Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 11 z 25 Previous  1 ... 7 ... 10, 11, 12 ... 18 ... 25  Next

Go down

Pisanie 24.06.16 16:11  •  (S) Zniszczony las - Page 11 Empty Re: (S) Zniszczony las
Gdy Marcus wracał, to Rosa akurat uciskała ranę naukowca. Chętnie oddała w ręce mężczyzny swojego "podopiecznego" i uśmiechnęła się paskudnie słysząc słowa wicedowódcy. Była odurzona przez adrenalinę i bardzo osłabiona przez co Mgła buszowała w jej głowie jak opętana.
Kiedy tylko usłyszała określenie suka, to jej uśmiech tylko się poszerzył. Potem z mężczyzny zostały tylko zwłoki i porozrzucany wszędzie mózg i krew.
Potem nadeszło przyzwolenie od Marcusa. Dziewczyna tylko obeszła mężczyznę jak dziki kot. Była słaba i kręciło jej się w głowie, ale w tamtej chwili bardziej myślała o tym, ze oto właśnie przed nią klęka jeden z zabójców jej matki.
-Mam go tylko pozostawić przy życiu tak?- spytała, ale to i tak było retoryczne. Zaraz się zamachnęła i kopnęła mężczyznę w nerki. Ten stęknął i poleciał na ręce. Rosa stanęła nad nim i szarpnęła go za włosy zaraz szarpiąc go tak by na nią spojrzał. Otworzyła szeroko oczy i przyglądała mu się tak, jakby miała zaraz go zagryźć, albo pokroić. Blada, chuda i z szalonym wyrazem twarzy wyglądała jak personifikacja śmierci. Pomimo to od wielu lat nie była tak żywa jak w tamtej chwili. Oczy nabrały blasku i już nie przypominały pustego spojrzenia bezwiednej lalki.
Zaraz trzasnęła twarzą mężczyzny o ziemię.
-Maria Valentine... mówi ci to coś? Nie mów mi, ze zapominasz twarze swoich ofiar...- warknęła w jego stronę kiedy drugi raz podniosła mu głowę do pionu. W jego oczach błysnął strach, który mile połaskotał Rosę.
-Patrz... boi się... bo się ciebie...- głos Mgły przesiąkał podnieceniem, które niemalże ogarnęło Rosę. Dziewczyna ponownie wcisnęła twarz żołnierza w błoto i tym razem przycisnęła ją butem podczas gdy rysowała ostrą częścią tessena jego plecy. Mężczyzna zaczął wrzeszczeć, a z gardła dziewczyny wydobył się chichot.
Pomimo euforii chwili dziewczynie zakręciło się w głowie i przez chwile straciła równowagę i się zachwiała. Mroczki stanęły jej przed oczami i nie tyle co blada to zrobiła się sina.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.06.16 23:44  •  (S) Zniszczony las - Page 11 Empty Re: (S) Zniszczony las
Odsapnął spokojnie widząc, że ma chwilę dla siebie. Wolnym krokiem ruszył w stronę namiotu, kątem oka obserwując co się dzieje z pozostałą dwójką. W środku jednak żadne pomiary nie dawały się do odczytu, nic też nie dawało zbytnio szansy na zdobycie nowych informacji o terenach, a wiedza ta by mu się przydała.
Przynajmniej znalazł dwie apteczki w dobrym stanie, ciało naukowca uchroniło je przed uszkodzeniem.
Zerknął na słabnącą Rosalie. Westchnął cicho i wrócił do nich, niosąc w dłoni dwie skrzyneczki.
- Tyle czekania a ty nie mogłaś nawet zjeść przed wyjściem. Pana szczęście, sam się tym zajmę.
Wyciągnął jeden ze sztyletów i rozciął mundur na jego plecach od początku do końca, aby była widoczna kamizelka kuloodporna.
- Zastanawia mnie coś, będzie pan idealną osobą do sprawdzenia.
Bezceremonialnie wymierzył AA-12 w kręgosłup wojskowego i wystrzelił z około pół metra.
Huk nie był zbyt wielki jak to zwykle jest przy tym modelu. Syknięcie i krótkie przekleństwo S.SPECa były równie głośne. Padł jednak po strzale na brzuch i zaczął się zwijać, kiedy otrzymał kolejny strzał, wymierzony w kręgi.
- Cholera, imponująca technologia. Oficerowie mają lepszej jakości te kamizelki czy każdy z was taką ma? Sam mam jedną od waszych i się zastanawiam czy po wszystkim nie wziąć pańskiego modelu, robi wrażenie.
Po tych słowach przeciągnął oficera za włosy wprost do strumyku, w którym wylądował cały. Nie był na tyle głęboki żeby się utopić, ale leżał w nim twarzą i na pewno przeszkadzało mu to w oddychaniu, zwłaszcza, że jego nogi wyszły z użycia, a przynajmniej na razie.
- Widzi pan, czucie i ruch w nogach zawsze może wrócić, o ile dalej nie będę w wyjątkowo mocny sposób napierał na pana kręgi w ten nieprzyjemny sposób. Dwie opcje, zamiast jednak odesłania pana do siedziby, zostanie pan tu pozostawiony na pożarcie, specjalnie zmarnuję jeszcze trochę łańcucha żeby ładnie pan dyndał z drzewa przyczepiony za ręce, niczym piniata dla desperackiej fauny. Druga opcja to szybka śmierć. W zamian za drugą opcję naprawdę nie potrzebuję wiele, jedynie dane osoby, która zleciła panu podpalenie kwiaciarni, w której znajdowała się wymieniona wcześniej Maria Valentine.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.07.16 11:31  •  (S) Zniszczony las - Page 11 Empty Re: (S) Zniszczony las
Rosa oparła się o pobliski pień drzewa i obserwowała z boku jak Marcus zajmuje się żołnierzem. Osunęła się po ziemi i cichym syknięciem. Zawroty głowy powoli mijały, a dziewczyna nie potrafiła pozbyć się tego uśmieszku z twarzy.
Nie, nie mogła zjeść przed wyjściem, bo zwyczajnie wymiotowałaby przez połowę drogi. Zachichotała dosyć upiornie jak huk strzału przeszył jej uszy. Dawno tak dobrze się nie bawiła.
-Może jednak jest znośny... albo i nie-
Mgłą odezwała się jak zwykle sykliwie w jej głowie, a Iskra pomachała ręką przed nosem jakby odganiała muchę. Stary nawyk z czasów kiedy wierzyła, ze ten głos w jej głowie może mieć namacalny kształt.
Przeniosła półprzytomne oczy na mężczyznę i głowa jej opadała to na jedną to na drugą stronę, bo przecież była zbyt zmęczona by ją utrzymać w pionie. Niezmiernie ją bawił przerażony wzrok żołnierza.
Zastanawiała się czy takie szuje jak oni w ogóle pamiętają swoje ofiary. A jeżeli tak, czy mężczyzna już połączył fakty? Wszak Rosa była bardzo podobna do swojej matki. Przeniosła zaraz czerwone oczy w przestrzeń. Uczucie słabości powoli mijało. Miała już na tyle siły, ze zaczęła się wachlować metalowym wachlarzem. Ostrza na jego wierzchu błyskały w kontakcie ze światłem. Zaraz powoli wstała i oparła się lekko ramieniem o Marcusa. Pierwszy zamierzony kontakt fizyczny od wielu lat. Imponujące jak wiele może zdziałać wspólny wróg.
-A ja bym mu wydłubała oczy i nie bawiła się w wiązanie- stwierdziła w końcu patrząc na mężczyznę uważnie. Stała na nogach co raz pewniej, przez co ciężar jaki pokładała na wice-dowódcy był z chwili na chwilę co raz mniejszy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.07.16 12:25  •  (S) Zniszczony las - Page 11 Empty Re: (S) Zniszczony las
- A ja lubię zachować resztki humanitarności, co jest rzadką cechą u naszego gatunku, co zrobić. - Odpowiedział na słowa Ros i odwrócił się z powrotem w kierunku przesłuchiwanego.
Jednak coś przykuło jego uwagę. Rzucał się stanowczo zbyt mocno nawet jak na żrący stawek. Plus skąd u licha ta krew?
Wyciągnął szybko oficera z wody, ciągnąc go za szmaty i położył na brzeg. Kawałek jego polika był wygryziony, a krew tryskająca z szyi nie była niczym obiecującym jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że ów człowiek miał jeszcze pożyć.
Wyciągnął z kieszeni zwykłą chustę i przyłożył ją do tchawicy SPECa, zerkając z ukosa na źródło. No tak, piranie poczuły krew z tamtego idioty, świetnie.
- Na odchodne nic nie powiesz, prawda?
- Hawda..i haf, hą hesffffrrrrr
I wykitował, eh.
- Tośmy się dowiedzieli. No cóż, przynajmniej mamy trochę fantów i wiesz, że bezpośrednia osoba odpowiedzialna za śmierć twojej matki gryzie piach..to znaczy gryzą ją piranie.
Po tych słowach zdjął kamizelkę kuloodporną z oficera i przejrzał jego kieszenie, po czym wrzucił jego truchło do źródełka, to samo po chwili uczynił z naukowcem.
Pozbierał wszystko co mogłoby się im przydać i zapakował na juggernauta. Wysłał smsa do centrali gdzie są i co zostawiają więc może ktoś z okolicy kopsnie się po wóz, kto wie.
Jeden z pistoletów jednak wręczył Ros, dorzucił do tego magazynek naboi na wszelki wypadek.
- Wiem, że nie umiesz strzelać, ale może ci się kiedyś przyda, reszta pójdzie na potrzeby organizacji.
Po tych słowach zrezygnowany rozejrzał się jeszcze raz po obozowisku i podsumował wynik. Remis? Zależy jak na to spojrzeć. Pod kilkoma względami z pewnością przegrali. No ale cóż, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem.
- Będę jechał w okolice apogeum, podrzucić cie gdzieś czy chcesz już wracać? - Zapytał zakładając na głowę kask.

[możliwe z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.07.16 0:32  •  (S) Zniszczony las - Page 11 Empty Re: (S) Zniszczony las
Mężczyzna umierał, a ona się tym nie przejmowała. Oko za oko. Odebrał komuś życie i sam umarł. Dziewczyna wiedziała, ze taka jest kolej rzeczy, dlatego nigdy się nie stawiała. Nie bała się śmierci, wiedziała, ze kiedyś przyjdzie jej czas...ale dopóty jeszcze mogła dychać miała zamiaru wysadzić w powietrze jak najwięcej z tych skurwysynów.
Beznamiętnie przyglądała się jak Marcus operuje przy dogorywającym mężczyźnie. Zastanowiła się, czy go nie wkopać do tego źródełka... może jakaś rybka odgryzłaby mu jaja? Nie pogardziłaby tym. Ale się powstrzymała. Powoli snuła się za wice-dowódcą i dopiero jak przysiedli przy wozie to się na niego spojrzała.
Milczała przez dłuższa chwilę analizując nie tylko mężczyznę, ale i własne emocje. Przez ten cały ciemny syf jaki miała w głowie zaczęła się przebijać pewna świadomość, która wywołała w dziewczynie mieszane uczucia. Nawet Mgła zanikła i się wycofała gdzieś hen daleko, przez co Rosa nie miała jak się jej poradzić. Koniec końców zrobiła to co zwykle - palnęła co jej ślina na język przyniosła.
-Marcus... jestem głodna-
Wypowiedziała to takim tonem jakby sama sobie nie wierzyła, co też było prawdą, bo takie słowa już od wielu lat nie opuściły jej ust. Zazwyczaj była karmiona na siłę, ale tak prawdę mówiąc ssanie w żołądku było przyjemną odmianą od ciągłych mdłości, które stały się już jej odwiecznym towarzyszem. Dopiero jak ustały zdała sobie sprawę jak bardzo były irytujące.
-Chcę zapalić i coś zjeść i potem jeszcze zapalić- sprecyzowała w końcu, kiedy oswoiła się z myślą, że zje coś normalnego od trzech tygodni. Może nawet jej to zasmakuje? Nie wiedzieć czemu, ale widok krwi jej się spodobał. Te całe skoki adrenaliny i walka. Musiała przyznać, ze jej tego brakowało.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.08.16 23:38  •  (S) Zniszczony las - Page 11 Empty Re: (S) Zniszczony las
Zdziwił się, po prostu się zdziwił. Ważąca 30 kilo anorektyczka właśnie oznajmiła, że jest głodna. Cud? Oddziaływanie Desperacji? Nie zastanawiał się długo, tylko wyciągnął szczelnie zapakowaną bułkę i ją wręczył Rosalie.
- Wierzę że masz swoje fajki. Masz, zjedz to. Podrzucę cię do apogeum i ewentualnie potem stamtąd cię odbiorę, sam muszę jeszcze załatwić parę spraw. Sama lepiej się nie wybieraj do siedziby, w tym stanie za daleko nie zajdziesz i prędzej cie coś zeżre. Albo zaczekaj na mnie, albo na inny oddział.
Pozwolił jej na spokojnie zjeść i zapalić, samemu w międzyczasie racząc się papierosem. Jadł przed wyjściem więc nie musiał się na razie martwić o głód.
- Zadowolona? W końcu gryzie piach, na twojej liście pewnie zostałem już tylko ja, nie? - Zapytał zaciągając się dymem i wypuszczając go z nosa.
Czekając na odpowiedź podniósł się z ziemi i przyczepił lepiej zebrane fanty, dodatkowe bronie i amunicja mogą mu się przydać, choć miał wciąż pełen magazynek w juggernaucie i kilka magazynków do strzelby.
Widząc, że jego towarzyszka skończyła posiłek i dogniotła niedopałek do ziemi, założył ponownie kask na głowę i usiadł na maszynie.
- Byłaś już kiedyś w apogeum? Obskurnie, ale z urokiem, trochę jak postapokaliptyczne miasteczko z westernów.
Po tych słowach odpalił maszynę za pierwszym razem i jeszcze raz rozejrzał się po obozie. Dał już cynk Łowcom i okolicznym patrolom o tym miejscu, ale zapewne nie zdążą zebrać zbyt wiele stąd. W końcu Desperacja od zawsze jest wygłodniała.

[z/t, chyba]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.08.16 0:03  •  (S) Zniszczony las - Page 11 Empty Re: (S) Zniszczony las
Wzięła jedzenie w szczupłe dłonie, ale zanim jeszcze rozpakowała kanapkę, to zapaliła. Chwile pokrążyła z papierosem w ręku i w końcu usiadła przy pobliskim drzewie. Kiedy zgasiła papierosa, to zabrała się za rozpakowywanie bułki. W pierwszej chwili bała się jak cholera, jakby to jedzenie miało jej zrobić jakąś krzywdę... może i to zabrzmi dziwnie, ale uczucie głodu było dla niej obcym odczuciem, jako że zawsze ją raczyły mdłości.
Pierwszy kęs był niepewny, ale szybko zaczęła śmielej przeżuwać. Niestety jej żołądek był skurczony do granic możliwości i nawet myślenie o wcześniejszej masakrze nie pomogło i musiała porzucić bułkę w połowie, chociaż bardzo chciała ją zjeść. Uważnie owinęła to co zostało i schowała do kieszeni. Spojrzała na Marcusa i odpaliła papierosa.
-Zostaję na Desperacji- odparła powoli zaraz uciekając wzrokiem.
Nie chciała się tłumaczyć ze swoich powodów. Zaczęła powoli się zbierać z ziemi. Przytrzymała filtr zębami i otrzepała sobie tyłek. Lekki rumieniec pojawił się na jej twarzy kiedy zdała sobie sprawę, z kim chce się spotkać... zaraz jednak pokręciła lekko głową odganiając od siebie myśli. Nie chciała się tłumaczyć ze swoich zniknięć a ni tym bardziej ze sposobu w jaki spędza czas poza ściekami. Była to jej tajemnica i jeżeli ktoś miałby wiedzieć to na pewno nie Marcus.
-Zacznij się więc zamykać na klucz w nocy- odparła całkiem poważnie i zgasiła papierosa o spód podeszwy od buta.
Wsiadła zaraz za mężczyzną. Nie miała zamiaru odpowiadać. Musiałaby wtedy ukazać rąbek jedynej prywatnej części swojego życia. Obejrzała się jeszcze za siebie wielkimi czerwonymi oczami przyglądając się temu pobojowisku jakie zostało z obozu i kącik ust lekko jej drgnął.
Śmierć i spustoszenie.
Oto co nosiły jej bomby i chemikalia. Mgłą w jej głowie uśmiechała się szeroko rozrywając sobie policzki. Obie były dumne z tego co się stało. Niby już wcześniej ją wyciągali na misje i zlecenia, ale to pierwszy raz kiedy nie była tylko wsparciem, a stała w środku tej krwawej jatki. Adrenalina jaką poczuła wtłoczyła trochę życia w jej zastałe żyły i być może obudziła tą cześć dziewczyny, która nigdy nie powinna ujrzeć światło dzienne.

z.t.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.09.16 8:47  •  (S) Zniszczony las - Page 11 Empty Re: (S) Zniszczony las

MG

Było bardzo wcześnie. Dopiero miało zacząć świtać. Nocne drapieżniki zaczynały chylić się do snu, grasujące za dnia dopiero się budziły, a słońce nie przypiekało. Była to najbezpieczniejsza pora na wyciągnięcie się z podziemnych przejść ku Desperacji. W powietrzu grasował jeszcze przejmujący, nocny chłód przeżerający się przez kolejne warstwy materiału odzienia toteż na twoją skórę wpełzła gęsia skórka. Widoczność była średnia. Niebo było przysłonięte ociężałymi, ciemnymi chmurami. W miejscach prześwitów dało i jednak dostrzec rozjaśniający się nieboskłon, zwłaszcza na wschodzie. Niepotrzebne więc było oświetlenie by widzieć gdzie się idzie, lecz z dostrzeżeniem tego co czai się w cieniu nieopodal mógł być już problem. Jak na razie szłaś przez las zmierzając na jego skraj by móc udać się skraj w wybranym przez siebie kierunku. Nic cie niepokoiło, a przynajmniej do momentu w którym zaczęłaś odnosić wrażenie, że ktoś cie obserwuje...? Albo ktoś w pobliżu się znajdował? Było bowiem coś niepokojącego w tej nagłej, niczym niezmąconej ciszy która zasiała się wokół. Z prawej, w oddali coś zdawało się poruszyć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.09.16 13:21  •  (S) Zniszczony las - Page 11 Empty Re: (S) Zniszczony las
Nigdy nie była entuzjastką spania do południa. Tak na dobrą sprawę w ogóle spała niewiele, bo natłok najróżniejszych obowiązków i spraw skutecznie zajmował większość jej czasu w ciągu dnia. Wstawała ze świtem, by grubo po północy paść bez ducha na poduszkę. Z tego powodu raz na jakiś czas przesypiała calutki Boży dzień i już nikogo nie dziwiło, że musi nadrobić braki w odpoczynku.
Tym razem było nieco inaczej. Zamiast udać się do podziemnego szpitala miała zamiar wyjść poza mury miasta, co stanowiło przedsięwzięcie o wiele bardziej niebezpieczne. Zdecydowanie lepiej było wyruszyć już w nocy, by jak najwięcej skorzystać z naturalnego oświetlanie. Przedzieranie się przez Desperację po ciemku było równoznaczne z próbą samobójczą, a Liselotte aż tak głupia nie była. Tym bardziej, że przecież podróżowała w pojedynkę. Ze względu na swoją aparycję wydawała się być wymarzonym celem ataku i z pewnością niejeden na taki widok wpadłby na pomysł, żeby na niewinnej dziewczynce nieco zarobić. W końcu po tej stronie murów nikt się z nikim nie cackał.
Poprawiła nerwowo szelki od czarnego plecaczka. Magiczna niekończąca się apteczka trochę jej ciążyła, ale anielica nie lubiła się z nią rozstawać, szczególnie w tak nieprzystępnym otoczeniu. W końcu nigdy nie wiadomo, kiedy będzie trzeba uratować komuś życie. Tyle przynajmniej miała na razie pożytku z ciężaru, że mniej wiało jej po plecach. Przez zachmurzenie zrobiło się dość ciemno i blondynka chciała jak najszybciej wydostać się z lasu, gdzie pojedyncze zeschnięte drzewa jeszcze swoim cieniem ograniczały widoczność.
Nie żeby się bała, ale nie była idiotką. Wiedziała, że cokolwiek napotka tu na swojej drodze, prawdopodobnie będzie stanowić niebezpieczeństwo. Każdy szelest w krzakach mógł być zapowiedzią tragedii, a po prawej dziwnym trafem właśnie jakby coś dostrzegła kątem oka. Obróciła gwałtownie głowę w tamtym kierunku, rozglądając się za ewentualnym zagrożeniem. Mimo woli przyspieszyła kroku i wyciągnęła dłonie z kieszeni kurtki, poruszając lekko palcami dla ich rozgrzania. Wprawdzie dzianinowe mitenki nie dawały tyle ciepła co porządne rękawiczki, ale przecież wraz z wyjściem słońca wyżej na niebo powinno się choć trochę ocieplić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.09.16 14:00  •  (S) Zniszczony las - Page 11 Empty Re: (S) Zniszczony las
MG
Gdy się odwróciłaś w kierunku niepokojącego dźwięku mogłaś dostrzec wielki, poruszający się w oddali cień. Trudno było oszacować gabaryty tego czegoś, lecz zdawało się mieć przynajmniej 3 metr wysokości i prawdopodobnie podobną szerokość. Cień poruszał się leniwie w jednym miejscu, a potem wolnym krokiem kierował się jakby w twoją stronę. Cokolwiek to było na pewno było masywną istotą. Szło bowiem przez las jak pług. Co delikatniejsze i gęściej rozstawione drzewa nieprzyjemnie trzeszczały pod naporem jego masy. Te elastyczniejsze tylko się wyginały by następnie zakołysać się gwałtownie gdy tylko siła przestała na nie oddziaływać. Temu czemuś na pewno się donikąd nie śpieszyło. Trudno było też jednoznacznie stwierdzić czy było świadome twojej obecności.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.09.16 14:45  •  (S) Zniszczony las - Page 11 Empty Re: (S) Zniszczony las
Gdy tylko wzrok anielicy padł na poruszający się w oddali cień, serce samo przyspieszyło biegu. Czymkolwiek było to stworzenie, najlepiej było się do niego nie zbliżać. Wystarczył widok, jak drzewa uginały się bądź łamały pod jego naporem, a potężna postać powoli się zbliżała. Lise nie zamierzała dać się potraktować podobnie jak te rośliny, więc bez większego kłopotu szła dalej w swoją stronę, zerkając raz na jakiś czas w kierunku nieznanego stworzenia. Jeżeli nie było groźne, powinno dać jej spokój i zająć się własnymi sprawami. Gdyby zaś przedstawiało jakieś zagrożenie, musiała pozostać czujna. Spoglądając to przed siebie, to na ogromną - w swoim odczuciu - postać, niestrudzenie podążała w kierunku granicy lasu. Pocieszała się myślą, że może nie ma do czynienia z żadną niebezpieczną bestią i nic złego się nie stanie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 11 z 25 Previous  1 ... 7 ... 10, 11, 12 ... 18 ... 25  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach