Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Go down

Pisanie 29.09.14 10:24  •  Pustkowie niedaleko Smoczej Góry - Page 3 Empty Re: Pustkowie niedaleko Smoczej Góry
Nie musiał puszczać. Materiał jego ubrania sam wyślizgnął się spomiędzy słabych i kościstych palców. Nawet pazury nie były w stanie o nic zaczepić. Ręka opadła na ziemię, ale zaraz podniosła się do twarzy jej właściciela. Przetarł twarz i zmęczone oczy, odgarnął czerwone pasma z czoła i spojrzał za Growem. Coś mu podpowiadało, że niekoniecznie wybrał dobry moment na wezwanie swojego pana. Z drugiej strony lepszego by pewnie nie było. No, bo co gorszego niż urwanie kończyny mogłoby go spotkać? Pewnie śmierć. Ale wtedy nie byłoby już po co wzywać. Czyli może się cieszyć, że jednak to zrobił. Tylko coś mu tutaj nie pasowało. Coś, czego sam sobie nie mógł wytłumaczyć.
Odwrócił głowę, gdy tylko chłopak wstał. Przez chwilę wpatrywał się w sklepienie, jakby tam czegoś szukał. Niestety bezskutecznie. Może po prostu szukał czegoś, co odwróci jego uwagę od całej sytuacji. Tak, jakby to miało jakikolwiek sens. Ale czy jego myśli kiedykolwiek były sensowne? To dobre pytanie. Niestety, bez odpowiedzi. Kocie mruczenie wyrwało go z pewnego rodzaju zawiechy. Zerknął na Heine.
Że krewniak, hm?
Obserwował go przez dłuższą chwilę. Po głowie obijały mu się różne myśli o różnicach i podobieństwach, jakie łączą go ze zwykłym kotem. Nieco dziwny temat, jak na obecną sytuację, ale przynajmniej jakiś. Nagle ubrania przesiąknięte krwią, brudem i starością zaczęły wydawać się dziwnie ciężkie. Przeszkadzały mu. Z drugiej strony pozbycie się ich byłoby dość głupim pomysłem. Jest zbyt wycieńczony, aby narażać się na wychłodzenie. Nawet, jeśli pogoda wcale aż tak bardzo nie gryzła. Różne rzeczy się zdarzają. Pijacy i latem umierali. No i po coś dostał ten koc. Swoją drogą i on wydawał się ciężki. Chociaż najcięższe w tej chwili było chyba oddychanie. Zakaszlał. Kto mu dodał dwutlenku do powietrza? Ucho strzygło. Jako ponad pięćdziesięcio-procentowy kot sam zauważał, że coś jest nie tak. I pewnie wiedziałby nawet skąd dochodzą niepokojące hałasy, gdyby nie to, że jego zmysły w tej chwili są nieco otępiałe. Normalnie postanowiłby się nimi nie przejmować, póki nie ma wyraźnego zagrożenia, ale jakoś tym razem nie mógł. Cóż, chyba nikt w jego sytuacji nie byłby spokojny. Poza Ryanem. Ale to inny temat. No właśnie, Ryan. Warto w ogóle o nim wspominać?
Zerknął na wilczura. Jego dłonie były chłodne. A przynajmniej takie się wydały. Obserwował butelkę, jakby była najciekawszą rzeczą, jaką w życiu widział, choć trochę kłóciło się to z prawdą. Wzdłuż pleców kotołaka przebiegł mocny dreszcz, gdy tylko dostał możliwość napicia się trochę wody. Nie był przyjemny. Był wstrząsający. Obie te rzeczy nieco go rozbudziły. Czerwone oczy błysnęły, zahaczając o twarz jego pana. Coś było nie tak. Potwierdzeniem było to, że chwilę później ciężkość jego ubrań powiększyła się, gdyż przesiąknęły wodą rozlaną przez wilka. Młody bez słowa odchylił głowę na bok, uprzednio rzucając Jonathanowi spojrzenie, którego właściwie nikt normalny nie potrafiłby odczytać. Odkaszlnął tylko i nabrał powietrza w swoje słabe płuca.
- Sam chciałbym wiedzieć. - mruknął, celowo pomijając odpowiedź na pierwsze pytanie. - Był tam ze mną Ryan. Obaj nie wiedzieliśmy skąd się tam wzięliśmy.
Chłopak uniósł jedyną dłoń, jaka mu pozostała. Palcem wskazującym zaczął kreślić drobne okręgi w powietrzu. Growlithe mógł obserwować jak woda na rozkaz kocura powoli odsącza się z jego ubrania i formuje w brunatną (ze względu na brud i krew) masę tuż nad jego torsem. Po chwili ciecz chlusnęła gdzieś na bok. Od razu wygodniej. Najwyraźniej odzyskał siły na tyle, aby w minimalnym stopniu użyć swojej mocy. Ciało nadal drżało.
- Ktoś wyjątkowo zawzięcie próbował nas ubić. To Ryan pozbawił mnie ręki, gdy go o to spytałem. Inaczej zamieniłbym się w pojemnik na robale-ninja. Rozdzieliliśmy się, potem znalazła mnie jakaś dziwna parka. Teoretycznie mi pomogli, choć wzięli próbki mojego DNA. - Yunosuke poruszył się niespokojnie. Przez cały czas unikał spojrzenia w dwubarwne oczy. - Potem mnie tutaj wyrzucili.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.10.14 15:31  •  Pustkowie niedaleko Smoczej Góry - Page 3 Empty Re: Pustkowie niedaleko Smoczej Góry
Oczywiście, że nie czuł się winny. Nawet jeśli na ułamek sekundy opuściła go zaradność, prędko odzyskiwał rezon, puszczając w zapomnienie popełnione błędy. Bo przecież to były tylko lekkie potknięcia, po których od razu odzyskiwało się równowagę. Tym bardziej, że słowa Yunosuke z jednej strony wcale go nie zaskoczyły, a z drugiej... cóż. Nie ich się spodziewał, więc miał prawo być zdziwiony. Każdy mógł dostrzec, że coś delikatnie zmieniło się na jego twarzy, gdy wysłuchiwał części związanej z Ryanem.
- Skoro to zrobił, najwidoczniej miał ważny powód.
To jedyna odpowiedź, na jaką w tej chwili mógł liczyć Yunosuke. Dawało to też jasny wgląd na relację Growlithe'a z Ryanem, która z punktu widzenia osób trzecich zwykle nie prezentowała się zbyt klarownie. A tu proszę. Białowłosy był w stanie usprawiedliwić ten obrzydliwy cios ze strony Grimshawa, w gruncie rzeczy nie znając nawet dobrego planu przebiegu misji. Widok sługi pozbawionego ręki, na wpół nieprzytomnego, z tym swoim charakterystycznym, miażdżącym cierpliwość błyskiem w oczach, który zdradzał Jonathanowi wystarczająco wiele - to wszystko skumulowane powinno targać Jace'em od wewnątrz. Powinien być wściekły tak, jak zawsze bywał, gdy ktoś położył rękę nie na tej osobie co trzeba. Evendell, Yunosuke, psach, Ailenie, a już tym bardziej nie ma mowy. Nie będę o nim myślał.
Przyjrzał się krytycznie kotu, chcąc się czymś zająć. Z jednej strony godna pochwały postawa. Nie chcieć przywoływać pana, nawet w trudnych sytuacjach, zapewne tylko dlatego, że nie chciał go nękać. Z drugiej zaś suma summarum i tak się podołał, rozbijając sztylet i wrzeszcząc - bo tylko tak można było to nazwać - na pomoc. Przywołał osobę za niego ściśle odpowiedzialną, na którą jednak nie mógł liczyć do końca. Growlithe nawet teraz wahał się co do tego, czy nie powinien go tu zostawić, a to dość skutecznie eliminowało go w konkursie „Top 3 Najlepsi Bohaterzy Desperacji”. I mówiło o tym chyba wszystko. Postawa, mina i to, że głowa Yunosuke straciła oparcie.
Wo`olfe podniósł się gwałtownie i odsunął nieco od sługi, poddając lustracji najbliższe otoczenie. Stracił zainteresowanie tak Yuno, jak i samym przedstawieniem, sprezentowanym przez - jeszcze przed momentem - umierającego. Nadal coś mu się tu nie podobało, choć wszechobecna cisza powinna dawać mu gwarancję, że są tu sami.
Los powinien być innego rodzaju, bo gdyby miał zostać spersonifikowany, z pewnością przybrałby formę mściwej, wrednej kobiety.
Nie mogli zostać tu zbyt długo, choć żadne potwory Desperacji nie kręciły się zbyt blisko. Bynajmniej nie na tyle, aby nos je wyczuł, a ucho usłyszało. Postawa Growlithe'a wydawała się więc nieuzasadniona, gdy automatycznie cofnął rękę, ku kaburze z bronią. Palce musnęły lodowaty metal, a igiełki zimna, jakie od razu przepłynęły przez jego dłoń, w pewien szalony sposób dodały mu otuchy. Czego się obawiał? Czego oczekiwał, uparcie wpatrując się w linie łączącą niebo i ziemię? Może chodziło o to, że horyzont wydawał się dziś jeszcze bardziej odległy, niż zazwyczaj?
- Skoro masz czas, aby tracić siły na używanie hydrokinezy - Jego głos zabrzmiał szorstko, niczym papier ścierny przejeżdżający po wewnętrznej stronie dłoni bez cienia zawahania, bez tamowania brutalności. Wręcz dało się wyczuć zarzut, jaki postawił mutantowi w sądzie, w którym sam był sędzią i władcą absolutnym. Głowa nie ruszyła się choćby o milimetr, ale błękitne oko, skryte do połowy za znużenie opuszczoną powieką, skierowało się prosto w twarz Yunosuke. Niejeden frajer, rzuciłby wszystko w cholerę i poszedł do urzędu zmienić dane na „Ser Szwajcarski”. A wszystko dlatego, że pod ostrzałem spojrzenia Growlithe'a, niewielu w istocie przeżyło. - To masz i czas, aby tracić je na dostanie się w bardziej urokliwe miejsce - dokończył bez zbytnich formalności, odrywając wzrok od poharatanego ciała, które w jego mniemaniu było teraz tylko kruchą skorupą, niezdolną do zatrzymania duszy. Wszystko mogło się zmienić, jeśli Yunosuke odpocznie. Pożywi się, napoi, umyje, prześpi. Ale nie tutaj. Nie na środku niczego.
- Dasz radę iść?
Iść, jechać lub chociaż nie umrzeć?

- - -
Paraliż ręki ustąpi po 10 postach. 8/10.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.10.14 20:23  •  Pustkowie niedaleko Smoczej Góry - Page 3 Empty Re: Pustkowie niedaleko Smoczej Góry
MROŻĘ WĄTEK.
Yunosuke nie pojawia się na forum. Nie mam z nim też żadnego kontaktu, a chcę rozpocząć inną fabułę. Dlatego na chwilę obecną zamrażam wątek. Oczywiście: można tu pisać. Blah nah. Traktujcie to tak, jakby ich tu nigdy nie było.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.10.14 23:07  •  Pustkowie niedaleko Smoczej Góry - Page 3 Empty Re: Pustkowie niedaleko Smoczej Góry
Patariko spokojnym krokiem przemierzał pustkowie. W sumie sam nie wiedział po co. Ciekawość? Szukanie zwady? No dobra, to w tym miejscu odpada... Jego kaptur zakrywał większość twarzy do tego stopnia, że widać było jedynie czubek jego nosa. Poprawił spokojnie zwisające u jego boku ostrze. Co jakiś czas rozglądał się dookoła.
-Błoga cisza. Aż nic się nie chce.
Powiedział do siebie pod nosem. Nic nie zapowiadało, że ten spokój ma zostać zachwiany.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.10.14 23:42  •  Pustkowie niedaleko Smoczej Góry - Page 3 Empty Re: Pustkowie niedaleko Smoczej Góry
Ciekawość jest wadliwą cechą. Przez ciekawość można narobić sobie całkiem sporo problemów, czyż nie? Ale ona nie była ciekawa, a po prostu lubiła, jak nie uwielbiała tutaj przychodzić. Cicho, pusto, nikt nieprzyzwoity nie pałęta się po pustkowiu. Istny raj! 
Żwir wbijał się jej w stopy, kiedy przemierzała radośnie okolicę. Mrok gościł na niebie, więc dlaczego nie skorzystać z przyjemnego spaceru? Jedynym minusem był fakt, że dzisiejsza noc była doprawdy chłodna. Jednak Anemia nie odczuwała tego aż tak bardzo. Jej kombinezon nie był może ciepły, ale była przyzwyczajona do bycia w takich miejscach.
Zarzuciła włosy na plecy, ale one i tak żyły własnym życiem. Zerwał się silny wiatr, więc zmusił ją, aby zasłoniła sobie dłonią oczy. Średnio widziała co ma przed sobą, ale dalej szła naprzód. Nic dziwnego kiedy wpadła na jakąś istotę, a ona tyłkiem upadła na żwir. Wiatr trochę się uspokoi, ale ciągle był on nieprzyjemny. Białe włosy weszły jej do jamy ustnej, a ona zmarszczyła nos na tą gafę i zaczęła się podnosić, nie zwracając szczególnej uwagi na co tak właściwie wpadła.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.10.14 21:16  •  Pustkowie niedaleko Smoczej Góry - Page 3 Empty Re: Pustkowie niedaleko Smoczej Góry
Pat szybko wstał z ziemi. Początkowo chciał wyjmować miecz jednak widząc kobietę powstrzymał się.
-Kim jesteś? Nie uważasz, że niebezpiecznie jest tutaj chodzić samej?
Zapytał przyglądając się dziewczynie... albo raczej dzieciakowi z cyckami. Fajnymi ale jednak wyglądała na dziecko. Poprawił kaptur który po upadku zsunął mu się delikatnie z głowy i dalej przyglądał się dziewczynie. Z torby wyjął papierosa po czym spokojnie go odpalił.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.10.14 22:56  •  Pustkowie niedaleko Smoczej Góry - Page 3 Empty Re: Pustkowie niedaleko Smoczej Góry
Kiedy powstała na równe nogi i otrzepała swój tyłek z czarnego żwiru, który przy okazji ranił jej gołe stopy, ktoś śmiał do niej właśnie przemawiać. Zapewne ogromnie zdziwiłaby się jakby zobaczyła go w chwili, kiedy chciałaby iść dalej na przód, ale teraz spokojnie skierowała spojrzenie czerwonych oczu na smukłą sylwetkę nieznajomego. Przez ułamek sekundy jej wzrok był morderczy, jednak dość szybko na ustach dziewczyny pojawił się skromny, delikatny uśmiech, a oczy wypełniły się nic nieznaczącą obojętnością. 
- Nie, nie uważam. Bardzo lubię to miejsce, więc nie rozumiem skąd wzięło się ów pytanie. I jestem Anemia - stwierdziła praktycznie od razu niesprzyjającym zagrożenia głosem. 
Zapewne teraz mężczyzna zastanawiał się, co taka dziewczyna robi w takim miejscu. Przecież się nie zgubiła, skoro powiedziała, że lubi właśnie to miejsce. Nie miała przy sobie żadnej broni, wyglądała na tak bezbronną osobę. Nie miała przy sobie w sumie nic konkretnego, co mogło ją ewentualnie obronić przez zagrożeniem. Nie... Miała swoją moc i to jej w stu procentach wystarczało. 
Zmarszczenie nosa powtórzyło się, kiedy poczuła dym papierosowy. Tyle lat już żyje na tym świecie i do tej pory nie miała przyjemności dostosować się do tego wstrętnego zapachu. Za to uwielbiała zapach śmierci. O tak, wtedy czuła przyjemną adrenalinę w swoich żyłach.
- A Ty, kim jesteś? I dlaczego w ogóle tutaj jesteś? - w jej głosie było coś na wzór oburzenia. Jak to śmiał tutaj być i zakłócać jej nocny spacer? Cóż za bezczelność!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.10.14 23:32  •  Pustkowie niedaleko Smoczej Góry - Page 3 Empty Re: Pustkowie niedaleko Smoczej Góry
Pat jeszcze raz przyjrzał się dziewczynie.
-Shi. Jestem tu bo tak. Bywam wszędzie i nigdzie. W czasie i przestrzeni.
Wypowiedź Pata nawiązywała do znaczenia jego "pseudonimu artystycznego", shi oznacza śmierć. Spokojny, wręcz pozbawiony emocji ton tylko pogłębiał efekt. Miejsce w jakim się znajdowali jednoznacznie wskazywało na to, że... no dobra, nie wskazywało na nic. Tak mi się Wołoszański przypomniał.
-Widzę, że nie jesteś jedną z wojskowych, na anioła ani wymordowanego też nie wyglądasz. Więc kim jesteś?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Przytaknęła głową na jego pierwsze słowa. Dziwnie one brzmiały, miała do nich pewne "ale", jednak nie powiedziała tego na głos. Po co, skoro jest to zbędna informacja? Poza tym, nie lubi tracić czasu z ludźmi, z którym nie ma nic dopowiedzenia... A ona go właśnie marnuje.   
"Kim jesteś"
Przez chwilę zastanawiała się, czy powiedzieć prawdę, czy skłamać, aby miała jeszcze większą zabawę. Jednak po chwili namysłu stwierdziła, że nie będzie tego robić, bo to nie jest ani trochę śmieszne. Co do za satysfakcja z kłamania? Żadna. 
- Jestem eksperymentem laboratoryjnym. Tysiąc lat temu zostałam stworzona dla pewnego wojska, aby służyć im, mieszkańcom jako broń. Ale stwierdziłam, że to będzie zbyt nudne zajęcie, więc ich pozabijałam - bezpośredniość  u niej jest rozwalająca. W sumie nie powinna mówić takich rzeczy, skoro przed nosem ma właśnie łowcę. Ale ona tego nie wiedziała... Poza tym, nie miałby u niej żadnych szans. Żadnej mocy, jedynie marna broń, którą tak łatwo można zniszczyć. A może jednak się myliła?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Tak, ocenianie po wyglądzie było złym pomysłem, conajmniej złym pomysłem, tak bardzo można się pomylić.
-Nie wyglądasz na taką, która była by w stanie zabić muchę. Widząc, że nie posiadasz broni śmiem twierdzić, że jednym z elementów z którego zostałaś stworzona był anioł. Lub wymordowany...
Szybka ocena sytuacji, prosty skan, wysunięcie wniosków. Typowy Pat. Powoli dopalał swojego papierosa.
-Czym się tak naprawdę posługujesz? Skoro byłaś w stanie wybić tylu wojskowych raczej nie jest to powietrze, woda też... Nie wyglądasz na mistrzynie ognia, zero poparzeń. Ziemia... wątpię, zazwyczaj bawią się nią napakowani debile... Więc co?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- A muszę wyglądać? Taką mnie stworzyli, więc taka jestem. Nie starzeję się jak inni, jedynie odczuwam poczucie głodu i chęć spania. No i ewentualne zmęczenie po walce, acz nie zawsze. Raczej zabijanie sprawia mi błogą przyjemność - beznamiętność rodziła się w jej głosie, całkowita obojętność, brak przejęcia się sytuacją. Nieznajomy miał wystarczające powody, aby właśnie ją zaatakować chociażby dlatego, że dość luźno mówiła o zabijaniu czegokolwiek. Mało komu sprawia to przyjemność oraz mało kto mówi to z taką lekkością. 
Podniosła jedną ze swoich stóp, aby móc podrapać się w swędzącą łydkę. Przecież nie przystoi tak w trakcie rozmowy schylać się i drapać, nie?
- Napakowani debile... - chrząknęła w prawą zamkniętą dłoń, ponownie uśmiechając się do rozmówcy dość łagodnie - Swoją mocą - stwierdziła tutaj już nie ujawniając dokładnych szczegółów z ciągłym uśmiechem na twarzy. I tak powiedziała już zbyt dużo zaś on nie za wiele. 
- Teraz Ty opowiedz coś o sobie. Może wtedy powiem Ci, czym dokładniej się posługuję - oznajmiła, siadając sobie na żwirze, bo jakoś nie zapowiadałoby się aby w najbliższym czasie ruszyła w dalszą, przyjemną podróż.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach