Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 3 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Pisanie 03.04.17 2:38  •  Za głosem [Jekyll, Evan] - Page 3 Empty Re: Za głosem [Jekyll, Evan]
Z ust Bernardyna wydobyło się parę zmyślnych przekleństw, kiedy sekta została rozproszona przez pojawienie się wielkiej bestii rodem z horrorów. Sam mimowolnie zadrżał, choć był to dreszcze bardziej bezsilności, niżeli prawdziwego strachu. Sytuacja robiła się coraz bardziej potasowa, z sekundy na sekundę, a mimo to Jek w miarę możliwości zachował zimną krew. Skupił się na Folcę. Potrzebował wskazówek. Musiał wygrać walkę z trucizną. Po prostu musiał. Za wszelką cenę. Na wszystkie chujstwa tego świata. Musiał i już.
Słowa dziewczynki, choć nie zabrzmiały w uszach Dr nazbyt długo i nie zawisły w powietrzu, boleśnie odbiły rykoszetem od jego czaszki. Wyczytał je z ruch jej warg, do czego niezwykle pomocna okazała się być nabyta w cyrku sztuka brzuchomówstwa.
Anielska krew i jad cię ocali.
Przetwarzał je w myślach, rozbierał na czynniki pierwsze, bagatelizując zagrożenie w postaci zmutowanego, olbrzymiego węża, który wystraszył tubylców i zmusił ich do ucieczki. Jekyll sam powinien brać nogi za pas, ale wiedział, że przy obecnym stadium rozwijającej się w jego organizmie trucizny, mógł co najwyżej stracić równowagę i przytomność, uderzając głową albo o płytę, albo twardą powierzchnie podłoża. Jeśli antidotum była anielska krew i próbka jadu bazyliszka, musiał ją pobrać bezpośrednio z jego kanalików jadowych. Och, przy jego ogromnych rozmiarach ten czyn graniczył z cudem.
Anioł. Towarzyszący mu anioł był w zasadzie jedyną osobą, która mogła mu w tej materii pomóc. Zaciął ocierać desperacko nadgarstki o mocne więzy, zdzierając sobie przy okazji z nich skórę. Skronie pulsowały mu tępym bólem. Obraz przed jego oczyma coraz bardziej się rozmywał. Jak tak dalej pójdzie, skończy w raz z tym mężczyzną w paszczy "bóstwa".
W kieszeni mam skalpel — odezwał się w końcu. Jego głos drżał. Zaraz ugrzęźnie mu w gardle. Kurwa. Jasna cholera. — Podejdź i go wyciągnij — zaproponował partnerowi, z którym dzielił tę niedolę. Och, nawet się przybliżył, by ułatwić mu do niego dostęp. Musieli działać. Teraz. Natychmiast. Nie mieli ani chwili do stracenia. Dr nie miał zamiaru umierać. To jeszcze nie ten czas, nie ta godzina, minuta, sekunda. Jeszcze nie dokonał rzeczy niemożliwej i nie zapisał się na kartach historii, jeszcze nie wynalazł lekarstwo na to skurwysyństwo... Odetchnął. Panika nie była najlepszą doradczynią w takich chwilach. W chwilach zagrożenia własnego życia.
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.04.17 0:03  •  Za głosem [Jekyll, Evan] - Page 3 Empty Re: Za głosem [Jekyll, Evan]
Trudno było mu uwierzyć, że ta cała szopka była robiona dla zmutowanego węża. Z drugiej strony również klną na swoją głupotę, że nie domyślił się wcześniej. W końcu pająki boją się bazyliszka. Musiałeś być niesamowicie zaślepiony dziewczynką z oddali, że nie potrafiłeś tego odkryć. Ale to już nie było istotne.
Jego ruch nie okazał się aż tak zły jak myślał. Nie spodziewał się tego, że ta cała banda debili będzie na tyle przejęta modlitwą, że przestaną zwracać uwagę na ofiarę na ołtarzu. Zrobili błąd, bo w końcu Evan był żywy, nie martwy. Gdyby tylko mógł użyć swoich mocy, zapewne już dawno bez problemu uwolniłby się, wykorzystując lekkomyślność od niezbyt inteligentnych istot. Ale nie mógł. Myślenie dzisiaj nie było jego mocną stroną. Żeby kiedykolwiek była.
Niestety, przez zasłonięcie twarzy przez Szamana, nie miał możliwości użyć swojej mocy w sposób w jaki chciał. Dodatkowo miał związane ręce, więc także nie miał możliwości, aby je mu wykręcić i przytrzymać. Tak samo przy kopnięciu - Szaman miał łatwo, gdyż anioł miał trudności z obroną przed tym ciosem. Spiął jednak brzuch, aby nie dostać aż tak poważnych obrażeń. Spodziewał się, że zaraz na nowo zostanie pojmany, gdyż to wydawało się najbardziej rozsądne, niemniej odgłosy jakie przyszło mu słyszeć szybko zmieniły jego podejrzenia. Patrząc po zebranych, byli mocno zaniepokojeni, a niewiele musiał czekać aż w grocie nastanie panika. Zauważając jak Szaman postanowił szybko uciec, Evan również w miarę szybko zebrał się z ziemi, nic nie robiąc sobie z mało groźnego upadku. Chciał go dogonić i ponownie zatrzymać swoim ogromnym cielskiem. Być może on w postaci niejakiego zakładnika bardzo im by się przydał, gdyby nie głos Jekylla. Automatycznie odwrócił się w jego stronę, tym samym w tym całym tłumie gubiąc przywódcę. Dopiero teraz dostrzegł w jak krytycznym stanie był. Co prawda mało go to obchodziło - w końcu się nie znali. Niemniej wzajemna pomoc z pewnością im się przyda. Tylko na ile mogli sobie ufać?
Spojrzał na jego dłonie, później z powrotem na jego umęczoną twarz.
- Skąd mam mieć pewność, że mówisz prawdę? - no właśnie nie miałeś żadnej. I nawet w chwili zagrożenia, Evan zawahał się. Jak zwykle cholernie nieufny.
Mimo wszystko zdecydował się podejść do niego. Och, nawet nie musiał, ponieważ nieznajomy pokusił się o przybliżenie do niego. Cóż, zapewne gdyby Raven wykazał się inteligencją, ich cenne sekundy nie marnowałby się na "zaufać czy nie". Z godnie z jego poradą, postarał się wyciągnąć z jego tylnej kieszeni skalpel, którym najpierw zaczął przecinać Jekylla sznury. Pomimo związanych rąk tak było łatwiej. Wzrost również robił swoje i to nie było tak, że nie sięgał lub cokolwiek innego. Kiedy go uwolnił, liczył na dokładnie to samo i w zasadzie niewiele się przeliczył. Po jakże udanej operacji, rozmasował sobie nadgarstki, słysząc, że ogromnej wielkości gad jest coraz bliżej.
- Jak Ci pomóc? - rzucił na start, zauważając, że jest w kiepskiej formie. Co z tego, że bestia właśnie podążała na posiłek. Może Evan chodził w solo, ale rozsądek mu podpowiadał, że tym razem średnio sobie poradzi sam na sam z bazyliszkiem. Nie do póty nie będzie mógł użyć na nowo wszystkich swoich mocy.

Moc ognia: odnowienie 2/4
Moc paraliżu: odnowienie 3/4
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.04.17 12:15  •  Za głosem [Jekyll, Evan] - Page 3 Empty Re: Za głosem [Jekyll, Evan]

Bazyliszek przesuwał się posuwistym ruchem po ziemi, ciągnąc za sobą długie, łuskowate cielsko. Zasyczał, podnosząc majestatycznie łeb aż pod sam sufit. Wysoki prawie na pięć metrów gad, próbował złapać z nimi kontakt wzrokowy, dzięki któremu byłby wstanie utrzymać ich w jednym miejscu. Oczywiście, największą przekąską był dla niego sam Doktor Jekyll, który ranny i sparaliżowany przez rozchodzący się jad, wyglądał bardzo zachęcająco.
Jek mógł czuć jakby w nodze chodziły mrówki. Mrowienie z każdą chwilą postępowało, stając się nieznośne. Czas tykał i jeśli nie pospieszy się, paraliż rozejdzie się po całym ciele w efekcie czego pozostanie warzywem, a potem obiadem Bazyliszka.
Evan miał nieco więcej szczęścia jak do tej pory. Ale czy na długo? Wąż pozwolił aniołowi jedynie rozwiązać kolegę, a potem końcem ogona złapał Drug-ona za kostkę i szarpnął nim niczym szmacianką lalką. Wywijał ogonem, chcąc zdezorientować Evana i oszołomić. Strategia gada była bardzo prosta - rozdzielić posiłek i zjeść. Raven stanowił największe zagrożenie w tym momencie. Pozostawał pełen sił i krzepy, a gad nie mógł pozwolić na udzielenie jakiejkolwiek formy pomocy swojej przekąsce. Zasyczał i uderzył Evanem o twarde podłoże. Puścił go, sądząc, że ten nie da rady wstać. Popełzł w stronę Jekylla sycząc i wpatrując się hipnotyzująco w niego.
Anioł czuł okropny ból w odcinku lędźwiowo-krzyżowym i miał rozwaloną lewą rękę. Krew sączyła się od ramienia aż po nadgarstek. Na szczęście nie była złamana. Najwidoczniej Evan musiał podczas upadku uderzyć o wystający kamień.




______________________________________________________________
Dopisek:
x Obrażenia:
Evan: Bolą go ramiona od wiszenia. Rozcięta lewa ręka.
Jekyll: Bolą go ramiona od wiszenia. Paraliż rozchodzi się coraz wyżej po jego nodze, dotarł już do uda.





MISJA ZAWIESZONA NA PROŚBĘ UŻYTKOWNIKÓW.
Na czas: do powrotu Jekylla.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.07.17 22:32  •  Za głosem [Jekyll, Evan] - Page 3 Empty Re: Za głosem [Jekyll, Evan]
NACZELNIK MISJI
W związku z informacją, która pojawiła się w ogłoszeniach (zacytowana na dole w spoilerze) zamykam misję i archiwizuję. Jeżeli nastąpi chęć ponownego aktywowania jej: napiszcie do mnie na PW.

Spoiler:
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.08.17 21:59  •  Za głosem [Jekyll, Evan] - Page 3 Empty Re: Za głosem [Jekyll, Evan]
Anielska krew i jad cię ocali.
Przetwarzał te zdanie w głowie. Słowo po słowie. Literka po literce. Znów i znów. Jak wyjątkowo trudny do przyswojenia pierwiastek chemiczny. Rozbierał je na czynniki pierwsze. A gad był coraz bliżej. Wywoływał trzęsienie ziemi swoim cielskiem. Syczał do ucha. Ten dźwięk odbijał się od czaszki doktora, przez co napiął mięśnie. Zły ruch. Jad rozkoszował się każdą komórką w jego ciele. Konsumował je z lubością i zapalczywością. Mam cię, skurwysynu, już mi nie uciekniesz - szydził. Paraliżował każdy pojedynczy mięsień. Ból temu towarzyszący był natarczywy i nieprzyjemny, a mimo to popękane wargi Jekylla wykrzywiły się w uśmiechu. Okropnym i przerażającym. Karykaturalnym.
Krew anioła…
Ostrze skalpela zatopiło się w udzie do połowy sparaliżowanej nogi. Pojedynczy syk wypadł z jego ust.
Rusz się - rozkazał jej w myślach. Włócząc ją za sobą, spróbował się przemieścić. Bolało jak skurwysyn. Bolało, ale co z tego? Na własnej skórze doświadczył już wielu jego rodzajów, ale nie, zdecydowanie to nie taki ból rozłożył go na łopatki. Ten ból był tylko kolejnym etapem do osiągnięcia wyznaczonego przez lekarza celu.
Zacisnął mocno zęby, by więcej nie akcentować tego, co czuł. Evan był tuż przed nim. W jego zasięgu. Bazyliszek także.
Potrzebuję jej — wychrypiał. Wzrok Bernardyna był obłąkańczy. Nikt, po prostu nikt nie zetrze jego istnienia. Jeszcze nie teraz.
Zęby Wymordowanego zatopiły się w tkance mężczyzny, kiedy złapał go za skaleczoną dłoń. Pił. Łapczywie. Po brodzie popłynęła stróżka posoki. Była gorzkawa w smaku, ale zabijała pragnienie.
… i jad.
Jad właśnie odbierał mu chęci do życia, które ulatniały się z niego z każdą mijającą sekundą.
Jad był w nim. Stał się jego integralną częścią. Zaprzyjaźniał się z jego ciałem.
Jekyll poczuł jak nogi się pod nim ugięły. Przykucnął, mocniej zaciskając dłoń na skalpelu. Może powinien go zaakceptować i z nim współpracować… Może.
A może zostanie pożarty.
W jego przypadku wszystko było lepsze od bezradności. Bezradności ujawniała jego zatajone na przestrzeni lat słabości.
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.09.17 12:54  •  Za głosem [Jekyll, Evan] - Page 3 Empty Re: Za głosem [Jekyll, Evan]
Czasu było niewiele, a on poświęcił go na uratowanie kogoś, kogo nie znał. Nie miał więcej czasu na to, aby uniknąć ataku gada, dlatego kiedy tylko rozwiązał Jekylla, wąż dopadł Ravena w błyskawiczny sposób i próbował go jak najbardziej osłabić. Niegłupia strategia - anioł obecnie niewiele mógł zrobić, jego moce ciągle były nieużywalne, zaś strzelanie na ślepo również nie było najlepszym pomysłem, bo najwyraźniej świecie mógł postrzelić paraliżującego Jeka albo siebie. Dlatego pozwolił sobą pomiatać, głównie przez brak jakiegoś pomysłu. O dziwo nie trwało to jakoś długo albo przynajmniej Evanowi tak się wydawało - ostatecznie został uderzony o sklepienie jaskini, przez co anioł wydał z siebie głośny syk bólu. Pomimo bólu, jaki mu towarzyszył, podniósł się, z początku lekko chwiejnym krokiem, by móc później złapać stabilność w nogach. Myślał, że uderzenie będzie o wiele mocniejsze, a nie skończy się tylko na rannej ręce, choć nie powie, że irytujący ból w odcinku lędźwiowy w ogóle mu sprzyjał. Na pewno utrudni mu to skupienie się, jak i niektóre ruchy. Ale hej, determinacją może zrobić wiele, czyż nie?
Fart chciał, że wylądował nieopodal Jekylla albo nie zobaczył momentu, w którym do niego jakimś cudem przyszedł. Nawet jeśli nie, za wszelką cenę postarał się znaleźć przy Bernardynie jak najszybciej, nawet jeśli musiałby użyć do tego swoich skrzydeł.Bez większych sprzeciwów pozwolił mu wgryźć w siebie zęby, skoro jego krew miała mu pomóc, nawet się nie krzywiąc. Nie chciał mu jednak ufać w pełni, dlatego zwiększył swoją czujność, a ściskający skalpel w dłoni tylko utwierdził go w przekonaniu, że musiał być bardziej ostrożny. Widział jak traci powoli siły, ale również widział jak wąż po raz kolejny zmierza w ich kierunku. Zapewne był zdziwiony faktem, że Evan nadal trzyma się na nogach.
Jeszcze tylko trochę...
- Pośpiesz się - rzucił ostro, nie chcąc go jakoś specjalnie ponaglać, ale nie chciał po raz kolejny mieć podobnej konfrontacji z bazyliszkiem, bo przy kolejnym razie może to już źle się skończyć dla nich obu.

Moc ognia: odnowienie 3/4
Moc paraliżu: odnowienie 4/4
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.10.17 14:55  •  Za głosem [Jekyll, Evan] - Page 3 Empty Re: Za głosem [Jekyll, Evan]
Gad był nieco zdezorientowany zachowaniem Evana. Sądził ze uderzenie jakie mu zafundował skutecznie powali go na ziemię, a on będzie mógł dorwać się do Jeka i go pożreć. Niestety plan nieco spalił na panewce, gdyż anioł dość szybko przedostał się do bernardyna.
Noga Jekylla bolała i rwała. Jad szybko rozprzestrzeniał się po organizmie lekarza. W końcu ten przestał czuć nogę. Jad parł na przód paraliżując resztę mięśni. Mężczyzna ostatkiem sił złapał się ostatniej deski ratunku. Mężczyzny krew, wraz z trucizną krążyła w jego krwiobiegu niczym sęp, czekający na skonanie ofiary.
Raven miał w jednym racje - musieli się spieszyć. Czas im umykał przez palce.
Bazyliszek zasyczał kręcąc się chwile w kółko. Przygotowywał się do ponownego ataku.
Gdzieś w tle, za gadem, w ciemnościach tunelu stała wątła dobrze im znana postać. Przyglądała się Evanowi mówiąc bezgłośnie. W natężeniu hałasu jej głos umierał, jednak dziewczynka była niezwykle wyraźna.
Jekyll po wypiciu krwi nie czuł nic. Prawdopodobnie jego koniec zbliżał się wielkimi krokami. Mięśnie drętwiały nadal, zmierzając do serca. Czarne żyły odznaczały się na jasnej skórze, niczym mapa do skarbu. Serce na chwilę zamarło, jednak bez obaw! Jekyll nadal żył. Organ płatał mu figle. Strach, adrenalina i jad w połączeniu stanowiły mieszankę wybuchową. Krew anioła weszła w obieg wraz z bernardyna, mieszając się i chwilowo odbierając mu oddech, jednak czarny jad nagle zatrzymał się w swej wędrówce. Nie postępował.
Zegar tykał, trzeba było podejmować decyzję. Co robić? Uciekać? Walczyć? Ufać wrogom?





______________________________________________________________
Dopisek:
x Obrażenia:
Evan: Rozcięta lewa ręka. Bolą go plecy od uderzenia; rozdarł przez to część ubrania na boku.
Jekyll: Dzięki szybkiej interwencji Jekylla jad nie rozprzestrzenił się wyżej. Pomimo tego noga nadal niesamowicie boli i nie odzyskał pełnego czucia. Odzyska je po czterech postach (0/4)


                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.10.17 18:08  •  Za głosem [Jekyll, Evan] - Page 3 Empty Re: Za głosem [Jekyll, Evan]
Prawda, uderzenie gada sprawiło w lekkie oszołomienie Evana, niemniej to go nie powstrzymało od tego, aby móc pomóc towarzyszowi. Musieli ze sobą współpracować, nawet jeśli Raven szczerze tego nienawidził. Umiał racjonalnie ocenić sytuację i wiedział, że tym razem w solo z pewnością nie da sobie rady.
Nie bał się tego, że Jekyll mógł w tej chwili umrzeć, ani tego, że mógł nie mieć całkowitej kontroli nad ciałem. Niemniej wolał, aby potrafił stać o własnych siłach oraz to, aby jego krew mu pomogła. W pierwszej chwili nie było widać żadnych rezultatów, a nawet i on zdołał zauważyć płynącą truciznę w jego żyłach. Do czasu aż ona ustała. To mogło dać im dobry sygnał — nie wiedzieli jednak na jak długo.
Czasu mieli niewiele, a świadczył o tym nadchodzący gad, który miał zamiar ich zaatakować. W tle jednak zdołał dostrzec dziewczynkę, która poruszała ustami, ale nic nie zdołał usłyszeć. Widział ją bardzo wyraźnie, ale nie słyszał. Z tego powodu zmarszczył brwi w konsternowaniu, a w tym samym momencie spojrzenie anioła powróciło na gada, który był coraz bliżej nich. Niewiele mieli czasu, oj bardzo niewiele.
Na razie nie zamierzał się interesować dziewczynką, gdyż mieli większe zmartwienia.
W porządku? — spytał, nie wiadomo czy to z troski czy z czystej grzeczności lub uprzejmości, ale z pewnością jego tonacja była sucha i oschła. Zupełnie pozbawiona troski czy jakiejkolwiek barwy jakiegoś uczucia. Po prostu mdła. W międzyczasie tworzył znajomą już czarną smugę po podłożu, która miała na celu sparaliżować gada ze strachu, który na nich uparcie napierał. Nie widział na razie lepszej opcji niż zabicie go albo oszołomić — nie znali tutejszych tuneli, więc nie było wiadomo, czy ucieczka nie zaprowadzi ich przypadkiem w ślepy zaułek, z którego już nie będzie wyjścia. Jeśli uda im się rozprawić z bazyliszkiem, zawsze będą o ten jeden krok do przodu. Dlatego, gdy Evan miał pewność, że gadzina dalej się nie ruszy, wyciągnął z pod płaszcza swoją broń i wymierzył pistolet w stronę bazyliszka, chcąc go zranić paroma nabojami. Miał świadomość, że tym raczej go nie zabije (chociaż kto go tam wie?), co najwyżej rozdrażni lub osłabi. Ale żeby zrobić coś więcej, będzie musiał jeszcze chwilę poczekać. W dodatku nie zamierzał celować w jakieś sklepienie, które mogłoby się zawalić na węzą, bo równie dobrze mogło zawalić się i na nich. Wolał nie podejmować takiego ryzyka, a jeśli nie uda im się uporać z gadem, zawsze jest ten jeden procent szansy na ucieczkę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.10.17 21:50  •  Za głosem [Jekyll, Evan] - Page 3 Empty Re: Za głosem [Jekyll, Evan]
Narzędzie chirurgiczne wypadło z jego dłoni, kiedy zachwiał się na nogach w próbie wyprostowania ich w kolanach i asekurował się dłońmi, by nie skonfrontować się z kamiennym, krzywym podłożem i przy okazji nie rozbić kolana. W akcie złości na swoją niezdarność, z jego ust padło parę siarczystych przekleństw, po czym otarł z ich kącików krew anioła, lecz nadal czuł na języku jej metaliczny, drażniący posmak. Zerknął na swoje udo. Posoka z rany ciętej sączyła się intensywnie, nie chcąc skrzepnąć, a on, nie posiadając przy sobie w wsparcia pod postacią apteczki, nie mógł zaopatrzyć się w trombiny, zatem wpadł na inne, tymczasowe rozwiązanie swojego problemu. Rozwiązał drżącymi od nadmiaru emocji i stresu palcami żółtą chustę z wizerunkiem bernardyna uwiązaną na nadgarstku, by zaraz przywiązać ją niezdarnie na poziomie krwawiącej rany w charakterze prowizorycznego bandaża. Była bezsilna w walce z krwawieniem, bo po paru chwilach przesiąkła na wylot, ale przynajmniej mogła pełnić rolę prowizorycznej opaski uciskowej.
Pytanie mężczyzny, które po tym zabiegu przecięło powietrze i rozbrzmiało mu w uszach, jak ciężki dźwięk Big Bena, zirytowało go, a był na takim etapie emocjonalnym, że nie był w stanie trzymać na smyczy tych parszywych emocji.
A jak, kurwa, myślisz? — wysyczał przez zaciśnięte zęby. Natężenie jadu słyszalne w jego głosie było najprawdopodobniej porównywalne z tym, sączącym się z gruczołów bazyliszka. Jego paskudna, gadzia gęba zbliżała się do nich z częstotliwością tłukącego się o żebro serca Jekylla, który ponowił próbę zmuszenia sparaliżowanej nogi do posłuszeństwa, tym razem osiągając w tej dziedzinie pełen sukces. Po chwili, gdy odzyskał częściową trzeźwość umysłu, zauważył też, że pajęczy jad przestał się rozprzestrzeniać, więc mimowolnie odetchnął z ulgą, chociaż to nie rozwiązywało w żaden aspekcie jej niedowładu.
Rozejrzał się po najbliższej okolicy, chcąc znaleźć jakiś punkt zaczepienia zgodnie z przysłowiem „tonący brzytwy się chwyta” i znalazł tę przeklętą gówniarę, która wpakowała ich w to bagno po same uszy.
Gówni... dziewczynko! — krzyknął, w ostatniej chwili poprawiając ten wcześniejszy nie takt, bo oczywiście jej imię ulotniło się z niezbyt pamiętliwej pod tym względem pamięci doktora, a zapewne pierwotna wersja jego okrzyku nie przekonałby ją do współpracy. — Miałem przy sobie taki niewielki pojemnik. — Rękoma nakreślił jego rozmiar. — Potrzebuje go. Gdzie on jest?
Nie, wcale nie potrzebował tej cholernej apteczki. Potrzebował prochów przeciwbólowych, które znajdowały się w jej wyposażeniu, bo noga bolała jak skurwysyn.
Zerknął na gada, który od paru chwili stał w miejscu, sycząc wściekle, jakby mierzący do niego z broni anioł go spetryfikował. Dr nie musiał pytać, czy został unieruchomiony, bo znał odpowiedź. Już wcześniej widział pokaz umiejętności tego podejrzanie wyglądającego typa.
Włożył rękę do kieszeni, tylko po to, by rozerwać jej podszewkę i wyjąć z niej zabezpieczony nóż motylkowy.
Zaszedł tego skurwiela od tyłu, podskakując na jednej nodze, nie szczędząc sobie przy tym przekleństw. Ochoty, by posiekać go na kawałki z chirurgiczną precyzją, wzmogła się. I tak w jego obecnym stanie ucieczka była niemożliwa. Musiał zatem działać. Działać, skoro nadarzyła się taka możliwość, a on z reguły zawsze z nich korzystał.
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.11.17 20:14  •  Za głosem [Jekyll, Evan] - Page 3 Empty Re: Za głosem [Jekyll, Evan]
Bazyliszek cofnął się ogłuszony strzałem. Nikt w tej jaskini, poza dwójką desperatów, nie widział broni palnej. Dla gada również była o tyle nowa co dla jego wyznawców. Zaciekawiony chciał się zbliżyć, znowu zaatakować kiedy odgłos wystrzału nieco go spłoszył. Rzuciło wielkim cielskiem w tył, kiedy pocisk trafił w niego. Chwilę kręcił się w amoku wijąc wokół własnej osi, jakby sprawdzając, gdzie dostał. Kula drasnęła jego łuski, jednak znacznie odsłaniając skórę. Evan trafił niewiele niżej gardła.
Dziewczynka stojąca w mroku groty przyglądała się im bacznie, trochę niepewnie, trochę lękliwie. Wszyscy tubylcy uciekli z jaskini czym prędzej, a tym którzy nie zdołali czmychnąć bazyliszek pozwolił zostać ze sobą na zawsze - w postaci kamienia.
Jekyll łapał się każdej deski ratunku, jednak czy on naprawdę przypuszczał, że obca dziewczynka, która zwabiła ich w najciemniejsze miejsce, teraz okaże się dobrą duszą i wskaże mu torbę z apteczką?
Bazyliszek syknął przeraźliwie kłapiąc paszczą tuż przy Ravenie. Chciał go dorwać, jednak ruch Jekylla na chwilę rozproszył go. Wykorzystał do tego celu swój ogon i chwycił anioła w szczelnym uścisku, oplatając się wokół całego jego ciała, a z rudzielca zamierzał pożreć od razu. Był jak pchła, która upierdliwie skacze. Ruszył na niego z otwartymi zębiskami chcąc go skonsumować.






______________________________________________________________
Dopisek:
x Obrażenia:
Evan: Rozcięta lewa ręka. Bolą go plecy od uderzenia; rozdarł przez to część ubrania na boku. Ciężko mu się oddycha przez ścisk Bazyliszka.
Jekyll: Dzięki szybkiej interwencji Jekylla jad nie rozprzestrzenił się wyżej. Pomimo tego noga nadal niesamowicie boli i nie odzyskał pełnego czucia. Odzyska je po czterech postach (1/4)
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.12.17 11:08  •  Za głosem [Jekyll, Evan] - Page 3 Empty Re: Za głosem [Jekyll, Evan]
Kątem oka dostrzegł, że mężczyzna jest z DOGS. Nie zamierzał mu jednak pomagać w opatrunku, pomimo tego, że widział, iż ręce trzęsły mu się z nadmiaru emocji. Nie mógł mu pomóc, bo bacznie obserwował każdy ruch bazyliszka i starał się jego uwagę skupić na sobie — aby Jekyll miał czas na to, by ogarnąć swoje większe rany. To chyba wystarczająca pomóc jak na kogoś, kogo kompletnie nie znał. Słysząc jego słowa, szybko pożałował tego, że w ogóle wykazał krztę "dobroci". Będzie już wiedział, aby więcej tego nie robić. Poza tym był psem. A za psami jako organizacja nigdy nie przepadał.
Myślisz, że Ci pomoże gdy nas tutaj zwabiła? Dobry z Ciebie optymista — oznajmił, nie ukrywając braku zaufania do dziewczynki, która była nieopodal nich. I tylko się patrzyła. Sam fakt, ze nie chciała im teraz pomóc powodował, że jego brak zaufania tylko wzrastał. Zastanawiał się tylko nad jednym...
I tak te myśli go pochłonęły, że nawet nie zauważył, że przez lekką dezorientację nie użył swojej mocy, która miała na celu sparaliżować gadzinę. To spowodowało, że anioł miał trudniejszy cel — gdyby go sparaliżował, z pewnością trafiłby w oko, w które miał zamiar celować lub w gardło. Jednak trafił niedaleko, co nie wystarczyło, aby zranić silnie gadzinę. I przez to tez został pochwycony. Wtedy miał czas, aby spojrzeć na dziewczynkę. Zabawne, że przez cały ten czas gdzieś w głębi duszy ciągle na niej chcieli polegać. Skoro Jekyll'owi dała jakąś podpowiedź, to może i jemu da? Gdyby los chciał być tak łaskawy, już dawno dostałby wytyczne jak zabić tą bestię. Sposobem, Evanie, sposobem.
Miał niewiele czasu, aby przemyśleć kolejny plan działania, chociażby dlatego, że bestia po raz kolejny rzuciła się na niego z zębiskami i gdyby Evan nie zrobiłby uniku, byłoby z nim źle. Później było jeszcze gorzej, kiedy bazyliszek unieruchomił mężczyznę. Nic nie mógł zrobić, gdy miał nieruchome ręce, ale skoro w taki sposób chciał się bawić, to nie zostało mu nic innego jak wgryźć się jak najmocniej w gadzi ogon. Wiedział, że czymś takim niewiele zrobi, ale przynajmniej może rozluźni swój ucisk. Jeśli nie, to przynajmniej po raz kolejny skupi na sobie uwagę, a może przez ten czas rudzielec zrobi cokolwiek, co pomoże ich uratować. Bo póki co faktycznie był jak pchła, która tylko i wyłącznie skakała. Nawet anioła zaczynało to powoli denerwować, ale starał się emocje trzymać na wodzy. Nie pierwszy raz zresztą.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 3 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach