Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 30.11.14 18:33  •  Kici, kici Mutancie - Page 2 Empty Re: Kici, kici Mutancie
Jej serce przyspieszyło. Wilk znalazł się w mgnieniu oka przy niej, napierając na nią silnym ciałem. Warknęła również, próbując ugodzić kundla nożem - niestety, ostrze przecięło powietrze, odbierając Marcelinie przyjemność z zarzynania głupiego sierściucha. Podniosła się powoli, przyzwyczajając się już do sytuacji. Mężczyzna w masce przeraził ją jednak najbardziej. Otworzyła szeroko oczy i w przerażeniu naparła na ścianę, próbując się na nią wspiąć, a potem szukając szczeliny, w którą mogłaby się schować. Zamknęła oczy - nie chciała patrzeć na tą kreaturę. Bała się ich najbardziej, odwiedzały jej koszmary za każdy razem, gdy fatalnie śniła.
Obiekt 3446 wybudził się ze śpiączki. Zapewne jest gotów do dalszych badań. Przewiduję nagły brak współpracy. Został wszczepiony jej implant ATX783864, telepatia. Proszę o pozwolenie na rozpoczęcie badań nad jego działaniem.
Słowa te odbijały się w jej głowie i uparcie dzwoniły w uszach, zmuszając kocicę do otwarcia oczu. Nie mogła się ruszyć, czuła jednak wszystko wszystkimi zmysłami. Usłyszała, jak do pomieszczeie wkracza trzech ludzi. Jeden z nich był z pewnością wymordowanym - świadczył o tym zapach i ryki, jakie wydawał. Nie próbowała się wyrwać, bała się jednak coraz bardziej. Nawet ciekawość nie zwyciężała w tym momencie strachu.
Czuła doskonale, jak coś próbuje dostać się do umysłu. Nie rozumiała, dlaczego, co to jest i co zamierza. Wiedziała jednak, że jest to coś niebezpiecznego. W dodatku to urządzenie, które rejestrowało jakieś impulsy. To jakieś cholerne eksperymenty...Szukała wzrokiem swojego jedynego tu przyjaciela.
Aragot, Aragot! Gdzie jesteś? Ratuj...
Właśnie w tamtym momencie nastąpił przełom. Czarny wilczur groźnie warczał na obecnego tu wymordowanego, który grzebał w umyśle Marceliny. Wielkie, żółte ślepia wierciły mu dziurę w czaszce. Z pyska ciekła ślina, co świadczyło o nadchodzącej furii. - Zostawcie mnie! - zebrała się w sobie i wściekła poderwała z całej siły, zagłuszając dziwne dźwięki w swojej głowie.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.11.14 20:01  •  Kici, kici Mutancie - Page 2 Empty Re: Kici, kici Mutancie

- Obiekt rejestruje impulsy, jednak nie ma zamiaru odpowiadać. Co robić?
Blondynek patrzył na monitor elektrokardiografu ze zdziwieniem. Wskazówki rejestrowały każdą myśl kobiety, jednak wyniki nie były zadowalające. Przecież do tej pory wykazywała chęć walki oraz przejawy inteligencji. Oraz innych elementów, także istotnych dla tego eksperymentu. Była jedyną możliwą osobą, która mogła kontrolować implant ATX783864. Wyglądał na wyraźnie zawiedzionego, co także mogła wyczuć Marcelina.
W tym czasie wymordowany, znany także jako obiekt 0007 nadal starał się przebić do umysłu kobiety. Mogła ona zauważyć przed oczami przebłyski jego wspomnień. Bestia, niegdyś agresywna, atakująca niewinnych mieszkańców Desperacji została "upolowana" przez wojska S.Specu dawno temu. Sierść posklejana krwią, wyrwane zęby, połamane palce oraz wyrywane paznokcie. Cały ból jaki mu wyrządzili spłynął na kotowatą wraz z prośbą o pomoc. Nie, było to wręcz błaganie o zakończenie jego męki w tym miejscu. On także wiedział wiele na temat tego eksperymentu, jednak nie miał jak się porozumieć z kobietą. Podcięto mu struny głosowe, o tym także wiedziała, nie wiadomo skąd.
Długo czekał aż pojawi się ktoś, komu wszczepią ów implant, ponieważ miał już praktycznie opracowany plan ucieczki z laboratorium. Znał drogę do wyjścia. Teraz jedynie potrzebował impulsu, czegoś, co wyciszy uczucie bólu zadawanego mu przez elektryczną obrożę i będzie mógł zdewastować to miejsce oraz pozbyć się ochrony. Do tego potrzebna mu była Marcelina.
- Proszę zaaplikować stymulant.
To był głos z głośnika. Blond naukowiec odetchnął w duchu i sięgnął po jedną z wielu strzykawek. Adrenalina, oto czym chciał rozbudzić swój obiekt badań. Bez cienia strachu krzątał się obok drugiego wymordowanego, odkażając skórę kobiety i wbijając igłę. Była duża, a cieczy było na tyle dużo, że postawiłaby na nogi słonia. Nie minęła chwila gdy źrenice Marceliny rozszerzyły się. Saturacja umysłu wzrosła, mechanizmy rejestrujące impulsy mózgu zadźwięczały ostrzegawczo. Teraz od niej czy wybierze wolność czy anihilację. Jeszcze miała czas, naukowcy jednak nie są cierpliwymi istotami.
- Proszę przygotować serum śmierci.
Po raz kolejny głośnik zaskrzeczał nieprzyjemnie.
Tak na wszelki wypadek.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.12.14 17:47  •  Kici, kici Mutancie - Page 2 Empty Re: Kici, kici Mutancie
Jej głowa była teraz niczym wielki odbiornik, gromadzący w sobie sygnały z zewnątrz. Nie chciała tego, sprawiało jej to ból, także psychiczny - czuła nacisk na swoją osobę, wiedziała, że w tej całej grze ma dużo do powiedzenia i jest tu bohaterem głównym, bez którego opowieść ta nie zazna ostatniego uderzenia piórem, kropki zamykającej tą księgę.
Znowu chcieli coś aplikować... co tym razem? Już wiele przedziwnych substancji przepłynęło przez żyły Marceliny. Nie zwróciła więc zbytniej uwagi na to, co tym razem znajdowało się w strzykawce. Szybko się zorientowała, czując nagłą energię i podniecenie. Oko przybrało całkowicie fioletowy, niezdrowy kolor. Mimo szoku zrozumiała następne słowa - serum śmierci. Było źle, bardzo źle. Mimo rozdzierającej ją wewnętrznej energii spowodowanej wzrostem adrenaliny, starała się zachowywać spokojnie.
Nagle jej myśli stały się jednym, wielkim telewizorem. Przymknęła oczy i skupiła się właśnie na nich - obrazy przerażającej przeszłości wymordowanego, który pragnął zapewne śmierci. Już nawet nie wolności - koniecznie śmierci. Nie zdziwiło to zbytnio kocicy, ona również wolałaby połknąć osobistą kapsułkę z cyjankiem, niż męczyć się w niewoli, żyjąc jako króliczek doświadczalny niespełnionych zawodowo doktorków.
W końcu obraz ustabilizował się, a ona słyszała dziwne pomruki. Nie, to nie były pomruki z otoczenia. Te pomruki siedziały w jej głowie. Po chwili dźwięki te przybrały inną formę - pojedynczych, niezrozumiałych słów, a w końcu i pełnych zdań. Zależy, na kogo spojrzała - słyszała różne głosy. Po chwili dopiero zorientowała się, że są to myśli każdego z obecnych...
Zamknęła oczy i skierowała całe swe myśli na wymordowanego. Kim jesteś? - spytała w myślach mając nadzieję, że ten - mimo, że nie był w zasięgu wzroku - usłyszy jej pytanie. Czego oni od nas chcą?
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.12.14 11:32  •  Kici, kici Mutancie - Page 2 Empty Re: Kici, kici Mutancie

Czas jakby stanął w miejscu. Marcelina tak bardzo skupiła się na swoich wewnętrznych zmysłach, nowym wymiarze świadomości, że przestała zwracać uwagę na zewnętrzne bodźce. Nie widziała naukowca sięgającego po strzykawkę z serum śmierci. Nie mogła zobaczyć wymordowanego stojącego za nią i wpatrującego się w całą scenę błagalnym wzrokiem zbitego zwierzęcia. On także się skupiał. Starał się przesłać jej wiadomość.
Zrób to. Musisz udawać, że z nimi współpracować. Powiedz im, że mnie słyszysz.
Ta wiadomość powtarzana była przez Niedźwiedzia raz za razem, niczym mantra bądź błaganie leżącego na łożu śmierci. Encefalogram zarejestrował odbiór wiadomości oraz wysłane przez Marcelinę impulsy. Pytania. Pierwsza próba rozmowy telepatycznej. Naukowiec wstrzymał się z wypełnieniem strzykawki uśmiercającym serum. Spojrzał na wydającą głośne dźwięki maszynę. Wskazówki podskakiwały.
Anomalia.
Odłożył przyrządy i podszedł do stołu do którego była przywiązana Kocica.
- Czyli jednak coś rejestrujesz. Opowiedz mi. Porozumiewacie się w jakiś sposób? Czy jest to kontakt słowny czy też obrazowy? Będę wdzięczny za każdą możliwą odpowiedź.
Już miał w ręku notatnik oraz wieczne pióro, brał się za notatki.
W tym czasie wymordowany przypatrywał się całej sytuacji. Niestety, nie posiadał podobnego implantu, ciężko było mu się skontaktować z kobietą za pomocą słów. Starał się skupić na obrazie obroży znajdującej się na jego szyi. Na bólu oraz odorze palącego się futra. Wyłączyć, bądź stłumić ból w jego głowie. Manipulacja odczuciami, sensorami, było to skomplikowane, ale wierzył, że dałaby radę. Bo kto jak nie ona. Wystarczyły mu jedynie trzy minuty oderwania się od cierpienia by ją wyswobodził. Trzy minuty. Nie prosił o więcej.


Ostatnio zmieniony przez Taihen Shi dnia 06.12.14 20:35, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.12.14 16:08  •  Kici, kici Mutancie - Page 2 Empty Re: Kici, kici Mutancie
Udawać. Dobre słowo. UDAWAĆ. Nie miała zamiaru nawiązywać z nimi współpracy, kontaktu, dzielić się myślami i brać udział w całej tej szopce. Ale.
Wymordowany, do którego Marcelina poczuła dziwną sympatię, niemal błagał sierściucha o pomoc. Dlatego podjęła szybką decyzję. Będziesz tego żałować. - Widzę... obrazy. - odpowiedziała, patrząc nieprzytomnym wzrokiem na wyraźnie przemęczonego naukowca. Przez chwilę się nie odzywała, widząc przed sobą podejrzane obrazy... obroży? Sierści? Płomienie, dym, w dodatku odór spalenizny, który ona tak dobrze - nie każdy posiada wspaniały dar gotowania bez wypadków - znała? - Tak. Porozumiewamy się. Słyszę go. - odpowiedziała, tracąc na chwilę łączność z wymordowanym.
Minuty leciały. Coraz dłuższe chwile, spędzone w tym dziwnym, brudnym, obrzydliwym miejscu, sprawiały, że Marcelina poczuła mdłości. A może to ta adrenalina, którą wstrzyknęli jej Ci chorzy ludzie? - Czy oni są ze s.p.e.c.u? - zapytała wymordowanego ponownie, nie mogąc opanować rosnącej ciekawości. - Gdyby mogła, wybiłabym ich wszystkich. Wszystkich naukowców, chorych doktorków, nie mogących opanować swoich żądzy, "nowych odkryć", często kosztem innych... - prawda, zamysliła się. I rozmarzyła. Ale wymordowany, będący ich ofiarą, pewnie również myślał w podobny sposób. Również chciałby rozszarpać towarzystwo, mszcząc się za przeszłość, jaką mu oni wszyscy zgotowali. Mszcząc się za ból, jaki wyrządzili, za blizny, które zostaną mu do końca znienawidzonego życia.
Marcelina pragnęła mu pomóc, a przy okazji... uratować siebie. I zemścić się na nich. Nienawidziła naukowców. A jeżeli to s.p.e.c... to nie ręczy za siebie. Wykorzysta swój dawno szykowany plan... i własnym kosztem ich pozabija.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.12.14 20:49  •  Kici, kici Mutancie - Page 2 Empty Re: Kici, kici Mutancie

Profesorek notował, zafascynowany. Czyli jednak jego wynalazek działał. Komunikacja międzyludzka za pomocą umysłu, w dodatku z istotami nie posiadającymi podobnego implantu. Zaczął się zastanawiać intensywnie nad tym w jaki sposób mógłby to wykorzystać oraz czy jej moc aktualnie sięga jeszcze dalej. Spojrzał na Marcelinę, wpatrując się uważnie w jej oczy.
A czy mnie słyszysz, obiekcie?
Powtórzył to kilka razy, od czasu do czasu zerkając na maszynę badającą impulsy mózgu. Żadnej odpowiedzi, żądnych anomalii. Zdecydowanie go nie słyszała. Zmarszczył brwi, nie do końca rozumiejąc działanie własnego urządzenia. Zdecydowanie czuł się zmieszany i zawiedziony efektami, jednak przynajmniej odnotował jakiś postęp w eksperymencie.
- Co jeszcze widzisz bądź czujesz? Może jakieś emocje? Wspomnienia? Opowiedz mi o wszystkim co ci przekazuje ten wymordowany.
Błysk w niebieskich oczach wcale nie był niebezpieczny, jedynie złakniony wiedzy. Pióro po raz kolejny poszło w ruch, zaś naukowiec wyjątkowo mocno skupił się na swoich notatkach. Tę okazję właśnie wykorzystał wymordowany stojący za głową Marceliny.
Nie czas na wyznania, musimy się stąd zabierać. Spróbuj odłączyć mnie od głównego ośrodka bólu żebym nie czuł impulsów z obroży.
Po raz kolejny słowna mantra wypełniła umysł niedźwiedzia. Starał się to także przełożyć na obrazy, jednak to już nie było aż tak proste. Wyobraził sobie podręcznikowy mózg i zlokalizował ośrodek bólu. Nie miał pojęcia jak inaczej pokazać to Marcelinie. Jednego mogła być jednak pewna, współpracujący z nią osobnik niegdyś był naukowcem tak samo jak ten zajęty pisaniem młodzieniec.
-Zaraz, co mówiłaś? Chcesz nas wszystkich wymordować?
Dopiero teraz dotarło do blondyna co takiego powiedziała kobieta. Otworzył szerzej oczy, a po chwili zmarszczył czoło. To wcale mu się nie podobało, szczególnie że dziewczyna najwyraźniej komunikowała się przez cały ten czas z obiektem 0007. I najwyraźniej coś knuli. Całe szczęście, że jeszcze nie do końca kontrolowała moc implantu.
- Proszę rozpocząć procedurę karcącą.
Hasło było proste. Głośnik odpowiedział charczeniem, które najwyraźniej miało oznajmiać przyjęcie polecenia. Ciekawe czy głośniki same wydają takie dźwięki, czy rzeczywiście ktoś robi khhhh do mikrofonu, żeby było wiadomo o co chodzi. Nie było jednak czasu na zastanawianie się nad podobnymi sprawami. Wymordowany ciele niedźwiedzia zaryczał wściekle i padł na ziemię, miotany konwulsjami spowodowanymi silnym impulsem elektrycznym. Co gorsza, Marcelina także go poczuła, a połączony był z niesamowitym bólem od którego włosy stanęły jej dęba.
To był ten moment. Jeśli teraz nie postara się wykonać polecenia niedźwiedzia pewnie już nigdy się stąd nie wydostaną.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.12.14 16:43  •  Kici, kici Mutancie - Page 2 Empty Re: Kici, kici Mutancie
Uniosła brew, zaciskając usta. Odpowiedzieć? W sumie wymordowany prosił, by "udawać z nimi współpracę". W takim razie rozmowa z nimi jest nieunikniona. - Obrazy są zupełnie nie jasne. Nie logiczne, nie spójne. Nie rozumiem, co chce mi przekazać, lecz myślę, że przy głębszym zastanowieniu się odgadłabym to... bez problemu. - odpowiedziała trochę ironicznie, spoglądając ukradkiem na doktorka, a na jej pyszczku wkradł się delikatny uśmieszek.
- W takim razie do dzieła. - szepnęła w myślach, wyobrażając sobie przeróżne sytuacje jakie doświadczyła. Dopiero po chwili wybrała obraz majestatycznej puszczy Aino w Krainie Czarów, oraz tamtejsze wschodnie góry, wznoszące się ku sklepieniom nieba. Skupiła się na najmniejszych detalach, dzięki czemu wymordowany mógł odłączyć się na chwilę od bólu. Dała z siebie wszystko.
Nie przestała nawet, gdy przeraźliwy ból pokrył prawie całe jej ciało. Co prawda obraz trochę się rozmazał, ale nie znikł całkowicie. Nie pozwoliła na to. Zacisnęła zęby i postawiła sobie za cel wytrzymanie tej katorgi. Uda się, uda... - Coś źle zrozumiałeś... - wydusiła w końcu, trzymając głowę w dół, nie odważając się jednak dokończyć zdania.
Wróciły wspomnienia. Z tamtych dni. Kiedy drzewa rozsuwały się przed nią w szacunku, zamykały jednak drogę powrotną i prowadziły w pułapkę, cwane niczym lisy.
Teraz i ona pragnęła się stąd wydostać. Jak najszybciej.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.12.14 17:03  •  Kici, kici Mutancie - Page 2 Empty Re: Kici, kici Mutancie

W czasie elektrowstrząsów naukowiec notował. Był tak pochłonięty swoim kajecikiem oraz reakcją Marceliny na cierpienie wymordowanego, że nie zauważył nawet zmiany w pysku niedźwiedzia. Najwyraźniej próba kotowatej podziałała, ponieważ oczy jej wspólnika zaszły mgłą. Była to mgła wspomnień, cudownych obrazów i jeszcze wspanialszych emocji. Potrzebował tego, by porzucić swoją obolałą powłokę i nie czuć swądu spalonego futra, który powoli zaczął wypełniać pomieszczenie. Był w Krainie Czarów. Przyjemne, letnie powietrze muskało jego skórę, zaś zapach wiosny i gór mieszały się w nozdrzach. Świeciło słońce, jednak ziemia była przyjemnie miękka i wilgotna pod jego łapami. Zrobił krok przed siebie, wyciągnął łapę. Żadnych krat, jedynie wolność pośród bajkowych widoków.
Zaryczał. Był to okrzyk radości i ulgi, który odbił się echem po całym laboratorium. Naukowiec podniósł głowę znad notatek, jednak nie miał czasu zareagować. Masywna łapa zdzieliła go w głowę, łamiąc mężczyźnie kark. Nieprzyjemne strzyknięcie dotarło do uszu Marceliny. Dwa razy, ponieważ siła upadku także złamała kilka kości mężczyzny. Teraz powinni poczuć ulgę, jednak nie mieli na to czasu. Procedura karcąca nadal trwała i trwać będzie do momentu śmierci wymordowanego lub do podania hasła, które, de facto, znał jedynie konający mężczyzna. A może już martwy? Tak, Marcelina nie mogła wyczuć jego umysłu.
Wymordowany rzucił się do panelu sterowania. Tłukł w niego tak długo, aż bransolety na przegubach i kostkach Marceliny się otwarły, tak samo jak drzwi do laboratorium. Wściekła bestia złapała także za pobliskie krzesło i rzuciła nim prosto w charczący głośnik. Bum. Odpadł i zawisł żałośnie na okablowaniu.
Teraz pozostała już tylko ucieczka.
Dziękuję.
To był wymordowany. Kobieta mogła poczuć jak siły witalne opuszczają jego ciało. Krew gotuje się w arterii, ciało jest już niemal usmażone do białości. Niedźwiedź osunął się na kolana, jeszcze chwilę balansował, chcąc odzyskać równowagę, jednak w końcu runął pyskiem do przodu. Odszedł. Musiała sobie teraz radzić sama.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.12.14 17:44  •  Kici, kici Mutancie - Page 2 Empty Re: Kici, kici Mutancie
Trzask kości i łamanego karku. Przez chwilę zastanawiała się, czy to nie ona właśnie odchodziła z tego świata, a potem podejrzenia padły na wymordowanego. Jednak szybko przekonała się, że to naukowiec stracił życie, leżąc bezwładnie na zimnej podłodze. Niedźwiedź roztrzaskał głośnik i urządzenie sterujące, dzięki czemu metalowe opaski otworzyły się z trzaskiem, uwalniając Marcelinę. Z zaciśniętymi zębami pogłaskała się po bolących nadgarstkach, patrząc na czerwone odciski.  
Spojrzała na swojego wybawiciela. Chciała krzyczeć Uciekajmy! chciała uciec razem z nim! Ten jednak padł na ziemię martwy, trzymając na pysku delikatny uśmieszek. Teraz był wolny od cierpień i klatek. Był szczęśliwy. Chociaż jego ostatnie minuty różniły się od całego, nędznego życia.
Oczy Marceliny zaszły łzami. Szybko jednak otrząsnęła się, spoglądając na leżącego koło niej wymordowanego. Podeszła do niego i położyła dłonie na jego pysku, nie czując już w nim pulsującego życia, nie czuła tej siły, która jeszcze niedawno wypełniała jego ciało.
Odsunęła się szybko, spoglądając na otoczenie. Musiała się stąd jakoś wydostać. I to szybko. Zauważyła kratę wentylacyjną, dwa metry na ścianie. Podbiegła do niej, skacząc i odbijając się od ściany, ledwo chwytając kraty. Na ziemi leżał śrubokręt - uniósł się na wysokość jej ręki i szybko znalazł w jej objęciu. Odkręciła prędko wszystkie śrubki, ściągając metalową obudowę i rzucając nią o podłogę. Uderzyła z głośnym dźwiękiem upadającego metalu, a Marcelina próbowała się wcisnąć w otwór. Niestety, był za mały o dosłownie kilka milimetrów...
Zeskoczyła ze ściany, oddychajac głęboko i tworząc w głowie plan ucieczki. Gdzieś tu muszą być drzwi! O, albo lustra, lub powierzchnie o koloru ścian, przez którą reszta obserwuje wyniki badań. No cholera, jakoś Ci naukowcy muszą tu wchodzić! Schowała się za stół, czekając na dalszy rozwój wydarzeń. Jeśli ktoś tu wejdzie, nie od razu zauważy chowającego się kota. Albo... będzie udawać martwą. - Widzisz tu jakieś drzwi? - szepnęła w stronę wilczura, jednak ten jedynie zaprzeczył.

Po chwili uderzyła się w czoło, wzdychając ciężko. Prąd chyba wypalił jej szare komórki. Drzwi stały przed nią otworem! Dlatego ruszyła w ich stronę. Przekroczyła próg, czując, jak serce podchodzi jej do gardła.


Ostatnio zmieniony przez Marcelina dnia 13.12.14 18:23, w całości zmieniany 1 raz
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.12.14 17:53  •  Kici, kici Mutancie - Page 2 Empty Re: Kici, kici Mutancie

Nikt jednak nie nadchodził. Było pusto. Głośnik nie wydawał rozkazów, najwyraźniej także umarł. Drzwi zaś stały przed Marceliną otworem, ponieważ otworzyły się wraz ze zniszczeniem systemu kontrolnego. Jedynie musiała przeskoczyć nad zwalistym cielskiem miśka.
Droga wolna - pewnie to by jej powiedział, gdyby jeszcze mógł.
Zapewne spodziewała się, że gdy tylko minie próg, jakaś niewidzialna, niesamowicie groźna siła rzuci się na nią, powstrzymując przed ucieczką. Nic takiego się nie stało. Miała przed sobą długi korytarz, a na jego końcu drzwi. Szare, metalowe ściany oświetlały jedynie jarzeniówki. Niczym w scenie rodem z horrory, od czasu do czasu wykazywały objawy bliskiego przepalenia. A może to nie horror a jakaś obskurna dyskoteka? Ech, nieważne.
W każdym razie, gdy Marcelina wyszła z laboratorium i postanowiła odważnie przemierzyć drogę jaka jej pozostała ku wolności, nie rozległ się żaden alarm. Nikt nie nadbiegł ani nie krzyczał. Jedyny świadek był martwy, zaś laboratorium najwyraźniej nie miało żadnych kamer. Czyżby Niedźwiedź o tym wiedział?
Drzwi, de facto otwarte, wystarczyło na cisnąć klamkę, prowadziły do kolejnego obszerniejszego pomieszczenia, najpewniej holu. Przypominał wejście zwykłego, bogato umeblowanego domu. Po prawej stronie Marceliny pyszniły się piękne schody, spływające kaskadą prosto do wyjścia z budynku, znajdującego się dokładnie naprzeciw nich. O dziwo, miejsce wyglądało na opustoszałe. Nikt się tam nie kręcił, nie było słychać żadnego szmeru. Tapety z kwiatowymi wzorami schodziły ze ścian, tworząc brązowe plamy, z pluszowej sofy zaś wystawały pordzewiałe sprężyny. Nad sufitem nie było też żadnego głośnika, który by wskazywał na podsłuch.
Przy wejściu, tuż obok wieszaka na płaszcze, stała tylko jedna jedyna para butów, zapewne jasnowłosego naukowca.


Ostatnio zmieniony przez Taihen Shi dnia 13.12.14 19:00, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.12.14 11:18  •  Kici, kici Mutancie - Page 2 Empty Re: Kici, kici Mutancie
W pierwszej chwili - szok. W drugiej chwili - wielkie zdziwienie. Szła jak wbita na bal, niczym z prętem w pewnej części ciała. Faktycznie bała się, że za chwilę rzuci się na nią coś groźnego, chcącego ją pożreć, a ta cała farsa z uwolnieniem jej i zabiciem naukowca to tak na prawdę jeden wielki fejk. To niemożliwe, niewiarygodne żeby miała takie cholerne szczęście!
Żadnego alarmu. Żadnych mnogich kroków, żadnych krzyków na ziemię! po prostu nic - cisza! Zorientowała się, że jest w... domu? Domu jakiegoś bogacza, zapewne naukowca i - jak wskazywała ta jedna para butów przed drzwiami wyjściowymi - zamieszkana tylko przez jedną osobę. I ta jedna osoba leżała gdzieś tam, w ukrytym przed światem azylu, gdzie człowiek spełniał swoje "marzenia" - nieżywa, niezagrażająca nikomu. Nawet te wielkie, wymyślne maszyny mu nie pomogą - bo i one potrzebują komunikatów swojego stwórcy, który właśnie płynął przez rzekę Styks.
Podeszła wolnym krokiem do drzwi. Nie, to nie mogą być drzwi do wyjścia, to by było ZBYT PROSTE. Szarpnęła klamkę i pociągnęła do siebie drzwi, mając nadzieję zobaczyć promienie słoneczne bądź wielką śnieżycę. Cokolwiek, co by potwierdziło jej wolność...
- Ałłłć... - sykęła, osuwajac się po ścianie. Trzymała się skroni, ściskając oczy i zagryzając wargi. Czuła pulsujący ból w tamtych okolicach. Słyszała szepty, dziwne rozmowy, które stały się jednością i stworzyły swego rodzaju szum, niczym w niedziałającym prawidłowo radiu. Przypomniała sobie o implancie, o którym było mowa wcześniej. I porozumienie się z wymordowanym przez umysł...
W końcu ból ustąpił. Z ulgą opuściła dłonie i chwiejnym krokiem stanęła z powrotem na równe nogi. Ponownie szarpnęła klamkę i pociągnęła drzwi do siebie. Chciała stamtąd wyjść, natychmiast!
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach