Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 7 z 25 Previous  1 ... 6, 7, 8 ... 16 ... 25  Next

Go down

Pisanie 01.05.16 18:02  •  (S) Zniszczony las - Page 7 Empty Re: (S) Zniszczony las
Mało co go teraz obchodziło. Właściwie nic. Nawet wilcze instynkty odeszły na dalszy plan, bo przecież niczego nie potrzebował. Był syty. Miał jedzenie  i wodę na zapas. W pobliżu nie było zagrożenia, bo wilki by zawiadomiły, a i sam go nie czuł. Wszystko było wspaniale. Wolny. Bez ograniczających go więzów. Bez bólu, zmartwień, wspomnień i wyrzutów sumienia. Jakże cudowny stan. Niczym po zażyciu narkotyku, gdy cały świat nagle przybiera zupełnie inny kształt i wypełnia się nieznanymi dotąd barwami. Zmysły mieszają się. Kolory mają smak, dźwięki swobodnie przeradzają się w obrazy, każdy ruch przypomina falowanie. Nie liczy się nic poza tym, co się odczuwa. Nawet nie jest się świadomym tego, co się robi. Nie ma nic.
A konsekwencje twoich czynów? One też są tak odległe, że aż nierealne. Przecież nie muszą nigdy nadejść. Wystarczy, że już się nie "obudzi". Może zostać w tym stanie na zawsze. Słodkie zapomnienie i wolność od wszystkiego.
Na jego twarzy zagościł odsłaniający lewą stronę zębów uśmiech. Złość zniknęła przeradzając się w zwykłe szaleństwo.
W sumie, nie musiał jej od razu zabijać. Było przecież tak wiele innych rzeczy, które mógłby jej zrobić. Skoro już i tak się nie hamował to po jakie licho się przed czymkolwiek powstrzymywać? W końcu dawno nie miał okazji się w żaden sposób zabawić. Ciągła walka o przetrwanie, zmartwienia i brak czasu, a dzisiaj proszę. Miał wszystko, czego potrzebował do szczęścia. Nawet darmowa zabawkę. Całkiem ładną zabawkę... Czy on nie miał przypadkiem o czymś pamiętać?
Taka mała acz bardzo istotna rzecz. Tylko co to było... Wszystkie wspomnienia, jeśli nawet niezbyt odległe były zupełnie zamazane. W tej chwili nie pamiętał nawet, że jest człowiekiem, a co dopiero o tym, że jakiś czas temu z kimś rozmawiał, a tym kimś była jego dawna znajoma, którą lubił. Co z tego, że leżała teraz pod nim tracąc przez niego kontakt ze światem. Mało go w tej chwili obchodził jej los. Czym w ogóle była jeśli nie zabawką, którą można było szarpać na wszystkie strony jak kukłę bez duszy.
Naprawdę ładną kukłę. Dlaczego on wcześniej o tym nie pomyślał? Przecież Neska w sumie była...
NESKA, KURWA NESKA! POD NIM LEŻAŁA TA IDIOTKA Z RÓŻOWYMI WŁOSAMI, KTÓREJ MIAŁ DZISIAJ NIC NIE ZROBIĆ!
Gdy jakimś cudem ta informacja przedarła się w końcu przez gęstą mgłę zasnuwającą jego umysł, była niczym otrzeźwiający strzał z liścia.
Cholera jasna jeba... *wstaw tutaj wszystkie istniejące przekleństwa w języku Japońskim, Polskim, Rosyjskim oraz Angielskim, następnie dopisz kilka autorskich, a później możesz jechać dalej z tekstem*
Odepchnął się od podłoża i wylądował koło niej. Serce waliło mu jak oszalałe. Przełknął ślinę i przyjrzał się jej.
Oddychała. Żyła. Nie krwawiła. Była posiniaczona, ale nie wyglądała na połamaną.
Cholera. Nosz po prostu kurwa cholera!
Oparł łokcie na kolanach i ukrył twarz w dłoniach by do reszty uspokoić umysł i wytrzeźwieć.
Był tu. Znajdował się tutaj i był tego świadomy. "Myślę, więc jestem" czy jakoś tak. W każdym razie tu był. On. Nie tylko jego ciało, a ON.
Wziął jeszcze kilka głębokich wdechów i podniósł się z ziemi by obrócić ją do bezpiecznej pozycji. Niewiele mógł teraz zrobić. Jedynie czekać aż się obudzi, bo więcej i tak nie jest w stanie.
Żyła. Chociaż tyle. I wyliże się z tego sama, bez konieczności interwencji medyków. Szkoda tylko, że to się stało. Może przynajmniej otrzeźwieje. Idiotka zda sobie sprawę, że on naprawdę jest w stanie ją zabić, czegokolwiek by sobie nie wmawiała.
Usiadł pod jednym z pobliskich drzew i czekał, wpatrując się w jej twarz. Nie chciał znajdować się bliżej. Nie był jeszcze pewien na jak długo zachowa jasność umysłu ani tym bardziej jak ona zareaguje po obudzeniu. Cóż, ludzie zwykle nie reagują najlepiej na widok swoich oprawców. Nawet jeśli kiedyś się przyjaźnili. On próbował ją zabić. Autentycznie próbował ją skrzywdzić. Nawet ona musiała sobie uświadomić, że on stanowi teraz zagrożenie dla wszystkich w swoim otoczeniu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.05.16 18:34  •  (S) Zniszczony las - Page 7 Empty Re: (S) Zniszczony las
Odpłynęła, nawet nie dostrzegła w którym dokładnie momencie. Leżała na ziemi, którą jednak coraz mniej czuła, głowa jakoś powoli przestawała boleć, tak samo zresztą jak plecy. Wpatrywała się w te miodowo gruszkowe źrenice, a jej mózg na okrągło powtarzał tylko jedno zdanie, wypowiedziane przez dawnego znajomego, niedługo po symbolicznym pogrzebie poległych w misji żołnierzy.
"Robiliśmy zakłady..."
Jakie to były zakłady? Nagle zapomniała. Wyleciało jej to z głowy, tak samo jak to, gdzie się znajduje i co się z nią dzieje. Nie widziała też już tych hipnotyzująco dzikich oczu, a jedynie ciemność, jakby ktoś wyłączył jej zmysł wzroku. Co zaskakujące, reszta zmysłów wciąż działała, choć już nie tak sprawnie jak w normalnych okolicznościach. Choć dziewczyna nie czuła niewygody podłoża czy bólu wykwitających na szyi sińców, wciąż docierał do niej dotyk Joachima i jego zapach.
Psia sierść i wybielacz. To wcale nie jest aż tak zła mieszanka. Całkiem przyjemna, gdy do niej przywyknąć. Do tego, o dziwo, mile kojarzona, chociaż i w tej kwestii umysł nie chciał współpracować i przypomnieć nieprzytomnej o co mogło chodzić.
Przewróciła się na bok... Czy to znaczy, że śpi? Może i zasnęła, po ciężkim dniu w robocie to nic nowego, zwłaszcza w jej wypadku. Pracoholizm i alkoholizm, dwie przywary, których nie mogła i nie próbowała się wyzbyć. Komu robiło różnicę czy upija się w wolnym czasie i do późnej nocy siedzi w warsztacie? Rodzice dawno stracili z nią kontakt, przyjaciół nie miała, faceta tym bardziej. Do psów zaglądała sąsiadka i tyle im wystarczało, a jeśli nie to trudno, i tak się nie skarżyły. Kiedy jej życie stało się takie... takie puste? Kiedy straciła ambicję, energię i motywację? I chęci do... do wszystkiego co niezwiązane z robotą i chlaniem. Dwie rzeczy, które pozwalały jej nie myśleć, nie wspominać i nie żałować; alkohol i praca umysłowa. Nie dziwne, że padła tam, gdzie stała. Czas jednak ruszyć dupę i wrócić do domu. Zmęczone, podkrążone oczy powoli uniosły powieki, niemal natychmiast zaciskając je mocno, gdy oberwały jasnym światłem.
Do chuja pana, kto otworzył okno...
Auć. Co ona, przeziębiona? Nagle zaczęło ją boleć gardło i plecy. I nadgarstki. I... i gdzie ona była? Motor, walizka, od cholery piachu... W ułamku sekundy wszystko do niej wróciło. Usiadła nieco zbyt gwałtownie i złapała się za szyję, rozglądając za ruskiem. Dostrzegłszy go nieopodal, wykrztusiła pierwsze co gnębiło ją by wydostać się z jej ust.
- S-sorry... To było niechcący.
Nawet do głowy by jej nie przyszło jak bliska była czegoś o niebo gorszego niż lekkie podduszenie. Z typową dla siebie butnością, nie doceniając samokontroli towarzysza, dodała;
- Nie wiedziałam, że jarają cię takie rzeczy. Psychol...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.05.16 21:08  •  (S) Zniszczony las - Page 7 Empty Re: (S) Zniszczony las
Siedział tak przez dłuższą chwilę bijąc się z myślami i czekając aż się ocknie. Wyrzuty sumienia, żal i strach - to kiedyś zawsze przychodziło po odzyskaniu panowania nad sobą. Kiedyś... Później jakoś do tego przywykł. Przestał się przejmować. Żył jakby tych czynów dopuszczała się jakaś inna osoba. Jakby on nie miał z tym nic wspólnego. To nie była jego wina. Nie miał na to żadnego wpływu...
Jednak tym razem było inaczej. Starał się i naprawdę chciał się powstrzymać tak, jak na początku. Wiedział, że szanse na dłuższą metę są... hmm marne (?). Tak delikatnie mówiąc. Niby wiedział, że dzisiaj też się może zdarzyć wypadek. Zawsze mogły mu się "zdarzyć" i zdecydowanie zbyt często tak robiły. W jednej chwili całkiem miło sobie z kimś rozmawiał, by w następnej (z jego punktu widzenia, bo tracił poczucie czasu) musieć usuwać jego krew z ubrań i pozbierać jego rzeczy, bo zmasakrowanym i rozwleczonym zwłokom już się one do niczego raczej nie zdały. Cóż, takie życie. Jakoś przywykł za tym entym razem.
Szkoda tylko, że tym razem cholernie mu zależało by jakoś zapanować nad tymi "wypadkami". Nie łudził się, że uda mu się zachować trzeźwość przy niej na długi czas, ale na tę chwilę spotkania, kilka godzin powinno być ok. Raz na jakiś czas w końcu umiał. Poza tym, powinien zdążyć się ewakuować albo ją odesłać kiedy zaczęłoby się robić gorzej. Sama przyznała, że ten jej motor wyciąga 200 km/h. Nie dogoniłby jej = nic by jej nie zrobił. Niestety, jak widać i ten jakże piękny plan był znacznie trudniejszy w realizacji niż by się mogło wydawać. Może i nie skończyło się aż tak źle, ale przecież mogło.
Zawsze kurwa mogło.
Westchnął ciężko i krzywo się do niej uśmiechnął.
- Zero instynktu samozachowawczego. To cię kiedyś zabije dziewczyno - skarcił tym samym spokojnym tonem co zwykle gdy się drażnili. Oczy nadal miał nachmurzone, ale powoli mu przechodziło. Zdecydowanie powinien się teraz trzymać pozytywnych emocji. Smutek i rozgoryczenie zdecydowanie zbyt łatwo przeradzały się w złość, a ta widzieliśmy jak się skończyła. Genialne błędne koło...
Podniósł się z ziemi ruszył do jej manatków by zabrać się za ich przeglądanie i planowanie zapakowania. Wszystkiego wziąć nie mógł, ale te najważniejsze i praktyczne rzeczy mógł wybrać. Zawsze też można było dać psom coś na kształt bagażu. Zżyli się i potrafił się z nimi świetnie dogadać, więc zdołałby je nakłonić do niesienia jakiegoś tobołka z jedzeniem. Ewentualnie zostawało zjedzenie jak najwięcej na miejscu. One też były przyzwyczajone do jedzenia "na zapas", więc to rozwiązanie również pomogłoby im w najbliższym czasie.
- Nawet nie wiesz jak bardzo... - syknął tajemniczo i zerknął na nią mrużąc połyskujące oczy. Jakoś zrezygnował na razie z tłumaczenia jej, że jego ataki szału mogą się skończyć jej śmiercią. Powiedział to już dość razy w ostatnim czasie i jakoś nie docierało. Jak widać całkiem realistyczna prezentacja problemu również nie pomogła. Jak grochem o ścianę. Po co więc miał się silić na poważne tematy, skoro i tak nic to nie dawało. Jedynym skutecznym sposobem na ratowanie jej tyłka w takiej sytuacji było pogonienie jej jak najdalej stąd i zaszycie się tak by już go więcej nie znalazła. Niestety na to nie było go stać. Lubił ją, ale o sobie też musiał niestety myśleć. Trudy życia doskonale mu to wpoiły.
W sumie to całkiem ładnego tyłka... Szlag. Teraz takie myśli mnie będą jeszcze nachodziły, co?
Westchnął zrezygnowany i ponownie przetarł twarz zimną dłonią. Coś czuł, że przez tę utratę kontroli i kolejne robienie przez nią sieczki z mózgu, naprawdę wszystko się jeszcze bardziej pokomplikuje. Jakby już teraz nie było dość męczące, zawiłe i niebezpieczne.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.05.16 21:27  •  (S) Zniszczony las - Page 7 Empty Re: (S) Zniszczony las
Najpierw ją dusi, a potem truje o intynkcie samozachowawczym i zabijaniu... Posłała mu spojrzenie mówiące "weź nie pierdol" i zaczęła oglądać posiniaczone nadgarstki. Po chwili dostrzegła, ze na przedramionach też zdążył dorobić jej bolesnych plam. Pewnie szyja i plecy nie wyglądały lepiej. W nagłym odruchu, zupełnie bez ostrzeżenia zdjęła podkoszulek (i tak zresztą brudny i przepocony, a fe!) i zaczęła przyglądać się reszcie swojego ciała. Obić nie dostrzegła, ale miała na podbrzuszu, przy nisko osadzonych spodniach wyraźne zaczerwienienie, które trochę piekło, trochę swędziało.
To pewnie przez ten jebany piach, bo co innego mogło być przyczyną? Zresztą, zawsze z tego powodu nienawidziła plaż; te gówniane drobinki nie wiadomo kiedy wlatywały za ubranie i obcierały aż do chwili, gdy skóra miała serdecznie dość i zaczynała dawać o sobie znać w dość przykry sposób. To, że była tam jeszcze zimna, słona woda i od chuja zgrabnych laseczek w bikini, podczas, gdy Neska nawet w lato paradowała w długich spodniach nie miało zupełnie żadnego wpływu na jej opinię na temat takich miejsc. Plaże ssały tylko przez piach i kropka.
Właściwie, to przecież zabrała ze sobą ubrania na zmianę. No i kilka litrów wody, a tego w tej chwili potrzebowała najbardziej - zimnego prysznica. Nie zważając na swój negliż (przecież była w towarzystwie gościa, który przedstawił jej swoją gołą dupę już kilka razy) podeszła do przeszukiwanej przez ruska walizy i nachyliła się by wygrzebać z niej butlę kranówy. Uniosła ciężki przedmiot bez większego problemu, dopiero teraz pozwalając mięśniom szczupłych rąk delikatnie zarysować się na bicepsach, odkręciła korek i wylała ćwierć zawartości na swoją głowę oraz klatkę piersiową. To co wpadło jej do ust przełknęła, bo i ją zaczynało suszyć w tych warunkach, a resztę butli odstawiła na ziemię i ponownie schyliła się, tym razem w poszukiwaniu czystego topu. Był jedną z rzeczy spakowanych jeszcze w domu, a więc znajdywał się na dnie walizy. Czy muszę opisywać jak jej cycki obijały się o siebie, gdy Ness szamotała się z kocami pod którymi zakopane były jej ubrania?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.05.16 21:54  •  (S) Zniszczony las - Page 7 Empty Re: (S) Zniszczony las
Po tej krótkiej wymianie zdań i stwierdzeniu, że najwyraźniej wszystko jest z nią w porządku (jak na nią), zajął się na dobre przekładaniem rzeczy. Musiał czymś zająć myśli, a i jej chwila spokoju mogła się teraz przydać. Może i nie bełkotała ani nie miała problemów z zachowaniem pionowej postawy, ale dopiero co doszła do siebie i raczej nie mogła ot tak przejść do kontynuacji rozmowy. Z resztą, drażniące go sumienie nadal dobijało się gdzieś z tyłu do jego sztucznie zapracowanej świadomości.
Naprawdę odciął się od zwracania na nią uwagę. Nawet dźwięk jej szamotaniny z materiałem nie zwrócił jego uwagi. Nawet jeśli spokojnie był w stanie określić nawet bez odwracania się, że zdjęła bluzkę to zwyczajnie nie zwracał na to uwagi. Skupienie się na wykonywanej czynności miał już nieraz okazję ćwiczyć. Choćby w wojsku, gdzie żelazna dyscyplina była wpajana od samego początku. Teraz pomagało mu to w zachowaniu trzeźwego umysłu i w trzymaniu się obecnej chwili. Tak długo jak wiedział dokładnie co robi, tak długo był bezpieczny.
Podniósł oczy dopiero wtedy, gdy się zbliżyła i weszła w zasięg jego wzroku. Podniósł oczy i no cóż, zobaczył co mógł w tej chwili zobaczyć. Jak widać czerwieniąca się na jego wygląd pani inżynier sama jakoś nie miała problemu z negliżem.
Opuścił oczy z powrotem na trzymane rzeczy i zamknął na chwilę oczy. Jak on się w tej chwili cieszył, że przywykł do takich widoków. Serio, tutaj nagość nikogo już specjalnie nie ruszała. Była często normą. Szkoda tylko, że tym razem niczego nie ułatwiała. Niespełna godzinę temu był gotów ją zgwałcić, a teraz świeciła mu przed oczami cyckami.
Zero instynktu. Zero myślenia. Wredna baba wodząca na pokuszenie.
Wziął kilka głębokich oddechów nie dając po sobie zupełnie nic poznać. To obecne opanowanie świetnie kontrastowało z jego napadami szaleństwa, jednak i ono mu się zdarzało. Wojskowy doświadczony już przez życie mimo młodego wieku. To nie wychodzi tak łatwo z człowieka. Nawet zdziczałego i owładniętego powracającym szaleństwem.
Podniósł się z ziemi i poszedł po plecak, by wrócić z nim na miejsce. Cały czas mógł zachować kamienny wyraz twarzy, nawet jeśli myśli znowu zaczynały mu się mieszać przez ich natłok.
Skupienie. Spróbuj się tu człowieku skupiać, kiedy przez mózg galopuje ci tysiąc myśli, a każda z nich pociąga za sobą kolejny tysiąc i tak w nieskończoność. Jak próbująca pogrzebać cię lawina.
Nie patrzył na nią. Myślał o wykonywanych czynnościach dokładnie analizując każdy wykonywany przez siebie ruch. To naprawdę pomagało świadomości zostać na swoim miejscu. Co prawda, Neska jak zwykle niczego mu nie ułatwiała, ale jakoś musiał sobie radzić. Był dorosłym człowiekiem i przez całe wymordowane życie musiał sobie radzić sam, bez niczyjej pomocy, a nieraz wbrew ich działaniom. Tyle chyba potrafił zrobić. Nawet jako zdziczały potrafił się przecież jakoś trzymać... prawda? Przez jakiś czas. Na więcej nie liczył, ale tyle mu przecież wystarczyło.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.05.16 22:15  •  (S) Zniszczony las - Page 7 Empty Re: (S) Zniszczony las
Czego on się po niej spodziewał? Może i nie rozbierania się jak tania dziwka, ale w jej rozumieniu było to normalne i dopuszczalne zachowanie, choć nie miała okazji świecić biustem przed Repninem za jego życia.
Neska to zatwardziała feministka. A może nawet feminazistka, wiecznie walcząca o równouprawnienie kobiet, zdeterminowana by dowieść, że wszystko co może facet, potrafi także ona. Zawsze starała się doścignąć wzór ojca, więc nie mogła płakać, gdy złamała paznokieć czy przebierać się milion razy w ciągu dnia w jakieś frywolne kiecki. Musiała być harda, wytrzymała i silna, choć i tak niedostosowana do zupełnej dziczyzny. W swojej pracy Nessa nigdy nie prosiła kolegów o podanie ciężkich części, przesunięcie jakiejś kraty z narzędziami czy odkręcenie mocno zakręconej butli z gazem. Robiła wszystko sama, babrała się w smarze bez przejmowania stanem swoich ciuchów i między innymi dlatego nie nosiła stanika, bo uznawała, że nie tylko ją krępuje, ale w jakiś sposób upokarza, gdyż to część garderoby, którą oczekiwano po kobietach do noszenia, bez względu na ich styl i opinie. I chociaż nie spieszyło się jej do łażenia nago przed ludźmi, to w lecie zdarzało się jej pracować bez koszulki, tak jak niektórzy żołnierze pozwalali sobie na latanie z gołymi klatami. Skoro Joachim chodził przy niej w samych spodniach, czemu miała być gorsza? Początkowo nawet zamierzała założyć nowy podkoszulek, tak jakoś z nawyku, zwłaszcza, że miała zamiennik, wreszcie jednak dała sobie siana z uciążliwym szukaniem go i z lekką irytacją kopnęła walizę, siadając obok niej na ziemi. Słońce przyjemnie grzało jej mokrą skórę, czuła się niemal jak na wakacjach, tylko, że tym razem trafiły się one zupełnie niespodziewanie i towarzyszył jej pojebany mutant z dwoma wilkami. Ignorancję zdziczałego uznała za coś zupełnie normalnego (wszakże według własnego światopoglądu nie robiła nic nadzwyczajnego) i z braku lepszego zajęcia zaczęła obserwować jego poczynania. Intrygowało ją to jak potrafił się skupić na tak rzeczowym zajęciu, po tym jak odwalał przed nią te wszystkie dzikie maniany. W takich momentach naprawdę przypominał jej starego Joachima.
- Ej, zobacz co jeszcze mam! - uśmiechnęła się półgębkiem i otworzyła dodatkową, boczną kieszeń walizki z której wyjęła litr wódki. Szybko odkręciła korek i upiła łyka, po czym wyciągnęła alkohol w stronę mężczyzny.
- No, chodź. Zrób sobie przerwę od tej cholernej powagi. Dobrze ci zrobi.
Udajmy przez chwilę, że to gra RPG (hehehe...). Półnaga laska proponuje ci wspólne picie. Co robisz?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.05.16 22:54  •  (S) Zniszczony las - Page 7 Empty Re: (S) Zniszczony las
Szło całkiem nieźle. Praca skończona, on się jakoś trzymał. Nadal nie był to ten całkowicie stabilny stan jakie mu się czasem zdarzały, ale miał przynajmniej pewność, że nie rzuci się na nią w przeciągu najbliższej... minuty. Z takim wyprzedzeniem mógł jedynie planować, a i to było dużo. Dawało przynajmniej czas na reakcję i zapobiegnięciu jej śmierci. Gdyby to było 10 sekund jak mniej więcej miało to miejsce zwykle, byłoby znacznie gorzej. Zwłaszcza biorąc pod uwagę jej lekkie podejście do zbliżania się i nagłego dotykania go. To było zdecydowanie za mało na reakcję.
Weź się kurwa ubierz.
Nadal go to trochę męczyło przez niedawne wydarzenia, ale jakoś stabilnie się trzymał. Nawet z pełną świadomością na nią spojrzał i uniósł brew z (nieco udawanym) zaciekawieniem. Uśmiechnął się z pobłażaniem i pokręcił powoli głową.
No tak. Co można zrobić ze świrem zdolnym w momencie stracić nad sobą panowanie i rzucić ci się do gardła w każdej chwili? No oczywiście, że upić! Przecież to taki genialny pomysł! Prawie jak podawanie mu maku. Jakby jego naturalne zaćmienia były za słabe.
- Weź się ubierz, panienko z miasta. Nie przystoi tak cywilizowanej kobiecie paradować z gołymi cyckami - wiedział, że ten przytyk ją zirytuje. Zwłaszcza powtórzony z tym samym pobłażliwym uśmiechem i karcącym spojrzeniem jak na małą dziewczynkę.
Nadal zachowywał opanowanie, choć wszystko w nim krzyczało. Był tym już wykończony. Zmuszanie się do ludzkiego zachowania naprawdę strasznie go męczyło. Powoli zaczynał coraz bardziej marzyć o przemianie w wilka i poganianiu po Desperacji nie myśląc zupełnie o niczym. Takie spokojne przejście do uśpienia było znacznie bezpieczniejsze od tych okropnych ataków.
- A upijanie się na środku pustyni nie jest dobrym pomysłem. Zwłaszcza, że powoli zmierzcha. - Wskazał skinieniem głowy obniżające się powoli słońce. Może i do zachodu było jeszcze kilka godzin, ale droga do miasta trochę trwała, a jeśli ona jeszcze planowała się upić to pozwolenie jej później prowadzić cacko wyciągające nieraz nawet i 300 km/h było już czystym szaleństwem.
Zmarszczył brwi wpatrując się w niebo i najwyraźniej coś kalkulując.
- Musisz dziś wracać do Miasta? Właściwie to jest jedno całkiem znośne dla ciebie na nocleg miejsce. U wyznawców Ao. Podobno ostatnio się z nimi jakoś spiknęliście. - Wrócił do niej spojrzeniem.
Droga tam pewnie by mu znacząco pomogła. Mógłby zmienić się w wilka i do woli wybiegać. Oderwać myśli od tego wszystkiego i cieszyć się wysiłkiem fizycznym oraz zmieniającym się stopniowo widokiem. Obraz pustyni był dla niego już nazbyt przygnębiający. Wypadało się gdzieś znowu przenieść.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.05.16 23:16  •  (S) Zniszczony las - Page 7 Empty Re: (S) Zniszczony las
Gadał i gadał, chyba bardziej do siebie niż do niej. To straszne jak bardzo wciągnęła się w picie od jego śmierci. Wcześniej piła tylko w towarzystwie, ale teraz dzień bez drinka, piwka czy czegoś mocniejszego był dniem straconym i pełnym niepotrzebnych nerwów. Ona rozluźniała się zupełnie już chyba tylko po procentach, a kiedy chłopak znowu zaczął się do niej o coś przypierdalać, ta tylko przyłożyła szyjkę butelki do ust i tyle ją to obchodziło. Podczas, gdy Joachim starał się trzymać fason i planował wycieczki, ona rozłożyła się wygodnie na ziemi, głowę oparła o walizkę i robiła głupie miny, przedrzeźniając jego rzeczowy ton. Kiedy obejrzał się na nią po dłuższej chwili zamyślenia, ona zdawała się opalać czy przysypiać, przedramieniem zasłaniając oczy od wciąż zbyt jasnego słońca, drugą ręką podtrzymując opróżnione do połowy, szklane naczynie.
- Robili zakłady, wiesz? - rzuciła nagle i parsknęła śmiechem.
- Obstawiali kasę o to które z nas pierwsze się złamie i wyzna miłość drugiemu. Debile... - uśmiechała się, ale jej głos w ostatnim słowie zabrzmiał dziwnie gorzko. Pozostał taki nawet podczas dalszej wypowiedzi kobiety.
- Po pogrzebie składali mi kondolencje, jakbym była twoją matką czy coś. To było zjebane. Wiesz jak wszystko się spierdoliło po twoim odejściu? - zerknęła na niego, tym razem bez uśmiechu. Zimne niczym stal, błękitne oczy zamknęły się, a butelka znowu powędrowała do delikatnie malinowych ust.
- Ale dostałam psa. Potem wzięłam jeszcze drugiego. Właściwie to mogło być gorzej... Nie wiem po chuj ja ci to wszystko mówię.
Może nie pierdoliłabyś tyle, gdybyś piła w domu, a nie przy ludziach.
- Jestem głodna. Zrobimy ognisko?
Wzięła kiełbaski, co nie? Już wyleciało jej ze łba co tam nakupywała w sklepie. I trochę ją rozleniwiło to ciepło i cała reszta. Nocowanie nawet nie było złym pomysłem. Taki biwak, śmieszna sprawa. Tylko ona, Joaś i jego wilki.
Kum bay ya, my lord. Kum bay ya...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.05.16 23:53  •  (S) Zniszczony las - Page 7 Empty Re: (S) Zniszczony las
No nie. Przegapił moment, którym zaczęła pić i bez jego towarzystwa. Ostatnie czego mu było teraz trzeba to pijana baba. Jakby już bez tego nie miał dość problemów.
- Cholera jasna czy ty choć raz nie możesz
pomyśleć zanim coś zrobisz? - Podszedł do niej szybkim marszem i wyrwał jej z ręki butelkę, trochę przy tym wylewając, a następnie wepchnął ją do swojego plecaka. Znowu go wkurzyła. Od czasu gdy ich drogi się rozeszły zdarzało mu się to nagminnie. Był bardzo agresywny i nawet nie zamierzał udawać, że tak nie jest. Wyraźne dowody na to można było zobaczyć własnie na ciele bliskiej przyjaciółki, która postanowiła z nim jedynie spędzić kilka godzin. Nawet przez taki czas nie umiał się zachowywać w sposób cywilizowany tylko od razu przechodził do rękoczynów. Już się nie łudził, że będzie dobrze. Ona zawsze będzie wracała z siniakami i otarciami do domu. W końcu przy jej charakterze nie musiała przy nim długo siedzieć by puściły mu nerwy.
Już nawet opowiadana przez nią historia z sytuacji zaraz po jego śmierci mało go obchodziła. To, co o nim mówili w Mieście było dla niego cholernie nieistotne. W dobrym humorze nawet by go to zaciekawiło, bo poruszany przez nią temat był nieprawdopodobny, jednak do tego potrzebna byłaby bardzo stara wersja Repnina, która dzisiaj (i zapewne nie w ciągu najbliższych dni) nie miała nadejść.
Odszedł od niej, zbliżając się do jednego ze zniszczonych badyli, który teoretycznie miał być drzewem. Syknął pod nosem jakieś przekleństwo i rąbnął w korę z całej siły. Drzewko nie było grube toteż z głośnym trzaskiem się złamało i upadło w kawałkach na ziemię. Przynajmniej dla odmiany była to roślina, a nie dziewczyna.
- Żadnego ogniska. Zwraca uwagę. Zjedz coś i kładź się spać. Jak wytrzeźwiejesz, wracasz do M3. Nie będę tu niańczył nachlanej ciebie - warknął w jej stronę i podszedł szybko do sterty rzeczy. Wziął z niej jeden z koców i nim w nią rzucił.
To już nawet nie były jej usilne próby zabicia się przez swój brak racjonalnej oceny sytuacji. W tej chwili próbowała pogrążyć nie tylko siebie, ale również Joachima i towarzyszące mu stworzenia. Zbliżała się noc, a ona skazała go na pilnowanie jej naprutej i zawodzącej osoby.
Nie powinniśmy zostawać tutaj na noc. To nie jest bezpieczne miejsce. Zwłaszcza, że to miejsce jest chyba skażone.
Że też wcześniej tego nie uwzględnił. Jego błąd... kolejny. Niestety dotąd miał gorsze problemy na głowie niż jej wystawienie na wirusa.
W najgorszym wypadku będzie trzeba ją gdzieś zabrać. Spokojnie dam radę ją przenieść, ale o tym jej rzęchu nie ma mowy. Zostanie tutaj. Jak go ktoś zwinie to jej problem. Sama jest sobie winna. Niech kupuje nowy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.05.16 0:18  •  (S) Zniszczony las - Page 7 Empty Re: (S) Zniszczony las
Alkoholizm to choroba i powinno się ją leczyć, zaś osoby na nią chore lepiej wiedzieć jak potraktować, jeśli nie pragnie się ich wyprowadzić z równowagi czy tylko bardziej skrzywdzić. Od dobrego nastroju i sentymentalnych gadek blisko było do melancholii, która przy butelce potrafiła doprowadzić do łez nawet największego twardziela. Znowu opieprzona (jej zdaniem) za nic i trafiona niesprawiedliwie kocem, Neska zrzuciła z siebie materiał i zerwała na równe nogi, maszerując mocnym, najzupełniej stabilnym krokiem za ruskiem uciekającym z jej butelką.
- Popatrzcie kto się odezwał! - krzyknęła z irytacją, doganiając go i obrzucając pełnym wyrzutu spojrzeniem.
- Od kiedy zrobiłeś się taki mądry i poważny, co? Bieganie z pieskami nauczyło cię życia? To świetnie, że odnalazłeś się po śmierci, gdy ja jeszcze za życia musiałam zapierdalać po terapiach i pogodzić się z tym, że już nikt w naszej jednostce mnie nie przerżnie!
Czy mogła wydrzeć mordę jeszcze bardziej? Już teraz ją chrypka łapała, bo mimo wszystko aż tyle w ciągu jednego dnia nie zdarzało się jej podnosić głosu. W pracy musiała się choć momentami hamować, a w domu na psy przecież się nie wydrze, bo czemu one winne? Coś wyszła z wprawy przez te trzy lata rozłąki z Repninem, ale spokojnie, teraz, gdy dowiedziała się, że żyje, nie miała zamiaru dawać mu spokoju. Jej zdaniem zwyczajnie na to nie zasługiwał.
Kopnęła piach, który wzbił się w powietrze i odleciał parę metrów dalej, niesiony delikatnymi podmuchami wiatru.
- Nie muszę tego słuchać. - stwierdziła nagle jakby do siebie i ruszyła w stronę motoru. Dosiadła go i zaczęła drżącą ręką wpisywać coś na wyświetlaczu, ale nie mogła się skupić i co chwila się myliła. Coraz bardziej wkurwiona oparła się łokciem o pojazd i prychając pod nosem, powoli wprowadziła kod aktywujący. Pojazd od razu zaskoczył.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.05.16 0:42  •  (S) Zniszczony las - Page 7 Empty Re: (S) Zniszczony las
Czy było coś gorszego od pieprzącego po pijaku człowieka, któremu leżało coś na sercu? Pewnie tak, ale i tak było to paskudne doświadczenie.
Nawet nie próbował teraz analizować jej słów, z góry uznając je za pijacki bełkot, który nie koniecznie miał wiele z prawdą. Dobra, mówiła dziwne i zastanawiające rzeczy, które mogły skłonić go do zastanowienia się nad niektórymi rzeczami, ale miał teraz ważniejsze rzeczy na głowie.
Coś się poruszyło?
Odwrócił momentalnie głowę w kierunku poruszonych wiatrem liści.
Nie to nic.
Zamrugał i wrócił do wpatrywania się w rzucającą się dziewczynę.
- Zamknij się zanim ściągniesz nam tymi wrzaskami coś na głowę. - Tylko tyle miał jej do powiedzenia po tych wszystkich wynurzeniach. Ona rozpaczała za przeszłością w chwili, gdy on martwił się teraźniejszością i najbliższą przyszłością. Trochę słabo się w tej chwili zgrali.
Znowu dostrzegł jakiś ruch, a rozbiegane dzikie oczy natychmiast się ku niemu zwróciły.
Wikt. Tylko wilk. Nic się nie dzieje... jeszcze. Zaalarmują. Są czujne. Będzie dobrze.
On nie panikował. To był tylko typowy niepokój i ostrożność podyktowana instynktem. Coś mogło im zagrażać. To miejsce nie było bezpieczne. Zdarzało się przecież wiele drapieżników większych od niego, a on przecież nawet nie był w wilczej postaci.
Niedobrze, bardzo niedobrze.
Przez skoncentrowanie się bardziej na otoczeniu niż na niej zupełnie nie zauważył jak zbliżyła się do mobiculum z zamiarem odpalenia go i prowadzenia. Dopiero dźwięk majstrowania przy nim zwrócił jego uwagę.
No nieee.
Rzucił się do niej i bez zbędnych ceregieli ściągnął z maszyny, która przez tę ingerencję wyłączyła się zaraz po odpaleniu.
- Czyś ty do reszty zgłupiała? - syknął do niej cicho, ale spokojnie mogła to usłyszeć, bo był tuż przy jej uchu. Nie odstawił jej na ziemię. Jak widać nie dało się jej nawet na chwilę zostawić. Zamiast tego przewiesił ją sobie przez ramię i pomaszerował jak najdalej od motoru.
Był teraz tak zirytowany, że nawet dotyk jej nagiej skóry mało go obchodził. Super, nawet nie raczyła się ubrać jak ją prosił. Wredne babsko. Same z nią problemy. Po cholerę on się z nią jeszcze użerał zamiast tutaj zostawić na pewną śmierć? To byłoby znacznie łatwiejsze.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 7 z 25 Previous  1 ... 6, 7, 8 ... 16 ... 25  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach