Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Pisanie 16.09.14 22:19  •  Don't you dare look back~ Empty Don't you dare look back~
Don't you dare look back~ C7kQYNu

MG: Marcelina~
UCZESTNICY: Nathair.
CEL: Artefakt panowania nad metalem.
POZIOM: Średni.

Nierówne uderzenia serca. Przełyk pali żywym ogniem, nawet gęsta ślina nie daje ukojenia, a wręcz pali jeszcze bardziej...
Wyobraź sobie, że budzisz się obolały i zmęczony. Czujesz się jak wyprana, przeżuta dętka, niczym po nieprzespanej nocy, lub tej mocno zakrapianej. Czujesz się jak typowy polak na kacu.
Kiedy wzrok w końcu wyostrza się na tyle, byś zdążył opanować rzeczywistość. Za sobą i przed sobą widzisz długą, prawie niekończącą się ścieżkę pośród dzikich żyworośli nie do przebicia - są tak wysokie, że niemal zasłaniają Ci niebo. Wszędzie jest mroczno, ponuro, jedyne co słyszysz, to przeszywająca Cię na wylot CISZA. Nie słychać wiatru, śpiewu ptaków... nie słychać niczego, tylko własne myśli, które wręcz wołają: co jest grane? Gdzie ja jestem?Dokąd mam iść? Czy to sen?
Po kilku sekundach słyszysz w swojej głowie kojącą pieśń. Głos kobiety. Głos tak piękny, tak dźwięczny, taki... niesamowity. Nieziemski. Nierealny. Śpiewa w zupełnie innym języku, nieznanym nikomu~ ty jednak dobrze rozumiesz ich sens. Hipnotyzująco działa na twoje zmysły, każąc Ci podążać w stronę źródła.
Śpiew wyraźnie dochodził od północy. Od twojej południowej strony zupełnie nic nie było słychać... kątem oka zauważyłeś umykający cień. Przez dosłownie kilka sekund. Mogło być to przecież zwykłe przewidzenie. Niedawno wybudziłeś się przecież z dziwnego 'transu', ktoś mógł rzucić na Ciebie urok. To wszystko może być tylko snem.
A teraz staw czoła rzeczywistości. Bo to nie jest sen.

Nie masz żadnego ekwipunku, jesteś cały i zdrowy. Masz tylko rany niewiadomego pochodzenia na nadgarstkach. Wyglądem przypominają te od grubych sznurów mocno związanych w tamtych miejscach.


Ostatnio zmieniony przez Marcelina dnia 19.09.14 17:19, w całości zmieniany 3 razy
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.09.14 12:37  •  Don't you dare look back~ Empty Re: Don't you dare look back~
Zaniósł się drażniącym gardło kaszlem, gdy wreszcie jego świadomość powróciła. Czuł się fatalnie. Niczym gówno przejechane przez ciężarówkę a potem jeszcze dodatkowo zmielone i wydalone. Nie, żeby Nathair już wcześniej się tak czuł. Nigdy nie pił to i też nie miał kaca. Aczkolwiek jego aktualny stan można do czegoś takiego porównać. Przesunął opuszkami palców po nadgarstku, próbując przypomnieć sobie skąd ma ślady. Wyglądało to trochę jak scena z tandetnego filmu pornograficznego. Odurzona niewiasta tabletką gwałtu budzi się niewiadomo gdzie z wyraźnymi śladami zbiorowego gwałtu z elementami BDSM.
Pokręcił gwałtownie głową odrzucając od siebie te myśli, które budziły istną trwogę. Teraz najważniejsze było przypomnienie sobie chociażby odrobiny z tego, co się jakiś czas temu wydarzyło. Ale jak na złość żadne wspomnienie nie chciało wypełnić tej pustki w głowie chłopaka. Uniósł dłoń i zaczął rozmasowywać sobie skronie w chwili, gdy rozległ się ten hipnotyzujący, a zarazem, mimo wszystko, irytujący śpiew. Na dodatek miał dziwne wrażenie, że zobaczył jakiś przemykający cień. Ale najgorsze w tym wszystkim było to, że nie miał najmniejszego pojęcia gdzie się aktualnie znajduje. Niech to szlag trafi. No dobra, teraz trzeba podjąć jakże ważną decyzję, w którą stronę się udać. Niby powinien iść na północ wiedziony tajemniczą siłą, jednakże biorąc pod uwagę fabuły typowe dla horrorów, nigdy nie powinno się iść w stronę, skąd dochodzą różne dziwne dźwięki oraz pojawiają się cienie. Nope. Rozsądek Nathaira podpowiadał, że powinien udać się na południe, chociaż z drugiej strony odczuwał wewnętrzną potrzebę podążania za śpiewem. Ale dobra, nie ma to jak robienie na przekór wszystkim i wszystkiemu, bo to przecież taki fun, dlatego też odwrócił się na pięcie i skierował na południe, mamrocząc coś pod nosem wyraźnie niezadowolony zaistniałą sytuacją. Byle do przodu, byle do domu. A co się będzie ograniczał .
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.09.14 14:25  •  Don't you dare look back~ Empty Re: Don't you dare look back~
Wybrał opcję drugą.
Po krótkim marszu usłyszał szyderczy śmiech, z pewnością należący do mężczyzny. Krajobraz i atmosfera nie uległy nawet najmniejszym zmianom, więc po dwóch-trzech sekundach od podejrzanego chichotu całość wydawała się być dokładnie taka sama. Po przebyciu około dwustu metrów naprzód, w końcu natknął się na wbitą solidnie w ziemię drewnianą tabliczkę. Na pierwszy rzut oka wydawała się zwykłą, nic nie znaczącą tabliczką, dopiero po podejściu można było rozróżnić małe literki. "Są tu trzy pary drzwi i żadnych kluczy". Dziwne, prawda? Nawet bardzo. Brzmiała jak tandetna zagadka i raczej nic nie wpadało do głowy, żadne rozwiązanie. I dobrze, bo rozwiązania tak na prawdę nie było - dopiero po odwróceniu tabliczki można było zauważyć napis "...tylko szpara w dachu". Ale kto by pomyślał, odwracać drewnianą tabliczkę?
Dalsza ścieżka to kolejne pokonane metry, kilometry, mile. To wydawało się nie mieć końca... cisza wydawała się być melodią. Dlatego mdły szum wody mężczyzna mógł usłyszeć już teraz. Do jego źródła dotarł dopiero po piętnastu minutach szybkiego marszu. Jego oczom ukazała się... fontanna. Wydawała się ona być centrum całego tego zielonego labiryntu - po jej czterech stronach świata widać było cztery kolejne korytarze z żywopłotu, również ciągnące się w "nieskończoność", po sam horyzont. Była kamienna, szara, z pozłacanymi brzegami. Strumienie wody wypływały ze złożonych rąk niewiasty o pełnych kształtach i z małymi skrzydłami na plecach, u kolan których kłaniał się nagi, chuderlawy mężczyzna z rogami. Cierpienie na twarzy, miłosny grymas miał po prostu wymalowane. Widocznie, cała ta rzeźba była wyżłobiona 'na szybko' z kamienia jakimś bardzo tępym narzędziem. Wszędzie widać było jakieś niedociągnięcia czy liczne korozje nie do pominięcia przez czujny wzrok. Fontanna musiała mieć swoje lata, aż dziwne, że nadal funkcjonowała! Swoją drogą - ciekawe, skąd ta woda...
Nagle, kilka metrów przed Nathairem pojawiła się sylwetka młodziutkiej dziewczyny. Na oko miała jedenaście-dwanaście lat. Blask z jej złotych włosów uderzył go swoją potężną siłą. Oczy miała duże, głębokie, koloru czystego, letniego nieba, lecz miały one wyraz wzburzonych fal na morzu podczas wielkiej burzy.
- Witaj. - głos miała niebywale czysty i dźwięczny. - Jestem Melsofere. - uśmiechnęła się do niego łagodnie, a z jej dziecinnej twarzy biło opanowanie, odpowiedzialność i nawet szczypta odwagi. Ubrana była w zieloną, obcisłą koszulę w kratę i podarte, jasne dżinsy. Miała gołe stopy. Budziła duże zaufanie, wyglądała na anioła czystej krwi. Ale czy wszystko, co wydaje się dobre, takie jest?
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.09.14 23:03  •  Don't you dare look back~ Empty Re: Don't you dare look back~
No super, czuł się jak w pieprzonym Wonderlandzie. Brakowało jeszcze kicającego królika oraz pałętającego się w tle uśmiechu kota z Chesire. Chłopak wsunął dłonie w kieszeni spodni i przyspieszył kroku, krocząc z niezbyt zadowoloną miną. Zadarł nieco głowę i spojrzał w górę, zastanawiając się jak wysoko sięga żywopłot. Może istniała szansa, choćby najmniejsza, przelecieć nad nimi. Albo chociażby rozejrzeć się po okolicy. Jakoś nie uśmiechało mu się zasuwać przed siebie niewiadomo jak długo i jak daleko. Zwłaszcza, że wciąż nie wiedział gdzie jest i dokąd zmierza.
Wydał z siebie ciche syknięcie pełne niezadowolenia i gdyby tylko jakiś smutny kamień przypałętał się na jego drodze, to z pewnością posłałby go w siną dal.
W końcu dotarł, jak się mogło wydawać, do centrum tego cholernego i przeklętego labiryntu. Na dodatek z dziwaczną fontanną. Zatrzymał się od niej jakiś metr, krzywiąc przy tym, dochodząc do wniosku, że jej architekt musiał nieźle popić, skoro z pod jego ręki wyszło takie szkaradztwo. Wzruszył ramionami i odwrócił głowę w bok. W sumie nie jego sprawa, w jego ogródku nie stoi. I teraz kolejne dylematy. W którą stronę się udać. Gdyby miał monetę mógłby pozwolić losowi za niego zdecydować a tak pewnie wybierze sposób wyliczanki. Ta była dobra zawsze na wszystko.
Kątem oka dostrzegł ruch z boku, więc od razu odwrócił się w tamtą stronę, by napotkać na swej drodze jakże młode i niewinne dziewczę. Przyglądał jej się przez dobrą chwilę, szacując, że najpewniej pochodziła z takiej samej rasy co on. Ale było w niej coś dziwnego. Coś, co mu nie odpowiadało i nie podobało się. Zresztą, Nathair odkąd tylko pamiętał miał takowy stosunek do przedstawicielek płci pięknej. Nie, żeby był szowinistą. Nic  z tych rzeczy. Po prostu w ich towarzystwie zawsze odczuwał dziwne skrępowanie.
Zmrużył lekko brwi, kiedy ta przedstawiła mu się. No niestety, Nathair niekoniecznie miał ochotę zrobić to samo. Zwłaszcza, że spotkał ją w tak dziwacznym miejscu.
- Aha. – skwitował krótko i jakże inteligentnie. Brawo Nathair, na podrywy to ty z pewnością się nie nadajesz.
- I zapewne nie powiesz mi gdzie jestem i co tutaj robię. A i jak wynieść się z tego miejsca, prawda? – zapytał cicho od razu zakładając najgorsze. Swoją drogą tak jak teraz pomyśleć… Czy na tamtej tabliczce nie było napisane coś o trzech drzwiach? I czy nie było to w jakiś sposób powiązane z faktem, że przed Nathairem znajdowały się trzy inne drogi? Chociaż, kto tam wie, może to równie dobrze nie mieć żadnego powiązania z tym. Mniejsza.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.09.14 18:25  •  Don't you dare look back~ Empty Re: Don't you dare look back~
Melsofere, bo tak przedstawiła się ta mała istotka, uśmiechnęła się lekko. Nie zdawała się być obrażoną z powodu jego braku kultury osobistej, czy ewentualnie braku zaufania do jej osoby. Przechyliła delikatnie głowę na prawy bok, niczym zaciekawiony, mały szczeniak. - Ależ oczywiście, że Ci powiem... bo ja to wszystko wiem! - zaćwierkotała radośnie, wyszczerzając się tym razem w wesołym uśmiechu. - Ale najpierw musisz ze mną porozmawiać i odpowiedzieć na jedno pytanie! Chodź za mną! Chętnie Ci pomogę! - po wypowiedzeniu ostatniego słowa pognała w jedną ze ścieżek. Była to ścieżka wschodnia. - No chodź! Szybko zniknęła mu z pola widzenia, a blask jej włosów unosił się jeszcze przez chwilę po przebytej przez niej drodze. Jakby zostawały ślad, szczęśliwą aurę.
To był cholerny trans. Nogi mężczyzny same powędrowały za dziewczyną. Co za shit... w jego uszach brzmiał jej głos. Układał się w niezrozumiałą, ale przyjemną dla ucha melodię, mogącą usypiać znużonych i karmić spragnionych sztuki. Idąc tak, przez długą, długą prostą drogę, pośród świeżego zapachu zieleni, natknął się na kolejną tabliczkę. Była ona niemal w całości zarośnięta przez tajemnicze, grube pnącza, wydające nieprzyjemny zapach i wyraźnie próbujące ten kawałek drewna z istotną informacją przykryć. Większość nabierała się na to, idąc dalej, nie zwracając uwagi na ten "drobny" szczegół. Ledwo odczytywalny napis wołał "zawróć, głupcze!".
W końcu przystanął. Dziewczyna stała tyłem do niego, lecz dość szybko się to zmieniło - odwróciwszy się, spojrzała na niego z miłym uśmiechem i dość dziecinnym wyrazem oczów. - Czy wierzysz w Boga? - zapytała go w końcu cichym głosem, nie spuszczając ani na chwilę swojego wzroku. Jej wielkie oczy zdawały się być teraz przytłaczające, tajemnicze, a nawet przerażające. Jesteś aniołem. Jego wysłannikiem.
Dziewczynka zdawała się być coraz bardziej... upiorna. Jej niewinna aura przybierała powoli przytłaczająco dziwny charakter. Jakby zaraz miała wybuchnąć złością. Odcień jej dotąd pięknych, nieskazitelnych oczów zrobił się bardziej bordowy. Włosy, mimo braku wiatru, falowały niczym te wydmy - rozwiewała je dziwna, nadnaturalna siła. Atmosfera wokół dwójki zrobiła się... inna. Skrawek widzialnego nad nimi nieba, dotąd idealnie czystego, stał się ciemny. Zrobiło się chłodniej, a z odległych mil słychać było pierwsze oznaki zbliżającej się burzy. To wszystko robi się coraz bardziej podejrzane.
Kilka metrów od siebie Nathair mógł zauważyć leżący luzem złoty, dobrze naostrzony sztylet. Był już trochę zarośnięty mchem i trawą, jednakże nadal doskonale służyłby do obrony czy ataku.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.09.14 1:41  •  Don't you dare look back~ Empty Re: Don't you dare look back~
Nie ufał jej. W żadnym wypadku nie potrafił jej zaufać, pomimo jej wręcz anielskiego wyglądu, słodziutkiego głosiku i całej tej przyjaznej otoczki. Zmarszczył lekko brwi, słysząc jej odpowiedzieć, jakoby znała rozwiązanie odnośnie zagadki, jak się tutaj znalazł. Oczywiście dziewczę nie zamierzało mu tego ot tak zdradzić. Czemu wszystko musiało być tak bardzo skomplikowane. Nie zamierzał się ruszyć z miejsca, ale jakaś nieznana mu siła zaczęła go wręcz pchać w ślad za dziewczęciem. Zacisnął mocnej szczękę, jakby złudnie miało mu to w czymś pomóc. Wpatrywał się w jej plecy, a w głowie kłębiło się setki pytań i wątpliwości.
W końcu przystanęła, tak więc zatrzymał się w miarę bezpiecznej odległości od niej. Czekał na jej jakąkolwiek reakcję, do której mógłby się ustosunkować. W końcu padło pytanie, na które jego wargi drgnęły, wykrzywiając się w lekko kpiącym uśmiechu. Nie, jestem aniołem dla zabawy. Nie wierzę w niego nic a nic, pomyślał kpiąco. W dziewczęciu zaczęło coś się zmieniać, a Nathair zrobił instynktownie krok w tył. No i proszę, maleństwo pokazało w końcu ząbki, prezentując swoje prawdziwe oblicze. W sumie wiele czasu jej to nie zajęło.
Kątem oka, owszem, dostrzegł sztylet, ale póki co nie zamierzał po niego skakać. Raz, czekał na pierwszy ruch ze strony dziewczyny, a dwa, wciąż nie znał jej możliwości. Czy lepiej będzie unikać z nią jakiegokolwiek kontaktu fizycznego, czy lepiej jednak wejść w nią w bezpośredni kontakt. Poruszył delikatnie palcami lewej dłoni, sprawdzając, czy poczuje charakterystyczne mrowienie. To, że nie miał żadnego ekwipunku to jedno, aczkolwiek musiał się upewnić, czy nie został pozbawiony swoich mocy. A wtedy cala ta sytuacja przedstawiałaby się o wiele gorzej. Oczywiście z marnym skutkiem dla samego Nathaira.
Jeśli jednak jego moce funkcjonowały normalnie, to jeśli dziewczyna zaatakuje to Nathair, rzecz jasna, użyje bariery przed jakimkolwiek kontaktem, by jednocześni próbując pogłaskać ją prądem o średnim natężeniu. W zależności jak dużą miała wytrzymałość jego, zapewne, przeciwniczka. Jeśli jednak okaże się czary scenariusz i anioł został pozbawiony swych mocy, to gdy dziewczyna atakuje to skacze w bok, by pochwycić czy te wyszarpać sztylet z chaszczy. Bo może okazać się, że tylko on będzie jedynym dla niego ratunkiem w tak przekichanej sytuacji.
- Sądzę, że odpowiedź na to pytanie już znasz. – parsknął cicho, przerywając ciągnącą się ciszę, rozsuwając nieco nogi, będąc gotowym do jakiegokolwiek ruchu, nie spuszczając z niej nawet na chwilę swego wzroku.


                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.09.14 13:46  •  Don't you dare look back~ Empty Re: Don't you dare look back~
I bardzo dobrze, że jej nie ufał.
Skrzywiła lekko głowę, kład ją na prawym ramieniu. Patrzyła na niego z pogardą, a jej oczy stały się szybko krwisto czerwone. Włosy przybrały niemal czarny kolor, a nogi... zniknęły. Rozpłynęły się. Suknia stała się całkowicie czarna, jedynie białe koronki u spodu stanowiły jej rarytas - a smuga dymu wydłużyła jej końce znacznie. Teraz sięgała do samego podłoża, zdawała się być na nią zbyt długa.
- Nie tak prędko, złotko. - wyszczerzyła się, przyciągając mężczyznę w swoją stronę. Odebrała mu jego wszystkie moce, patrząc mu cały czas w oczy. Gdy Nathair zdawał się być bezbronny niczym dziecko, puściła go, a ten upadł na ziemię. Gdy spojrzał w jej stronę, ona... zniknęła. Po prostu. Był teraz sam, zupełnie sam.
- Teraz zaczynamy zabawę. - szept przerwał panującą tu ciszę. Wielki żywopłot rozsunął się przed nim, ukazując następną ścieżkę. Dziesięć metrów dalej widział tylko gęstą mgłę. To wszystko zdawało się być coraz bardziej dziwne i podejrzane, a anioł czuł się jak po mocnym ziole.

...

Nie minęło wiele czasu, gdy z mgły wyłoniła się inna postać. Tym razem była to dziewczyna w popielatej sukni. Miała kręcone, wściekle rude włosy oraz zielone, dziwnie poranione oczy. Uśmiechała się do niego arogancko. Podeszła do leżącego i z podniesioną dumnie głową uśmiechnęła się parszywie. - Oh, ktoś tu chyba upadł. - jej piskliwy głosik należał o tych zdecydowanie irytujących. Drażnił ucho niczym wściekle bzycząca mucha. - Trzeba paniczowi pomóc? - zachichotała, cofając się o kilka kroków. - Jestem tu najmądrzejsza. Szukasz wyjścia, prawda? - zachichotała ponownie. - Pomogę Ci, ale musisz wygrać ze mną w pewnej zabawie, co i tak Ci się nie uda!
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.10.14 22:44  •  Don't you dare look back~ Empty Re: Don't you dare look back~
No i masz. Był pozbawiony nie tylko swojej broni, ale też i mocy. Przesrana sytuacja. W tym momencie był kompletnie bezbronny, bo z jego siłą fizyczną tak naprawdę nie mógł zbyt wiele zdziałać. Jednakże jeśli myślała, że chłopak ot tak się jej podda, to naprawdę grubo się myliła. Choćby miał używać swoich zębów i pazurów, to będzie walczył. Kątem oka wpatrywał się w sztylet. No nic, najwidoczniej los pragnął, by sięgnął po niego. A że i tak nie miał zbyt wiele możliwości, to będzie musiał posłużyć mu jako broń.
Nathair drgnął mając zamiar skoczyć w zarośla, jednakże jakaś niewidzialna siła zaczęła go ciągnąć w swoją stronę. Szarpnął się, jednakże nic mu na to. Nie mógł się wyswobodzić, co pociągnęło za sobą serię nieprzyjemnych dla ucha przekleństw, których aniołowi nie wypada mówić. Trwało to jednak zdecydowanie krótko, gdy jego tyłek wylądował na twardym podłożu, a kobieta rozpłynęła się w powietrzu. No tak, super. Nie wiedzieć czemu, ale taki obrót sprawy jeszcze bardziej go zirytował. Szybko podniósł się z ziemi i otrzepał tyłek, po czym pierwsze co zrobił to podszedł do zarośli i wyszarpał z nich sztylet. Trzymając go już pewnie w dłoni, uniósł go nieco i przyjrzał mu się uważnie. Co prawda nie wiedział na co może mu się przydać, aczkolwiek to zawsze lepsze niż nic. Nie zamierzał go jednak chować za spodnie, wolał trzymać w dłoni na wypadek jakichś niespodziewanych komplikacji, które jak się okazały dorwały go szybciej, niż przypuszczał.
Nathair przyjrzał się uważnie nowej istocie, krzywiąc się przy tym niekoniecznie przyjaźnie.
- Nie. – skomentował krótko, nie zamierzając wdawać się w jakiekolwiek dyskusje. A o zabawach nie było mowy. Nie ufał tutaj nikomu i musiał być zdany tylko i włącznie na siebie. Dlatego też bardzo szybko odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku, skąd parę chwil temu przybył. Skoro ta droga jest taka popaprana, będzie musiał wybrać jakąś inną. I odnaleźć wyjście na własną rękę.


                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.10.14 19:20  •  Don't you dare look back~ Empty Re: Don't you dare look back~
Nie odpowiedział. Odwrócił się. Zlekceważył ją.
Dziewczyna zniknęła. Nie pojawiła się już przed aniołem, ani za nim, ani koło niego. Droga spowita była nienaturalnie gęstą, niemal namacalną mgłą. Drewniane tabliczki rozmnożyły się w błyskawicznym tempie, tworząc wspólnie coś, co zdawało się być cytatem, mitem, wierszem...

To on, to ten, który sprzeciwił się
bogom
ten anioł, co ma
połamane skrzydła
ręce skrępowane jego gorzkimi słowami
słowami, które wydrapują rany w sercu.
Uczymy się
wszyscy odkąd
jesteśmy przeklęci...

Gdy Nathair posuwał się wolno do przodu, cisza stawała się bardziej dobijająca. Jeszcze cichsza, niż była. Ptaki ucichły, wiatru ni słychu, wody szum dawno przestał drażnić jego wrażliwy słuch. Dlatego potężny ryk i wyławiające się z białej otchłani łapska w parze z czerwonymi ślepiami mogły być dobrymi scenami w horrorach ze słabymi fabułami. Kilka sekund wcześniej aniołowi mogła mignąć kolejna drewniana tabliczka: "...Nic nie da się cofnąć, uczymy się od tych, których boimy się najbardziej..." Wielkie łapska pochwyciły anioła i uniosły go za kołnierz na dwa metry w górę. Mimo tak niemałej odległości, anioł nie mógł dokładniej określić, kim/czym owe stworzenie jest. Jedno było pewne - było ogromne, silne i nie miało dobrych zamiarów.
...i uczymy się od tych, których nienawidzimy najbardziej...
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.10.14 13:51  •  Don't you dare look back~ Empty Re: Don't you dare look back~
Nienaturalna cisza była… nienaturalna (och, really?). Ale posuwał się dalej do przodu, starając się za wszelką cenę nie zatrzymywać i nie oglądać za siebie. Być może to był błąd, za który przyjdzie mu później gorzko zapłacić. Musiał jednak ja najszybciej wydostać się z tego miejsca. Na dziwaczne stworzenia w tym przeklętym labiryncie nie miał co liczyć. W tym krótkim czasie przebywania tutaj zdążył nauczyć się, że może liczyć tylko i wyłącznie na siebie.
Palce zacisnęły się mocniej na rękojeści sztyletu, kiedy do jego uszu dobiegł niezbyt przyjemny ryk podobny do odgłosu rozjuszonego stworzenia. Zmrużył oczy wpatrując się w czerwone ślepia tak bardzo odznaczające się we mgle. Niestety, jego reakcja i tym razem była zdecydowanie zbyt opóźniona, gdy silne łapska pochwyciły go i uniosły nad ziemią jakby nic nie ważył. Machnął rozpaczliwie nogami, szukając stałego gruntu pod nimi, ale zamiast tego napotkał jedynie powietrze. Niedobrze, w takiej sytuacji był jeszcze bardziej bezbronny z racji ograniczenia polu manewru. Wydał z siebie zduszone warknięcie, czując narastającą irytację całą tą sytuacją. Właściwie nie wiedział co zrobić w tym momencie, chyba, że… zamachnął się ręką po czym wbił z całej siły sztylet w jedną z wrogich rąk. Jeśli tylko poczuł, że ta się luzuje, przekręcił jedyną broń, którą posiadał i wyszarpnął, ponownie dźgając, tym razem w drugą. Liczył na to, że dzięki temu stwór go puści, albo chociaż poluzuje na tyle, że chłopak za pomocą odepchnięcia się nogami zdoła się uwolnić. Jeśli tak, to stara się odsunąć jak najdalej tylko potrafi, by zmusić tym samym stworzenie do wyjścia z mgły. Wiadomo, zawsze lepiej widzieć z czym bądź z kim ma się do czynienia. A jeśli nie powiodło mu się… no cóż. Pozostaje mu jedynie dźganie w nadziei, że to coś da.



                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.10.14 15:08  •  Don't you dare look back~ Empty Re: Don't you dare look back~
Niestety, dźganie stwora nożem nic Nathairowi nie dało. Ostrze z metalicznym odgłosem trafiło w skórę, która zdawała się być twarda niczym głaz. Stworzenie było bowiem z... kamienia. Zimne, bez serca, bez uczuć, nie znało litości. Uderzył twardą pięścią w głowę anioła - gdyby ten był człowiekiem, atak zabiłby go na miejscu, miażdząc głowę. Nathair jednak stracił tylko przytomność.

***

- Wstawaj, małpko. - jasne światło oślepiło mężczyznę. Gdy próbował się ruszyć, jego próby spełzły na niczym - bowiem nadgarstki i nogi związane miał mocno grubym sznurem. Czuł chłód i twardość na plecach, mógł się więc domyślić, że leży na gładkim, obszernym głazie. Gdzie nie spojrzeć wokół siebie, wszędzie rozpościerała się mgła gęsta niczym owsianka. Wokół zgromadziły się dziwne, podejrzanie wyglądające postacie w kapturach o niezidentyfikowanej rasie. W chwili, gdy próbował wykonać ruch, zaczęły szeptać między sobą. Obudził się! Zabijcie go, nie czekajcie! To nie może wyjść na jaw! Co teraz?! Jest przeklęty!
W końcu ucichły, rozsuwając się i lekko kłaniając. Osoba, która wyłoniła się po chwili, trochę różniła się od reszty - była niższa, a jej oczy przypominały nie czerwone, a niebieskie diamenty. - Witaj. - rozległ się gruby głos zanoszony echem, przyprawiający o ciarki na całym ciele.


Ostatnio zmieniony przez Marcelina dnia 15.11.14 17:15, w całości zmieniany 1 raz
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach