Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 7 z 25 Previous  1 ... 6, 7, 8 ... 16 ... 25  Next

Go down

Pisanie 07.07.14 23:10  •  Park Miejski - Page 7 Empty Re: Park Miejski
Rzuciła spojrzeniem na Nithaniana. Uśmiechnęła się lekko gdy ten odwrócił wzrok, tuląc się do bluzy. Po zadanym przez niego pytaniu nastała chwila ciszy.
-Nie potrafię ustac w jednym miejscu. - westchnęła. - Z resztą zagraża mi tylko jeden osobnik. Tylko on nie ulega iluzji. Reszta to zwykli... ludzie. Agarot szybko wyczuwa jego obecnośc w pobliżu. To jakiś mutant, który wywołuje u innych halucynacje.
Nie zajmowała dużo miejsca na ławce - była niska, chuda i wątła. Mimo to przysunęła się do samego czarnego, fantastycznie spiralnego uchwytu z zakończeniem w kształcie listka. Metal był zimny i po kontakcie z rozgrzaną sierścią Marceliny natychmiast wywołał u niej kilku sekundowe nieprzyjemne dreszcze. Spojrzała na Kamikaze. - Słuchaj, Samuel także był ściganym wymordowanym. Mam nadzieję, że... - i tu złapała się za lewą skroń, patrząc porozumiewawczo - ...że zdołał jakoś uciec.
I wtedy jej uwagę przykuł chłopak. Usiadł na ławce nieopodal nich, patrząc cały czas na dziewczynę z gipsem. Marcelinie znów zjeżyła się sierśc na karku, patrząc na niego wyszczerzyła się lekko a zarazem... groźnie. Nie wiedziec czemu, ten bogu ducha winny chłopaczek ją zirytował. "Czubek" pomyślała, gdy ten zaczął machac lekko rękami i gadac. Jakby sam do siebie.
☻ -Następny z rozdwojeniem jaźni. - z transu wyrwał ją głos koło siebie, rozbrzmiewający w jej umyśle. Zadarła wzrok ku górze. Wielkości słonia Aragot patrzył w stronę chłopaka. Jeżeli faktycznie owy nieznajomy ma to rozdwojenie jaźni, shizofrenię czy inny defekt umysłu to z pewnością zobaczy Shinigami w parku. ☻
"Gdyby nie był człowiekiem... zabawnie by było." uśmiechnęła się Marcelina. Pomyślcie tylko – przychodzicie do parku, a tam grupka trzech osób na ławce, dwóch człowiekopodobnych i... kot. Kot na dwóch łapach. A koło kota na dwóch łapach kilku metrowy, czarny wilk z pyskiem zasłoniętym czaszką antylopy, siedzącym niczym potulny psiak. Myślała tak, będąc pewną, że ten chłopaczyna widzi jedynie zwykłą dziewczynę z dredami. Myślała nie wiedząc nawet, że te jej myśli to... czysta prawda.  
-Widzę, że ktoś wybrał sobie park za dobry punkt obserwacyjny. - zaśmiała się, szepcząc do dziewczyny. A nóż widelec to jakiś pedofil, zoofil? Dziwni ludzie kręcą się przecież po świecie. Nawet po tym sztucznie 'idealnym'.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.07.14 0:10  •  Park Miejski - Page 7 Empty Re: Park Miejski
Iluzja nie zawsze będzie mogła chronić Marcelinę.
Anioł miał nadzieję, że prócz oszukiwania umysłów kotka faktycznie miała jeszcze coś w zanadrzu. W przeciwnym wypadku chyba nie byłaby tak pewna siebie.
Przez chwilę przypatrywał się uważnie dziewczynom. W końcu z rezygnacją odwrócił wzrok i sennym wzrokiem zaczął oglądać pień drzewa naprzeciwko.
Anomalie pogodowe. Mutanty. Polowania.
- Niedobrze - skwitował w końcu, pochylając się nieco. Splótł palce dłoni i oparł łokcie o kolana, przybierając pozę godną prawdziwego myśliciela.
Nie podobało mu się to wszystko. 
Zbyt długo przesiadywał w Desperacji, przekonany, że tutaj panuje jako taki porządek. Najwyraźniej grubo się mylił. Władza, wojsko - ktokolwiek za tym stał, zaczynał sobie pozwalać na zbyt wiele. Stanowczo zbyt wiele.
Z zamyśleniem spojrzał na białego husky. Niesamowite oczy.
I co z tym wszystkim zrobić? M-3 nie powinno tak szaleć.
Z rozmyślań wyrwał go śmiech Marceliny. Chwilę potem rozkojarzył go głos obok.
Z ukosa spojrzał na chłopaka, potem podążył za jego wzrokiem na dziewczynę i znowu wrócił do niego. Do kogo on mówił?
Niepoczytalny?
I czemu tak się gapi na... Nie. Nie znał się a tych sprawach. Ale zdawało mu się, że dzieciak zaraz pożre ogrodniczkę wzrokiem.
Wywrócił oczami. Stwierdziwszy, że to nie sprawa na jego nie-ludzki, niewrażliwy umysł, wrócił do kontemplacji niecodziennego wyglądu husky'ego.
Póki nikt nikogo nie napastuje, nie ma się niczym przejmować.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.07.14 10:44  •  Park Miejski - Page 7 Empty Re: Park Miejski
Spojrzała na Kotowatą. Słuchała uważnie na temat tego, kto ją prześladuje. A poza tym, coraz więcej mogła się dowiedzieć o tajemniczych mocach, jakie mieli wygnańcy. Warto to sobie zapamiętać.
W stronę Ren pokierowały się następne słowa na temat wczorajszych, "magicznych" incydentów.
- Nie wiem. Szukałam go na tym dachu po omacku, ale znalazłam jedynie krawędź, i gdybym w porę nie zareagowała, nie siedziałabym tu i teraz. - Powiedziała smutno. Była poniekąd na Sama wściekła. Zostawił ją samą ze swoimi uczuciami, z którymi będzie teraz musiała się zmierzyć, walczyć i użerać, tak jak z Rayu. Chłopak po prostu zniknął! Czuła się taka oszukana, taka samotna. Z resztą jak zwykle. Już chyba na nikogo nie będzie umiała liczyć. Już chyba na zawsze będzie takim outsiderem.
Kami pogrążona w tej refleksji nawet nie zauważyła, kiedy oparła łokcie na kolanach i kiedy dłońmi przytrzymywała sobie głowę. Wpatrywała się w przeciwległy krawężnik, myśląc o swoim balkonowym ogrodzie. Przecież nie była sama. Miała swoje rośliny, do których nie na darmo można otworzyć usta. One słyszą, one czują. One na wszystko reagują. Jedni uważali, że gadanie do kwiatów to bujda. Guzik prawda. Za poświęcony dla nich czas odwdzięczają się niesamowitymi barwami, bujnymi kwiatostanami i zdrową kondycją. Tak, uprawianie ogrodnictwa powinno być zarezerwowane dla typów samotników, lubiących swoją ciszę i swój własny podświadomy świat.
Jej rozmyślania przerwał chichot Marceliny. Wsłuchała się w szept Kotowatej, po czym obróciła nieznacznie głowę w stronę rzeczonego chłopaka. Nawet nie zwróciła na niego uwagi, tak się zamyśliła. Poczuła się skrępowana. Taka niezręczna sytuacja. Niebezpiecznie uderzenie gorąca rozpłynęło się po jej ciele, tak jak przed jakąś nadzwyczaj stresującą okolicznością, czy odmówieniu despotycznej babci obiadu. Na szczęście wierny pies uratował ją przed samą sobą. Przysunął się do Ren, kładąc na nogach właścicielki głowę i domagając się pieszczot. Nastolatka spuściła wzrok na pupila.
Świetny moment, jeszcze chwila, a bym wybuchła. - Zaczęła bawić się jego uszami i gładzić pod brodą.
Po chwili czułości pies podszedł do nieznajomego, siedzącego samotnie na ławce, wysokiego chłopaka.
- Ray? Dokąd się wybierasz? - Zapytała go, wiedząc, że nie uzyska odpowiedzi. Uśmiechnęła się krzywo, mrużąc lekko oczy i patrząc na poczynania czworonoga.
Ten wskoczył na deski, jak gdyby nigdy nic. Uwalił się tyłem do użerającego się z podświadomością chłopaka, ze skierowaną mordą ku trójce. Miał ciekawy wyraz pyska. Przymknięte oczy, uszy do góry i nos spuszczony w dół. Po chwili rozchylił lekko paszczę i zaczął sobie sapać, nieznacznie wystawiając różowy język. Było parno i pochmurno. Cisza przed burzą. Ren też miała uczucie zewsząd okalającej ją duszności. Tego gęstego powietrza, tak strasznie rozkładającego na łopatki. Chciała znaleźć się już na swojej lodowatej klatce schodowej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.07.14 20:02  •  Park Miejski - Page 7 Empty Re: Park Miejski
Widział jak się na niego gapili, jednak bał się do nich podejść. Zdenerwowany był na Lucy bo uważali go za czubka, który gada sam do siebie, tak mu się zdawało po ich wzroku. Patrzył na dziewczynę z gipsem, był nią po prostu zauroczony, chciał do niej podejść ale nie wiedział jak zagadać. Lucy patrzyła na to wszystko i tylko powstrzymywała się od przejęcia jego ciała, nie chciała aby ktoś się z nim zadawał.
Zobaczył jak piesek podchodzi do niego, pogłaskał go i zaczął się z nim bawić. Po chwili pies usiadł obok niego. Położył się na plecach, Matthew uśmiechnął się i pogłaskał go po brzuchu.
Mimo tej sytuacji z psem Matthew myślał czy nie przybliżyć się do nich jeszcze bardziej... Jednak pokusa była większa. Więc przybliżył się ławkę do przodu, siedział dwie ławki od nich. Patrzył dalej na dziewczynę, nie miał wzroku przysłowiowego "zboczeńca", po prostu była ładna i to grzech by było na nią nie patrzeć...
Po cichu, odwracając głowę i udając że na coś innego patrzy rzekł do Lucy
-Lucy, wiem że cię to denerwuje ale daj mi do niej podejść, wiesz że cię kocham (ta na napewno) i cię nigdy nie opuszczę..., spytał lekko patrząc dalej na dziewczynę. Lucy westchnęła i pokazała mu ręką że może robić co chce. Ucieszony tym gestem przybliżył się jeszcze ławkę dalej do nich i zagadał. Przed powiedzeniem czegokolwiek poprawił dwie kabury na plecach bo mu się zsuwały, w nich były jego miecze... Nie chciał od razu pokazywać im i się chwalić, wzięli go by za chorego...
-Cześć..., powiedział i zamilkł, nie wiedział co dalej powiedzieć. Czerwienił się i nie mógł wykrztusić żadnego słowa. Lecz Lucy popchnęła go i próbując nie reagować na to dokończył -...jestem Matthew... Miło mi cię poznać.... Nie wiedział co ona odpowie mu, ale wiedział jedno... Pewnie będą bardzo zdziwieni jego zachowaniem i go odrzucą, gdyby tak się stało to Matt by popadł znowu w szok... Wiedział że jeśli się tak stanie to będzie nieunikniona akcja ze strony Lucy...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.07.14 22:37  •  Park Miejski - Page 7 Empty Re: Park Miejski
Wkroczył do parku miejskiego. Był tu pierwszy raz. I chuj że są tu ludzie, a on przypomina 2 metrowego niedźwiedzia grizzly. Był wściekły. Za ostatniego wymordowanego dostał śmieszne pieniądze. Obiecali więcej... no tak. Jak to było? "Jak nie przyniesiesz tych trzech sztuk z naszej listy, nie dostaniesz więcej". Tak, trzech... Samuel Ray Roth, Marcelina i... zaraz, jak jej tam było... ah, nie ważne. Ważne, że jak dotąd spotkał ich wszystkich, a za chuja nie mógł ich złapać. Miał ochotę coś rozwalić.
Szedł tymi alejkami, próbując zapalić papierosa. Oczy... miękkie futerko... uszy... i ten głos... cały czas o tym myślał. To coś nie dawało mu spokoju. Wtedy, zamiast bez emocji wbic jej tą jebaną strzykawkę... ah, no dobra. Zapomniał się, kurwa, popełnił błąd, trudno. Nie jest człowiekiem, ale wpół człowiekiem, więc i tak błędy będą jego codziennością.
Ale nie, kurwa, takie błędy!
Szedł powoli, a raczej wlókł się. Miał na sobie czarną, męską, krótką koszulkę, która robiła doskonały zarys jego mięśni. Czarne spodnie, z wielkim, czerwonym znakiem "X" na prawej nogawce. Nie miał maski, miał okulary przeciwsłoneczne. "Kurwa, jak tu gorąco..." warknął do siebie.
Nagle zauważył kilku osobników. Trzech zajmowało miejsca na ławce, jeden na ławce obok. Zmrużył oko. Już ich nie lubił... odruchowo sięgnął w lewą kieszeń spodni. Paralizator... broń... sztylet... strzykawka ze środkiem usypiającym... sznur...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.07.14 22:38  •  Park Miejski - Page 7 Empty Re: Park Miejski
Wzruszyła ramionami. Dobrze, nie dobrze... czy to ważne? Ważne, że teraz jest bezpieczna. I jest wszystko w jak najlepszym porządku... jak na razie.
Spojrzała kątem oka na nieznajomego. Przybliżył się ławkę bliżej. Mruknęła cicho, groźnie. Nie ufała mu. Matthew nie zwracał zupełnie uwagi ani na nią, ani na Agarota. Czy wychodzi na to, że jest zwykłym człowiekiem - dlaczego więc czuła do niego dziwną odrazę, że aż ciarki przelatywały jej po plecach, drażniąc kręgosłup?
☻ -Ogień... - szepnął Aragot, dalej siedząc spokojnie przy swojej pani. Drapał ziemię, a z jego gardła wydobywał się warkot, rodzący ziarenko niepokoju u Marceliny. -Widzi nas... To nie człowiek.
Spojrzała raz jeszcze na żywiołaka. Jej prawa tęczówka zalała się teraz fioletową barwą. W palcach rwała lekko materiał bluzy, nerwowo zastanawiając się, o co w tym wszystkim chodzi. Czuła wyraźny, wewnętrzny niepokój. Stres, napięcie były duże. Chwyciła w dłonie swój "papieros" i wzięła bucha, potem następnego i następnego. Ogień... ogień... niczym obroża przypieczętowany w twoje przeznaczenie. Ciągnę za sobą łańcuch z twoimi grzechami, dźwigając je na własnych barkach. Jestem na twoje skinienie, pani.
-Coś jest nie ta... - warknęła w końcu. Na horyzoncie pojawiła się sylwetka. Dziwnie znajoma... i właśnie w tej sprawie Marcelina otwierała buźkę, by drżącym głosem zacząć się jąkać. Zesztywniała. Dopiero po kilku sekundach chwyciła nadgarstek Kamikaze napiętą niczym łuk elfa dłonią, próbując wykrztusić z siebie chociaż słowo. Uniosła drugą, równie drżącą łapę w jego stronę. -O... on... to... to on...- dreszcze opanowały jej ciało. Jedyne, czego teraz pragnęła, to ucieczka... w końcu jej ciało znowu zaczeło byc jej posłuszne. W mgnieniu oka schowała wielkie uszy pod kaptur, ogon zarzuciła za siebie, anioła i dziewczynę, sama zakryła się gazetą, która akurat leżała przy ławce. I... klops. Z przerażeniem odkryła, że ma ona dziurę na samym środku. Musiała więc natychmiast improwizować. Schowała nogi w bluzę, która zmieściłaby ich wszystkich tu obecnych. Oko stało się jaskrawo żółte, zupełnie jak u tego psa, co merdał radośnie ogonem. Aragot wtopił się w cień ławki, by rozpruwacz o telepatycznych umiejętnościach go nie zauważył, co źle by się skończyło. Dla nich wszystkich.
Duszno, cholera. Zaczynało być coraz goręcej. Burza?

+ mało osób pewnie wie, więc przypomnę - Marcelina panicznie boi się ognia.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.07.14 23:34  •  Park Miejski - Page 7 Empty Re: Park Miejski
Odprowadził Ray'a wzrokiem. Ze sporą dawką sceptycyzmu obserwował jego poczynania, jednocześnie nieco uważniej przyglądając się chłopakowi.
Te oczy.
Szkła?
Z daleka ciężko było stwierdzić.
Przysiadł się bliżej.
I tak nie widać. Na razie to nieistotne.
Zerknięcie na zegarek.
Jeszcze chwilę pasowałoby tu posiedzieć.
Odchylił się nieco, żeby nie zasłaniać dziewczyny. Czuł się idiotycznie, kiedy Matthew mówił do niej przez jego ramię. Ale na razie nie wyglądało na to, żeby miał zamiar się rozgadywać.
Nie wiedział, co ze sobą zrobić, więc wrócił do obserwacji otoczenia.
Wzdrygnął się, kiedy poczuł na plecach smyrnięcie ogona Marceliny. Zerknął na nią z niezadowoleniem, które momentalnie przeszło w zdziwienie, kiedy zobaczył, co ta wyczynia.
To on?
Co za 'on'?
Ach. Ten wielkolud? 
Próbowała się schować.
Mógłby odpowiednio załamać światło i ukryć jej ogon, wtedy...
Jeśli widział ogon, to pewnie zauważyłby też resztę. Przecież całej nie może jej ukryć. To też rzuciłoby się w oczy. 
Mimo wszystko skupił się na tyle, żeby w miarę dyskretnie, bez zbędnych gestów, załamać światło tak, by nie było widać długiego ogona za nimi. Z resztą musi sobie poradzić sama.
Czyżby to był ten niesławny mutant-tropiciel?
Chyba nie zacznie walczyć w miejscu pełnym cywilów.
Ale ta dziewczyna ze złamaną nogą wcześniej nikomu nie przeszkadzała. Co to mają być za chore czasy?
Oparł się i wyciągnął rękę na oparciu ławki, po czym lekko ruszył palcami. To głupie, ale gesty naprawdę pomagały.
Uszy Marceliny zostały zamaskowane. Teraz pozostaje mieć nadzieję, że ten olbrzym nie należy do zbyt spostrzegawczych. I że Nithaniahowi uda się utrzymać to załamanie światła. Przy wierceniu się kotowatej to zadanie wcale nie było takie proste.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.07.14 0:44  •  Park Miejski - Page 7 Empty Re: Park Miejski
Znów ułożyła łokcie na kolanach, podpierając owalną głowę zgiętymi rękoma. Znów odpłynęła, myśląc o tym, jaki teraz zbuduje sobie rezerwat przyrody w prastarej grze o tematyce zwierzęcej. Uwielbiała robić parki zoologiczne na swoim komputerze. Uwielbiała zajmować się pikselowymi zwierzątkami, niejednokrotnie modowanymi, by gra była przyjemniejsza. A ponadto czas zmarnowany przed monitorem urozmaicał spokojny soundtrack, niejednokrotnie będący muzyką kontynentalną, na przykład dźwięczny odgłos azjatyckiej sitary, czy afrykańskie okrzyki. Uwielbiała to. Kontemplowała ten błogi stan przed komputerem w domu, wpatrując się w krawężnik naprzeciwko. I nagle jej obraz zasłoniły dwa czarne filary.
Wut? - Nad jej głową pojawił się niewidzialny znak zapytania. Zaczęła wodzić wzrokiem wyżej, aż doszła do wysoko osadzonej głowy. Dobrze, że było pochmurno, bo pewnie nie ujrzałaby nic, prócz czarnej czupryny w rażącym w oczy słońcu. Teraz przynajmniej postrzegła od dołu rysy twarzy. Podniosła obolały kręgosłup, wysilając go na ustanie w pozycji pionowej do siedzenia. Jej mina nie była zbytnio zadowolona. Czyżby teraz inna Ren siedziała w tej skorupie? Jak to ten.. no, jak to szło... znudzony Neutral.
- Witaj. Mi Ciebie również - zmusiła się na szczery, uroczy acz lekki uśmiech. Wprawdzie była zbyt przybita uszkodzonym kręgiem w plecach, by świętować, ale uśmiechnąć się nieśmiało zawsze potrafiła. No może, kiedy nie płakała.
Wyciągnęła ku chłopakowi rękę, w geście przywitania. Nie chciała być nieuprzejma, ale... On sprawiał nijako takie wrażenie. Jakby zupełnie nie widział ani Marceliny, ani Anioła. Tak po prostu podszedł i zagadał tylko do tej miernoty - Ren. Miała w sobie coś nadzwyczajnego z zewnątrz, prócz białych, krótko ściętych włosów i turkusowych tęczówek?
Krzyż bolał, więc znów podparła się ponownie łokciem o prawe kolano. Wpatrywała się w przeciwległe drzewo, dumając nad nieprzeciętną duchotą. I gdy tak myślała, za rękę pociągnęła ją Marcelina. Ren jęknęła nieco z bólu, jaki towarzyszył nierównomiernemu obciążeniu kręgosłupa. Spuściła głowę mamrocząc pod nosem.
- Kurde, nie wytrzymam do jutra... - Spuściła powietrze z płuc, podpierając się znowu, tym razem lewą dłonią. Spojrzała na Marcelinę, a potem, jak po niewidzialnej wiązce lasera, emitowanej z oczu mutantki; w kierunku, gdzie stał mocno zbudowany facet. Wyraźnie usłyszała jej jąkanie i nienaturalnie dziwne zachowanie. Wyszczerzyła oczy, gdy spoglądnęła na wysoką masywną posturę mężczyzny. Wprawdzie różnił się od kłusownika z wczoraj - ten nie miał maski, ani dziwnego ubrania, ale i tak był wielki jak drzwi do jej kamieniczki. To i ten jęk nie musiały długo przekonywać Kami o godności jegomościa.
- Spokojnie. - Objęła mutantkę tyłu prawą ręką, tuląc do siebie. W zasadzie, ta pozycja była najbardziej bezpieczna. Pocieszałaby biedactwo, które kuliło się na ławce. Wtedy nie byłoby widać, kim jest ta "zapłakana" osoba.
- Udawaj, że Cię pocieszam. - Szepnęła do schowanego w kapturze kotowatej ucha. Lecz ta wynalazła gazetę. Nieszcześnie z dziurą. Kami objęła Marcelinę ponownie.
Tak, poudawajmy, że przytulamy ćpuna, który "nie chce" pomocy... W tej sytuacji, Kami nie miała innego pomysłu.
Opartą na ramieniu Marceliny głowę zwróciła w kierunku Matta. Wpadła na jeszcze bardziej niedorzeczny pomysł. Obarczy go o "płacz" Kotowatej.
- No i co narobiłeś?! - Wrzasnęła na niego, zakrywając się ramieniem, w geście "bliższego", bardziej aktorskiego kontaktu z Marceliną. W rzeczywistości, miała zasłonić swoje nakierowujące spojrzenie. Zasłaniając się rzeczonym ramieniem, szerokimi oczyma wskazywała młodzieńcowi powód tego dziwnego zachowania. Wykrzywiła usta, pokazując nadzwyczajność zaistniałej sytuacji i bezradność. Czuła się głupio. Kto wie, czy jej plan się uda. Miała tylko nadzieję, że chłopak odczyta grę aktorską dziewczyny, i że utrzyma tę szopkę jeszcze przez chwilę.
- Stój tu. - Szepnęła wskazując tęczówkami na miejsce, w którym stał chłopak. - Pobaw się w aktora - szepnęła ponownie, kładąc ostrożnie głowę na ramieniu mutantki, starając się ją zakryć jeszcze bardziej.
Bała się jednak, że ta improwizacja pójdzie na marne. Ale jak to mówią: Nadzieja umiera ostatnia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.07.14 9:46  •  Park Miejski - Page 7 Empty Re: Park Miejski
Uśmiechnęła się i wyciągnęła mu rękę. Był nieco zaskoczony że wszystko idzie gładko i nie boją się go. Podał jej również rękę i uścisnął ją, zaczerwienił się... Widział co się stało owej dziewczynie, łapała się za kręgosłup i czasem jęknęła z bólu. Mimo tego że poznał ją dopiero teraz był bardzo zmartwiony tym co się jej stało, nie chciał być wścibski ale zapytał.
-Eto... Widzę że coś ci się stało, nie to że chce abyś mi powiedziała wszystko co się zdarzyło... Jestem po prostu zmartwiony twoim aktualnym stanem..., powiedział lekko się uśmiechając. Widział dwie inne osoby ale nie reagował na nie aż do momentu kiedy dziewczyny przytuliły się. Matt wziął rękę z powrotem i zobaczył jak jedna z nich płacze trzymając w ręku gazetę.
Obarczyła go o to że przez niego płacze, nie wiedział co powiedzieć, wiele myśli chodziło mu po głowie... A Lucy już po prostu gryzła ławkę ze złości, widział to Matt, widział jej zapłakane oczy. Zakryła ramieniem na pozór że to przez niego.
Słyszał jak coś szepczą sobie do uszu, nie wiedział dokładnie co ale przeczuwał że to na pewno nie jest jego wina...
Poprawił zsuwające się kabury na miecze, poprawił włosy opadające na oczy i grzecznie spytał.
-Co się twojej przyjaciółce stało że płacze?, pytał się mając "blask" w oczach. Nikt jeszcze nie próbował nie ulec jego szkarłatnym oczom. To był jego wielki atut, był przystojny, miły, uczynny i grzeczny.
-Może chcesz żebym ich zabiła?, spytała Lucy Matt'a, ale on nie odpowiedział. Czuł na lewym ramieniu jak jego tatuaż (w którym jest zaklęta Lucy) zaczyna go piec. Trzymał ją już tak długo, dawno jej nie wypuszczał... Ale nie chciał rujnować tego całego spotkania, żądza krwi Lucy była duża... Mimo tego widziała w jego oczach troskę o obce mu osoby, bała się o niego... Nie wiedziała czy taki już zostanie... Czy ona zniknie z jego życia... I najgorsze... Czy on ją będzie pamiętał?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.07.14 13:08  •  Park Miejski - Page 7 Empty Re: Park Miejski
...druga broń też jest... maska bezpiecznie spoczywająca w spodniach. Wszystko jest.
Wiedział, że zwróci na siebie uwagę swoim wzrostem i dużym umięśnieniem. Trudno, jak na razie miał to głęboko g d z i e ś. Znajdowal się już 15 metrów od tych małych, niskich ludzików, gdy usłyszał, zobaczył... płacz? Zmrużył oczy i przez chwilę patrzył w tamtą stronę. Dziewczyna z gipsem w nodze oskarżyła tego drugiego chłopaka i stan ten drugiej dziewczy... zaraz, dlaczego ona ma takie białe ręce?
Wsunął papierosa w usta, cały czas idąc wolno i wpatrując się akurat w nią. W końcu jednak odwrócił wzrok i wzruszył ramionami. Takie sprawy się zdarzają.
Dopiero, będąc 2-3 metry od nich, spojrzał na nią jeszcze razy. Tym razem zwrócił uwagę na nienaturalne oczy. Niebiesko-żółte. Dlaczego były takie znajome? Zatrzymał się przy nich, a dzięki okularom przeciwsłonecznym żaden z nich nie widział, gdzie aktualnie utkwił swój wzrok. A utkwił go w jednej, obecnej tu, znajomej mu dobrze osobie.
Nie będzie robił tu rozruby. Uda, że wszystko jest w porządku, a on o niczym nie wie.
Wyciągnął z kieszeni papierosa i zwracając się do całej grupki zapytał - Macie ognia? wystawiając papierosa lekko w ich stronę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.07.14 14:20  •  Park Miejski - Page 7 Empty Re: Park Miejski
Zdziwiona, przytaknęła lekko na prośbę dziewczyny. Zaczęła cicho szlochać, ocierając palcem wskazującym górną wargę. Przymknęła oczy, starając się przybrać jak najbardziej dramatyczną pozę. A przy okazji chciała uciekać, jak najdalej i jak najszybciej. A on się zbliżał, już prawie tu był, czuła jego woń... woń, która przecież może być w jej życiu ostatnia. Drug-on w końcu przystanął. Akurat przy ławce zajmowaną przez tę czwórkę, która zapewne nawet wspólnie nie dorównywała jemu sile. Na szczęście co po niektórzy byli obdarzeni nadnaturalnymi zdolnościami, które z pewnością przydają się w walkach czy w życiu codziennym. Tak jak na przykład panowanie nad światłem Nithaniana, dzięki któremu ogon po prostu... zniknął. Tak, jakby go nie było.
Przestała szlochać, zapomniała o granej roli. Zacisnęła dolną wargę i spuściła natychmiast oczy, udając, że go nie widzi. Na prośbę o ogień lekko zaprzeczyła głową, bawiąc się opakowaniem po gumach do żucia, gniotąc go w palcach. Zimny pot zaczął spływać po jej karku. Na niebie zrobiło się ciemniej - był wieczór, ale w końcu było lato, więc dzień trwał dłużej. Na ramieniu poczuła chłodną krople letniego, wieczornego deszczu. Gdzieś w oddali na niebie zawitał piorun, chwilę później rozległ się groźny, stłumiony huk. Burza była coraz bliżej.
☻ -Zapewne Cię poznał. - szepnął jej Bazyliszek do ucha. - Ta gra na nic się wam nie przyda... a raczej tobie. On szuka CIEBIE.
Tak, niestety miał rację <jak zwykle>. Rozpruwacz wiedział, że w towarzystwie znajduje się osoba, której szuka... jedyne, co im pozostaje, to ucieczka bądź walka. Marcelina wiedziała, do czego ten bydlak jest zdolny i mimo strachliwości i niepewności podjęła decyzję - nie pozostawi tej grupki samej sobie. Czuła, że Jakub wpierw rozniesie całą trójkę, by ruszyć za nią. A daleko mu nie ucieknie...
Wow. Pierwszy raz nie bała się pięknej, potężnej burzy. Cały park był teraz pusty, ludzie uciekli w stronę domów, w stronę centrum miasta. Zostali sami. Czyli... wszystkie chwyty dozwolone.
-Spuściłeś już komuś manto? - szepnęła do anioła, opuszczając powoli gazetę i podnosząc wzrok na swojego wroga numer jeden. Opuściła gazetę i ściągnęła kaptur, nie kryjąc się już ze swoimi uszami. Prawe oko przybrało teraz szaleńczy, żółto-fioletowo-czerwony odcień. Zjeżyła jej się groźnie sierść <która już tego 'jeżenia się' miała powoli dość>.
☻ Shinigami pojawił się za nią, trzymając na plecach Hakudo. Widziały go teraz trzy osoby - jego pani, żywiołak oraz przygotowujący się zapewne do ataku drug-on. Długi, ciągnący się, smolisty ogon sunął teraz po podłodze, dotykając ramienia Matthewa, który - stety bądź niestety - miał w sobie drugą osobowość, a więc widział i czuł Aragota.  
-Przygotuj się na walkę... jakkolwiek Cię zwą.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Park Miejski - Page 7 Empty Re: Park Miejski
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 7 z 25 Previous  1 ... 6, 7, 8 ... 16 ... 25  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach