Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Pisanie 20.01.19 19:36  •  Wodospad Pomyślności - Page 3 Empty Re: Wodospad Pomyślności
Laviah przez chwilę przyglądał się psu, który dał mu ogromny kredyt zaufania. Anioł nie próbował jednak wyciągać w jego stronę ręki, mimo że czworonóg wydawał się być łasy na kontakt z innymi. Wciąż jednak należał do kogoś innego, a ten ktoś mógł zwyczajnie sobie tego nie życzyć.
„Nie chciałem nic tu skazić...”
Pokręcenie głową na tę wieść nie było gestem godnym kogoś, kto za wszelką cenę powinien strzec Edenu. Nie chciał jednak przyprawiać nieznajomego o dodatkowe zmartwienia, których – sądząc po jego nerwowym zachowaniu – miał już aż nadto. Laviah chodził po tym świecie wystarczająco długo i o ile nie miał częstej styczności z wymordowanymi, nigdy nie byli dla niego obiektem nienawiści, biorąc pod uwagę, że wszystko to, co ich spotkało, było efektem nieznanej i niepohamowanej siły wyższej. Nie decydowali o tym, w jakich warunkach się urodzili, ani o tym kim stawali się fizycznie. Któregoś dnia wirus stał się po prostu nieodłączną częścią świata – do tej pory niemożliwą do zaakceptowania przez większość. To przykre, że po tak wielu latach świat wciąż nie nauczył się ze sobą współpracować.
Nic się nie stanie, chłopcze ― zapewnił go, a coś w spokojnym tembrze jego głosu i w łagodnym, choć jednocześnie nieludzko wyzbytym emocji spojrzeniu, sprawiało, że nie było mowy o kłamstwie. Skrzydlaty nie miał powodu, by wymyślać bajki, zwłaszcza że nie wyglądał na kogoś, kto zakładał, że za chwilę wydarzy się coś złego. Że kilka kropel krwi zmieszanych z wodą przez szumiący obok wodospad, pociągnie za sobą katastrofę, której i tak nie mogli powstrzymać.
Białowłosy przytaknął już na pierwsze pytanie, które padło, nie kryjąc swojej tożsamości. Pojawienie się w lesie edeńskim człowieka byłoby o wiele trudniejsze do wyjaśnienia – zwłaszcza człowieka o tak mizernej z pozoru budowie.
Nie jestem ― zapewnił dodatkowo, choć nie sądził, że nawet gdyby nim był, krew wymordowanego okazałaby się dla niego zabójcza. Nie miał poranionych rąk, a ze wszystkich informacji, które udało mu się zdobyć, wiedział, że wirus nie przenikał przez skórę. Dostrzegając, że wymordowany zaczął zachowywać się dużo spokojniej, powoli przykucnął na brzegu strumienia, raz po raz kontrolując spojrzeniem kręcącego się w pobliżu psa, który instynktownie mógł zareagować nazbyt entuzjastycznie na ten ruch.
Co cię tu sprowadza? Nieczęsto spotyka się was na tych terenach. Mam nadzieję, że nie spotkało cię nic złego. ― Przyjrzał się uważnie mężczyźnie. Wnioskując z jego wcześniejszego zachowania, coś musiało sprawić, że w naturalny sposób obawiał się obecności skrzydlatego w pobliżu, podczas gdy ten powinien jawić mu się jako istota, która nie posunęłaby się do żadnego bestialskiego aktu przemocy.
Minione wydarzenia musiały zrobić swoje, a błękitnooki za wszelką cenę starał się odsunąć od siebie myśli o cierpieniach nie tylko braci, ale i tych, którym w gruncie rzeczy mieli nieść pomoc. To, co właśnie robił, było może niewielkim aktem dobroci wobec bliźniego, jednak wiedział, że zyskanie w oczach choćby jednej pokrzywdzonej osoby, było dużym krokiem ku zmianom na lepsze.
Opuszki palców anioła miękko prześlizgnęły się po skórze dłoni wymordowanego. Jego dotyk był ciepły i ostrożny, a także skrupulatnie omijał powstałe rany, jakby obawiał się bólu, jaki mógłby wywołać. Spojrzenie albinosa skupiło się na skaleczeniach, gdy powoli zmusił nieznajomego do podniesienia ręki nieco wyżej, byleby tylko miał na nią lepszy wgląd.
Na szczęście nie wygląda to źle ― uspokoił go, nawet jeśli nie było takiej potrzeby. W końcu mieszkańcowi Desperacji w życiu przytrafiały się dużo gorsze rzeczy, których na ten moment Lav nie był do końca świadomy. ― Mimo tego uważam, że każdą ranę należy opatrzyć. Niestety nie mam przy sobie żadnych opatrunków, a mój dom znajduje się kawałek dalej. Nie zamierzam cię zmuszać, żebyś za mną poszedł – to tylko twoja wola – ale jeśli postanowisz o siebie zadbać, byłbym wdzięczny, jeśli pamiętałbyś o tym, by się tym zająć. Jak ci na imię?

|| Moc mówienia prawdy: 3/3
                                         
Laviah
Archanioł
Laviah
Archanioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Laviah. Po prostu.


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.08.19 22:50  •  Wodospad Pomyślności - Page 3 Empty Re: Wodospad Pomyślności
Rzut na przejście. Z racji posiadania artefaktu, nie mamy ingerencji MG.

Tyle kamieni, na których pająk mógłby się wygrzać, na których mógłby złapać cieplutkie promienie słoneczne i rozkoszować się trawieniem chrupanego suchego mięska. Wyprawa do M-3 była dość owocna i zdecydowanie będzie musiał jeszcze kiedyś się wybrać za mury Miasta, by odnaleźć jak najwięcej pyszności.
  Znowu najlepsze przygody zapowiadały się w kolejnej podróży z bratem. Podobno Edeńczycy robili bajeczne wino z granatów kaukaskich, a jeśli tak, to rada na to była tylko jedna. Trzeba było go spróbować. A żeby to zrobić, należało albo wyżebrać je od jakiegoś jełopa, albo wymusić oddanie go strachem... Lub siłą. Aniołki były takie słodkie i niewinne, a ich skrzydełka nawet słodsze. Może nimi też jakieś naiwne biedactwo zechce się podzielić?
Chyba mijaliśmy już to drzewo. Wcale nie jesteśmy blisko rajskiego miasta. Mówiliśmy, że tak będzie. Żeby iść za mchem, ale nie pomarańczowym – marudził Kirai. Problem był jedynie taki, że pajączek widział tylko opalizujący, pomarańczowy mech i wykłócał się, byleby za nim nie iść. Przecież każdy wie, że pójście za pomarańczowym mchem doprowadzi do krainy soku pomarańczowego, a to z kolei do samych przykrych rzeczy.
Chodźmy się napić. Może ta woda zrobi z nami coś śmiesznego. Chcielibyśmy żebyś stał się zielony – zakomunikował, po czym przysiadł nad brzegiem dołu wodospadu. Zaraz jednak pochylił się do przodu i ze skupieniem wlepił spojrzenie w taflę wody, wciąż wzburzoną przez siły grawitacji powodujące upadek i uderzanie kolejnych porcji wody o te poprzednie. Brzeg był kamienisty bardziej niż piaszczysty, a kamienie były zresztą dość śliskie. Ważne, byleby się nie wyrąbać do wody, kiedy...
   Z głupim rechotem ochlapuje się swojego brata krystalicznie czystą cieczą. Nawet jeśli po nogach, nawet jeśli go nie sięgnie, warto zawsze spróbować. Mieniące się wieloma barwami rybki zachichotały radośnie w reakcji na posty Kiraia, a ten z kolei zaraz połaskotał wodę palcami, tak jakby oczekiwał, że cały wodospad zacznie się śmiać i dokazywać.
                                         
Kirai
Poziom E
Kirai
Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Jirō Hirai.


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.08.19 18:08  •  Wodospad Pomyślności - Page 3 Empty Re: Wodospad Pomyślności
 Wycieczki krajoznawcze z mordercą, gwałcicielem i kanibalem nie były z pewnością czymś na co Lazarus zasługiwał, ale z pewnością czymś, czego potrzebował. Zwłaszcza te, które odbywały się na usłanych kwieciem i innym chabaziem terenach aniołów. Do idyllicznych obrazów brakowało im już tylko hasających gdzieś w okolicy jednorożców. Ciekawe czy faktycznie smakowałyby jak wata cukrowa.
 Oczywiście, że mijali już to drzewo. Mijali przecież wiele drzew, a wszystkie były dla Borisa niemal identyczne. Nie rozumiał po co im tyle tego. Pewnie nawet nie powiązał istnienia tych powbijanych w ziemię patyczków ze znacznie niższą temperaturą panującą w okolicy niż na spieczonej słońcem Desperacji.
Nie podchodź do wody – warknął w stronę Kiraia, zerkając nieufnie na ten cały wodospad – Słyszałem jak w Skalnym Mieście mówili, że tu wystarczy chwila nieuwagi i masz rzeki z błota takie, że chaps i ręka urwana...
 Czysta woda może i kusiła, ale forma ogromnej spłuczki i towarzyszącemu spadającej wodzie hukowi nie wzbudzała w łowcy absolutnie żadnego zaufania. Kto wie, co kryło się za tą dziwną instalacją. Zwłaszcza, że w pobliżu nie zauważył żadnych pierzastych stworzeń. Co prawda przy poprzedniej wizycie w tej oazie naiwności i darmowego jedzenie również natknęli się na osamotnione źródło wody, ale tamto było zdecydowanie przyjaźniejsze i... równie opuszczone.
Powiedziałem żebyś nie podchodził.
 Jak zwykle starszy brat go nie posłuchał i jak zwykle musiał zachowywać się niepoważnie. Zupełnie jakby nie wiedział, że częste mycie skraca łowcze życie. Skóra z brudem się ściera i łowca umiera! Azarow skrzywił się z niezadowoleniem, gdy ten chlapnął w jego stronę wodą. Zimną i przeraźliwie lodowatą, co dezerter natychmiast odczuł, mimo że wcale nie było jej tak dużo. Niepewnie zbliżył się do wymordowanego i równie niepewnie zerknął w tafle wody.
 Czysta, przeźroczysta, a dno wyglądało jakby naprawdę nic strasznego się w niej nie czaiło. Do czasu, bowiem chwilę później Boris szarpnął wymordowanego za portki i przeważając go w przód, wrzucił do wody.
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.08.19 15:23  •  Wodospad Pomyślności - Page 3 Empty Re: Wodospad Pomyślności
Na Desperacji nawigacja była znacznie łatwiejsza. Drzewo widziało się raz na ileś tam, a jak miało nawet jeden listek, to już był sygnał, że jest inne niż poprzednie, które się mijało. Kamienie były często pokruszone, połamane, a tutaj te głazięta były tak wymuskane, jakby te upierzone pokraki je pucowały co drugi dzień. Mimo to Kirai był pełen naiwności, która chyba udzieliła mu się od tej błogiej natury Edenu. Znów czuł się jak faktyczne dziecko, a nie jakby miał te dwie stówki na karku.
  Nie zwracał też uwagi na to, co mówił do niego łowca. Woda, którą można było się bawić, której było tak wiele, że nie trzeba się było martwić o to, że się zmarnuje, była tak rzadkim widokiem, że u wymordowanego wywoływał niewinną, dziecinną euforię. Przynajmniej do czasu, kiedy został wrzucony prosto do wody.
  Odruchowo chciał po prostu kontynuować oddychanie, jednak średni skutek przyniosło robienie tego w wodzie. Gdy wypłynął na powierzchnię, zakaszlał bardzo nieprzyjemnie, by wreszcie wypluć niepożądaną ciecz z siebie. Patrzył na Borisa z niedowierzaniem, dodatkowo mrużąc oczy i przesuwając po twarzy dłonią, by pozbyć się z niej jak najwięcej wody. Nagła zmiana temperatur nie służyła Kiraiowi, zwłaszcza gdy ten miał w sobie geny pająka. Przynajmniej oddychał jak człowiek, więc nie było aż tak łatwo go utopić.
  Woda wokół niego zrobiła się szarawa, ciemna, zaś rybki, które akurat pluskały się tuż obok — tym razem prawdziwe, nie z halucynacji — powypływały na powierzchnię. Ostatnio mył się przy okazji wizyty w M-3, jednak wiadomo, jaka jest Desperacja. Pewnie były na nim jakieś dodatkowe trzy kilogramy piasku. Chwycił jedną ze śniętych ryb i rzucił nią w Borisa na oślep. Nie była za duża, trochę większa niż pięść wymordowanego.
Gupik jesteś. Gupik! HA, CZAISZ?!   – zaśmiał się głośno, choć jego głos drżał, zresztą tak samo jak i ciało. Zbiornik, w którym zbierała się woda z wodospadu, nie był szczególnie głęboki, a po paru machnięciach nogami Kirai był w stanie normalnie stać na dnie. Wyrzucił na brzeg jeszcze parę martwych rybek, po czym sam wyszedł z wody i chwycił jedną znowu.
 No, braciszku, pocałuj rybeńkę, a spełnią się twoje trzy życzenia  – powiedział zmienionym, wyższym głosem z jakimś przerysowanym akcentem, a mocą iluzji sprawił, że dla Lazarusa ryba miała wyglądać jakby to ona to mówiła i posyłała mu buziaczki. Kirai okrążył brata, nawołując „buzi buzi rybciu”, po czym szarpnął jego kaptur z zamiarem wrzucenia mu łuskowatej paskudy właśnie w niego. A już najlepiej pod samą bluzę. Natychmiast odskoczył i potarł zmarznięte ramiona ukryte pod mokrym materiałem. Zadrżał intensywnie i zaskomlał żałośnie. Na szczęście przylazł tu z siekierą, ale na nieszczęście było mu za zimno, żeby zrobić z niej użytek.
 Zi... Zizi... Zimno   – mruknął marudnie. – Zbierz gałązki. Zrobimy rybcie na obiad... Brrrr...
                                         
Kirai
Poziom E
Kirai
Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Jirō Hirai.


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.08.19 20:03  •  Wodospad Pomyślności - Page 3 Empty Re: Wodospad Pomyślności
 Lazarus nie próbował za każdym razem wkurwić Kiraia bez powodu. Non stop go testował, sprawdzał jak daleko mógłby się posunąć i balansując na granicy szału wymordowanych upewniał się, że nadal jest odpowiednim towarzystwem dla starszego. Nigdy jednak nie opuszczała go myśl, że ma całkiem spore szanse na stratę życia z pajęczych kłów i łapek.
 Złapał rzuconą mu rybę, z zaskoczeniem przyglądając się jak stworzonku. Dzika ryba była zupełnie inna niż te, które dostawał już gotowe do żarcia. Spróbował paznokciem podważyć jedną z łusek, ale nic to nie dało.
Ale pojebane, mają pancerzyki. Tą sobie zostawię jako zwierzątko – zdecydował, zachwycony wizją przygarnięcia kolejnego stworzenia do swojego wesołego stada – Ale ona nie ma uszu... Myślisz, że ryby słyszą? RYBO, SŁYSZYSZ MNIE?
 Pływające do góry brzuszkami ryby poruszyły się gwałtowniej, gdy Kirai zaczął proces wypełzania z wody i Lazarus przeniósł na nie pełne nadziei spojrzenie, że chociaż tamte go usłyszały, ale również nie zareagowały na żywsze cmokanie na nie. Łowca nie rozumiał. Przecież wypłynęły do nich na powierzchnię to czemu teraz nie chciały podpłynąć bliżej? Każdorazowe zignorowanie dezertera przez jakiekolwiek zwierzątka, z którymi chciałby się zaprzyjaźnić zawsze bolało tak samo.
Wypierdalaj z tym szczawiem – dyplomatycznie odmówił chęci pocałowania rybeńki, dla świętego spokoju podkładając pod jej pyszczek własną rybę – Mlem. Kissu kissu.
 Nie uratowało go to przed wrzuceniem ryby za kołnierz, ale na szczęście udało mu się ją wyciągnąć i teraz mógł dumnie dzierżyć dwa zakochańce. Czerwone ślepie łypnęło podejrzliwie na rybie brzuszki i dezerter porzucił wszelkie nadzieje. Małych rybek z tego nie będzie, oba tuńczyki były jakieś homogenizowane, bo nie miały dodatkowych ogonków nigdzie. W takim wypadku jedną mógłby poświęcić na obiad, a drugiej znaleźć samca wśród pozostałych wyrzuconych na brzeg ryb.
Dobra, skup się, bo to zajebiście ważne pytanie. O co byś poprosił rybki gdyby serio dały ci trzy życzenia? Poza jedzeniem.
 Rozejrzał się za jakimiś patykami, najlepiej już ustawionymi do rozpałki, bo wcale nie miał zamiaru się tutaj niepotrzebnie narobić. Nigdzie jednak nic gotowego na niego nie czekało.
Sorry, stary. Nie mogę. Ryby uciekną – odparł, pokazując Kiraiowi obie, zajęte przez karasie dłonie – Znajdźmy lepiej jakiś worek, zabierzemy je wszystkie na Desperację i sprzedajmy... Będziemy bogaci.
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.08.19 23:53  •  Wodospad Pomyślności - Page 3 Empty Re: Wodospad Pomyślności
Mają łuuuuski. Jak taką połkniesz bez odłuskowania, to zaczepi ci się o gardło, utknie, a jak zaczniesz ją wyciągać, to ci przetnie coś, na pewno  – poinstruował brata bardzo poważnym tonem i jeszcze pogroził mu palcem. Czy był zły? Pewnie. Dlatego, póki zwierzęca część Kiraia nie brała nad nim władzy, chciał się odegrać bez robienia mu krzywdy.
I robisz khłyk khłyk bUEEHHH i rzygasz własną krwią, a potem umierasz. Kiedyś nakarmiliśmy tak kogoś i ten ktoś umarł. I było nam śmiesznie. Ale potem smutno. Ale potem znowu zrobiło się śmiesznie!
  Śmiech wymordowanego połączył się z hukiem, jaki wywoływał wodospad. Mimo zimna i prawdopodobnego szoku termicznego, Kirai bawił się świetnie. Jego oddech był drżący, nierówny i nienaturalny, co jednak na ten moment mu nie przeszkadzało. Dalej był wstrząśnięty, zmieszany, ale...
– SZCZAAAAWWWW  – wykrzyknął to słowo tak, jak się powtarza jakieś najzabawniejsze elementy cudzych wypowiedzi bądź żarty. Nie miał szczególnie wygórowanego poczucia humoru i wiedział to już chyba każdy, kto miał z nim jakąkolwiek styczność. Kiedy Boris sprawił, że ryby się pocałowały, Kirai mlaszcząc zrobił to samo. Rybami oczywiście, nie sobą i bratem, incest nie jest wincest. Zniósł się wyjącym, przeraźliwym rechotem, kiedy jedna z ryb wylądowała w braterskiej bluzie.
O to, żebyśmy znaleźli mamę   – powiedział już całkowicie poważnie. – I chcielibyśmy znaleźć Raję. I mieć dom w Mieście...  – westchnął ciężko. Życie nie było łatwe na Desperacji, a kiedy jeszcze nie miał dwóch najważniejszych w swoim życiu kobiet, to już w ogóle cienko.
Srory   – odburknął, po czym zaczął zbierać gałęzie w celu zrobienia ogniska. Zaczął składać je w jednym miejscu, a gdy zgromadził ich już dużo, spojrzał na młodszego bezradnie.
... Zrób. Zimno. Musimy ogrzać odwłok.
                                         
Kirai
Poziom E
Kirai
Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Jirō Hirai.


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.08.19 19:21  •  Wodospad Pomyślności - Page 3 Empty Re: Wodospad Pomyślności
 Głód głodem, ale przedstawiona mu wizja powolnej śmierci, tak obrazowo zresztą przedstawiona przez starszego sprawiła, że nawet łowczy żołądek przestał wygrywać pieśni swojego ludu, byle tylko nie prowokować swojego właściciela. Azarow już nie chciał jeść tych paskudnych ryb. Wyniesienie ich na Desperację było o wiele lepszą wizją. Nie dość, że inni zapłacą, by się nimi najeść to jeszcze poumierają i dezerter będzie mógł ograbić ich jeszcze ciepłe zwłoki ze wszystkich dobroci... a same zwłoki sprzedać kolejnym osobom.
 Czy właśnie tak zarabia się pierwszy milion?
 Rzucił rybie pytające spojrzenie, ale nie wyczytał w jej mętnych oczkach żadnej odpowiedzi. Odpowiedź za to dostał od Kiraia i pokiwał łbem zadowolony, że życzenia brata były w miarę ludzkie i ten nie wymyślił nic pokurwionego ani tym bardziej okrutnego. Dziwnie byłoby mu spać w domu pajęczaka ze świadomością, że jednym z jego głęboko skrywanych życzeń może być wypatroszenie go i powieszenie pod sufitem.
Powinniśmy to otoczyć kamieniami czy coś... Wiesz, żeby ogień się nie rozprzestrzenił – rzucił do brata, gdy ten ułożył już malutki stosik pogrzebowy z patyczków, ale widząc trzęsący się z zimna pajęczy odwłok darował sobie rzucanie dalszych uwag – A jebać, może tak zostać. Nikt z tego strzelać nie będzie.
 Lazarus odłożył łuskowanych przyjaciół na trawę, przyklęknął przy przygotowanym ognisku i wytarł dłonie o spodnie na udach. Odszukał w kieszeniach zapalniczkę, a i przy okazji papierosy i po kilku nieudanych próbach odpalenia tego cholerstwa płomień w końcu liznął najbliższe patyki i dorzuconą między nich trawiasto-liściastą podpałkę.
 Boris odpalił też papierosa.
Tylko się nie rozbieraj... Przynajmniej nie cały... To wypad w interesach, a nie parówa party – mruknął, wątpiąc jednak czy tak lichy ogień zdoła ogrzać kogokolwiek w całkowicie przemoczonych ubraniach.
 Iskierki jedna po drugiej przeskakiwały radośnie na pobliską trawę, nie wzbudzając jednak w Lazarusie większego zainteresowania.
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.08.19 0:39  •  Wodospad Pomyślności - Page 3 Empty Re: Wodospad Pomyślności
Jemu natomiast snute wizje śmierci już bardzo się podobały, ale niekoniecznie dla braciszka. Przecież nie będzie mógł go ot tak ugryźć i zarazić wirusem X, by Boris mógł wstać z martwych. Poza tym, co to za głupia mutacja — ryba? Już głupiej byłoby chyba tylko skrzyżować się z jakimś wężem i mieć głębokie gardło jako moc w pakiecie.
  Niesamowite wydawać się mogło to, jak bardzo pozbawieni wyobraźni byli dwaj dorośli mężczyźni, w dodatku tacy, którzy — w domyśle przynajmniej — mieli pochodzić po tym złotym od piachu świecie dłużej niż przeciętny człowiek. Mawiało się, że mężczyźni żyli krócej od kobiet z racji swoich głupich pomysłów i braku konsekwencji. Czy właśnie taki los miał ich spotkać? Spalić się żywcem, a może zadławić rybami na śmierć?
  Póki co jednak nie było większych powodów do zmartwień. Im więcej ognia, tym cieplej miało być — tak to widział Kirai w tym momencie. Jeszcze perspektywa zakładająca wrzucenie ryb w ognisko była tak przyjemna, że jego żołądek starał się pożreć samego siebie. Wymordowany wydał z siebie jęk zniecierpliwienia i złapał za jedną z ryb, gdy już ogień zapłonął. Zaczął zeskrobywać z niej paskudne łuski, żeby czasem nikogo nie skrzywdziły, po czym odciął jej łeb, ogon i rozpruł bebechy. Przecież nikt nie chciałby jeść zawartości rybiego układu pokarmowego. Zwłaszcza tego z dalszej części. Nabił paskudziaka na patyk i podał go bratu — co za poświęcenie! — a potem podobne działania powtórzył na drugiej rybie.
  I rozebrał się. Zdjął bluzę, buty, koszulkę, spodnie, nie chciało mu się jednak dbać o bieliznę czy bandaże. Wykręcił trochę wody z ubrań, z daleka od ogniska, po czym rozłożył je na trawie. Słońce przygrzewało przyjemnie, więc zarówno naga skóra wymordowanego, jak i jego schnące ubrania, chętnie chłonęły promienie dziennej gwiazdy. Zdjął wreszcie maskę.
Chodź, parówczaku. Porozmawiamy o naszych interesach – poruszył zalotnie brwiami, po czym roześmiał się donośnie i zdecydowanie niepokojąco. Zaczął opiekać rybę nad ogniem, nucąc coś pod nosem. Jego ciało nie wyglądało najlepiej. Nie był sportowcem, nie był chudzinką, był byle jaki. Tylko poszarpany, pogryziony, postrzelony.
Dobra rybka? Pomyśl, że pewnie by się chciała teraz całować z jakąś inną... – prychnąwszy, rzucił jednym z odciętych łbów w Borisa. On miał jakieś zwierzęta, a Kirai nie. Ta pokurwiona owca na pewno zechce żreć rybie móżdżki.
                                         
Kirai
Poziom E
Kirai
Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Jirō Hirai.


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.08.19 19:01  •  Wodospad Pomyślności - Page 3 Empty Re: Wodospad Pomyślności
 Zanim zdążył zaprotestować brutalnie odebrano mu rybę, a on już ją zdążył nawet nazwać i pokochać. Życie nie szczędziło widocznie Lazarusowi trudów i przykrości, bo los pierwszej ryby zaraz podzieliła ta druga. Nie można powiedzieć żeby przygotowanie jedzenia przez Kiraia wyglądało apetycznie i przekonująco, nawet pomimo pozbycia się z obiadu tych śmiercionośnych łusek.
Kurwa, Kirai... Nie mogłeś wziąć tamtych? Te są moje. Gdzie ja teraz znajdę takie same... – warknął obrażony, a gdy starszy podał mu rybie mięsko nabite na patyk, obraził się tym bardziej – Nie będę tego jadł, chcę normalne zwierzę, a nie wodne roboki.
 Przyjrzał się tej wątpliwej jakości przekąsce i dostrzegł ości. Nie dość, że to cholerstwo miało pancerze to jeszcze jakieś igły w środku. Nic dziwnego, że nie miało żadnej kości na której mógłby się trzymać rybi kręgosłup moralny. Te stworzenia były przepaskudnie okrutne, a jedynym celem ich istnienia było wabienie innych, zmuszanie ich do zjedzenia ich parszywych ciałek, by później rozkoszować się widokiem ich cierpienia.
 Boris spojrzał na resztę śniętych ryb pływających na powierzchni wody. Miał rację. One wszystkie nadal patrzyły, czekały, śmiały się zacierając małe obślizgłe płetwy.
Nie jedz tego, to ma kolce w środku... i ogarnij dupsko, nie będę z tobą znowu rozmawiał o naszych interesach. Zwłaszcza jak się rozbierasz – warknął, rozsiadając się na trawie, z dala od tego ekshibicjonisty, najwyraźniej zapominając, że sam o interesach przed chwilą wspomniał, ale cóż - może wspomniał o innych.
 Pacnął rybą na patyku niedaleką iskierkę, która przeskoczyła na trawę i zdołał ją tym ugasić. Doskonale, przynajmniej do czegoś ten wodny parch się nada. Po chwili jednak wycelował nią w brata w akcie oskarżenia.
Wiesz co? Ja myślę, że to wina tego Ririru - zaczął nagle, z pretensjami – Za bardzo się jarałeś jak cię dotykał, a teraz tylko parówy i całowanie ci w głowie. I nie, nie rób takiej miny. Kiedyś natknęliśmy się z grupą na te ich całe kościoły i wiesz co tam znaleźliśmy? Pełno anielskich nudesów. Gdzie nie spojrzałeś były namalowane anioły - na ścianach, na obrazach, na podłodze, na jakichś posążkach, no wszędzie - oczywiście każdy z gołym dupskiem albo jakąś hi-hi szarfą, że niby tak niewinnie, niby tak przypadkiem. Jakby mnie kto pytał, to ja się nie dziwię, że im to wszystko jebło i stary ich zostawił.
 Na sam koniec piznął go rzuconym w jego kierunku rybim łbem.
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.08.19 20:37  •  Wodospad Pomyślności - Page 3 Empty Re: Wodospad Pomyślności
Sam jesteś robok, roboku paskudliwy. Może nie zabiłeś robaka pustynnego, tylko on się tobą stał? Wpełzł w twoje wnętrze. Myślisz, że jeśli wonsz zje pajonka, to pajonk ugryzie wensza od wnentsza? Bo... My byśmy ugryźli. Tak jak rybka swoimi łuskami!  – Świetna, świetna zabawa. Kirai śmiał się dużo, często, a teraz właśnie znowu to zrobił. Nie przejmował się kolcami wewnątrz ryby; te, które znajdowały się w jego ustach, wypluwał na bok.
A gdzie masz króliczka od nas? On już ci nie wystarcza? Mamy zrobić drugiego, żebyś mógł odgrywać sobie buziaczki? Akucikuciku, króliczaku, buzi buzi, ząbek w ząbek!  – dłońmi zaimitował pocałunek dwóch królików, jeszcze odginając po dwa palce — wskazujący i mały — żeby udawały te śmieszne uszka, jakie miały te paskudne zajęczaki.
Ririru ma męża  — sprostował Kirai, jakby to znaczyło totalnie, że przecież nie może się oglądać na innych. Co za niewinne, dziecinne niemal postrzeganie świata...
Nie jaraliśmy się, nie mamy blizn po ogniu, głupciaku. I dotykał nas też ten mąż – wyjaśnił z pełną powagą, po czym jeszcze obrócił się, żeby pokazać Borisowi, że faktycznie nie ma żadnych takich blizn. Ale za to kądziołki przędne wystające sponad gatek z dziurą na prawym pośladku jak najbardziej miał.
... Nas tata też zostawił jak byliśmy mali  – odpowiedział z wahaniem i przygryzł postrzępioną dolną wargę. – To znaczy, że robiliśmy nudesy jako dziecko? – spojrzał niepewnie na swoje ubrania i przygarnął je do siebie. A rybi łeb uderzył go w głowę, odbił się i wrócił do wody, na co Kirai zareagował najpierw odgłosem bólu, a potem śmiechem.
                                         
Kirai
Poziom E
Kirai
Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Jirō Hirai.


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.08.19 21:27  •  Wodospad Pomyślności - Page 3 Empty Re: Wodospad Pomyślności
 Boris zagryzł zęby żeby mu czegoś nie odpyskować. Wypchana siankiem królicza skórka miała się doskonale i o ile Azarow dobrze się orientował w miejscu jej przebywania to leżała sobie bezpieczna pod jego poduszką w Skalnym Mieście.
Odwal się od Fluffy'ego. Ja mu wystarczam i nie potrzeba mi konkurencji – prychnął, choć mało było mu do śmiechu w tym momencie – Jeszcze brakuje żeby nawet wypchany królik sobie znalazł kogoś lepszego ode mnie.
 W postanowieniu wytrwał i ryby nawet nie skubnął, ani nawet nie podpiekł jej nad ogniskiem, a jedynym do czego przeznaczył tą flądrę na patyku było gaszenie próbujących zwiać z ogniska płomieni. Może to i dobrze. Zadbał i o środowisko i o swoje życie, bo po usłyszeniu kolejnych słów wymordowanego pewnie by się udławił.
Czyyyliiii... Poszedłeś do domku dwóch typów, którzy lubią innych typów i przypominam ci, że sam typem jesteś i pozwoliłeś im się dotykać i nie widzisz w tym nic złego?
 Łowca zdążył machnąć brewkami do braciszka, zanim ten postanowił ukazać mu swoją ukrytą za podartymi gatkami pełnię księżyca. Powinien zapytać go, który z nich - Ririru czy jego mąż - podarli mu te gatki? Chyba nie. Braciszek miał pełne prawo do swoich tajemnic.
Dobra, zabieraj mi ten odwłok sprzed pyska.
 Rybi łebek już dawno pływał w wodzie i pod ręką nie było absolutnie niczego żeby po raz kolejny tym rzucić w Kiraia (a patyczkiem z rybą wolał nie próbować z racji swojej podejrzanie perfekcyjnej celności), więc pozostało mu tylko leniwa próba kopnięcia. Na szczęście kirajskie tyłki były za daleko, a kopnięcie było wyłącznie symboliczne, z racji rozwalonego wygodnie na trawie łowcy, przypominające znacznie bardziej przejechanie piętą po ziemi w kierunku brata.
 Pech chciał, że zawadził o jeden z płonących patyków, a szczapa drewna runęła na bok, posyłając płomienie na okoliczną trawę.
 Mały pożar sprawił dwie rzeczy. Pierwszą było zdecydowane poderwanie się winowajcy z ziemi z zamiarem oczywistego spieprzenia z miejsca zbrodni zamiast ugaszenia płomieni, a drugą pozostawienie Kiraia - na szczęście tylko w niewiedzy co do tego, że ojciec Borisa również go porzucił, a nawet i dwa razy.
 A tu nudesy mogły mieć już swój udział.

[ z tematu ]
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach