Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Go down

Pisanie 08.02.16 17:49  •  Utsukushī tsuki - Page 3 Empty Re: Utsukushī tsuki
Takie drzemki to jedne z niewielu okazji, kiedy ciało Araty może sobie pozwolić na odpoczynek. Skoro je miał, to eksploatował do granic możliwości, na razie nie myśląc przy tym o starości. No bo kto by się nią przejmował? Będzie kaszlał i pluł krwią po pięćdziesiątce przez papierosy? Trudno! Jak ma tak być, to będzie. Najwyżej przepisze sobie jakieś tabletki, żeby go mniej bolało i do przodu. Może i był lekarzem, ślubował pomagać, ale tylko innym. O siebie dbać nie musiał i tego też nie robi. Zresztą to chyba przypadek pokaźnej większości medyków, więc tym bardziej nie było się czym martwić. Problem zaczyna się jednak w momencie, kiedy ktoś chce sterować tym, co Yakuya sam robi. Tak było zawsze. On może kazać ludziom brać określone leki i zachowywać się tak czy inaczej, ale inni w kwestii zdrowia nie powinni mu truć nad uchem, bo nie i już.
Nie ma się więc co dziwić, że wraz z wyjęciem papierosa Arata obudził się niemal natychmiastowo. Ile razy słyszy się o mężach, którzy zasypiają przed telewizorem z pilotem w dłoniach chrapiąc przy tym niebotycznie, a jednak budzą się zawsze w momencie wyjęcia im z ręki tego jakże ważnego przedmiotu. To nie jest kwestia tego, że zasnęło się z pilotem i trzeba wyłączyć telewizję. Tu przecież chodzi o to, że cały czas się tę telewizję, pomimo zamkniętych powiek, oglądało. No... To taki sam syndrom ma Yakuya.
- E-ej no co jest? Przecież tu można palić! - powiedział w pierwszym odruchu, a jego rozbiegany wzrok zbadał wszystko dookoła. Widać było, że faktycznie mu się przysnęło, bo niewiele ogarniał i dopiero po krótkiej chwili zauważył Azusę. W pierwszej chwili jednak nie powiedział nic, a jedynie kilka razy mrugnął, żeby potem przetrzeć oczy. Zdziwienie z jego twarzy nadal nie znikało, więc rozejrzał się po raz kolejny dookoła siebie.
- Znowu ten sam sen... - warknął pod nosem wyraźnie niezadowolony, a być może i nawet zasmucony, rzucając przy tym Azusie pełne żalu spojrzenie, żeby następnie jak gdyby nigdy nic znowu ułożyć się w swojej poprzedniej pozycji i znowu uciąć sobie komara. I wtedy jak na złość musiała się ukazać złośliwość przyrody. Wiatr po raz kolejny zawiał, gałąź się zatrzęsła, a na ziemię ruszyła kupka śniegu, która wylądowała prosto na włosach lekarza sprawiając, że część zimnej materii dostała się za kołnierz. Jak nie urok, to sraczka.
- No co jest, do cholery? - warknął po raz kolejny, ale tym razem śnieg rozbudził go na dobre. Okazało się, że to wszystko wcale snem nie było, a Azusa faktycznie przed nim stała. Tak starał się jej unikać,a jednocześnie wiedzieć co u niej, a tymczasem ona sama go znalazła. Naprawdę trzeba mieć to parszywe szczęście - Azusa... Przepraszam, ale najwidoczniej trochę się zdrzemnąłem. Nie mówiłem nic głupiego przez sen? - zapytał kobiety jak gdyby nigdy nic się pomiędzy nimi nie wydarzyło, a poprzednich słów nawet nie pamiętał. W sumie wypowiedział je będąc na wpół przytomnym, więc to nie powinno być dziwne. Arata próbował zachowywać się w miarę naturalnie, ale okrągłe wory pod oczami i popękane żyłki w oczach dawały znać, że trochę godzin jednak zarwał. Od czasu całej sprawy z Azusą rzucił się w wir pracy ze zdwojoną siłą i trwa to już to parędziesiąt miesięcy, więc większość znajomych jest zwyczajnie przyzwyczajona do takiego wyglądu.
- W ogóle co Ty tu robisz? Jest przecież wcześnie. - rzucił jeszcze pytaniem, chcąc dać sobie trochę czasu na ogarnięcie. No, Yakuya! Kobieta przed Tobą stoi, ogarnij się.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.02.16 23:32  •  Utsukushī tsuki - Page 3 Empty Re: Utsukushī tsuki
Spoglądała na śpiącego niejako z troską, podobnie jak gdy patrzyła w nocy na swoje dzieci niedługo po położeniu ich do łóżek. Jej maluchy potrafiły wtedy wyglądać jak stuprocentowe aniołki, ale nie dało się tego samego powiedzieć o Aracie. Zdecydowanie nie był to już ten wiek, kiedy odpływając do krainy Morfeusza przybiera się oblicze cherubinka. Z papierosem w gębie był zwyczajnie zabawny i gdyby nie realne niebezpieczeństwo zapłony, pewnie zaniosłaby się lekko szyderczym chichotem. Tak jednak tylko uśmiechnęła się subtelnie, obserwując pierwszą reakcję na swoje działanie. Wiedziała, że nawet pomimo drzemki nie pozostanie obojętny na pozbawienie ukochanej używki. Azusa była jednak bezlitosna. Nie zamierzała tolerować tego smrodu w swojej obecności ani ryzykować, że jej znajomy podpali sobie twarz. Podjęta przez nią czynność była jedynym logicznym wyjściem z sytuacji.
- Huh? - zdziwiła się, słysząc mało logiczne wypowiedzi z ust lekarza. Chyba rzeczywiście nie do końca się obudził, bo głosił jakieś brednie kompletnie pozbawione sensu. Podeszła o pół kroku i przyjrzała się twarzy starszego. Znów zamknął oczy i wyglądało na to, że po raz kolejny całkowicie odpłynął. Już miała go budzić, kiedy natura stanęła po jej stronie. Jakieś marne resztki śniegu, który powinien już dawno spaść z gałęzi drzewa, okazał się zrobić to dopiero w tym momencie i zadziałał jak perfekcyjny budzik. Nie mogła się nie uśmiechnąć na ten pocieszny widok. W końcu miała do tego osobnika pewien sentyment, pozostałości po zamierzchłych czasach, do których chyba żadne z nich nie lubiło zbyt często wracać pamięcią. Przykro przyznać, że ich wspólne plany i perspektywy rozleciały się w pył na wskutek konfliktu nie do przeskoczenia. Przez długi czas miała wyrzuty sumienia, że nie udało jej się tej relacji uratować, ale wraz z wypaleniem emocji zdrowy rozsądek podpowiadał, że tak naprawdę było lepiej. Patrząc po tym, co obecnie prezentował sobą Arata, nie było mowy o zmianach na lepsze. Decyzja była słuszna, choć ten fakt dało się zauważyć dopiero po latach.
- Nie, tylko się obudziłeś i myślałeś, że nadal śnisz. Nic wielkiego - poinformowała. Nadal stała naprzeciwko ławeczki, nie mogąc się zdecydować, czy usiąść na niej czy też nie. Zależy od tego, na ile były narzeczony będzie sobie życzył z nią rozmawiać i czy jakaś niespodziewana okoliczność tej konwersacji nie przerwie.
- Dzisiaj mam wolne. Badania - rzuciła, wiedząc że doskonale zrozumie, o czym mówi. W końcu o mało co nie została panią Yakuya, trudno się więc dziwić, że znał co nieco z jej historii chorób. Zresztą z podobnymi schorzeniami niedobrze jest się kryć, gdy czasem reakcja drugiej osoby może ocalić życie.
Po krótkich wahaniach zajęła miejsce na ławce w dość neutralnej odległości od mężczyzny. Nie zamierzała sterczeć nad nim jak kat czy policjant, a prowadzić rozmowę z tego samego poziomu. W końcu nie widzieli się zbyt często, a trudno było zdobyć jakieś informacje od osób trzecich. Nigdzie nie dowie się lepiej, jak tylko u samego źródła.
- Co tam słychać?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.12.16 22:58  •  Utsukushī tsuki - Page 3 Empty Re: Utsukushī tsuki
Tak szczerze to ciężko było stwierdzić, kto wymyślił, by akurat to miejsce zostało miejscem spotkań. Wiadomo tylko było, że Mori miał nieustannego mindfucka jak przychodziło do tego, by tu się wybrać, stanąć i czekać na spotkanie na umówioną godzinę. Zawsze miał wrażenie, że to jakiś żart którego nie jest w stanie załapać. A może to faktycznie był żart? Może powinien kogoś spytać? Ale wtedy zaczną się pytania, wtedy będzie musiał się wykręcić z odpowiedzi, pojawią się prawdopodobieństwa, niepewności... Ogółem to lepiej nie ryzykować i czuć się już tylko jak ofiara niezrozumiałego żartu. Z dwojga złego to lepsze.

To nie był przyjazny dzień. Było zimno, pochmurno i ponuro, choć wcale nie była jeszcze późna godzina. Mori zbliżał się do wyznaczonej lokacji powoli, wiedząc, że przybył zbyt wcześnie. Zawsze był za wcześnie, jakoś nie umiał być punktualnie. Nie, żeby mu to przeszkadzało. Dzięki temu miał czas się rozejrzeć po okolicy. Drzewa już dawno straciły liście, woda w stawie była równie brudna co ponure niebo. Jacyś pojedynczy ludzie biegali gdzieś, ale bardziej w okolicach dużych jezior, niż tego 'romantycznego' miejsca. Było spokojnie, wręcz nudno i absolutnie poprawnie. Tak, tak to powinno wyglądać i Mori czuł się zadowolony, że tak właśnie jest.
Jedyne co mu się nie podobało to temperatura. Mimo wszystko mogła być trochę wyższa. Był przekonany, że jego twarz jest już cała czerwona od nieprzyjemnego wiatru, a dłonie wetknięte w ciepłą kurtkę wypominały mu, że zapomniał zabrać rękawiczek. Na szczęście nie zapomniał długiego, czarnego szala, który podarowały mu matki podczas ostatnich odwiedzin. Zawsze wiedziały, co się akurat przyda.

Oparł się o barierkę kładki prowadzącej nad wodą. Mógł robić dzisiaj tak wiele rzeczy. Mógł wypełnić tak wiele planów, które wisiały nad nim od kilku dni. Mógł. Ale spotkanie też było ważną sprawą i nie mógł go zignorować. Szczególnie, gdy wydawało się być dość obiecującą wizją.


Ostatnio zmieniony przez Mori dnia 30.12.16 20:42, w całości zmieniany 2 razy
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.12.16 23:58  •  Utsukushī tsuki - Page 3 Empty Re: Utsukushī tsuki
Sylwetkę miał jak zwykle wyprostowaną. Krok pewny, choć wyraźnie kuśtykał na jedną nogą, która ostatnio dokuczała mu coraz częściej. Poruszał się niemal bezszelestnie, lecz nie niezauważenie. Z tłumu sobie podobnych wyróżniała go nienagannie ułożona fryzura o nietypowym jak na tym stronie odcieniu. Była jasna. Wyraźnie wyróżniała się na tyle czarnych łepetyn. Zresztą tak samo jak jego typowo europejska, odrobinę zniewieściała uroda.
Objął okolicę swoim pozbawionym blasku, zmrożonymi przez chłód poranka oczami. Darzył ambiwalentnym uczuciem tego typu miejsca, lecz nie miał zamiaru się zagłębiać w analizę tego stanu rzeczy, ani tym bardziej angażować emocjonalnie w tę kwestią. Uczucia skądinąd całkowicie się z niego ulotniły wraz z wyjazdem Kurtza w sprawach prywatnych do ojczyzny. W końcu mógł całkowicie skupić się na swojej pracy i odciąć się od narkotyzującego towarzystwa.
Japońska architektura nigdy nie zapierała dech w jego piersi. W jego prywatnych odczuciach była cokolwiek tandetna i świadczyła o przywiązaniu rodzimych mieszkańców M-3 do tradycji. Sam, będąc zlepkiem różnych narodowości, nigdy nie utożsamiał się z żadną w żaden, konkretny sposób, nawet jeśli w tonie głosu pobrzmiewał charakterystyczny akcent dla mieszkańców Świata 5. Pod wieloma względami był jak pusta kartka papieru.
Zerknął na przepustkę na swoim przegubie, by odczytać z jej wyświetlacza godzinę. Choć z reguły nie przepadał z technologią, musiał przyznać, że ta wielofunkcyjna rzecz była przydatna.  Zacisnął pewnie dłoń na rączę swojego neseseru. Poczuł jej chropowatą strukturę spod cienkiego materiału rękawiczki. Z tym elementem ubioru rozstawał się tylko w konieczności. Głównie, kiedy przebywał we własnym mieszkaniu. Wtedy toteż miał stuprocentową pewność, że znajduje się w sterylnym miejscu.
Dzień dobry — przywitał się bez emocjonalnie z młodym wojskowym, który stawił się punktualne w wyznaczone miejsce. — Nie mam zbyt wiele czasu, dlatego od razu przejdę do sedna naszego dzisiejszego spotkania — oświadczył łamaną japończyzną (zdecydowanie wolał język angielski), darując sobie dalsze kurtuazje. Miał mu wręczyć teczkę z informacjami, więc przedłużanie tego nie miało żadnego sensu. Ten młody człowiek z niewielkim zapleczem doświadczeń był zresztą tak bardzo podatny na manipulacje, że sam Havoc miał wrażenie, że wystarczyło pociągnąć za jeden trybik, by uruchomić cały złożony mechanizm. Czuł więc do niego coś na pograniczu pogardy i litości.


/*odgarnia z postaci kurz* Poprawię się.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.01.17 21:49  •  Utsukushī tsuki - Page 3 Empty Re: Utsukushī tsuki
Cisza. Spokój. Zatrważająca pustka, przytłaczająca przestrzeń i szerząca się niepewność. Nie, serio, kto wybrał to miejsce. Zdecydowanie lepiej czuł się w gąszczu zabudowań. Albo na cholernej wojskowej wyprawie. Tam co najmniej było uzasadnione banie się zbyt pustych przestrzeni. A tutaj wkradała mu się zwyczajnie jakaś paranoja pomiędzy myśli. To przez spotkanie? Czy po prostu? Nieważne, tak być nie powinno.

Bardzo, bardzo cichy odgłos kroków dotarł do niego na zaledwie chwilę zanim mężczyzna znalazł się koło niego. Zdążył się wyprostować i odetchnąć głęboko. Tak już bywało. Wiedział co robi. Stres był nieunikniony, ale zdecydowanie zminimalizowany. Młodzik z niego w końcu, wolno mu się jeszcze troszkę postresować... Haha, wcale nie. Bycie zestresowanym sprawiało, że się irytował, złościł na samego siebie, a w ostateczności na wszystko wokół.
Wskutek tego powitał informatora skwaszoną miną, nie tak znowu odległą od tego, co zazwyczaj sobą prezentował.
- Dzień dobry - odparł głosem zdradzającym lekką irytację.
Bardzo dobrze, że mężczyzna nie miał czasu. O wiele bardziej wolał to niż gdyby okazało się, że informator chciałby zabrać go na długą pogawędkę nad kubkiem kawy czy cokolwiek równie bezsensownego. Krótko, zgrabnie i na temat.
Pokiwał głową, trochę w odpowiedzi na drugą część wypowiedzi, trochę na własne myśli.

Właściwie to wciąż go zdumiewało, że w wieku technologi i organizacji ludzie wciąż używali takich rzeczy, jak chociażby papier. Drukowali, wkładali do teczki, kolekcjonowali wszystko w formie materialnej... Ciekawe czy specjalnie dla tych 'tajnych' informacji miał dodatkowy komputer odcięty od sieci. Bo przecież jeśli nie, to spokojnie mógłby ktoś to wyciągnąć i przejąć. Albo mógł to przesłać do kogoś zabezpieczoną siecią. A jednak jest tutaj z bardzo materialnym zbiorem poszlak. Niesamowicie wręcz fascynujące. Nieco przy tym irytujące, ale bardziej fascynujące.

Przyjął teczkę i zawahał się na chwilę. Powinien ją sprawdzić tu i teraz, by się upewnić, że tam faktycznie jest to o co prosił, czy nie ryzykować i sprawdzić dopiero w mieszkaniu? Obie opcje miały plusy i minusy. Obie należało wykonać z pewnością siebie by nie wyjść na idiotę przy doświadczonym informatorze.
Fuck. Na niewyjście na idiotę pewnie już za późno.
Jak na stratega przystało wybrał chujowe miejsce spotkania.
Jak na stratega przystało zapomniał myśleć.
Kurwa mać.

Wahanie nie było długie. Ułamek sekundy. Po tym czasie teczka została wepchnięta pod rozsuniętą kurtkę i bardzo zgrabnie schowana. Tak, jakby istniała tylko na tę krótką chwilę potrzebną na jej przekazanie. Ale to i tak zdążyło Moriego zestresować jeszcze bardziej, jeszcze bardziej zdenerwować.
Poruszył ustami nieznacznie na bok. Irytująca sytuacja. Dobrze, że nie miała być długa.
- To raczej tyle? - bardziej stwierdził niż spytał, a i tak uczynił to tylko grzecznościowo. To musiało być tyle. Nic więcej nie było mu potrzebne.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.01.17 1:02  •  Utsukushī tsuki - Page 3 Empty Re: Utsukushī tsuki
W porze zimowej w zasadzie nikt nie zapuszczał się w to miejsce, ponieważ dla wielu w okresie zimowym traciło swój niepowtarzalny klimat i charakter. Mike miał w tej kwestii odmienne zdanie. Zaśnieżone drzewa wiśni był w tym wydaniu na swój spokój piękny. Uginały się od ciężaru śniegu, jak ludzkie barki od zgromadzony na przestrzeni lat doświadczeń. Zresztą tak samo jak zamarznięte do cna jezioro. Stres wojskowego więc w tym wypadku był uzasadniony. Byli tym razem sam na sam. Zewsząd otaczał ich spokój i pustka dostrzegalna w oczach Havoca, który nie chciał być w tym momencie w skórze młodzieńca.
Oparł neseser o balustradę mostu, na którym stali. Przyjrzał się jego zawartości, by chwilę później pochwycić w palce odpowiednią teczkę. Mikre nie potrzebował komputera. Prawdę powiedziawszy nawet go nie posiadał. Wszelkie informacje gromadziły się w jego głowie tudzież były zapisane na kartkach papieru. Potem wszystko skrupulatnie łączył, z czego powstawała logiczna całość i przepisywał na swoim prywatnym cudzie – maszynie do pisania. Posiadał tylko dwa wynalazki technologiczne – telefon komórkowy i rzecz jasna przepustkę. Jeśli do nich mógł zaliczyć pistolet, te narzędzie również znajdowało się w jego ograniczonym wyposażeniu.
Wręczył młodzieńcowi teczkę, zamknął walizkę i otrzepał ją ze śniegu, kątem oka obserwując swojego rozmówce. Dostrzegł każdy jego nerwowy gest, co było już poniekąd zboczeniem zawodowym. W geście rozbawienia posłał mu pobłażliwy uśmiech.
Przed schowaniem dokumentacji, powinieneś się, chłopcze, upewnić, że to właściwa teczka — pouczył grzecznie, przeszywając swoimi niebieskim, przenikliwymi tęczówkami wojskowego na wskroś.  — I owszem, to wszystko. — W jego słowa nadal nie gościło żadne uczucie, jakby poruszające się automatycznie usta same je produkowały po analizie sytuacji przez jego właściciela.
Zrobił parę kroków do przodu, znajdując się w tej samej linii, co rozmówca. W zasadzie znajdował się w dość bliskiej odległość względem niego, a w jego przypadku taki stan rzeczy należał do rzadkości. Raczej unikał realnego kontaktu z kimkolwiek. Położył jednak dłoń na ramieniu posiadacza różnobarwnych tęczówek, walcząc przez chwilę sam ze sobą.
Jest dziś naprawdę ślisko, zatem proszę uważać pod nogi — powiedział rzeczowym tonem. W taki sposób artykulując słowa, jakby faktycznie życzył młodemu wojskowemu konfrontacji ze śliskim podłożem. Zabrał swoją rękę, na której tradycyjnie była naciągnięta rękawiczka. —  Życzę również powodzenia w śledztwie. — Skinął głową w kierunku młodzika w pożegnalnym geście, co miało znaczyć niewymowne „do widzenia” i skierował swoje kroki w stronę wyjścia, niechętnie rozstając się z zimowym krajobrazem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.01.17 1:47  •  Utsukushī tsuki - Page 3 Empty Re: Utsukushī tsuki
Chłopcze.
CHŁOPCZE.
C H Ł O P C Z E.
Kurwaaaaaaaa, co ja tutaj robięęęęęę. Zabijcie mnie, proszę.

Beznadziejna świadomość, że cokolwiek by nie zrobił, zostałby za to zrugany wywoływała w nim czystą furię.

Oddychał spokojnie, o wiele spokojniej niż wydawało się, że człowiek powinien. Wiedział, że nie jest najlepszą osobą do kontrolowania emocji. Wiedział, że łatwo go wyprowadzić z równowagi. Wiedział też, kiedy pozwolić sobie na bycie wyprowadzonym z równowagi. Wiedział, jak radzić sobie z tym, gdy musiał zachować spokój.
Może ci mówiący, że jest nadambitny wcale się nie mylili?
Ten uśmieszek. Nie do końca wredny, bardzo uprzejmy, zakamuflowanie pogardliwy. Oh, jak bardzo chciałby zetrzeć go z twarzy tego cholernego szkodnika... Czy on go kurwa dotknął?
Mori wzdrygnął się odruchowo. Zupełnie jakby nagle poczuł dotyk czegoś obślizgłego, glutowatego i najprawdopodobniej zgniłego. Był wręcz bliski wyczucia tego wyimaginowanego, nieistniejącego zapachu zepsucia, z jakim kojarzył mu się informator. W sumie nawet nie wiedział skąd takie uczucie. Wyraźnie coś w tym mężczyźnie musiało być... Obślizłego.
Słowa też miał śliskie. To se kurwa temat wybrał. Ja przepraszam bardzo, ale kurwa wiem, że jest ślisko, i kurwa nie mam zamiaru się wyjebać. Ty za to mógłbyś. Może jak złamiesz drugą nogę w kilku miejscach, i zaczniesz na nią kuleć to wyrówna się z kuleniem drugiej nogi i będzie wyglądało jakby to był twój naturalnie pokraczny krok? Pewnie nie tylko Mori chciałby to zobaczyć.

Bardzo donośnie nie powiedział nic. Zacisnął usta w cienką kreskę i powstrzymał się od oddechu ulgi gdy dłoń zniknęła z jego ramienia. Zamiast tego wykonał ruchy jakby chciał zasalutować. W ostatniej chwili powstrzymał się i tylko skinął głową, w geście pożegnania z mężczyzną. Nie miał zamiaru mówić żadnego 'do widzenia', nie kurwa, nie będzie kłamać człowiekowi żywo w oczy - niech go ognie piekielne pochłoną i już nigdy oczy Moriego nie ujrzą.
Odwrócił się i szybkim marszem ruszył w kierunku przeciwnym niż informator. Gdy schodził po drobnych schodkach zdążył się poślizgnąć, złapać barierki i zakląć pod nosem.
Niech go, kurwa, piekło pochłonie.

>> zt
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach