Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 4 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Spojrzawszy kontrolnie na zegarek, uniosła wzrok, przeczesując teren w poszukiwaniu jakichkolwiek odchyłów od tego, co znajdowało się tam minutę wcześniej. Nic ciekawego, nawet fascynujący odgłos klimatyzatora zniknął gdzieś w głębinach jej podświadomości, początkowo irytujący, teraz stał się żałośnie nudzącym tłem. Podobnie stało się z hukaniem sowy, wodą skapującą do kałuży, krokami...
Właśnie, kroki. Została zapewniona, że nikt z tej strony nie powinien iść, tym bardzie nie powinien zauważyć jej pleców, a spojrzenie cywila czuła na sobie nawet i zbyt dokładnie. Nadinterpretacja? Możliwe.
Dłonie zacisnęła w pięści, nasłuchując, co robi. Nie zwolnił jednak, szedł cały czas tak samo, jakby niezainteresowany jej istnieniem. Dopiero gdy ją minął, spojrzała na niego kątem oka, lustrując wyraz jego twarzy. Oczywiście, schowany w telefonie, znudzony młodzian najprawdopodobniej nie zwrócił na nią nawet uwagi, choć wzbudził nieznacznie jej czujność. Nie wykraczał jednak poza normę, idealnie wręcz wpasowywał się w pospolity obraz okolicy, nie zmuszając jej tym samym do poinformowania towarzysz o swojej obecności. Odprowadziła go jednak spojrzeniem, a gdy zniknął z jej pola widzenia, wróciła do monotonnego obserwowania budynku.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Chociaż minęło już kilka minut, Lazaurs dość szybko zjawił się na miejscu. Czyżby krążył po okolicy? A może śledził Carla, podziwiając, jak mięśnie jego pośladków poruszają się podczas chodu? Coś musiało być na rzeczy, skoro przywitał go przeciągnięciem dłoni po brzuchu, a potem po tyłku. Wymordowany drgnął zaskoczony tym nagłym kontaktem, bynajmniej nie wpadając jednak w panikę – Boris postanowił pozostać niewidzialnym, co wzbudziło w nim aprobatę. Łatwiej ściągną kobietę.
 Rozejrzał się jeszcze przelotnie po okolicy. Wyciągnął telefon i wysłał kuzynowi kolejnego smsa, następnie zablokował ekran, wziął oddech i ruszył przed siebie. Zmarszczył brwi, zbierając w sobie potrzebne do małego przedstawienia emocje.
 Znów znalazł się w zasięgu wojskowej, jednak tym razem jego twarzy daleko było do znudzenia – ogarnął go niepokój, kiedy naciskał ze złością przyciski, wpatrując się w ciemny ekran.
 — Cholera no… — mruknął pod nosem, a potem uniósł głowę i skonfrontował spojrzenie z nieznajomą. — Och… um… przepraszam, orientujesz się może, gdzie znajdę blok numer pięć, mieszkanie szóste? — Dzięki znajomości terenu wykorzystał dane o budynku mieszkalnym znajdującym się na końcu tej uliczki. — Krążę tu od jakiegoś czasu, ale mój zmysł orientacji szwankuje… a dziewczyna się niecierpliwi i jeśli się nie pośpieszę, chyba nie mam co liczyć na ciekawą noc. — Rozciągnął wargi w speszonym uśmiechu i podrapał wolną ręką tył głowy. — Na dodatek mój telefon się rozładował — westchnął ciężko, potrząsnął urządzeniem, jakby miało to obudzić je do działania, a później schował do kieszeni.
 Liczył na to, że kobieta podprowadzi go pod klatę wspomnianego bloku – to kwestia kilkunastu metrów, ale dzięki temu oddalą się od sklepu i ulicy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Złośliwy łowczy rechot został na szczęście wygłuszony przez kombinezon, ale był niemal mimowolną reakcją na wysłanego mu sms'a. Uszaty chyba nie podejrzewał Lazarusa o jakiekolwiek dobre maniery. Łowca bezczelnie przecież gapił mu się w ekran telefonu. Kusiło go by dla podkreślenia całej sytuacji mu nawet odpisać, ale szybko porzucił swój pomysł. Ruszył posłusznie za kuzynem do swojej ofiary. Uwielbiał wpatrywać się swoimi szczurzymi ślepiami w ludzi, którzy nie byli świadomi jego obecności. Skupił się przede wszystkim na wszelkich rzeczach, które kobieta miała przy sobie.
Mmm, wygląda jakby luksusowo - przemknęło mu przez myśl na widok oznaczeń wojskowych jak i jej ekwipunku.
Grubiutka ryba im się trafiła, Uszaty miał nosa.
Ale chyba jego plan zdecydowanie różnił się od planu, który jawił się w łowczej główce. Ciemny zaułek kryjący się za plecami kobiety był idealnym miejscem na maleńki rabunek. Jak w podrzędnych horrorach, wystarczyłoby tylko zwabić tam swoją ofiarę. Boris bez wahania ruszył w ciemność, orientując się w leżących tam przedmiotach. Dwa kontenery, za którymi łatwo można by wciągnąć ofiarę niż próbować ją namawiać na randki i leżące w pobliżu różne przydatne śmieci były niemal idealne. Jakaś linka, którą Lazarus z chęcią udusiłby wojskową, połamana paleta, która tylko marzyła o tym by przeżyć bliskie spotkanie z jej potylicą. Och, nawet rozbita butelka i... puszka.
Puszka wyglądała znajomo. Przypominała mu wysypisko. Aż żal nie skorzystać z takiej okazji.
Łowca już chciał przewrócić ją czubkiem buta by blaszany śmieć (hehe) zwabił tu jego gołąbeczki, gdy jego wzrok ponownie padł na tę cholerną linkę. Wyglądała jak ta na pranie, a te ścierwa były naprawdę wytrzymałe i przydatne, a w tej sytuacji niezastąpione.
Boris złapał swoją nową zdobyć w dłonie, okręcił dookoła nich dwa jej końce i korzystając z rozproszonej przez Uszatego uwagi wojskowej i zarzucił jej linkę na szyję. Nie czekał nawet na reakcję kuzyna tylko szarpnął ciałem wojskowej w tył i korzystając z łowczej siły wciągnął ją w ciemność.

→ Użycie SPECTRE: 2/4
→ Ładowanie: 0/5
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Kolejny szelest, znowu kroki, znowu coś odrywa ją od powierzonego zajęcia. Wraca. Wyraz twarzy wyraźnie się zmienił, tak samo jak cel, ku któremu zmierzał. A zmierzał prosto do niej. Z tego też względu pozbyła się papierosa, przejeżdżając jego rozżarzonym końcem po ścianie, na której opierała bark, pozwalając kaskadzie rozpalonego popiołu spaść bezwiednie na ziemie. Rzuciła petem za siebie, nadal nie spoglądając bezpośrednio w stronę czarnowłosego obywatela. Zmieniło się to dopiero wtedy, gdy zwrócił się bezpośrednio do niej. Westchnęła cicho, bo nie zakładała, że ktoś się jej napatoczy, a bardzo nie lubiła zmieniać z góry ustalonych planów.
- W lewo i do końca ulicy, blok obok sklepu zoologicznego - mruknęła beznamiętnie, ręce krzyżując na piersi. Nie było nawet mowy o tym, żeby się stamtąd ruszała. Miała postawione zadanie i nawet dziecko szukające matki nie mogło jej rozproszyć, co dopiero mężczyzna z zerowym poczuciem orientacji w terenie. Na to nie mogła już nic poradzić, podobnie jak na brak nocnych zabaw czy rozładowany telefon. Chciała jeszcze coś dodać, jednak w tym przerwał jej nagły ból, przeszywający całą szerokość szyi. Rozproszona rozmową, głupia krowa, nie była nawet w stanie zaprotestować, bo zduszony krzyk nie jest raczej w stanie wiele w tym wypadku zdziałać. Nie opłacała się nonszalancja, z jaką opierała się o ścianę, która teraz poskutkowała natychmiastowym podążeniem za źródłem siły, która tak zręcznie zaciągnęła ją w głąb uliczki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Dobre maniery czy nie, nie miał pojęcia, gdzie poLazł Laz, bo go przecież nie widział. Mógł mu się bezpardonowo gapić na komórkę, a równie dobrze mógł wiercić wzrokiem dziurę w tyłku tamtej kobiety. Nie wiedział, która opcja bardziej by mu odpowiadała.
 Nie wyglądała na rozmowną. Czyżby wykolejona z życia towarzyskiego? Niektórzy wojskowi mieli do tego tendencje. Czyli jej śmierć nie ruszy zbyt wielu osób, pewnie nawet nie chwaliła się spłodzeniem potomków. Lepiej dla nich.
 — Aaa, obok sklepu zoologicznego…!
 Dostrzegł ruch za jej plecami, ale oczy, teraz przepełnione nadzieją, ani na chwilę nie odrywały się od twarzy wojskowej. Na szyi kobiety pojawiła się cienka linka, która prędko została dociśnięta do skóry, zmuszając ciało do gwałtownego cofnięcia się. Na ten widok usta Carla mimowolnie wygięły się w paskudnym uśmiechu.
 Spokojnymi krokami skrócił dystans między nimi, pobieżnie lustrując wzrokiem ściany otaczających ich budynków. Żadnych kamer w tym obszarze, tak samo latarni – krótko mówiąc, ciemno jak w dupie Foku. Jeśli tamci mężczyźni nie okażą się wojskowymi o szóstym zmyśle, prawdopodobnie blondynka nie dostanie żadnej szansy na wytoczenie sprawiedliwości.
 — Jakie to uczucie? Wżynającego się materiału w Twoje gardło? Krzyki nie potrafią przebić się z płuc, prawda? — Przechylił głowę, mrużąc oczy. — Może pomogę znaleźć im inne ujście? — Wyciągnął ku niej dłonie i początkowo zacisnął je na szyi, ale później wypuścił powietrze nosem w cichym, jakby pobłażliwym parsknięciu. — Wiesz, co to tracheotomia? — Pogładził kciukiem dolną część gardła w czułym geście, a ręce stanowczo przytrzymywały ją w miejscu. W końcu wbił kciuk między obojczykami, gdzie nie napotykało się naporu kości. Paznokieć przebił skórę, spod której wypłynęła krew, i wsunął się jeszcze głębiej, miażdżąc jej tchawicę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie miał zamiaru zwolnić zacisku na jej szyi dopóki sama linka, która mogła teraz dumnie zwać się garotą, nie postanowiłaby się poddać. Za dużo możliwości tnących nie miała, więc tylko dusiła swoją ofiarę niczym ukochany tatuś. To jednak wystarczyło. Lazarus czuł jak wojskowe ścierwo słabnie i coraz mniej próbuje walczyć. Może gdyby go widziała to byłaby w stanie jakoś konkretniej się obronić. Niestety przyjazny duszek Kacperek nie miał dziś ochoty na obustronne zabawy.
Powoli zmusił kobietę do położenia się na zimnym i brudnym podłożu zaułka, w międzyczasie zawiązując jej linkę wokół szyi na supeł. Przecież nie odmówi jej tej przyjemności tylko dlatego, że miał ważniejsze rzeczy do roboty. Boris otaksował krytycznym spojrzeniem całą jej sylwetkę. Wyglądała zresztą na taką, która walentynki spędziła w kinie z rozmarzeniem planując zmianę imienia na Anastazja.
Łowca uklęknął przy wojskowej i zaczął bezceremonialnie przeszukiwać jej kieszenie by wszelkie przydatne rzeczy odłożyć na malutką stertę tuż obok siebie. Nieciekawy telefon, kusząca zapalniczka, paczka papierosów w gratisie, i przypięte do pasa rękawice. No i oczywiście mokry sen Lazarusa - snajperka, która leżała obok kobiety niczym porzucone szczeniątko. Podział łupów nastąpi później, ale łowca już wiedział co zaadoptuje za wszelką cenę.
Niestety w czasie przeszukania dłoń mężczyzny trafiła na klatkę piersiową Blanche. Mac mac. Jakie milutkie. Milutkie i mięciutkie i cieplutkie. Lazarus nie mógł przejść obok takiej okazji obojętnie. Kolejna myśl zaślepiła jego zmysły, gdy sunął dłonią po materiale jej bluzy. Dziewczyna miała umrzeć, więc nie powinna się obrazić.
Będziesz moja - zamruczał w myślach, zupełnie jakby ta chwila słabości mogła zostać w pełni zrealizowana przy kuzynie. To w końcu rodzina, zrozumie, pomyślał i zanim krew na jej szyi popłynęła wartką strugą, zdjął z dziewczyny bluzę i wtulił pysk w jej materiał.
Mięciutki wojskowy polarek z puchatym podbiciem stanowił świętego graal łowczych fantazji. Odłożył zdobycz na stertę łupów i sięgnął po dłoń dziewczyny by ułożyć ją na bruku i brutalnym przydepnięciem połamać jej kości dłoni. Przepustka łatwo zeszła, bez odpinania paska. Boris klepnął Uszatego w ramię. Swoje już zrobił.

→ Użycie SPECTRE: 3/4
→ Ładowanie: 0/5
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wszystko działo się zbyt szybko, jakby ktoś zbyt gwałtownie próbował przewinąć film, sprawiając tym samym, że pomijał co rusz jakieś fragmenty. Jej mózg skakał od bodźca do bodźca, od myśli do myśli, nie wiedząc, co zarejestrować i przyjąć najpierw. Adrenalina i strach również robiły swoje, początkowo ją paraliżując, utrudniając logiczne myślenie - mogła przecież sięgnąć po rękawice, po broń, potrafiła sobie radzić z zagrożeniem, lecz nie teraz, kiedy bliżej nieokreślona persona bezceremonialnie zaszłą ją od tyłu i przypięła do ziemi.
Po chwili, gdy paraliż odpuścił, przerażenie zaczęło aktywnie motywować chęć przeżycia - wierzgała się, próbując wyrwać z solidnego uścisku, którego nie była w stanie zmaterializować. Krzyk nadal nie wchodził w grę, a przecież jej bystrzy jak woda w kiblu kompani nie byli w stanie ogarnąć, że coś może być nie tak, więc bez konkretnej informacji z jej strony, liczyć na ich pomoc nie mogła. Z każdą chwilą czuła jak słabnie, jeszcze resztkami sił łapiąc dech. Przeszkodziła jej w tym jednak dłoń, która kompletnie odcięła jej dostęp powietrza, zmniejszając jej szanse na przeżycie praktycznie do zera. Ten sam niewinny chłopiec, który pytał ją o drogę, teraz postawił jej wyrok śmierci. Tracheotomia? Proszę bardzo.
Nie zwracała już nawet uwagi na to, że ktoś ewidentnie ją przeszukiwał, pozbawił górnej części ubrania i wszystkiego, co dla niej ważne. Z każdą sekundą robiło się jej coraz słabiej i choć w duchu chciała walczyć, organizm jej na to po prostu nie pozwalał. Gdy krew kompletnie zalała jej szyję i dekolt, straciła resztki sił, nie będąc nawet w stanie utrzymać otwartych oczu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Nie pamiętał, od kiedy zaczął czerpać satysfakcję z czyjegoś cierpienia. Zaczęło się już kilka ładnych lat wcześniej, przyszło niespodziewanie i nigdy go nie opuściło. Czuł nienawiść wobec SPEC – niekoniecznie włączając w to wojsko, ale co za różnica, wszyscy ślepo podążali za rozkazami tyranów. Powinni wyplenić te chwasty z samego serca organizmu M-3.
 Szarpała się, bezskutecznie, a on uśmiechał się, pozostawiając na jej skórze nieładne ślady. W końcu puścił, kiedy zaczęła wiotczeć pociągnięta przez Borisa na ziemię. Obserwował w milczeniu ich dwójkę z boku, prześlizgując wzrokiem po ciele kobiety w poszukiwaniu cennego łupu. Widział wypchane czymś kieszenie, poza tym obok leżała broń. To akurat najmniej go interesowało – może jeśli kiedyś nauczy się obsługiwać karabinami, skołuje sobie podobny model. Ten zaś odstąpi kochanemu snajperowi.
 Stłumił drżenie kącika warg na widok przymilającego się do bluzy Łowcy.
 Skinął głową i kucnął przy niej, odpinając wpierw rękawice od pasa. Przyjrzał im się ciekawie, jedną sztukę od razu przymierzył, a potem schował je do wewnętrznej kieszeni płaszcza. Zgarnął przepustkę, wyczuwając w niej buzującą energię, ale ta zaraz rozproszyła się, kiedy wykorzystał moc do dezaktywacji urządzenia. Wyprostował się na nogach, rzucając spojrzenie konającej.
 — Dobranoc — wymruczał i skonfrontował podeszwę buta z głową blondynki.
 Pozostawił na jej miejscu szarą ciapkę zgniecionego mózgu i wpływającego z niego płynów. Odsunął się, przeciągnął stopą po podłożu, zostawiając rozmazany ślad posoki i poprawił poły płaszcza.
 — Rybka zatonęła — oświadczył, zerkając w miejsce, gdzie powinien stać kuzyn.
 Uśmiech zniknął z jego twarzy.

→ Moc elektryczności, użycie: 1/3.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Śmierć wcale nie oznaczała końca zabawy, nie wtedy gdy większość zgromadzonych ma jeszcze jakieś oczekiwania wobec imprezy. Boris wyszarpał nóż z kabury i już nie okazując żadnego szacunku dla ubrania kobiety, rozciął jej koszulkę na brzuchu i manewrując ostrzem wyciął jej na skórze znak. Znak piękny i dumny. Przedstawiający Ryboszczura albo Szczuroryba, tego jeszcze nie uzgodnili. Faktem było jednak, że na ciele wojskowej pojawiła się skaryfikacja w kształcie szczura z płetwami.
Łowcy co prawda nie mieli internetu i kradli go na wiadra z miasta, ale Boris jako były technik nie mógł odmówić sobie uwiecznienia swojego dzieła na zdjęciu. Kilka foteczek zwłok zaległo w pamięci jego telefonu - później wybierze to najlepsze instagramowe ujęcie, oczywiście po dodaniu miliona filtrów. Twarzy Blanche to nie poprawi, zwłaszcza z rozwalonym mózgiem, ale jego rysunek z pewnością wiele zyska.
Posprzątanie po zabawie również przyszło im nadzwyczaj łatwo. Lazarus przytrzymał klapę od jednego z kontenerów, a Uszaty wyrzucił tam blaszanego śmieciucha i zwłoki też. Śmiecenie jest dla złych ludzi, a oni nie byli źli. Byli tylko odrobinę zagubieni.
Łowca wmusił na Uszatku dzierżenie jego snajperki i bluzy, a sam pilnował drogi i ewentualnych kamer by oboje mogli dotrzeć w końcu do miejsca, w którym mogli się bezpiecznie rozdzielić.

→ Użycie SPECTRE: 4/4
→ Ładowanie: 0/5


[ z/t x2 bo Blaszka zostaje ]

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

O co w tym wszystkim chodziło? Sam nie widział zbyt dobrze, lub może bardziej nie mógł tego dobrze zrozumieć. Siedział w samochodzie, który z niewiarygodnie dużą prędkością jak na przepisy drogowe M3, mknął przez kolejne skrzyżowani, aż w pewnym momencie samochód zwolnił i zjechał w ciaśniejszą ciemną uliczkę. Rogan zerknął przez przednią szybę by zobaczyć jak jeden ze stojących w poprzek drogi samochodów pozwolił im przejechać dalej.
W końcu pojazd się zatrzymał i gwardzista mógł z niego wysiąść.
Teren był całkowicie otoczony i zamknięty dla cywili przez jednostki porządkowe.
Siwowłosy poprawił mundur i mocowanie katany by następnie ruszyć w kierunku miejsca zbrodni. Grupka osób ubranych w dość charakterystyczne uniformy S.SPEC chodziła dokoła czarnego samochodu, który był nieoznakowanym pojazdem rządowym, tak jak ten, którym przyjechał Rogan. Wyglądali jakby mieli pełne ręce roboty, co chwilę mijał go ktoś ze skanerem lub osoba robiąca zdjęcia miejsca zdarzenia, kawałek dalej od samochodu bliżej kontenerów na śmieci została rozłożona niewielka altana bijąca z każdej strony logotypami wojska. Siwowłosy w asyście mężczyzny, który prowadził samochód wszedł do altany.
- Więc gdzie nasza porażka?
Rzucił nieczule. Może nie było po nim tego widać, ale był zdenerwowany lub nawet wściekły, nie wiedział jak coś takiego mogło mieć miejsce. Zrozumiałby cywila, który zostałby napadnięty lub świeżo upieczonego wojaka po pijaku, lecz nie Oficera.

Jeden z mężczyzn będących w altanie zwrócił się do Gwardzisty.
- Tędy, na stole panie Ashikaga.
Wskazał palcem, na leżące na rozkładanym stoliku, kobiece zwłoki na czarny worek.
Yoshiyasu podszedł do ciała i założył przed tym białe rękawiczki. Powoli zaczął przyglądać się zwłokom.
Skrzywił się na widok zwłok, nie dlatego, że brzydziły go takie rzeczy, lecz z powodu jak zostały potraktowane. Zmiażdżona czaszka nie pozwalała na zidentyfikowanie ofiary po twarzy, a rozerwana koszula ukazująca nagie ciało kobiety i krzywy rysunek wykonany na jej brzuchu wskazywał na to, że sprawca zakpił nie tylko z ofiary, ale także częściowo z samego S.SPECu.
Rogan przejechał palcami po owym rysunku szczurorekina oraz podniósł każdą z dłoni Blanche.
- Jakże niewprawiona osoba posługiwała się tym nożem.
Skomentował sam do siebie przy oględzinach skaryfikacji. Następnie przyjrzał się dziurze na tchawicy oraz szyi.
- Użyto tu zdecydowanie za dużo siły...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Miejsce zbrodni, jak to miejsce zbrodni – zabezpieczone i odcięte od wzroku ciekawskich obywateli, których o tej godzinie w sumie nie krążyło po okolicy i tak zbyt wielu.
Aczkolwiek w samej altanie było nad wyraz tłoczno, bo pomijając Irinę krzątało się tam dwóch sanitariuszy wojskowych, zabezpieczający pobrane do dalszej analizy próbki.
Gdy kolejne osoby weszły do namiotu, blondynka podniosła się ze swojego stołka, gdzie siedziała, przeglądając medyczne raporty ofiary.
- Witamy w naszym miejskim piekiełku panie Ashikaga.- Rzuciła podnosząc wzrok znad tabletu i zsuwając z nosa okulary.
Co ciekawe tym razem poza standardowym fartuchem medycznym, Irina miała zamontowane na plecach soniczne skrzydła co było ewidentnym dowodem na to, że wykorzystała je wbrew zakazom na terenie Miasta. Aczkolwiek nie wyglądała na żaden sposób rozespaną czy znużoną. Najwyraźniej przybywając tu wprost po wezwaniu do „ciała oficera w centralnej części miasta” wciąż jeszcze była na nogach w szpitalu. Co więcej skrzydła dowodziły, że chyba nawet  przez krótką chwilę miała nadzieję, że uda się Borden uratować. Płonną nadzieję, jak się szybko okazało, gdy pokazano jej truchło, tuż po wyjęciu go z kontenera.
-Tracheotomia. Choć ciężko to nawet określić tym słowem. Rozorano jej tchawicę ostrym narzędziem.
Nad truchłem zamontowany był już skaner medyczny HOLO Petrovny badający resztkę tego co było tu do zbadania, w tym ustalający dokładną godzinę zgonu i starający się zbadać dodatkowe uszkodzenia organów wewnętrznych.
- Paskudna robota amatora. A raczej amatorów tak na moje oko. Uszkodzenia górnego odcinka kręgosłupa świadczą, że była wcześniej podduszana garotą lub przynajmniej ciągnięta w ten sposób przez pewien czas. Ciężko to wszystko ogarnąć w pojedynkę. Ponadto odcisk dłoni poniżej... Nie dostałam jeszcze informacji czy kryminalni zdołali zdjąć jakiekolwiek odciski palców, ale na ten moment wiemy już, że z pewnością nie było zabójstwo w afekcie, a samą skaryfikację dokonano już po śmierci oficer Borden.
Kobieta odłożyła tablet, kodując i wysyłając wyniki do dalszych oględzin w laboratorium, po czym zdjęła ubabrane w krwi i płynach mózgowych rękawiczki.
- Plus jest taki, że w krwi nie odnotowano obecności wirusa X i nie wstanie za kilka dni, jak to zdarza się niektórym. Dobra panowie, pakujcie ją i do prosektorium.- Skinęła na znajdujących się nieopodal żołnierzy.- Chyba, że ma pan jeszcze ochotę coś dodać panie Ashikaga. Zamieniam się w słuch.
Oderwała nareszcie wzrok od trupa, przechyliwszy głowę i przyglądając się przez chwilę gwardziście.

użycie skanera HOLO: wykluczenie zarażenia, ustalenie obrażeń wewnętrznych i dokładnego czasu śmierci.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 4 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach