____– A ty urosłaś – odrzucił z delikatnym uśmieszkiem błądzącym na ustach, obejmując ją w pasie.
____"Zabierajmy się stąd, zanim pożrą nas żywcem."
____Rozejrzał się dookoła, napotykając parę mało przychylnych spojrzeń – posyłanych mu głównie przez młodsze anioły. Ulotnienie się stąd było niegłupim pomysłem. Skinął głową na znak, że zgadza się z superzłożonym i megaskomplikowanym planem towarzyszki, jednak nie ruszył się z miejsca. Poczekał chwilę, aż nadejdzie jego kolej na błogosławieństwo. Wymienił z Metatronem kilka zdań pełnych powagi i szacunku, po czym ruszył w stronę drzwi, ciągnąc za sobą Sher.

Natalie musiała sobie to wszystko przemyśleć. Nowy przywódca zdecydowanie jej się nie podobał. Jego zachowanie przeczyło chyba wszystkim naukom tego Kościoła. Nie było w nim miłosierdzia, tylko terror i żądza władzy. Ona przeprowadziłaby to zupełnie inaczej. Na pewno nie kazałaby wybierać między mordowaniem, a zostaniem zamordowanym. Niee, nie zmuszałaby pacyfistów do polowań na nic nie przeszkadzające Edenowi jednostki.
Podniosła się z krzesła i skierowała swe kroki do katedry. Musiała to przemyśleć i... pomodlić się? Może ten ktoś na górze jednak raczy się odezwać i powie jej, co ma robić? A nóż i ona dozna tam jakiegoś oświecenia...

[z/t]