Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 4 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Go down

Pisanie 16.08.14 15:06  •  Las - Page 4 Empty Re: Las
„To chyba oczywiste.”
Różnie bywało. Dla jednych takie sprawy były oczywiste, a dla innych niekoniecznie. W jego szeregach przewinęło się już wielu sługusów, a część z nich wciąż przechodziła swój test zaufania. Żadnemu jednak nie udało się jeszcze dotrzeć do punktu, w którym ciemnowłosy miałby pewność, że powierzone zadanie zostanie wykonane z jak największą sumiennością. Lojalność to rzadki towar, a na domiar złego szybko się kończyła. Na świecie prawdopodobnie nie było osoby, która nie wykonywałaby zadań z pewną dozą egoizmu. Bez korzyści nie ma pracy, choć mając tę wiedzę, można było wykorzystać ją przeciwko im wszystkich. Zasiać ziarenko nadziei w naiwnych duszach, by ta wykiełkowała, tworząc delikatny kwiat, którego koniec końców miało czekać brutalne ścięcie. Czarnowłosa miała szczęście, że na razie wiedziała, na jakim poziomie się znajduje i wiedziała też, że to tam jest jej miejsce. Pod ciężką podeszwą buta, spod której nie powinna ośmielić się uciekać. I tak miała się całkiem dobrze, gdy przez większość czasu jej pan tkwił za grubym murem i trzymał się z daleka. Bycie dziewczynką na posyłki miało swoje plusy – ciemnowłosy wcale aż tak często nie korzystał z jej usług, ale mimo wszystko ciężko było pojąć, jak to się stało, że zaczęła spoglądać na niego, jak na bóstwo zesłane z góry.
Nie chciał, aby postój tu się przedłużał. Gdyby kazał jej milczeć, pewnie już ruszyłaby dalej razem z Gavranem, który okazał się być mało problematyczny i dobrze. Ryan skinął głową, w milczeniu dając Mio pozwolenie na to, by kontynuowała, jednocześnie wykonał ponaglający gest ręką. Na chwilę obecną liczył się czas. Nie zależało mu na tym, czy Evendell przeżyje czy zetną jej głowę. Misja po prostu miała zostać wykonana, a wystarczyło tylko rozeznanie się w sytuacji, przysporzenie sobie jak najmniejszej ilości problemów (bo te i tak mimo wszystko musiały się pojawić), szybka zemsta i powrót z powrotem do domu. Zero zbędnych ceregieli.
Powinien ― potwierdził, na moment przenosząc wzrok na czarnowłosego. Przez moment wyglądało to tak, jakby miał go skarcić za to,że się nie przygotował, ale ostatecznie powrócił wzrokiem do dziewczyny. ― Ale zaraz się ściemni, więc nie będzie przykuwał uwagi. Po prostu nie ściągajcie na siebie uwagi, a nikt was nie zatrzyma. ― A wiedział, że nie zatrzymają i tak. Ewentualnie będą chcieli przywitać się z daleka z krewną ich dobrze znanego znajomego.
Miał nadzieję, że wszystkie problemy dotyczące tej misji zostały rozwiązane, ale w końcu miał do czynienia z Amasakawą, a z nią bądź co bądź wszystko było możliwe. O ile potrafiła trzymać język za zębami, ten i tak szybko rozwiązywał jej się, gdy w grę wchodziło wyrzucenie z siebie jakichś trywialnych spraw. Jak na przykład... to. Nie było co liczyć na to, że Grimshaw poczuje się speszony jej niecodzienną prośbą. Zamiast tego doczekała się niezadowolonego wyrazu na jego twarzy, choć bliżej było mu do zniecierpliwienia. Nie trać czasu na bzdety – zdawał się chcieć jej przekazać. Jednak tym sposobem jasno dawała mu do zrozumienia, że była zapatrzona w niego, jak w jakiś pieprzony obrazek. Może nie chodziło tu o uczucia wyższe – na całe szczęście – ale jakiś szczery podziw, od którego żołądek wykręcał się z powodu mdłości. Przełknął ślinę, powstrzymując się od zdegustowanego mlaśnięcia na koniec i przesunął ręką po twarzy, podkreślając zrezygnowanie, które odczuł w tym momencie.
Głupia.
Oczywiście nie zamierzał otwarcie jej odmówić. Zepsułby całą zabawę.
Zobaczymy. ― Pewnie nawet nie musiała wiedzieć, że w wolnym tłumaczeniu oznaczało to odmowę. Nie było nawet mowy o tym, by do czegoś takiego doszło. Jeżeli była taka łasa na oglądanie męskich ciał, odpowiednie kluby stały już przed nią otworem, a tam nikt nie stałby na przeszkodzie w zaspokojeniu jej żądz. ― A teraz ruszcie się.

Krótko, bo krótko, ale co tam. Najważniejsze, żeby to ruszyć. Ogólnie tam opiszcie przechadzkę do miasta, pewnie po waszych postach powiem Gilbowi, żeby napisał już jako MG, gdzie opisze, w których miejscach są ci wojskowi. I potem jakoś tam pokombinujemy. Nie musicie wychodzić z tematu, wiadomo.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.08.14 20:11  •  Las - Page 4 Empty Re: Las
W sumie to jego oczy naprawdę mogły okazać się problemem. Mógłby być skojarzony z łowcami, którzy nie byli za bardzo lubiani w Mieście-3. A to mogłoby przysporzyć trochę problemów. Z drugiej strony to Rottweiler nie za bardzo się tym przejął, biorąc pod uwagę to, że przy tej dziewczynie nie zwrócą na to uwagi. Czyżby owe czarnowłose małe było ważną osobą w tym świecie? W sumie byłoby to możliwe. W końcu Fuckerowi nie są potrzebni jacyś tam przeciętni ludzie.
"... pokazać klatę?"
...
Gavran nie mógł powstrzymać drgającego kącika ust. Z całych sił próbował nie wybuchnąć śmiechem, bo wtedy szarooki z pewnością uraczyłby go jednym ze swych najchłodniejszych spojrzeń.
Żeby tylko.
Rozkaszlał się w marnej próbie zatuszowania chichotu i odszedł kilka kroków, by się uspokoić i przywołać na twarz obojętny wyraz.  Cóż, wygląda na to, że Fucker  ma niezłe branie za murami. Szczególnie u takich uroczych dziewczynek. Gh, jakie to szczęście, że Rottweiler nie czyta w myślach, bo Gav byłby już martwy. Na pewno.
Kiwnął głową, traktując Ryanowe "A teraz ruszcie się" jako rozkaz. I w sumie to był rozkaz, bo  ton głosu skutecznie wywierał presję na Gavrana. Tak, jakby nie robienie natychmiast dokładnie tego co on chce miało się skończyć apokalipsą i innymi takimi. Och, Gavie, czyżbyś się bał tego bruneta? Jak uroczo~
Zmusił swoje ciało do podążania za dziewczyną zwaną Mio, jednocześnie wciskając dłonie w kieszenie kurtki, gdzie czekał na niego chłodny dotyk kabury pistoletu. To się źle skończy, naprawdę. Gavran z bronią w ręku to niebezpieczny Gavran. Westchnął cicho i poprawił kosmyki czarnych włosów tak, żeby nachodziły mu na twarz.
Mimo świadomości, że nie powinien pokazywać całemu  światu swoich oczu, Opętany nie mógł powstrzymać się nad zerkaniem na zaludnione ulice. Pierwszy raz był w takim... miejscu i naprawdę był tym zafascynowany. Tyle ludzi, ogromne budynki, czyste ulice... A do tego nikt nie próbował nikogo zabić lub zjeść żywcem, a przy ścianach nie włóczyły się dziwki z mackami zamiast rąk. Kompletnie inne życie niż w Desperacji. Zagapił się na witrynę cukierni, gdzie ładnie przyozdobione leżały ciastka, drożdżówki, babeczki... Omatkoboskokochano, Gavran to kiedyś zdobędzie. Naprawdę, zje to wszystko. A ten zapach... Czemu to tak przyciąga? Serio, gmhmhmm. Jeść. Ale to może jak będą wracali... Wejdzie się, zabierze z niewinną miną i wyjdzie. Znaczy Gav niby miał jakieś tam pojęcie  o tym, że to tak tutaj nie działa, ale to taki przygłup jeśli chodzi o miasto-3.
-  Mio? - przerwa na zerknięcie w kolejną witrynę, tym razem z eleganckimi garniturami. Jak to można nosić? - Jak poznałaś Rya... znaczy szefa?

Jak tak patrzę na Wasze posty i moje... ja się poprawię z długością, obiecuję. D:
Shh, ty się długością nie przejmuj. A tak pozwolę się włamać do posta. Po Gavranie najpewniej będzie pisał Gilb jako MG. Po prostu tak będzie najrozsądniej, bo już będziecie sobie szli przez to miasto i przynajmniej Mio będzie mogła dać znać Ryanowi. Jeszcze o tym nie wie, ale mu przekażę. ~
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.08.14 21:28  •  Las - Page 4 Empty Re: Las

Tak wyszło...
że to ja będę waszym MG na moment. Wpadłem na iście genialny pomysł, który pomoże nam przyspieszyć tę akcję. Po prostu w poniższym poście MG mniej więcej opiszę wam sytuację podczas przechadzania się przez miasto. Po mnie Mio opisze w swoim poście, że poinformowała Ryana, gdzie było najwięcej żołnierzy, a później wyprowadzi was oboje z tematu, żeby tego nie rozwlekać. Skierujecie się TUTAJ, ale zaznaczycie w poście, że schowaliście się w jakimś zaułku nieopodal murów północnej części, gdzie poczekacie na Ryana. Wtedy też dołączą do nas Grow i Shion. Od tamtego momentu już Koira będzie MG. Sobie ustalcie między sobą, kto będzie pisał pierwszy w tamtym temacie. To już większej różnicy nikomu nie robi.

Przechadzanie się przez zachodnią część miasta nigdy nie stanowiło większego problemu. Nie było tu zbyt wiele rzeczy, które mogłyby zainteresować wymordowanych. Jedynie od czasu do czasu patrolowano pastwiska i las, do czego i tak niekoniecznie się przykładano. Nic dziwnego, że bestie zza murów zdążyły zorientować się, iż są to najsłabiej pilnowane tereny. Nawet jeżeli w pobliżu znajdowali się jacyś żołnierze, zazwyczaj łatwo można było ich uniknąć. Ponadto dookoła nie było żadnych atrakcji, więc miejsce to dość szybko usypiało. W porze wieczornej zaczynało robić się tu naprawdę cicho, a napotkani przechodnie albo wracali do domów, albo udawali się dokładnie w tym samym kierunku, co dwójka czarnowłosych – do centrum. Od czasu do czasu w pobliżu przewijali się jacyś wojskowi, ale i oni wydawali się być na tyle znudzeni monotonią dzisiejszego dnia, że zaczynali wycofywać się z warty.
Zdążyło się ściemnić, gdy dotarli do centrum miasta. W zasadzie nie istniała żadna wyższa konieczność, dla której mieliby kierować się wgłąb centralnej części. Zdążyli zaledwie zahaczyć o jej obrzeża, ale nawet tu faktycznie dało się skosztować klimatu prawdziwej metropolii. Ulice nieprzerwanie tętniły życiem, choć nie można powiedzieć, żeby Mio i Gavran mieli większe problemy z przedzieraniem się przez tłumy. Mimo tego wyglądało na to, że wymordowany musiał nieco uważać, choć wyglądało na to, że w towarzystwie Amasakawy wydawał się być niewidzialny dla wojskowych, którzy z początku tylko pojedynczo przemykali pośród szarych mieszkańców Miasta-3.
Niezłe soczewki! ― zagadnął jakiś młody chłopak, który przy okazji klepnął Opętanego w ramię, jednak na tym skończyła się jego próba nawiązania kontaktu, bo od razu wyminął bruneta, idąc w swoją stronę. Niektórzy potrafili zestresować człowieka.
Czwarta przecznica.
To właśnie tu skupiło się najwięcej żołnierzy. Pomimo tego, że większość sklepów była już pozamykana, wzdłuż ulicy rozstawione były stragany, a dookoła panował ogólny gwar, jakby postanowiono urządzić sobie letni festyn. W tłumie łatwiej było się ukryć, o czym żołnierze doskonale wiedzieli. Pewnie dlatego z uwagą patrolowali tę okolicę. Można było się spodziewać, że o ile dziewczyna i Kundel byli w stanie ujść za całkiem normalnych lub ukryć się wśród postawniejszych od nich osób, tak Ryan powinien zdecydowanie unikać tego miejsca i przejść okrężną drogą, choć ta była najkrótsza.
Choć stoiska faktycznie kusiły swoimi różnorodnościami, nie mieli czasu na przyjemności. Musieli wyrwać się z tłumów i dostać w wyznaczone miejsce. Dalsza droga polegała na przechadzaniu się przez dużo spokojniejsze uliczki, których normalni mieszkańcy zdawali się nie odwiedzać (albo po prostu aktualnie dobrze bawili się na festynie). Im bliżej północnej części się znajdowali, tym robiło się ciszej. Ulice w pobliżu murów były niemalże całkowicie opustoszałe. Dwójka konspirantów musiała od czasu do czasu zatrzymywać się i ukrywać w mroku zaułków, gdy żołnierze parami pilnowali porządku w tych stronach. Teren okazywał się być bezpieczny dopiero, gdy znikali za rogiem jakiegoś budynku. Teraz wystarczyło tylko podejść jak najbliżej, ukryć się i czekać.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.08.14 2:11  •  Las - Page 4 Empty Re: Las
"Zobaczymy"? Naprawdę tylko tyle miał do powiedzenia? W dodatku z całą tą dezaprobatą kierowaną w jej stronę naprawdę ciężko było jej uwierzyć w to, iż ten przystojny staruch będzie miał zamiar w ogóle się nad tym wszystkim zastanawiać. Doprawdy. Nie wymagała żadnych wypłat pieniężnych, nie potrzebowała zapewnienia jej dachu nad głową, ani żadnego jebanego sponsoringu. Chciała tylko raz pomacać sobie włosy szefuńcia i ewentualnie rzucić uwagę na umięśniony tors, ale niee, po co sprawiać jej choć trochę przyjemno-...
- Gavran? Wszystko w porządku? - Turkus zmierzył młodzieńca oceniająco, gdy do uszu małego szefoseksualnego dzieciątka dotarły odgłosy kasłania od jego strony. Coś przedzierało się przez te duszności, ale była chyba zbyt tępa, żeby stwierdzić, że było to z ledwością skrywane rozbawienie. Albo po prostu nie chciała nawet o tym myśleć. Podziwianie klat było zbyt poważnym tematem, żeby od, tak sobie go wyśmiewać! Zresztą, teraz już nie było na to czasu. Nawet ona zdała sobie z tego sprawę, kiedy rozbrzmiały kolejne polecenia wydane w ich kierunku. - Uhn. Idziemy.
Ujęła dłoń bruneta we własne, chłodne palce, tak jakby profilaktycznie - na wypadek, gdyby miał zamiar zgubić się gdzieś po drodze - po czym zwyczajnie ruszyła przed siebie, przy okazji wyglądając tak, jakby ktoś co najmniej wsadził jej kij w du-... pomiędzy pośladki. No, ale wyobraźmy sobie tę sytuację z jej perspektywy: jest się młodziutką studentką z młodym, wpływowym wujaszkiem o lasce (młodym o lasce, yep. to dziwne), która zadaje się z dość ludzko wyglądającym potworzyną, a w dodatku usługuje mu i nosi żarcie; ale nie - nagle musi ją wciągnąć w jakieś bagno i dać mega odpowiedzialne zadanie zaprowadzenia obcego, dość ładnego gościa do najbardziej strzeżonej części Miasta, ominąć żołnierzy i jeszcze naliczyć ich na paluszkach, zapamiętać, gdzie są, kiedy, jak, po co, dlaczego i w ogóle wszystko inne. No zwariować można z tego poczucia odpowiedzialności. W dodatku jeszcze te ślepia Kruka. Mimo wszystko... to był jej najmniejszy problem.
Zaraz, co?
- To jest... dość długa historia. Poznałam go przypadkiem. - Podjęła cicho, wciąż rozglądając się uważnie po otoczeniu. Resident Evil, kurwa. Co ona była? Sherry? Helena? A może Ada? - Generalnie, to... no... taki... i... piękny i... ojejku, taki... o rajciu, aż musiałam... no i nie mogłam przestać na niego patrzeć... i pomyślałam... no i, ojej, ktoś musiał się nim zaopiekować. Więc teraz o niego dba-...
Zamrugała kilkakrotnie, taksując przechodniów spojrzeniem.
Telefon komórkowy był cały czas w gotowości, a pusta wiadomość mailowa z wpisanym już adresatem zachęcała do wprowadzenia znaczącej dla Grimshawa treści.
Raz.
Dwa.
Trzy.
Poszło.
Było ich kilku, najbardziej beznadziejnych, jakich widziała. Najbardziej rozleniwionych. Najbardziej znudzonych. Pierwszy raport o stanie jednej z części jej rodzinnych stron złożony. Kolejne pewnie nie będą cieszyć Rottweilera aż tak, jak ten, ale zwykle mówi się "najpierw te dobre wieści", czyż nie? Zresztą, nikt nie powiedział, że będzie łatwo.
- Tak właściwie, to co takiego zabrało wam wojsko?
Najbardziej nieodpowiednie pytanie świata, panno Hayden.
- ...nie musisz odpowiadać. Znaczy, jeśli nie możesz albo nie chcesz. - Rzuciła po chwili milczenia, smarując następną wiadomość, kiedy jej wzrok napotkał kogoś obcego. I ten ktoś zmierzał prosto na nich. Albo raczej - prosto na Wymordowanego. Wyglądał, jak łakomy drapieżnik, pragnący wydłubać mu oczy i zachować je jako trofeum po niezwykłej istocie. Błagam, niech stwierdzi u niego albinizm i farbę na włosach.
"Niezłe soczewki!"
Okej. To jeszcze lepsze.
- Rajciu. - Padło z jej ust kilka kroków dalej. - Blisko było~.
Właściwie, jak na osobę pokroju Amasakawy, to nie szczyciła się dziś zbyt wysokim poziomem elokwencji. Można by rzec, że wręcz przeciwnie - jak na siebie była aż za bardzo milcząca. Pewnie dość mocno wzięła sobie do serca obowiązek, jakim ją obarczono. Och, ten jej ciężki los. A propos, trzeba było zaspokoić apetyt srebrnookiego kolejnymi cennymi informacjami. Niestety, taryfa ulgowa dobiegała końca. Nie miał już co liczyć na "ale będzie w porządku, może Szef chodzić, jak chce!".
Poszło.
Potem miało być, jak z górki. I tak mogło się zdawać, a przynajmniej przez tych kilkaset metrów, kiedy jeszcze zahaczali jedną stopą o centrum.
Ale nie. Bo po co. W końcu Północ nie mogła zachęcać i witać gości z otwartymi ramionami. Chyba, że na krańcach tych ramion znajdowała się paskudna broń.
To naprawdę brzmi, jak wygrzebane z marnej parodii Biohazardu.
- To teraz musimy bardzo uważać, dobrze?
Kolejna wiadomość dotarła do szatyna. Dość oczywista, ale jednak. Poszło.
I oni też poszli. Trochę jakby gubili się w labiryncie, znikając co chwila za murami budynków, ale jednak poszli.

[z/t + Gavie~. I... tak, dokładnie tak, TY PISZESZ PIERWSZA~! Bo to taka ładna zasada kolejności, hue.]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.08.14 15:08  •  Las - Page 4 Empty Re: Las
Było dokładnie tak jak powiedział – ruszył za dwójką z jakimś dziesięciominutowym opóźnieniem. Czas ten był wystarczający, żeby zniknęli mu z pola widzenia, a i przestali być słyszalni dla jego uszu. Nie spieszył się, przez co opuściwszy zalesiony teren, sprawiał wrażenie zwykłego spacerowicza. Niedługo po tym telefon odezwał się wibracjami w jego kieszeni. Czytając wiadomość tym bardziej nie wyróżniał się spośród grona zwyczajnych ludzi – niewielu wymordowanych próbowało zaopatrzyć się w taki sprzęt, gdy w grę wchodziło zdobywanie jedzenia stawiane na pierwszym miejscu. Rzecz jasna, nie zamierzał udzielać żadnej odpowiedzi na ten jakże rozentuzjazmowany tekst. Popierał raczej konkretniejsze podchodzenie do sprawy, ale wszystko, co napisała w dość niedługim czasie okazało się być prawdą, dlatego przejście przez zachodnią część obyło się dla niego bez szwanku, jedynie jakaś dziewczyna, która właśnie nadchodził z naprzeciwka, zawiesiła zainteresowany wzrok na jego twarzy, wyraźnie skupiając się tylko na bliźnie pod okiem, która jeszcze jako tako była widoczna w świetle lamp ulicznych, gdy miało się okazję przechodzić zaraz obok. Ryan nie odwdzięczył się nawet zerknięciem, choć nieznajoma nieszczególnie kryła się ze swoją chwilową ciekawością. Ludzie. Nic dziwnego, że tak mało wiedzieli, skoro na ogół jedynym ich zmartwieniem było skaleczenie się w palec, gdy kroili coś na obiad.
Minęło kilkanaście minut, zanim otrzymał następną wiadomość.
Powoli zbliżał się do centrum, ale zamiast udać się za zapachem swoich towarzyszy, faktycznie skręcił w jedno z wąskich przejść między budynkami, by znaleźć się na równoległej ulicy. Bynajmniej nie zamierzał unikać kłopotów, po prostu nie mógł znaleźć się w ich centrum, gdy miało dość do tego, co planował. Lekkie zamieszanie z pewnością na jakiś czas miało odwrócić uwagę wojskowych i skupić ją na próbie znalezienia sprawcy, podczas gdy on kierowałby się już ku północnej części miasta. Gdy zbliżał się już do wyznaczonego przez dziewczynę punktu, do jego uszu docierał dźwięk muzyki. Napotykał na swojej drodze roześmianych ludzi, którym alkohol zdążył już uderzyć do głowy. Zataczali się i śmiali, często w akompaniamencie niezadowolonego gderania dziewczyn, które namawiały ich do pójścia do domu.
Czwarta przecznica.
Mężczyzna dokładniej omiótł wzrokiem okolicę, szukając sobie jakiegoś punktu zaczepienia, a także sprawdzając, na ile bezpieczny jest teren. Jakiś żołnierz właśnie wyszedł na ulicę, ale na szczęście ciemnowłosego skręcił w prawo, więc na tę chwilę był odwrócony do niego plecami. Nie miał zatem okazji zauważyć, że Grimshaw postanowił skręcić w jedną z ciemnych uliczek, które nieco przybliżyły go do miejsca, w którym odbywał się festyn. Oparł się plecami o ścianę budynku, pozostając w miejscu, do którego światło nie dało rady dotrzeć, dlatego też nie rzucał się w oczy. Srebrzyste tęczówki przemknęły spojrzeniem po okolicy. Wszędzie tłumy, hałas, stragany, szklane budynki, stragany... Wróć.
Szklane budynki.
Z racji trwającej zabawy, sklepy w tej części miasta były już pozamykane. Za szybami panowała absolutna ciemność. O ile część z nich osłonięta była charakterystycznymi roletami, tak niektóre z nich wręcz prosiły się o to, by przemienić je w deszcz lśniących odłamków. Jak miałby im odmówić? W drapieżnych oczach pojawił się usatysfakcjonowany błysk. Przez mnogość barwnych świateł odbijających się od gładkiej powierzchni i skupianie się głównie na rozrywce, nie dało się zauważyć ciemnej masy, która ni stąd, ni zowąd zaczęła wypełniać wnętrze jednego ze sklepów, rozrastając się do rozmiarów, przy których wreszcie z dużą siłą mogła naprzeć na nietrwałą barierę z taką siłą, że przypominała bestię usiłującą wyrwać się ze szklanej pułapki. Przezroczysta ściana rozpadła się na kawałki, a uformowana zmora rozmyła się w powietrzu w akompaniamencie spanikowanych wrzasków przechodniów, z których część odniosła niewielkie obrażenia i zaczęła prędko uciekać z miejsca przykrego zdarzenia. Głośny alarm, dobiegający ze sklepu tylko spotęgował gwałtowną reakcję tłumu. Gdy jego część zaczęła uciekać, reszta podłapała nerwową atmosferę. Żołnierze już próbowali przedrzeć się przez falę uciekających przechodniów, a kolejna rozsypująca się szyba tylko nakazała im się pospieszyć.
Ciemnowłosy już usłyszał w pobliżu żołnierzy, który nakazali wezwać posiłki i usiłowali uspokoić tłum, który już rozpraszał się we wszystkich możliwych kierunkach. Grimshaw także wycofał się i przyspieszył kroku, co wcale nie było dziwne, gdy dookoła kręcili się uciekający ludzie. Teraz wystarczyło już tylko ostać się do północnej części.
    z/t.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.03.15 20:31  •  Las - Page 4 Empty Re: Las
Spad właściwie nie wierzył w to co wyprawiał. Tak. Wkradał się do miasta-3 będąc wymordowanym. Na nieszczęście był świadomy konsekwencji z jakimi przyjdzie mu się zmierzyć, jeśli go złapią. Przestrzegł go o tym spotkany niegdyś na pustyni nieznajomy. Wprawiało go to nieco w irracjonalny strach. Nie chciał umierać, a przynajmniej nie teraz gdy miał na wychowaniu trójkę dzieciaków. Dlatego ku przezorności znajdował się obecnie w wilczej postaci. Z dwojga złego lepiej by został skojarzony z jakimś skundlonym owczarkiem niemieckim, czy też huskym niż człowiekiem. Jakby nie było, jeszcze pięć lat temu jego twarz znajdowała się na ekranach kin i prawdopodobnie ciągle to robiła. Nie wiedział, jak zostało wyjaśnione jego nagłe zaginięcie. Nawet jeśli uznali go za zaginionego wolał nie ryzykować nagłym zainteresowaniem osób drugich i trzecich. Istniało również prawdopodobieństwo, że tamtej feralnej nocy, pięć lat temu został rozpoznany. Oznaczało to, że nikt by o nic nie pytał tylko sprzedałby mu kulkę w łeb. Dlatego ku przezorności postanowił zakraść się tu jako wilk, doczekać wieczora i wybrać się na rekonesans ulic w poszukiwaniu jedzenia i lekarstw. Czuły węch i brak zbędnego balastu było mocną stroną całego planu. Wiedział również, że na całą akcję pozyskania cennych zasobów ma maksymalnie jeden-dwa dni. Na tyle bowiem mógł zostawić szczeniaki same, nie martwiąc się o ich puste żołądki.
Aktualnie jednak nie mógł nic zrobić prócz wyczekiwać na zmrok. Korzystając z tego krążył po okolicy zwiedzając. Pozwolił sobie nawet wskoczyć do rowu w którym płynął strumyk. Z wielką ochotą zaczął zaspokajać męczące go pragnienie. Dawno nie pił tak czystej wody. Aż zamachał ogonem. Wof.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.03.15 21:18  •  Las - Page 4 Empty Re: Las
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie...
Co to będzie, co to będzie, huh. Było już dosyć późno i niedługo pewnie zacznie się ściemniać, więc Berenika mogła wziąć ze sobą swojego małego towarzysza. Dawno już nie był poza domem, więc odrobina świeżego powietrza mu nie zaszkodzi. Najpierw jednak musiała się na tyle dobrze ukryć, aby Mietek mógł sobie trochę pobiegać. Zawinęła go więc w kocyki tak, że tylko jego pyszczek nieco wystawał, a następnie wyszła z domu, kierując się w stronę lasu. Było tam sporo drzew, na które Mitten uwielbiał się wspinać, a i dawały odpowiednią ilość cienia. Idealne miejsce, można rzecz. Jeszcze nie było sytuacji, żeby zwierzak jej uciekł, więc ufała mu na tyle, aby go tam puścić.
Ale trochę piździło, nie ukrywajmy. Co prawda wiosna powoli się zbliżała, ale i tak wiatr był nieco ostrzejszy i przypominał, że jeszcze zima trochę błądzi, bo ich kocha. Coś tego. Berenika poprawiła swój szalik i przytuliła zawiniętego w kocyk Mietka, który cicho mruczał. Lubiła to, bo było dobrym lekiem na jej nerwy. Ostatnio w centrali zrobiło się nieco niespokojnie. Nic dziwnego, bo po ujawnieniu prawdy przez dziadka Cronusa, ludzie zaczęli się nieco... Buntować.
Kurde, może by jednak było lepiej, jakby nic nie mówił. Ale polityka rządzi się swoimi prawami i możliwe, że coś chodziło po głowie dyktatora. Pytanie, co.
Kiedy już zbliżyła się do lasu stwierdziła, że na samym początku zaczai się niedaleko jeziorka. Było ładnie, przyjemnie i miło, a i Mietek się może pobawić w wodzie. Berenika wyjęła z ucha jedną słuchawkę, w której leciała właśnie nieco spokojniejsza nutka, kiedy zauważyła kogoś przy jeziorku. Nie, nie kogoś. Coś. Rude takie. Chyba. Rudy wilk. Że jak? Czekaj, jak? To było naprawdę dziwne połączenie. Mietek syknął, kiedy ujrzał go, ale Berenika nieco przysłoniła mu oczy kocykiem. Posłała wilkowi nieco podejrzliwe spojrzenie, ale nie potrafiła ukryć swojego... Zainteresowania. Serio, rude wilki to chyba nie istnieją.
- O Boże, Boże. - mruknęła pod nosem, dalej spoglądając na zwierzę - Boże, rude wilki istnieją, a wmawiali mi, że prędzej spotkam niebieskiego kota.

Spad, po opisach w znakach szczególnych i karcie wnioskuję, że forma wilka jest jest w barwie rudej. Popraw mnie, jeżeli się mylę. ;-;
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.03.15 22:32  •  Las - Page 4 Empty Re: Las
Mógł przysiądź, że coś przed chwilą chyba na niego łypnęło okiem i znajdowało się w objęciach dziewczyny, która...też łypała na niego okiem. Zamarł. Do jego świadomości powoli dochodziła myśl, że został zdemaskowany, że umrze, lub obedrą go żywcem ze skóry doczepiając mu wcześniej w jakiś wymyślny sposób dodatkowe pięć par dłoni. Te paniczno-tragiczne scenariusze, nie miały jednak okazji by w pełni rozwinąć skrzydła. Nastawione na baczność uszy, wyłapały bowiem mamrotliwe słowa kobiety, które uświadomiły go o pewnym konkretnym fakcie - był teraz w formie wilka. Tak, dokładnie, nie było powodu do nadmiernej paniki. Gdy sobie o tym uświadomił, nadmiar wytworzonej adrenaliny rozszedł się po kościach. Problem stanowiło teraz to, że właściwie, po Mieście-3 nie biegało żadne dzikie stworzenie, toteż żadnego wilka hasającego sobie swobodnie być tu nie powinno. Spad zatem wczuł się w rolę przyjacielskiego psiaka. Potrafił, w końcu był aktorem, a i coraz częściej jakoś ostatnio wchodził w ten sposób w interakcje z ludźmi, co też na swój sposób zaczynało mu się podobać. Wyrwał się więc z tego zamarcia w którym się znajdował i nagle zaczął machać przyjacielsko ogonem. Położył uszy po sobie i z poddańczo opuszczoną głową, zaczął powoli podchodzić nie przestając wymachiwać ogonem. Zatrzymał się jakieś trzy metry od dziewczyny. Stał tak i zerkał na nią skomląc przy tym, jakby domagając się zgody na podejście bliżej. Zerkał przy tym na nią oczyma, wysyłając przekaz podprogowy - "Pogłaszcz mnie, a potem sprzedaj mi swą duszę".
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.03.15 11:20  •  Las - Page 4 Empty Re: Las
Mietek raczej nie planował się uspokajać, a przynajmniej nie do końca. Jego syczenie było słychać coraz głośniej, a i pomachiwał swoją łapką, jakby chciał dorwać tego wilka i wbić swoje pazurki w jego ciało. Berenika jednak starała się go uspokoić, przytulając go i lekko potrząsając, jak dzieciaczka. Pazurków może aż tak złych nie miał, ale kolce, jakie znajdowały się na łapach, były pełne nieprzyjemnego jadu, który co prawda krzywdy nie robił, ale mógł zaczął wokół niego biegać lub, nie daj Boże, zwiać. Dlatego Luiza musiała być dzielną sztuką i pogodzić jedno z drugim.
Zrobiła krok do tyłu, kiedy zwierzę się do niej zbliżyło, ale z drugiej strony... Boże, Boże, ten słodziak... Ten słodziak tak na nią spoglądał tymi swoimi oczami, że jej serduszko aż miało ochotę wyskoczyć z jej piersi tylko po to, aby oddać trochę miłości temu biedakowi. Nie wiedziała, czy przylazł z Desperacji, czy jednak, jakimś cudem, żył dziko na tych terenach, ale wiecie, jak to z nią jest. Ona uwielbiała wszystkie zwierzaki, nawet te małe bestyjki. Tatrie są urocze. Mitteny i ich mruczenie to czysta poezja. A Morfiki są śmieszne. A rudych wilków jeszcze w swoim życiu nie widziała. To kazało jej jednak zachować chociażby jakieś pojedyncze podejrzenia czy inne bzdury. Cholera, a co, jak ten uroczy pieseł jest tak naprawdę jakimś dzikim Wymordowanym, który zawali jej rękę, nogę, Mietka, domek i, Boże, może jeszcze weźmie ją ze sobą i sprzeda w pierwszym lepszym burdelu? Boże, nie, litości. To tylko zwierzę.
Tak, tylko zwierzę. Uwierzmy w to, Luiza.
Dziewczyna przykucnęła, kiedy wilk się zatrzymał, po czym wyciągnęła nieco przed siebie prawą dłoń. Lewą dalej utrzymała Mietka, który już się nieco uspokoił, ale nadal nie wyglądał na zadowolonego.
- Jesteśmy śliczni, prawda, towarzyszu? - powiedziała bardziej do siebie, ponownie w swoim ojczystym języku - I rudzi. Wpadliśmy do kubła z farbą, czy byliśmy szczęściarzami?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.03.15 15:46  •  Las - Page 4 Empty Re: Las
Zawahał się na chwil gdy usłyszał wzmożone syczenie. Wywołało ono u niego jakieś dziwne, niepohamowane zainteresowanie. Bo wiecie, od momentu zostania wymordowanym, sam spostrzegał, że jego zainteresowanie kotowatymi nieco przybrało na specyfice. Pomyślał wówczas, że kobieta taszczy na ramionach tą zbitą, charczącą kulę futra, jednak zapach nie pasował. Dziwne. Koniec końców wilkowi udało się stłamsić w sobie ten zwierzęcy odruch i wrócić do gry. Był teraz przyjaznym, przytulaśnym, chodzącym futrem. Czarował rudowłosą swymi oczyma zdając sobie jednocześnie sprawę z siły perswazji jaką zyskuje w tej formie. Przecież gdyby był akwizytorem to w tym momencie był święcie przekonany, że byłby w stanie sprzedać lód Eskimosom, gdyby ci jeszcze żyli, a psie łapy posiadały kciuki.
Podczołgał się nieco do wysuniętej w jego kierunku dłoni, o którą zaczął się ocierać, samo-głaszcząc się przy tym po pysku. Przyjemne takie drapanie. Nie zrozumiał kompletnie co też dziewczyna do niego mówiła. Miał tylko nadzieje, że nie było to coś w stylu "Cielęcinka z wilka taka soczysta z papryczką". ostatnio bowiem z byt często zdarzało mu się słuchać o tym, jak to ludzie jedzą wilki, jakby były kurami.
Gdy wiedział, że ze strony kobiety nic mu nie grozi, poczuł się jednocześnie bardziej pewny siebie i pod pretekstem łaszenia się, wciskał nos w torbę rudowłosej niewiasty. Zaciągał się poszukując smakowitości. Ostatnio dostało mu się jabłek, a korzystając z okazji bycia czworonogiem, pozwalał sobie na bardziej bezczelny z punktu widzenia zagrywki, które nie przeszłyby w relacji człowiek-człowiek.
Jeśli kobieta była przykucnięta to istniało prawdopodobieństwo, że napierający mimochodem na nią wilk wyprowadzi ją z równowago. Również nie było wiadome, jak zareaguje kotowate coś, co trzymała w rękach, a czego obecność Spad wyraźnie ignorował.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.03.15 16:49  •  Las - Page 4 Empty Re: Las
Za taki urok osobisty też powinni zamykać, kurde.
Ale nie, serio. Przecież cholera wie, co w trawie piszczy. Nie tylko przecież zwierzęta ładnie wyglądają. Ludzie też potrafią wyglądać tak przyjemnie, że to aż dziw, jak dużo złych myśli chowają w swojej głowie. Ten wilk również mógł się teraz kierować potrzebą zdobycia jedzenia. Choć to nie powinno jej dziwić. Tutaj pewnie za wiele pożywienia nie miał. Berenika sama zaczęła głaskać wilka po głowie, kiedy ten wręcz sam zaczął to robić, pocierając się o jej rękę zastanawiając się po drodze... Co dzisiaj będzie na kolację. Serio. Tak serio serio. Zgłodniała. Ale wcześniej trochę siedziała przy symulacji, więc nie zjadła niczego przed wyjściem. I w ogóle to by się chętnie czegoś napiła. Jakiejś herbatki. Albo wina, o. Mogła przy okazji wziąć ze sobą tego wilka i pozwolić, aby przez chwilę zaczął krążyć przy jej domu, podczas gdy ona załatwiłaby mu nieco jedzenia. Pewnie nie pogardzi jakimiś racjami. Z tym problemów nikt mieć nie powinien - gorzej, gdyby jej się wpieprzył do domu, czy coś. Papa wspominał, że dzisiaj na wieczór zajdzie do domu, a nie ucieszyłby się, gdyby się na niego jakiś dziki wilk zaczaił.
Ale spójrz na te oczy.
Nie. Tylko trochę jedzenia. Mietek się denerwuje.
Naprawdę chcesz zostawić tego słodziaka?
Nie zostawię! Tylko jedzenie.
Beren, nie wygrasz tej wojny. Może jakiś kocyk dostanie. Napije się czegoś. I wróci do swoich.
Kurna.
Jeszcze zaczął trącać swoim nosem jej torbę. Chyba naprawdę był głodny. Gdyby wiedziała, że spotka tutaj jakiegoś wilka, toby wzięła od razu coś ze sobą, ale planowała tylko chwilę tutaj posiedzieć, Mietka rozruszać. Nie wyszło, cóż. Ważne, że ten się uspokoił, jak Berenka przestała głaskać dzikiego, w ogóle nieznanego jej zwierzaka tylko po to, aby teraz jego nieco, hmm, "pocmyrać". Nawet zamruczał, huh. W końcu jednak wilk tak na nią zaczął szarżować, że Luiza omal się nie wywaliła. Szybko się jednak podniosła, aby się od tego uchronić.
- No dobra, towarzyszu. - nawet sama nie wyczaiła, że zaczęła mówić po japońsku - Nie mam jedzenia przy sobie, ale niedaleko mieszkam, więc możemy tam sobie pójść. Ty poczekasz, a ja szukam racji żywnościowych dla Ciebie. Będziecie grzeczni?
Nie macie wyboru, huh.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Las - Page 4 Empty Re: Las
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 4 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach