Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 11 z 25 Previous  1 ... 7 ... 10, 11, 12 ... 18 ... 25  Next

Go down

Pisanie 23.09.14 18:45  •  Park Miejski - Page 11 Empty Re: Park Miejski
Park, ludzie, rodzinki i wesołe uśmiechy. Ptaszki, pieski i słodkie wiewióreczki.
I wyszczerzona dziewoja, która, radośnie podskakująca w rytm rockowej piosenki lecącej w słuchawkach, przecinała park. Przygryzając ulubionego, miętowego papierosa trzymała uparcie łapy w kieszeni, sprawiając wrażenie tak bardzo cool hipstera. Nie szła tak żwawo jak zwykle, a wszystko przez czarne glany na nogach. Stylowe dziesiątki wprawiły ją w doskonały humor - była bardzo, bardzo zadowolona z tego faktu! Pomińmy szczegół, że teraz ich ciężar był dla niej wręcz niewyobrażalny... Przyzwyczai się. Już widziała przed oczami tą ulgę, gdy ściągnie buciory i wskoczy na kanapę. I fly, bitch!
Mijała właśnie jedną z ławek, odrywając się na chwilę ze swojego świata myśli i rozmyślań. Usiąść, czy nie usiąść? O to jest pytanie! stwierdziła jednak, że dłuższy o kilka sekund spacerek będzie dla niej znacznie zdrowszy. W tamtej właśnie chwili wypalił się jej papieros... zaklęła cicho, wyrzucając peta do kosza. Wyciągnęła szybko następnego, pokonując kolejne metry trzymając źródło ukochanej nikotyny w ustach, jedną łapką próbując go zapalić, a drugą osłaniając całość od upierdliwego wiatru, który najwyraźniej obrał sobie za cele uratowanie płuc Marceliny. A idź wkurzać niewinnych ludzi gdzie indziej! Wtedy właśnie przeszła koło nieznajomego mężczyzny, a zapaliczka nadal nie miała zamiaru współpracować. Dlatego ogoniasta zatrzymała się przy nieznajomym, uraczając go dopiero po chwili spojrzeniem dwukolorowych oczu. - Głupia zapalniczka... ej, masz może użyczyć ognia? - wyrzuciła zapalniczkę do pobliskiego kosza, która obrała sobie nieciekawy cel - trawę. Jednak nadnaturalne umiejętności Cyśki nie pozwoliły na jej zgniecenie! Momentalnie zmieniła kurs i wylądowała idealnie w koszu na śmieci. Potem zauważyła piękne, gładziutkie nodachi spoczywające przy ławce nieznajomego. - Ładne. - mruknęła do siebie, wyciągając zza pleców i opierając swoje wielkie Hakudo po drugiej stronie.
Aragot szedł za nią, spoglądając na mężczyznę i zatrzymując się za nią. "Położył" prawie łeb na jej całe wytatuowane ramię, przez co zimne dreszcze przebiegły przez jej ciało. Tak właśnie działa dotyk ducha. - Spójrz na jego oczy. - no, spojrzała. Faktycznie, były czerwone, zupełnie jak u łowców. Oparła się na lewej nodze, z ciekawością czekając na dalszy bieg wydarzeń. Hmm, jeśli to nie człowiek, to po prostu spojrzy na Marcelinę jak na zbiegłego lamparto-mutanta z zoo z miną "what the fuck?". No. W ubraniu. Z dredami. I ogromnym Hakudo pod ręką. Ot, tak po prostu biegającego po parku i proszącego o ogień do miętowego papierosa. Ale Marcelina nie jest taka nie miła! Nie będzie straszyć ludzi, chcących spokojnego, słonecznego popołudnia. Pragnęła, tak jak oni, wypoczynku i nie miała najmniejszego zamiaru zwracać na siebie uwagi. Jeszcze by ją te świry w niebieskich wdziankach zamknęli! Jeszcze niedawno musiała się ewakuować ze szpitala, co jest dalej głównym tematem rozmowy i drwiń ze strony jej kochanego opiekuna. "Aragot to, Aragot tamto, Aragot zamknij się"... nie, tu nic nie pomaga! On musi najpierw wylać na nią całe swoje żale, by w końcu zamknąć jadaczkę CHOCIAŻ NA PIĘĆ MINUT.
Dlatego wolała przybrać iluzję i iść podbijać świat.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.09.14 19:04  •  Park Miejski - Page 11 Empty Re: Park Miejski
Kiss podniósł spokojnie głowę. Wygląd nowo ujrzanej postaci nie wywarł na nim wrażenia a jego oko nawet nie drgnęło.
-Mam.
Powiedział spokojnie wyciągając paczkę zapałek. Spokojnie przyjrzał się jeszcze raz postaci po czym dodał równie spokojnie co przedtem.
-Twoje też jest niczego sobie.
Chłopak spokojnie siedział jednak jego ostrożność wzięła nad nim górę, położył prawą rękę na klamrze od paska. Tak na wszelki wypadek. Druga jego ręka powędrowała do tyłu na Glocka. Też tak na wszelki. Kogoś takiego jeszcze nie widział ale nie widział sensu żeby być nie uprzejmym. To nie te czasy a po za tym nigdy nie był ani rasistą anie fanatykiem jakimkolwiek. Zawsze starał się szanować wszystkich na równi. "Kim ty jesteś ? " zastanawiał się jednak jak zwykle ograniczył swoje emocje do minimum... Czyli do zachowania spokoju.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.09.14 19:40  •  Park Miejski - Page 11 Empty Re: Park Miejski
Wzruszyła lekko ramionami. To po prostu człowiek, nawet nie uniósł brwi, nie widać po nim, by się zaciekawił. To chyba nawet lepiej. Czego oczy nie widzą, temu sercu nie żal. I mniej pytań!
Wzięła jedną zapałkę, zgrabnym ruchem rozpalając ją. Nie przepadała za tym sposobem zdobywania iskry do papierosów, ale... lepsze to niż nieczuła na twoje potrzeby zapalniczka w okultystyczne wzorki (gwiazda Dawida, ya, u say). Szybko zapaliła końcówkę papierosa, po czym odrzuciła zapałkę do znanego wam już wcześniej kosza na śmieci. Spojrzała na swoje niedawno wypolerowane cacko. Lekko się uśmiechnęła, dumnie podnosząc głowę. Mogła być z tego dumna, oj mogła. - Przydaje się. Szczególnie w sytuacjach ekstremalnych. - odsunęła papierosa i z wyraźną ulgą nasycenia dmuchnęła, wydychając cały dym. - ...na przykład krojenie kebaba.
Spojrzała na jego 'odruchy'. Zdziwiło ją lekko to, że sięga po broń. Znaczy... chyba po broń. Równie dobrze mogły być to papierosy, na przykład... Malboro. Mmm, takie to by z chęcią skosztowała. Ale nie, fajki to nie były. To był odruch, on sprawdzał, czy ma broń w razie jej ataku. Albo portfel, bo taka z czerwonymi dredami to na pewno cyganka, antyfeministka, nazistka i zwolenniczka fakfejszingu! Po chwili przypomniała sobie o bardzo ważnej rzeczy. Kultura! Kultura, Marcelino! Skoro on tych fajek nie miał... wyciągnęła z lewej kieszeni paczkę na wpół opróżnionych papierosów i przysunęła je pod nos mężczyzny, dając mu przy okazji wyraźny znak, że właśnie go polubiła. No co? Dzielenie się fajką to przecież wyraz wielkiego szacunku do drugiej osoby! Bynajmniej tak to określał nasz sierściuch z krainy czarów. Dla niej fajki to teraz świętość. Bez nikotyny nie ma udanego dnia. Podobnie z resztą jak z kofeiną... - Cholibka, napiłabym się czegoś kofeinowego... - westchnęła, patrząc z melancholią na niebo. Słońce chyliło się powoli ku horyzontowi, zwiastując nadejście chłodnej nocy. Lato odchodzi. Znaczy, już odeszło. Dzisiaj pierwszy dzień jesieni. Aż smutno zrobiło się na serduszku. Im dalej lata, tym bliżej zimy. Okej, lubiła zimę... ale tylko w domu, z wełnianym szaliczkiem, gorącą czekoladą i dobrym filmem, najlepiej horrorem! Jedyne, co jej się w tym całym szaleństwie zimowym podobało, to biały puszek, lepienie bałwana, bitka na śnieżki, wszelkie sporty zimowe... i oczywiście wigilia. Może uda jej się w tym roku spędzić je w towarzystwie wielu znajomych. Z Aragotem, niestety, nie podzieli się opłatkiem... ale z nim nawet samotna wigilia jest najlepsza na świecie.
I nawet krótki dzień miał swoje plusy. Można dłuuugo oglądać nocne niebo.
Ale teraz jej myśli będą krążyć wokół kąpieli w opadłych liściach. Jesień jest piękna! Liście nabierają cudnych kolorów, przez co ta pora roku jest wręcz magiczna. Lato pozostawia za sobą ostatnie cienie, pozwalając słońcu na cieplutkie ataki promykami... Przed nami trochę ulewnych dni, pluchy, ale równowaga w przyrodzie musi być.~
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.09.14 19:59  •  Park Miejski - Page 11 Empty Re: Park Miejski
-Dziękuję ale nie palę.
Powiedział z lekkim uśmiechem. Jego ręce wrócił do przodu, puścił Glocka ale ręki z klamry nie ruszył.
-Przepraszam że pytam. Jednak muszę, z natury jestem ciekawski. Czym jesteś?
Spytał spokojnie po czym dodał.
-Łowcą nie, na człowieka ani blaszaka też nie wyglądasz. Skrzydełek nie masz więc drogą dedukcji odrzucam aniołka.
Kiss wciąż był spokojny, jego krwisto czerwone oko świdrowało dokładnie postać, szukając jakiś oznak szczególnych. " Chyba za mało śpię.... Gadam z czymś co wygląda jak mieszaniec psa i kota." skarcił sam siebie.
-To znaczy... Jeśli nie chcesz to nie odpowiadaj. Przepraszam jeśli w jakikolwiek sposób Cię uraziłem.
Dodał po czym wstał i ukłonił się lekko.
-Jestem Kissao.
Po czym usiadł z powrotem na swoim miejscu po czym wyraźnie dał znak głową aby i owa nowa rozmówczyni spoczęła.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.09.14 20:44  •  Park Miejski - Page 11 Empty Re: Park Miejski
Nie palę. Szkoda.
Wzięła więc paczkę i z cichym westchnięciem wcisnęła ponownie w kieszeń. Ze zdziwieniem spojrzała na niego, zamierając na chwilę. Stała tak z otwartym pyszczkiem i z papierosem w ręku, która zatrzymała się w połowie drogi do celu. Czyli jednak nie człowiek. A pytania będą. - Marcelina. - odpowiedziała, znaczącym ruchem głowy odmawiając propozycji skorzystania z miejsca na ławce. Póki pali, postoi. - Jestem... - zaczęła, przygryzając wargi. - ...pochodzę z... jestem córką kota z Cheshire. - powiedziała, nie zastanawiając się nawet nad kłamstwem. Nigdy nikt, autentycznie nikt nie pytał kim jest czy skąd pochodzi. Dlatego nigdy nie myślała nad alternatywną odpowiedzią na takie pytania. Może po prostu nie będzie kojarzył opowieści Alicja w Krainie Czarów.
W końcu wzięła ostatniego, porządnego bucha. Nie wiadomo dlaczego, nie wiadomo skąd, ale Marcelinę złapał... stres. Pierwszy raz od niepamiętnych czasów obcowania z jednym z tych popieprzonych drug-onów. Odrzuciła peta i zajęła miejsce koło poznanego już teraz... Kissao. - Kim jesteś? Człowiekiem na pewno nie. - zaśmiała się, machając na ten cały shit ręką. A co tam, niech ktoś pozna jej małą "tajemnicę". Może i jej uda się zdobyć kogoś zaufanie na tyle, by i ten obdarował ją małym sekretem. A była przecież bardzo ciekawskim stworzeniem!
Po chwili poczuła lekkie uderzenie w lewę ramię. Kątem oka dostrzegła wilczura, który z niezadowoleniem spojrzał na dwójkę. - Co ty wyprawiasz?! Nie zdradzaj nikomu takich tajemnic! - Wyluzuj. On może nawet nie kojarzyć mojego ojca. I równie dobrze może mi nie uwierzyć, biorąc mnie za wymordowaną, oswojoną wariatkę. Ar, ogarnij się. Przyzwyczaiła się już, że shinigami należą do istot dziwnych i przewrażliwionych. "Mam już tysiące lat za sobą, to normalne, że zauważam więcej od Ciebie." tak, tak. To normalne, bo w końcu im osobnik starszy, tym lepiej wie na temat WSZYSTKIEGO. Większe doświadczenia, nauka na własnych błędach... zadręczanie młodych... bla bla...
Cholerna, znowu chce mi się palić. Przygryzła wargę i dzielnie postanowiła znieść chociaż piętnaście minut bez nikotyny. O ogień poprosi później, najpierw niech dowiedzą się wszystkiego o sobie, poznają siebie, rodzinkę, dalszą rodzinkę, a potem pójdą na piwo, by następnie przejść do wyższego lvl znajomości... choćby do na przykład ponownej prośby o ogień. Tia.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.09.14 21:10  •  Park Miejski - Page 11 Empty Re: Park Miejski
-Tak więc miło Cię poznać Marcelino. Ja ? Ja jestem Łowcą.
Zaczął uprzejmie lecz skończył tak jakby nie był zbytnio zadowolony z tego kim się stał.
-Niestety. Ja za wiele Ci o sobie nie opowiem. Jestem sierotą bez rodziny, a moimi jedynym przyjacielem jest ona.
Wskazał na swój piękny nodachi, któremu nadał nawet imię.
Chłopak upewnił się ręką czy grzywka na pewno zasłania całą opaskę na oku. Nie lubił się z tym odnosić.
-Wybacz jednak możesz wziąć mnie za ignoranta albo głupka jednak nie wiem nic o kocie z Cheshire.
Tu zrobił lekko zakłopotaną minę. Kiss należał do ludzi szczerych. Zawsze mówił to co myślał lub to na co dana chwila pozwalała. Nigdy nie obwijał w bawełnę ale zawsze pozostawał taktowny. Przyjrzał się jeszcze raz dokładnie swojej rozmówczyni " Wygląda na spiętą"
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.09.14 23:37  •  Park Miejski - Page 11 Empty Re: Park Miejski
Czyli jednak.
- Tak myślałam. - skwitowała, opierając na chwilę łokcie na kolanach. Przymrużyła oczy i spojrzała stęsknionym wzrokiem na zachodzące słońce. Wieczór zbliża się wielkimi krokami. A wraz z nim ciemność i chłód. Szczególnie to ostatnie nie wydawało się ciekawą perspektywą... a mogła wziąć bluzę. Ale kto podejrzewał, że krótki spacerek po parku skończy się nową znajomością? - Czasami ta najdziwniejsza, niespotykana przyjaźń jest najprawdziwsza. Wiem coś o tym. A ona... Cię chociaż obroni. - uśmiechnęła się. I kolejny kuksaniec od czarnego i usilne udawanie Marceliny "nic się nie stało, a ten skurwiel nie istnieje, to tylko czkawka." - Wiele razy spotykałam łowców. - wyprostowała się i podciągnęła lewą nogę, pokazując Kissao kawałek łydki. Nie chodziło jej o 'podziwianie' tej chuderlawej kończyny, a raczej na małej bliźnie, która tkwiła tam od czasów walki w barze. - To po jednym z nich. Idiota nazywa siebie Hysterics. - "przytuliła" się do kolana, kładąc na kolanie brodę. Lata taki po okolicy i są z nim same problemy. Z resztą, jak z całą tą organizacją. - chyba nie muszę tłumaczyć, czemu ugryzła się w język, wypowiadając to zdanie jedynie w myślach.
"...jednak nie wiem nic o kocie z Cheshire."
Uśmiechnęła się delikatnie i na kilka sekund, by ten nie zdążył tego zauważyć. Miała teraz wielką chęć parsknąć do Aragota swoje słynne a nie mówiłam? Dla takich momentów warto poznawać nowych ludzi, nawet łowców, drug-onów czy s.p.e.c.ów. Machnęła ręką, dając mu do zrozumienia, że nie warto rozwijać tematów. - Taki tam gościu. Wygląda podobnie jak ja. - i tym jakże błyskotliwym zdaniem chciała zakończyć rozmowie o ojcu, przeszłości i krainie czarów. - Nie jestem wymordowanym. - to w ramach ciekawostki. Żeby nie było podejrzeń, że oswojona pałęta się po parku.
Już nie mogła wytrzymać. Fuck all. Uderzyła lekko płaską dłonią w czoło. Inteligentko, ty umierasz z braku nikotyny, a zarówno ogień, jak i papieroski masz w lewej kieszeni tylnych spodni. Brawo. Wyciągnęła prędko swojego papierosa i równie szybko paczkę zapałek. Wydobyła spokojnie jedną, wsadziła (jeszcze poprawnie!) papierosa do ust i zapaliła zapałkę, przybliżając płomień do końca papierosa. Szybko chwyciło, dzięki czemu Marcelina mogła się już po kilku sekundach delektować tym... boskim dziełem! Wielbić ziemię za to, wielbić ludzkość, wielbić glebę za tytoń. Magiczną fajkę zostawiła przez zupełny zbieg dziwnych okoliczności i zdarzeń w domu. Teraz cierpiała, a raczej cierpieć będzie, bowiem w paczce został OSTATNI papieros. No to super. Chyba trzeba będzie odwiedzić najbliższy sklep. Monopolowy. Albo wrócić do domu.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.09.14 12:38  •  Park Miejski - Page 11 Empty Re: Park Miejski
Kiss spojrzał zakłopotany gdy Marcelina wspomniała o łowcach " Żeby zaraz nie było że ja też tak zrobię" pomyślał.
-Spoko. Nie chcesz to nie opowiadaj.
Odpowiedział spokojnie nawiązując do przeszłości Marceliny.
-O ile to nie ma nic wspólnego bliżej z tobą to myślę że nie zniechęcisz mnie do dalszej rozmowy.
Tu się głupio uśmiechnął.
-A wracając do łowców... Nie znam innych. Szczere. Wiem jak to brzmi jednak ja na prawdę nie znam innych łowców po za sobą.
Chłopak był lekko zakłopotany. Głupio tak nie znać innych ze swojej rasy zwłaszcza że nie trudno ich rozpoznać.
-Ale pracuje nad tym.
Dorzucił w woli uzupełnienia informacji.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.09.14 17:14  •  Park Miejski - Page 11 Empty Re: Park Miejski

GO, GO, MG~!

Natura to wredna szuja, każdy to wie. Od poniedziałku do piątku cieplutko, słoneczko, żadnej chmurki... A w weekend pada.
Ale istnieją jeszcze wredniejsze istoty. Na przykład mistrzowie gry. Tak, oni są wredni. Przyjdą, rozwalą, zabiją komuś dziecko i odejdą z uśmiechem na ustach. Ale taka praca! A na kogoś musi paść... Tym razem trafiło na Marcelinę i Kissao.
Ich uroczą pogawedkę zachciało przerwać... coś. Owym czymś była mała fiolka, która spadła dosłownie z nieba. Prosto w głowę Marceliny. O, a tu druga~ Ta trafiła Kissa w czoło. Po chwili wylądował obok nich najdziwniejszy gawron jaki istnieje. Na szyi miał małą, czarną tasiemkę z zawieszką w kształcie dyni. Usilnie trącał Marcelinę to w dłoń, a to Kissa w nogę. Wyciągnął na pokaz nóżkę, do której przywiązana była mała, czarna karteczka. Także w kształcie dyni, a na niej ładnym, czarnym pismem napisane było...

Dzisiaj jest Wasz szczęśliwy dzień!
Wypijcie wszystko dokładnie,
a czeka Was przygoda.
              Baba Jaga

Ale oczywiście możecie to też zignorować! No bo... powiedzcie, kto piłby takie podejrzane fiolki? Ale z drugiej strony to temu ptaszkowi tak dobrze się z oczu patrzy... I chyba on Wam nie pozwoli na to, żebyście go zignorowali. Takie małe przeczucie. To co robicie?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.09.14 19:12  •  Park Miejski - Page 11 Empty Re: Park Miejski
Marcelina, bardzo zadowolona z faktu, że nowy znajomy łowca nie miał zamiar wyciągać z niej wszelkich informacji, odsunęła od siebie papierosa. Tylko na chwilę, ale w końcu to bardzo wpływowy na całą fabułę szczegół. - Pod latarnią najciemniej. - skwitowała, słysząc jego najbliższe plany poznawania całej wesołej gromadki czerwonookich. Dobrze wiedziała, że czasami Ci najbliżsi okazują się być najgorszymi wrogami.
Czuliście kiedyś niewyjaśniony lęk przed spadającym na waszą głowę niebem? Ja też nie. Marcelina tym bardziej. Ostatnie, o czym miała wtedy myśleć, to spadające niebo. A tu ŁUP! Coś, co zdawało się być jego kawałeczkiem, uderzyło w jej głowę, zjeżdżając następnie po ramieniu. Dzięki jej niezwykle rozwiniętemu refleksowi zdążyła złapać fiolkę przed niechybnym upadkiem na twardą glebę. Chwyciła fiolkę w łapę, patrząc w nią głupio cały czas. Jej zdziwiona mina mówiła sama za siebie i za nią, co więcej, na Kissao spadła podobna. To jakiś spisek tego na górze?~
I wtedy właśnie na ławce pojawił się jakiś ptak. Gawron, bardzo dziwny. Niby zwykły gawron, ale... no, nie bardzo. Wyglądał jak zmutowany i w dodatku wytresowany przez bandę cyrkowców. Usilnie drapał Marcelinę w rękę i mężczyznę w nogę, po chwili pokazując im swoją nóżkę, a raczej kartka, która na tej nóżce była. Baba Jaga. Cholera, ona znała tą wiedźmę! Baba Jaga, ta z sąsiedniej krainy, udająca słodką babunię. Marcelina pamiętała, jak w nocy zakradła się do jej domku i pożarła cały parapet, przez co miała z nią na pieńku przez następne kilkadziesiąt lat. Ba - dalej ma, jak widać!
- Jako napalona alchemistka odradzam wypicia tego. - powiedziała, po chwili jednak otwierając zawartość owej fiolki. - Ale pewnie ominie nas niezła zabawa! Z lekkich zawahaniem ręki wypiła cały płyn. Zdziwiła się - spodziewała się raczej gorzkiego, ohydnego smaku spleśniałych skarpetek, a zawartość okazała się być... słona. Skrzywiła się trochę, jako że nie należała do napaleńców słonych smaków. No chyba że mówimy o frytkach.
Aragot nie wyglądał na zadowolonego. Miał wyraźne zadanie bronienia Marceliny i towarzyszenia jej w wędrówce przez długowieczne życie. Zapewne czuł, że nie wywiązuje się z obowiązków, co prawdą nie jest! Jest bardzo opiekuńczy i odpowiedzialny, można by rzec - ZA BARDZO. Ale czego się nie robi dla kariery. Była ciekawa, co się teraz stanie. Wybuchnie? Zacznie się krztusić własną śliną? Oczy jej wypadną? Umrze?
Dostanie palpitacji serca? A może zabiorą jej papierosa?!


Ostatnio zmieniony przez Marcelina dnia 25.09.14 19:23, w całości zmieniany 3 razy
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.09.14 19:21  •  Park Miejski - Page 11 Empty Re: Park Miejski
Kiss patrzył na Marcelinę pytając wzrokiem " To jak?". Nie był przekonany do picia dziwnego płynu ale cóż... Przygodo! Kissao nadchodzi! Tak więc wypił płyn z lekkim skrzywieniem po czym wypluł ślinę.
-Tfu.... A gdzie słodkie?!
Tak bardzo odpowiednia reakcja po wypiciu dziwnego płynu. Chłopak spodziewał się jakiegoś odlotu po wypiciu jednak nic z tego. Siedział dalej i patrzył jak głupi na towarzyszkę.
-Pewnie przeterminowany.
Wydedukował po chwili zastanowienia patrząc na pustą fiolkę.
-Gdzie to ma datę produkcji albo zdatną do spożycia? Pewnie to jakiś głupi żart.
Obracał butelkę powoli szukając jakiejś etykietki albo czegoś jednak nic nie znalazł, siedział tak jak idiota i czuł się jeszcze gorzej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Park Miejski - Page 11 Empty Re: Park Miejski
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 11 z 25 Previous  1 ... 7 ... 10, 11, 12 ... 18 ... 25  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach