Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Z tego co wiedziała - znajomość terenu, była podstawą walk wszelakich. Ada była w SWOIM mieszkaniu, więc jej pewność, przynajmniej na początku, miała zagwarantowany bonus w konfrontacji z nowym lokatorem. Niestety ów bonu powoli się stapiał...bo ów nowy mieszkaniec najwyraźniej coraz bardziej panoszył się na JEJ włościach. Cóż, na szczęście przewidywała (serio!), że będzie gorzej.
Nie trafił się jej żaden mrukliwy burak, którego musiała tępić. Adrian - przynajmniej potrafił używać skutecznie języka (bez skojarzeń) i nie gubił się w jej komentarzach. Ba! ku uciesze Ady, mogła liczyć na jakże jaskrawo-złośliwą odpowiedź no i czasem darmową podwózkę do kuchni...
I jeszcze jedno - choć mogłaby się spierać i fuczeć na fakt, że co jakiś czas przywłaszczał sobie Paskuda - to cieszyła się, że kocurowi nie stanie się krzywda, pod jej nieobecność - nie każdy posiadał tolerancję na Paskudowe humory.
- Hm, w takim razie wiem, czemu mnie nie rusza - rzuciła z równym "uczuciem". Przekręciła głowę, by przyjrzeć się poczynaniom Kaukaza, by na kolejne jego słowa posłać mu krzywy uśmiech.
- Lepiej zastanów się dwa razy, czy mówisz poważnie, bo wezmę to sobie do serca i będziesz pewnie potem żałował - zakpiła lekko. Nie miała zamiaru być sponsorowana przez nikogo. Jeśli chciała sobie coś kupić - robiła to. Może nie zawsze od razu, ale przynajmniej wiedziała, że są całkowicie JEJ. Poza tym faktem - węszyłaby jakiś podstęp w takiej próbie "wymiany". I najważniejsze, jak to szło? "Nie ma dnia bez złośliwości"? Zdecydowanie dzień był ciekawszy po skonfrontowaniu się z Adrianem.
- Ja nie drapię, mam od tego Paskuda - znowu odsłoniła zęby w wesołym grymasie - i tak, możesz uznać to za komplement, pozwalam żołnierzu - zamrugała kilka razy i odetchnęła spokojniej. Jeszcze trochę a nabawi się zakwasów na twarzy od tych ciągłych uśmiechów.
Na głos śmiechu Adriana, dziewczyna aż uniosła brwi, po czym wydęła wargi.
- Zawartość mieszkania jest właściwa, tylko Tobie luksusów zbrakło, a kurier to nie listonosz... - fuknęła, ale ucięła szybko. Nadepnął jej na dumę, ale nie doszukała się złośliwości. Ot czyste stwierdzenie faktów. I tak jej się to nie podobało. Przecież nikomu nie kazała tu mieszkać, pretensję o brak wymarzonych luksusów powinien mieć do władz, które go do niej oddelegowały.
Dla odprężenia skupiła się na kocie, który przykuł także uwagę mężczyzny. Kąciki ust uniosły się, kiedy dostrzegła zabiegi, jakie stosował wobec Paskuda.
- Tylko i wyłącznie, jeśli za nim wyskoczysz - odpaliła ze śmiechem - może nie wygląda, ale samobójcą nie jest - dodała jeszcze po chwili. Pamiętała jak sama się stresowała na początku, gdy kocur, jeszcze jako mały wredas, nieporadnie ładował się na parapet. Teraz, często siadywała razem z nim, ale nie będzie serwowała dodatkowych palpitacji Polakowi.
- Cały w tym ich urok - mruknęła, by już na spokojnie sięgnąć po swoją kawę. Dostrzegła spojrzenie mężczyzny, gdy delektowała się zawartością kofeiny, więc uniosła pytająco brew.
Wróciła na miejsce przy blacie, jednak już nie siadała. Opierała się tylko, co chwilę popijając zawartość kubka i obserwując postacie przy oknie.
- Jasne! Możesz na mnie liczyć! Jak będę coś chciała - na pewno nie będę pukać! - posłałam mu łobuzerski uśmiech, mrożąc oczy, kiedy potargał jej włosy. No tak, życie kurdupla miało swoje wady, ale akurat smyranie po włosach przez tych 'większych' - lubiła. Szuja...niestety zgarnął plusa.
z/t
Mieszkanie Adavieny, gdzie wtarabanił się Kaukaz - Page 3 Pf0Gghb
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Dzisiejszy dzień w jednostce był wyjątkowo męczący. Adrian przeczuwał to już w momencie, kiedy dostał wiadomość ze sztabu o tym, że dziś odbędą się rutynowe całodniowe ćwiczenia na poligonie. I cóż, odbyły się. Niby nic nadzwyczajnego i właściwie eliminator nic by sobie z nich nie robił, lecz ogólnie cały tydzień miał zawalony robotą w terenie. Wszystko przez coraz to odważniej poczynających sobie łowców. Ogólnie rzecz ujmując zaczynał odczuwać zmęczenie. Wbrew pozorom był tylko człowiekiem. Szedł więc klatką schodową, mając na nogach wojskowe oficerki, ćwiczebne bojówki i białą bokserkę, a przez ramie przerzuconą sporą torbę sportową i myślał sobie, że dziś to chyba okazyjnie położy się przed północą.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Oooooooodpoooczynek! Ada potrzebowała tego szalenie. Szczególnie dzisiejszego dnia. Niby nie kończyła pracy zbyt późno, ale ilość biegania w ciągu załatwiania wszystkich zleceń i wyjątkowo częste użerania się z kilkoma upierdliwymi odbiorcami, była dziś powyżej czarki goryczy. I tak ostatnio miała więcej powodów do nerwów. Mimo, że ostatecznie zaakceptowała Adrianową bytność w jej mieszkaniu, to wiązało się to ze zmianą większości jej przyzwyczajeń.
Miała cichą nadzieję, że Adrian wróci dziś później, więc kiedy przekroczyła próg swoich "czterech ścian" i przywitało ja tylko mruczenie Paskuda u drzwi, który domagał się ...oczywiście żarcia. W innym wypadku, pewnie siedziałby w pokoju wojskowego i nie zwróciłby uwagi na jej wejście. Uśmiechnęła się z lubością do kocura, zamknęła drzwi i rzuciła torbę w przedpokoju.
Kąpiel. Tak, było to coś, czego TERAZ potrzebowała. Wsypała na szybko karmu, do Paskudowej miski i pomknęła do łazienki. Zanim przygotowała jednak wszystko, napuściła wody i dodała sole i olejek eteryczny - usłyszała drapanie w drzwi. No tak...jednooki kocur musiał pochłonąć swoją porcję i swoim zwyczajem chciał towarzyszyć mi podczas kąpieli. Cóż, dość dziwny nawyk zwierzaka, który zazwyczaj siedział na brzegu wanny i gapił się w wodę, jednocześnie nie dając się dotknąć, czy też ochlapać wodą. Ada była już tak przyzwyczajona do jego obecności, że nawet dziwnie by się czuła, gdyby raptem zrezygnował ze swego nawyku.
Oczywiście drzwi łazienki zamknęła porządnie...no właśnie. odkąd wprowadził się Kaukaz, nabawiła się takich prostych czynności, jak zamykanie za sobą drzwi...do pokoju, łazienki...niby pierdoła i tak naprawdę nie musiał się niczym przejmować, bo choć Kaukaz miał naturę dresa - nie kwestionował jej chęci posiadania osobistej przestrzeni (przynajmniej, dopóki nie naruszała jego...)
Ciepła woda otulała jej ciało i mogła niemal dostrzegalnie widzieć, jak upływa  z niej napięcie. Błogie gorąco, intensywny zapach lawendy i bzu, koił też inne zmysły, sprawiając, że zanurzyła się niemal całkowicie.
Paskud oczywiście siedział swoim zwyczajem na brzegu wanny, od czasu do czasu próbując złapać łapką, jakiś - tylko jemu widoczny - cień na wodzie. I niestety...wszystko co dobre musi się kiedyś kończyć, tak...tylko czemu do cholery w tak spektakularny sposób?
Przez gorąco jakie panowało w łazience, unoszącą się parę wodną..nawet brzegi wanny stały się na tyle śliskie...że Pasku już nie z taką gracją runął wprost pod ramię Ady...do wody.
I jak to się niby miało zakończyć? Oczywiście krzykiem. Co niby miała innego zrobić, kiedy zrozpaczony Paskud próbował przytrzymać się i wydostać za pomocą jedynej "stałej rzeczy" która znajdowała się w wodzie, czyli Ady? Bordowe pręgi zadrapań bardzo szybko pojawiły się na ramionach, plecach i brzuchu, zanim zdążyła złapać i tak już mokrego kota i próbować go wyrzucić, nabaiając się kolejnych krwawych znaczeń na rękach...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wyjął klucze z kieszeni i przy ich pomocy wszedł do mieszkania. O dziwo w progu nie powitał go swym pogardliwym spojrzeniem Paskud domagający się żarcia. Dziwne. No ale jakby nie było pora była już dość późna więc prawdopodobnie wylegiwał się w pokoju Adavieny albo też sądząc po świetle uciekającym ze szczelin łazienkowych drzwi - bawił się w futrzarskiego perwersa. Adrian jednak nie  zgłębiał tematu i pierwsza co zrobił to zsunął pokaźną torbę z ramienia na podłogę w przed pokoju i jedyne czego w tym momencie chciał to zjeść coś, wysłać raport i położyć się spać. Los miał jednak inne plany.
W momencie w którym Adrian miał zmierzać do kuchni usłyszał krzyk Adavieny. Nie był to dźwięk podobny do tego, jaki wydobywają kobiety widząc ćmę bądź mysz, a nawet jeśli to nie oszukujmy się - mówimy o Adavienie, która z obojętną miną potrafiła pochwycić w garść pająka w kuchni i przenieść go do swojego pokoju coby ten wspomagał Paskuda w walce z komarami. Adrian więc natychmiast wszedł w typowy dla siebie wojskowy stan gotowości i zareagował w sposób oczywisty - sprawnym ruchem wyważył barkiem drzwi do łazienki. Zamek rozerwał futrynę, lecz nie skończyło się tylko na tym. Drzwi miały bowiem zawiasy słabszej konstrukcji niżby się to mogło wydawać toteż i one uległy pod naporem kaukazowej perswazji. Wszystko skończyło się tym, że te pofrunęły do wnętrza łazienki z impetem wraz z drzazgami i co ważne - Adrianem.
Pierwsze co zrobił to bystrym spojrzeniem otaksował Adavienę i kota przez nią trzymanego, który najwyraźniej w tym momencie osiągnął stopień zbaranienia klasującym się na równi z tym, reprezentowanym przez Adę. Wsiał bowiem bezwiednie w jej rękach niczym szmatka. Sam Adrian zaś zacisną usta kreskę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wiecie jak to jest, kiedy los wciska Ci pod nogi jakieś powykrzywiane sytuacje? Tak, na pewno znacie, żyjemy w takich czasach, że zdziwiłaby się, gdyby tak nie było. Ale ale...dziś ten zapyziały "los" przeszedł samego siebie w łączeniu absurdalności i przypadku.
Nie dość, że jej genialny plan odpoczynku legł w gruzach przez Paskuda..gdzie została potraktowana, jako osobisty drapak, to...to...cholera, to co było chwilę potem, wbiło Adę w takie osłupienie, że zapomniała nawet o bólu zadrapań.
Zanim w ogóle zdołała wywalić kota poza obręb wody, akurat kiedy podniosła się, rozbryzgując wokół wodę, powodując jeszcze większy bałagan...drzwi do łazienki runęły z hukiem, ukazując piękne pobojowisko, drzazg, kawałków drewna, klamki...i kaukaza leżącego w całym tym..."królestwie".
Przez jedną, nieznośnie długą chwilę, Ada stała ociekając wodą, trzymając w rękach wijącego się, równie mokrego jak ona sama Paskuda i...byłą naga.
Otworzyła usta, ale nie wydobył się z niej żaden dźwięk. Mrugnęła kilka razy, wpatrując się w twarz kaukaza, którego mina wyrażała co najmniej zdziwienie. Chyba bardziej byłby mnij zdezorientowany, gdyby dostał po głowie szpadlem.
I choć czarnowłosa bardzo nie chciała, to czuła, jak na policzki występuje jej niechciana purpura zakłopotania. Cho-le-ra. Czemu do wszystkich nieszczęść, to się działo?!
- Wyłamałeś... drzwi - wydukała w końcu, nie mogąc nadal ogarnąć absurdalności całego zajścia. Wciąż przytrzymując przed sobą kocura, który w tym momencie stanowił jedyną osłonę...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Adrian szukał przyczyny alarmu podniesionego przez brunetkę. Najpierw doszukiwał się go we spojrzeniu dziewczyny, jednak trzepoczące rzęsy co najmniej nic konkretnego prócz dezorientacji nie przekazywały toteż w odpowiedzi odmrugał im podobnym apelu. Dalej wzrokiem powędrował po jej sylwetce chcąc znaleźć jakąś wskazówkę, gdyż dziwna cisza, która zapadła nijak mu w tym nie pomagała i cóż...Nie wiedzieć czemu poczuł nagłą potrzebę otaksowania Adavieny po raz drugi, czując, że jakieś informacje do jego mózgu w tym momencie nie docierają. Tylko co to takiego było? Przyłożył jedną z dłoni do brody, zakrywając palcami usta, tak, jakby gest ten miał zwiększyć jego percepcję. Dalej jednak widział te same zgrabne nogi, wyraźną linię tali, piersi, połyskującą w świetle żarówki wilgotną skórę...Hm...
- Co? - Wybębnił głucho, oderwany od przeprowadzanej analizy sytuacji, a gdy połączył fakty ściągnął gniewnie brwi - Ach, tak. Bo się darłaś. Twoja wina. - Zrzucił z wyrzutem dopiero teraz dostrzegając miotającego się w dłoniach paskuda. Czyżby to był właśnie ten element, który wcześniej jakimś dziwnym trafem umykał wcześniej Adrianowi? - Długo zamierzasz tak go trzymać i stać...? Nie żebym mi to przeszkadzało...- Twarz jego się rozluźniła, a jedna z brwi lubieżnie uniosła się ku góry. Na ustach zagościł zaś szelmowski, szeroki uśmiech.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Tak, los na prawdę lubił rzucać czarnowłosej powykrzywiane kłody pod nogi..teraz np. rzucił jej pod nogi połamane drzwi i lądującego razem z nimi Adriana. Urocze, prawda? ..nie.
Ada nie miała pojęcia, jak w ogóle było możliwe, że to wszystko działo się na prawdę. Stała w bezruchu, a jedyną wskazówką, że w ogóle jeszcze oddychała, były unoszące się miarowo piersi. A właściwie niemiarowo, bo dziewczyna przez chwilę zapomniała oddychać, szczególnie, gdy zlokalizowała prześlizgujące się spojrzenie Kaukaza...po jej sylwetce. Całej. Zupełnie, jakby przeprowadzał jakąś dziwną analizę..nie..inspekcję. Nie rozumiała tylko, czemu powtarzał tę czynność. To znaczy...rozumiała...ale owa wiedza sprawiała, że jej policzki przybierały coraz intensywniejszy odcień czerwieni.
W jej umyśle pojawił się niejasny obraz sytuacji i gdyby tylko łaskawy los pozwolił być jej tylko obserwatorką, a nie uczestniczką, miałaby szalenie dużo powodów do śmiechu. Teraz powody takowe gwałtownie spadały. Jej wręcz naturalny życiowy, złośliwy sarkazm ogrywał ją i nabijał się...i niestety miał w tym wszystkim twarz i prześwietlające spojrzenie Adriana.
Pierwsza bardziej przytomna myśl pojawiła się, gdy padły słowa wojskowego.
- Darłam się, bo.. miałam powód... - i Ada ściągnęła gniewnie brwi. Jej wina?! To szuja wredna...i do tego...no tak, po cholerę ona się w ogóle tłumaczyła? - kot!, do cholery, kot mnie podrapał! - wyciągnęła zwierzaka przed siebie. Przez chwilę mignęła jej myśl, by rzucić w Kaukaza mokrym źródłem całego nieszczęścia, ale fala gorąca, która spłynęła na nią, gdy kolejna myśl do niej dotarła. Przecież cały czas..stała w tej wannie, nie mając na sobie ani skrawka ubrania. Fala gorąca zwiększyła się kiedy na ustach Spadzińskiego pojawił się TEN uśmiech. I teraz zanim odpowiedziała, po prostu pchnęła (teraz wgryzającego się w jej dłoń) Paskuda wprost na stojącego obok mężczyznę...wszystko, byleby mu ten uśmiech spełzł z twarzy.
Na prawdę niewiele było sytuacji, w których Ada nie wiedziała co powiedzieć. Niestety teraz centralnie nic sensownego nie przychodziło jej do głowy. Gdyby chociaż na miejscu kaukaza był ktoś inny...po prostu by..nie...nie byłoby takiej sytuacji. A, że niestety Adrian należał do tych przystojniejszych mężczyzn, Ada zwyczajnie wpadła w coś pokroju..paniki? Zawstydzenia?
- WYPAD.. ZA drzwi!...znaczy...z drzwiami...znaczy na zewnątrz! - tym razem czarnowłosa nie miała zamiary dać szansy Adrianowi na kolejne jego "analizy". Opadła do wanny, przynajmniej teraz częściowo chroniona przez wodę. Częściowo, bo wojskowy i tak już wystarczająco dużo zobaczył...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Adrian miał świadomość z jakiego powodu wpadł do łazienki w tak gwałtowny sposób, lecz w tym momencie świadomość tego stała się jakby jakimś mało ciekawym tłem. Łazienka zdawała się bowiem być cała, a przynajmniej można było tak powiedzieć przed wtargnięciem do niej Adriana...Żadnego obcego człowieka tam również próżno było szukać. Fakt faktem, sposób w jaki Adaviena korzystała z dobrodziejstw kąpieli - na stojąco i z mokrym zwierzakiem w ręce - mógł nasuwać pewne pytania, lecz ostatecznie można było podciągnąć owe widowisko pod "nic niebezpiecznego i dziwnego". O co więc tyle krzyku? Polak nie wiedział. Próbował pojąć, lecz ogół obrazu jaki się przed nim jawił w postaci nagiej Adawieny sprawnie odciągał jego uwagę od szczegółów. Był jednak świadomy, że coś umyka jego uwadze, toteż bez skrępowania i z pewna lubością wymalowaną na twarzy ponawiał proces przeglądowy oczekując momentu w którym jego męska percepcja ulegnie kalibracji pozwalając mu dostrzec więcej. W pewnym sensie słowa dziewczyny usprawniały ten proces.
- Powód? Tylko mi nie mów, że to przed chwilą to była próba wokalna. - Żachnął się. Z drugiej strony gdyby to rzeczywiście była prawda to by się nie dziwił czemu Adaviena tak chętnie korzysta z dobrodziejstw kąpieli gdy jego nie ma w domu. Pewnie przeczuwała co mogłoby się stać, gdyby Adrian usłyszał jej popisy wokalne więc unikała konfrontacji wiedząc, że nie stać jej na to by wymieniać drzwi co drugi dzień. To miałoby sens.
Choć...Nie, jednak nie...
Eliminator przeniósł wzrok na przemoczonego kocura, a potem z powrotem na Adę. Skrzywił się. Rzeczywiście była nieźle podrapana. Dopiero teraz dostrzegł szczegół który mu ciągle umykał - głębokie, podłużne bruzdy na plecach i ramieniu z których zaczęła się sączyć krew. W takich chwilach nie wiedział co powiedzieć, choć jedyne o czym w tym momencie myślał to:
- Gdybyś mnie używała jako gąbki to też bym cie tak urządził. - Spojrzał na nią krytycznie, pozwalając sobie oprzeć się barkiem o pozbawioną drzwi framugę. - Chociaż...- Jego ciemne oczy zabłyszczały niebezpiecznie, a wzrok przemknął po rumianych policzkach dziewczyny i nie tylko...Z czym nie krył się w żaden sposób. W tym momencie nasuwała się konkluzja, że gdyby tupet i bezczelność były sprzedawane na wiadra, to pod dom Kaukaza w tym momencie podjeżdżałaby cysterna, gdyż tryskały z niego nadwyżki. - W sumie to bym nie drapał. - przekrzywił głowę na bok, a uśmiech nie schodził mu z twarzy. - Kąsałbym. - Zafalował brwiami, po czym zaśmiał chytrze. Czy dobrze się bawił? Cóż. Wybornie. Był złym facetem i doskonale sobie zdawał z tego sprawę i co jeszcze gorsze - wcale mu to nie przeszkadzało. Fakt, przez chwilę poczuł dreszcz grozy, gdy to w jego kierunku poleciał Paskud, lecz sprawnie, niczym matador wyminął pocisk pełen pazurów i zębów. - Ole. - Żachnął się, a po łazience po raz kolejny rozniósł się jego niski ton głosu będący manifestacją rozbawienia. No ale nie przesadzajmy. Chrząknął chcąc doprowadzić się do porządku, chwycić się chociażby jakichś pozorów powagi...
- Z wychodzeniem przez drzwi myślę, że może być przez jakiś czas problem... - trochę nie wyszło.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Czemu w ogóle krzyczała? Nie mogła wstrzymać swojego głosu? W końcu była tak bardzo przyzwyczajona do pazurów i zadrapań na swoim ciele, że nie powinno to robić na niej wrażenia. Jednak sytuacja była inna. Była absolutnie zaskoczona, szczególnie, gdy nastawiała się na odprężające i leniwe moczenie w lawendowej wodzie. Wanna nie była zbyt duża, ale wystarczająca, by Ada mogła się wyprostować, opierając ramionami o brzegi. I w końcu...Paskud tyle razy dotrzymywał jej towarzystwa w takich chwilach, że nawet nie pomyślała, że mogła się tym razem skończyć w taki sposób. W TAKI!.
Ada nie potrafiła skupić się na niczym innym niż na twarzy Adriana, który bez jakiegokolwiek skrępowania lustrował jej ciało. Na jego szelmowskim uśmiechu i wyraźnym zadowoleniu, malującym się w ciemnych oczach. Do tego wyraz jego miny sugerował, że miał przy tym niesamowicie dużo satysfakcji. I ta jego cholerna pewność siebie....lala się z niego tak bardzo, że pewnie mu w butach chlupało od tego...
- Czy dziś Ci mocniej przygrzało? - skrzywiła się, próbując jeszcze utrzymywać gniewne spojrzenie na Kaukazie. jednak...zapewne jej niezbyt to wychodziło. Próbowała robić dobrą minę...do złej gry, w której w tym momencie była skazana na porażkę.  A nawet nie grali w pokera...
Jak w ogóle to wszystko się zdarzyło? - zdawało się, że mówiła logicznie, ale jej wypowiedź oczywiście została przez mężczyznę...wywrócona do góry nogami. Ada miała swoimi słowami sprawić, żeby jednak wojskowy się ogarnął, a wyszło jak zawsze.
Otworzyła usta, by potem je zamknąć, czując jak kolejna fala gorąca oplata jej ciało.
- On sam tam do cholery wpadł! - choć starała się mówić z przekonaniem, to głos jej lekko drżał i był zdecydowanie cichszy niż zazwyczaj. Jej oddech przyspieszył, kiedy dotarło do niej, co sugerował Adrian. Jej dłoń zacisnęła się mocniej na futrze kocura. I na jedną chwilę jej werwa wróciła do odpowiedniego stanu.
- Ja za to drapię. Mocno... - syknęła przez zęby, próbując nadać głosowi tonu wyzwania - więc uważaj, bo kiedyś to sprawdzę na Tobie - zabrzmiało jak groźba, albo obietnica, albo, groźba obietnicy. Cokolwiek. Jednak doskonale wiedziała, że nic nie ugra. Nie teraz. Policzki płonęły, w oczach można było dostrzec chowane na wszelkie możliwe sposoby zawstydzenie. No i świadomość, że wojskowy nawet nie starał się udawać, że nic nie widział...choć to w sumie akurat było niemożliwe. I niestety, przez chwilę myśli zrobiły czarnowłosej niechcianą wizualizację Kaukazowej "groźby", przez co kolejny raz żar przepłynął po jej skórze. NIe! Niemożliwe! Prawie się zakrztusiła, próbując wybić z głowy obraz.
Miała ochotę zamknąć oczy i udawać, ze jej nie ma, ale dziecięca zabawa byłaby całkowitym pogrążeniem. Oczywiście kocur przeleciał przez łazienkę z rozcapierzonymi pazurami, ale Polak minął zwierzaka bez problemu. Zacisnęła usta, gdy po raz kolejny rozległ się jego głos. Paskud oczywiście zniknął gdzieś w kuchni, a Adrian - jak stał, tak stał, opierając się o framugę w miejscu, gdzie powinny być drzwi. I nadal, absolutnie nie robił sobie nic z sytuacji. Albo inaczej. Robił sobie z tego osobiste widowisko, a główna atrakcja - Ada, była na skraju...nie wiedziała, wybuchu? ucieczki? stopienia się z tłem? Roztopieniem?
- To teraz zabierz te cholerne drzwi ze sobą, albo je napraw, ale WYPAD! - Ada złapała pierwsze co wpadło jej w rękę. W stronę kaukaza poleciała szczoteczka.
Pamiętacie, jak zostało wspomniane, że czarnowłosa opamiętała się na tyle, by zanurzyć się w wodzie? Świetnie. A pamiętacie może, że wcześniej do owej wody wsypywała sól do kąpieli? Świetnie...a wiecie, jak reaguje na sól każda rana?...no właśnie. Ada skrzywiła się niemiłosiernie, kiedy poczuła przejmujące pieczenie na skórze, ale nie drgnęła. Nie miała zamiaru się ruszyć. Nie teraz.
- Napatrzył się?...to teraz skoczy po jakieś opatrunki - starała się uspokoić drżenie głosu i doprowadzić kolor policzków do naturalnego stanu. Swoje błękitne spojrzenie utkwiła w twarzy mężczyzny, mrużąc już bardziej gniewnie. Dla efektywności swej wypowiedzi, rzuciła kolejną znajdującą się najbliżej rzeczą...a była nią butelka z szamponem, które szerokim łukiem poleciala w stronę "byłych" drzwi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Czy dziś Ci mocniej przygrzało?
- Tak i w pewnym sensie to twoja wina, wiesz? - Zadarł zuchwale podbródek lekko ku górze i nie zapowiadało się by na chwile obecną ten jego niepoprawny uśmiech spełzł mu z twarzy. Ada bowiem nieświadomie, z każdym swoim słowem dorzucała do pieca rozbestwienia Polaka nowe to kanistry benzyny dając mu możliwość kontynuowania żeru. Wprawianie dziewczyny w zawstydzenie i zakłopotanie okazało się bowiem wyjątkowo satysfakcjonującą rozrywką, którą kontynuował. Z pewną satysfakcją spoglądał na wywołany przez siebie rumieniec. Mimo wszystko, choć los postawił go w takiej, a nie innej sytuacji ni mógł postąpić inaczej. Był facetem. jakakolwiek ogłada się go jednak trzymała. Udowodnił to w momencie gdy dostrzegł paskudowe rany na ciele dziewczyny, twarz bowiem jego stężała, a w myślach formułował się już plan działania. Naturalnie nie byłby sobą gdyby mimo wszystko nie skomentował całej sytuacji. Skinął więc metodycznie głową, na odpowiedź dziewczyny, a potem, cóż...Co prawda nie planował dać się ponownie ponieść rozbawieniu oraz rozbestwieniu no ale samo wyszło.
- Uuuu...Gdybyś była trochę starsza uznałbym to za kuszącą propozycję i postanowił trzymać za słowo. - Wyszczerzył zęby w uśmiechu, po czym ponownie starał się pochwycić jakąkolwiek ogładę po tym, jak szczoteczka spektakularnie poleciała ku ziemi po tym, jak odbiła się od jego klaty. Grymas bólu na twarzy dziewczyny będący kubłem zimnej wody sprawnie mu w tym dopomógł. Uniósł poddańczo ręce do góry, na wysokość głowy i w końcu po raz pierwszy od momentu włamania się wejścia do łazienki spuścił wzrok ku podłodze.
- Pacjentka zatem wybaczy...- Skinął głową teatralnie, po czym obrócił się na pięcie ku wyjściu, lecz jeszcze się z niego nie ruszył -...zalecam jednak tak z medycznego punktu widzenia się nie przyodziewać. Łatwiej będzie rozmieszczać opatrunki. - Ledwo zrobił krok, a poczuł odbijającą się od jego pleców butelkę szamponów. Warto było. Uśmiechnął się pod nosem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

...moja wina?...Ada powtórzyła jak echo słowa Kaukaza, bo pojąć, że dolała oliwy do ognia. Kolejny w tej sytuacji raz, otworzyła usta, ale poruszyły się nie wydając żadnego dźwięku. Jej oczy prawdopodobnie wyglądały jak monety, szeroko otwarte, w których malowało się wciąż niezmienne zawstydzenie. Rumieńce nie chciały zejść z jej twarzy, a cokolwiek próbowała odpyskować, kończyło się jeszcze większą dla niej katastrofą. Ada absolutnie nie czuła się sobą, ta sama, która wszystkim dookoła potrafiła bez namysłu złośliwie odpowiedzieć, ta sama, która ze wszystkim sobie miała poradzić, teraz..ta sama Adaviena...chciała uciec, ale oczywiście nie miała gdzie. Jedyne wyjście, zasłaniał wciąż Adrian, któremu jak widać ani trochę nie śpieszyło się zmienić swojej pozycji. Jego bezczelność na prawdę sięgnęła zenitu, gdy odpowiedział, na próbę jej pyskowania. Oczywiście, znowu się pogrążyła.
- Lepiej trzymaj, doczekasz się, obiecuję - warknęła, ale wciąż nie był to ton, którym posługiwała się zazwyczaj. Uśmiech Kaukaza wszystko jeszcze bardziej komplikował, a każde jej próby wybrnięcia z sytuacji kończyły się dla niej fiaskiem. Dopiero kiedy wojskowy łaskawie odwrócił się, czarnowłosa położyła dłonie na policzkach, by choć odrobinę schodzić palące rumieńce. Mężczyzna jeszcze zanim wyszedł, dobił ją kolejnym tekstem, co w pewnym sensie miało odrobinę logiki, gdyby były to INNE warunki. Rany były na tyle rozległe, że rzeczywiście, jakiekolwiek ubranie byłoby tylko przeszkadzajką. Jednak Ada miała zamiar zrobić coś zupełnie innego. Wolała cierpieć i siedzieć z zadrapaniami, byleby zniknąć z oczu Kaukaza. Tym bardziej, że miałby jej po tym wszystkim jeszcze zakładać jakiekolwiek opatrunki i...znowu...widzieć...jej...ciało...NIE! Nawet wspominienie jego słów sprawiało, że ogarniały ją wciąż kolejne fale gorąca. I nawet nie chodziło o fakt, że...widział ją nago mężczyzna, bo zdarzyło się kilku wyjątkom, którzy dostąpili tego zaszczytu. Jednak były to zupełnie inne okoliczności.
Ada już nie próbowała odpowiadać, bo cokowiek przychodziło jej do głowy, zapewne i tak zostałoby przez mężczyznę "odpowiednio" zinterpretowane. Wolała zacisnąć usta i udawać, że nic nie słyszała, ale udawanie nie dotyczyło jej reakcji...
Ada więc podniosła się z wanny, gdy tylko plecy Kaukaza zniknęły z pola widzenia. Złapała w rękę pierwszy jaki dorwała ręcznik, by choć prowizorycznie się zakryć i cichcem (jeśli to możliwe, dla całkiem mokrej osoby) pomknęła do swojego pokoju(bogowie wszystkich światów łaskawie nie sprawili że się poślizgnęła)...drzwi oczywiście zatrzasnęła i zablokowała, podstawiając dla pewności krzesło pod klamkę. Teraz wystarczy udawać, że jej tu wcale nie ma...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach