Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 5 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Go down

Pisanie 03.05.15 22:13  •  Komnaty audiencyjne - Page 5 Empty Re: Komnaty audiencyjne
Na nieszczęście swoje i Nathaniela, truciciel wcale nie był aniołem. Mógł wyglądać pięknie, jednak jego serce nigdy nie zasmakowało dobroci, którą Stwórca obdarzał swoje dzieci. Członek sekty okazał się zwykłym człowiekiem, który nagle zaczął się dusić.
Znał ten stan, gdy podczas snu nagle człowiek tracił oddech i trwał na bezdechu przez dłuższą chwilę. Teraz jednak był przytomny, a brak możliwości nabrania powietrza zdecydowanie go przeraził. Wybałuszył oczy, otworzył usta i zaświstał głośno ściśniętą krtanią. Na nic. I cóż z tego, że trwało to wszystko najwyżej kilka sekund. Jego ręka bezbłędnie zacisnęła się w pierś i zatoczyła łuk. Prawy sierpowy trafił prosto w szczękę anioła, sprawiając, że mroczki zawirowały mu przed oczami.
Alan czekał jeszcze przez chwilę, upewniając się, że wrócił mu pewny oddech. Wnętrzności paliły, ale nie dał tego po sobie poznać. Wyprostował się i uderzył jeszcze raz, niemal w to samo miejsce, posyłając swojego więźnia na ziemię.
- Najwyraźniej stoję wyżej od ciebie, kmiocie. - Solidny kopniak wylądował prosto na nerkach białowłosego, za nim kolejny, nieco wyżej, naruszając konstrukcję żeber. - Już dawno powinniśmy byli powybijać wszystkich skrzydlatych. Przeklęty kurczak.
Nie czekał na odpowiedź. Złapał anioła za włosy i obrócił na plecy, tak, by ten mógł spojrzeć trucicielowi w twarz. Ta zaś wykrzywiła się w uśmiechu, który już wcześniej widział u inkwizytora.
- Gdyby nie nasza cudowna prorokini już dawno byś błagał o litość. Pytam ostatni raz - odrzucisz waszego plugawego boga i uznasz Ao za jedynego prawdziwego?

Najwyraźniej ktoś usłyszał podniesiony głos mężczyzny, bo w korytarzu niedaleko wyjścia rozległy się kroki. Ciężkie, acz szybkie. Najwyraźniej postać wyjątkowo się spieszyła, tylko po co? Chciała obejrzeć przedstawienie czy może wybawić anioła z opresji? Wnioski mógł wyciągnąć sam Nathaniel, w zależności od tego co słyszał o Kościele.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.05.15 23:18  •  Komnaty audiencyjne - Page 5 Empty Re: Komnaty audiencyjne
____Nathaniel spodziewał się wszystkiego. Powodzi, języków ognia liżących go po mordzie, małego tornada, krzaków wyrastających ze ściany i dających mu liściem z liścia. Wszystkiego, ale nie prawego sierpowego. Przed oczami pojawiły mu się mroczki, ból głowy wrócił jak niechciany natręt, a cała dywersja poszła na marne. Nic więc dziwnego, że za drugim uderzeniem stracił równowagę i padł na posadzkę jak długi. Byłby z niego całkiem niezły dywanik...
____„Najwyraźniej stoję wyżej od ciebie”
____Stan chwilowy – odparł, jakby cokolwiek wskazywało na to, by jego sytuacja miała się w najbliższym czasie poprawić. Właściwie to Nath wycharczał te dwa słowa, bo nadal w jego gębie gościnnie występowała pustynia Gobi, co też bynajmniej nie dodawało jego pogróżkom wiarygodności.
____Stęknął, syknął i zacisnął zęby, otrzymawszy mały prezent w postaci obitych nerek i połamanych żeber. Skulił się, zasłaniając głowę rękoma, żeby nie oberwać chociaż w nią. Nie było mu dane jednak zbyt długo nacieszyć się swoją stosunkowo bezpieczną pozycją, bo zaraz został brutalnie przewrócony na plecy.
____„Pytam ostatni raz - odrzucisz waszego plugawego boga i uznasz Ao za jedynego prawdziwego?”
____No i tutaj pojawia nam się kilka znaczących problemów:
____a) Nath nie miał pojęcia, kim do cholery był ten cały pieprzony Ao i w sumie nie za bardzo go to interesowało.
____b) Chciał odpowiedzieć swojemu napastnikowi na zadane pytania. Naprawdę i szczerze tego pragnął. W końcu tak nakazuje kultura i dobre wychowanie. Mimo wszystko nie był w stanie tego zrobić, bo z jego gardła wydobywało się jedynie jakieś dzikie charczenie i bulgotanie. Zważywszy na to, że dodatkowo Nath malowniczo napluł krwią na posadzkę, można było wysnuć dość śmiałą teorię, że pierwszy kopniak w brzuch doprowadził do uszkodzenia jakichś organów wewnętrznych.
____Mimo najszczerszych chęci nie mógł więc udzielić żadnej artykułowanej odpowiedzi. Jaki pech.
____Nawet do zaćmionego umysłu Levittouxa dotarł odgłos szybkich kroków. Tup. Tup. Tup. Ktoś pędził korytarzem w ich kierunku. Tup. Tup. Tup. Pewnie to kolejny schizofreniczny psychopata. Och, jak uroczo. Nathaniel wprost nie mógł doczekać się tego spotkania.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.05.15 12:47  •  Komnaty audiencyjne - Page 5 Empty Re: Komnaty audiencyjne
Najwyraźniej truciciel także je usłyszał. Obrócił się w stronę wejścia w chwili, gdy pojawiła się tam rosła sylwetka. Ten nie był piękny. Już z daleka można było zauważyć w jego twarzy zezwierzęcenie.
- Co tu się wyprawia? - Ryknął, a ryk ten poniósł się echem po komnacie.
Alan w odpowiedzi skulił się i odszedł kilka kroków. Nie powiedział ani słowa, raczej szukał jakiejś luki, którą mógłby uciec i schować się w bezpiecznej celi. Albo lecznicy. Okazja się nadarzyła, gdy Zwierz zbliżył się do leżącego.
- Czy już całkiem ocipiałeś żeby tak bić gościa? Stój. Zaniesiesz go do celi więziennej.
Alan zatrzymał się w pół kroku, zamrugał szybko, podkulając ręce pod siebie. Ramiona uniósł w obronnym geście. Bardzo usilnie starał się ukryć fakt, że trzęsły mu się kolana.
- To anioł. Proponowałem mu wyrzeczenie się boga, jak było w instrukcji, ale odmówił. Chciałem go nieco przekonać. - Jego słowa brzmiały, jakby to jemu obito nerki i połamano żebra. Gdy rosły mężczyzna na niego spojrzał, ten skulił się jeszcze bardziej. - Więzienie jest przepełnione... panie.
To się nie spodobało mężczyźnie. Spojrzał na Nathaniela, jakby dopiero teraz go dostrzegł na posadzce i wzruszył ramionami. Czyżby w tym momencie podpisał na niego wyrok? Truciciel wydawał się być tego pewny, bo i jego postawa się zmieniła. Wyprostował się, wypiął dumnie pierś i zbliżył się do nich ponownie.
- Mogę to dokończyć, pewnie i tak zbyt długo nie pociągnie.
W odpowiedzi dostał w twarz. Chrzęst łamiących się kości był okropny. Mężczyzna upadł na ziemię. Agresor zaś przykucnął nad aniołem i ostrożnie wziął go na ręce. Bolało, ale nie aż tak jak można się było tego spodziewać. Żebra wcale nie łamią się aż tak łatwo, a żołądki nie pękają, to tylko powierzchowne rany, gdy wstrząśnie się kimś wystarczająco mocno.
- Przepraszam, zaraz cię stąd zabiorę.
Splunął obok truciciela i wyszedł z komnaty z aniołem na rękach.

/Ciąg dalszy tutaj.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.06.15 20:13  •  Komnaty audiencyjne - Page 5 Empty Re: Komnaty audiencyjne
Jeżeli chłopak nie robił większych scen podczas drogi, to dotarli do świątyni gdzieś w okolicach wieczora. Sheba ani na moment nie puścił dłoni chłopaka, trzymając go blisko siebie. Z każdym kolejnym krokiem czuł poirytowanie wynikające zmęczeniem i głodem. Ponadto rana w boku wyraźnie zaczynała dawać o sobie znać, jednakże po jego twarzy raczej ciężko było cokolwiek zobaczyć. Jak to on. Zaciskał zęby i szedł dalej.
Minęło parę miesięcy od jego ostatniego pobytu tutaj. Wolał unikać świątyni tylko dlatego, że podchodził sceptycznie do całej tej sprawy z Ao. Nigdy nie lubił sekt, kościołów i całej tej pieprzonej otoczki świętości. Kiedy spotykał się  Taihen, to preferował jak to ona odwiedzała go w Desperacji. W sumie milczał od paru tygodni i miał szczerą nadzieję, że nie odprawi go z kwitkiem. Zwłaszcza, że sytuacja była naprawdę poważna. Zerknął przelotnie na profil chłopaka, którego prowadził. W jego głowie wciąż brzęczały słowa Ourella o diagnozie. Niech to kurwa szlag trafi. Że też musiało przytrafić się właśnie jemu. Jak na potwierdzenie jego myśli, palce zacisnęły się mocniej dookoła drobnej, plamiastej dłoni.
- P… przepraszam. – cichy, kobiecy głos zatrzymał ich w połowie korytarza. Jinx kłapnął ostrzegawczo kłami, kiedy odwrócił głowę przez ramię i spiorunował wściekłym spojrzeniem drobną szatynkę.
- Czy mogę w czymś pomóc?
- Zawołaj Taihen. – to nie była prośba, tylko żelazny, wręcz miażdżący rozkaz.
- Prorokini jest zajęta. Przykro mi, ale może innym razem… Albo możecie poczekać! – dodała nieco bardziej ożywiona, chociaż nieco drżąco.
- Chuj mnie to obchodzi. – warknął mężczyzna kierując się w stronę bezbronne kobietki.
- Słyszałeś co powiedziała. Prorokini jest teraz zajęta. – kolejny, nieznajomy głos na który Jinx zareagował wywróceniem oczy. Naprawdę mało go to obchodziło. Miał swój priorytet i zamierzał spotkać się z rudowłosą jak najszybciej, nawet, jeśli znaczyłoby to przerwanie jej ekscesów łóżkowych. Dłoń wystrzeliła w stronę drobnej szatynki i palce zacisnęły się mocno dookoła jej gardło, jednocześnie drapiąc boleśnie delikatną skórę ostrymi pazurami. Dziewczyna zacharczała łapiąc jego nadgarstek w swoje palce, próbując się wyswobodzić, lecz zamiast tego zaczęła rozpaczliwie machać nogami w powietrzu próbując odnaleźć twardy grunt pod stopami.
- Co ty wyprawiasz?! Natychmiast masz ją puś—
- Liczę do dzwidziestu. Jeżeli w tym czasie nie zjawi się tutaj Taihen, zmiażdżę jej gardło. – powiedział o dziwo spokojnie, drugą ręką przyciskając do siebie chłopaka, jednocześnie coraz mocniej przyduszając dziewczynę, czując na swojej skórze dłoni ciepłe łzy.
- Jeszcze tutaj jesteś? Raz. Dwa. Trzy. – palce zacisnęły się jeszcze mocnej.
- Cztery…. Nie jestem dobry z matematyki. Dziewięć. Dziesięć. Jedenaście. – kobieta zagryzła dolną wargę, odwróciła się na pięcie, po czym wybiegła z sali.
A czas mijał.
Dwanaście. Trzynaście. Czternaście…
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.06.15 19:41  •  Komnaty audiencyjne - Page 5 Empty Re: Komnaty audiencyjne
Medytowała, umykając po raz kolejny przed obowiązkami proroka. Wystarczyło zatrzasnąć się w łaźniach wraz ze strażą przyboczną, a wszyscy myśleli, że pracowała ciężko dla dobra całego Kościoła. Nie pracowała, unikała bezsensownych obowiązków, wygórowanych wymagań, prób wpłynięcia na ją świadomość makowym mlekiem, by po raz kolejny usłyszała słowa Ao. W cielesnych zabawach kapłanki można było odnaleźć jeszcze jakąś przyjemność, teraz zaś był jedynie obowiązek i obleśne uczucie wykorzystania. Pojemnik na Boga - tym właśnie się czuła.
Ale przynajmniej miała wgląd we wszystko, co działo się w świątyni. Każdy kto jej potrzebował, wpierw szedł do komnaty audiencyjnej, a zza ciężkiej kotary łaźni było wszystko doskonale słychać.
Uchyliła jedno ślepię, gdy usłyszała znajomy głos. Warknięcie? Mięśnie tylko się rozluźniły. Potarła kark, przymykając ślepia. Czyżby w końcu powrócił jej kochanek marnotrawny? Postanowił się w końcu nawrócić? Nie, to zapewne nie to. Zbyt długo się nie odzywał, choć musiała przyznać, że zaczął w najodpowiedniejszym momencie, gdy i jej odechciało się miłosnych zapasów z wiernymi i nie tylko. Pewnie dlatego nie nalegała i nie pełzła do niego jak podrzędne zwierzę.
Zmiażdżę jej gardło.
Oho, to jednak nie była zabawa. Sięgnęła do ściany, żeby się podeprzeć i wstać z kamiennej posadzki. Musiał być wyjątkowo głupi, skoro starał się zabić wysłannika, kto ją niby miał poinformować o jego przybyciu jak nie osoba ku temu wyznaczona? Była pewna, że Morris nie zna miejsca, w którym się ukrywała. Był w zbyt gorącej wodzie kąpany.
- Poczekaj tu na mnie - mruknęła do Obłudy, która także nasłuchiwała, gotowa do ataku.
Czternaście, piętnaście...
Odsunęła kotarę i zmrużyła ślepia. Półmrok łaźni był o wiele przyjemniejszy od migoczących na ścianach pochodni. Przeniosła spojrzenie na mężczyznę i skrzywiła się.
- Nie morduj mi wiernych, skoro sam nie chcesz zasilić ich szeregów.
W myślach liczyła kroki jakie ich od siebie dzieliły, przy okazji obserwując Jinxa. Czyżby zauważyła irytację? Mięśnie odruchowo się napięły, gotowe uskoczyć przed ewentualnym atakiem. Stanęła te dwa metry przed nim, po chwili zerkając też na chłopca stojącego obok. Nie znała go. Jedynie sympatia względem dzieci sprawiła, że delikatnie się uśmiechnęła.
- Czego potrzebujecie?
Szybko, szybko, zanim ktoś znów straci życie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.06.15 20:50  •  Komnaty audiencyjne - Page 5 Empty Re: Komnaty audiencyjne
Obiecał, że nie będzie płakać. Nie tylko samemu Jinxowi, ale również sobie, bo chciał tę całą niespodziankę, czymkolwiek by ona nie była. Problemem okazało się nastawienie palca, bo choć Ourell robił dokładnie wszystko, żeby dzieciak poczuł się jak w samym środku raju, to jednak nagły ból praktycznie wydusiłby z jego gardła krzyk... gdyby nie martwe struny. Usta od razu zadrżały, a zdrowa dłoń podskoczyła, żeby mógł przycisnąć ją do warg.
Bolało.
I tego nie rozumiał.
Jak miał nie płakać, skoro ten... ten cały... Ten cholerny...
„Przecież mówił, że będzie bolało.”
Hiroki zmarszczył brwi i zdusił w sobie żałosne jęknięcie. W tamtej chwili miał ochotę zapaść się pod ziemię.

[...]


Generalnie podróż przebiegła ─ o dziwo ─ całkiem sprawnie i po cichu, bo Hiroki był zajęty myśleniem o różnych prostych sprawach, o jakich myślały dzieciaki w wieku pięciu lat; czyli na przykład o tym, dlaczego muszą iść tak szybko, gdy on miał takie krótkie nogi i... Syknął nagle, czując, jak silne palce gniotą jego dłoń. Powietrze przecisnęło się przez jego zęby, gdy chwycił za rękę Sheby niezdarnie próbując ją poluzować. Chciał coś powiedzieć ─ cokolwiek, byle nieco zwolnił chwyt, ale w tym samym czasie przeszkodził mu kobiecy głos. W zasadzie instynktownie przysunął się bliżej czarnowłosego, chcąc objąć go w pasie i schować twarz w jego bluzie, ale w ostatniej chwili zdławił w sobie tę chęć.
Dopiero, gdy zjawiła się nowa osoba nie wytrzymał i chwycił Shebę za brzeg ubrania. Praktycznie od razu zadarł głowę, by móc spojrzeć w twarz Jinxa. Wydawało się, że w ogóle nie dostrzega tego, co robił z nieznajomą dziewczyną. Dokładnie tak, jakby wcale nie był skłonny jej teraz zamordować i to na oczach umysłowego pięciolatka. Jasnowłosy szarpnął lekko za bluzę i oparł drugą dłoń o brzuch Sheby, próbując nawiązać z nim kontakt wzrokowy. Umm, długo tu będziemy? ─ Słabe pytanie ledwo musnęło umysł czarnowłosego, choć i tak na pewno był w stanie usłyszeć tę charakterystyczną, błagalną nutę, jaką zwykle posługiwały się osoby, które nie chciały przyznać się do tego, jak bardzo zależy im na czasie.
                                         
Shirōyate
Opętany
Shirōyate
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shirōyate Hiroki.


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.07.15 0:39  •  Komnaty audiencyjne - Page 5 Empty Re: Komnaty audiencyjne
Wraz z dźwiękiem szurającej kotary, głowa mężczyzny powoli odwróciła sie w stronę kobiety. Jeszcze przez chwilę trzymał nieznajomą za szyję, jakby pomimo pojawienia się Taihen, o co w końcu mu chodziło, nie było wystarczającym powodem do darowania życia niewinnej dziewczyny. Koniec końców palce poluzowały się delikatnie, a następnie szarpnął gwałtowniej ręką posyłając niewiastę na chłodną posadzkę. Ciemnowłosa momentalnie skuliła się, łapiąc dłońmi za piekące gardło i zaczęła łapczywie łapać hausty powietrza, kaszląc i dusząc się. Ale Jinx nie interesował się nią już. Jego cała uwaga była skupiona na prorokini.
- Taihen. – powiedział cicho, a całe napięcie i irytacja w jednej chwili uleciały, wpuszczając na swoje miejsce niewyobrażalne zmęczenie. Nikłe światło rzucane przez pochodnie skutecznie podkreślały jego wyczerpanie i podkrążone oczy, chociaż pionowe źrenice wciąż przypominały o zbudzonym, dzikim zwierzęciu jaki w nim tkwił. Czując, jak chłopak zaczyna go ciągnąć za ubranie, mimowolnie przesunął spojrzenie kierując je w dół. Uniósł dłoń i wsunął palce w miękkie kosmyki chłopaka, delikatnie przesuwając opuszkami po nich.
- Tylko na trochę. – uspokoił go, powoli odsuwając się, acz wiąż nie zrywając kontaktu fizycznego z jasnowłosym, kiedy pochwycił jego plamiastą dłoń w swoją. Wolnym i o wiele spokojniejszym krokiem ruszył w stronę Taihen. A kiedy po tych marnych paru krokach znalazł się przy niej, pochylił się i oparł czoło o jej ramię, jednocześnie drugą ręką obejmując ją w pasie i przyciągając do siebie. Zaciągnął się jej zapachem, wypuszczając powoli powietrze przez zaciśnięte zęby i przymknął na krótką chwile powieki. Odszukał swoimi wargami pulsujące miejsce na jej szyi, gdzie złożył krótki, powitalny pocałunek, by koniec końców odsunąć się od niej na tyle, by zwrócić jej przestrzeń osobistą.
- Mleko makowe. – odparł w końcu, krótko przedstawiając powód swojej wizyty. - Jest chory. Nie wiem, to jakaś choroba Tumana czy coś w tym stylu. I do leku potrzebne jest między innymi mleko makowe, a wiem, że jesteś w jego posiadaniu, Tai. – dodał wskazując brodą na chłopaka stojącego obok, którego przysunął bliżej siebie.
- I… Coś słodkiego, jak masz. Albo coś innego, co smakuje dzieciom. – dodał po krótkiej chwili namysłu. Zanim wrócą do burdelu minie trochę czasu. Po pierwsze, Shiro praktycznie nic dzisiaj nie zjadł. A Jinx mimo wszystko nie wiedział jak to wyglądało przez ostatnie dni. Ponadto coś słodkiego każdego dzieciaka ucieszy i chociaż na krótką chwilę pozwoli odsapnąć. - Ewentualnie jakiś inny posiłek. Na co masz ochotę? Obiad czy deser? – zagadnął zwracając się do dzieciaka. Oczywiście Taihen zapewne była w pełni świadoma, że Jinx jest w stanie zapłacić jej za to. Albo jakimiś dobra materialnymi, albo dostawą jedzenia czy czegoś innego. Wiedział doskonale jak to w tych czasach wygląda z dostępem do wszystkiego. A czasy były ciężkie.
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.07.15 9:57  •  Komnaty audiencyjne - Page 5 Empty Re: Komnaty audiencyjne
Spojrzała na kulącą się w kącie kobietę z żalem, jakby przepraszająco. To nie była jej wina, że jakiś podrzędny drapieżnik szukał jej przywódczyni, lecz i tak na tym ucierpiała. Taihen postanowiła jej to wynagrodzić w przyszłości, teraz jednak pozwoliła wiernej odzyskać oddech, dając jedynie znak ręką, by w razie czego pozostała w komnacie.
Na darmo. Gdy tylko puls się nieco uspokoił, wierna wybiegła z komnaty, zapewne chowając się w swojej pozornie bezpiecznej celi. Prorokini westchnęła, ledwo zauważalnie kręcąc głową. Czego można było oczekiwać po ludziach, którzy nie przeżyliby ani jednego dnia w Desperacji bez pomocy Kościoła. Żyją w wiecznym strachu, który potęgują takie bestie jak...
- Jinx. - To był odruch, ale jej głos wyraźnie wyzbył się pierwotnego napięcia. Więc jednak nie zostanie przez niego rozszarpana. Jeszcze nie. - Wyglądasz okropnie.
Nie był to jednak czas na przyjacielskie pogawędki. Zmęczenie wymalowane na jej twarzy nie pozwoliło jej na dalsze komentarze. Zamiast tego przeniosła spojrzenie na dzieciaka, z którym wydawał się rozmawiać Jinx. Wydawał, bo nie usłyszała pytania na które odpowiadał. Zmarszczyła brwi akurat w momencie gdy nikt nie mógł tego zauważyć, bo poczuła znajomy ciężar na ramieniu. Zapach i ciepło, które mu towarzyszyły sprawiły że sama do niego przylgnęła, palce wsuwając w jego włosy. Czyżby na moment skrócił się jej oddech? Skwitowała to jedynie lekkim uśmiechem i rumieńcem, który wypłynął na jej policzki i tkwił tam, gdy mężczyzna się odsunął. Na moment odwróciła wzrok. W innych okolicznościach pewnie z łatwością złamałaby swoje postanowienie.
Mleko makowe.
Ze wszystkich substancji psychoaktywnych, na tę jedną mieli monopol i doskonale o tym wiedziała. Skinęła głową.
- Obłudo? Słyszałaś? Idź prędko do lecznicy i przynieś kilka makówek. - Rudowłosa odwróciła się do kotary, zza której już po chwili wyszła uzbrojona kobieta. Taihen rzuciła jej jeszcze uspokajające spojrzenie. Mogła zostać z nimi sam na sam, przynajmniej na chwilę.
Gorzej było ze słodyczami. Chwilę jej zajęło zastanowienie się nad tym czy ktokolwiek produkował cukierki. Gdyby tylko nie rozdała już tych, które podkradła z biura Cronusa...
- Lubisz dzikie truskawki? Jedna z naszych wiernych znalazła ostatnio krzaczek w Edenie. Nie ma ich dużo, ale są bardzo słodkie. - Nachyliła się spojrzała mu w oczy, szukając jakiegoś entuzjazmu lub niechęci. Kto by pomyślał, że dziecko będzie wyższe od niej. Cudownie. Zaraz też zerknęła na Jinxa. - A może ty też coś zjesz albo przynajmniej się napijesz? Długa droga przed wami, jak macie zamiar wracać do burdelu. I, swoją drogą, co z pozostałymi składnikami? Ryjowce robią się wyjątkowo agresywne w lecie.
Oczywiście, że była świadoma zapłaty. Świeże pożywienie zawsze się przydawało, szczególnie gdy podopieczni zaczynali kręcić nosem na ryby - jedyne stałe źródło pożywienia jakim tutaj dysponowali. Sama wiele by dała za odrobinę ryżu, o świeżych warzywach już nie wspominając, ale, niestety, były to jedynie marzenia ściętej głowy, równoznaczne z kradzieżami w Mieście. Teraz jednak przemawiała przez nią troska, ta sama, która zmuszała ją do przyjmowania rannych i zagubionych pod swoje skrzydła.
Jeszcze mi to wynagrodzisz. Tyle mówiło jej spojrzenie, gdy spokojnie czekała na powrót podopiecznej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.07.15 11:49  •  Komnaty audiencyjne - Page 5 Empty Re: Komnaty audiencyjne
Przyglądał się w milczeniu całemu przedstawieniu, jakie wystawił mu Sheba. Na pewnym etapie musiał odwrócić głowę na bok z wyrazem najwyższego zniesmaczenia, na jakie tylko stać sześcioletnie dziecko. Brakowało tu tylko typowego „bleeh” albo „fuuu” i wytkniętego języka, ale jakaś wewnętrzna część Hirokiego zabroniła mu tak szargać własnym honorem. Musiał zresztą odczekać spory kawał czasu (jemu samemu wydawało się, że to co najmniej pół jego młodości),  nim Jinx wreszcie odsunął się od nieznajomej kobiety, wobec której stalowe spojrzenie młodego Smoka nadal było niepewne. Dorównywał jej wzrostem, więc...
Hiro – przedstawił się wielce nadąsany. Z 1A. A ty z której jesteś klasy?
Koniec końców się nawet przemógł (no niech już będzie...) i wysunąwszy rękę z uścisku czarnowłosego oparł ramiona na barkach Taihen i przytulił ją do siebie z miną „Skoro muszę...”.
Żelazny uścisk zelżał po dwóch sekundach, a potem Hiroki przestał maltretować kobietę, zwracając jej pełnoprawną wolność. Chwycił ponownie Shebę za brzeg ubrania, zaciskając palce tak mocno, żeby tylko mu się nie wymknął. Ostatnio jak spuścił go z oka, ten zniknął mu na strasznie długo i trzeba go potem było ratować ze szponów tego ohydnego brzydala. Kto wie, co Jinx wymyśli tym razem... no, a Hiroki nie miał tak dużo czasu, żeby wiecznie wyciągać go z tarapatów. Jak każdy szanujący się kilkulatek musiał jeszcze porozwalać parę rzeczy w domu, a potem zacząć strzelać z pistoletu na wodę prosto w parszywy pysk Jas--
„Obiad czy deser?”
Nie wytrzymał.
Spojrzał na Shebę i rozdziawił usta, patrząc na niego dokładnie tak, jakby właśnie zrozumiał, że wygrał w totka. Żeby było jasne: to umysłowy dzieciak. Nie interesowałoby go, że wygrał milion. Liczy się sam fakt, że można za to kupić cukierki i...
Wzrok przeskoczył na Taihen, ale usta nadal demonstrowały całe wyposażenie buzi. Nagle wyrzucił ręce w górę z hardym „yooohoooo!” i spojrzał na Jinxa z należytą nadzieją.
Mogę? – Przestąpił z nogi na nogę, ciągnąc go nieco za rękaw bluzy. Proszę, proszę, proszę, proszę! Skomlał pod nosem, próbując nieświadomie dobić się głębiej do umysłu czarnowłosego. Wyszczerzył nawet na moment zęby w szerokim uśmiechu, który ewidentnie był wymuszony, ale – na swój pokręcony, szczeniacki sposób – jakiś dziwnie szczery. To jeden z tych gestów, które są sprzedawane rodzicom tylko po to, żeby ci je kupili, mimo świadomości, że właśnie próbowano użyć na nich siły perswazji. Perswazji równie silnej, co siła mrówki stojącej na torach przeciwko rozpędzonemu ekspresowi. Czarne palce zacisnęły się mocniej na materiale koszulki. A jak mi pozwolisz, to będę myć zęby! – Wydął na moment policzki, bo przypomniało mu się, że właśnie obiecał coś perfidnie okrutnego. Ale chwila przyjemności wymaga poświęceń. Iii...zacznę dojadać obiady! I nawet nie będę wypluwał zup, które we mnie wmuszasz siiłąą, żebym się popluł. Ale słoowoo! I nie będę już mówił brzydkich słów! I podam rękę twojemu koledze na zgodę, ale to naprawdę on zaczął! I nawet... – Wspiął się na palce i przyłożył sobie ranną dłoń do ust, żeby móc wyszeptać Jinxowi na ucho, że on już naprawdę nie będzie moczył się w nocy w jego łóżku, ale nim jakiekolwiek słowa opuściły jego umysł, zatrzymał się i zmarszczył brwi w wyrazie wysokiego skupienia. Przez chwilę stał tak na samych palcach, a potem twardo opadł na pięty. Głowa powoli, jak stetoskop, przekręciła się na bok. Sekundę później przekręciły się też oczy. Zlustrował Taihen dziwnym spojrzeniem... A potem odwrócił się gwałtownie z powrotem do Sheby i pociągnął go za bluzę.
Dzikie! – syknął jak ktoś, kto chce mówić konspiracyjnym szeptem, ale tak naprawdę to w sumie nie wie jak, więc krzyczy. Nie mogę  dzikich! – W jego ton wkradł się mysi pisk paniki. A jak... a jak mnie zaatakują? Bo coś takiego to jest niebezpieczne i pani mówi, że można sobie zrobić krzywdę, a nawet nabić guza! Nie chcę mieć guza. I nie chcę, żeby dzika truskawka zrobiła mi krzywdę, tak jak ten brzydki pan! A Amy z 1B mówi, że nie można się bić, bo pani wszystko widzi i... i... ale na pewno dzikie? – Ostatnie pytanie skierował jednak do prorokini, bo to na niej zawiesił rozżalone, błyszczące spojrzenie. A nie można ich jakoś tak zrobić, żeby były jak pieski w domu?
                                         
Shirōyate
Opętany
Shirōyate
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shirōyate Hiroki.


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.07.15 0:19  •  Komnaty audiencyjne - Page 5 Empty Re: Komnaty audiencyjne
Wyglądasz okropnie.”
Zignorował. Doskonale zdawał sobie z tego sprawę, jak wyglądał. Ale do szczęścia tak naprawdę potrzebował jedynie kilku godzin snu oraz porządnej dawki heroiny. I będzie w pełni szczęśliwy. Jednakże póki co trzeba było skupić się na tym małym szczurze, który z każdą kolejną chwilą coraz bardziej irytował mężczyznę. To doprawy zaskakujące, ile cierpliwości Jinx potrafił w sobie odnaleźć w stosunku do chłopaka. Normalnie już dawno ukręciłby mu kark, nie przejmując się stratą jednego ze „swoich”, by z powodzeniem móc zastąpić go kimś innym. Problemem było to, że Jinx nie chciał zastąpić go jakimś podrzędnym chłystkiem.
Westchnął ciężko i podrapał się po karku, którym po chwili poruszał pozwalając, by obolałe mięśnie chociaż trochę się rozluźniły a kości strzeliły. Czy był głodny? Sam nie wiedział do końca. Chyba przez zmęczenie odechciało mu się wszystkiego.
- Napiję się. I będę miał do ciebie jeszcze jedną prośbę, ale… – zerknął ukradkiem na jasnowłosego. - To potem. – dodał chcąc iść dalej, nim jednak zdążył zrobić chociażby jeden krok, dzieciak ponownie odegrał przedstawienie. Przynajmniej tym razem nie wykazywał oznak agresji i nie rzucił się na Taihen, tak, jak to było w przypadku Ourella. Ciężka dłoń mężczyzny spoczęła na głowie dzieciaka, powoli, wręcz leniwie przesuwając nią po jego miękkich włosach, których kosmyki uginały się pod jego palcami.
- Możesz. – powiedział wyjątkowo cierpliwie, przenosząc swoje spojrzenie na jego twarz. Na drobną sekundę przez twarz ciemnowłosego przebiegł dziwny cień, kiedy Shiro wspomniał o „koledze, który zaczął”. Dzieciak podczas choroby paplał jęzorem na prawo i na lewo różne, nieraz zupełnie absurdalne rzeczy, aczkolwiek Sheba powoli składał rozsypaną układankę w jedną całość. Jasne, że w jego głowie mógł pojawić się zakrzywiony obraz rzeczywistości, ale mimo wszystko nie dawało mu to spokoju. Kiedy chłopak wreszcie wyzdrowieje i odzyska zdrowy rozsądek, z pewnością będzie trzeba pociągnąć go za język. Nawet, jeśli oznaczałoby to użycie siły na nim. Jeżeli w burdelu znajdował się ktoś, kto notorycznie krzywdził dzieciaka, to Sheba miał zamiar go złapać. A potem upierdolić rączki przy samej piździe.
- Na pewno są już udomowione, a nie dzikie. Prawda, Taihen? – zwrócił się w stronę kobiety, kłapiąc przy tym zębami w lekki, rozdrażnieniu. Jak tak dalej pójdzie, to do następnego dnia się nie ruszą, a Jinx zamierzał jeszcze tego dnia wyruszyć do Ourella, by wspomóc go w polowaniu na to pieprzone cholerstwo.
- Czyli ustalone. Udomowione truskawki dla niego. – powiedział łapiąc od razu dzieciaka za rękę, jakby w obawie, że ten lada chwila mu zwieje I będzie trzeba gonić go po całej świątyni. Spojrzał wyczekująco na Taihen, żeby zaprowadziła ich tam, gdzie młody dostanie jedzenie a on sam będzie mógł w spokoju i ciszy porozmawiać z nią. Pozostawała pewna kwestia, którą koniecznie musiał poruszyć z nią sam na sam, doskonale wiedząc jaka reakcja byłaby chłopaka, gdyby dowiedział się tego, co Jinx zamierzał. A czas uciekał.
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.07.15 0:20  •  Komnaty audiencyjne - Page 5 Empty Re: Komnaty audiencyjne
Wyglądasz okropnie.”
Zignorował. Doskonale zdawał sobie z tego sprawę, jak wyglądał. Ale do szczęścia tak naprawdę potrzebował jedynie kilku godzin snu oraz porządnej dawki heroiny. I będzie w pełni szczęśliwy. Jednakże póki co trzeba było skupić się na tym małym szczurze, który z każdą kolejną chwilą coraz bardziej irytował mężczyznę. To doprawy zaskakujące, ile cierpliwości Jinx potrafił w sobie odnaleźć w stosunku do chłopaka. Normalnie już dawno ukręciłby mu kark, nie przejmując się stratą jednego ze „swoich”, by z powodzeniem móc zastąpić go kimś innym. Problemem było to, że Jinx nie chciał zastąpić go jakimś podrzędnym chłystkiem.
Westchnął ciężko i podrapał się po karku, którym po chwili poruszał pozwalając, by obolałe mięśnie chociaż trochę się rozluźniły a kości strzeliły. Czy był głodny? Sam nie wiedział do końca. Chyba przez zmęczenie odechciało mu się wszystkiego.
- Napiję się. I będę miał do ciebie jeszcze jedną prośbę, ale… – zerknął ukradkiem na jasnowłosego. - To potem. – dodał chcąc iść dalej, nim jednak zdążył zrobić chociażby jeden krok, dzieciak ponownie odegrał przedstawienie. Przynajmniej tym razem nie wykazywał oznak agresji i nie rzucił się na Taihen, tak, jak to było w przypadku Ourella. Ciężka dłoń mężczyzny spoczęła na głowie dzieciaka, powoli, wręcz leniwie przesuwając nią po jego miękkich włosach, których kosmyki uginały się pod jego palcami.
- Możesz. – powiedział wyjątkowo cierpliwie, przenosząc swoje spojrzenie na jego twarz. Na drobną sekundę przez twarz ciemnowłosego przebiegł dziwny cień, kiedy Shiro wspomniał o „koledze, który zaczął”. Dzieciak podczas choroby paplał jęzorem na prawo i na lewo różne, nieraz zupełnie absurdalne rzeczy, aczkolwiek Sheba powoli składał rozsypaną układankę w jedną całość. Jasne, że w jego głowie mógł pojawić się zakrzywiony obraz rzeczywistości, ale mimo wszystko nie dawało mu to spokoju. Kiedy chłopak wreszcie wyzdrowieje i odzyska zdrowy rozsądek, z pewnością będzie trzeba pociągnąć go za język. Nawet, jeśli oznaczałoby to użycie siły na nim. Jeżeli w burdelu znajdował się ktoś, kto notorycznie krzywdził dzieciaka, to Sheba miał zamiar go złapać. A potem upierdolić rączki przy samej piździe.
- Na pewno są już udomowione, a nie dzikie. Prawda, Taihen? – zwrócił się w stronę kobiety, kłapiąc przy tym zębami w lekki, rozdrażnieniu. Jak tak dalej pójdzie, to do następnego dnia się nie ruszą, a Jinx zamierzał jeszcze tego dnia wyruszyć do Ourella, by wspomóc go w polowaniu na to pieprzone cholerstwo.
- Czyli ustalone. Udomowione truskawki dla niego. – powiedział łapiąc od razu dzieciaka za rękę, jakby w obawie, że ten lada chwila mu zwieje I będzie trzeba gonić go po całej świątyni. Spojrzał wyczekująco na Taihen, żeby zaprowadziła ich tam, gdzie młody dostanie jedzenie a on sam będzie mógł w spokoju i ciszy porozmawiać z nią. Pozostawała pewna kwestia, którą koniecznie musiał poruszyć z nią sam na sam, doskonale wiedząc jaka reakcja byłaby chłopaka, gdyby dowiedział się tego, co Jinx zamierzał. A czas uciekał.
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 5 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach