Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Go down

Pisanie 22.12.15 18:28  •  Skalny teren - Page 2 Empty Re: Skalny teren
Próbowała przyzwyczaić wzrok do ciemności, jaka zapanowała po wygaszeniu ogniska. Ludzki wzrok potrzebuje chwili na adaptację. Klęła, więc w myślach, że jest chwilowo zdana na oczy łowcy.
Jej oddech był cichy, niemal niesłyszalny. Nabierała, jak najmniej powietrza tylko mogła, by nie wywoływać niepotrzebnych szumów.
Ciężkie szuranie dało jej do zrozumienia, że już za późno. Zostali znalezieni, przez… no właśnie, przez co?
Wpatrzona w ciemność, nasłuchiwała. Bezkresny mrok przechodził w mdłą szarość, a po chwili wyłoniły się kontury i kształty. Sleipnir poruszył się , powalając przeciwnika, jednym rzutem. A do jej uszu dotarł konający jazgot.
Wyszła z założenia, że nie ważne co to, ważne, że to cel z nalepką „do likwidacji- sprawnej”. Nie miała przy sobie sztyletów, miała natomiast nóż i magnum’a. Celowanie niepewnym okiem jest tylko marnowaniem amunicji. Dlatego powoli wstała. Instynkt przetrwania, to najbardziej rozwinięta umiejętność u Ford, polega na nim stosunkowo często, dlatego, bez strachu czy niepewności dała się ponieść mordowaniu, byleby przetrwać.
Zaczaiła się na kolejnego ghoul'a, ścięła go z nóg i wbiła nóż w klatkę piersiową, przekręciła, niczym śrubokręt i wyrwała, przy okazji trochę mięśnia sercowego ostało się na zębatej stronie noża. Mięsko! Z lekka przeterminowane…
Choć potwory zapukały do niewłaściwych drzwi. Było ich więcej, a zaraz mogło ich być naprawdę dużo. Wycelowała rewolwer w nadchodzącego trupa, nacisnęła spust. Cisza… przerywana cichym zgrzytaniem jej broni. Ghoul przystanął, a gdy strzał nie nastąpił rzucił się na Ford. Cofnęła się o krok i zdzieliła potwora uchwytem. Skoro rewolwer jest niedysponowany, to będzie z niego dobry młotek, a łeb stwora okazał się idealnym gwoździem. Skutecznie wbiła go niemal w ziemię.
Rozejrzała się szukając jakiejś drogi ucieczki i jak radzi sobie, tymczasowy towarzysz broni. Najwidoczniej się nie obijał, złapał za AA-12 i wykrzyknął, mało subtelną propozycję odwrotu.
Niemal wzięła to za rozkaz, niemal…
-Rusz się, bo cię zgniotą!- krzyknęła i złapała go za ramię, gdy zrobił pauzę w szturmie automatem. Jeden z potworów stoczył się szybciej od innych po trupach poprzedników. Ford odruchowo uniosła rewolwer, zapominając o jego… problemie. Na jej szczęście w tym momencie postanowił się odblokować i ghoul dostał kulkę miedzy oczy. Zdziwiona spojrzała na broń i delikatnie schowała ją do kabury. Kulkę mogła zaliczyć na przykład ona, skoro reakcja broni była tak opóźniona na ten moment.
Po chwili biegli, zbawiennym przejściem. Nie na długo nacieszyć się mogli kryjówką, ponieważ w pewnym momencie…grunt się skończył. Ford przegapiła ten moment i noga zawisła w powietrzu. Za szybko się poruszali, by mogła się cofnąć. Mimo to, eliminatora spróbowała, zatrzymać swój niechybny upadek w przepaść i złapała Sleipnir'a za rękę… radośnie spadli oboje.
Ciśnienie wyciskało resztki powietrza z jej płuc, a ból rozszedł się jak pożar po klatce piersiowej. Może dlatego nie krzyczała, jak cienias z filmu akcji, spadając w otchłań. Podobno ludzie, chwilę przed śmiercią widzą urywki ze swojego życia… jakby oni mieli na to czas. Ford widziała jedynie wkuwająca ciemność, a po chwili do płuc dostała się ciecz. Woda? Ruszała energicznie, rękami i nogami, walcząc o chociaż odrobinę powietrza, jaka czekała na powierzchni.
Z trudem udało jej się pokonać tę barierę i wzięła upragniony haust powietrza. Przetarła mokre oczy, zobaczyła Sleipnir'a, tuż koło siebie.
-Świetnie, jak nie ghule to kąpiel. Widzisz gdzieś jakiś ląd, majtku?- powiedziała półżartem, ale po chwili tego pożałowała, duszący kaszel szarpał zmaltretowane, wycieńczone już płuca. Zaczęła płynąć, nieważne gdzie, byle przed siebie, bo nadchodzący szok termiczny zaraz skutecznie ją unieruchomi.
-Jaki, w pizdę jeża, piękny dzień.-wycharczała, płynąc powoli żabką. A po swojej lewej stronie zobaczyła spore w zniesienie, w nie tak sporej odległości, jak by się mogło wydawać.
Podpłynęła w jego kierunku i szczęśliwa, jak dziecko otwierające prezenty, wczołgała się na żwir.
Ciężko obróciła się na plecy z cichym stęknięciem.
-Bywało gorzej... cholera, moje cygara!- zakryła oczy ramieniem, załamana tym faktem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.12.15 17:14  •  Skalny teren - Page 2 Empty Re: Skalny teren
Krótka przerwa była spowodowana zbyt dużym ogłuszeniem i brakiem dobrego celu, ból zbyt tępił wszystkie zmysły i obraz powoli stawał się rozmyty, piszczenie i płacz bębenków był zbyt silny żeby móc się skupić na kolejnym celu. Wtedy poczuł jak ktoś go ciągnie za sobą. Widząc, że nie jest to ghoul, a Ford, szybko chwycił swój plecak i rzeczy które były w zasięgu ręki i ruszył za nią. Przeciśnięcie się było dosyć problematyczne, ale nie tracił teraz czasu na delikatne i powolne przejście, starł sobie skórę z barku i skroni, ale przeszedł. Do pewnego momentu. Kolejne chwycenie go za rękę, tym razem jednak silniejsze. No cóż, Ford definitywnie nie miała najlepszego dnia, Sleipnir zresztą też jak widać, skoro rozerwała jego koszulę i poleciała w dół ze strzępkiem materiału. Aż po chwili nie usłyszałem łupnięcia, a pluśnięcie. Stanął na jeszcze stabilnym gruncie i zobaczył co rozpościera się pod nim. Mieszkańcy Desperacji zapłaciliby fortunę za to znalezisko..
Jednak nie było czasu na podziwianie, musiał sam zlecieć w dół, plusem chociaż było to, że mógł zdecydować kiedy i w jaki sposób. No, a najważniejsze to to, że mógł stąd dorzucić swoje rzeczy na suchy ląd. Ściągnął z siebie wszystkie ciuchy i rzucił je na skalną półkę znajdującą się kilka metrów od "basenu". A teraz czas na niego i 3 metrowy spadek w dół, jeżeli poleci na jakieś skały to już po nim. Jednak po chwili z tafli wody wychyliła się Ford, co oznaczało wystarczający poziom wody na skok. No cóż, lecim.
Zimna woda zalała jego ciało w ułamek sekundy. Poczuł się tak jakby zanurzył się w chłodną ciemność, która otula każdy skrawek jego ciała. Przez moment czuł się nawet spokojny, spokojniejszy niż przez ostatnie lata. Miał nad sobą eliminatora, którego zadaniem była eksterminacja jego rasy, a mimo to czuł się bezpieczny, nawet nie chciał się wychylać. Specjalnie pozostał jeszcze jakiś czas głęboko w wodzie, sięgając aż dna. Jednak po kilkudziesięciu sekundach sprane przez papierosy płuca przypomniały o sobie i haust powietrza był już konieczny. Wynurzył się w końcu łapiąc łapczywie niezbędny tlen i skierował się w stronę swoich rzeczy. Był całkowicie nagi, więc pierwsze co zrobił kiedy do nich dopłynął to wyciągnął długi, bawełniany ręcznik, który zawsze bierze na Desperacje. W końcu ręcznik to cholernie przydatna rzecz, można się nim przykryć w zimne noce, może służyć jako filtr do wody, możemy go użyć jako poduszkę, linę, czy tłumik, wyjątkowo przydatny wynalazek, a taki prosty. Jego nagość mogła podziwiać w prawie całym wydaniu, zasłonił od razu swój pas, a ręcznik sięgał do połowy ud, reszta ciała była odkryta. Idealny cel, można by rzecz, ale jeśli ktoś tyle razy uratował ci życie w ciągu jednego dnia to warto go zabijać?
Specjalnie "podzielił" ręcznik na dwie części, i szybko wytarł swoje ciało na tyle żeby mógł założyć bieliznę i spodnie, reszta może poczekać. Oddał materiał w ręce Ford, jej definitywnie przyda się bardziej niż mu.
Jej mokre ubranie sprawiało, że jej skóra błyszczała przy lekkim świetle z pojedynczego wyłamu w skalnej ścianie.
- Powinnaś się grubiej ubierać na te tereny. Masz, ta połowa jest sucha.
Skierował się ponownie w stronę swoich rzeczy i założył na siebie swój podkoszulek. Stracił prawy rękaw w swojej ulubionej koszuli na co westchnął cicho, po czym oderwał drugi dla symetrii.
- Masz, może nie jest tak gruba, ale jest chociaż sucha, więc się nie wyziębisz.
Sam nie wierzył, że to powiedział, ale dziś jest definitywnie dzień, w który nikt by nie uwierzył.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.01.16 1:34  •  Skalny teren - Page 2 Empty Re: Skalny teren
Nie było co płakać nad rozlanym mlekiem. Ford usiadła na ziemi i zdjęła motocyklowa kurtkę. Zimną, mokra skórę pokryła gęsia skórka. Nie przejmując się tym zbytnio, kobieta sprawdziła stan swojej broni. Adrenalina wciąż buzowała w jej żyłach, wiedziała, że ma jeszcze chwilę, zanim poczuje dotkliwe skutki spotkania z lodowatą wodą. Rozejrzała się pobieżnie, rejestrując rzeczy Łowcy, jednak po nim samym nie było śladu. Ważąc rewolwer w dłoniach, przeszukiwała wzrokiem czarną, taflę wody, chcąc ujrzeć upragniony cel. Fakt, uratował jej tyłek. Ale, kto go o to prosił? Nie wiadomo, kiedy nadarzy jej się lepsza okazja do zabicia go. Rozchyliła nogi i wciąż siedząc , wycelowała o dziwo suchą, broń. Czekała w ciszy, aż czarna czupryna wyłoni się z tafli wody. Zobaczyła go. Lodowaty palec dotknął spust. Stal błyszczała w słabym świetle. Sleipnir’owi zostało zaledwie kilka sekund życia. Cisza przeciągała się. Palec drgnął. Opuściła broń ze zrezygnowanym uśmiechem na ustach. Już żałowała tej decyzji. Ale, co to za wyczyn, zastrzelenie bezbronnego wroga? Chrzanić takie coś. Albo się uczciwie wali po mordzie albo dziurawi, jak ser szwajcarski. Jak to Sensei słusznie jej kiedyś powiedział, eliminator ma klasę. To nie jakiś tam, pierwszy lepszy morderca. Ford z cichym westchnieniem odłożyła broń na bok, razem z kurtką i rozsznurowała glany. Spodnie z trudem odkleiły się od ciała. Zdecydowanie, było to bardziej męczące, niż przeciętny obserwator mógł przypuszczać. Zerknęła na bok i jej zielonym oczom ukazał się wystające z kieszeni cygaro. Trzęsącymi się dłońmi ni to z zimna, ni z przejęcia, wyjęła je i nie wierząc we własne szczęście, rzuciła się szukać zapalniczki. Suche, ono było niemal suche. Jedyne w swoim rodzaju. Odpalała je właśnie zawzięcie, upartą zapalniczką, kiedy Sleipnir pojawił się na brzegu… nagi. Uniosła brwi w górę, starając nie zakrztusić się dymem. Przez myśl przemknęło jej, czy wszyscy łowcy to skryci ekshibicjoniści. Niemal się zaśmiała, niemal. Siedząc w bieliźnie i podkoszulku, bezczelnie wpatrywała się w Łowcę.
W sumie, striptizer byłby z niego niezły. Nawet z bliznami.- mała konkluzja, pojawiła się w jej głowie.
Blada, umięśniona skóra, znacząco odznaczała się w ogarniającym jaskinię półmroku. Cóż, nie miała wcześniej okazji widzieć nagiego ciała łowcy, poza rozczłonkowanymi fragmentami, na stole laboratoryjnym w specu. A poza tym, była kobietą. Ten dzień był zdecydowanie jednym z najbardziej pokręconych jakie miała. Roześmiałaby się głośno, gdyby ktoś jej wcześniej powiedział, że coś takiego będzie miało miejsce. Wzięła do ręki spodnie, zaczynając drugą rundę ogarniania się. A Sleipnir na dobrą sprawę, zakładał już spodnie. Wyrżnęła swoje bojówki mocno, aż cała woda, brutalnie wyciśnięta, wsiąkła w piach. Uznała, że to wystarczy. Założyła je, nie krzywiąc się lekko. Glany powróciły na stopy, sznurując je, w ostatniej chwili zarejestrowała lecący w jej stronę ręcznik. Złapała go zgrabnie, patrząc podejrzliwie na Sleipnira’a. Ale, nic nie mówiąc, przetarła nim włosy i ramiona. Lekko żarzące się cygaro otoczyło ją, ciężką, szarą wstęgą. Tak bardzo nie chciało jej się wstawać. Mimo to, rozejrzała się dookoła, układając w głowie plan.
Masz, może nie jest tak gruba, ale jest chociaż sucha, więc się nie wyziębisz.
Nie wiedzieć czemu podziałały na nią te słowa. Wstała energicznie, chwytając leżące na ziemi rzeczy. Zdjęła podkoszulek. Kaburę przyczepiła do dodatkowych szelek. Miała ją teraz pod pachą.
-Dziękuję uprzejmie. To miłe, że, aż za. Ale i tak dzięki.- powiedziała, zakładając kurtkę na mokry stanik. A cztery, długie blizny, zdobiące jej pierś, na nowo zostały zakryte.
Gdy zbliżyła się do Sleipnir'a, uderzyła go w pierś ściskanym ręcznikiem.- Teraz bawimy się w towarzyszy broni, ale wszystko ulegnie zmianie, gdy stąd wyjdziemy. Trwaj chwilo jesteś piękna.- mówiąc to, zadarła głowę, by patrzeć mu w oczy. -Trzeba ruszać dalej. Ja tam nie chcę się przekonać, czy ghoule umieją pływać.- parsknęła cicho, puszczając ręcznik.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.01.16 16:11  •  Skalny teren - Page 2 Empty Re: Skalny teren
Trwaj chwilo jesteś piękna.
Dokładnie. Trwaj chwilo, która jesteś..nierealna? A mimo to wszystko co się wydarzyło było jak najbardziej realne.
Skinął głową na jej słowa i przyjął ręcznik z powrotem, zarzucił go sobie na głowę żeby powoli wciągał w siebie wodę z włosów. Czuł pieczenie po tej kąpieli, nie zwykłe pieczenie po otarciu czy jakimś kwasie, raczej powoli budujący się piekący ból, który coraz bardziej irytuje.
Woda była skażona wirusem. Normalny człowiek po takiej kąpieli pewnie już by się zarzygał własną krwią i padł na ziemię w konwulsjach, dobrze jednak, że czerwinka robiła swoje. A mimo to pieczenie pokrywało jego ciało, czuł się jakby cały parował, a jego oczy stały się niebezpiecznie czerwone. Westchnął cicho i sięgnął po swoją broń, aby stwierdzić ile ma amunicji w magazynku.
Wpakował tylko sześć naboi w ghoule, pozostało dwadzieścia cztery. Zamknął ponownie magazynek i przyczepił go do strzelby. Pieczenie ciała powoli ustawało, ale oczy dalej były krwisto czerwone, wyjątkowo poza skalą normalności nawet dla Łowcy. Odbiło się to pozytywnie na jego wzroku, wszystko stało się znacznie wyraźniejsze, dostrzegał każdy możliwy szczegół w całej jaskini. Nawet nie zauważył, że jego włosy wyjątkowo szybko wyschły, zdążył już cały wyschnąć od wody, ale nie od zimnego potu, który zlał jego ciało.
Wtem jego wzrok przykuł pewien detal, bąbelki wypływające na taflę wody.
Długo nie trzeba było czekać, nie tylko wzrok ale i słuch zaobserwował zmianę w otoczeniu, coś zaraz stamtąd wylezie. Spojrzał kątem oka w stronę Ford, po czym zdał sobie sprawę kim ona na dobrą sprawę jest.
Odłożył broń na bok udając, że wszystko jest w porządku, ale wciąż trzymał na niej dłoń. Czekał wpatrzony w przestrzeń aż cokolwiek się tam znajduje, postanowi wynurzyć swoją pokraczność i ich zaatakuje.
Długo czekać nie musiał, wataha małych dziwadeł praktycznie wyskoczyła z wody i ruszyła w ich kierunku, po pięć na głowę.
Lewa dłoń, sztylet w ruch. Podczas podnoszenia się na równe nogi podskokiem pierwsze ostrze przecięło powietrze i zanurzyło się w odwłoku dziwadła. Kolejny z nich otrzymał za to niezdrową dawkę śrutu i ołowiu, wrzuciło go z powrotem do wody z silnym odrzutem. Jednak był to błąd, wyostrzony słuch sprawił, że ból ponownie zawitał w głowie od huku. Puścił broń przez co zawisła na zgięciu jego ramienia przy użyciu paska, a sam zajął się pozostałymi trzema potworami przy użyciu sztyletów. Rzut, rzut, rzut, jak na treningach. Wszystkie trafiły w swój cel, lata praktyk pozwoliły na stuprocentową skuteczność i celność.
Spojrzał w stronę Ford. No tak, ona nie miała takiego ekwipunku przy sobie. Jednak była wrogiem. Wrogiem, który próbował ją zabić i który zabrał jeden z jego sztyletów po tym jak ją uratował.
Ale w końcu sama powiedziała, że są teraz towarzyszami broni będąc cały czas w środku.
Rzut, rzut, zdjął dwa z pięciu śluzołapów będących niebezpiecznie blisko Ford, pozostałe są na jej głowie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.01.16 6:37  •  Skalny teren - Page 2 Empty Re: Skalny teren
Ta chwila, to była tylko taka przenośnia. W rzeczywistości miała trwać znaczenie dłużej niż zaledwie kilka minut.
Trwaj chwilo jesteś piękna.
Byłaś piękna, oj byłaś. Teraz przerodziłaś się w koszmar.
Ford zrobiła zaledwie kilka kroków w tył, a skóra zaczęła palić ją żywym ogniem. Miała wrażenie, że jest marzanną którą trzeba jak najszybciej ugasić. Tyle, że to podstępna woda była sprawca zamieszania. Zdjęła z siebie prędko kurtkę i rzuciła na ziemie. Marzanna zamiast do wody, trafiła do piachu. Eliminatorka turlała się jak beczka, po piasku. Nie było czasu do stracenia. By pozbyć się ostatnich resztek wilgoci i zapewnić skórze minimalna barierę ochronną, wcierała w siebie piach. Jeżeli i on jest skażony wirusem, to apokalipsa robi sobie z niej jaja, a ludzie na dobrą sprawę powinni przestać istnieć.
Spieczony naskórek odchodził płatami, a Ford jeszcze mocniej poczęła trzeć. Ból piekącej skóry niemal wypalał jej mózg. Spodnie, włosy, twarz, ciało – wszystko było pokryte warstwą piasku, który niczym nowy naskórek przylepił się do jej ciała. Nie przejmowała się, że wygląda jak piaskowy demon. Do czasu dotarcia do miasta, to powinno, musi wystarczyć. Już widzi te wszystkie testy kontrole na przywitanie. Wzdryga na samą myśl.
Z wody wynurzyły się sporych rozmiarów poczwary. Pięć dla niej i pięć dla Sleipnira. Jak wojsko, patyczkowate odnóża maszerowały na nich w równej liczebności. Dopiero co wstała, a znów rzuciła się na ziemię, łapiąc ramonezę. Zapięła się po samą szyję. Gruba skóra ochroni ją przed tym, co zaraz właśnie zamierza zrobić. A koszulę, którą to dostała od Sleipnira w przypływie miłosierdzia, owinęła wokół ręki. Najbliższemu śluzołapowi podcięła nogi. Wielki korpus, tak nieproporcjonalny do cienkich odnóży głucho uderzył w ziemię. Wojskowy nóż zagłębił się w oczodole stwora. Przygniatając go butem, wyjęła szybkim ruchem broń. Popatrzyła na Łowcę i pomachała mu jego koszulą.
- Przydaje się. Dzięki! – krzyknęła.
Zostały cztery.
Fruu. Zabrany wcześniej Sleipnirowi sztylet wylądował w ciele kolejnego przeciwnika. Nie ma to jak trujące sushi z dodatkami na obiad.
Trzy.
Odskoczyła do tyłu, po czym z gracja łosia wylądowała na ziemi. Zbyt szybkie poruszanie się na grząskim gruncie skończyło się poślizgnięciem. Bestia przybliżała się do Ford, a za nią szły dwie kolejne. Odbiła się od ziemi i zdzieliła glanem prosto w rybi pysk, śluzołapa. Rzut nożem dobił poczwarę.
Dwa.
Ona patrzy na nie, a one na nią. One biegną, Ford czeka. Są coraz bliżej. Rachel wyjmuje rewolwer.
Szast, szats!
Zaskoczona popatrzyła w stronę, z której poleciały dwa śmiercionośne ostrza i powaliły jej przeciwników.
Sleipnir nie wyglądał lepiej od niej, ale żył. Dobrze dla niego. No i dla niej też.
Rozejrzała się dookoła. Chwilowo nie widząc kolejnego niebezpieczeństwa, nie licząc łowcy - sztuk jeden, oparła ciężko nogę na wystającym wciąż ze śluzołapa nożu i stanęła w napoleońskiej pozie. Wszędzie leżały porozrzucane martwe ciała bestii. Ręce Ford pokryły liczne małe pęcherz, ale poza tym nie widziała żadnych śladów poparzenia lepką wydzieliną. Popatrzyła poważnie na Sleipnira, a jej przekrwione oczy przypominały swoją czerwienią oczy łowcy. Tylko plamka w prawej tęczówce odznaczała się na tle swoją żółcią.
- Zgłodniałam.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.01.16 19:52  •  Skalny teren - Page 2 Empty Re: Skalny teren
Williama od pewnego czasu nękało bardzo nieprzyjemne uczucie, podpowiadające mu, że jego podopieczny znów się w coś wpieprzył. Teza ta znalazła potwierdzenie w momencie w którym nie znalazł łowcy w barze, a jego towarzysze napomykali coś na temat, jakiejś akcji w Desperacji. Nie zdradzili mu większych szczegółów poza terenem operacji pozwalając sobie również na wyrażenie zdziwienia, czemu on o tym nie wiedział. Właśnie, czemu? Za każdym razem sam sobie zadawał to pytanie, by zaraz potem bawić się w detektywa, jednocześnie dumając nad tym czemu to  stulatkowie mieli nieprzyjemny zwyczaj nie spowiadania się odnośnie tego, gdzie zamierzają zniknąć na cały dzień, kilka godzin, czy też minut. Will wymagał jedynie tego by Marcus, o ile nie potrafił przesiedzieć swojego życia na dupie, dzielił się z nim swoim planem dnia. Najlepiej takim uwzględniającym wszystko w sposób nader szczegółowy co najmniej miesiąc w przód. Czy to było tak wiele? Naturalnie anioł nie dopuszczał do myśli, że to jego nadgorliwość w wykonywaniu swej powinności może powodować takie, a nie inne zachowanie podopiecznego.
Po opuszczeniu M3 wzniósł się w powietrze przemierzając splugawione tereny. Porywisty wiatr w pewnym momencie zmusił go o wylądowania na ziemi wprost w objęcia burzy piaskowej, tak morderczej dla większości. Po pewnym czasie napotkał pierwsze ciała. Były w miarę świeże. Otaksował je chłodnym spojrzeniem i podążał dalej, pozwalając się prowadzić swemu przeczuciu. Tym sposobem natrafił na jaskinię. Przykucnął przy palenisku, odczytując ślady walki. Powinien się śpieszyć. Schował skrzydła, a jego sylwetka zniknęła w wejściu.
Już pokrótce natrafił na pierwsze przeszkody - bezrozumne bestie. Czymże były one dla niego? Szedł przed siebie niewzruszony sprawiając, że wszystko dookoła zamarzało. Woda zmieniała się w lodową ścieżkę, a nieprzyjazne stworzenie kruszyły się nim zdołały wykonać jakiś niecny ruch skierowany ku niemu. Do jego uszu doszły dźwięki wystrzałów. Zmrużył swe ślepia kryjąc za nimi niepokój. Gdy doszedł do niebezpiecznego spadku mruknął coś niezadowalającego pod nosem i wysunął nieznacznie dłoń przed siebie tworząc strome, lodowe stopnie. Jego ciężkie kroki niosły się echem, gdy inne w tym momencie cichły. Nim jeszcze go dostrzegli jego osobę na pewno poczuli nieznaczny chłód i trzaskającą taflę wody, która przeobrażała się w gruby lód po którym on zaczął tąpać.  
- Czemu mi to robisz. Za każdym razem. - Rzucił w przestrzeń, a z otworów przyłbicy wydobyła się para spowodowana nieznacznym obniżeniem się temperatury powietrza w okolicy. Dało się wyczuć pewien wyrzut w jego głosie, będącym bardzo znajomym dla łowcy. Anioł przystanął na środku w tym momencie zamrożonego jeziora. Spojrzał kątem oka na kobietę. - Ostatnie czego bym się spodziewał to odnalezienie cie w towarzystwie kobiety. - Otaksował jej osobę uważnie - Wroga. - Wydał osąd będący zgodny z prawdą. - I to wroga, który przy tobie ciągle żyje. - Na swój sposób nie potrafił ukryć dumy z tego wydarzenia. Czyżby w końcu, po tych dziesięciu latach, Slei poczynił jaki postępy w swej chorobliwej zawiści? Chrząknął, po czym zaplótł ręce na torsie i przekrzywił nieznaczni głowę na bok. Co, jak co - oczekiwał wyjaśnień. Czemu w ogóle był zmuszony go poszukiwać...

|Władza nad lodem 1/3
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.01.16 12:25  •  Skalny teren - Page 2 Empty Re: Skalny teren
Westchnął głośno, ten dzień był równie zaskakujący i niespodziewany co męczący. Jedyny plus to taki, że przynajmniej nie zardzewiał jeśli chodzi o jego celność.
Wyciągnął ostrza z każdego śluzołapa po kolei na tyle uważnie aby nie ubabrać się ich krwią, bądź co bądź lubił swoją skórę. Wyciągnął również pozostałe dwa z przeuroczych rybek nieopodal Ford. Przemył każde ostrze w wodzie, po czym wytarł o wcześniej urwany rękaw od koszuli.
Podszedł Ford na tyle blisko żeby mógł zobaczyć jej oparzone dłonie.
Zgłodniałam.
Nie przejął się zbytnio tymi słowami, jedynie spojrzał na nią z góry i.. pocałował. Tak na zwieńczenie całej tej sytuacji. Odwrócił się po całym incydencie i zaczął zbierać swoje rzeczy. Czuł w kościach, że "ktoś" zaraz tu przyjdzie. Albo po prostu czuł narastający chłód. Spakował swoje rzeczy (poza AA-12) do plecaka i ubrał się tak aby mógł z marszu wyjść na powierzchnię. Temperatura stawała się coraz niższa, choć jedynie o stopień, dwa.
- Moja.. a raczej nasza droga wyjścia się zbliża, jesteśmy bezpieczni. - Powiedział podchodząc do niej.
- Jeżeli kiedyś przyjdzie nam spotkać się na wojnie to mam nadzieję, że moja kula dosięgnie cie ostatnią. - Powiedział wyciągając do niej rękę. Kiedy ją uścisnęła dodał jedynie od siebie ostatnie zdanie.
- Kwestia bezpieczeństwa, nie bierz tego do siebie, ale nie możemy pozwolić żebyś zapamiętała nasze drogi. - Dodał, po czym.. no cóż, co tu się rozwodzić. Jebnął jej z dyńki.
Wymruczał do samego siebie coś o stalowej głowie trzymając zwiędłe ciało Ford aby nie upadła i wziął ją na ręce.
W tym momencie pojawił się on, w końcu zresztą.
- Widzisz, jednak może coś wyniosłem z twoich lekcji. - Powiedział bardziej do samego siebie niż do Williama.
Poprawił wszelaki bagaż, który posiadał i przypomniał sobie jeszcze o jednej rzeczy.
- Zobacz jaki piękny cud techniki i technologii, dosyć stary model, ale wyjątkowo użyteczny. Mam zamiar wykonać taki sam, przeczyścić oryginał i odesłać do prawowitego właściciela. Widzisz? Nawet nie chce jej okraść, jedynie pożyczyć coś od niej. - Powiedział z uśmiechem na twarzy po czym ruszył po lodowej drodze w stronę wyjścia.
- Zabierz nas stąd, Williamie. Długa droga przed nami a tej dziewoi nie może się przydarzyć zbyt wiele złego, ten dzień już wystarczająco dał nam w kość.

[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.01.16 17:53  •  Skalny teren - Page 2 Empty Re: Skalny teren
Zwłoki pokracznych bestii malowniczo zdobiły brzeg. Krew i śluz zmieszały się z piachem tworząc barwne plamy, a panujący półmrok dodawał tajemniczości gotyckiemu obrazowi rzeczywistości. Jak postać pierwszoplanowa, Ford stała wsparta nogą o zagłębiony w ciele śluzołapa nóż, a promyki światła padały na jej rozwichrzone, mokre włosy z całym stadem ziarenek piasku. Postapokaliptyczny, XIV-wieczny obraz na całego.
Niestety to nie był koniec pracy dla pani eliminator, ponieważ został jeszcze jeden cel. Pierwszy raz nie paliła się do swojej roboty. Z cichym westchnieniem wyjęła kajdanki i popatrzyła na krzątającego się Sleipnira. Doszli chyba do początkowej części, w której ona oznajmiała mu, że musi go aresztować. Wtem ich spojrzenia się spotkały, a łowca podszedł do niej powoli. Chyba to nie będzie takie trudne, skoro sam do niej przychodzi. Schowała trzymającą kajdanki dłoń do kieszeni spodni i uśmiechnęła się krzywo. Jej piękna wizja w której to Sleipnir grzecznie wyciąga rączki i aż błaga by go skuć, prysła bardzo szybko. Po tej całej rzeźni i ferworze walki, gdy wyjątkowo wróg walczył z wrogiem ramię w ramię, pocałował ją. Zszokowana Ford kompletnie zapomniała o ściskanych kajdankach. W nagrodę ugryzła lekko Sleipnira w dolną wargę i odsunęła go stanowczo od siebie. A przynajmniej próbowała, bo facet waży więcej od niej, nie wspominając o tym, że góruje nad nią wzrostem.
Spojrzała na niego spode łba, a w oczach widać było tylko sceptyczne pytanie „no serio?!”
Gdy odsunął się i zaczął pakować, ekspresowo zaczęła zbierać manatki. A chciała go przeprosić, że uświniła mu krwią i śluzem podartą koszulę, która i tak się na mało zdała, bo dłonie piekły ją niemiłosiernie. Ale tego nie zrobi, może się pożegnać z tą częścią garderoby, bo z pasją wycierała o nią swój nóż. Przynajmniej torowanie bólu zadziało, dlatego nie czuła już skutków spotkania z trującą wodą. Gotowa do ewakuacji stanęła pewnie na grząskim gruncie i planowała najzwyczajniej w świecie dać nogę. Już pal licho łowcę, tym razem mu się upiecze. Na nią czeka gruntowne badanie medyczne, zanim się okaże, że wirus X obrał ją sobie za cel.
Znaczne ochłodzenie temperatury wywołało mały alarm w podświadomości Ford. Kolejny wróg? Jakoś nie miała ochoty tego sprawdzać. Chojrakowanie nie jest jej cechą. Tacy giną pierwsi.
Zanim dała nogę w jakiś załom jaskini, Sleipnir ponownie do niej podszedł. Wyprostowała się, tym razem przygotowane na ewentualne niespodzianki.
- A żeby cię cholera wzięła, Armstrong. – powiedziała swoim niskim głosem, po czym skuła mu dłoń kajdankami. Fakt, nie była przygotowana na kulturalne walnięcie z bańki, ale wiedziała, że coś się szykuje za czułymi słowami pożegnania. Bez namysłu skuła też swoją dłoń. To ostania rzecz jaką pamiętała, bo ogłuszający ból wciągnął ją w ciemność.
Księżniczka w glanach padła w ramiona czerwonookiego księcia i złączeni żelaznym węzłem kajdan za pomocą jego biednego Anioła Stróża jakoś muszą się wydostać.

[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.02.16 2:34  •  Skalny teren - Page 2 Empty Re: Skalny teren
- Coś. - Zaznaczył i nieprzychylnie spojrzał na nieprzytomną, a potem na Slepnira. - Coś na pewno. - Lecz zdecydowanie mogłeś więcej. Dodał już w myślach, lecz sam łowca mógł to niedopowiedzenie wyczytać z oczu anioła, gdy ten ciągnął z głowy hełm. Zawsze wyjątkowo łatwo było odczytać myśli Williama z jego twarzy, a on sam doskonale zdawał obi z tego sprawę. Wykorzystywał więc to by, o dziwo, w sposób dosadniejszy wyrażać to co sądzi o decyzjach swego podopiecznego.
- Doprawdy. - Uniósł nieznacznie jeną z brwi gdy ten wspominał o pożyczaniu. Właściwie było to pytani, które zabrzmiało wyjątkowo twierdząco.
Musieli się wydostać...To ci niespodzianka. Willian westchnął i nałożył na głowę hełm, podążając za Slepnirem, który niósł w ramionach wojskową niewiastę. Widok ten był niecodzienny, lecz nie budził w stróżu nowych myli czy też pytań. Jego zadanie na chwilę obecną polegało na bezpiecznym doprowadzaniu Sleia do domu i dopilnowani by nie naraził się na gniew boży. Anglik bowiem zdążył sobie już popaść w niełaskę długą listą przewinień. Will nie miał zamiaru pozwolić, by przy nim się powiększyła, choć nie wyglądało na to, by kobiecie groziło co ze trony łowcy.
Burza przeszła.
Will rozprawił się z kajdanami łączących łowce i wojskowego.
Jakże niecodziennie.
Gdy Sleiowi nic nie groziło, Will zamierzał zadbać również o bezpieczeństwo ludzkiej kobiety, a więc odstawić ją tam, gdzie jej luzie będą mogli ją znaleźć i zabrać do siebie. W odpowiednim momencie poinformował więc o tym łowcę i jak powiedział - tak zrobił.
Był aniołem.

z/t
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.02.16 11:55  •  Skalny teren - Page 2 Empty Re: Skalny teren
KONIEC WYDARZENIA.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.06.16 17:33  •  Skalny teren - Page 2 Empty Re: Skalny teren
Desperacja była akurat taką przestrzenią, w której Shinichi wbrew pozorom czuł się o wiele bezpieczniej. Miasto nigdy mu nie odpowiadało. Miejsce pełen buców, chamów, arogantów i ludzi, którzy chcą zabrać Kurokawie pozycję sprzed nsoa. Dlatego też skrzydlaty często korzystał ze wszelkich okazji, które pozwalały mu na wydostanie się poza te dławiące mury. Dzisiaj jedna z nich wpadła w jego podłe łapska. Los akurat chciał, że naukowcy wynaleźli nowy komponent do skrzydeł, który rzekomo miał usprawnić ich działanie. Większa stabilność, łatwiejszy zapłon, a przy tym lekko zwiększona prędkość lotu. Oczywiście wszystko to nadal było w fazie testowej i mądrale w okularkach wymieniali Shinichiemu co takiego może się stać, ale brunet jakoś nie za bardzo zwracał na to uwagę. Jakieś pożary, wybuchy, odcinanie zapłonu i inne cuda. Na co mu to wszystko, jeśli prawdopodobnie i tak nie przeżyje spotkania z ziemią, jeśli zacznie spadać? A nawet jeśli jakimś cudem uda mu się przetrwać, to zapewne skończy z połamanymi nogami lub rękoma, a w takim stanie z Desperacji na pewno sam nie wróci. Niby naukowcy dali mu też nadajnik GPS, który ma nastawiony alarm co pół godziny. Jeśli żołnierz nie naciśnie go w ciągu dwóch minut od uruchomienia, wtedy wysyła on sygnał do bazy i ktoś po niego przylatuje. Niby przydatne, ale raczej do odzyskiwania zwłok, bo w takim tempie na pewno nie zdążą nikogo uratować.
W każdym razie Shinichi nie zamierzał zwlekać. Założył specjalną koszulkę z dziurami na plecach, która była przeznaczona dla skrzydlatych i stanął na murach. Tam też rozłożył skrzydła i zaczął przecinać przestworza metr za metrem.
- Lot stabilny, skrzydła wytrzymują. Na razie nic się nie ujebało. - zakomunikował przez odbiornik, który miał w uchu i leciał dalej bez słowa. Instrukcje były jasne. Lecieć na dość wysokim pułapie, żeby ludzie na dole nie byli pewni co właśnie ich mija i jednocześnie kierować się nad teren, na którym nie mieszka zbyt wiele istot. Shinichi doskonale rozumiał takie zalecenia. W końcu skrzydlaci powinni pozostać w ukryciu jak najdłużej się dało, a ich tożsamość nie powinna wychodzić na jaw. To były jednak tylko podręcznikowe reguły, których mało kto tak naprawdę przestrzegał. Przecież o skrzydlatym nie dowiaduje się od razu cała Desperacja, a alkohol potrafi wymazać wszystkie wspomnienia. W każdym razie Kurokawa na razie skupaił się bardziej na losie. Trochę nim trzęsło na boki, ale nie uznał jeszcze, że to wystarczający powód, żeby kontaktować się z bazą. Mogła to być równie dobrze wina wiatru, który wiał dziś dość mocno. Jedyne zbawienie dla ciepła, które powoli zaczynało bić od metalowych skrzydeł nagrzewanych przez słońce i silniki.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Skalny teren - Page 2 Empty Re: Skalny teren
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach