Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 5 1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Herbaciarnia i hotel przy utsukushī tsuki EIoA8Xz
Jest to dość duży tradycyjny parterowy japoński pawilon. W środku znajduje się hotel i restauracja obsługiwana w tradycyjnym japońskim stylu przez piękne kobiety umalowane na modłę japońska i w tradycyjnych kimonach. Na próżno jest je zagadywać, nie odzywają się, nawet nie słychać ich kroków. W tle zazwyczaj gra któraś z dziewczyn tradycyjne melodie delikatnie rozchodzące się po restauracji i przy brzegu jeziora. Restauracja również ma na nie widok, więc na miejscu na tarasie można podziwiać piękno natury. Z tarasu można korzystać także zimą dzięki zakładaniu szyb i podgrzewaniu drewna, oraz mat w środku restauracji. Zarówno w restauracji, jak i w hotelu można liczyć na pełną dyskrecję obsługi i za drobną opłatą nawet stolik w małym, osobnym pokoju i piękne towarzystwo dziewczyn identycznych jak gejsz z przed wielu wieków.

No i masz. Próba jego ewakuacji bez zwrócenia na siebie uwagi spaliła na manowce wraz z wypowiedzianym imieniem. No i nie mógł wyślizgnąć się niezauważony z lokalu. Odwrócił się bardzo powoli, czując, jak dziewczę łapie go za ubranie. Przesunął spojrzeniem po jej twarzy i uśmiechnął się w przepraszającym geście.
- Mio… Nie zauważyłem… – zaśmiał się cicho. Przebrzydły kłamca. Oczywiście, że ją widział. W ogóle czy aniołom wypadało kłamać? Najwyraźniej niektóre niekoniecznie brały sobie do serca te wszystkie odgórne założenia. Nathair uniósł rękę i podrapał się po głowie, nie mając pojęcia jaką wymówkę wymyślić na poczekaniu. Nic konstruktywnego nie przychodziło mu do głowy w tym momencie. Właściwie to chyba mógł poświęcić trochę czasu i posiedzieć z dziewczyną. Pewnie minie sporo czasu nim znowu się zobaczą.
W końcu Nathair skinął głową w geście zgody i ruszył za nią w miejsce, gdzie zajmowała. Usiadł wygodnie, niepewnie rozglądając się po zgromadzonych. Niektóre spojrzenia były skierowane w jego stronę. Och jak on tego nie lubił. Zawsze miał ochotę komuś przygrzmocić między oczy. Nie, żeby to robił, bo mimo wszystko stronił od przemocy. Ale to, że miewał takowe chęci to już inna historia. Spróbował jednak zignorować upierdliwe spojrzenia. Jak zawsze, zresztą. Chociaż w jego przypadku mogło to być nieco trudne z racji jego narwanego i pyskatego charakteru. Bo mały piesek lubi sobie poszczekać.
W sumie wypadałoby coś zamówić. Co prawda nie znał się na herbatach, dlatego też zdał się na babeczkę za ladą i zamówił to, co poleciła. Czyli mrożoną, zieloną herbatę z cytryną. Wsunął słomkę między swoje wargi i pociągnął solidnego łyka, uśmiechając się przy tym błogo. Och, była całkiem smaczna jak na herbatę. Nie był jej sympatykiem, pijał od czasu do czasu, naprawdę rzadko i kiedy nie było nic innego do picia. Zdecydowanie preferował chłodniejsze napoje. Zgarnął koniuszkiem języka z dolnej wargi resztkę napoju i uniósł oczy, przyglądając się Mio. Wypadałoby rozpocząć jakoś rozmowę. Czy coś. Nie był w tym dobry. Jak się ma przez kilka lat w towarzystwie osobnika, który całą swoją postawą wyraża „mam na Ciebie wyjebane. Odpierdol się” to nie ma co mu się dziwić.
- Właściwie to co u Ciebie? – nieśmiertelne, uniwersalne pytanie. Dobre na każdą chwilę. Ale poniekąd też go to interesowało. Spotykał ją tylko przypadkowo, gdy natykał się na nią u Ryana. Bo też przynosiła mu zapasy a wtedy rozpoczynała się między nimi niema rywalizacja o to, kto przyrządzi coś smaczniejszego. A Nathair był zbyt dumny i jeszcze ani razu nie odpuścił. Zawsze musiało być jego na górze.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

"Nie zauważyłem..."
Przewróciła oczyma. Każda normalna dziewczyna oburzyłaby się w tym momencie, wrzeszcząc, że robić idiotkę może sobie z kogoś innego, nie z nich. Że mu nie wierzą, że jest palantem, że ten śmiech niczego nie maskuje... nie Mio. Ta mała cholera uwierzyłaby chyba w każde jego słowo. Wyglądał aż nazbyt niewinnie. Sądziła, że nigdy nie byłby w stanie kogokolwiek oszukać, a już na pewno nie w ten sposób. Zresztą, to nie byłoby nic złego, jeśli już miałby jakieś chęci - najzwyczajniej nie miałby czasu, spieszyłby się... cokolwiek, doprawdy. Zrozumiałaby. Nie chciałby sprawić jej przykrości - i tyle. Na razie jednak uśmiechnęła się słodko, nawet nie dopuszczając do siebie opcji z kłamstwem. Jak gdyby było to odległe o kilkaset kilometrów i zupełnie nieosiągalne. Niczym niezaktualizowana mapa w GPS'ie, nieposiadająca w sobie punktu docelowego, jaki chcielibyśmy obrać sobie za cel. Czy takie coś w ogóle miało sens? Ani trochę. Taka właśnie była kwintesencja łatwowierności. Amen.
Radosny grymas ani myślał o zejściu z jej twarzy, gdy żwawym krokiem pełniła funkcję przewodnika barwnowłosego. W tym momencie przypominała przeszczęśliwe dziecko z lizakiem, którego nikt nie mógł mu odebrać, gdyż było chronione magiczną barierą. Lizak ten był niejadalny, nie do rozpakowania i nie do tknięcia, nie wspominając już nawet o jego nietrwałości i zdolności nagłej dematerializacji, ale nadal należał tylko do niej. Choćby na tę krótką, nic nieznaczącą chwilę, w której mogła się nim nacieszyć, a następnie spokojnie go pożegnać. Miała wrażenie, że Nathair mógłby teraz w każdej chwili zniknąć z zasięgu jej wzroku, więc obserwowała go niemal nieprzerwanie, idąć przy tym jakby tyłem, ale jednak bokiem. Siadając, nie spuszczała z niego ciekawskiego spojrzenia, wymuszając na nim jakąkolwiek wypowiedź. Przez pierwsze chwile bezskutecznie, gdyż był zajęty wyborem napoju, ale wreszcie skupił zainteresowanie na niej, a wtedy już praktycznie nic nie mogło pohamować nieskończonych pokładów radości przed wydostaniem się na zewnątrz.
Ale jeszcze nie uchylił ust specjalnie dla niej.
Skupiła się na delikatnej różowo-karminowej barwie jego języka, sunącego po zakrzywionej, gładko wyrysowanej linii jego warg. Na jednym, płynnym ruchu, trwającym dosłownie ułamek sekundy. Nachyliła się nawet w przód, jednakże był to minimalny, niezauważalny dla gołego oka ruch, dostrzegalny pod mikroskopem, i to z wielkim trudem. Powieki rozchyliły się nieco szerzej, a policzki pokryły się słodkim rumieńcem.
Ech, te dziewice.
Dopiero jego głos wyrwał ją ze stanu uśpienia. Gwałtowny wyprost, zaciśnięcie ust, a wraz z nimi także dłoni, formujących się tym samym w piąstki, uniesienie wzroku na sufit i jeszcze większe nasilenie się złośliwego pąsu - to wszystko spotkało ją w jednym i tym samym momencie. Czemu takie drobne, codzienne gesty w wykonaniu co poniektórych ładniejszych młodzian doprowadzały ją do takiego stanu? Łodadak.
- J-ja... ja...! - Tak, Mio. Chodzi o ciebie, brawo. - Wszystko w porządku. Aktualnie mam mniej nauki, więc mogę robić sobie spacery, ale wystawiamy jakąś strasznie starą sztukę. Język w niej jest taaaki trudny... - wyjęczała z teatralnym ubolewaniem, układając głowę na stoliku, nim uniosła się z powrotem wraz z trzymaną w dłoniach herbatą, której skosztowała poprzez uniesienie kubka do ust. - No i znalazłam jakąś starą książkę kucharską~. Aż muszę Cię kiedyś zaprosić na tort migdałowy z przepisu z niej, serio! Jest przepyyyszny!
Czyli problemy współczesnych ludzi, co? I te tematy, huh.
- A co u Ciebie? I u Szefa? Dawno go nie widziałam, jejku...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Całe szczęście, że coraz mniej osób kierowało się stereotypowym myśleniem odnośnie aniołów. Trudno im się dziwić, skoro skrzydlaci coraz bardziej upodabniali się do ludzi. Tak samo czuli i myśleli a nawet coraz częściej zachowywali się jak oni, mieszkając pośród nich. Nathair kłamał. Nie, inaczej, potrafił kłamać. Przychodziło mu to dość łatwo i jakoś niespecjalnie czuł, że robi coś złego. Skoro jego małe kłamstewka nikogo nie krzywdzą to czemu nie. Nikt go i tak z tego nie rozliczy tak na dobrą sprawę. Tak było i teraz. To, że lekko nagiął prawdę nie wywołało za sobą jakiegoś nieprzyjemnego w zdarzenia łańcucha. A to, że dziewczę mu uwierzyło – no cóż, punkt dla niego.
Zerknął na nią uważnie, kiedy jej jasne oblicze oblał rumieniec. Przechylił nieco głowę przyglądając się jej, jak próbuje wydobyć z siebie jakieś zdanie, a zamiast tego dukała tylko jedno słowo.
- No Ty. – odparł spokojnie. W końcu udało jej się wypowiedzieć. Pokiwał głową dając jej do zrozumienia, że przyjął do wiadomości to, co powiedziała. To nie tak, że go to kompletnie nie obchodziło. Po prostu nie był typem, który grzecznie siedzi i wsłuchuje się w słowa drugiej osoby. Zazwyczaj jego uwaga bardzo szybko gdzieś indziej uciekała, a umysł skupiał się na innych rzeczach, nieraz niezwykle trywialnych.
- A Tobie co? Chora jesteś, że nagle taka czerwona? – zapytał raptownie i nieco uniósł się, pochylając nad stołem by ręką sięgnąć czoła dziewczyny. Przyłożył swoją dłoń do jej skóry, sprawdzając temperaturę jej ciała.
- Nie, nie masz gorączki. – dodał, zabierając swoją rękę i wracając do poprzedniej pozycji. Sięgnął po swój napój i zerknął do niego. Nie znał zbytnio zachowań kobiet z racji nie przebywania w ich otoczeniu i kto wie jak się zachowywały. Może nagłe rumieńce były po prostu ich specyfiką. Ale Nathair nie miał zbytniej ochoty głębiej w to wnikać. Zapewne tak było i tyle. Proste i jakże logiczne rozwiązanie.
Nie skomentował jej słów odnośnie nowego przepisu. Między nimi istniała niewidzialna rywalizacja o to, kto przygotuje lepszy i smaczniejszy posiłek. Skoro dziewczyna poznała coś nowego, to i on będzie musiał to zrobić. I będzie o wiele lepsze. Na pewno. Kolejny życiowy cel na najbliższe dni.
Wzruszył ramionami na pytanie co u niego. No właśnie, co u niego? Ciężko było powiedzieć. Z Ryanem ostatnimi czasy mało się widywał i jego egzystencja spadła praktycznie do wegetacji. Gdzieś tam się kręcił, zaglądał do domu swojego podopiecznego i to tyle.
- Wiesz jaki jest. Nigdy nie wiadomo co zamierza i co siedzi w jego głowie. Pewnie gdzieś gwałci męskie dziewice albo rozpruwa komuś flaki. Norma. – dodał, przesuwając wzrokiem po najbliższej okolicy. No cóż, nie było tutaj najgorzej, ale też nie czuł, że jeszcze kiedyś odwiedzi to miejsce. To jedno z tych, o których się nie pamięta. Po wyjściu i powrocie do domu zapomina się, by móc odkryć coś nowszego i zapewne o wiele bardziej trafiającego w jego gusta.

// szori za długość. A raczej jej brak.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Był kompletnym dziwakiem, i teraz chyba została utwierdzona w przekonaniu, że to jednak prawda. Jak można tak zareagować na rumieńce, które pojawiły się znikąd, a przy okazji towarzyszyły im zająknięcia i wszelkie inne oznaki zażenowania? Drogi skrzydlaku, radzimy skorzystać z naszych usług edukacyjnych i nauczyć się co niego o niektórych odruchach. Ryan chyba już doszczętnie wyprał mu z głowy jakąkolwiek wiedzę na ten temat.
"Chora"? - przebiegło w jej głowie na dźwięk słów wypowiedzianych przez Stróża. To było aż nazbyt ryzykowne z jego strony, żeby się tak zbliżać. Groziło wybuchem paniki, nagłym trafieniem w jej ciasne objęcia albo... jeszcze większym rumieńcem? Okej, to była chyba najbardziej odpowiednia i prawdopodobna opcja. Czarnowłosa zadrżała lekko na całym ciele i odchyliła głowę w tył, by uciec od dotyku młodzieńca, który najwyraźniej nie podłapał, że niektóre dziewczęta potrafiły doznać zawstydzenia z byle idiotycznych scenek, które odnalazły dopełnienie w jej głowie, a takie gesty jedynie podbijały poziom zażenowania. Stąd też ucieczka nie tylko spojrzeniem, ale i całym ciałem.
- Gorączki? S-skąd w ogóle pomysł, że mogłabym być cho-chora...? - Wydukała w odpowiedzi, a po niespełna sekundzie od przesunięcia wzrokiem po jego twarzy zaśmiała się nerwowo i po raz kolejny wbiła go w ścianę, jak gdyby była teraz najbardziej interesującym punktem w jej życiu. Tak, tak. Ten kolor, te badziewne wzorki, odbite dzięki szablonowi do ścian; te figurki zdobiące podsufitowe półki! To wszystko wyglądało tak tandetnie i tanio, że nawet jej przestawało się już podobać. Lepsze jednak to, niż zadumana mordka Anioła, który mógłby wypytywać dalej o przyczynę takiego a nie siakiego stanu jej twarzy. Najlepiej to wolałaby zapaść się na moment pod ziemię albo po prostu stać niewidzialną do czasu, kiedy wszystko by się trochę uspokoiło. I tak nic by jej to nie dało, co okaże się w późniejszym czasie, gdy Kurczak jeszcze ją dobije. I to już będzie totalne fatality.
Jakakolwiek rywalizacja istniała tylko dla niego. Zawsze chciał być najlepszy, najcudowniejszy i w ogóle naj-. Mio jakoś nie zależało na aż takich względach u swojego pana. Nie potrzebowała na tym tle poklasku, dyplomów ani medali. Miała satysfakcję z samego faktu, iż w ogóle coś komuś podarowała, a on to zjadł. Na samego Nathaira również w żadnym razie nie spoglądała, jak na odwiecznego rywala kulinarnego, który miałby podkładać jej świnie, a i ona jemu odwdzięczałaby się pięknym za nadobne. Byli znajomymi, w całkiem dobrych stosunkach, obydwoje z może i chorą ambicją do sprawienia przyjemności komuś, kto był jednym wielkim skurwielem i ignorantem, co niemal automatycznie przekreślało ich szanse, niezależnie od tego, kim byli. Krótko mówiąc - zależało jej na tym, żeby smakowało, ale nie na pierwszym miejscu. Posiadanie satysfakcji ze sprawienia komuś przyjemności było odpowiednie. No i różowowłosego też chciała poczęstować. Ba! Nawet miała zamiar pozdradzać mu kilka przepisów!
Ale co z tego, skoro zamiast miłej konwersacji o cieście otrzymała ciszę? W dodatku ten gest z jego strony. Doprawdy, Nathairze. Musiało być z nim naprawdę kiepsko, skoro nawet sam nie wiedział, jak samopoczucie, otoczenie i wszystko inne. Może po prostu nie miał nic ciekawego do roboty? Teraz przynajmniej będzie mógł się poużalać nad sobą pochwalić spotkaniem z Mio, kiedy następnym razem zostanie zapytany o to, co ciekawego się w jego życiu ostatnio wydarzyło.
W życiu Mio na przykład pojawiło się dziś multum rumieńców, o czym one same miały właśnie zamiar przypomnieć. Tym razem nawet się nie patyczkowała, a od razu skryła twarz w dłoniach, rozchylając jedynie palce, by móc spojrzeć chociażby na wciąż poruszającą się jadaczkę chłopaka. A kiedy tylko zakończył, jej przywilejem było dorzucenie swoich trzech groszy.
- Na... Nathair. Nie przystoi Ci tak o nim mówić... - wyburczała, siląc się na mniej sympatyczny ton, co w efekcie i tak zabrzmiało, jak gdyby dziewczę było wielce zmartwione całą tą sytuacją. - Do tego w takim miejscu. I... i... Szef wcale n-nie robi takich rzeczy. N-nie gwałci... prawda?
Oj, doskonale wiesz, że byłby do tego zdolny. Zapewne czerpałby z tego chorą przyjemność, choć i tak by się nie uśmiechnął.

Tak, jakbym narzekała, pfy~.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

I właśnie tym między innymi tak bardzo się różnili.
Mio chciała zrobić komuś przyjemność w przeciwieństwie do Nathaira. On robił to wszystko tylko po to, by być potrzebnym. Nic ponad to. No cóż, ciężko mu się nie dziwić, kiedy praktycznie na każdym kroku słyszy się nie jesteś potrzebny aniele. Zważywszy na parę mankamentów z historii anioła oraz jego charakter, całość dawała całkiem logiczny obraz jego zachowania. Nawet przez głupią rywalizację w gotowaniu czy pieczeniu widział dla siebie szansę bycia przydatnym i potrzebnym. A Nathair dla tego potrafił robić i poświęcić naprawdę wiele, byle tylko osiągnąć to, gdzie sięgała jak ambicja.
Ponownie wzruszył ramionami, kiedy poinformowała go, że nie jest chora. Ale tym razie urozmaicił swój gest skinieniem głowy. No dobrze, skoro tak twierdzi. Nathair raczej nie należał do tej grupy aniołów, która była odpowiedzialna za dobro i zdrowie innych. Był raczej typem ofensywnym, aniżeli defensywnym. Chociaż jak to w praktyce wygląda to wszyscy wiedzą, ale tę kwestię można akurat przemilczeć.
Uśmiechnął się krzywo mając ochotę trochę ponabijać się z dziewczyny. Była taka naiwna (tak, odezwał się wiele doświadczony, khem), że to było wręcz naturalne wystawienie jej nieco na próbę i jeszcze bardziej podkręcenia guziczka. Swoja drogą to aż dziwne, że dziewczynie nawet przez głowę nie przeszło, że Ryan mógłby coś takiego zrobić. Do tej pory pamiętał dzień, kiedy go spotkał bo zmasakrowaniu i urządzeniu swojej małej, własnej rzezi na jakiś osobnikach. Co jak co, ale to właśnie on był najbardziej zdolny do takowych rzeczy.
- Od razu tam nie przystoi. Stwierdzam po prostu fakty. – burknął, uśmiechając się jeszcze szerzej. Przecież nic złego nie mówił. Sama prawda.
- Zresztą, zacznijmy od tego, że to nie jest mój szef. A wręcz przeciwnie! To jest mój podopieczny i właściwie to ja sprawuję nad nim opiekę. Można uznać, że to ja jestem jego szefem. Tak. Poniekąd tak. I nie martw się, zawsze mogę go powstrzymać przed takimi okropnościami. – dodał dumnie. No i masz, włączyło się mu paplanie o tym, jaki to on nie jest silny i niesamowity. Już taka jego natura, trochę cwaniaka i zgrywania tego, kim nie jest. Bo może i był aniołem stróżem i jeśli doszło co do czego to był w stanie nawet zabić albo sam siebie wystawić, jeśli to gwarantowałoby ratunek dla jego podopiecznego, ale tak naprawdę kiedy przebywał w jego pobliżu to momentalnie stawał się bardziej posłuszny. Chociaż nadal mówił głośno kiedy mu coś nie odpowiadało.
- Bo widzisz, nie boję się go. Nic a nic. Trzeba znać sposób i wiedzieć, jak go wykorzystać. – dodał wesoło krzyżując ręce na swojej piersi. Oj Nathair, Nathair. Gdyby tylko Ryan tutaj był to pewnie ta rozmowa potoczyłaby się zupełnie inaczej. No ale skoro go nie ma to można sobie poużywać. Bo czemu nie?
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Całe to gadanie, że mógłby nie być potrzebny, było zwykłym pierdoleniem, żeby trochę bardziej się postarał. Albo po prostu niewdzięcznym zbywaniem skurwiela. Pierwsza opcja jakoś bardziej by jej odpowiadała, gdyby mogła usłyszeć myśli narratorów, jednakowoż bardzo łatwo można rozróżnić subiektywną opinię Mio i fakty rzeczywiste, które zupełnie się od tejże różniły. No niestety, dobrym jasnowidzem czy czymkolwiek takim to ona chyba nie będzie. Chociaż... to raczej wymagało tylko chwili logicznego pomyślunku, aniżeli jakichkolwiek paranormalnych uzdolnień. Tak czy siak, gdyby ktokolwiek kiedykolwiek powiedział Mio, że Nathair robi takie rzeczy z egoistycznych pobudek, nijak by nie polemizowała, ale jednocześnie nie potwierdziłaby takiej wersji. Zwyczajnie dlatego, że, choć wiedziała, iż Anioł byłby zdolny do takiego postępowania, to miała tę cichą nadzieję, że jednocześnie ma na oku cudze samopoczucie i chciałby sprawić komuś radość dla satysfakcji, nie żeby pokazać, jaki to był niezbędny.
Stwierdzał fakty? I on z takim tekstem przychodził do dziewczęcia, które wierzyło, że mordercy tak naprawdę nie chcieli zrobić niczego złego, a ofiary same nabijały się na noże po zjedzeniu ciasta z zakalcem? Nie no, tak poważnie, to nie była aż tak głupia, aczkolwiek nie miała nigdy okazji przekonać się o prawdziwych zdolnościach Ryana w zakresie obdzierania skóry żywcem, toteż nie miała zielonego pojęcia, jak mogłoby takie przedstawienie wyglądać. Tak samo zresztą, jak i z tym gwałtem. Chociaż, jakby się zastanowić, to...
Szef pasowałby na takiego niewzruszonego seme~... - kiwnęła głową na swoje własne myśli, akurat w momencie, w którym różowowłosy rozpoczynał swoją kolejną wypowiedź, co nieco wybiło ją z rytmu, jednakże zaraz znów wsłuchała się dokładnie w słowa towarzysza, jednocześnie, pewną cząstką móżdżku, kminiąc kolejne historyjki i opcje. Pewnie szukała kogoś, z kim można by poshipować tego cholernego skurwiela, jednakże żadne powiązania nijak się nie zgadzały, a w ostateczności pozostawała tylko jedna możliwość.
- A Nathair pewnie byłby takim słodziutkim uke, ojeeej~!
...powiedziałaś to na głos, idiotko~.
Zacisnęła wargi, czerwieniąc się już po czubki uszu, po jednym czy dwóch momentach potrząsając energicznie głową. Teraz to już chyba mogła go przerazić. O ile znał znaczenie słowa uke, oczywiście, chociaż teraz Amasakawa modliła się, żeby tylko nie przypomniał sobie jakiegokolwiek z jej wykładów na takie tematy, o ile takowe w ogóle miały miejsce. Albo i nawet jedynie miały mieć. Teraz potrzebowała tylko jednego - tematu do wciśnięcia w tę pustkę zwaną ciszą.
- T-t-t-to znaczy... n-niewątpliwie! Nawet nie pomyślałabym o tym, że mógłbyś się go bać. Ale... - bo zawsze musiały być jakieś komplikacje kolidacje. Wywróciła młynka oczyma, nim powróciła spojrzeniem do jego urokliwej twarzy, upijając jeszcze łyk herbaty. Ostatni w tym sezonie, bo zawartość kubeczka właściwie wyparowała w niewyjaśnionych okolicznościach. - To, że jest Twoim podopiecznym to nie oznaka panowania nad nim. Po prostu się nim opiekujesz - nie pomiatasz. Nie powinieneś tak mówić, wiesz? To tak, jakby Szef był Twoim zwierzątkiem. A tak chyba nie powinno być, nie sądzisz?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Niemalże miał ochotę wywrócić oczami na ten wykład umoralniający co powinien mówić, a czego nie. On doskonale wiedział na ile mógł sobie pozwolić. Przecież tak naprawdę nic złego nie mówił o swoim podopiecznym. A to, że jedynie naginał nieco prawdę i to, jakby było w rzeczywistości, to już zupełnie inna kwestia. Oczywiście to tego nigdy, ale to przenigdy otwarcie się nie przyzna. Z coraz większym znużeniem przyglądał się twarzy swojej towarzyszki, która z rumieńcem upominała go. Nie zamierzał nawet tego komentować, tylko wzruszył bezwiednie ramionami. Jeszcze brakowało tego, żeby Nathair ziewnął szeroko. No ale, aż takim beztroskim osobnikiem nie był.
Uniósł rękę i przeczesał sobie już nie co przydługawe kosmyki włosów, które po sekundzie ułożyły się w swój stan pierwotny. Oczywistym było, że Nathair nie sprawował jakiejkolwiek władzy nad wymordowanym. Czasami zdawało mu się, że jest zupełnie na odwrót, chociaż chłopaczyna starał się odganiać takowe myśli, które to coraz częściej zaprzątały jego umysł. Gdyby anioł był postawniejszy, pewniejszy siebie i silniejszy może sytuacja przedstawiałaby się zupełnie inaczej. Nie, dobra. Nawet jakby Nathair miał dwa metry wzrostu a Ryan metr pięćdziesiąt to i tak nic by się nie zmieniło oprócz zmiany wzrostu. Kogo chciał oszukiwać.
Nie mógł jednak darować sobie rozmarzenia się na niemal ostatnie słowa Mio. Ryan jako zwierzątko, Hue. W głowie anioła momentalnie pojawił się obraz zakutego szatyna w obrożę ze smyczą, za którą trzymał Nathair i mówił do niego, by podał łapę. Aż chłopak uśmiechnął się szeroko na samą myśl czegoś tak absurdalnego i irracjonalnego. Co prawda w rzeczywistości najpewniej oberwałby w ryj z pięści. Ba. Gdyby tylko wyszło na jaw to, o czym właśnie pomyślał, to zapewne przez najbliższy tydzień siedziałby w kącie na smyczy niczym jakiś kundel. Całe szczęście zarówno Mio jak i Ryan nie potrafili czytać w myślach. Pod tym względem był bezpieczny, a co sobie pomyślał to już jego.
Wyrwawszy się z letargu, już zdecydowanie przytomniej spojrzał na dziewczynę. Właściwie dopiero teraz dotarło do niej, co dziewczę powiedziało kilka chwil temu.
- Właściwie to co to jest to całe uke? – zapytał, przemilczawszy stwierdzenie, że byłby… o zgrozo, słodziutkim czymś. To określenie było zarezerwowane dla dziewczyn i mały zwierzaków. A on przecież nie był ani jednym ani też drugim. No ale dobra. Ważniejsze w tym momencie było co miała na myśli poprzez słowo „uke”.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Coś brutalnie rozerwało ciszę, która spowiła dwójkę towarzyszy, dotychczas zajętych rozmową, a teraz milczących, niczym para trupów zakopana sześć stóp pod ziemią i węsząca za ładnymi nagrobnymi kwiatami, które mogłaby podziwiać od spodu. Mianowicie był to głos jednego ze stworzeń należących do tego dwuosobowego karnawału dziwaków. Różowowłosy Anioł i yaoistka. lepiej być nie mogło.
- Nathair? - Zmusiła się do wyrwania go z jego własnych myśli, gdy stała się już dostatecznie zaniepokojona milczeniem Stróża. Nie miała sera odciągać go od zapewne bardzo ważnych dla niego tematów do rozważenia, aczkolwiek zaczęła się nieco zamartwiać. Dlatego też długo sobie o Ryanie w obroży pomarzyć nie mógł. Chyba, że zwyczajnie nie zwróciłby na nią uwagi, aczkolwiek - znając Mio - ta zaczepiałaby go aż do skutku.
Gdy wreszcie zwrócił się w jej stronę ze spojrzeniem migdałowych oczu, na usta panienki Hayden wkradł się drobny, subtelny uśmieszek. Nie zajmował on jednak długo swojej pozycji - już po kilku sekundach od usłyszenia pytania zadanego przez Nathaira, dziewczyna zacisnęła wargi, wreszcie rozumiejąc, czego właściwie młodzian chciał się dowiedzieć. I co ona miała mu powiedzieć? Że właśnie sparowała go z jego podopiecznym, a w dodatku to on był na dole?
No, przecież nie mogła kłamać. Może i on był nieco zbuntowanym Aniołem, ale ona grała tu rolę niezmiernie niewinnej, uczciwej ludzkiej dziewczynki kobieciny.
- No więc... - opuściła na moment głowę, wzdychając ciężko, by następnie odchrząknąć. Potarła jeszcze policzki dłońmi zaciśniętymi w pięści. Idiotyczne rumieńce znowu dały o sobie znać, kiedy ciemnowłosa już, już zbierała się do wygłoszenia kolejnego monologu. Skup się, durna. - "Uke" to taki termin, używany przez osoby takie, jak ja. Chodzi, o to, że... jest taki gatunek komiksowy i kreskówkowy, i w ogóle filmowy, książkowy... wszystko! I on się nazywa "yaoi". N-nadążasz? - Przystopowała na moment, oczekując jego reakcji, by następnie kontynuować. - Chodzi o to, że jest tam pokazana miłość pomiędzy... d-dwójką chłopców... takie... w-wiesz, jakie zbliżenia. I jak są takie pary, to zawsze jest chłopak, który dominuje i ten, który jest uległy i... n-no wiesz, jest... na dole. I ten, który jest na górze, nazywa się "seme". Ten drugi to "uke".
...wtf, Mio.
- Znaczy, to nie tak, że zawsze byłbyś uke! Tylko z Szefem! Znaczy, przynajmniej z Szefem. Bo... na pewno znalazłbyś sobie kogoś, kto byłby bardziej "dolny" od Ciebie... i z kobietą byłbyś seme! I... n-n-nie sugeruję, że lubisz chłopców! P-p-p-p-po prostu... po prostu... - no, wysłów się. - Po prostu uważam, że wyglądalibyście ślicznie, jako para... - dorzuciła jeszcze, odwracając zażenowany wzrok. Czyżby szykował się opierdol? Ale sam chciał, żeby mu to wytłumaczyć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Są na świecie rzeczy, o których lepiej nie wiedzieć. Tak było i tym razem. Nathair zdecydowanie lepiej by się czuł, gdyby nigdy nie dowiedział się czym jest „uke”. I cała reszta słów powiązanych z tamtych. No ale niestety, jego ciekawość musiała dać o sobie znać w najmniej oczekiwanym momencie. No i teraz miał.
Wpatrywał się w swoja towarzyszkę z początku niezrozumiałym wzrokiem, aczkolwiek im więcej mówiła, tym jego twarz przybierała coraz bardziej czerwony kolor a oczy wyrażały zaskoczenie, wręcz przerażenie. Ale tak na serio? Serio, serio? Ona sobie… to… wyobrażała? Widziała go razem z Ryanem w TAKIEJ sytuacji? To było niedorzecznie. Chłopak zacisnął mocniej swoje palce na blacie stołu czując, jak cały zaczyna drżeć z frustracji.
- C--cooo? Że ja… że on… że r—razem? – powiedział jąkając się, nadal starając się doszukać w jej słowach chociaż odrobiny żartu. Miał nadzieję, że Mio za moment wybuchnie śmiechem i powie, że tylko żartowała, a słowo „uke” znaczy zupełnie coś innego. Niestety, niczego się takiego nie doczekał, a widząc jej twarz tylko upewnił się w przekonaniu, że dziewczę było poważne.
- Nigdy! Słyszysz? N--nigdy coś takiego nie będzie miało miejsca! – warknął gwałtownie zrywając się na nogi i uderzywszy dłońmi o blat stołu, przechylił się nieznacznie nad nim.
- A wiesz czemu? Bo raz, nie interesuję się facetami! To, że wyglądam jak wyglądam nie oznacza, że jestem gejem! Nie jestem! Jestem hetero! Wolę dziewczyny! I NIGDY nie dam się m… m… mu dotknąć dobrowolnie! Prędzej zrobię sobie kolczyka w tyłku niż do tego dopuszczę! – wyrzucił z siebie potok słów a z każdym kolejnym robił się coraz bardziej czerwony. Nawet sobie nie wyobrażał, żeby on i jego podopieczny zbliżyli się do siebie na mniej niż trzy metry odległości. Nie… po prostu nie. To było absurdalne. I że niby Nathair miałby być na dole? Phew. Niedoczekanie.
- I w sumie naprawdę się spieszę, tak więc do widzenia Mio. I zaniechaj tych chorych wizji i w ogóle! – warknął odwracając się i minąwszy w stronę stół ruszył zdenerwowanym krokiem w stronę wyjścia. Raptownie się zatrzymał i odwrócił na pięcie, by wrócić do dziewczęcia. Położył swoją dłoń na jej głowie i poczochrał ją czule, następnie zagłębiwszy mocniej palce w jej włosach przeczesał je aż po same końce. Nachylił się i musnął swoimi ustami ciemne końcówki na znak pożegnania. Wypuścił jej włosy i oddalił się. Jednakże kiedy był przy samych drzwiach…
- A gdyby do czegoś takiego doszło, to ja byłbym na górze, a nie on! To ja bym go zdominował! – wyrzucił z siebie nie przejmując się, że ludzie w kawiarni dziwnie na niego spojrzeli, po czym uciekł z lokalu, kierując się w zupełnie innym kierunku niż uprzednio zamierzał, mamrocząc pod nosem i kopiąc przypadkowe kamienie.


// zt.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

- Ale... powiedziałam, że wcale nie sugeruję, że jesteś ge-...
"Prędzej zrobię sobie kolczyka w tyłku..."
Och, doprawdy? Chciałaby móc popodziwiać efekty takiego piercingowego zabiegu, gdyby nie fakt, iż kompletnie spaliłaby się ze wstydu na samą wieść o tym, że byłby to już fakt dokonany. Zresztą, było to do przewidzenia, bo nawet w momencie, w którym do jej uszu dotarło określenie na pośladki Stróża, twarz czarnowłosej zrobiła się jeszcze bardziej czerwona, niż chwilę temu. W dalszym ciągu, fakt, że ją karcił, był co najmniej nie na miejscu. Przecież powiedziała mu już, że wcale nic mu nie sugeruje i doskonale ma na uwadze, że może lubić dziewczęta, a nie płeć męską. Jedynie... a, nieważne. Ja to pominę. Ja tu tylko chcę napisać o tym niezwykłym fangazmie, jaki ją dopadł. Dobra. Może nie aż tak, ale...
No, po prostu w momencie, w którym uczuła dotyk jego dłoni na swojej głowie, całe to zdenerwowanie uleciało w jednym momencie, by zaraz wrócić ze zdwojoną siłą i jeszcze doprowadzić ją do jakiegoś stanu przedzawałowego. Blahblahblah, był słodki, kochany, pąspąspąs, przełknięcie śliny, pąs, wyszedł debil i nie zapłacił, musiała to zrobić za niego, duh. Debil.
I w ogóle blablabla.

[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Głównodowodzący (czy aby z pewnością dalej jest na tym stanowisku?) musiał odpocząć i przemyśleć parę spraw. Głupio się zachował w gabinecie dyktatora, fakt. No ale ten człowiek... Ezra wierzył, że służy Miastu-3 najlepiej jak może, poświecił dla niego nawet własne zdrowie i otarł się wiele razy o śmierć. I go za to spotkało? Śmierć ukochanej przyjaciółki, lekceważenie ze strony zwierzchnika, rozległe blizny i przymusowa cyborgizacja. Okazuje się, że S.SPEC nie jest tak wspaniały jak wmawia zwykłym szarym obywatelom propaganda...  materiały jakie dostał i rozkazy w nich...  Długo by gadać. Ash zarezerwował sobie osobne pomieszczenie w herbaciarni i postarał się, by ta informacja trafiła do możliwie szerokiego grona osób. Miał nadzieję, że jego plan się uda i dojdzie do pewnego spotkania. Chociaż to jeszcze się okaże. Przygotował pewne niezbędne przedmioty i położył je na stoliku. Westchnął cicho i wyjrzał przez okno, obserwując gwiazdy. Był ubrany w tradycyjne kimono, włosy zebrał w wysoki kucyk, dlatego też widać było jego poparzoną prawą stronę twarzy, na której malował się wyraz rezygnacji i czegoś jeszcze, jednak widok był częściowo zasłonięty cieniem. Uśmiechnął się smutno do swoich myśli.  Ciekawe kto będzie szybszy? Oczekiwana osoba, czy może oddziały wojska. Tak czy siak...nie dane mu będzie długo
odpoczywać. Usłyszał kroki zbliżające się do niego i przeniósł spojrzenie w stronę drzwi. Czyżby to zamówiona wcześniej herbata? Na wszelki wypadek aktywował pancerz.
- Wejść...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 5 1, 2, 3, 4, 5  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach