Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Go down

Pisanie 02.11.13 20:40  •  Brama wejściowa Empty Brama wejściowa
Gdy uda się w końcu przebić przez dosyć kiepską dla serca drogę wjazdowo/przychodzącą, goście stają przed bramą wejściową. Sam teren jest ogrodzony szczelnie ceglanym murem w starym stylu, na tyle wysokim by nawet dwu czy trzymetrowy mutant nie mógł spojrzeć co za nim jest. Przeskakiwanie nad nim może się okazać niezbyt miłe, gdyż u góry jest dla dodatku wizualnego-użytkowego obarczone "ząbkami" przypominającymi do złudzenia krańce włóczni... I nieudany skok może się skończyć dosyć kiepsko. Wracając jednak do samego miejsca. Patrząc przez mocarną, żelazną bramę można bez problemu ujrzeć, iż teren rezydencji jest nader konkretnie zamglony. W praktyce, nie idzie ujrzeć samej rezydencji przez te gęste, mleczne chmury. Podejście bliżej sprawi jednak iż brama uchyli się sama, niemal zapraszając przeraźliwie głośnym skrzypem do środka. Zapraszając... Zaproszenie to raczej jest niezbyt przyjemne, ale cóż. Co uważniejsi i obeznani zauważą, iż napis nad bramą głosi "Memento Mori". Zaiste pasujące, prawda? Ta brama jednak nie jest jedyną. Po drugiej stronie rezydencji jest druga, nader podobna, w praktyce identyczna i identycznie działająca. Ot, by można było wygodnie wyjść i wejść.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.11.13 23:49  •  Brama wejściowa Empty Re: Brama wejściowa
- "Idź przebrany za kobietę", mówili. "Będzie fajnie", mówili - wymamrotał do siebie, po raz kolejny poprawiając czarną sukienkę. Stanął wreszcie nieopodal bramy, przecierając oko wierzchem dłoni. Nigdy nie przepadał za uczuciem noszenia soczewek, ale akurat do tego przebrania okulary nie pasowały. Przygryzł lekko wargę, patrząc niezdecydowanie na wejście. Głupi zakład. Ale to było do przewidzenia. Zakładać się z Tamirem o cokolwiek oznaczało na dziewięćdziesiąt procent przegraną osoby zakładającej się. Przyjście w babskich ciuchach na bal, na którym już z założenia będzie mnóstwo ludzi i nieludzi? Może Jarrah miał początkowo przed tym opory, jednakże wcale nie chciał przegrać. Nie, jeśli w stawkę wchodziły możliwości zdobycia paru nowych danych do swoich badań.
Musiał się wyspać. Wyspać i powrócić psychicznie do świata rzeczywistego, oderwać od pracy, kubków z kawą i drzemek na podłodze laboratorium. Do tej pory nie miał pojęcia, jak wszedł w ten durny zakład, ale wiedział jedno: musiał wygrać i pokazać się publicznie w jakiejś głupiej sukience. Dobrze przynajmniej, że miał wybór i wcale nie musiał zakładać różowej mini. Poprawił przefarbowane na kolor śliwek dredy, odgarniając je z twarzy. Przejechał palcami po boku lewego uda, sprawdzając, czy zakrwawiony nóż nadal jest tam przyczepiony, a następnie odwrócił się plecami do rezydencji i skrzyżował ręce na płaskiej klacie. Czekał na kogoś. Wolał się upewnić, że wygrał niż iść na bal i dowiedzieć się, że Xar w ogóle nie przyszedł, a on zrobił z siebie idiotę. Bo w rzeczywistości najpierw chciał przebrać się za arabskiego terrorystę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.11.13 0:05  •  Brama wejściowa Empty Re: Brama wejściowa
Za kogo najlepiej się przebrać idąc na bal kostiumowy? Za siebie! Wbrew pozorom, w tym wypadku przebranie "za siebie" wpasowywało się idealnie w ogólny klimat tego święta, bo... No, w końcu Xarent to naukowiec. Nieco rąbnięty, krojący zwłoki (i nie tylko) przy pomocy skalpeli i piły łańcuchowej naukowiec. Jak więc najlepiej się ubrać? Kitel i trochę krwi z ostatniego pacjenta. I proszę, mamy idealne przebranie. Jeszcze skalpel w kieszeni... I tym razem, bez walizki. Raczej nie będzie jej targał tutaj, prawda? Chociaż, ta mini piła mechaniczna...
Dobra, nevermind. Czuł się dziś dziwnie dobrze, nawet pomimo chronicznego i nie odpuszczającego mu niewyspania. Szedł w ustalonym kierunku, na ustalone spotkanie, z dłońmi splecionymi za głową, spokojnym spacerkiem od mniejwięcej... Początku tego zagajnika. Szczerze? Nie ruszał go klimat tego miejsca, pewnie przez niewyspanie był poprostu... Nieświadomy tego wszystkiego wokół, tch.
Już z daleka ujrzał znajomą sylwetkę. Chyba mało osób, które kojarzy, mają dredy... Tak, to był on.
"Nie sądziłem że naprawdę to zrobi... No cóż, chyba jednak będę się musiał z nim nieco podzielić swoimi wynikami."
Pomyślał z westchnieniem, ale im był bliżej, tym gorzej mu było się powstrzymać przed... Śmiechem. Spuścił dłonie z głowy swobodnie wzdłuż ciała, uśmiechając się coraz szerzej i szerzej... Aż w odległości parunastu kroków zaczął chichotać. Głośniej i głośniej... Aż gdy był parę kroków od Tamira, wybuchł niekontrolowanym, długim śmiechem, lądując na kolanie i nie mogąc się przestać śmiać. A gdy tylko przestawał i zerkał na Tamira... Znów salwa śmiechu. No, poprostu nie szło się powstrzymać... Zdecydowanie musiał wyglądać jak człek, z którym coś jest nie halo.
Koniec końców, po jakichś... Pięciu-dziesięciu minutach Xarent uspokoił się i udało mu się podnieść, łapiąc powoli oddech z szerokim uśmiechem.
- H-he-hehe... Hej, Th-h-amirze. J-jak n-nha-ha-strój?
Wciąż był jeszcze w hiperwentylacji przez ten śmiech... A widok jego kolegi po fachu w takim ubiorze nie pozwalał mu się uspokoić, ni za cholerę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.11.13 0:41  •  Brama wejściowa Empty Re: Brama wejściowa
Czekał. Spokojnie, z obojętną miną, ignorując ewentualne osoby, które czasem się pojawiały i bezczelnie wlepiały w niego swoje gały. Czasem zdarzał się ktoś straszny, kiedy indziej z trudem zachowywał pokerową twarz i prawie że wybuchał śmiechem. Niektórzy, jakby się mogło zdawać, nie rozumieli chyba ogólnego pojęcia święta Halloween. Ubrać się jak słodka, niewinna dziewczynka? No błagam. Fakt, może krew, wampiry i inne duchy były oklepane, ale jednak za lolitkę przebrać się można było na karnawał, czy inny Nowy Rok.
Kąciki ust chłopaka powoli uniosły się do góry. Xarent ubrał się tak, jak przewidział - normalnie. Jarrah podejrzewał nawet, że znajomy wraca z pracy i nawet nie zdążył się przebrać. Skąd wniosek? Kitel i krew. Zdarzało się, że widywał go tak w laboratoriach, kiedy natknął się na moment krojenia jakiejś "niewinnej" istotki. Nigdy nie przerażał go ten wygląd. To codzienność, konieczność. Bez ofiar nie było odkryć, a bez odkryć nie było postępu, do którego obaj dążyli. Uśmiech szybko jednak zmalał i zniknął, kiedy naukowiec zaczął się śmiać. Tamir westchnął ciężko i przewrócił ślepiami, przykładając dłoń do czoła. Przymknął na moment oczy, a kiedy znów je otworzył po kilkunastu sekundach, cicho wygłosił jakiś monolog po arabsku. Prawdopodobnie była to jakaś wiązanka opisująca kolegę po fachu i wygłoszenie swoich uwag na temat jego oraz trzech pokoleń wstecz. Skończył po dobrych pięciu minutach. Skrzyżował wtedy ręce ponownie i czekał, aż Xar wreszcie się opanuje. Ciemne brwi podjechały nieco w górę w wyrazie kompletnego politowania. Tak. Ktoś tu przegrał. I te myśli spowodowały powrót uśmiechu.
- Tsh... A jak myślisz? Wyglądam jak ostatnia ciota - odpowiedział odgarniając kłaki z twarzy. Nie potrafił się przyzwyczaić do niezwiązanych "kosmyków". - Ale dzięki tobie będę mógł kontynuować pracę bez zakradania się jak ostatni złodziej do twojej świątyni - dodał, przechylając głowę. Uśmieszek stał się nieco zaczepny. Tak, słodki smak zwycięstwa. W dodatku łatwego zwycięstwa. Potarł lekko przedramiona. Było mu trochę zimno, choć zdawał się to dzielnie wytrzymywać. Na razie nie musiał udawać dziewczyny.
- A jak twój?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.11.13 2:16  •  Brama wejściowa Empty Re: Brama wejściowa
Oj no, nie przesadzajmy, trochę się ucharakteryzował. Odrobinę, krew jednak manualnie rozprowadził po kitlu, w odpowiednich tego miejscach. Może nie była to ogromna różnica od tego, jak ochlapany był w laboratorium, ale zawsze coś, prawda? SPĘDZIŁ NAD TYM CAŁE PIĘĆ MINUT! PODZIWIAJCIE TO DZIEŁO! ... Nie, raczej nie.
Wiedział dokładnie co sobie myśli o nim jego znajomy po pracy, nawet słyszał jego słowa. I choć z rozumieniem arabskich dialektów to u niego średnio, tak dokładnie wiedział, że słowa te nie należały do pochwał, tudzież przychylnych słów w kierunku jego samego. No cóż... Reakcja iście do przewidzenia, nie ma co.
Wciąż odczuwał głęboko w żołądku skutki śmiechu. To był naprawdę długi, radosny śmiech, jaki jego ciało daaaawno nie znosiło. Zbyt dawno, i nie mogło znów przywyc. I bolało przez to. Może ból nie należał do jakiś potwornie bolesnych, ale był uciążliwy. I suchota. Gardło wyschło na wiór od tego. Ale co tam będzie marudzić, wróćmy do rzeczywistości.
Na słowa Tamira przechylił fioletowo-owłosiony łeb na lewo z wyraźnym uśmiechem.
- Wyglądasz uroczo, Tamirze.
Pomimo śmiechu, uśmiechu i całej sytuacji, bez trudu dał do zrozumienia że mówił to całkowicie i w pełni szczerze. Wyprostował głowę do pionu, nieco odgarniając grzywkę z czoła. Nie, nie zetnie jej! Robi za dobre klapki na oczy przy śnie. Gdy napomknął o ich zakładzie, w żaden sposób jednakowoż nie zniesmaczył tym dobrego humoru starszego kolegi.
- I tak coś wymyślę, byś nie miał tak łatwo z zabieraniem ich.
Znów splótł dłonie za głową, przyciskając ramiona do boków głowy, spoglądając w kierunku tej całej rezydencji. Musiał przyznać, że nawet nie wiedział o tym, iż takowa istnieje. Życie zaskakuje, tch. Nawet jeśli jest się w takim... Małym mieście, w pewnym sensie. Na pytanie o nastrój wzruszył barkami, nie mając pomysłu na nic konkretniejszego.
- W miarę w porządku, choć jestem trochę znudzony. Rozerwałbym się jakoś... Hm...
Przytknął dłoń do ust, zasłaniając ziewnięcie, po czym tą że dłonią potarł twarz, by następnie spuścić dłonie i włożyć je do kieszeni płaszcza. Spojrzał ku rezydencji, a potem znów na Tamir'a, posyłając mu po raz kolejny miły, przyjacielski uśmiech.
- Nyu, uśmiechnij się, słodki. Uwierz że będą tam ludzie wyglądający gorzej od ciebie, co nie znaczy że sam wyglądasz kiepsko.
Cmoknął ustami w stronę czarnowłosego, bardziej w geście dowcipu aniżeli konkretów.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.11.13 7:28  •  Brama wejściowa Empty Re: Brama wejściowa
Ah, cholera jasna! Co go w ogóle podkusiło, żeby leźć w takie miejsce jak to? Tyle wrogów, tyle potencjalnych gwałcicieli, tyle rządowców, ludzi, kurwa mać, tyle wszystkiego! A no tak... Fanty. Chłopak spojrzał na torbę u swojego boku z zadowoleniem. Jedyna dobra rzecz z tego wszystkiego. Teraz nie może dać się okraść. Zaraz, przecież to on jest złodziejem. Złodzieja raczej niełatwo okraść, huh...
Szedł szybko, bardzo szybko. Chciał opuścić to miejsce jak najszybciej. Nie patrzył nawet przed siebie, no bo po co? Zaczął jednak myśleć... O Sakidzie, o Dim, o Vodce, o całym tym przedsięwzięciu, wszystkich tych ludziach. Co to za burdel w ogóle? Myślenie go jednak zgubiło. Zaraz po tym jak przeszedł przez bramę wpadł na czyjeś plecy. Aż się odbił. Trochę go ogłuszyło, a gdy się już ogarnął i zorientował do kogo należały owe plecy...
XARENT!
Głos młodego chłopaka rozległ się gdzieś nad drzewami. Niezłe echo tu jest, ugh. Spojrzał na mężczyznę dość gniewnie, poprawiając przy tym ten swój skąpy strój. Jego wzrok skierował się jednak na drugiego osobnika. O w jasną kurwę, inny naukowiec. Yunosuke przełknął ślinę, na chwilę sparaliżował go strach. Postanowił jednak nie zwracać na niego uwagi. Jeśli nie widzisz wroga to wróg nie widzi ciebie, no. Zamiast skupiać się na doktorku, skupił się na innym doktorku. Tym którego zna. Złapał go za kołnierz i przyciągnął do siebie, obniżając ton głosu.
Słuchaj, gdybym wiedział jaki strój mi przygotowałeś to... To wydrapałbym ci oczy zanim zdążyłbyś mrugnąć, jasne? Sam widzisz jak to wygląda, jak męska dziwka. Ciekawe tylko z którego burdelu, choć wygląda na to, że raczej z dość taniego.
Puścił go i odsunął się o dwa kroki. Nerwowo zerknął w stronę dredowca po czym poprawił czerwoną grzywkę.
Xarent wyprowadź mnie stąd, chociaż tak możesz mi to wynagrodzić.
No tak, kocur musiał jakoś wrócić na tereny Desperacji, a nasz zaspany szalony naukowiec był najlepszą przejściówką. No w sumie to można wrócić kanałami, ale raczej mu się nie chce. To długa... ciemna i wilgotna droga. Nikomu by się nie chciało. Poza tym w obecności innego naukowca nie może od tam wskoczyć sobie do kanałów. Dupa.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.11.13 22:04  •  Brama wejściowa Empty Re: Brama wejściowa
Wiązanka była raczej wynikiem odruchu niż przemyślanego działania. Mało kiedy używał takich słów, a przecież w dodatku nie był aż tak zdenerwowany. Właściwie... Jego wina, prawda? Mógł się nie zakładać i znowu po prostu wykraść dane albo podprowadzić innemu naukowcowi. Ale nie. Więc cierp, arabia księżniczko-terrorystko.
Tamir przyłożył dłoń do policzka, przygryzł wargę i zamrugał słodko, zginając delikatnie nogę. Pozycja zalotna niewinnej, uroczej dziewczynki, na którą i tak w tym momencie nie wyglądał.
- Och przestań, bo się zarumienię~ - powiedział z cichym chichotem i machnął delikatnie ręką. Tak. On i rumieniec - praktycznie dwa różne światy. W dodatku słabo to było widać dzięki jego ciemnej skórze. Stanął normalnie, jak na faceta przystało i zerknął w dół. O ile do butów szło się przyzwyczaić, bo były po prostu glanami, tak... Cóż. Dziwnie się czuł w rajstopkach i sukience. Za dużo luzu przy nogach, wiatr wiał i w ogóle. W duchu cieszył się, że nie jest transwestytą czy innym przebierańcem i za parę godzin znowu będzie mógł chodzić w swoim wdzianku.
- Za każdym razem coś wymyślasz, a najlepszym zabezpieczeniem, do tej pory, było spanie na dokumentach. Czego byś nie zrobił - i tak je znajdę - zmrużył ślepia i uśmiechnął się zadziornie. Jarrah nie rzucał słów na wiatr i w jego świecie nie istniały rzeczy niemożliwe. Jeśli czegoś chciał, to po prostu to zdobywał. Za wszelką cenę i nawet, jeżeli miał to zrobić po trupach. Wszystko w imię badań. Nawet przebieranie się za kobietę i pójście tak w miejsce publiczne.
Lekko pomasował palcami kark, pochylając głowę. Nuda. Też mu się tu nudziło, ale zastanawiał się, po co w ogóle szli w to miejsce. Najlepiej byłoby zrobić jakiegoś psikusa i udawać, że nic się o tym nie wie. W końcu Halloween, prawda? Tylko co niby można zrobić w takim miejscu? Naukowiec odwrócił głowę i uśmiechnął się tajemniczo, a zaraz po paru sekundach powrócił wzrokiem do kolegi.
- Tak. Choćby ci wszyscy wymordowani... Chociaż ich ludźmi nazwać nie można. A sami ludzie? Pewnie trzy czwarte to będą przereklamowane wampirki, mumie i duchy - odpowiedział ze spokojem w głosie, choć splótł palce i wygiął je lekko, co poskutkowało cichymi pstryknięciami kości. Wyraz podenerwowania. Jakby nie patrzeć: idą w miejsce, które znalazło się tu nie wiadomo jak i skąd, w którym na pewno będzie cała masa tałatajstwa zza murów. Przecież zdechlaki nie przepuściłyby takiej okazji, prawda? - Ostatecznie... Kto dba o wygląd? Liczy się zaba... O ALLAHU CO TO JEST?! - Tamir odskoczył nagle na bok jak oparzony, widząc stworzenie, które pojawiło się znikąd. Od dawna wiadomo, że nigdy nie był zbyt czujny, a do tego wygląd nieznajomego był dość... osobliwy.
- Eee... Miałeś rację, Xar. Nie wyglądam kiepsko... - uspokoił się równie szybko, co wystraszył. Przyjrzał się chłopakowi i zmrużył w pewnym momencie oczy. Przechylił głowę. - W sumie... Wyglądasz bardziej męsko niż ja... - prychnął i położył dłoń na swojej klacie. Niby płaskiej, a jednak czarny materiał sukienki dawał trochę inne wrażenie. Westchnął ciężko i skierował wzrok na znajomego.
- To co? Poczekać w środku? - zapytał głosem, któremu było chyba wszystko jedno.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.11.13 22:48  •  Brama wejściowa Empty Re: Brama wejściowa
Mógł, ale oczywiście wolał poświęcić całą swoją męską godność po to, by móc zdobyć wyniki innych osób. Istny typ idący po trupach, bez znaczenia jakie te trupy i w jakim tych słów znaczeniu. Niestety, ta droga czasem wiąże się z upokorzeniami... Takimi jak te.
Miał ochotę wybuchnąć kolejną salwą śmiechu, widząc pozę Tamira. W sumie i tak wyraźnie było widać iż się czerwienił, dusząc w sobie pokłady nienaturalnie wesołego śmiechu. Dalej Xarent, spokojnie, to tylko twój kolega z pracy przebrany za kobietę, nic nowego, sam to CZASEM robisz... I nawet wyglądasz nienajgorszej, ale z tym to mniejsza. Zostawmy ten temat lepiej hen, hen, za siedmioma górami, lasami i czwartym pagórkiem.
Podparł biodra dłońmi i spojrzał na araba w stylu "Ow really?" Nie, nie zamierzał tak się poddawać, choć w tym wypadku akurat uhonoruje umowę jaką zawarł z nim. W końcu... Za ten widok, za ten śmiech... TAK! Było warto! JAK CHOLERA! Poprostu naprawdę było warto, khu. I za to może się podzelić tymi papierami. Ach, szkoda że nie wziął aparatu by to uwiecznić. Niszczyłby tym poprostu go przy każdej okazji.
Po co? Zawsze warto tam zajrzeć, choćby z powodu oderwania się od rzeczywistości laboratorii. Raz, na jakiś czas... Można, nie? Chyba można. Przysłuchał się słowom Tamira, choć nie odwracał bezpośrednio w jego stronę wzroku. Wymordowani... Tak, i z pewnością nie tylko oni tu będą.
- Wymordowani, łowcy, anioły... Może nawet jakiegoś androida się uświadczy. Nie bądź takim pesymistą, Tamirze. A nuż widelec znajdzie się jakieś ciekawe przebranie, na którym ujdzie zawiesić oko na moment?
Spytał, lekko odchylając głowę w tył i spoglądając na czarnowłosego. Miał ochotę na wykonanie dziwnego gestu, ale darował sobie. Umie się powstrzymać w praktyce przed różnymi, tego typu gestami. Hm... Strzela palcami. Co oznaczał ten gest...
Zmrużył oczy, już nieco przysypiając gdy Tamir począł mówić swój monolog, aż do momentu gdy coś rąbnęło go w plecy. Ocknął się i obrócił w stronę tego osobnika, a przy solidnym okrzyku ostentacyjnie zakrył ucho dłonią, uśmiechając się szeroko.
- Ja też się cieszę że cię widzę. Jak ci się podoba strój?
Spytał, spoglądając to na Tamira, to na Yunosuke. Przemilczał słowa naukowca, który najwidoczniej uznał, iż kociak wygląda "mężniej" od niego, skupiając się na samym kocie... Jaki zresztą zaczął nieco agresywnie ukazywać, iż strój mu się nie podobał. Słuchał go z iście irytującym uśmieszkiem. Gdy skończył w końcu się pluć jaki to ten strój straszny, pokręcił głową, strzykając kręgami szyjnymi.
- Nie marudź, wyglądasz nader pożądliwie. W końcu Halloween to święto duchów, strachów, tego czego się boimy i pożądamy. Ciebie się nie idzie bać, więc niech chociaż da radę pożądać.
Wychylił się w przód i pstryknął palcem kociaka w nos, a gdy ten warknął by Xar go stąd wyprowadził, splótł dłonie za plecami i spojrzał na Tamira, jaki już z miejsca wyprowadził swoje słowa.
- Tak, odprowadzę go i wrócę, o ile nie wpadnę w krzaki po drodze i nie usnę. Chodź, noc jeszcze młoda.
Machnął głową na Yuno by ten ruszył za nim, po czym sam poszedł przed siebie. Z pewnością Yunoś też to zrobił.

[z/t x2]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.12.13 18:18  •  Brama wejściowa Empty Re: Brama wejściowa
Cieszył się z tego, iż dał radę rozbawić kolegę po fachu. Nawet jemu humor się poprawił. Chodziło o zabawę, a przy okazji mógł jeszcze coś zyskać. Nawet by nie pomyślał o chwili wolnego, by przyjść na jakiś tam bal. A jeśli już, nie wiedziałby za co się przebrać, aby nie było to zbyt pospolite.
Zaczepny uśmiech pogłębił się. Obszedłby każde zabezpieczenie, gdyby musiał. W laboratorium nie pracował tylko nad wirusem, lekami i modyfikacją genów człowieka. Czasem bawił się z elektroniką. Dziwne, prawda? Ktoś siedzący w probówkach, strzykawkach i skalpelach nagle zmienia zajęcie i babra się w olejach, smarach oraz małych śrubkach. Otwarcie zamka przez hackowanie czytnika kart nie sprawiało mu problemu. Szczególnie, że często próbował się do nich włamywać i przeanalizować ich budowę.
Obserwował kotowatego spod przymrużonych groźnie powiek, jednak nie uznawał go za zagrożenie. Ani dla siebie, ani tym bardziej dla kolegi. Odprowadził ich wzrokiem i westchnął ciężko, zerkając przez ramię na rezydencję, w której odbywał się ten cały bal. Już miał się odwrócić na pięcie i wejść na teren posesji, kiedy poczuł lekkie wibracje w kieszonce sukienki. Wyjął telefon, przenosząc ciężar ciała na prawą nogę. Przeczytał wiadomość i szybko odpisał. Osoba opiekująca się jego kociakami musiała się zbierać przez nagły wypadek. A to oznaczało, że musi lecieć do domu. Znów coś cicho zabrzęczało. Arab przewrócił ślepiami i ruszył w drugą stronę niż miał iść. I znowu pół miasta w kiecce na widoku ludzi, tsh... Chyba, że po drodze zdarzy się jakiś cud.

[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach