym przez jakiegoś osobliwego ptaka. Coś bądź ktoś przyszedł tu jednak i pił wodę, przez co Shirayuki już zupełnie otworzył błękitne oczy. Początkowo tkwił w bezruchu — bał się, że intruz go dostrzeże, jeśli choćby drgnie. Nawet oddech zatrzymał się po wdechu. Brwi, gdyby były ludzkie, zmarszczyłyby się w tej chwili, wyrażając zastanowienie. Czy to...
  Podniósł się, po prostu. Nie starał się zachowywać cicho czy dyskretnie. Jeśli to była ona, jego serce ucieszy się niezmiernie, a jeśli nie — może będzie miał szansę komuś pomóc? Nie słyszał wszak o bestiach będących tygrysami z rogami. Wydał z siebie radosny, tygrysi odgłos i przez moment ugniatał ziemię potężnymi łapami, po czym, z podniesionym ogonem, potuptał niczym zaciekawiony domowy Mruczek w stronę domniemanej...
Yiiiiinnnng! – zawołał, zatrzymawszy się jednak tak z półtora metra od drugiego tygrysa. Ucieczka średnio wchodziła w drogę, bardziej chodziło mu o możliwość w miarę sprawnego odskoku i wymierzenia ataku karzącą łapką sprawiedliwości, jeśli zajdzie taka potrzeba. Nie zaatakowałby jednak, oczywiście, gdyby nie został sprowokowany, a sam też nie chciał zaniepokoić liderki kultu Wszechmatki. Dlatego właśnie czekał moment nim zebrał się na wykonanie jakiegokolwiek ruchu.
  Widok przyjaznej twarzy — khm, pyska — to jedno, a spotkanie kogoś, kto dał ci nowe życie, to już czysta radość. Zwierzęta, które się zna, zwykle mają w oczach bardzo widoczną sympatię i wdzięczność, jeśli widzą kogoś, komu ufają. I Shirayuki w tej chwili był bardzo widocznie wpisany w tę grupę. Och, oby pamięć nie płatała mu psot...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.11.19 10:58  •  Wodospad Pomyślności - Page 4 Empty Re: Wodospad Pomyślności
Było cicho, zupełnie jakby przyroda już powoli szykowała się do zimowego snu. Wodospad szumiał chcąc podtrzymać pozory życia. Widziała znacznie mniej dzikich zwierząt, prawdopodobieństwo napotkania niedźwiedzia malało, bo zdążyły już się najeść i przytyć, teraz kryły się po jaskiniach i norach, gdzie spędzą czas do wiosny. Ptaki nie umilały czasu wzajemnym przekrzykiwaniem się, śpiewem. Od czasu do czasu jakiś odezwał się w oddali, dzięcioł stuknął dziobem w pień szukając kryjących się przed chłodem owadów. Nie to samo jednak co wiosenno-letni harmider.
Przerwała chłeptanie z otwartym pyskiem. Woda ściekła po włochatej brodzie, uciekła z języka, krople rozbiły się o powierzchnię zbiornika leżącego tuż przed jej łapami. Rudy łeb z zaciekawieniem uniósł się, rozejrzał. Nawet ogon zafalował powoli, z czujnością wstając niczym antenka. Wreszcie wyłapała poruszający się kształt, biały tygrys to rzadkość, a jeszcze bardziej taki z radością wołający ją po imieniu. Części imienia. Początkowe napięcie mięśni złagodniało, kiedy zrozumiała, że to nie żadne nagłe zagrożenie chcące ją zjeść na obiad.
- Shirrrr - odpowiedziała pseudo mruknięciem, jednak dość głośnym i pozbawionym wydźwięku "ach, to tylko ty". Cieszyła się na jego widok, naprawdę. Skróciła dystans między nimi do metra, gotowa do zbliżenia się nawet bardziej, jeśli tylko drugi osobnik nie wykazywał oznak naruszania mu przestrzeni osobistej. Nawet na Desperacji wolała nie naruszać innym strefy komfortu. Uśmiechnęła się, na tyle na ile koci pysk mógł to przetworzyć. Kto by pomyślał, że spotka kogoś takiego w takim odludziu?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.12.19 2:35  •  Wodospad Pomyślności - Page 4 Empty Re: Wodospad Pomyślności
Miał nadzieję, że jej nie przestraszył — był wszak większy od niej i zbliżał się wręcz zuchwale, a zwierzęce instynkty różnie u ludzi... Znaczy, u wymordowanych, działają. Podniósł ogon, jednak jego końcówka była delikatnie wygięta, a postawa samego kocura dość luźna. Podszedł więc jeszcze bliżej, kiedy tygrysica wydała z siebie powitalny dźwięk i szturchnął ją lekko łbem w policzek. Musiał się do tego trochę pochylić, jednak bezpośrednie zbarankowanie jej w czoło mogło się skończyć boleśnie z racji ewentualnej kolizji wielkiej tygrysiej głowy z rogami.
   Z perspektywy czasu, nie tak dawno temu uznałby takie stworzenie za — w najlepszym przypadku — niepokojące. Wcześniejszy on na starość łagodniał, jednak prowadziła do tego długa, wyboista droga, którą Shirayuki zrosił krwią nie jeden raz. Oddalenie się człowieczeństwa na rzecz bycia prawie że zwierzęciem było dla niego w pewien sposób zbawienne, tylko...
  Tęsknił za Miastem. Zostawił swojego kota samego z krwiożerczym żółwiem małżonki, niedopuszczalne. Skoro o rodzinie mowa, przez myśl przeszło mu też pytanie, czy jego synowie (zarówno przybrany, jak i ci biologiczni) i właśnie jego prywatna anielica wciąż żyli. Prawie każde z nich było powiązane z niebezpieczeństwami, zagrożeniami... Zmartwienia nie mogły go opuścić nawet na stare lata, nawet na emeryturę, na którą zasłużył sobie po latach w wojsku. Trzeba skierować myśli na coś innego.
Wyglądasz – powiedział tak, jakby to była już pełna wypowiedź, stwierdzenie faktu. Dopiero po chwili skojarzył, że poza tym coś być powinno. Potrząsnął lekko łbem i mrugnął powoli błękitnymi ślepiami.
... Dobrze. Wyglądasz, tak. Co Bractwo robi? Interesy z aniołami? – wypytywał powoli, wysnuwając od razu śmiały, ale dość prawdopodobny wniosek. Może Ying zatrzymała się w Rajskim Mieście na jakiś czas, by handlować z uskrzydlonymi? Pamiętał, że mimo różnic w podejściu do wirusa, Bractwo przepadało za mieszkańcami Edenu.
  Nie było czemu się dziwić — istoty, z którymi Shirayuki w jakiś sposób wszedł jednak w ostrożne, ale pozytywne relacje, były zwyczajnie dobre. Odczuwał przy aniołach spokój, choć trochę obawiał się poczucia wykluczenia. Mimo zaznajomienia się z poglądami swojej żony na temat niebiańskiej rasy, sam nie pojmował, dlaczego można ich nie lubić. Podobno Desperaci gderali, że anioły kryją się w swoim pięknym lesie i nic nie robią dla reszty świata. Trochę było w tym przykrej racji, jednak Shirayuki wiedział, jak ciężko jest zdziałać na pustkowiach cokolwiek dobrego, gdy nawet kamienie chcą cię pożreć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.12.19 8:54  •  Wodospad Pomyślności - Page 4 Empty Re: Wodospad Pomyślności
Wymordowana otarła się bokiem pyska o jego szyję, a następnie odsunęła jeden niewielki krok. Nieźle się trzymał, a przede wszystkim – nieźle zamaskował skoro z początku nawet nie wychwyciła jego obecności. Teraz czuła jednak zapach drugiego tygrysa, widziała jego układ pasków. Nie mogła pomylić go z żadnym innym wielkim kotem, bo gdzie by znalazła identycznego? Pamiętając jeszcze czasy sprzed końca świata nie miała okazji widzieć ani jednego białego tygrysa. Przynajmniej nie na żywo. Całkiem sporo przewinęło się tych normalnych, z jednym musiała nawet walczyć o przetrwanie (co przypłaciła potem swoją obecną formą), ale one były naturalne dla terenów, na których żyła przez praktycznie całą swoją ludzką część życia.
Nim odkryła religię, która jej przypasowała do serca, kontynuowała bandyckie życie przestępcy. Nawet tuż po przemianie kradła, mordowała i zastraszała słabszych, znów stanęła na czele bandy, która gardziła nieszczęściem i pragnęła jedynie przetrwać na swoich warunkach. Obecna i stara Xiǎohán to właściwie dwie różne osoby, ale niewiele zostało już istot, które o tym wiedziały. Z jej najbliższego otoczenia już tylko Shū Fēi znał przeszłość Jutrzenki, ale i on nie był wcale taki święty na jakiego wyglądał – wszak los ich złączył jeszcze w tym samym więzieniu, z którego potem uwolniła ich apokalipsa. Nie, żeby nie była w trakcie wymyślania planu, który by ich stamtąd wykręcił, mury walące się od trzęsień ziemi to tylko niewielkie udogodnienie i przyspieszenie nieuniknionego. Nie miała za czym tęsknić, bo jej poprzednia egzystencja była pozbawiona sensu, a niepotrzebny rozlew krwi był tym, od czego teraz uciekała za wszelką cenę. Znacznie lepiej było być wędrownym handlarzem, szanowanym przywódcą niewielkiej osady, czasem nie gorzej traktowanym niż ich bogowie. To się opłacało. Miała wszystko, żyła na poziomie lepszym niż znośny, była w centrum uwagi, a przede wszystkim wciąż mogła rządzić w ten czy inny sposób.
Wszechmatka i ciebie obdarza swym prromiennym uśmiechem, jak widać – odpowiedziała pochylając na krótko łeb w mini ukłonie. Ludzkie nawyki pozostawały niezależnie od formy jaką przybierała. Większość czasu spędzała ostatecznie w formie bardziej zbliżonej do pierwotnej, więc jej zwierzęca mowa ciała na ogół niknęła gdzieś pomiędzy gestami znanymi z bardziej codziennego życia.
Barrdziej chyba z Rropożłopami. Ale musieliśmy znaleźć jednego pierzastego. No i zima idzie, trzeba się będzie wymienić hrrr zapasami. Jak grrranaty na kompot to tylko z Edenu – odpowiedziała spokojnie, w miarę wolno, żeby zabrzmiała jak najzrozumialej. Gdyby jednak słyszał ją ktoś z boku ciężko miałby z rozszyfrowaniem części słów. Tygrysów bogini zdecydowanie nie stworzyła po to, by kłapały pyskami przy debatach politycznych.
Masz gdzie spędzić chłodniejsze miesiące?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.12.19 23:26  •  Wodospad Pomyślności - Page 4 Empty Re: Wodospad Pomyślności
Przenosiny do Skalnego Miasta brzmiały jak marzenie dla niego. Opuszczenie Edenu na rzecz kamieni... Było do wybaczenia. Mógłby roześmiać się, rozbawiony tym, że nie było go jeszcze tylko u łowców. Wszak w M-3 miał szansę dopchać się do dość wysokiego stołka, ale ma nadzieję, że mimo iż nie wyszło to jak trzeba, to mury nie runą ot tak. Nie był na bieżąco z wydarzeniami ze świata, z plotkami, a tutaj miał jedno ze swoich okien na świat.
  Otworzył pysk, choć nie po to, żeby się odezwać. Nieładnie przecież było przerywać i to z ludzkiego obycia jeszcze mu pozostało. Chciał lepiej poczuć zapach swojej rozmówczyni, lepiej zapamiętać go. Ot, uroki magicznego narządu, jaki nie tylko kotowate przecież posiadały: głupio otwarta mordka na rzecz zaznajomienia się z wonią. Odpowiedział zaś ukłonem na ukłon, bo trzeba być grzecznym kotkiem.
–  Zakładam, że przygodowo. Było – skomentował znów w trochę urywany, szarpany sposób. Mimo że miał jeszcze w sobie człowieczeństwo, ciężko było mu mówić i pamiętać wszystkie słowa. Zwłaszcza po japońsku, kiedy nie był to jego pierwszy język.
–  Opowiesz? – spytał, choć zaraz potrząsnął głową, tym razem w geście było jednak zaprzeczenie.
Myślałem, że...  – zaczął niepewnie. Wstydził się? – zostanę w lesie. I będzie. Jakoś. – I jakoś by było. Jakoś by sobie zmroził zadek...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.01.20 0:35  •  Wodospad Pomyślności - Page 4 Empty Re: Wodospad Pomyślności
Kamienie, piaski, kawałek rzeki, cała masa pól, okazjonalne próby najazdu bandytów. Codzienność w cieniu dawnego wulkanu nie była wcale taka zła jak mogła się zdawać, szło się zakochać w Skalnym Mieście, zwłaszcza jeśli ktoś nie był skrajnym samotnikiem czującym się najlepiej, gdy w promieniu pięciu kilometrów nie było żywej duszy. Ale i dla takich znalazłoby się jakieś miejsce i zajęcie – choćby patrole, które polegały przede wszystkim na gapieniu się w ciszy na okolicę i okazjonalne ostrzeżenia. Chętni na grabieże nigdy nie potrafili się nauczyć, że te z pozoru niewinne Chińczyki potrafią pokazać zęby gdy przychodziło do obrony terytorium. A bliskość Edenu oznaczała sporą połać lasu do miłych wędrówek i podziwiania natury.
Mmm – przytaknęła. W japońskim większość słów w zwierzęcej formie wypowiadało jej się łatwiej niż w chińskim, choć tajski czy wietnamski były zdecydowanie prostsze w wymowie. Zwłaszcza ten pierwszy, jako język rodzimy, nie sprawiał jej większych problemów przy dłuższych zdaniach.
Wpadnij do nas. Żeby nie było... jakoś. Damy ci kącik – zachęciła łagodnie. Lubiła kiedy w Bractwie pojawiało się trochę więcej nowych twarzy, szczególnie w okresie zimowym. To trochę jakby spełniali dobre uczynki przygarniając marznące zadki za niewielką opłatą albo po prostu za pomoc. Kucharze zawsze przygarniali parę osób do drobniejszych zadań, jeśli ktoś choćby umiał trzymać igłę byłby od razu zaproszony do cerowania koców, łatania gobelinów albo szycia cieplejszych ubrań. Myśliwi zabierali na polowania kilka osób chcących się poduczyć lub już zaznajomionych z sztuką łowiecką. W końcu więcej par rąk oznaczało możliwość przytargania większej ilości jedzenia.
Ale opowieść. Tak. Rrropożłopów coś grryzie. No to my, grrupa śmiałków, hyc im pomóc. Ale trzeba znaleźć lararrnika, janioła. I musieliśmy rrrozwiązywać zagadki w domku jego córrki. Matka jedna wie co on się tak krrryje, ale znaleźć go trzeba i tak. Zima idzie. A parrtnerów rrrybol ogromny ponoć podgrryza po statku. Nie wypada ich tak zostawić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach