Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4

Go down

Adrian, jak zapowiedział tak zniknął z łazienki i dziarskim krokiem pomaszerował do kuchni mając na twarzy wymalowany szeroki uśmiech. przykucnął przy jednej z szuflad z której wyciągnął koszyk pełen medykamentów. Wybrał z niego wszystko to co uznał za stosowne przekładając wybrane fanty do mniejszego i zdecydowanie poręczniejszego pojemnika. Nim wstał zastanowił się jeszcze czy przypadkiem nie przyjdzie mu nałożyć kilku szwów Adavienie i gdy tak rozmyślał złapał kontakt wzrokowy z siedzącym pod stołem Paskudem, który uparcie próbował doprowadzić do porządku swoje futro.
- I jak ty swoją Panią urządziłeś, co? - Zagadał do futrzaka wyciągając jednocześnie w jego kierunku dłoń, gdy wtem nagle usłyszał niepokojący trzask. Adrian znieruchomiał i wraz z kotem skierowali wzrok ku wyjściu z kuchni dostrzegając skrawek podłogi w salonie na którym widniał mokry ślad stopy.
- Ada...? - Rzucił pytająco w przestrzeń przeczuwając już co się wydarzyło przez wzgląd na to, że nie doczekał się żadnej odpowiedzi. Zmarszczył czoło dorzucając do pudełka rozpuszczalne nici igły.
- Ada? - Powtórzył nawoływanie zaglądając jednocześnie do pustej już łazienki. Zaniepokoił się nieco dostrzegając nieznacznie zmętniałą od czerwonej posoki wodę w wannie i ślady krwi na podłodze, która zapewne spłynęła po ciele dziewczyny w raz z ociekającą wodą. Nie zasiedział się jednak zbyt długo i ruszył w kierunku pokoju współlokatorki.
- Ada...- Położył rękę na klamce, która co prawda uległa pod jego dotykiem, lecz drzwi ani myślały drgnąć. Zastawione? Zatrzaśnięte? - Cholera. Ada otwórz, nie wygłupiaj się. - Westchnął opierając się barkiem o futrynę. - Mam kolejne drzwi wyważyć?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Niewdzięczne ślady po pazurach Paskuda, teraz dopiero piekły niemiłosiernie, szczególnie, że kilka głębszych ran przejeżdżało przez ramię, nisko na plecach kończąc, a ręcznik, którym się owinęła przejechał materiałem po świeżych śladach, wywołując dodatkowe krwawienie. Wykrzywiła twarz w bólu, ale nie pisnęła ani słowem, bo oto już słyszała dźwięczny, pytający głos z jej imieniem.
Mokry materiał ręcznika zsunął się na podłogę, a czarnowłosa w pośpiechu zajęła się choć częściowym ubiorem. Ostatecznie, miała na sobie spodenki...ale z górą było ciężej. Nie dość, że nawet na łóżko skapnęło kilka czerwonych kropel, które spłynęły z ramienia cieniutką ścieżką.
Z konieczności, znowu owinęła się ręcznikiem, pozostawiając odsłoniętą poranioną skórę pleców i ramienia. Usiadła na łóżku, a kiedy usłyszała kolejny raz swoje imię, przez myśl przemknęło jej, by założyć na uszy słuchawki. Wygięła usta w grymasie niezadowolenia, kiedy głos Adriana znalazł się tuż za drzwiami.
- Nie! - głos nadal jeszcze lekko drżał, ale przynajmniej czuła, że czerwień policzków ustępuje miejsca, swemu naturalnemu, blademu odcieniu. Wciąż jednak serce pulsowało nienaturalnie szybko, więc wstrzymywała oddech, by wszystko wróciło do normy. Wracające wspomnienie i wizualizacje bezczelnego uśmiechu kaukaza - wcale jej w tym nie pomagało - a sobie wyważaj, ja się stąd nie ruszę! Prędzej wyskoczę oknem...- syknęła już głośniej, z większą niż na początku pewnością. I choć nie było sensu, złapała ze stolika drewnianą podstawkę i rzuciła nią o ścianę, która z trzaskiem odbiła się o drzwi i potoczyła pod łóżko. Wpatrywała się w drzwi z nadzieją, że może te nie ustąpią pod naporem Adrianowej perswazji...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Czemu nie? Jestem tu by Ci pomóc. Nie utrudniaj. - Spochmurniał słysząc odmowę, a ton jego głosu stał się bardziej pretensjonalny. Wiedząc jednak, że Adavieną wciąż miotają emocje starał się nie być zanadto szorstkim...Dlatego też pomimo zachęty do dalszego pomniejszania populacji drzwi w tym domostwie z naleciałościami dość niecodziennej groźby, jak stał podparty o framugę drzwi tak dalej to robił, nie przymierzając się do wyważania czegokolwiek. Jeszcze.
Wzrok przeniósł więc leniwie na trzymane w ręce pudełko z medycznymi fantami i w takiej też pozycji wysłuchał pomysłu Adavieny. Bardzo absurdalnego pomysłu. W normalnych okolicznościach uśmiechnąłby się złośliwie i zarządził "skacz i daj mi żyć" aczkolwiek należało brać poprawkę na obecny stan rzeczy i tą dźwięczną powagę w głosie Ady. Adrian skrzywił się, zastanawiając się jak podejść do sprawy. Jeśli bowiem ona skoczy to prawdopodobnie, jego podwładny zaproponuje mu to samo. Miał w końcu ją pilnować, a nie... Choć może zmieni zdanie gdy Adrian trafnie zauważył, a raczej miał zamiar przypomnieć dziewczynie pewien istotny szczegół:
- Z trzeciego piętra będziesz skakać? - Zadumał się. - Za wysoko na ucieczkę i za nisko na pewną śmierć, a poza tym...to, że mężczyzna widział Cie nago to ni powód by skakać. Szkoda ciała. Zwłaszcza takiego. - Ada mogła oczami wyobraźni widzieć, jak Adrian ponownie pozwala sobie na frywolny uśmiech i wcale nie byłoby to takie dalekie od prawdy. No ale jednak wracając do ogólnego pomysłu wyważania drzwi. Adrian obdarzył swym bystrym spojrzeniem wrota prowadzące do pokoju Adavieny. Prezentowały się porządniej niż te łazienkowe, lecz po krótkich oględzinach eliminator nie widział powodu dla którego i te nie miałyby ulec pod naporem jego...perswazji~ Pytanie jednak brzmi czy tego chciał. Uniósł więc jedną z brwi ku górze w geście konsternacji.
- Ada, jesteś pewna, że mam je wyważać? Nie wiem czy mi gwoździ starczy by i tu jakąś prowizorkę zmontować. - Przekręcił lekko głowę na bok, zmieniając nieco kąt widzenia, a na jego ustach zagościł zawadiacki uśmiech. - No ale mi tam nie przeszkadza oglądać jak biegasz rano po pokoju w piżamie czy też bez, naprawdę. - Zrobił chwilę przerwy coby dać Adavienie czas na przemyślenie sprawy.
- To jak, wyłamujemy?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Przymknęła oczy, podpierając brodę o kolana. Była zmęczona...co paradoksalnie psuło się z jej początkowymi zamiarami. W końcu miała odprężyć się w lawendowej kąpieli, a wyszło...paskudnie. dosłownie. W każdym tego słowa znaczeniu (szczególnie jeśli chodzi o naleciałości, jakie nadała im Ada).
- Obejdzie się bez takiej pomocy - chciała by jej głos w końcu brzmiał naturalnie, teraz jednak pobrzmiewało w nich znużenie. Niestety akurat w tym wypadku Adrian miał rację. Rany piekły ją boleśnie,a sama nie potrafiła sobie poradzić z ich opatrywaniem. Niestety aż tak wygimnastykowana nie była. Oczywiście, jej uparta natura nie dawała za wygraną. Rosnący bunt i wciąż zaczerwienione policzki, skutecznie przypominały jej o całym zajściu i przyczynie jej aktualnego stanu. Poruszyła nieznacznie ramieniem i niemal jak na komendę, po plecach, cieniutkim strumyczkiem pociekła krew. Podciągnęła nieco wyżej ręcznik, by bordowa ciecz zniknęła w jego materiale.
Zrezygnowanie powoli zmuszało ja do kapitulacji, ale momentalnie się wstrzymała, na kolejne słowa Kaukaza. No o co do cholery chodziło? Raz mu wyszło ją zawstydzić - zrozumiałe, głupi może mieć szczęście, tylko czemu za każdym razem czarnowłosej robiło się goręcej? Szuja...
- A żebyś wiedział - głos jej zadrżał, bo wiedziała, że gada głupoty - a jak Ci się takie ciało podoba, to sobie zdrapiesz z asfaltu pod oknem - była już zła. Na siebie, na Paskuda, na Kaukaza...nawet na drzwi, albo - szczególnie na drzwi. Wpatrywała się więc ze złością w te od jej pokoju, jakby chciała samym wzrokiem je zaczarować.
- Próbuj do cholery, tylko daj mi spokój! - potarła dłonią twarz, które znowu pulsowały czerwienią, jednocześnie odsuwając mokre pasma włosów, które przykleiły się do policzka - i tak planujesz remont, to będziesz wszędzie wstawiał...bo ja obiecuję wyłamać drzwi u Ciebie - będziemy po równo! Ty popatrzysz na mnie, ja sobie popodziwiam... - i urwała, nie chcą w ogóle kończyć myśli, którą zdecydowanie łatwo było zaraz wykorzystać. A Adrian jak wiedziała - miał w sobie niezmierzone pokłady bezczelności, więc niemal słyszała kolejne teksty i jego złośliwą satysfakcję. Nie! Złapała kolejną rzecz, jaka znalazła się na jej biurku. Szklana figurka poleciała na wprost, po czym rozbiła się na kilka kawałków.
- Aaaaah! - jęknęła ze złością, po czym zerwała się ze swego miejsca, by kopnięciem odrzucić krzesło (bolało) i szarpnięciem otworzyć drzwi. W następnej chwili widziała już twarz Kaukaza nad sobą, a potem jej pięść poleciała wyuczoną dzięki Rhy metodą, wprost w Adrianową przeponę. Włożyła w to cała skumulowaną złość i zawstydzenie, więc nawet jeśli nie była silna, wojskowy musiał boleśnie odczuć "furię" jej małej dłoni.
- Teraz mi lepiej...- mruknęła ciszej, z satysfakcją, choć przez chwilę zastanawiała się, czy jej współlokator jakoś gwałtownie zareaguje na jej...atak...- teraz możesz się zając moimi plecami...przodu..nie ruszaj..i tak się wystarczająco napatrzyłeś - dopowiedziała, próbując się złośliwie uśmiechnąć, po czym nawet nie obracając się za siebie, odwróciła się na pięcie, by powędrować znowu do swego pokoju. Tym razem już zostawiając drzwi w spokoju, otwarte. Usiadła tyłem na łóżku, odsłaniając bardziej poranione plecy. Przełknęła swoją dumę. Brawo ja...


Ostatnio zmieniony przez Adaviena dnia 25.07.15 14:16, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Ada była poddenerwowana i rozdrażniona. Miotały nią emocje za sprawą których to ona sama miotała przedmiotami. Eliminator rozumiał, że miała ku temu wszystkiemu szczególny powód, a on sam powinien okazać jakąś skruchę bądź wyrozumiałość no ale nie oszukujmy się...to był Kaukaz. Miał przepuścić taką okazję? Nie potrafił.
- Ada, ty wiesz i ja wiem, że szybciej wyważę drzwi i cię złapię niż ty dojdziesz do tego okna. Swoją drogą...ubrałaś już coś na siebie? - Spytał jak gdyby nigdy nic i oparł głowę o framugę. Przymknął na chwilę ślepia chcąc wsłuchać się w jej kroki za ścianą. Wolał nie dać się zaskoczyć dziewczynie i profilaktycznie trzymać rękę na pulsie. Bo śmieszki śmieszkami, lecz tylko wtedy gdy jesteś pewien, że cała sytuacja jest pod twoją kontrolą i wiesz, że osoba na której sobie używasz nie będzie zaraz połamana bardziej niż ty po kontakcie z osobówką.
- Jeśli tak stawiasz sprawę to ja nie wiem czy mi gwoździ starczy na jakąś prowizorkę. Bo remont remontem, lecz póki wolnego nie wezmę to się za nic nie zabiorę...No ale mi tam nie przeszkadza oglądać cie z rana, jak biegasz po pokoju w piżamie czy też bez. Naprawdę. - W takiej sytuacji to byłby nawet gotowy sam wyważyć sobie drzwi i złożyć je Adavienie w ofierze, lecz tą uwagę postanowił zachować już dla siebie. Głównie za sprawą huku kolejnego przedmiotu, który roztrzaskał się o drzwi. jeszcze trochę i kobieta pozbawi się całego ruchomego wyposażenia w pokoju.
- Ja tego sprzątać nie będę. Cokolwiek to było. - Zaznaczył stanowczo by zaraz westchnąć i stanąć na przeciw drzwi. Mówił spoglądając w trzymany przez siebie koszyk.
- No Ada, daj spokój...Otwórz, posklejam cię i pogadamy o twojej niepokojącej reakcji ucieczki. Nie możesz tak reagować, kiedyś może znajdziesz sobie chłopaka, męża i przyjdzie taki moment, że on też będzie cie widział nago. - stwierdził z powagą, a przeciągła chwila ciszy jedynie dodawała autentyczności jego szczerych intencji, gdyby tylko wytrzymał i nie parskną śmiechem. Właściwie miał się pozbierać i podejść do sprawy rzeczywiście na poważnie. Nawet sobie to obiecał, gdy tłumił w sobie rozbawienie, lecz Adaviena go uprzedziła i w tym wszystkim dopomogła...
Adrian nie spodziewał si bowiem, że drzwi się nagle otworzą, a zza nich rzuci się na niego z pięścią Adaviena. Nie przygotowany na taki obrót sprawy Polak przyjął na przeponę frustrację kobiety pod którą mimowolnie zgiął się lekko tracąc oddech. Byłby nawet wypuścił z dłoni koszyk, lecz mimo wszystko był wojskowym. Zacisnął więc zęby. Palce jego mocniej zacisnęły się na koszyku, a on sam spoglądał na nią z przymrożonym jednym okiem i...zacieszem na twarzy. - Pani każe sługa czyni. - wychrypiał, prostując się ze zgięcia niczym z pokłonu po czym pozwolił wejść sobie do pokoju w którym to zaraz rozgościł się i zasiadł na łóżku Ady mając wizję na jej plecy. Skrzywił się widząc z bliska robotę Paskuda.
- Ale cie urządził...Tutaj i tutaj na pewno będę musiał nałożyć klika szwów. - Przejechał metodycznie szorstkim palcem trochę ponad dwiema upatrzonymi, krwawymi liniami. - Już ci trochę przeszło?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Tak, doprowadzał ją do białej gorączki. A najgorsze, że cokolwiek by nie powiedziała, na jej policzkach wciąż rosły rumieńce. Paskudna, wredna, złośliwa, krnąbrna i zboczona bestia z niego była..i w końcu był facetem..pełna gębą. Przecież, zawsze potrafiła sobie z takimi poradzić prawda? To co działo się w tej chwili?
Chwila słabości..tak, to musiała być jakaś cholerna, złośliwa chwila słabości!
Tyle dobrego potrafiła zrobić, że przestała komentować komentarze Adriana. Milczała, zaciskając usta i  chłodząc sobie policzki dłońmi.
- Zobaczymy, może jednak sprawdzę Twój refleks..! - głos jej zadrżał, choć i tak nieznośna myśl przemknęła jej przez głowę, by na przekór...sobie, Kaukazowi, Paskudowi i wszystkim..wyleźć na ten parapet. Niemal widziała swoją postać przyklejoną do ściany...i szybko wyrzuciła ten obraz. Co jak co, ale pomimo wszystko - lubiła swoje życie.
- W takim razie pobiegamy w piżamach, albo bez razem! skoro i tak już tyle widziałeś..to co za różnica! - znowu warknęła i znowu niepotrzebnie. Kolejna fala słów, które nią zatrzęsły i miała ochotę krzyczeć ze złości. Przemilczała wszystko, prawie przygryzając sobie język. Solennie sobie jednak obiecała, że za wszystko odwdzięczy się Kaukazowi..z nadwyżką. Zobaczymy kto będzie śmiał się ostatni!
Tak, zdecydowanie z niej zeszło, gdy skumulowana złość znalazła ujść w uderzeniu. I mimo swego rozdrażnienia, usta same zadrgały w uśmiechu, gdy usłyszała słowa Kaukaza, przez jedna chwilę zgiętego w "pokłonie". Wredny..jeszcze sprawił, że się śmiała...
Siedziała na łóżku z dłońmi ułożonymi przed sobą, dociskając ramionami ręcznik, by zbytnio nie opadł. Usta wydęła, gdy poczuła dotyk palców na plecach, ale nie skrzywiła się. rzeczowy ton wojskowego niestety sugerował, że miał rację. Pozwoliła więc sobie tylko na westchnięcie. Podniosła jedna rękę, zgarniając mokre włosy opadające do tej pory na plecy.
- Radzę nie poruszać już tego tematu - burknęła cicho, ale fala wcześniejszych emocji opadła i łatwiej jej było się ogarnąć. Nawet jeśli pamięć płatała jej figla i widziała to samo lustrujące ją spojrzenie Kaukazowych oczu.
- Nie lubię igieł - mruknęła jeszcze ciszej. Zdawała sobie teraz sprawę, że prócz ran po pazurach Paskuda, Adrian mógł sobie pooglądać nie tylko tatuaż po drugiej stronie pleców, ale pozostałości ukrytych pod nim blizn, które zdecydowanie nie wyglądały na działanie pazurów. Liczyła jednak, że wykaże się choć odrobiną..em...kultury? i nie będzie wnikał o ich pochodzenie. Jeszcze tego brakowało, żeby tak zaczęli rozmawiać poważnie. Wtedy chyba na serio wyskoczyłaby przez okno! A tego, chyba nikt nie chciał. Przynajmniej - miała taką nadzieję.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Zdusił w sobie śmiech siłą woli wspomaganą przez jedną z dłoni. Nie wiedział skąd dziewczyna brała te teksty i pomysły. Biegać razem w piżamach? Bez? Po mieście? Jakkolwiek to ująć, zawiewało mocno sceną z jakiegoś ambitniejszego filmu dla dorosłych. Adrian już chciał to jakoś mało finezyjnie skomentować, sugerując Adzie, że wbrew pozorom to on jest dość konserwatywny i takie zabawy go nie kręcą, no ale jeśli jej po tym poprawi się humor to czemu by nie? Ledwo jednak rozchylił usta by wydobyć z siebie dźwięk, tak nagle uprzedziły go drzwi, a zaraz potem powstrzymała Adowa pięść. Nie spodziewał się toteż brunetce nie trudno było dać precyzyjny upust swych emocji. Wbrew skrzywieniu jakie pokazało się na jego twarzy, wciąż rozpierał go dobry humor i z takim też nastrojem wszedł do pokoju swej podopiecznej i spoglądał na jej plecy.
- Nie ma co przeżywać, Ada. - Zapewnił monotonnie. - Jestem lekarzem. A przynajmniej w pewnym sensie bo polowym, no ale jednak, i zapewniam cie, że nie takie rzeczy zdarzało mi się widzieć. Nie ma się więc czego wstydzić. - Właściwie widok potraktowanego przez kota ciała, a porozrywanego na strzępki żołnierza, którego trzeba było jakimś magicznym sposobem przytrzymać przy życiu było miłą odmianą od codziennej rutyny. - Właściwie możemy udawać, że nic się nie wydarzyło i że po prostu pomyliłaś Paskuda z ręcznikiem. Tylko radziłbym nie opowiadać o tym publicznie. Wiesz, zieloni są wśród nas. - Uśmiechnął się pod nosem odkażając rany dziewczyny na które pozwolił sobie dmuchać coby dziewczynę piekło miej niż powinno. Wbrew pozorom nie był sadystycznym chamem. Serio. Podczas tego zabiegu i przyjrzał się tatuażowi, który już wcześniej już zdarzało mu się widzieć we fragmentach. Niby feniks ale wątpił czy dawał on Adzie możliwość odrodzenia się po kontakcie z asfaltem. - Jak zaczniemy remont to prócz nowych drzwi ogarnę chyba też kraty w oknach... - Bezwiednie pozwolił sobie uwolnić się myśli by zaraz poświęcić więcej uwagi głębszym rozcięciom. Sięgnął po igłę i nitkę. Westchnął.
- Pragnę przypomnieć, że haftuję ci plecy nie twarz więc igły żadnej się nie dopatrzysz. A jeśli sama świadomość jej istnienia w mojej dłoni ci przeszkadza to Twój problem. Trzeba było powiedzieć kotu stanowcze nie, gdy przekraczał wraz z tobą próg łazienki. - Orzekł stanowczo sugerując wprost, że dziewczyna sama sobie winna. Nie kręciło go jednak wzbudzanie niepokoju w słabszych od siebie. - Gwarantuję ci, ze nic nie poczujesz. Opowiedz mi czego jeszcze się boisz to może wezmę to kiedyś pod uwagę. Potworów w szafie? Pingwinów w lodówce? - Zagadywał sięgając po starą dobrą technikę odwracania uwagi, by zaraz zabrać się do roboty. Znał się na rzeczy więc dziewczyna mogła rzeczywiście stwierdzić, że więcej bólu sprawiło jej to odkażanie niż faktyczna robota.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Jak to dobrze, szalenie dobrze, że nie umiała czytać w myślach. Chyba, by pogryzła Kaukaza, gdyby miała do jego głowy dostęp, a tak w błogiej nieświadomości, raczyła się tylko złośliwością komentarzy współlokatora. Fala gniewu, irytacji i zawstydzenia już mijała, pozostawiając po sobie tylko ciut przygorące wspomnienia i...oczywiście chęć zemsty. Ada nie wiedziała jeszcze jak, gdzie i kiedy, ale była pewna, że nastąpi taki czas, kiedy to ona będzie się śmiała. A będzie. I to głośno.
Siedziała teraz z nieokreślona miną. Brodę opierała na podkulonych kolanach, dłońmi "obejmowała" przestrzeń łóżka obok siebie. Co jakiś czas przygryzała górną wargę ust, by ignorować śmigające po jej plecach, palce Kaukaza. Nawet jeśli był to czysto medyczny zabieg, czuła specyficzny dyskomfort, czując czyjś dotyk w okolicach tatuażu.
- Dla mnie możesz być i samym generałem, ordynatorem i aniołem w jednym...to moje plecy, więc bez pozwolenia nie można ich tyciać i już - podniosła głowę, by spojrzeć spod półprzymkniętych powiek na postać za sobą - własnie wyczerpujesz karnet na ich tycianie, więc jeśli masz coś opatrywać, to zrób to, bo skłonnam jeszcze ci zwiać - ostatnie słowa mówiła już z pewną satysfakcją. Tak, zdecydowanie mogła mu zwiać, nawet z igłą w plecach. Cóż, skoro wracał jej humor, to znaczyło, że jest jej lepiej.
- Nie martw się opowiem o tym tylko Twoim dowódcom, jeśli będę miała okazję - parsknęła cicho i splotła dłonie przed sobą i tylko odrobinę zaciskała usta, czując piekący ból po odkażaniu ran. Nie miała w zwyczaju krzyczeć. Wolała zaciskać zęby i pięści, ale nie pozwalała sobie wydać większego dźwięku. Przecież była twarda, tak? a to były tylko ciut głębsze zdrapania. Pewnikiem było, że wojskowy opatrywał dużo większe rany i pewnie mało się kto tam darł. Chyba, że po pijaku. Piosenki.
- ..żebym ja ci nie ogarnęła krat w d... w oczach - fuknęła, by zaraz zakryć usta, które wykrzywiły się w bólu. Odwróciła się mrożąc oczy.
- Stanowcze nie? Paskudowi? Ha! Dałoby to dokładnie taki sam efekt, jak powiedzieć tobie stanowcze nie prze wtarabanieniem się do mojego pokoju, albo jakbyś sam powiedział to "nie" drzwiom w łazience - westchnęła i skrzywiła się, tłumiąc grymas i drgnienie kącików ust. W pewien niepojęty i zastraszający sposób - przyzwyczaiła się do obecności kaukaza w swoim mieszkaniu. Zupełnie tak, jakby nie pamiętała (ale pamiętała!) czasów, "przed".
- Nie mam w zwyczaju opowiadać ludziom z ostrym narzędziem - to nic, że była to tylko igła i to nic, że nie można było tez (podobno) takich drażnić - czego mogłabym się bać, choć...pingwin w lodówce mógłby być nieco creepe - prawie na poważanie wzięła po uwagę słowa Kaukaza, by rozciągnąć usta w uśmiechu - no chyba, że miałbyś zamiar go zjeść, ale nie wiem, jak miałbyś go przyrządzić - kontynuowała swój wywód, by zamyślenie przerwało jej ukłucie.
- Skłamałeś szujo, poczułam - burknęła wydymając wagi, ale w głosie ciężko było doszukiwać się jakiejś złości. W gruncie rzeczy, Ada nie potrafi zbyt długo się gniewać. jej wybuchy mogły być bardzo intensywne, ale..krótkie - jak burza.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- No już, już... - Był za stary w zabawę w ganianego za półnagą kobietą po mieszkaniu. Jakkolwiek to nie brzmiało. Ponadto wiedział, że Adaviena w tym przypadku nie rzuca słów na wiatr, a nawet jeśli bezmyślnie wypuszczała z siebie bez zastanowienia takową deklarację to trzeba było wziąć poprawkę na to, że również pod wpływem impulsu zacznie swe postanowienia wprowadzać w życie. Adrian wolał nie ryzykować toteż odpuścił sobie komentarzu. Wystarczająco dużo i tak zrobił dziś kilometrów na poligonie.
- He...? - Zamrugał oczami. Czy dobrze słyszał? - Ada, czy ty naprawdę chcesz bym przestał być dla ciebie miły? Chociaż z drugiej strony...czy ty na pewno chcesz opowiadać o tym co tu zaszło osobom trzecim? - Przypomniał, mając nadzieję, że tymi słowami ostudzi jej tlący się zapał dotyczący tej delikatnej materii. Wcale mu się nie uśmiechało wylądować u Vellarda i tłumaczyć się z takiej sytuacji. Już i tak za często tam bytował, a i wystarczy mu epizod z Risu...Boże, znów sobie przypomniał, jakie to miało fatalne konsekwencje. Jedna, główna właśnie siedziała przed nim. Westchnął. Za mało mu płacą.
- Myślę, że w tym przypadku nie musiałabyś się niczego obawiać. Paskud ma za małą masę by sforsować drzwi. Chociaż...w praktycznie na chwilę obecną nie miał czego forsować. Kurde. Trzeba będzie jakąś prowizorkę ogarnąć. Poświęcić jakieś prześcieradło, zasłonę, kapę...cokolwiek do czasu aż wezmę się za ten remont. Bo z tych drzwi pożytku już nie będzie. - Nie był pewien, lecz chyba i futryna nieco ucierpiała. Zresztą nie ważne. Liczył się fakt, że będzie miał co robić jak skończy z Adą. Tak. Tak właśnie wygląda jego czas wolny po pracy. Boże, zmiłuj się.
- Trzeba było mi nie grozić. - Uśmiechnął się pod nosem, wypominając dziewczynie jak to chwilę temu groziła mu donosem. - Nie pogrywa się z człowiekiem, który cie zszywa. Teraz za karę będę musiał wyhaftować ci coś żenującego na plecach. Jakieś specjalne zamówienia? - Zakomunikował z wyższością po czym mając poprawiony humor wrócił do swojego zajęcia. Szło mu sprawnie dlatego nie minęło dużo czasu, a już zabierał się za rozpakowywanie gazy i sięgał po taśmę do opatrunków. Nie będzie jej przecież oblepiał całej plastrami, a tym bardziej bandażował bo to znów przyprawiłoby Adę o stres, a jego samego pozbawiło resztek cierpliwości.
- No, skończone. - Spojrzał na swe dzieło. - Nie kładź się tylko na plecach i nie zawijaj się w zbyt ciasny kokon tą kołdrą. Ja zaraz wracam i nie waż się znów zastawiać drzwi bo wyważę z miejsca. Zrozumiano? - Zmrużył oczy. Nie żartował, a świadczył o tym ten jego typowy ton głosu, którego Adaviena niejednokrotnie już zdążyła doświadczyć by wiedzieć, że lepiej niczego nie kombinować. Sam Adrian zaś oddalił się na chwilę do swojego pokoju, gdzie z półki zdjął słupek koszul. Wszystkie były czarne, białe lub zielone i służyły mu do treningów, a teraz miały posłużyć dziewczynie. Eliminator podejrzewał, że nie ma ona za dużo wystarczająco luźnych ubrań. W końcu gdyby miała to nie siedziałaby skulona półnaga w łóżku, prawda? No ale wracając.
Wojskowy jeszcze chwycił jedną z kilku białych koszul na guziki, którą zdarzało mu się nosić pod galowy mundur. Była z cieńszego materiału, a lato w końcu nie rozpieszczało.
- Masz i bądź wdzięczna. Jutro jak będę wracał z pracy to kupię maść i więcej opatrunków...oraz zobaczę, gdzie tu można kupić jakieś drzwi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Dawno tyle nie wzdychała zrezygnowana. Już dawno też nie czuła się, jak to przeszłościowe, zastraszone dziecko, jakim początkowo była. Przynajmniej do czasu, gdy zrozumiała, że bycie "ofiarą" w niczym jej nie pomaga - a szkodzi. Jako 5-latka miała za sobą pierwszą "prawdziwą" bójkę. Oczywiście skończyło się na zadrapaniach, siniakach i karze - ale warto było.
Bezgłośnie przedrzeźniła słowa Adriana, by na koniec wygiąć usta w niemiłym grymasie.
- Jak mamy się licytować, to lepiej uważaj, rozmawiasz z kobietą - niestety trafił. Aktualnie nie miała zamiaru się nikomu chwalić dzisiejszymi przeżyciami. Wolała, żeby owa wiedza pozostała w czterech ścianach jej mieszkania. I może nie będzie rozprawiała o wszystkim na prawo i lewo, ale musiała się za wszystko odwdzięczyć. Nie miała zamiaru tego odpuszczać, nawet jakby musiała stanąć na głowie.
- Cóż, ja mam dziś za sobą kąpanie...to ty masz na razie problem - wargi zafalowały i ułożyły w złośliwy uśmiech - mogę postawić ci Paskuda na straży, jeśli ci to pomoże, ale jak sam wiesz, potrafi mieć dziwne pomysły - zamrugała szybko i odwróciła głowę. starając się spojrzeć na wojskowego. Szybko zrezygnowała, gdy poczuła bolesne ciągniecie na plecach. Tak, igła.
- Coś żenującego? Może twoje imię? - burknęła złośliwie, nadal jednak, wykrzywiając się niezadowolona. I z niewyraźną miną siedziała przebierając palcami po kolanie. Nie lubiła siedzieć długo w jednym miejscu. czasem wydawało jej się, że miała jakąś nadpobudliwość. Poruszyła się nieznacznie, gdy Adrian zakomunikował jej skończenie swej pracy.
- Ta, ta panie groźny...Nie ruszę stąd tyłka nawet jakby się paliło, albo ktoś wyłamywał kolejne drzwi... - zapowiedziała, wbijając swoją brodę na powrót w kolano. Może zawijać się w kokon nie miała zamiaru, ale zdecydowanie czuła się zmęczona. Trzeba było przyznać, że nie odczuwała większego bólu jak wcześniej, choć chyba i tak będzie musiała postarać się o jakieś przeciwbólowe. Spała zazwyczaj i tak na brzuchu, więc plecy były w miarę bezpieczne...no chyba, że Paskud wpadnie na kolejny genialny pomysł i będzie próbował zrobić sobie z niej łóżko. Meh.
Nie odwróciła się, kiedy usłyszała kroki eliminatora. Siedziała wciąż w tej samej pozycji. Dopiero gdy poczuła cienki materiał obok siebie, odwróciła głowę. Zerknęła zaskoczona na przyniesione koszule. Adrian był jedną wielką skrajnością. Najpierw bezczelnie i chamowato robić sobie z niej osobiste widowisko, by zaraz potem działać na zasadzie gentlemana. No szuja wredna.
- uhm..dzięki - wyciągnęła coś w kolorze intensywnej zieleni. Długością spokojnie mogła dopasować do niektórych swoich sukienek - i uprzedzając pytanie - ubiorę się już sama - uniosła jedną brew - patrzeć też nie będziesz - dodała jeszcze po chwili, wywracając oczy do góry. Kąciki ust wciąż unosiły się i nie próbowała udawać, że się gniewa. To, że planowała zemstę, to zupełnie inna sprawa. Prawda?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Rozmawiał z kobietą i doskonale zdawał sobie z tego sprawę. W tym przypadku bardziej niż kiedykolwiek. Nie chcąc też bawić się ogniem odpuścił i przemilczał tą kwestię, by zaraz mruknięciem przytaknąć Adavienie uwagę dotyczącą Paskuda. Ze zwierzaka był chory psychopata, lecz za jego futerkową formę nie dało się go nienawidzić.
- Normalnie czy zdrobnić? - Zapytał z ironią. W jego głosie również dało się słyszeć zmęczenie. Jakby nie było podobnie, jak Adaviena właśnie wrócił z pracy choć podobnie jak dziewczyna nie mógł sobie pozwolić na to by nie tryskać przekąsem.
Wychodząc z pokoju jeszcze spojrzał z ukosa na siedzącą do niego tyłem sylwetkę dziewczyny upewniając się, że ta na pewno nie ma zamiaru nigdzie wędrować. W końcu to Ada, a ona lubiła robić na przekór. Zwłaszcza jemu. Wyszedł, a gdy wrócił o dziwo nic ię nie zmieniło. Poszkodowana siedziała tam gdzie siedziała. Cud. Rzucił ubrania na skraj łóżka. Wbrew pozorom był nie był takim chamem na jakiego wyglądał. Był kulturalnym chamem, a to go już klasowało gdzieś na wyższej pozycji w hierarchii społeczeństwa. A przynajmniej powinno.
- Nie miałem zamiaru o nic się pytać. - Uniósł otwarte dłonie w powietrze sugerując, że co złego to nie on. Niestety zdradził go ten szelmowski uśmiech. - No ale daj znać, jakbyś jednak potrzebowała jakieś pomocnej dłoni. - Rzucił po czym wyszedł z pokoju dziewczyny zamykając za sobą drzwi. Niech ma trochę tej swojej prywatności. Następnie wolnym krokiem udał się w stronę kuchni chcąc zrobić sobie kawę, gdy poczuł wibracje w komórce i tak jak się spodziewał było to nagłe wezwanie do jednostki. O tym marzył.
- Ada, ja wychodzę do pracy. Posprzątaj amunicję którą rozbryzgałaś po podłodze, bo jak pokaleczysz stopy to ja nosić cię nie będę. - zakomunikował, po czym nie minęła chwila i wyszedł z domu. Jakby nie było nie zdążył nawet zdjąć butów z nóg. I zjeść obiadu. Kochał swoją pracę, innego wytłumaczenia na to wszystko nie miał. Zostawił więc Adavienę samą, która niedługo po nim postanowiła w nowej sukience przejść się do sklepu widząc w lodówce resztki wczorajszego kurczaka z rożna.

2 x z/t
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach