Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

 Rudzielec długo przygotowywał się do tego momentu. Wiele dni poświęcał na znalezieniu odpowiednich narzędzi. Niektóre ręcznie zrobione odnalazł na złomowisku, dziwiąc się, że nadal istnieją. Przewody, mosiężne rączki stały się dla niego skarbem na wagę złota. Nie miał konkretnego planu na czynienie krzywdy. Prawdę powiedziawszy, wiedział jedynie tyle ile kiedyś czytał w Internecie przed wybuchem wirusa. Obecnie wiedzę musiał zdobywać metodą prób i błędów. Obecnie panowały czasy,  w których otwieranie książek czy stron internetowych przeszło do historii, gdyż na Desperacji zdobycie jakiegośkolwiek z tych przedmiotów graniczyło z cudem, a zapuszczanie się do M-3, wcale mu się nie uśmiechało. Dlatego też krążył po zadupiach Desperacji, zbierając niczym podrzędny menel szpargały pozostawione na zgliszczach.
- Zostaw te śmieci, chłopcze. Do niczego się już nie przysłużą. - Zaczepił go jakiś dziadek, pokasłując cicho. Wyglądał jakby miał sto lat. Shane najpewniej podobnie wyglądałby, gdyby nie efekt wirusa. Przyjrzał się jego głębokim zmarszczkom na twarzy i chudym ramionom. Podarte, brudne ubranie świadczyło o tym, że pomieszkiwał w podobnych miejscach, starając się uchować przed większym zagrożeniem. Nie wnikał dlatego nie chciał żyć w M-3, może nawet z niego uciekł.
- Zrobię z nich użytek - odpowiedział wymordowany, chowając do wojskowej torby jeszcze kilka rzeczy. Tamten przyglądał mu się z uwagą, jakby na twarzy rudzielca wypisana była cała historia jego życia.
- Użytek? Chyba krzywdę.
- Nazywaj to jak chcesz - odparł, podnosząc się z kolan. Spojrzał na wyblakłe oczy staruszka.
- To wcale cię nie uwolni - powiedział, przykrywając się starym, śmierdzącym i zaszczanym kocem. Shane nie zamierzał niczego komentować. Minął go bez słowa, opuszczając wysypisko.


* * *

 Spojrzał na przykutego, niecierpliwie wiercącego się mężczyznę. Ze spokojem obserwował daremne próby poluźniania więzów.
- Nic ci to nie da - powiedział znudzony rudzielec. Przyglądał się mu z dziwnym spokojem. Wyciszył się i pozwolił, aby gwałtowne szalejące emocje na chwilę opadły.
- Tobie również. Jeśli mnie zabijesz, niczego się nie dowiesz - odparł pewnie.
- Kto tak powiedział, Jesse? - zapytał, przekrzywiając głowę. A zdziwiona mina tamtego była niczym wygrany los na loterii. Rozdziawione wargi przybrały kształty zszokowanej złotej rybki, a Shane nie mógł powstrzymać się od gwałtownego parsknięcia. - Zdziwiony? Wiem więcej niż ci się wydaje.
- To po jaki chuj mnie przetrzymujesz? - Jesse najwidoczniej się zezłościł, ale wymordowany nic sobie z tego nie zrobił. Wzruszył ramionami, spoglądając ponad jego ramię, w małe okienko i przyglądał się zmieniającemu krajobrazowi. - Mówię do ciebie! - krzyknął Jesse.
- Stul pysk - odparł szorstko, podnosząc się nagle i kopiąc go w klatkę piersiową. Krzesło niebezpiecznie przechyliło się w tył, a ciężar ciała mężczyzny zaważył nad wyrokiem. Opadł z hukiem na drewnianą posadzkę i głucho jęknął.  Maccoy stanął tuż przy jego głowie, mając wsunięte dłonie do kieszeń spodni.
- Jesteś gotowy na dalszą zabawę? - zapytał, a Jessie coś krzyknął. Szczerze, nie bardzo go słuchał. Wyjął w międzyczasie papierosy z kieszeni i odpalił. Zaciągnął się z błogością i wypuścił dym, stwierdzając, że nowy nałóg zaczyna rządzić w jego życiu. - Coś mówiłeś? - Zerknął z góry, a tamten ugryzł go w nogę. Shane nie wierzył, że koleś posunął się do podrzędnych zagrań wszystkich przegranych. Z drugiej nogi kopnął go w twarz, kucając.
- I to mnie nazywałeś słabym? - Zaciągnął się papierosem, szybko się nim nudząc. Zgasił go w otwartej ranie leżącego na ziemi Jesse'iego. Lament i ryk rozpaczy rozniósł się po całej chatce. Tyrell zapewne to usłyszał, a potwierdzenie otrzymał w postaci skrzypiącego fotela bujanego, z którego musiał się zerwać. Wymordowany westchnął do siebie, wiedząc, że pora zajrzeć na górę.




Bożetabeznadziejaposta. Nie czytajcie tego, serio.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wątek zawieszony z braku aktywności usera.
Przez pół roku na pewno znalazłoby się czas, aby odpisać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 2 Previous  1, 2
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach