Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 1 z 5 1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Pisanie 29.11.16 13:47  •  Za głosem [Jekyll, Evan] Empty Za głosem [Jekyll, Evan]
Za głosem [Jekyll, Evan] GfUctpY

x Uczestnicy: Jekyll, Evan.
x Poziom trudności: Trudny.
x Cel: Zdolność regeneracji {Evan}, odporność na jad/trucizny {Jekyll}
x Lokalizacja: Desperacja; Tereny Nieznane.



DOGS wysłało Jekylla na Czerwoną Pustynię. Miał przynieść jakieś rzeczy od handlarza, z którym dobili targu, jednak pech chciał, że ów handlarz nie pojawił się, a Bernardyn szedł jedynie na daremno, tracąc trzy dni z życia. Bez wody i jedzenia szybko opadł z sił. Pustynia również nie była hojna w swych darach, w efekcie czego rudzielec głodował. Nieprzychylne warunki atmosferyczne nasilały się z każdą chwilą, ukazując własną siłę oraz potęgę. Silny porywisty wiatr dmuchał szaleńczo, zasłaniając suchymi rękoma oczy Jekylla. Mężczyzna z trudem przedzierał się przez piaskowy deszcz.  Był zmęczony, a przede wszystkim głodny. Tymczasowe schronienie jakie zlazł pod niewielką kamienną skarpą, dało mu chwilowe wytchnienie w dalszej przeprawie. Kolejna doba niespania za nim. W podobnych warunkach trudno zmrużyć oko, nie ma co się oszukiwać. Zmęczenie pomieszane z głodem silnie odbiło swe piętno na Jekyllu, któremu mimowolnie zamykały się oczy.
Coś huknęło, tam buchnęło.
Ponownie czujność została włączona na najwyższych obrotach. Szeroko otwarte przekrwione ślepia Bernardyna, mogły nagle dojrzeć w gąszczu piachu czyjąś sylwetkę. Ów postać stała zaledwie od niego dziesięć metrów. Trudno było dojrzeć jakiekolwiek szczegóły, jednak jedno było pewne - przypominało dziecko. Nastoletnią dziewczynkę o kruczoczarnych włosach i twarzy bez wyrazu. Jekyll mógł zrzucić podobne widoki na omamy głodowe, lecz wówczas i słuch najwidoczniej mu szwankował, ponieważ dziewczynka zaśmiała się. Odwróciła się plecami do rudzielca, wyciągając rękę przed siebie i palcem wskazującym nadała kierunek. Północ.
Nadszedł mocny podmuch ze wschodu i kiedy na chwilę ponownie uzyskał widoczność, tajemniczej postaci już nie było.

Evan zamarzał. Cholera, jak mu było zimno, to tylko on o tym wiedział. Siarczyste przekleństwa, które zapewne same cisnęły się na usta, nijak miały zamiar rozgrzać mroźną atmosferę. Piekielne, a raczej zimne góry, w których przyszło mu przebywać, utrudniały mu niemalże wszystko. Jednak misja swoje żniwa zbierała bez względu na osobę. Anielskie zdolności były bezbronne względem warunków atmosferycznych. Musiał przemierzać przez wysokie zaspy i nieprzychylny zimny wiatr pchający go w przeciwną stronę, niż tę w którą zmierzał.  Czy mogło być gorzej? Oczywiście. Nie czuł palców u stóp ani nawet dłoni, cholera, czy grozi mu ich amputacja? Warto byłoby się zainteresować tą kwestią ze względu na okoliczności.
Wiatr szumiał mu w uszach, a śnieg sam wlatywał do ust. Przewrócił się przez mocno ubitą zaspę. Był zmęczony. Potrzebował uciec z gór i znaleźć się z dala od koszmarnych warunków.
Spomiędzy gwizdania wiatru, usłyszał cichy dziewczęcy śmiech. Na środku cholernej arktycznej lodówki, dojrzał z daleka postać nastoletniej dziewczynki. Stała i spoglądała na niego dłuższą chwilę, jednak Drug-on nie mógł ujrzeć jej twarzy, którą schowała pod gęstymi czarnymi włosami. Poruszała bezdźwięcznie wargami, jakby mówiła coś do niego, jednak Evan był głuchy na wszelkie szepty. Odwróciła się więc plecami do anioła, wyciągając rękę przed siebie i palcem wskazującym nadała kierunek. Północ.
Nadszedł mocny podmuch ze wschodu i kiedy na chwilę ponownie uzyskał widoczność, tajemniczej postaci już nie było.



______________________________________________________________
Dopisek:
x Opiszcie swój ekwipunek składający się z maksymalnie pięciu rzeczy. Pamiętajcie, aby podejść do tego realnie i jak najbardziej prawdopodobnie pod względem postaci oraz możliwości Desperacji.
x Nie musicie pisać esejów, nawet nie prosiłbym o dwustronicowe odpowiedzi.
x Termin: 06.12.2016r.
x Powodzenia!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.11.16 15:21  •  Za głosem [Jekyll, Evan] Empty Re: Za głosem [Jekyll, Evan]
Ekwipunek: chusta DOGS uwiązana na prawym nadgarstku, podręczna, mocno podniszczona apteczka pierwszej pomocy (w niej przede wszystkim kilka bandaży w formie w miarę czystych szmat, nicie, igła, parę mało pojemnych ampułek jadu jekyllowej roboty i surowica), opróżniona szklana butelka, w której pierwotnie była pitna woda, skalpel i nóż motylkowy.



Zgubił się, a burza piaskowa nie pomagała w odnalezieniu drogi do kryjówki.
Był wycieńczony – głodny, spragniony i przede wszystkim śpiący. Kilku minutowa drzemka nie była w stanie nadrobić trzydniowych strat w materii braku snu. Jego wyostrzone zmysły pracowały na zwiększonych obrotach i każdy nawet najmniejszy szmer w tej sytuacji wydawał się doktorowi podejrzany. Budził się średnio co parę minut, rozglądając na boki i przez ramię, jakby w obawie, że zaraz zaatakuje go krwiożercza, kilkumetrowa bestia. Żylaste palce zaciskały się profilaktycznie na skalpelu. Obracał go w nich niespokojnie, ostatecznie niezmrużywszy oka. Wiatr gwizdał mu złowroga w uszach, sprawiając, że ciało Dr było oblewane systematycznie przez zimne dreszcze niepokoju. Powieki w końcu mimowolnie zaczęły się zamykać bez jego udziału. Przechylił głowę w bok, opierając policzek twardą, chropowatą ściankę.
Kiedy jego wyostrzone słuch zarejestrował huk, podskoczył w miejscu i wstał, przybierając obronną postawę. Wbił swój na wpół przytomnych wzrok w dal. Niewyraźna sylwetka zamajaczyła mu przed oczyma. Wzdrygnął się, acz nadal uparcie milczał, czując w gardle suchy piach. Przełknął więc ślinę, by go nawilżyć i przetarł zakurzonymi palcami oko. Ostrość obrazu co prawda nie wróciła, ale postać zaczęła przypominać dziecko. Z tej odległości jednak był w stanie dostrzec parę szczegółów i być może ten najważniejszy – tajemnicza postać wskazała północ. Skierował swój ostrożne kroki w jej kierunku, przykładając dłoń do czoła, by uchronić ślepie przed piaskiem, który zadatkował go wraz z porywistym wiatrem ze wschodu. Zatrzymał się w pół kroku, osłaniając przed nim swoją twarz, a gdy w końcu uniósł głowę ku górze, dziecko zniknęło.
Fatamorgana…
Prychnął, bijąc się z własnymi myślami. Północ. To była w tej chwili jego jedyna wskazówka. Postanowił więc zaryzykować, nie mając nic do stracenia oprócz swojego życia, które notabene od długich godzin wisiało na włosku.
Przedzierał się przez zaspy piachu, co krok się potykając - czy to o własne nogi, czy o przeszkody, których dostrzec nie był w stanie. Szedł trochę na oślep, trochę na pamięć.  Wirujący w powietrzu piasek zagościł się na dobre w jego ubraniach, upiętych w niedbały kucyk włosach i w butach. Sprawdzał kierunku kilka razy na minutę, choć pewność z chwili na chwilę się z niego ulatniała, a zmęczony organizm powoli kapitulował.
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.12.16 0:03  •  Za głosem [Jekyll, Evan] Empty Re: Za głosem [Jekyll, Evan]
Ekwipunek: kieł, który jest przywiązany przy szlufce spodni, jeden z pistoletów o kolorze czerni, jeden magazynek, nóż motylkowy, resztki żywności.

Było zimno jak jasna cholera, a on powoli nie dawał rady. Nie wiedział, ile do końca i jak długo będzie musiał znosić te katusze. Samodzielność wykonywania misji miała podstawowy minus - nie masz nikogo, kto mógłby Ci pomóc w razie niepowodzenia. Evan wiedział to aż za dobrze, a mimo to ciągle chodził na misje kompletnie sam, nawet jeśli wymagana była do tego nieco większa grupa. Tak już miał. Jedynym jego towarzyszem był pies, którego tym razem postanowił nie brać na tą misję.
Brak jakiegokolwiek czucia w palcach przyprawiała o lekki niepokój. Oczywiście nie dał tego po sobie poznać, ale na wszelki wypadek sprawdził, czy czuje trochę więcej, gryząc się w lewą dłoń. Jeśli to nie podziała, będzie wręcz zmuszony użyć swojej mocy, która w minimalnym stopniu go ociepli. Nie na długo co prawda, ale na tyle, aby móc mieć pewność, że jego kończyny są całe i zdrowe.
Pogoda nijak pomagała mu w dotarciu do określonego celu, dodatkowo z braku sił padł w pierwszą lepszą zaspę. Nie była ona przyjemna, ale przynajmniej mógł na chwilę odpocząć, aby ponownie nabrać wolę walki z okropną pogodą. W ten usłyszał dziewczęcy śmiech, który w pierwszej chwili wydawał mu się bardzo znajomy. Niestety pech chciał, że nie bardzo mógł przyuważyć, kto to w ogóle jest. Szepty do niego nie docierały, zaś ręka małej dziewczyny wskazywała określony kierunek - północ. A później zniknęła. Tyle lat żył na tej ziemi, że powinny przestać go dziwić tego typu rzeczy. Westchnął bezgłośnie do siebie i w przypływie siły woli, wstał z zaspy, otrzepując się ze śniegu. Skoro i tak błądził, to co mu szkodzi pójść w stronę, gdzie wskazywała tajemnicza postać?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.12.16 19:22  •  Za głosem [Jekyll, Evan] Empty Re: Za głosem [Jekyll, Evan]
Północ. Dla nich obu było to wyznaczaniem drogi donikąd. Zmierzali za własnymi halucynacjami, bądź objawami wyziębienia czy głodu i ani przez myśl im nie przeszło, aby zaprzestać ów wędrówki. Nawet kiedy dopadało ich zwątpienie, a nogi coraz wolniej wlokły się po wyboistej powierzchni, ku ich oczom ukazywały się niebieskie punkciki.

Evan brnął przez wysokie zaspy śniegu, czując jak mięśnie stawiają opór. Wiatr wzmógł na sile, a uparte kryształki lodu przyczepiły się na jego odzieży, znacznie go wychładzając. Miał się już poddać, chrzanić postać małej dziewczynki, jednak w tym momencie ujrzał niebieskie ogniki, wyznaczające mu drogę. Prowadziły uparcie na północ. Coś bądź ktoś go prowadził. Kiedy ponownie podjął drogę, okazało się, że ogniki doprowadziły go ponownie do wcześniej widzianej dziewczynki. Stała bosa kilkanaście metrów dalej od niego w letniej, białej, zwiewnej sukience i zaśmiała się dźwięcznie.
- Chodź - W końcu szepnęła, a mimo sporej odległości Evan zdołał dosłyszeć niski, cieniutki głosik dziecka. Ruszyła przodem nie pozwalając mu zmniejszyć między nimi dystansu. Ciągle uciekła, jednak stale będąc w zasięgu jego wzroku. Wyprowadziła go na suchy teren, który był zbawiennym w tym momencie dla anioła. Posadzka nie zapadała się pod ciężarem Żmija, co było znakiem, że dotarł na Desperację. Cud. Prawdziwy cud.
Dziewczynka siedziała na gałęzi suchego drzewa, machając nogami i bacznie przyglądając się sylwetce Drug-ona. Wskazała ręką kolejny raz w kierunku północy, po czym zeskoczyła z drzewa i puściła się biegiem do przodu, znikając z pola widzenia Evana. Na jakiś czas. Droga okazała się dłuższa niż sam się spodziewał, jednak ku wszelkim wątpliwością dotarł pod jaskinię.
- Chodź - Usłyszał z głębi znajomy głos dziewczynki.

Jekyll miał chwilę zwątpienia, czy aby na pewno zmierza ku dobrym złudzeniom. Czemu się dziwić. Zapewne mocno odwodniony i osłabionym nieprzychylnymi warunkami pogodowymi, miał prawo powątpiewać, jednak kiedy przychodziły ów te chwile podobnie jak u Evana, pojawiały się tajemnicze błyszczące na niebiesko ogniki, pojedynczo wyznaczając mu drogę. Kiedy doktor chciał się go nich zbliżyć, one znikały i tak było z każdym kolejnym, aż w końcu doprowadziły go do ich właścicielki. Stała bosa kilkanaście metrów dalej od niego w letniej, białej, zwiewnej sukience i zaśmiała się dźwięcznie.
- Chodź - W końcu szepnęła, a mimo sporej odległości Jekyll zdołał dosłyszeć niski, cieniutki głosik dziecka. Swoją postawą zmusiła Bernardyna do pójścia za nią. Potrafiła hipnotyzować i wzbudzać ciekawość. Ciężko było powiedzieć, dlatego dorosły mężczyzna podążał za dzieckiem. Może spokojny, roześmiany głos powodował przyjemne uczucia?
Wyprowadziła członka DOGS na stały grunt. Twarda, ziemista posadzka pod nogami rudzielca nie pragnęła pochłonąć go w piaskową trumnę. Desperacja. Miejsce każdego wygnańca.
Dziewczynka siedziała na gałęzi suchego drzewa, machając nogami i bacznie przyglądając się sylwetce DOGS'a. Wskazała ręką kolejny raz w kierunku północy, po czym zeskoczyła z drzewa i puściła się biegiem do przodu, znikając z pola widzenia Jekylla. Na jakiś czas. Droga okazała się dłuższa niż sam się spodziewał, jednak ku wszelkim wątpliwością dotarł pod jaskinię.
- Chodź - Usłyszał z głębi znajomy głos dziewczynki.

Jaskinia, przed którą obaj się znaleźli wyglądała raczej na tunel mający ich przeprowadzić przez Desperację. Pierwszy na miejsce dotarł Evan, a chwilę później Jekyll.




______________________________________________________________
Dopisek:
x Termin: 19.12.2016r.





                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.12.16 12:18  •  Za głosem [Jekyll, Evan] Empty Re: Za głosem [Jekyll, Evan]
Zimno nadal nie chciało ustąpić, tak samo jak Evan. Pomimo tego, że mogłyby być to tylko i wyłącznie halucynacje, Raven im zaufał. Nawet jeśli sobie coś ubzdurał, to widocznie nie na darmo. I choć powoli miał wszystkiego dość, to brnął dalej, a z gardła wyrywały się siarczyste przekleństwa ulgi. Już miał tracić wszelakie wiary i przeklinać siebie za swoją naiwność, kiedy to nagle zauważył niebieskie ogniki. Przypadek? Aż tak głupi nie był. Postanowił zatem dalej iść w nieznane z nadzieją, że ten koszmar za niedługo się skończyć.
Północ. Tylko tyle wiedział. Co tam się znajdowało? Co go czekało? To nieważne, jeżeli uda mu się uciec od śniegu i mrozu. W tych warunkach nawet nie mógł ułatwić sobie podróży lotem. Ponownie przed jego oczami była ta dziewczynka. Czy to omamy? Tego nie wiedział. Tym razem był zdolny słyszeć jej głos, który równie dobrze mógł wykreować sobie w zmęczonym umyśle. Pomimo tego, udał się w jej stronę, w kierunku, który pokazywała. Ku jego zaskoczeniu, koszmar w postaci śnieżycy właśnie się skończył. Poczuł stabilny ląd pod nogami, nie kolejną warstwę białego śniegu, który zasypywał go coraz bardziej, do tego stopnia, że nie był wstanie czuć własnych kończyn. Suchy ląd.
- To są jakieś żarty... - zaśmiał się krótko do siebie, nie wierząc w to, co właśnie widział, co odczuwał. Zimno ustępowało, a przynajmniej on miał takie wrażenie, kiedy ledwo co wyszedł ze śnieżycy.
Pokręcił do siebie głową, kiedy po raz kolejny ją widział. To serio były jakieś żarty. Niemniej posłusznie posłuchał się kolejne wskazówki ze strony dziewczyny, nie wiedząc właśnie, czy miał szykować się na pewną śmierć czy na coś zupełnie innego. Udał się w kierunku, który mu wskazywała, dochodząc do wejścia do jakiejś jaskini. Znowu jej głos...
Obejrzał się dookoła, a z oddali zauważył jakąś sylwetkę. Kolejny gamoń, który zaufał własnym halucynacjom, a może Evan powinien szykować się do walki? Póki co czekał, patrząc się uważnie na sylwetkę, która się do niego z każdą sekundą przybliżała. Był zbyt zmęczony, aby walczyć, jak i również cokolwiek do niego krzyknąć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.12.16 0:44  •  Za głosem [Jekyll, Evan] Empty Re: Za głosem [Jekyll, Evan]
Spocone palce mocniej zatrzasnęły się na przetartej rączce apteczki pierwszej pomocy. Pobielane knykcie jednak z perspektywy zaczerwienionych od braku snu oczu Jekylla nie były widoczne. W zasadzie jego wzrok był skupiony na jednym punkcie - rozciągającym się w nieznane horyzoncie, który od paru boleśnie ciągnących się minut był dla lekarza jak czarna dziura. Bernardyn miał wręcz wrażenie, że cel jego wędrówki nie miał końca albo w najgorszym wypadku zaginął w czasie i przestrzeni. Wiatr świszczał mu przeciągle w uszach, a on sam oddychał płytko, nierówno, czując pod językiem piasek, który utkwił także na dobre w gardle, przypominając mu o palącym pragnieniu. Temperatura jego ciała znów podskoczyła ku górze, a na domiar złego skończyła mu się woda. Siły z niego wyparowały. Szedł na rezerwie, ledwo poruszając ociężałymi nogami. Jedną z wysuszonych jak gałęzie na pustyni dłoni zacisnął mocniej na wierzchu kaptura, co by upewnić się, że nadal siedzi na swoim miejscu i nie ruszył się chociażby o milimetr.
Poczuł ulgę, kiedy dostrzegł drogowskaz w postaci niebieskiego migoczącego punktu. Co prawda kredyt zaufania, którym obdarzył to dziecko, nadal dawało wiele do życzenia, jednakże nie miał wyjścia. Miał wręcz irracjonalne i nawinę wrażenie, że smarkula nie doprowadzi go do zgub w pełni tego słowa znaczeniu. Będąc tak czy siak na stricte straconej pozycji, bliżej śmierci niż kiedykolwiek przedtem, nie miał w tym momencie już nic do stracenia...
Chodź brzęczało mu w uszach i otępiało jego zmysły do tego stopnia, że w końcu odsunął trzeźwe myślenie na bok, kierując się mglistym przeczuciem, które rozpalało w nim iskrę nadziei, a jednocześnie odbierało mu wszelkie złudzenia. Być może dziewczynka była Śmiercią, depczącą każdemu Desperatowi po piętach.
Przed jego oczyma zamajaczyły kontury, które w końcu przeobraziły się w charakterystyczny i jednocześnie znajomy doktorowi kształt - jaskinię. Z opóźnieniem zarejestrował stojącą obok wejścia sylwetkę. Podszedł bliżej i zatrzymał się w połowie kroku, wbijając zielone ślepie w jej właściciela – wysokiego mężczyznę. Doktor nie miał siły, by się bronić przed ewentualnym atakiem, może właśnie dlatego z jego ust padła wiązanka przekleństw. Wymacał przez materiał kieszeni skalpel, by upewnić się, że tam jest. Całkowicie profilaktycznie. Na nadgarstku nadal znajdowała się uwiązana żółta chusta.
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.12.16 13:40  •  Za głosem [Jekyll, Evan] Empty Re: Za głosem [Jekyll, Evan]
Stali jak dwa ciołki, nie wiedząc jak mają się zachować. Dwóch nieznajomych u wrót tunelu prowadzącego donikąd. Czarne oczy ciemności, łypały na nich ciekawe czy odważają się wejść dalej. Kapiąca ze skał woda była jedynym dźwiękiem poza ich oddechami, które dało się wyłapać. W końcu jednak ich niezręczne położenie przerwał znajomy głos dziewczynki. Zaśmiała się rozbawiona i cicho szeptała:
- Chodźcie. - Echo rozniosło się po wąskim korytarzu skalnych ścian. Wydawać się mogło, że tajemnicza postać znajduje się gdzieś koło nich, jednak ich wzrok nieprzyzwyczajony do panującej ciemności, nie potrafił uchwycić konturu sylwetki. Decyzja należała do nich. Co zrobić? Znajdywali się w jaskini, podążając za obcym dzieckiem, które doprowadziło ich do spotkania.
- Szybciej - popędzała ich, nie mogąc się doczekać śmielszych poczynań. Korytarz wydawał się długą, bezkresną otuliną, którą mogli powoli wypatrzyć.



______________________________________________________________
Dopisek:
x Termin: 03.01.2017r.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.12.16 16:37  •  Za głosem [Jekyll, Evan] Empty Re: Za głosem [Jekyll, Evan]
Sytuacja sama w sobie była irracjonalna. Dwóch dorosłych mężczyzn podążających za głosem dziecka... Jekyll momentami czuł się jak pedofil, ale teraz było mu wszystko jedno. Chciał wrócić do kryjówki DOGS w jednym kawałku, przemyć twarz i pójść spać. Nawet głód w tej materii nie był aż tak dotkliwie przez niego odczuwany, jak właśnie te cholerne zmęczenie.
Nie wchodź mi w drogę — rzucił gardłowym, ledwo słyszalnym głosem w kierunku mężczyzny. Przełknął ślinę, by nawilżyć Saharą w ustach, jednakże to nie przyczyniło się do poprawy jego samopoczucia. Połknął natomiast parę ziaren piasku, które tkwiły w przełyku.
Doktor minął mężczyznę w przejściu ii jako pierwszy wszedł do jaskini, wytężając rozwinięty zmysł słuchu i węchu, co by dać sobie samemu okazję do obrony przed ewentualnym atakiem. Przeczuwał, że jego reakcja będzie opóźniona. Dryblas zresztą nie wyglądał na płotkę. Jekyll, mając już te ponad tysiąc lat na karku, umiał wizualnie określić siłę obcej jednostki. Mężczyzna dodatkowo mógł mieć w swoim zapleczu artefakty lub moce wykraczające poza logiczne pojmowanie, a jeśli był aniołem miał przewagę w postaci żywiołu. Wolał więc skupić się w tym momencie na czymś innym – objął wzrokiem wnętrze pieczary, starając się w niej cokolwiek dostrzec. Zrobił jeszcze kilka kroków do przodu. Dziecięcy głos brzęczał mu w uszach, odbijając się od ścian jaskini. Może na jej końcu znajdzie rozwiązanie swoich aktualnych problemów? Kierowany w głównej mierze tą myślą, zaczął iść przed siebie, starając zarejestrować jakiekolwiek dźwięk i odgadnąć jego źródło.
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.01.17 10:31  •  Za głosem [Jekyll, Evan] Empty Re: Za głosem [Jekyll, Evan]
Zastanawiał się, czy to czysty przypadek, że osoba druga również znalazła się w tym miejscy czy chcąc nie chcą mieli wspólny temat w postaci małej dziewczynki i jej głosu, który - jak na gust Evana - uratowała go przed zasypaniem. A jak było z nim? Przez dłuższą chwilę po prostu go obserwował, a słysząc słowa "Nie wchodź mi w drogę", prychnął pod nosem.
- I vice versa - odpowiedział tylko, kręcąc głową, a w ten usłyszał ponowne wołanie dziewczynki. Było mu zimno, powoli ciało zaczęło na nie reagować prawidłowo i zaczął się trząść. Kaszlnął w zamkniętą dłoń, samemu wchodząc w głąb jaskini, będąc ciągle w gotowości na ewentualny kontratak. Przed sobą miał nieznajomego, który w każdej chwili może mieć kaprys zaatakowania go, na co musiał być gotowy. W końcu praktycznie Evan za nim szedł, co mogło go denerwować. Ale nie zamierzał dorównywać mu kroku bądź go wyprzedzać, a tym bardziej pytać go o cokolwiek. Chciał się skupić na wnętrzu jaskini, głosie małej dziewczynki i na tym, co może tam się kryć. Dlatego podobnie jak mężczyzna, wytężył swoje zmysły, oczekując wszystkiego i niczego. A najbardziej czegoś niespodziewanego.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.01.17 19:49  •  Za głosem [Jekyll, Evan] Empty Re: Za głosem [Jekyll, Evan]
Głos dziewczynki ani na chwilę nie przestawał rozbrzmiewać po wnętrzu jaskini.
Oddalili się w kilka sekund od wejścia pieczary, a może wydawało im się, że przyszli ze światła? Dziewczynka wiodła ich za swym głosem, pchając ich coraz głębiej i głębiej. Zaszli naprawdę kawał drogi. Ogarnął ich zewsząd mrok, a dzienne światło rozproszyło się wraz z nią. Zapanowała przerażająca cisza. Wiatr wdał się w ziemne skalne przełęcze, nucąc przeraźliwie pieśni ciemności. Gdzieś z oddali kapała woda, gdzieś potoczyły się jakieś kamyki.
Szmery. Ciche szmery dochodzące za ich pleców jak również przed nimi. Podejrzane dźwięki nie pasowały do otoczenia, w którym obecnie się znajdowali.
Zagrożenie.
Ogarnął ich niepokój. Niebawem w ciemnościach zaświeciły się czerwone ślepia, wpatrujące się ich sylwetki. Coś zachrobotało nad ich głowami, a kiedy je unieśli to wówczas dostrzeli kolejne ślepia, które zbliżały się zdecydowanie zbyt szybko.
Wielki Pająk spadał na Evana, chcąc zgnieść go swoją masą i jednocześnie zadźgać go swymi wielkimi jadowymi kolcami, a następnie zanieść do swej pieczary jako zdobycz. Jeśli anioł nie odskoczył to spotkanie z owadem mogło okazać się zabójcze bez szansy na przeżycie.
Jednak nie tylko Evan miał problemy z natrętami, a także Jekyll, do którego również przypałętał się jeden osobnik, próbujący za wszelką cenę zadrasnąć ofiarę. Gdyby im się to udało wówczas podróżnicy mieliby nie lada problemy. Jad tych owadów potrafił sparaliżować, a wtedy pająki wykorzystywały ten moment i atakowały. Zakleszczały swe odnóża na delikwencie, a potem przychodziła już tylko powolna śmierć.
Z dwóch pająków nagle zrobiło się pięć które usłyszały jak dwóch braci poluje na niezidentyfikowaną dla nich zdobycz, chcieli pomóc za wszelką cenę.


______________________________________________________________
Dopisek:
x Termin: 12.01.2017r.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.01.17 11:34  •  Za głosem [Jekyll, Evan] Empty Re: Za głosem [Jekyll, Evan]
Powoli ten głos przyprawiał Evana o irytację. Nie wiedział, czy mądrze robił, kiedy szedł w kierunku... czegoś, co nawet nie istnieje? Przeklinał siebie, że jednak pokusił się o tak haniebny czyn. Jedynym plusem było to, że nie był już w tej cholernej burzy śnieżnej.
Minęło kilka chwil, a oni już nie widzieli wyjścia do jaskini. Otaczający ich mrok przeszywał ciała mężczyzn to coraz bardziej, a jak początku, tak i końca nie było widać. Brnęli do przodu ufając własnemu instynktowi oraz wyobraźni. Oboje skupieni, nikt nic nie mówił. Cisza jak makiem zasiał z wyjątkiem tego szmeru, który zaczął dobiegać za ich plecami. I nie tylko. Odruchowo Evan odwrócił się, chcąc sprawdzić, kto lub co to takiego jest. Przełknął spokojnie ślinę, obserwując całe otoczenie, kiedy nagle znad jego głowy zaczął spadać gigantyczny pająk. Bez chwili zastanowienia odskoczył w bezpieczną dla niego stronę, gdzie żaden pająk nie będzie chciał go już dorwać. Przynajmniej przez najbliższe parę sekund. Czerwone, przepełnione głodem ślepia zostały w anioła pamięci na długi czas. Syknął pod nosem, kątem oka zerkając na nieznajomego. Co on zamierza zrobić w tym momencie? Mógł mu ufać? Chyba nie bardzo. W końcu go nie znał.
Nie długo musieli czekać, żeby przybyło tutaj całe towarzystwo. Banda wygłodniałych mutantów. Tylko jeden pomysł nasuwa mu się na myśl, niemniej nie wie, czy będzie na tyle dobry, aby pokonać ich wszystkich. Nie czekając chwili dłużej, Evan zaczął używać jedną ze swoich mocy. Czarna, lekko dusząca smuga otoczyła dzikie bestie, która stopniowo wywołała u nich strach, który miał za zadanie doprowadzić ich do paraliżu ciała. Chwilę mogło to trwać, ale niezbyt długo. Spodziewał się na początku chaotycznych ruchów, które oznaczały panikę, niemniej chwilę później nie powinni być wstanie nic zrobić. Przynajmniej do momentu aż jego moc nie straci na działaniu. Jekyll również mógł czuć lekkie działanie mocy, jednak nie na tyle, aby zostać sparaliżowanym do cna jak te dzikie bestie. Dzięki temu kupił im trochę czasu, bo chcąc nie chcąc, trudno jest uciec od tej mocy, nieważne jak bardzo będzie się ktoś starać. Jeśli jego plan powiódł się powodzeniem i przynajmniej większość z nich została uchwycona, po raz drugi pozwolił sobie o uaktywnienie swojej mocy. Tym razem był to żywioł ognia. Zaczął tworzyć ogniste pociski, którymi zaczął trafiać w każdego sparaliżowanego pająka. Miał nadzieję, że obcy wykaże się inteligencją na tyle, że będzie go w jakiś sposób osłaniać.

Działanie mocy:
Paraliż ciała - [1/2]
Żywioł ognia - [1/3] (chyba)
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 1 z 5 1, 2, 3, 4, 5  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach