Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 25 z 27 Previous  1 ... 14 ... 24, 25, 26, 27  Next

Go down

Pisanie 03.06.19 23:04  •  Las. - Page 25 Empty Re: Las.
/w moim poście c:/

Nagle dookoła nich nastała cisza, jakby ktoś przekręcił przełącznik dźwięku na najniższe wartości. Jedynie cichy szelest liści poruszanych przez delikatny wiatr mącił spokój. Shion westchnął cicho, niemalże w zrezygnowaniu.
- Współczucie? - zapytał cicho, unosząc brązowe spojrzenie na jej rachityczną postać.
- Na Desperacji? To tak, jakby szukać suszy w zaśnieżony dzień. Brzmi równie absurdalnie. - pokręcił lekko głową, wprawiając rude kosmyki w ruch. Zresztą, nie jemu było oceniać postępowanie dziewczyny. Jak również to nie była jego sprawa, czy była sama, czy też nie. Widocznie miała na tyle szczęścia, że jeszcze nie spotkała się z prawdziwym złem Desperacji.
Ale to wszystko do czasu.
- Uważaj mały Pasikoniku. Jeżeli zbyt głęboko wkroczyć w las, to zły wilk może cię zjeść. A w tych lasach sporo takich wilków. - lewy kącik ust nieznacznie uniósł się ku górze, wykrzywiając jego wargi w żartobliwej parodii uśmiechu. Odwrócił się do niej plecami, wsuwając obie dłonie głęboko w kieszeni spodni, wkraczając pomiędzy łyse drzewa, sięgając po bandaż na prawym oku, który ściągnął.
Zapadła ciemność. Wreszcie odzyskał wzrok.

/ zt /
                                         
Shion
Ratler     Poziom E
Shion
Ratler     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shion.


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.06.19 21:11  •  Las. - Page 25 Empty Re: Las.
Wędrował po terenach Desperacji samotnie, poszukując konkretnej osoby co stanowiła zagrożenie - zarówno dla siebie jak i całej reszty. Nie mając czasu do zmarnowania, zabrał ze sobą odpowiedni ekwipunek, a następnie wyruszył na łowy żeby dorwać zuchwałego dezertera, którego życie innych nie miało na znaczeniu. Wiedział w jakich rejonach lubował się znęcać, przeprowadził odpowiedni wywiad w tej sprawie, pytając mieszkańców okolicy, czy czasem nie widzieli osobnika o konkretnym wizerunku. Nie zamierzał mu odpuścić za żadne skarby świata, świadomie dokonywał aktów mordu i zdrady, a taka zniewaga już krwi wymagała.
   Stawiał coraz to następne kroki, kierując się w stronę lasu - ulubionego miejsca pobytu mordercy. Nie zatrzymując się nawet na chwilę, sprawdzał w trakcie wędrówki, czy oby na pewno zabrał wszystko co było mu potrzebne żeby unieszkodliwić target. Przy sobie posiadał pistolet rodzaju Glock 17, dwa magazynki z amunicją, oraz dwa noże bojowe - nie wspominając o ubranym stroju kamuflażowym "SPECTRE". Tak więc będąc gotowy na konfrontację, przystąpił do przeczesywania lasu skrawek po skrawku.
   Wchodząc wgłąb lasu postanowił zachować ostrożność, nie spodziewał się, że wszystko pójdzie mu zgodnie po myśli. Dlatego też uaktywnił technologię kamuflażu żeby nie zostać wykrytym. Pozostawało mu liczyć na odrobinę szczęścia żeby znaleźć osobnika co był do odstrzału. Po dłuższej przechadzce, usłyszał dźwięk dochodzący z oddali - łamanych gałęzi i krzyków. Odgłosy zainteresowały łowcę, że postanowił się udać w tamtym kierunku, żeby sprawdzić co jest tego przyczyną.
   Zbliżając się do miejsca, skąd dobiegały dźwięki, zauważył on napastnika co pastwił się nad ofiarą. Nie zgadzał się jego wygląd do zbiegłej jednostki, która była na celowniku Hunda, ale nie zamierzał przejść koło tego obojętnie. Zdecydował się podjąć odpowiednich kroków żeby zneutralizować raz na zawsze osobnika. Dobył więc za swoją spluwę jaką posiadał u swego boku, wyłączając system maskowania, a następnie wystrzeliwując skoncentrowany wystrzał pocisków - jeden po drugim w kierunku dręczyciela. Poszkodowany będąc świadkiem tego co właśnie się działo, postanowił przytomnie uciec z miejsca zdarzeń, zostawiając dwójkę kompletnie samą. Kiedy ostatni pocisk przeszył ciało obranego celu, to mężczyzna będący pod ostrzałem, padł w stronę wysuszonego drzewa, opierając się o nie w bezruchu. Widząc to postanowił zaprzestać przed dalszym marnowaniem naboi i podjął się próby obserwacji, utrzymując bezpieczny dystans. Zamierzał się upewnić, czy faktycznie agresor padł trupem, nie kusząc dalej losu przed ewentualną wtopą.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.06.19 22:05  •  Las. - Page 25 Empty Re: Las.
Powiadają, że dla swej ukochanej faworyty, cesarz Zhou dynastii Shang nakazał tysiącom sług wznieść las stworzony z mięsa, jezioro wypełnić winem.
Czarne karty historii zacierały dziś cienką granicę pomiędzy fałszem legendy a faktem rzeczywistych wydarzeń, natomiast sama Daji lubiła myśleć, że niegdyś był to właśnie ten las. Te gdzieniegdzie uschnięte, gdzieniegdzie ucałowane zielenią życia drzewa sięgające dumnie do samego nieboskłonu; wyobraźnią wracała do antycznych czasów, gdy z gałęzi zwisały płaty najlepszego mięsa, a poddani - wysocy lordowie i ich kochanki - przemierzali pokryte mchem ścieżki boso, nago, bawiąc się do rozpuku. Ach, to musiały być piękne, beztroskie dni. Dni, których ona sama, świadomie zresztą, wyrzekła się po śmierci.
Miłość Ao sprawiała, że krew buzująca w żyłach tliła się płomieniem spełnienia, mięśnie poruszały się w imię niesienia jego pieśni, jednak pod kurtyną przywodzoną przez nieuchronnie zapadający wieczór, od czasu do czasu - odzywały się w niej dawno zapomniane pragnienia. Jej antyczny odpowiednik przypłacił podobne żądze głową. Setką kapliczek rozbitych na proch, splugawionym imieniem zakorzenionym w świadomości niedouczonych nieudaczników. A ona?
Czerwone kimono, już nie tak piękne jak w dniach swojej świetności, jeszcze do niedawna sunęło po leśnym runie, czarne włosy tańczyły z cieniami nadchodzącej późnej pory, niejako dodającej temu miejscu ponurego uroku. Gdzieś w hebanowych królestwach tych ziem bulgotały łapska szerzącej się zarazy. Gdzieś pośród splecionych ze sobą ścieżek wędrowały bezmyślne trupy podniesione z naznaczonej agonią niedoli, poruszające się bezmyślnie, donikąd. Czy wiedziała, w którym momencie zatrzymała się wśród bujnych gałęzi pokrytych liśćmi, tworzącymi niewielką alkowę jej kryjówki, tak nagle? Czy wiedziała, w którym momencie do jej uszu dotarł dźwięk krzywdy, śmiech sadystycznej przyjemności?
Przez długi moment przyglądała się grzechowi plugawiącemu ostatki niesplamionej zieleni Desperacji z bezpiecznej odległości, niezauważona i niezaangażowana. Czarne oczy pokryły się cieniem rzucanym przez wachlarz długich rzęs, gdy oczy przymknęła w chwilowym ukontentowaniu; i słuchałaby tej orkiestry, słuchałaby jej dalej, jeszcze, jeszcze więcej, dopóki po okolicy echem nie poniósł się grzmot strzałów, tupot zrywających się z ziemi stóp, jakie rzuciły się w szaleńczą ucieczkę. Daji otworzyła oczy. Pociski przeszyły ciało oszalałego dręczyciela, przycisnęły go do kory wysuszonego drzewa, z wywierconych otworów chlusnęła krew. Twarz wykrzywiła się w obrzydliwym grymasie. Czy sama wyglądała kiedyś dokładnie tak samo? Gdy mężczyzna ubrany w czerń nachylił się nad nią, odbezpieczył broń i oddał kilka precyzyjnych strzałów? Kapłanka z ledwie dosłyszalnym warknięciem wyrzuciła z głowy wspomnienia, po czym ostrożnie, powoli, ruszyła w kierunku niefortunnej sceny. Jej tradycyjne okobo sprawiały, że wydawała się wyższa niż w rzeczywistości. Blade dłonie splotły się na piersi.
- I w proch się obrócisz... Pan sprawi, by krzywdy, jakich dopuścił się ten potwór obleczony ludzką skórą zostały odpłacone dziesięciokroć w świecie sacrum, który dla żywych pozostaje nietknięty - wyrecytowała gładko, zatrzymała się nieopodal zręcznie uśmierconego oprawcy, zanim jej wzrok powędrował do wybawiciela tych słabych, tych nieporadnych. Cienie gałęzi na jego twarzy sprawiały, że w jej oczach wyglądał jak każdy mężczyzna, którego widziała w przeszłości; wciąż trzymał w ręku pistolet, ona jednak, tak niewinna, tak święta, nie była przecież dla niego żadnym zagrożeniem. - Krew na twoich dłoniach jest krwią konieczną - i dziękuję ci za nią. - Słowa stały się czynem, gdy powoli, z wyszkoloną, japońską gracją, ukłoniła się przed mordercą kata.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.06.19 0:00  •  Las. - Page 25 Empty Re: Las.
Echem w przestrzeni zapanował odgłos ostrzału, odbierając życie istoty spragnionej krwi bezbronnej osoby. Hund przyglądał się z wielką uwagą na świeże truchło, oparte o równie martwe drzewo, chcąc wyłapać wzrokiem wszelką aktywność. Wiedział nim tylko oddał strzał, że nie była to zwierzyna na którą polował - lecz odebrał raz kolejny życie. Nie miał pewności, czy ta osoba sobie zasłużyła na taki koniec, ale wiedział na pewno jedno - uratował swym działaniem inne życie, które mogło być warte tego aktu.
   Skierowana broń w stronę trupa została opuszczona, gdy ten miał właśnie pewność, że napastnik został unieszkodliwiony permanentnie. Pochłonięty obserwacjami nie zauważył jeszcze jednej osoby, która to była tylko i wyłącznie obserwatorem tego całego zajścia. Zwrócił się w stronę kobiety, wsłuchując się z uwagą na wypowiadane słowa, oraz bacznie obserwując jej poczynania. Nie można odmówić faktu, że zaskoczyła go kobieta. Nie spodziewał się w tych stronach kapłani, nieznanej dla niego religii, która obserwowała z dystansu całe to zajście. Schował do kabury swój pistolet, pozostając jeszcze w ciszy.
   Nie był przekonany o potencjalnym zagrożeniu z jej strony, ale nie mógł opuścić gardy, wolał jeszcze zachować ostrożność. Nie z powodu jej obecności w tym miejscu, a bardziej ze względu na hałas jaki wywołał. Pewnie byłaby to kwestia czasu, aż ktoś inny nie zainteresowałby się odgłosem. Zdawał sobie sprawę, że może to przyciągnąć kolejne kłopoty, stąd też wypadałoby zmienić miejsce pobytu. Nastała cisza nad tym miejscem. Nie było żadnych odgłosów łamanych gałęzi, kroków, ani głosów z oddali - jedynie ta dwójka. Wypowiedziane słowa przez kobietę wzbudziło w nim zainteresowanie. Spojrzał na swoje dłonie, myśląc o tym co powiedziała. Zmienił położenie swego spojrzenia z dłoni w jej kierunku, mając przed oczami obraz gestu, który nie był konieczny z jej strony.
Każdy na moim miejscu postąpiłby podobnie, nie ma więc za co mi dziękować. – Powiedział do czarnowłosej, nie wierząc w swoje słowa. Zdawał sobie sprawę z zachowania wielu osób i nie każdy postąpiłby podobnie jak właśnie mężczyzna. Każdy musi dokonać wyboru w swoim życiu, a on postąpił jak mu sumienie nakazało. Podszedł bliżej truchła co było pod drzewem, schylając się nad nim, wyszukując czegoś wzrokiem. Jego uwagę zwróciła mała torba przy zwłokach co wyglądała na taką z zawartością, mniej lub nawet bardziej wartościową.
   Zabrał ją bezwstydnie w swoje łapska, wyprostował się, a następnie odszedł na kilka kroków. Okradanie trupów nie zawsze należało do właściwych czynów, ale już mu się nie przyda zawartość torby, którą trzymał przy sobie aż do ostatnich chwil życia. Nie miał zamiaru opuścić tego miejsca, a przynajmniej nie sam, albowiem mogła mu potowarzyszyć osóbka, którą to spotkał w nietypowych okolicznościach.
Tutaj nie można zostać ani chwili dłużej, a zatem mam propozycję - znajdźmy sobie jakieś inne miejsce w tym lesie na ewentualną pogawędkę, o ile jesteś zainteresowana mym towarzystwem rzecz jasna. – Wypowiedział słowa, oczekując cierpliwie na odpowiedź zwrotną, patrząc w stronę kobiety.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.06.19 18:30  •  Las. - Page 25 Empty Re: Las.
Fałszywa skromność barwiąca zasługę rozciągnęła kąciki jej ust w ledwie dostrzegalnym uśmiechu, dopiero wówczas, gdy mężczyzna podszedł do jeszcze ciepłego ciała i wydarł od jego boku torbę. Zważywszy na ubiór nieszczęsnego jegomościa, Daji miała podstawy sądzić, że był to cały jego dorobek, najcenniejsze z cennych przedmiotów dzierżone blisko serca, tam, gdzie pozornie bezpieczniej; jego ubrania nosiły na sobie liczne ślady przemierzania nieskończonych kilometrów Desperacji, skóra spodu stóp zgrubiała od długiej wędrówki, na stałe zasymilowała się z brudną ziemią. Czy właśnie to było przyczyną jego szaleństwa? Niekończąca się nicość na horyzoncie, pożerający duszę brak nadziei? Gdyby tylko zawędrował do Gór Shi, do kaplicy Boga, który dla wszystkich swych dzieci miał otwarte szeroko ramiona w czasach niedoli i zarazy... On jednak wybrał inaczej. Zamiast skorzystać z oferowanej przez wysłanników Ao dobroci, postanowił poddać się plądrującej umysł manii zamieniającej człowieka w bestię. To wręcz poetyckie, że podobny wybór przypłacił esencją człowieczeństwa - życiem. Kapłani mogli... wykorzystać jego niepohamowaną brutalność. Inaczej ją ukierunkować, nadać jej konkretny cel, powołanie; ona mogła. Na to było, niestety, już za późno.
Daji wyprostowała się powoli, gładko, poprawiła stopy na wysokim obuwiu. Miał rację: każda minuta spędzona w lesie narażała ich nie tyle na niechciane, nieprzewidziane spotkania, co na znalezienie się na rozdrożu szlaków podróży przeróżnych bestii zamieszkujących tutejsze cienie. Niektóre z nich były naprawdę piękne, cechowała je doskonałość wynikająca z gwałtownie przyspieszonej ewolucji. Kapłanka zdecydowanie była ich ciekawa, ich wszystkich, ale w innych okolicznościach. Nie wówczas, gdy oboje znajdowali się gdzieś w połowie łańcucha pokarmowego.
- Pozwól, że na twoją propozycję odpowiem propozycją - zwróciła się zatem do nieznajomego jej mężczyzny, który po dokonanym morderstwie najwyraźniej zapragnął towarzystwa uduchowionej duszy. Nie wnikała w kierujące nim motywy: być może był życzliwy wobec niesplamionej grzechem wysłanniczki prawdziwego Boga, być może chciał uciszyć jej świadectwo tego, co zaszło, w jakimś bardziej ustronnym miejscu, a zwłoki porzucić kobrze desperackiej. - Zdaje się, że nieszczęśnik dręczony przez tę bestię uciekł w tym kierunku, prawda? Ao nie porzuca swych dzieci w potrzebie; chciałabym odnaleźć tę osobę i udzielić jej pomocy. W końcu - urwała na chwilę, kierując wzrok na truchło sadysty, by później powrócić nim do Hunda, - zabrnęliśmy już tak daleko.
Jej uniesiona dłoń wskazywała miejsce, w którym jeszcze chwilę temu zatrzepotały wprawione w ruch liście odgarnięte przez rozgorączkowane, przerażone ramię torturowanego człowieka. Powoli, jakby oczekując reakcji mężczyzny, ruszyła w tym kierunku, jednocześnie oczekując, czy dołączy do niej, czy może zdecyduje się ruszyć własną drogą. W myślach nie ukrywała, że towarzystwo rosłego, uzbrojonego i najwyraźniej odpowiednio wyszkolonego w walce anioła stróża było jej na rękę; w jego oczach musiała być przecież jedynie wątłą kapłanką natchnioną miłością Ao, niezdolną do prawdziwej samoobrony przed czymkolwiek, co czyhało za drzewami.
- Zdradzisz mi swoje imię? - spytała jeszcze, spojrzała na niego przez ramię pokryte szkarłatem kimona. - Żebym wiedziała za kogo modlić się tego wieczora.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.06.19 21:35  •  Las. - Page 25 Empty Re: Las.
Zabierając torbę z garści truposza, nie był pewny jej zawartości i z czystej ciekawości postanowił zajrzeć do środka, gdy tylko oczekiwał na odpowiedź od strony kobiety. Przyglądał się wnętrzu chcąc wyłapać wzrokiem coś ciekawego, ale ostatecznie nie było w niej nic wartego uwagi, gdyż były w niej prawie same śmieci - oprócz prawie pełnej butelki z bezbarwną cieczą, co mogła wskazywać na wodę albo jakiś alkohol. Nie miał zamiaru z tego tytułu narzekać, gdyż nie była dla niego priorytetem w akcie mordu.
   Wrócił swym spojrzeniem na kobietę, gdy tylko postanowiła podać mu swoją propozycję, zamiast przystać na jego lub odrzucić. Nie pozostało mu nic innego niż tylko wysłuchać co miała do powiedzenia. Dzięki temu już miał pewność z kim właściwie ma do czynienia, albowiem należała do ugrupowania znanego z aonizmu - Kościoła Nowej Wiary. Nie miał zamiaru z tego tytułu zachować się względem do niej wrogo, wolał wyrobić swą własną opinię na jej temat, gdyż mogła być tą nieliczną o dobrych intencjach, a przynajmniej tak chciał wierzyć.
Skoro masz chęci żeby pomóc tej osobie, nie będę ku temu nic przeciwko. – Oznajmił przyglądając się we wskazaną stronę przez rozmówczyni. Kiedy tylko ujrzał jak ruszyła w obranym kierunku, to sam również postanowił ruszyć tuż za nią, starając się zachować czujność w trakcie drogi.
   Będąc w towarzystwie kapłanki wolał pozostać czujny, nie ze względu na zagrożenie wpływające z jej strony, ale bardziej na czyhające w lesie, o ile ktoś pokusiłby na to żeby się rzucić w stronę tej dwójki. Rozglądał się na boki, gdy przechodzili obok każdego drzewa. Nasłuchiwał otoczenia żeby usłyszeć coś więcej niż tylko szum wiatru, czy pękające gałęzie i miażdżone liście pod stopami. Zadane pytanie w sprawie jego imienia, nie umknęło jego uwadze, stąd też postanowił na nie odpowiedzieć.
Imiona są ładne lecz mało praktyczne, ale możesz na mnie wołać Hund. Traktować je można jako moje imię. – Odpowiedział podając swą tożsamość, której to zresztą używa na co dzień. Zdawał sobie sprawę, że prędzej spodziewała się imienia, a niżeli pseudonimu. Jednak nie był zwolennikiem stosowania swej prawdziwej godności, gdy tylko porzucił swój dobrze znany dom, który to znajdował się w Mieście-Trzy.
Jak na Ciebie inni wołają? O ile oto mogę zadać pytanie. – Zadał pytanie nieznanej mu jeszcze kobiecie, nie oczekując do końca odpowiedzi. W końcu nie był pewny, czy podałaby mu swoje imię, gdy tylko rzucił przydomkiem, którego używa od bardzo długich lat niż godnością nadaną przez rodziców. Kiedy tylko wspólnie przemierzali w poszukiwaniu poszkodowanej osoby, zdecydował się pozbyć z twarzy maskę, podnosząc ją do góry. Wtedy też mogła kapłanka spokojnie podejrzeć jego oblicze i ujrzeć oczy o czerwonych źrenicach, czy chociażby jego blond włosy.

[Wątek już nieaktualny, osoba z która pisałem już przestała wchodzić. z/t]


Ostatnio zmieniony przez Hund dnia 06.08.19 20:02, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.06.19 22:09  •  Las. - Page 25 Empty Re: Las.
No proszę, a zatem w objęciach Desperacji znalazła prawdziwego altruistę: już nie tyle obrońcę uciśnionych gotowego przelać krew w zamian za krew już wcześniej przelaną, ale dodatkowo wyrażającego rzadką chęć niesienia dodatkowej, rzec by można nadprogramowej pomocy. Na ile podobne pragnienie w niej samej wynikało z braków konkretnych zajęć zaplanowanych na nieuchronnie zbliżający się wieczór, a na ile było to miłością do tych wzniesionych z popiołów przez Ao - mogło być to kwestią sporną.
Sama Daji upajała się konceptem swojej życzliwości. Nowej dobroci serca. Szczyciła się bezinteresowną chęcią ratunku, nawróceniem, opieką nad tymi, którzy samymi sobą zaopiekować się nie mogli lub zwyczajnie nie chcieli; uważała, że w ten sposób wynagradza swojemu bogu lata spędzone w brudnych spelunach, w objęciach równie brudnych mężczyzn, kradnąc im nieznaczne sumy z portfela po tym, gdy zdążyli już za nią zapłacić. Dziś była innym człowiekiem. Dziś szukała ofiary w porę ukróconego barbarzyństwa, gotowa opatrzyć mu rany, otrzeć krew - i, niby to przypadkiem, zaognić palcem dziury odsłaniające mięso ludzkiego organizmu, na chwilkę, na chwileczkę.
- Hund - powtórzyła, ciekawa, jak przydomek wybrzmi melodią jej własnego głosu. Delikatnie zmarszczyła brwi. - Przywodzi mi na myśl szorstko brzmiące słowa z języka, którego miałam okazję posłuchać jedynie w ustach innych ludzi, dawno temu. Nie pamiętam nawet jego nazwy - wyznała z westchnieniem. Gdzieś dna dnie umysłu, w tym czarnym, spowitym całunem zapomnienia, uśpionym wulkanie budziła się misternie ukryta melancholia dawnego życia; podobnie surowe zgłoski musiała zasłyszeć podczas jednego z bankietów, na który zabrał ją jej patron. Zgromadzeni tam obywatele byli światowi, nosili w sobie cząstki świetności kultur innych Miast, do których Daji nie miała dostępu; słyszała wówczas wszelkiego rodzaju języki dobiegające z kąt sali, tańczące tak pięknie w akompaniamencie wyszkolonej orkiestry. Dzisiaj - słyszała je w środku suchego, nadżartego zarazą lasu. Jak nisko upadłaś?
Zanim sama ujawniła mu swoje imię, ponownie spojrzała w bok, na niego, i dostrzegła ujawnione spod maski czerwone oczy, na widok których przekrzywiła delikatnie głowę w zaciekawieniu. Kto by pomyślał? Altruista, do tego Łowca.
- Nazywam się Daji - odpowiedziała z wyraźniej już zarysowanym uśmiechem. - Przyznam szczerze, że niezbyt często mam do czynienia z Łowcami... Twoja obecność tutaj musi być pewnie tajemnicą służby, prawda? - Podczas gdy dolne poły kimona coraz bardziej pokrywały się błotem - czyżby zmierzali w stronę bagien? - ona uniosła dłonie ku górze, splotła je na piersi w podobnej jak wcześniej manierze. - Mój Pan jest dobry; cieszę się, że właśnie u Twojego boku mogę spróbować pomóc temu biedakowi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.09.19 21:29  •  Las. - Page 25 Empty Re: Las.
Chociaż Desperacja to zdradliwe i niebezpieczne miejsce, a śmierć czyha za każdym rogiem, to Haru musiał raz od czasu wyruszać na taką wycieczkę. Kto wie, co znajdzie na pustkowiach, a co może się przydać jemu albo innym? To prawda, obawiał się tych wszystkich niebezpieczeństw za każdym razem, kiedy wyruszał w dzicz, lecz bez ryzyka nie ma korzyści, cytując klasyka.
Tym razem udało mu się dotrzeć na jeden z niewielu zielonych - no, "zielonych", w cudzysłów ujmując - terenów poza Edenem czy Skalnym Miastem. Niewątpliwie koniec świata odcisnął na tym miejscu swoje piętno, lecz widać było jak na dłoni, że nie przeszkadza to tak bardzo naturze powolutku się odradzać. Ciekawe, czy tutaj udałoby się wężykowi znaleźć coś, co mogłoby przydać się jemu czy komuś innemu. Zioła czy inne rośliny, a może jakiś wartościowy złom... Wszystko, co uzna za przydatne, mógłby zabrać ze sobą do domu!
Wtem jednak musiał przerwać swoje poszukiwania, czując skurcz w brzuchu. Uch... Problem. Nie zabrał ze sobą żadnego prowiantu. Będzie musiał chyba przełożyć poszukiwanie "kosztowności" na potem, a teraz zabrać się za poszukiwanie czegoś do jedzenia. Przyrządzenie nie stanowiło takiego problemu; gorzej z samą dostępnością. Nie namyślając się długo, Haru zaczął węszyć po okolicy w poszukiwaniu czegoś drobnego, a pożywnego.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.09.19 1:24  •  Las. - Page 25 Empty Re: Las.
Kolejny spacer i kolejny brak przygód tym razem. Cóż przynajmniej do tej pory. Było już późne popołudnie, wiec Kruk postanowił coś zjeść. Jednak co można zjeść pośrodku niczego? Otóż zwierzątka, które sobie jakoś tam radzą. Dlatego też podczas swojej wycieczki Wymordowany upolował kilka w miarę mało podejrzanie wyglądających gadów, które prawdopodobnie nie powinny być w żaden sposób trujące. Rozpalił ognisko i nabił 3 z nich na kije i czekał aż się upieką, na surowo niby też można było zjeść, lecz po co? Gdy warunki sprzyjają to chyba każdy skorzystałby z odrobiny takowego luksusu i usmażył sobie swoje danie, prawda?
Teraz tak naprawdę do pełni szczęścia wampirowi brakowało jedynie butelki dobrego whisky by mógł się w pełni zrelaksować. Czy jednak dane mu będzie rozkoszować się błogim lenistwem czy może ogień który rozpalił dymem zwabi tutaj kogoś ze złymi intencjami by dostarczyć czarnowłosemu trochę rozrywki w postaci walki. Tak, Łowca lubił zabijać, takie przypadkowe utarczki czy awantury były mu jak najbardziej w smak, ponieważ równie chętnie co żądzę mordu zaspokoiłby żądzę krwi, którą od czasu do czasu jako wampir musi spożywać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.09.19 2:15  •  Las. - Page 25 Empty Re: Las.
Chyba dzisiaj nie miał szczęścia do polowania. Sam zresztą nie był aż takim uzdolnionym łowczym; znacznie lepiej radził sobie z szukaniem mniej jadalnych rzeczy. Te przynajmniej nie uciekały ani nie stanowiły ryzyka zatrucia. Ale gdyby już udało mu się znaleźć coś jadalnego albo gdyby zostało mu owe coś dostarczone, urządziłby prawdziwą ucztę!
Tylko właśnie... no. Ciężko mu było znaleźć cokolwiek, by z niego tą ucztę przygotować. Jak na teren relatywnie zielony, to ten lasek wydawał się Haru dość jałowy, jeśli patrzeć wyłącznie na zwierzynę czy jadalne rośliny. Albo to, albo po prostu on jest ślepy już na oboje oczu.
Nagle coś zupełnie innego zwróciło uwagę naszego wężyka. Wyczulony węch wyłapał... dym! Nawet z całkiem bliska. Ktoś tutaj obozuje? A może to piorun uderzył w jedno z niezliczonych martwych drzew i je podpalił... Chociaż nie, teraz nawet nie padało, żeby była jakaś burza. To znaczy, że tutaj jest ktoś jeszcze! Tylko, no właśnie, przyjaciel czy wróg? Już parę razy w przeszłości przejechał się na tym niedopowiedzeniu. Mimo to wciąż miał w sobie tą dziecinną nadzieję, że może nic mu się nie stanie.
Ostrożniutko, obniżając profil tak nisko jak może (czyli zasadniczo szurając szczęką po ziemi), Haru podpełzł bliżej źródła dymu, skrył się w zaroślach... i nagle jego oczom ukazało się ognisko! A nad ogniem? Piekące się jaszczurki! Ależ nabrał większej ochoty. Tylko czy powinien od tak podejść? Jak tutaj przekonać siedzącego tutaj osobnika, by się z nim podzielił albo chociaż pomógł mu coś upolować? I jak tutaj uspokoić brzuch, który burczał wężykowi tak bardzo, że pewnie jego kryjówka nie zdała się na nic? Jeżeli nieznajomy miał tak samo czuły słuch jak wielu wymordowanych, to na jakieś 90% go usłyszał... Mimo to Haru leżał tak w gęstwinie w bezruchu. Może jego wzrok jest oparty na ruchu czy coś?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.09.19 3:23  •  Las. - Page 25 Empty Re: Las.
Kruk siedział spokojnie i nie ruszał się zbytnio mimo iż doskonale słyszał burczenie brzucha wężyka. Cóż krzyżówka człowieka z nietoperzem, nietoperze używają echolokacji, musiał mieć dobry słuch, który wyłapałby takie odgłosy. Jednak skąd mógł wiedzieć, że ów wydający odgłosy organ należy do człowieka lub  innej istoty humanoidalnej? Otóż nie mógł wiedzieć, dlatego zakładał, że mogłobyć to również jakieś zwierze zwabione zapachem obiadu. Wymordowany zbliżył swoją rękę do Jackalla trzymając ją w gotowości do strzału. Postanowił sprowokować nieproszoną istotę do ujawnienia się
- Wyjdziesz sam i po dobroci czy mam zacząć pakować w ciebie kule? Obiecuję, że jak się pokażesz to nie zabiję cię, no przynajmniej nie od razu. Jeżeli jednak tego nie zrobisz to stracisz swoją szansę na dalsze życie. - Tak, wampir nie żartował, miał zamiar zacząć ostrzał krótką chwilę po tym co powiedział, nawet jeśli zabiłby jakiegoś bezbronnego człowieka, który po prostu znalazł się w nieodpowiednim miejscu o niewłaściwej porze to nie miałby nawet wyrzutów sumienia. Właśnie tak bowiem działała Desperacja, jesteś słaby - giniesz, jesteś silny - musisz walczyć by przeżyć. Prawda choć bolesna była niezmienna już od wielu wielu lat, nie ma tutaj miejsca na litość czy jakiekolwiek sentymenty.
- Liczę do dziesięciu. Jak się nie pokażesz otwieram ogień - Dorzucił jeszcze metalicznym, zimnym tonem w kierunku zarośli. Ciekawe czy nieproszony gość posłucha czy będzie uciekał ścigany pociskami wystrzelonymi z pistoletu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Las. - Page 25 Empty Re: Las.
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 25 z 27 Previous  1 ... 14 ... 24, 25, 26, 27  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach