Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Go down



Jedno z miejsc które odwiedzała gdy tylko miała czas. Odkąd jej matka zmarła, często przychodziła tu aby rozmyślać nad wszystkim co ją trapiło. Minęło kilka tygodni od tamtej pamiętnej nocy. Starcie na dachu magazynu którego nie zapomni tak szybko i ile w ogóle. Wracała właśnie z tego miejsca gdy Go poznała, choć nie przyzna się przed nikim to chciała jeszcze na niego wpaść, może dlatego wracała podobną trasą co tamtej nocy? To były głupie myśli. Była wściekła na siebie tamtej nocy bo straciła coś bardzo cennego. Stała teraz nad grobem matki, na nagrobku widniało imię i nazwisko. Wzięła głębszy wdech i powoli wypuściła powietrze z ust. Ubranie zdążyło już prawie całkowicie przemoknąć. Czarne dżinsowe biodrówki, czarna koszula zapinana na guziki z podwiniętymi rękawami za łokcie. Do tego czarne kozaki. Włosy miała w luźnym kucyku. Nie wiedziała jak długo tam była, ale wystarczająco by przemoknąć doszczętnie. Zimne podmuchy wiatru jedynie bardziej doskwierały łowczyni. Na prawym policzku miała przyklejony mały plasterek po świeżej ranie jakiej się nabawiła w sali treningowej z jednym łowcą. Kucała przed nagrobkiem obracając w dłoni białą różę, paluszki miała lekko pocięte od kolców ale nie wyglądała na zbyt przejętą. "Tęsknię za Tobą.. gdybyś nadal żyła.." zamyśliła się kompletnie izolując się od rzeczywistości gdy tu przychodziła. Lekko odchyliła głowę w tył zamykając zielone oczy. Zimne krople deszczu przyjemnie 'masowały' twarz. Ciche huki i grzmoty z oddali dawały poczucie ulgi.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Rekonwalescencja potrwała dłużej, niż się spodziewał, zbyt poważne okazały się uszkodzenia, których doznał. Wykorzystał ten czas, przeszukując bazy danych, łącząc wątki i tworząc mapy powiązań. Po tych kilku miesiącach miał już pewne podejrzenia kim ona może być, a przynajmniej, gdzie może ją spotkać. To z jej powodu przez miesiąc nie był w stanie wykonywać pewnych misji, ciągle lecząc obrażenia mózgu oraz płuc. Żeby o niej pamiętać, nosił przy pasie katanę, którą był znalazł na dachu przybudówki, owej pamiętnej nocy. Szukał jej wciąż za pomocą rządowych baz danych, jednak robił to ostrożnie i partiami, by nikt nie zorientował się, co właściwie robi. Sam nie wiedział dlaczego stosuje takie środki ostrożności. Po prostu czuł, że jeśli spotkałby ją z obstawą rekrutów lub szeregowych, to ... nie okazałby jej należnego szacunku? Okazałby słabość i udowodnił, że nie potrafi samodzielnie jej pokonać?
Po kilku tygodniach intensywnych poszukiwań, udało mu się zlokalizować jej osobę, bazując na kilku zaledwie informacjach, które z niej wyciągnął, a właściwie, które mu podała. Jej matka faktycznie nie żyła, co było jego tropem. Miała na imię Angel. I wyglądała dość charakterystycznie. Opierając się na tych trzech kryteriach, miał podejrzenia, gdzie mógł jej spotkać. Zwłaszcza, że wówczas też tam przebywała.
Ten dzień był zupełnie inny, niż tamten. Padało od rana, ziemia przesiąknęła wilgocią i to wystarczyło, by wprawić eliminatora w podły nastrój. Nienawidził wody. Wydarzenie z tym związane było dosyć nieprzyjemne i pozostawiło trwałą traumę na jego psychice, większa nawet niż rana na dumie, zostawiona przez Angel. Do tej pory wspominał zarówno jej miażdżące kości ciosy, jak i ten pocałunek, którego nie odwzajemniła.
Zamówił taksówkę, by dostać się na miejsce poza oficjalnymi kanałami transportu. W ten sposób zmniejszał szansę, że jego eskapada zostanie dkryta, a on sam stanie przed sądem za ukrywanie zbiega i rebelianta. Wysiadłszy z niej, postawił kołnierz płaszcza, osłaniając gołą szyję od przenikliwego wiatru, który zawsze towarzyszył cmentarzom. Już po chwili jego włosy były przemoczone, woda pękatymi kroplami spływała mu po twarzy. Ruszył powolnym krokiem przez bramę cmentarza. Znał lokalizację tylko zgrubnie. Wiedział kogo szuka... Ayashi Lacour de Fanel... Kiedy poznał szczegóły jej śmierci przestał się dziwić, że tak młoda dziewczyna mogła zwątpić w opiekę S.SPEC. Na jej miejscu wolałby zapomnieć o tym i skupić się na teraźniejszości, co prawdopodobnie robiła - to wyszkolenia ciała, które wtedy widział, nie było standardowym szkoleniem, jaki przechodzi się w szkole fechtunku. Wbrew pozorom miała bardzo wysokie umiejętności, które Ivo boleśnie nauczył się doceniać.
Szukał tak długo, aż szary płaszcz, który miał na sobie, zaczął ciążyć mu z powodu wilgoci. Solidne, wojskowe buty nie przemokły, natomiast sweter i spodnie nawilgły w znacznym stopniu. To zdecydowanie nie był jego dzień. Zaczynał już podejrzewać, że prędzej katana zardzewieje w pochwie, niż spotka tę dziewczynę, gdy wreszcie trafił w odpowiednie miejsce.
Stała tam... Tak niefrasobliwie, jakby wcale nie była jedną z 3000 najbardziej ściganych osób w mieście, czy ilu tam Łowców oficjalnie widniało na rejestrach... Podszedł bliżej, z rękami schowanymi w kieszeniach. Był uzbrojony, oczywiście, ale tylko dlatego, że ta praca wymagała od niego ciągłej gotowości do służby. W ciągu 10 minut od wezwania powinien być na miejscu w bazie w północnej części, niezależnie od tego, gdzie aktualnie się znajdował. Dlatego właśnie nie rozstawał się z berettą ani nożem bojowym. Jednak dzisiaj, patrząc na nią, kiedy sam był w tak podłym nastroju, nie czuł tego bojowego ducha. Nie był w stanie przełamać się i zaatakować ją znienacka tak, jak za pierwszym razem. Widocznie coś się zmieniło.
- Jak myślisz, co by powiedziała, patrząc na twoje dokonania? Byłaby zadowolona? - powiedział cicho, stojąc kilka metrów od niej. Potrafił poruszać się bezszelestnie, a wśród gromów i błysków jego obecność dodatkowo mogła jej umknąć. Tak właśnie miał zamiar podejść - niezauważony. Nie wiedział tylko co powiedzieć, słowa więzły w gardle, kiedy zdał sobie sprawę ze sposobu, w jaki ta dziewczyna straciła swoją matkę. Nie była jedyna, oczywiście, nawet on rozumiał uczucie dotykające ją w momencie odwiedzin cmentarza, nie był w końcu całkiem pozbawiony uczuć. Ale to tylko sprawiało, że cała ta sytuacja była trudniejsza, właściwe słowa w takich chwilach nie istniały. A Ayashi de Fanel była skarbem dla miasta, więc każde słowo musiało zostać dobrane ostrożnie, z szacunku dla niej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Stojąc w deszczu, skupiając się na wszystkim poza otoczeniem nie zauważyła jak mężczyzna się zbliżył. Pochłonięta wspomnieniami z dzieciństwa, tymi krótkimi chwilami których się nie docenia dopóki ktoś ci nie odbierze osoby która była sprawczynią tych miłych sytuacji. Dopiero jego słowa sprawiły że drgnęła. Znała ten głos aż za dobrze, choć tonacja była nieco inna niż poprzednio. Nabrała powietrza w płuca i powoli przechyliła głowę w jego stronę. Powieki się powoli uniosły i jadeitowej barwy ślepia spoczęły na jego twarzy. Skupiając się na jego oczach. Dłoń w której trzymała kwiat zacisnęła się lekko na łodydze raniąc delikatną skórę kobiety. Twarz miała mokrą od deszczy i może nawet od łez, nie dało się tego stwierdzić z tej odległości która ich dzieliła. Czy liczył na odpowiedź w tej chwili? Rozdziawiła usta jakby chciała coś powiedzieć ale była cisza, przygryzła dolną wargę i odwróciła od niego twarz wlepiając spojrzenie w nagrobek. Nie spodziewała się go tutaj, nie spodziewała się że ją zobaczy taką. Pochyliła lekko głowę w dół, białe kosmki poprzyklejały się do jej buzi. - Wiesz.. nie ma dla mnie znaczenia czy by była dumna, czy obrzydzona tym czym jestem.. ale żeby chociaż żyła.. - wyszeptała łamiącym się głosem. Nie obchodziło jej co o niej teraz myśli, miała parszywy humor, na nagrobku były dwie daty. Narodziny i śmierć. Jeśli Ivo by się przyjrzał to mógł dostrzec że dzień i miesiąc pierwszej daty pokrywały się z dzisiejszą. - Całe niebo zdaje się opłakiwać ten dzień.. uratowała tyle osób, zawsze była dobra.. i uśmiechnięta. To ludzkie zepsucie ją położyło w tym grobie.. - mówiła z wyczuwalnym smutkiem w głowie. Nawet nie zauważyła co chłopak miał przy pasie. Podeszła bliżej nagrobka i kucnęła. Spojrzała na białą różę w swojej dłoni i położyła ją na płycie z grawerem. Jej dłoń była pocięta od kolców po wewnętrznej stronie, deszcz sprawiał że woda obmywała karmazyn z jej dłoni.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Być może wilgoć na jej policzkach to sprawka deszczu, być może naprawdę teraz płakała. Nie umiał tego oddzielić, zresztą, czy miało to jakieś znaczenie? Widząc jej mokrą twarz poczuł drgnienie w klatce piersiowej. Nie do końca potrafił sprecyzować przyczynę i znaczenie tego uczucia, wiedział tylko, że jest. Zamilkł więc, nie wiedząc co powiedzieć. Wpatrywał się tylko tępo w nagrobek, odczytując imię i nazwisko jej matki, a także datę urodzin i datę śmierci. Nie zauważył związku między dzisiejszą datą. Ostatnie dni zlewały mu się w jedno, więc teraz tym bardziej nie potrafił określić dokładnie dnia i miesiąca. Godzinę znał tylko z tego powodu, że miał na lewym ręku przepustkę.
Odchylił głowę do tyłu, pozwalając by krople padały mu wprost na twarz. Uderzały mocno w czoło, policzek i powieki, dając do zrozumienia, że taka aura utrzymywać się będzie jeszcze wiele godzin. Westchnął głęboko, z lekką rezygnacją, po czym opuścił głowę i spojrzał na powrót na plecy Angel.
- Jeśli wierzysz w to, o co walczysz, to chyba byłaby dumna. - rzucił, choć jako członek partii rządzącej nie powinien, dla własnego dobra, wyrażać takich sądów. Ciągnął za osłabioną wielokrotnie strunę, robił to mocno i bezlitośnie, nie przejmując się możliwością zerwania jej, jakby nie dopuszczał do siebie tej myśli. Lubił igrać z niebezpieczeństwem tak bardzo, że aż robił to bezwiednie.
- Może... nie powinnaś płakać nad jej stratą, tylko cieszyć się, że dane ci było ją spotkać... - spróbował wtrącić swoje zdanie, czując, że teraz też balansuje na krawędzi. Kondolencje nie były jego mocną stroną, dlatego też zamilkł i wykonał kilka kroków do przodu, aż zrównał się poziomem z białowłosą dziewczyną. Nie miał żadnych słów modlitwy do odmówienia nad grobem kobiety, której nigdy w życiu nie poznał, ani nie miał z nią związku, poza dziewczyną, którą kiedyś próbował zabić, a która nieomal zabiła jego... Mimo tego, chciał coś powiedzieć. Czuł, że tak będzie właściwie, że tak należy. Nabrał powietrza w płuca, ale zamiast się odezwać, rozpiął powoli płaszcz, nie przejmując się tym, że w ten sposób prędzej zmoknie. Guzik po guziku, pozbywał się jedynej wodoodpornej warstwy. Gdy skończył, sięgnął dłońmi zesztywniałymi z zimna do klamer pasa od katany. Póki co, Angel nie zauważyła jej, lecz nie odwróciła się na odpowiednio długą chwilę. Wysuwając pas z ostatniej klamry, złapał pochwę w połowie długości, po czym odwrócił się do zielonookiej. Bez słowa wyciągnął rękę w jej stronę, oddając jej własność. Może i nie miał słów kondolencji, ale ten gest musiał zostać zrozumiany bez zbędnych dźwięków. Jego twarz, mokra od deszczu, nie wyrażała niczego, rozbawienia, smutku czy innej emocji z tego pomieszanego wiru wewnątrz. Oto stał przed dziewczyną, która upokorzyła go przed paroma miesiącami, lecz nie atakował tylko oddawał jej broń. Było to niepojęte nawet dla niego samego, ale tak działała atmosfera tego miejsca. Czuł, że gdy spotkają się następnym razem, nie będzie dla niej taryfy ulgowej, jednak nie potrafiłby przełamać się, by skatować Angel nad grobem jej matki, która jednak oddała miastu niewysłowioną przysługę. To zwyczajnie nie było właściwe. A on z jakiegoś powodu, ostatnio zaczął zwracać uwagę na to, co jest właściwe.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Uśmiechnęła się lekko, nie wiedząc w co wierzy do końca. Poglądy jakie jej sensei wpajał ostatnimi czasy ścierały się z poglądami innych. Ale nadal była wierna organizacji i nie naraziłaby swoich 'braci i sióstr' na niebezpieczeństwo. Jego słowa sprawiły że się delikatnie uśmiechnęła, ale tego nie był w stanie zobaczyć przez to w jakiej byli pozycji. - Tak, byłaby dumna.. wiem o tym bo zawsze mnie wspierała. Była wspaniałą kobietą, troszczyła się o wszystkich. - powiedziała dość cicho. Miała mnóstwo wspomnień związanych z rodzicielką. Tęskniła za nią, chciała jej opowiedzieć o tak wielu sytuacjach ze swojego życia. Zdradzić jej imię chłopaka który skradł jej pierwszy pocałunek. Może nawet nie musiała wymawiać jego imienia bo stał obok niej przy grobie. Odkąd się pojawił w jej zasięgu czuła się nieco lepiej. Był jej wrogiem ale cieszyła się że go znowu widzi choć nie dawała tego po sobie poznać. Uciążliwy deszcz sprawił że nie było na niej już ani jednej suchej nitki. Przemoczona, wyziębiona, z gęsią skórką na przedramionach i dekolcie nadal kucała przed grobem. - To nie łzy.. tylko deszcz.. - wyszeptała ze spokojem. Możliwe że kłamała żeby nie wyjść na słabą jednostkę. Widząc kątem oka coś czarnego rozdziawiła usta. Spojrzenie pomknęło po czarnej pochwie jej katany i szybko uniosło się w górę. Miał jej miecz i dobrowolnie go jej oddawał teraz. Powoli się podniosła i wyprostowała patrząc na niego nieco zaskoczona. - Nie spodziewałam się że jeszcze ją zobaczę na oczy.. - powiedziała robiąc krok w jego stronę i złapała za broń w taki sposób że mokrymi, zimnymi opuszkami dłoni musnęła przypadkiem wskazujący palec mężczyzny. Choć może to przypadek nawet nie był? Tego raczej się nie dowie. Powoli acz zwinnie owinęła pas wokół biodra i zapięła go drżącymi paluszkami. Może lepiej tolerowała ból, ale z zimnem to już była inna sprawa. Przez chwilę spoglądała na przypiętą do pasa, spoczywającą przy udzie katanę. Po czym podniosła spojrzenie na mężczyznę. - Dziękuję.. - szepnęła unosząc delikatnie kąciki ust w łagodnym uśmiechu. Pociętą od kolców dłoni uniosła na wysokość klatki piersiowej obracając ją wewnętrzną stroną ku górze. Spojrzała na nią i zmrużyła nieco ślepka widząc jak krople uderzając o skórę. - Nie zapowiada się by miało szybko przestać.. - dodała nieco ciszej chyba bardziej do siebie niż do niego. - Zapnij się bo jeszcze się przeziębisz.. - skomentowała i spojrzała jeszcze raz na grób matki. - Ludzie są tacy delikatni, trzeba was cały czas chronić.. - dodała z lekkim uśmiechem. Dobrze słyszał, powiedziała 'was' czyli i on się zaliczał do tego grona. A to ciekawostka, choć może się przejęzyczyła, a może nieświadomie jej umknęło to co powiedziała.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Próbował nie okazywać w tej sytuacji emocji, bo były one dosyć skomplikowane, lecz powstrzymanie lekkiego uśmiechu, który ukazał się na jego twarzy, graniczyło z niemożliwością. Próbowała go oszukać w tak oczywisty sposób, delikatnie wykręcić się z tego, że pozwoliła sobie na zrzucenie maski, gdy była w samotności z grobem swojej matki. Było to na swój sposób ujmujące, co powinno zaniepokoić eliminatora, ale tak się nie stało. W ogóle, jego systemy obronne przeszły w stan swoistego uśpienia, bo kiedy patrzył na Angel, na jej twarz i ciało, nie zwracał uwagi na to czy ułożenie rąk i nóg pozwala jej w szybki sposób wyprowadzić atak ani na to, czy zdołałby go uniknąć lub skontrować. Zwracał uwagę na to, jak wygląda, pod kątem czysto estetycznym, co nie zdarzało mu się za często. W tej jednak chwili, podobała mu się i jakoś chęć walki go opuściła. Przynajmniej do czasu.
Wręczając jej katanę zwrócił uwagę na tę chwilę "przypadkowego" dotyku. Czy dawała mu w ten sposób znak, że się go nie obawia i nie traktuje jak wroga? Być może, wszak najlepszym znakiem tego był fakt, że nie walczyli. Nie widział sygnałów świadczących o podstępie, widział natomiast jak szczęśliwa była czerwonooka odzyskując swoją katanę i to pomimo deszczu pomieszanego z łzami na jej twarzy. Oczywiście, starała się zbagatelizować sprawę, kierując rozmowę na tak banalne sprawy jak możliwość przeziębienia. Jego płuca w tej chwili nie mogło spotkać nic gorszego niż jej pięść. Aż się skrzywił wewnętrznie, wspominając to. Uśmiechnął się jednak, słysząc jej słowa.
- I ty chcesz nas ochronić? - zapytał, z delikatną kpiną w głosie. W potem nagle postąpił krok do przodu i objął Angel ramionami, przytulając ją blisko ciała i chowając ją pod swoim płaszczem. Nie przejmował się tym, że była cała przemoczona, on również nie był do końca suchy - A spójrz kto potrzebuje teraz ochrony przez zapaleniem płuc... - powiedział cicho, z ustami na poziomie jej uszu. Mogła wyczuć przez warstwy materiału bicie jego serca, dziwnie przyspieszone. Oczywiście, jeśli tylko potrafiła odciąć się od szumu deszczu i pomruków burzy, która przemieszczała się gdzieś nieopodal. Jej puls był dla niego wyczuwalny, a jego analiza powodowała u Bergssona uśmiech. Nie mogąc go dłużej powstrzymywać, złamał się i w końcu jego wargi rozciągnęły się szeroko, wykonując grymas, który eliminatorowi nie zdarzało się wykonywać tak często.
Ivo miał w zwyczaju nie powstrzymywać się przed spełnianiem własnych zachcianek i zawsze pozostawać szczerym wobec samego siebie. Z tego powodu, gdy tylko pewna myśl naturalnie wskoczyła mu do głowy, nie wahał się zbyt długo. Jeśli Angel nie odskoczyła i nadal pozostawała w jego objęciach, czarnowłosy pochylił się i dotknął jej czoła własnym, opierając się w ten sposób, tuż przy jej twarzy.
- Ostatnio nie zrobiłem tego jak należy, więc może teraz ci to wynagrodzę... - szepnął, nie patrząc jej w oczy, po czym złożył na jej ustach pocałunek. Nie cofnął się jednak - chciał utrzymać go tak długo, jak tylko będzie tego chciała łowczyni.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Miejsce w którym byli nie było przeznaczone do walki, to tu ludzie przychodzili aby wspominać te dobre chwile z bliskimi których już nie ma wśród żywych. Nic dziwnego że ona była taka łagodna, nie było w niej tej arogancji. Straciła tak wiele osób na przestrzeni kilku lat, ale ta strata ją zabolała najbardziej. Przychodziła tu by odsapnąć od całej bieganiny, nie było osoby w Łowcach która by wiedziała o tym miejscu, nawet senseiowi nie powiedziała choć ufała mu najbardziej ze wszystkich. To było jej sekretne miejsce gdzie mogła zrzucić maskę i być przez te parę chwil bezbronna. Dlatego nie przynosiła tu ze sobą żadnej broni, nie było takiej potrzeby. Ten nastrój widocznie udzielił się i Eliminatorowi który ją tu znalazł. Nie było w tym szczerze nic dziwnego, on też był człowiekiem. Miał swoje słabości i wady jak każdy. To miejsce miało widocznie zbawienny wpływ na każdego kto posiadał jakieś emocje.
Odzyskała swój miecz, aż ciężki kamień spadł z jej serca gdy broń wylądowała tam gdzie ją zawsze nosiła. Poczucie bezpieczeństwa wróciło w jakimś stopniu. Nie to żeby ten przedmiot dawał jej nieśmiertelność, po prostu dziewczyna była sentymentalną istotą. Wszystko co dostawała od kogoś miało dla niej wręcz bezcenną wartość. Tracąc katanę czuła się jakby ktoś odciął jej rękę, tak bardzo była do niej przywiązana. Tak jak do miejsc w których wydarzyły się sytuacje warte spamiętania. Dach na którym stoczyła walkę z Ivo też się do tych miejsc już zaliczał. Za każdym razem gdy się tam pojawiała wspominała ich całą walkę. Wszystkie ciosy które od niego dostała, wszystkie rany które mu zadała. Ich krótką konwersację, upokorzenie, ból który przysporzyła mu gdy wpadła w szał. No i to dziwne uczucie które nie dawało jej spokoju od dłuższego czasu, a które tak bardzo starała się zepchnąć na dno serca. Czuła się przy nim jakoś dziwnie, nie potrafiła nazwać tego, a może po prostu nie chciała bo to by jedynie bardziej namieszało w jej życiu.
Słyszała kpinę w jego głosie i jedynie lekko się uśmiechnęła. - Ci którzy nie chcą ochrony, potrzebują jej najbardziej. - odpowiedziała mu szczerze bez zawahania. Nie martwiła się tym co będzie za parę chwili czy za parę lat. Miała swoje priorytety jak każdy i tego się trzymała. Zaskoczył ją kompletnie gdy nagle ją objął przyciągając do siebie. Nie wiedziała co zrobić w odpowiedzi na ten gest. On był ostatnią osobą po której by się tego spodziewała. Ciepły oddech przy uchu sprawił że aż się wzdrygnęła odruchowo. Oczka miała nieco większe ze zdumienia. Sam fakt że trzymał ją w objęciach sprawiał że wszystkie myśli gdzieś nagle wyparowały. Nie wiedziała jak ma to interpretować. Odrobina ciepła bijąca od niego sprawiła że czuła się zażenowana. Na polikach od razu pojawił się rumieniec, bo jak to tak można nie zareagować na bliskość jakiegoś faceta co już miał czelność ją pocałować. Położyła ręce na jego torsie żeby się nieco odchylić od niego, był za blisko a to jedynie pogarszało jej stan. Czuła jak mocno jej serce zaczynało bić i to nie wróżyło niczego dobrego. - Jj.. jestem łowcą.. mam lepszą odporność.. niż ty.. - wymamrotała czerwieniąc się nieco bardziej. Drżała lekko w jego objęciach bo ta odrobina ciepła którą dostała od chłopaka mocno kontrastowała z jej wychłodzonym ciałem. I choć nie chciała tego przyznać za żadne skarby to było to przyjemne. Dziwne ale przyjemne, aż za bardzo. Kiedy myślała że już dziwniej nie będzie chłopak pochylił głowę dotykając jej czoła własnym. Pamiętała tą bliskość z poprzedniego spotkania, zieleń jej plastikowych soczewek była tak blisko jego intensywnych, niebieskich patrzałek. Róż przybrał na barwie a serce przyspieszyło gdy usłyszała jego ostatnią wypowiedź. Zrobiła większe ślepka, umysł szybko wychwycił znaczenie słów. Jego ciepły oddech na jaj wilgotnych od deszczu ustach był nie do zniesienia. Zadrżała mocniej zaciskając odruchowo dłonie na jego koszuli. "Nie rób tego.. proszę przestań.. stój.." szeptała w myślach ale jej usta same się lekko rozchyliła gdy był bliski pocałowania jej. "Nie mogę.. nie wolno mi.." kolejne szepty gdy ich wargi się połączyły w pocałunku. Zmrużyła powieki wpatrując się w niego z takiego bliska. Dość nieśmiało, ale odwzajemniła pocałunek. "Czy tak to powinno być?.. Nie, to złe.. Nie powinnam, on jest ze Spec, jest wrogiem. Jest wrogiem organizacji, jest moim wrogiem.." karciła się za to że dała się ponieść chwili. Zabrnęła już za daleko w tym momencie, dała się ponieść. Naparła nagle nagle na jego tors dłońmi zrywając pocałunek z mężczyzną. Oddychała ciężko, zagryzając po chwili dolną wargę. "Głupia.. coś ty sobie myślała idiotko.." warknęła na siebie w myślach żałując tego że tak bardzo jej się to spodobało. - Przestań się nade mną litować.. jestem twoim wrogiem.. - wyszeptała nie patrząc na niego. Spuszczona twarz miała ukryć przed nim rumieńce. - Ten pocałunek.. nic dla mnie nie znaczy.. - skłamała nie mając nawet odwagi spojrzeć mu w oczy. Musiała. Nie mogła pozwolić by to zaszło za daleko. W głowie miała istny burdel, uczucia i ideologie się ze sobą żarły. Bliskość Ivo wcale nie pomagała, bo dziwnie dobrze jej przy nim było. Wszystko komplikowało że był Specem. Powinna pałać do niego czystą nienawiścią bo tak ją Ciro uczył. Nie powinna mu okazywać litości, nie powinna zostawiać go przy życiu. Może jej się podobał? Może jej zaimponował umiejętnościami, pomimo bycia człowiekiem był świetnym wojownikiem, a co by było gdyby był łowcą? Nie ukrywała tego że ta myśl trochę ją męczyła po pierwszym spotkaniu z Eliminatorem. A teraz stał przed nią i mącił w jej głowie gdy była bezbronna i osłabiona psychicznie dniem narodzin jej matki. Te dwie daty na nagrobku były jej najgorszymi dniami. Nie umiała trzeźwo myśleć. Gdyby przyszło jej teraz z kimś walczyć, pewnie to byłby jej koniec.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Gdyby miał teraz na chwilę przystanąć i powiedzieć dlaczego to robi, nie byłby w stanie. Określenie stanu własnych uczuć względem białowłosej rebeliantki okazywało się zadaniem ponad jego siły. Te emocje były jak wzbierająca fala tsunami - można było tylko płynąć wraz z prądem licząc, że nie zostanie się zmiażdżonym po drodze. Zaczęło się od drobnego tąpnięcia na środku oceanu - nagle dziewczyna, którą miał obezwładnić, okazała się zdolna do sprostania mu w prawdziwej walce - a później wszystko zaczęło toczyć się zbyt szybko, by zdołał to powstrzymać. Atmosfera tego miejsca, tak cudownie spokojnego, wyciszonego i odizolowanego od reszty miasta, działała na niego w niewysłowiony sposób. Tylko tutaj był w stanie zapomnieć o swoich obowiązkach żołnierza S.SPEC i odrzucić noszoną na ich potrzeby maskę. Ten cmentarz koił nawet jego niepokój związany z wszechobecną dookoła aurą deszczu, choć podskórnie Ivo miał złe przeczucia i bardzo pragnął, by nie przybrały żadnego materialnego kształtu.
I może dlatego, że to miejsce wywierało na niego taki wpływ, odważył się dać upust swoim emocjom i teraz nie do końca panował nad własnym ciałem. Obejmując Angel czuł jednocześnie jej i własne serce, to drugie głośniejsze niż ryk startującego helikoptera, pędzące w szalonym rytmie. Widząc szeroko rozwarte oczy dziewczyny i rumieniec pałający na jej policzkach pomyślał, że posuwa się zbyt szybko i powinien to zatrzymać zanim zajdzie za daleko, lecz głos rozsądku został zagłuszony przez uczucia, do tej pory ukrywane bardzo uważnie. Gdy ich usta się zetknęły, odruchowo zacisnął palce na wilgotnym materiale koszuli Angel. Myśl, że mógłby w tej chwili ją wypuścić z objęć była najbardziej znienawidzoną ze wszystkich, przewijających się przez jego głowę. Miękki dotyk jej warg był w tej chwili najważniejszy - stał się punktem centralnym jego wszechświata.
I nagle ta cudowna chwila została w brutalny sposób przerwana. Ivo zamrugał odruchowo, zaskoczony tym nagłym zerwaniem kontaktu. Nie odsunęła się daleko, wciąż pozostawała w zasięgu wyciągniętych rąk, jednak słowa, które wypowiadała, oznaczały, że dzieli ich przepaść większa niż ta fizyczna, której nie da się tak łatwo zasypać. Patrzył uważnie na jej twarz, na spuszczone ze wstydu oczy, przytłumiony głos, którym wypowiadała słowa, kłócące się z ich prawdziwymi pragnieniami... Poczuł się, jakby uderzono go wiadrem zimnej wody prosto w twarz. Miała rację. Ich organizacje stały po przeciwnych stronach barykady, sam fakt, że do tej pory jeszcze się nie zabili, mógł być podstawą do oskarżenia o zdradę. A gdyby sprawy zaszły za daleko, niemożliwy byłby żaden bezpieczny ruch. Jedyny scenariusz, jaki przed nim się rysował, to trudna procedura wcielenia Angel w szeregi S.SPEC. Przeżyłaby, byłaby wolna, a na dodatek nie ciążyłyby na nich te ograniczenia, które wiążą ich teraz... Przez wielu traktowana byłaby jak ktoś gorszy, ale poprzez oddanie zdołałaby na pewno udowodnić swoją wartość, za którą Ivo byłby w stanie poręczyć teraz nawet głową.
- Posłuchaj siebie, Angel... - rzucił cicho - sama nie wierzysz w to co mówisz... - to co mówiła po prostu nie mogło być prawdą! Wszystko dookoła niego o tym krzyczało: rytm jej serca, gdy pozostawali złączeni, rumieniec na jej twarzy, spuszczone oczy... Nie zgadzał się na to, by jej słowa były prawdziwe. Powoli postąpił krok w jej stronę, malutki krok, ale już nie wyciągał ku niej rąk, miał je luźno opuszczone wzdłuż boków. Serce znowu zabiło mu szybciej, tym razem jednak nie z ekscytacji. Czuł, że jeśli powie złe słowa, zaprzepaści wszelkie szanse, niezależnie od tego, na co te szanse były. Westchnął głęboko.
- Organizacje, których jesteśmy częścią nie określają nas samych... My nie jesteśmy wrogami i nigdy nimi nie byliśmy. - rzucił cicho. Z zaskoczeniem stwierdził, że to prawda. Nawet podczas pamiętnej walki na dachu magazynu, nie pragnęli się pozabijać, jedynie sprawdzali swoje umiejętności. Były to zaloty na miarę dwóch maszyn do zabijania z przeciwnych obozów. To obozy żywiły nienawiść do siebie, nie maszyny. Maszyny były w tej sytuacji niewinne.
- A gdyby istniał inny sposób? - nie podnosił głosu wyżej niż poziom szeptu. Mimo szumu deszczu wszystko było idealnie słyszalne. Spojrzał jej prosto w oczy, a mięśnie szczęk zadrżały, zanim kontynuował. - Jeśli znajdziemy sposób na to, by ... znaleźć się po tej samej stronie?
Nie doprecyzował czy chodziło mu o to, by Angel została dezerterem i przeszła na żołd S.SPEC, czy może wręcz przeciwnie, o to by niebieskooki poświęcił barwę swoich oczu na rzecz niesamowitych mutacji i krycia się na wieki w kanałach... Sama myśl o tej drugiej opcji cuchnęła zdradą na milę, lecz czy już nie dość granic przekroczyli? Dlaczegóżby nie złamać jeszcze tej jednej, ostatecznej? Jeśli nie mogą zachować statusu quo, ciesząc się swoim towarzystwem.
Bo Ivo musiał przyznać to przed samym sobą - Angel go fascynowała. Była świetną wojowniczką o elastycznym umyśle, jedyną kobietą zdolną do upokorzenia go w walce. Miała w sobie jednocześnie ogromne pokłady współczucia i to z tego powodu w eliminatorze zaczęła się odzywać jakaś ludzka struna. Przez nią zaczął miewać skrupuły, co wcześniej było nie do pomyślenia. Dziewczyna miała na niego zdecydowany wpływ, spod którego nie potrafił się uwolnić.
Dlatego teraz stał na rozmiękłej od deszczu ziemi cmentarza miejskiego naprzeciw łowczyni i próbował połączyć ze sobą dwa całkowicie nieprzystające światy.


                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie chciała w to wierzyć! Nie chciała wierzyć że mogłaby poczuć coś głębszego do tego człowieka. Fascynacja nim owszem byłą od pierwszego momentu jak się poznali. Sposób w jaki ją podszedł, bezszelestny ninja wyłaniający się z mroku. Mało tego wiedział jak walczyć, miał unikalny styl, nie żeby była znawczynią ale już z paroma osobami miała sparingi przelotne. Ivo był na zupełnie innym poziomie. Ona nie potrafiła w żaden konkretny styl. Można by jej ruchy określić jako styl uliczny. Znała jakieś ruchy, choć szczerze to wszystko co robiła polegało na refleksach i jej znajomości anatomicznej. Umiała się dostosowywać do sytuacji bo wszystko kręciło się wkoło jednego.. przetrwania. Zrobić wszystko żeby przeżyć, by móc chronić tych co są dla nas ważni.
Każdy wyprowadzany cios, każdy blok, unik. Jedno drugiemu nie dawało chwili wytchnienia. Aż ją radość rozpierała że traktował ją poważnie, nie było ulg, nie było współczucia że może jej zrobić krzywdę. Nie miała zamiaru go zabijać bo chciała znowu się z nim zmierzyć. Wiedziała od samego początku że może się od niego wiele nauczyć, takiej okazji się nie marnuje. Wgląd w to na jakim poziomie są S.SPEC to bardzo cenna informacja. Choć ta rywalizacja poszła w nieco inną stronę z chwilą gdy ich usta się zetknęły po raz pierwszy. To co poczuła było dziwne, niezapomniane. Musiała to zakończyć i się go pozbyć. Musiała ale ostatecznie tego nie zrobiła. Nie mogła odebrać mu życia, za bardzo jej się spodobał tamtej nocy. Można by pomyśleć że była w jakimś stopniu masochistką skoro ją ciągnęło do silniejszych od siebie. Do kogoś takiego jak Ivo. Może jej podświadomość znalazła kogoś kto mógłby i ją w jakimś stopniu ochronić. Ona sama by się do tego nigdy nie przyznała, to ona musiała być silniejsza od wszystkich.
Te dziwne uczucia próbowała zdusić w zarodku, ale było to trudniejsze od niej. Przeklinała chwile gdy ją pocałował bo to wspomnienie wracało jak bumerang częściej niż by tego chciała. Ba! Ona tego nie chciała. Nie chciała ale się zdarzyło. Los był wystarczająco okrutny by pozwolić jej się zauroczyć w SPECU. Upychała te uczucia na dno ale gdy znowu się spotkali wszystko zaczęło wypływać na powierzchnię. Czemu akurat on?! A najgorsze było to że i on nie zachowywał się obojętnie biorąc ją w ramiona. Chciała tego, ale karciła się za te pragnienia z miejsca. "Dlaczego tak ze mną pogrywa..? Nie rozumiem tego.." przeszło jej przez myśl gdy słyszała jak mówił. Każde jego słowo ją bolało wewnętrznie. Nie mógł się odwrócić na pięcie i jej tam w tym deszczu zostawić? Czemu nie zmiażdżył tych uczuć kiedy miał ku temu możliwość?! Do tego negował jej słowa tak jakby nic nie znaczyły. - Czemu to robisz..? - wyszeptała łamiącym głosem. Mówił prawdę, nie byli wrogami, może rywalami. Ale rywale się nie całują przecież. "A gdyby istniał inny sposób?" te słowa uderzyły ją jak grom z jasnego nieba, aż podniosła głowę i wlepiła w niego oczy. Rozdziawiła usta jak by chciała coś powiedzieć ale słowa utkwiły w jej gardle. Zadrżała nagle niekontrolowanie, nadal było jej zimno. A deszcz ani na chwilę nie ustępował, bezlitośnie okładał ich swoimi kroplami. Białe włosy lepiły się do zaczerwienionej buzi. Stałą tak patrząc się na niego i słuchając dalszej części wypowiedzi. Te słowa padające z jego ust były niczym solidny cios w splot słoneczny. Aż odebrały jej oddech, serce zabiło mocniej. Zaczęło bić bezczelnie w jej piersi, aż się za nią złapała dłonią i zacisnęła na niej rękę. Mocny uścisk w okolicy mostka sprawił że aż się spięła lekko, choć przez jej ciało przelatywały dreszcze. - Nie rozumiem.. co ty właściwie.. sugerujesz? Dlaczego nadal tu jesteś.. - wyszeptała puszczając swoją pierś i wyciągnęła rękę w jego stronę. Złapała za jego koszulę i zrobiła krok w jego stronę minimalizując dystans. Oparła czoło o jego tors i zacisnęła mocniej dłoń na jego piersi. - Dlaczego.. co Ci strzeliło do głowy.. to brzmi jak herezje.. - szeptała ale nie odsuwała się od niego. Nie odrywała czoła od jego torsu, czuła jak gorące łzy spływają jej po policzkach. - Nie drwij ze mnie tak.. to boli za bardzo.. - ta myśl że i on mógłby coś do niej poczuć była taka nierealna. Bo jak można poczuć coś pozytywnego do kogoś kto prawie cię zabił. Nie wierzyła w to bo to brzmiało jak bajka. - Nie wiesz nic o mnie.. nie wiesz co robiłam, jak żyłam.. nie wiesz nic.. - kontynuowała szept. - Jestem potworem.. strasznym, ohydnym potworem.. który nie żałuje swoich grzechów.. - musiał wiedzieć. Musiała go uświadomić, nie była piękną księżniczką tylko czymś co nie zawaha się przed niczym by zemścić się na tych co krzywdzą jej bliskich. Powinna go odepchnąć ale tego nadal nie robiła, jego bliskość była taka kojąca że nie chciała z niej rezygnować. A jego ostatnie słowa były jak obietnica czegoś o co bała się poprosić. Tak! Ona się bała chyba pierwszy raz w życiu, było coś czego się bała. Bała się teraz na niego nawet spojrzeć bo nie wiedziała gdzie to zabrnie i jak się skończy.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Tak... Życie pisze najbardziej szalone scenariusze, jakich ludzie nigdy by nie wymyślili. Łowczyni zakochująca się w specu, spec zakochujący się w łowczyni, dramat w czterech aktach. Ich wina polegała na tym, że należeli do wrogich sobie organizacji na długo przed pamiętną walką na dachu, organizacji nie wybaczających zdrady. Każdy dezerter łowców tropiony był jak pies na terenie Desperacji i Miasta, a każdy wróg Władzy zostawał wygnany z Edenu wprost na niegościnną ziemię. Ich karą był teraz dylemat między honorem a uczuciem; między przywiązaniem a tworzeniem przywiązania; między starym a nowym. Nie istniało dobre wyjście z tej pułapki, każde z nich rodziło cierpienie. Taki był morał dramatu - kiedy opadnie kurtyna nie będzie zwycięzców i przegranych, będą tylko ci, którzy przeżyli.
Deszcz wciąż zacinał, a właściwie nawet zyskiwał na intensywności. Ivo wciąż stał naprzeciw Angel, niezdolny do tego by odejść, by zerwać to co właśnie rodziło się między nimi, mimo że zagrażało to im obojgu. Równie niezdolny był do tego by podejść i ją objąć, ignorując dane zobowiązania, przypieczętowując ich los definitywnie. Ten brak jednolitej decyzji sprawiał rzeczowemu i pragmatycznemu zwykle eliminatorowi prawdziwe katusze psychiczne. Każda odpowiedź była lepsza niż brak odpowiedzi, każdy wybór był lepszy niż brak wyboru, a mimo tego, niebieskooki eliminator bał się go podjąć. Obawiał się represji ze strony władz, bo czym innym była walka z pojedynczym przeciwnikiem, a czym innym pewne pojmanie i tortury w ich kazamatach. Z drugiej strony... niemal tak samo obawiał się tego, że zaprzepaści szansę, której furtka właśnie się otwierała, powoli i nieśmiało. Bał się, że straci... Angel, choć przecież nigdy jej nie miał. Wewnętrzna walka odbijała się na twarzy chłopaka, bowiem jego twarz ściągnęła się w grymasie bólu. Bólu potęgowanego słowami łowczyni. Pytanie, które zadała, uderzyło weń ze zdwojoną siłą, ponieważ on sam nie wiedział. Czuł, ale nie wiedział. Nie pogrywał z nią, sam był równie zdezorientowany jak ona. Nie znał przyczyny swoich uczuć, znał ich cel, obiekt, a była nim białowłosa rebeliantka.
Ivo musiałby być ślepy, gdyby nie widział co dzieje się z łowczynią. Zaskoczenie i ból malujące się na jej czerwonej ze wstydu i zmieszania buzi było aż nadto. Nie chciał przysparzać jej cierpienia, jednak nie potrafił tak po prostu zmiażdżyć, zetrzeć własnych uczuć na proch - musiał je skonfrontować, uzyskać pewność, uzyskać jasną odpowiedź. Dopiero gdy wypowiadał swoje myśli na głos, gdy wpatrywał się w jej twarz widząc jak na nie reaguje, zdawał sobie sprawę z tego, że dla niej to też nie jest łatwe. Że dla niej może to być nawet trudniejsze. Nie znał jej myśli, mógł tylko zgadywać i mieć nadzieję, że w głębi serca dokonają takiego samego wyboru.
"Dlaczego nadal tu jesteś? - to oskarżające pytanie w normalnych okolicznościach złamałoby mu serce, ale zadane szeptem w taki sposób, znaczyło coś innego niż tylko te cztery słowa i Ivo czuł to instynktownie. Te słowa budziły raczej współczucie dla niej, bo uświadamiały go w jakim stanie znajduje się dziewczyna. Mimo tego nie był przygotowany na to, co zrobiła chwilę później. Opierając się o jego pierś, Angel wywołała w nim kaskadę emocji, w tym szalony trzepot serca, wyczuwalny i słyszalny nawet w szumie padających kropel, a ściskając jego koszulę, robiła to samo właśnie z sercem eliminatora.
Dłonie Ivo poruszyły się samodzielnie, pociągając za sobą ramiona. Otoczył ją, objął, kładąc jedną rękę na jej głowie. Nie był w stanie patrzeć na drobną i przemoczoną istotę w jego uścisku, odchylił więc głowę do tyłu, spoglądając wprost w niebo, łapiąc uderzenia deszczu na twarz. W ten sposób miał wytłumaczenie dla zaczerwienionych oczu i mokrej twarzy.
- Nie drwię... - zaczął, nie głośniej niż ona - nie ośmieliłbym się... - zamilkł, bo głos uwiązł mu w gardle.
Opuścił twarz tak nisko, że nosem dotknął czubka jej głowy. - To niczego nie zmienia - szepnął - bo ja też jestem potworem, bo robiłem rzeczy, które wywołałyby twoje obrzydzenie i wstręt, gdybym musiał ci o nich opowiedzieć. Jestem gorszy, bo dla dobra ludzkości zrobiłbym to samo jeszcze raz... - Urwał. on też nie był rycerzem w lśniącej zbroi - był eliminatorem, zabójcą na usługach rządu, który nigdy nie odmówił wykonania rozkazu i zawsze przeprowadzał swoje zadania do końca, niezależnie od tego jak wiele trupów musiał pozostawić ani od tego jak obrzydliwych czynów musiał się dopuścić. Dlatego... grzechy Angel nie zrażały go, były raczej świadectwem siły jej charakteru, tego, że była zdolna wiele poświęcić dla celu, który sobie wyznaczyła. Bez słów dotknął jej policzka i pogładził go czule wierzchem dłoni, ścierając jednako łzy i krople deszczu, jakby chcąc w ten sposób przekazać jej, że akceptuje jej przeszłość i nie zamierza jej oceniać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie spodziewała się że ta wizyta na cmentarzu przybierze taki obrót. Chciała spędzić kilka godzin przy szczątkach jej matki, chciała powspominać te lepsze i gorsze czasy. Może by opowiedziała swojej zmarłej matce o mężczyźnie który namieszał jej w głowie. O tym samym który moknął teraz razem z nią. Ten sam, którego trzymała za koszulę i nie chciała puścić. Ten sam którego kołatanie serca słyszała tak wyraźnie, tak pięknie się zazębiało i zgrywało z jej własnym. Gdy zobaczyła go dzisiaj nieopodal grobu jej matki to była pewna że się na nią rzuci i będzie chciał oddać z nawiązką wszystkie ciosy jakie zebrał ostatnio. Był wyszkolonym w zabijaniu żołnierzem którego prawie posłała na tamten świat, każdy by na jego miejscy chciał się pozbyć kobiety która go upokorzyła. W tym stanie co była pewnie by mu uległa i nie tyle co zaniechała ataków to pewnie nawet by się nie broniła. Tak powinno to wyglądać. Ale oni byli inni, oni zamiast walczyć cieszyli się swoim towarzystwem, choć łowczyni nie chciała wierzyć w to że miała dla niego jakąś wartość. A przynajmniej nie taką jak on dla niej pomimo jej obawy przed przyznaniem się do tego.
Całe to spotkanie wymęczyło ją psychicznie, nie wiedziała czego chciała. No dobra to było parszywe kłamstwo. Ona doskonale wiedziała czego jej ciało chciało, ale rozum był ostatnią linią obrony przed rzuceniem się w jego ramiona. Wszystko co miała, wszystko co potrafiła zawdzięczała Łowcom, no może nie wszystko ale większość. O ironio, nawet poznanie Ivo zawdzięczała organizacji do której należała. Wyprana psychicznie, zmęczona fizycznie z ledwością utrzymywała pion. Czerwień na twarzy nie była już tylko spowodowana zawstydzeniem. Ciężki oddech jakim okładała jego tors, rozgrzane czoło jakim się opierała o jego mokrą koszulę dawała lekką ulgę. Nie taką ulgę jaką by chciała, bo ciało chłopaka też wytwarzało ciepło. A łowczyni robiło się co raz cieplej z każdą chwilą. Wzrok trochę się zamazywał miejscami. - Ale ty.. ty robisz to dla ludzi.. a ja.. ja zabiłam z egoizmu.. - wydyszała drżąc w jego objęciach. Gdy poczuła jego chłodną dłoń na swoim rozgrzanym policzku, aż westchnęła głośniej z ulgą w głosie. Przyjemna w dotyku zimna dłoń koiła ten gorąc w jakimś stopniu. Wolną dłonią sięgnęła do jego ręki, dotykając jej grzbietu. Odchyliła głowę lekko w tył pozwalając mu spojrzeń na swoją czerwoną miejscami buzię. - Gorąco.. - wyszeptała mrużąc oczy. Jak na warunki w jakich stali razem, a bóg jeden wie jak długo ona już mokła tu sama, powinno jej być zimno a nie gorąco. Ciało dość często samo z siebie drżało. Psychiczne wycieńczenie odbijało się na jej zdrowiu, mogła być łowcą ale nadal była podatna na przeziębienia i inne choróbska. Zachwiała cię lekko w miarę możliwości bo pozwalała się mu obejmować. Odchyliła głowę w tył lekko jak on wcześniej, pozwalając by krople zimnej wody przyniosły odrobinę ulgi rozgrzanemu ciału. - Przyjemnie.. - kolejny szept zanim zamknęła całkowicie swoje zmrużone powieki, oddychając dość głęboko przy tym. Nóżki prawie się pod nią ugięły, miała ochotę położyć się teraz, ale nadal utrzymywała względnie pozycję stojącą.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach